Mariusz Głuszko – „Edward Gierek. Szkic do portretu PRL” – recenzja i ocena
Edward Gierek doczekał się już kilku opracowań na swój temat. Książki o nim przygotowali Janusz Rolicki ([Edward Gierek. Życie i narodziny legendy], Warszawa 2002) i Piotr Gajdziński ([Gierek. Człowiek z węgla], Poznań 2014); obszerny esej poświęcił mu też Jerzy Eisler ([Siedmiu wspaniałych. Poczet pierwszych sekretarzy KC PZPR], Warszawa 2014). Sam bohater opublikował także swoje pamiętniki ([Smak życia], Warszawa 1993), powstałe zresztą na fali ogromnej popularności wywiadów rzek ([Przerwana dekada], Warszawa 1990; [Replika, prawda do końca], Warszawa 1990). Pozycji jest więc sporo, ale Gierek wciąż fascynuje.
Dowodem na to książka Mariusza Głuszki Edward Gierek. Szkic do portretu PRL. Autor wyraźnie wskazuje, że ma ona charakter popularny – opiera się na publikowanych wspomnieniach i dziennikach, a także materiałach prasowych. Może to nieco rozczarowywać, ale warto też pamiętać, że w oparciu o takie źródła powstało szereg znakomitych dzieł historycznych, by wspomnieć choćby Porcję wolności Jakuba Karpińskiego, czy Historję Polski od 11 listopada 1918 r. do 17 września 1939 r. Stanisława Cata-Mackiewicza. Eseistyczne rozważania o człowieku, który w latach 70. modernizował PRL mogą być nie mniej interesujące.
Dzieciństwo i młodość Gierka to prawdziwie dramatyczna historia młodego chłopca z Zagłębia, którego los rzucił do Francji i Belgii. Polityczne dojrzewanie – i niezgoda na biedę oraz bezrobocie – zaprowadziła go w szeregi partii komunistycznej. Wojnę spędził na Zachodzie, a gdy przybył do Polski w 1948 r., rozpoczęła się jego powolna wędrówka po drabinie politycznych awansów. Szkoła partyjna PZPR, stanowisko w katowickim Komitecie Wojewódzkim, następnie w Komitecie Centralnym – te etapy kariery konsekwentnie są prezentowane z punktu widzenia Gierka. Szkoda natomiast, że autor tak łatwo prześlizguje się nad jego politycznymi wyborami, m.in. nad nielojalnością wobec strajkujących górników, wyrzucanych z pracy pomimo jego obietnic.
W roku 1956 Edward Gierek jest już na tyle ważnym politykiem, że wchodzi w skład Biura Politycznego KC PZPR. Dlaczego właśnie on? Głuszko pisze, że „nie posiadał żadnego zaplecza politycznego”, a wcześniejsze awanse łączy z sympatią jaką miał wobec Gierka żywić Bolesław Bierut. Niestety, autor kompletnie ignoruje dobrze już znaną notatkę z rozmów polsko-sowieckich w Belwederze z 21 października 1956 r. Wprost wynika z niej, że Nikita Chruszczow domagał się pozostawienia czterech osób – w tym Gierka właśnie! – w składzie Biura Politycznego, jako gwaranta interesów Moskwy. Pisał o tym zresztą również Jerzy Eisler, którego książkę odnajdziemy w bibliografii. Ten trop zostaje przez autora niezauważony, co trudno zrozumieć.
W kolejnych wywodach pojawia się więcej wątpliwości. Nie jest np. prawdą, że Chruszczow w październiku 1956 „wylatywał z Polski przekonany, że Gomułka potrafi opanować sytuację”. Wręcz przeciwnie, musiało minąć sporo czasu, aby Kreml uznał go za człowieka na którego warto stawiać. Nie odważyłbym się nazwać Gomułki „fanatycznym komunistą” – nieraz dowiódł on swojego pragmatyzmu i tego, że daleki był od dogmatyzmu (np. w kwestii kolektywizacji). Za mało logiczne uważam też m.in. stwierdzenie, że Gomułka uważał Gierka za „człowieka Bieruta”, co miało przyczynić się do jego wyjazdu z Warszawy. Objęcie przez niego stanowiska I sekretarza KW w Katowicach trudno wszak uznać za polityczną zsyłkę.
Lata 1957-1970 to okres wykuwania się mitu „dobrego gospodarza”, jakim miał być Gierek rządzący Śląskiem. Temu mitowi Głuszko poddaje się w zupełności. Wskazuje, że dzięki sprytowi potrafił on wiele inwestycji „załatwiać” poza planem centralnym, a jednocześnie był łagodny wobec Kościoła i otwarty na racjonalne argumenty, gotowy do słuchania swoich współpracowników. Empatia wobec głównego bohatera miejscami zdumiewa. „Incydent w Sali Kongresowej był niewątpliwie prowokacją wymierzoną w Gierka” – pisze autor o wydarzeniach z 19 marca 1968 r., gdy aktyw warszawskiego PZPR zaczął skandować jego nazwisko w trakcie przemówienia Gomułki. Czy rzeczywiście była to prowokacja? Mimo wszystko trudno tu o pewność, a żadnych dowodów Głuszko nie przedstawia. Podobnie jak przy opisie wcześniejszego epizodu, autor nie rozważa szerzej problemu relacji łączących Gierka z Moskwą. Dziwi to tym bardziej, że zna przecież ustalenia Mirosława Szumiło, który wykazał bliskie kontakty I sekretarza KW w Katowicach z konsulem radzieckim w Krakowie w pierwszej połowie lat 60.
Z czasem coraz mniej jest akcentów krytycznych, a coraz częściej widzimy wydarzenia oczami głównego bohatera. „Gierek był zaprzeczeniem Gomułki” – pisze Głuszko. Szkoda znów, że nie wskazuje ile było w tym jego zręcznej autokreacji. 20 grudnia 1970 r. został on I sekretarzem KC PZPR, ale po dekadzie zasiadania w Biurze Politycznym nie był przecież człowiekiem o czystej politycznej karcie. Czy nie dowodzi jego umiejętności kreowania politycznych iluzji?
Rdzeniem książki jest opis lat 1971-1980. Niestety, opis właśnie, bo analizy jest tu znacznie mniej. Zamiast niej otrzymujemy rozbudowaną kronikę całej gierkowskiej dekady. Śledzimy zatem spotkania z robotnikami ze stycznia 1971 r., usuwanie przeciwników politycznych, pierwsze trudności, Czerwiec 1976 r., narodziny opozycji i coraz bardziej ewidentny krach peerelowskiej ekonomiki. Wszystko to okraszone wskaźnikami i wtrętami na temat kultury czy sportu. W ogólnym rozrachunku nie znajdziemy tu jednak niczego, czego nie opisaliby wcześniej choćby Wojciech Roszkowski czy Andrzej Paczkowski.
Analiza polityki gospodarczej – mającej w latach 70. kluczowe znaczenie – jest rozczarowująco płytka. Powtarzając opinię Andrzeja Werblana, Głuszko wskazuje, że Gierek miał „koncepcję modernizacyjną” opartą o import technologii, co mogło podnieść standard życia i poszerzyć społeczną legitymację do sprawowania władzy. Trudno jednak uznać to za spójny pomysł, to raczej chciejstwo przypominające jego działania z okresu piastowania stanowiska I sekretarza KW PZPR na Śląsku.
Często cytowany w książce Paweł Bożyk – doradca ekonomiczny Gierka – jest również obrońcą polityki ekonomicznej Gierka. Ma na to swoje argumenty, a najważniejszym jest ogromny wzrost poziomu życia Polaków w latach 70. Brak tu jednak wyważenia proporcji. Nie jest bowiem tajemnicą, że realny wpływ Bożyka na decyzje gospodarcze był znikomy. Podejmowali je natomiast głównie ludzie postępujący tak jak Gierek w epoce Gomułki: partyjni aparatczycy załatwiający inwestycje poza centralnym planem. Głuszko nie zauważa tego o czym pisał Marcin Zaremba – ekipa Gierka była złożona z ludzi słabo wykształconych, miernych. To, że byli pełni dobrych chęci nie wystarczy by ich działania ocenić pozytywnie.
Im bliżej końca dekady, tym oceny przytaczane przez autora stają się bardziej przewidywalne i powierzchowne. Radomski Czerwiec 1976 okazuje się nieledwie prowokacją SB (opinia Piotra Jaroszewicza), podobnie zresztą jak lubelski Lipiec 1980 (opinia Gierka). Następcom Gierka – Stanisławowi Kani i Wojciechowi Jaruzelskiemu – nie pożałowano cytatów świadczących o ich nielojalności i spiskach. W ten sposób złożone problemy społeczne i polityczne zostały w narracji zupełnie przyćmione przez pałacowe rozgrywki. Dlatego też nie może dziwić, że upadek i odejście Gierka ze stanowiska I sekretarza KC (5 września 1980 r.) zostało przedstawione dokładnie tak jak w Przerwanej dekadzie. To ogromne rozczarowanie.
Celem Mariusza Głuszki było „przedstawienie obiektywnej prawdy o opisywanych czasach i ludziach”. Niestety, skończyło się przede wszystkim na oddaniu głosu świadkom, w mniejszej mierze historykom i ekonomistom. W książce dotkliwie brakuje głosu autora. Trudno stwierdzić jak on sam ocenia Gierka, jego dekadę czy spory o jego upamiętnianie. Co gorsza, z polifonii głosów nie wyłania się spójny obraz ani człowieka, ani epoki. Nie idzie o to, by ocenić głównego bohatera czarno-biało, ale o to, by umiejętnie pokazać niuanse i paradoksy.
Tymczasem cały impet autora idzie ku temu by wykazać, że kredyty zaciągnięte w latach 70. nie zostały w całości przejedzone. I z tym można się częściowo zgodzić. Ale dlaczego „koncepcja modernizacyjna” poniosła klęskę? Winne były nie tylko niesprzyjające warunki zewnętrzne, ale w większym jeszcze stopniu zarządzanie krajem – w latach 70. było ono fatalne. Za to – i za ekonomiczną katastrofę – odpowiada Edward Gierek. Próba zdjęcia z niego tej odpowiedzialności i ukazania go jako politycznej ofiary Kani i Jaruzelskiego to powielenie autokreacji z początku lat 90. Niestety, w tę pułapkę wpadł Mariusz Głuszko.