Marian Lalewicz: Architekt petersbursko-warszawski
Ten tekst jest fragmentem książki Małgorzaty Omilanowskiej-Kiljańczyk „Marian Lalewicz. Architekt petersbursko-warszawski”.
[fragm. Wstęp]
Dorosłe życie Mariana Lalewicza rozpada się na dwie niemal równe części, które wiele dzieli, ale łączy rodzina, zawód architekta, ogromne zaangażowanie społeczne w rozmaite bieżące ważne sprawy oraz najróżniejsze aktywności, przede wszystkim dydaktyka. Dzieciństwo i młodość spędził w Suwałkach, gdzie jego ojciec był lekarzem. Po maturze w 1895 roku wyjechał na studia do Petersburga, podążając śladami starszego brata, Jerzego. W stolicy Rosji spędził 23 lata. Tam skończył studia, zdobył uprawnienia zawodowe i pierwsze doświadczenia, zbudował pozycję zawodową jako architekt i wykładowca, osiągnął uznanie w środowisku, wystartował w kilku dziesiątkach konkursów architektonicznych, a siedem z nich wygrał, wzniósł wiele budowli, w tym kilka w sposób istotny zmieniających krajobraz nadnewskiej metropolii, wiele zdziałał jako społecznik, angażując się nie tylko w aktywności związane ze środowiskiem architektów, lecz także z ochroną zabytków i opieką nad matką i dzieckiem.
Rewolucja październikowa zniszczyła porządek świata, w którym żył i tworzył, w obliczu zagrożenia terrorem i nadchodzącymi fundamentalnymi zmianami społeczno-politycznymi zdecydował się więc na opuszczenie Piotrogrodu i wyjazd z kraju ogarniętego chaosem. Wybór nowego miejsca życia był oczywisty, choć w chwili decyzji Lalewicz nie miał jeszcze pewności, że przyjdzie mu żyć w wolnym, niepodległym państwie. Zjechał do Warszawy, gdy miasto było jeszcze pod okupacją niemiecką, ale działały już szkoły wyższe, a miejscowe środowisko architektów konsolidowało się wobec nowego zadania, jakim była powojenna odbudowa kraju. Następne 26 lat spędził w Warszawie, z czego ostatnich pięć przypadło na okres niemieckiej okupacji w czasie II wojny światowej.
Kiedy jako czterdziestodwulatek przybył do Warszawy w 1918 roku, musiał od początku zbudować swoją pozycję zawodową w nowym środowisku, pozyskać klientów i wypracować kontakty zawodowe, równocześnie odpowiadając za utrzymanie rodziny. Udało się to z dużym sukcesem, choć przyszło mu działać w trudnym czasie wojny polsko-bolszewickiej i kryzysu ekonomicznego początku lat trzydziestych. Z wielkim zaangażowaniem włączył się w powojenną odbudowę kraju, konstruowanie siedzib władzy w adaptowanych gmachach zabytkowych, w zakończone podpisaniem traktatu ryskiego działania związane z odzyskiwaniem polskiego dziedzictwa zagrabionego przez Imperium Rosyjskie, budowanie gmachów dla nowego państwa i tworzenie architektury niepodległej Polski, wreszcie ochronę zabytków i nauczanie. Po wielkim kryzysie jego aktywność zdecydowanie spadła, zamknął biuro architektoniczne i rozpoczął współpracę z synem.
W chwili wybuchu II wojny miał 63 lata, właściwie już nie projektował, ale nadal nauczał, od razu też zaangażował się w dokumentowanie polskich strat wojennych. Skupił się też na pracy nad dwiema książkami – rozprawą Hellada oraz czterojęzycznym słownikiem terminologicznym dla architektów; dzieła te zaginęły. Marian Lalewicz został zamordowany podczas powstania warszawskiego w masowej egzekucji 21 sierpnia 1944 roku.
[fragm. Konkursowe projekty domów mieszkalnych]
[…] Pierwszym petersburskim konkursem, w którym Lalewicz z sukcesem wziął udział, był właśnie konkurs na projekt kamienicy czynszowej ogłoszony w początku 1904 roku. Ogromny budynek miał powstać z inicjatywy dwóch inwestorek – sióstr Jelizawiety G. Rastieriajewej i Tatiany G. Kriwcowej.
[…]
Marian Lalewicz w tym konkursie wystartował razem z Dmitrijem Kryżanowskim, zapewne doproszony do pomocy przez starszego kolegę, mogącego poszczycić się już wtedy kilkoma ważnymi realizacjami. Za swój projekt architekci otrzymali trzecią nagrodę. Oni także zaproponowali obwodową zabudowę parceli, a trzy wewnętrzne dziedzińce wydzielili dwoma skrzydłami-łącznikami, ustawionymi pomiędzy korpusem od zaułka Pieriekupnego a pozostałymi dwoma. Zaprojektowana przez nich elewacja utrzymana była w formach tzw. północnej secesji, z grubą rustyką pierwszego piętra i narożników trójbocznych wykuszy. Jak zwykle niewiele mówiące uzasadnienie werdyktu sądu konkursowego zwracało uwagę na dużą powierzchnię użytkową uzyskaną w projekcie, dobre rozkłady mieszkań, zbyt małą liczbę klatek schodowych i nieforemne dziedzińce wewnętrzne. Uznanie jurorów zyskały zarówno proporcje, jak i opracowanie detalu fasady. Start w tym konkursie rozpoczął w życiu twórczym Lalewicza serię projektów wieloczłonowych kamienic czynszowych, których w następnych latach przygotował na konkursy kilka zarówno w Petersburgu, jak i Moskwie. Po powrocie do Polski doświadczenia te stały się dla niego punktem wyjścia w projektowaniu domów warszawskich.
[…]
Także jesienią 1905 roku na łamach „Zodczego” Stowarzyszenie Inżynierów Cywilnych ogłosiło konkurs na domy z tanimi mieszkaniami im. Sołodownikowa w Moskwie. Gawriił Sołodownikow był zamożnym kupcem i mecenasem, który zapisał ponad 20 000 000 rubli na cele dobroczynne, m.in. budowę szkół żeńskich i przytułków, a w Moskwie domów z niedrogimi mieszkaniami dla rodzin robotniczych. Projekty domów postanowiono pozyskać na drodze konkursu. Zadaniem architektów było zaprojektowanie dwóch budynków: jednego z mieszkaniami dla samotnych, obliczonego na 1225 mieszkańców (80% mężczyzn i 20% kobiet, zaprojektowany tak, aby obie części były od siebie odizolowane), a drugiego dla rodzin z 185 mieszkaniami.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Małgorzaty Omilanowskiej-Kiljańczyk „Marian Lalewicz. Architekt petersbursko-warszawski” bezpośrednio pod tym linkiem!
[…]
Tym razem Lalewicz podjął – już po raz trzeci – współpracę z Marianem Peretiatkowiczem. Architekci sporządzili projekty domów obu kategorii. W konkursie na dom dla samotnych wzięły udział 24 projekty, a tandem Peretiatkowicz-Lalewicz otrzymał pierwszą nagrodę. W drugiej części konkursu uczestniczyło 29 projektów, a nagrody przypadły Borisowi Konieckiemu (pierwsza), Aleksandrowi Mejsnerowi (druga) i Józefowi Padlewskiemu (trzecia). Wspólny projekt Peretiatkowicza i Lalewicza otrzymał rekomendację do realizacji, obok dwóch innych autorstwa par architektów: Aleksandra Grinberga i Wasilija Sierafimowa oraz Peretiatkowicza i Wyszyńskiego.
[…]
Niemal równolegle odbył się w Petersburgu konkurs na dom czynszowy Aleksandra Piercowa. Tym razem zadanie architektów polegało na zaprojektowaniu ogromnej, wieloczłonowej kamienicy, wypełniającej wielką, niemal prostokątną parcelę przy prospekcie Ligowskim 4459. Termin składania projektów upływał w grudniu 1905 roku, a pula nagród sięgała 4000 rubli. Rozstrzygnięcie opublikowano na łamach „Zodczego” i „Architiekturnogo Jeżegodnika”. Lalewicz z Peretiatkowiczem sporządzili co najmniej dwa projekty, które zostały wyróżnione. Za jeden z nich architekci otrzymali pierwszą nagrodę (1500 rubli), a za drugi rekomendację i zakup. Projekt wyróżniony pierwszą nagrodą podpisany był najpierw nazwiskiem Lalewicza, a na drugim miejscu Peretiatkowicza, natomiast rekomendowany do zakupu – odwrotnie.
Wypracowanie koncepcji najefektywniejszego zagospodarowania dużej parceli o stosunkowo wąskim froncie ulicznym było zadaniem, przed którym wielokrotnie stawali petersburscy architekci. Konkurs na dom Piercowa był okazją do zaprezentowania różnych sposobów rozwiązania tego problemu. Architekci startujący w konkursie byli już bogatsi o wiedzę o możliwych rozwiązaniach takiego problemu, które opublikował paryski urbanista Eugène Hénard w 1903 roku i jeszcze w tym samym roku koncepcje te zostały zaprezentowane rosyjskiemu środowisku na łamach czasopisma „Zodczij”. Konkurs na dom Piercowa okazał się niezwykle owocną próbą wykorzystania tych teoretycznych koncepcji w praktyce.
[fragm. Lata 1918–1930]
Dokładna data przeprowadzki Mariana Lalewicza z rodziną do Warszawy w 1918 roku jest nieznana. W dotychczasowej literaturze przyjmowano, że stało się to już po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. O późnej jesieni wspominała Alicja Kaczyńska, bratanica architekta, która mieszkała w czasie I wojny światowej w Piotrogrodzie, jej rodzina zdecydowała się bowiem na ucieczkę spod okupacji niemieckiej i spędziła lata wojny na uchodźctwie. Jej relacja wydawała się bardzo wiarygodna, Kaczyńska była bowiem bezpośrednim świadkiem przeprowadzki do Warszawy. Edward Usakiewicz, uczeń Lalewicza, pisał w swych wspomnieniach nawet o powrocie architekta do Polski „po 1918 roku”. Tymczasem sam Lalewicz w swym życiorysie napisał, że wrócił w 1918 roku do Warszawy jeszcze „podczas okupacji niemieckiej”. Co więcej, ze sprawozdania Koła Architektów za 1918 rok wynika, że jako jego członek już na posiedzeniu 27 września wygłosił odczyt Działalność artystyczna w Petersburgu po przewrocie politycznym. Wystąpienie wzbudziło spore zainteresowanie, ponieważ Lalewicz „barwnie i bardzo zajmująco maluje, przed kolegami i licznie zabranymi gośćmi, członkami zaprzyjaźnionych Towarzystw, ruch artystyczny i swoje przeżycia w Piotrogrodzie po przewrocie 28 lutego 1917 roku. Stojąc na czele tamtejszych organizacji artystycznych, prelegent oglądał na własne oczy i brał bezpośredni udział w tej zawierusze, która w życiu artystycznym stolicy Rosji zaznaczyła się nie mniej upiornymi objawami, niż w innych dziedzinach. Obrazy zniszczenia dzieł sztuki, barbarzyństwo i znęcanie się rozpasanego tłumu nad zabytkami kultury – oto tło, na którem prelegent naszkicował działalność tych jednostek, które mimo takich warunków nie zaniedbały pracy artystycznej i kulturalnej”. Z faktów tych wynika jednoznacznie, że decyzja o powrocie nie została podjęta pod wpływem wiadomości o odzyskaniu przez Polskę niepodległości, ale była wynikiem oceny sytuacji w ogarniętej rewolucją Rosji.
[…]
Edward Usakiewicz przytoczył krążącą wśród przyjaciół Lalewicza opowieść: „W Warszawie Profesor zaczynał od początku jako «murzyn» u architekta «N». Traf zrządził, że w konkursie na gmach bankowy architekt ten uzyskał nagrodę, co było ogólną niespodzianką. Wydało się jednak kto był rzeczywistym autorem – i Profesora «odkryto»”. Wszystko wskazuje jednak na to, że mamy do czynienia raczej z legendą opartą na jeszcze witruwiańskim toposie, bo doprawdy nie było żadnego powodu, dla którego czterdziestokilkuletni architekt z tytułem akademika, z olbrzymim dorobkiem zdobytym w stolicy Imperium, która wciąż była mentalnie „centrum” dla środowiska warszawskiego, z szerokimi uprawnieniami, miałby pracować jako „murzyn” lub pod cudzym nazwiskiem startować w konkursie. Poza tym w latach 1918–1920 w Polsce nie ogłoszono żadnego konkursu architektonicznego na budynek bankowy. W istocie Lalewicz bardzo szybko zajął wysoką pozycję zawodową w nowym dla siebie środowisku, ponieważ jego kariera petersburska była w Warszawie dobrze znana. Sytuacja materialna architekta po przyjeździe do Polski nie była dramatyczna, jeszcze w październiku 1918 roku podjął bowiem pracę nauczyciela w warszawskiej Szkole Sztuk Pięknych, a kilka miesięcy później zasilił szeregi wykładowców Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej. Został też na krótko wykładowcą na nowo powołanym Uniwersytecie Lubelskim, przemianowanym na Katolicki Uniwersytet Lubelski.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Małgorzaty Omilanowskiej-Kiljańczyk „Marian Lalewicz. Architekt petersbursko-warszawski” bezpośrednio pod tym linkiem!
[…]
W styczniu 1919 roku Marian Lalewicz otrzymał powołanie na Naczelnika Budownictwa Państwowego w ramach struktury Ministerstwa Robót Publicznych. Jego głównym zadaniem stało się przygotowanie nowych siedzib dla tworzonych instytucji państwa polskiego. Odzyskanie niepodległości i ustanowienie nowych władz w niepodległej pociągało za sobą konieczność rozlokowania siedzib dla tych władz, choćby tymczasowych, przede wszystkim w istniejącym zasobie gmachów pozostających w gestii państwa. Pierwsze przymiarki do rozlokowania ministerstw czyniono już w listopadzie 1918 roku, a sprawą zajmowała się specjalna komisja. Już wtedy zadecydowano, że Pałac Namiestnikowski stanie się siedzibą Rady Ministrów, a Instytut Aleksandryjsko-Maryjski przy ul. Wiejskiej pomieści tymczasowo Sejm. Poszczególne ministerstwa także zgłosiły swoje postulaty – Ministerstwo Skarbu chciało zająć dawny Bank Polski przy zbiegu Elektoralnej i Rymarskiej 1 i budynek po dawnej Prokuratorii na Lesznie. Ministerstwo Rolnictwa starało się o dawny pałac Ministra Skarbu przy Rymarskiej 3, a Ministerstwo Sprawiedliwości o pałac Prymasowski; zespół koszar litewskich planowano przeznaczyć na potrzeby magistratu, a kasyno oficerskie w tym zespole – na Ministerstwo Opieki i Ochrony Pracy.
[fragm. Lata 1931–1939]
Ostatnia dekada twórczości architektonicznej Lalewicza była już znacznie mniej intensywna. Jak wiemy ze wspomnień Usakiewicza, sytuacja ekonomiczna zmusiła architekta do rozwiązania biura. Nadal tworzył, ale na stałe zatrudniał jedynie syna Witolda. Spadek intensywności ruchu budowlanego po kryzysie ekonomicznym i zapewne także zmieniające się tendencje w architekturze, za którymi starzejący się architekt nie mógł, a być może i nie chciał podążać, spowodowały, że krąg jego zleceniodawców znacznie się ograniczył. Wiernym klientem pozostały władze Państwowego Banku Rolnego, trafiały się też sporadyczne zlecenia prywatne, ale przede wszystkim nadal był bardzo aktywnym nauczycielem akademickim i działaczem społecznym, częściej też niż w poprzedniej dekadzie sięgał po pióro.
[…]
Kilkukrotnie opublikował teksty o charakterze sprawozdań z przeprowadzonych prac czy konkursu architektonicznego. Dotyczyły one zakresu prac inwentaryzacyjnych i konserwatorskich na Zamku Królewskim w Warszawie i sprawozdania z zakresu własnej przebudowy gmachu Rady Ministrów. Omówił też jako członek sądu wyniki konkursu na projekt gmachu Muzeum Narodowego w Warszawie. W prasie opublikowano także jego mowę pogrzebową wygłoszoną po śmierci Stanisława Noakowskiego. Jedyna publikowana wypowiedź na piśmie z tego czasu dotycząca teorii sztuki to wstęp, którym poprzedził swoje tłumaczenie początku rozprawy Josefa Strzygowskiego Ursprung der Christlichen Kirchenkunst.
Po wizycie w Atenach we wrześniu 1927 roku Lalewicz opublikował tekst na temat prowadzonego wówczas odnowienia Partenonu. Tekst ten poświęcony jest przede wszystkim analizie techniki anastylozy zastosowanej podczas remontu Akropolu, wart jest jednak szczególnej uwagi przede wszystkim ze względu na to, że Lalewicz sformułował w nim myśli „o dalszym losie Parthenonu, o możliwości odzyskania dla niego marmurów Muzeum Brytyjskiego i Luwru, o powrocie ich na to miejsce, gdzie kult bogini rozumu i woli opanowanej do życia je powołał”.
[…]
W dorobku każdego architekta można spotkać dzieło, które w żaden sposób „nie pasuje” do profilu jego działalności. W przypadku Lalewicza taką realizacją były trybuny stadionu hokejowego w Krynicy, zaprojektowane i zbudowane na potrzeby mistrzostw Europy w hokeju na lodzie, organizowanych w styczniu 1931 roku. Hokej w Polsce sięgał swymi początkami jeszcze początku XX wieku, a w niepodległej Rzeczypospolitej szybko zyskiwał na popularności, co przypieczętowało utworzenie Polskiego Związku Hokeja na Lodzie w 1924 roku. W Krynicy istniał klub hokejowy, który od 1927 roku dysponował lodowiskiem urządzonym według pomysłu działacza sportowego Stanisława Polakiewicza. W 1929 roku lodowisko zostało przekształcone w „stadion lodowy”, a budowę trybuny i szatni zaprojektował Marian Lalewicz. Tadeusz Semadeni na łamach „Zimy” opisywał tę inwestycję następująco: „[...] trybuny na 1000 osób, zaopatrzone w wygodne szatnie ogrzewane, z ciepłymi natryskami itd. niczym nie ustępują nawet davos’kim. Stadion lodowy posiada nadto dobre oświetlenie elektryczne (17 tys. wat), które umożliwia rozgrywanie najpoważniejszych nawet spotkań wieczorem”. Entuzjazm i zachwyty nad nową budowlą rosły z każdym miesiącem. W marcu 1929 roku pisano: „Piękny stadion lodowy w Krynicy jest nie tylko najwspanialszym tego rodzaju urządzeniem w Polsce, ale zakasował już dziś maleńkie trybuny davoskie i odkryty stadion lodowy w St. Moritz”.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Małgorzaty Omilanowskiej-Kiljańczyk „Marian Lalewicz. Architekt petersbursko-warszawski” bezpośrednio pod tym linkiem!
[fragm. Działalność ekspercka i dydaktyczna, aktywność społeczna]
Jedną z istotniejszych aktywności Lalewicza było zaangażowanie się w przedsięwzięcia władz II Rzeczypospolitej zmierzające do odzyskania polskich dóbr kultury utraconych w wyniku działań władz zaborczych. Już w 1919 roku brał udział jako przewodniczący Wydziału Rewindykacji na były zabór rosyjski w pracach Biura Prac Kongresowych przy Ministerstwie Spraw Zagranicznych, wykorzystując swoją wiedzę pozyskaną jeszcze przed rewolucją, gdy był członkiem zarządu Koła Warszawskiego Towarzystwa Opieki nad Zabytkami w Petersburgu. W efekcie znalazł się w kręgu specjalistów znanych Ministerstwu Spraw Zagranicznych i powołano go jako eksperta do prac przy negocjowaniu traktatu ryskiego w kwestii zwrotu z Rosji mienia kulturalnego (obok delegatów Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego – bibliotekarza Józefa Korzeniowskiego i archiwisty Stanisława Ptaszyckiego).
[…]
Działalność dydaktyczna Lalewicza wiązała się z prowadzeniem wykładów na wielu uczelniach. Już w październiku 1918 roku podjął pracę wykładowcy historii sztuki w warszawskiej Szkole Sztuk Pięknych i kontynuował ją po przerwie już po jej upaństwowieniu i ponownym otwarciu w marcu 1923 roku. Uczył też historii sztuki starożytnej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim w 1920 roku. W tymże roku związał się z Wydziałem Architektury Politechniki Warszawskiej, której pozostał wierny do wybuchu wojny. Został profesorem tej uczelni i od 1920 do 1939 roku kierował Katedrą Architektury i Sztuki Starożytnej. Wspierał też (wraz ze Stanisławem Noakowskim) Ferdynanda Ruszczyca w organizacji Wydziału Sztuk Pięknych na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie.
W związku z pracą na Politechnice Warszawskiej Lalewicz pełnił tam wiele funkcji. Był m.in. w 1922 roku sekretarzem senatu uczelni, pełnił funkcję dziekana Wydziału Architektury w latach 1925–1927, a od 1935 do 1938 roku był prorektorem. W wydanej w 1925 roku księdze jubileuszowej Politechniki tak opisał zajęcia przez siebie prowadzone: „Wykłady z historii architektury starożytnej są prowadzone jednocześnie z ćwiczeniami dla studentów, polegającymi na studiowaniu rysunkowym pomników architektury antycznej. Studia powyższe, uzupełniane przez kopiowanie z fotografii, mają na celu zastąpienie poprzednio stosowanego systemu studiów, opartego na tzw. porządkach Vignoli. Łączność wykładów historii sztuki antycznej z powyższymi pracami ustala się świadomie przez powierzenie i tych wykładów tej samej osobie”.
[fragm. Zakończenie]
Jaki był Lalewicz? Wydaje się, że przede wszystkim był dobrym człowiekiem. Był lubiany i kochany. Z okruchów wspomnień, w których się pojawia, wyłania się obraz człowieka szanowanego i cenionego nie tylko za talenty i realizacje architektoniczne, ale też za czyny i działania podejmowane w codziennym życiu. Był w bardzo dobrych relacjach z żoną i teściową, którą pieszczotliwie nazywał Teścinką. Dobrze mówił o ludziach, pomagał i wspierał zwłaszcza młodzież akademicką. Olgierd Budrewicz spotkał w Australii architekta Tadeusza Andrzejaczka, który od 1934 roku studiował architekturę na Politechnice Warszawskiej. Andrzejaczek był sierotą i nie radził sobie finansowo. Przypadkowo spotkany na korytarzu Lalewicz po krótkiej rozmowie wstawił się za nim u dziekana i uzyskał dla niego pożyczkę. W samych superlatywach wspominał Lalewicza Edward Usakiewicz, który dokończył studia dzięki pracy w jego biurze architektonicznym, którą podjął w listopadzie 1925 roku zaraz na początku studiów i kontynuował przez cały okres nauki. Bratanica, Alicja Kaczyńska, wspominała Lalewicza jako człowieka zaangażowanego w pomoc całej rodzinie. Przypomnę, że Lalewiczowie przyjęli pod dach ośmioosobową rodzinę żony wygnaną z Poznania na początku wojny. Był na pewno uzdolniony, kreatywny, ale też bardzo pracowity, dobrze zorganizowany i obdarzony kompetencjami komunikacyjnymi.
[…]
Niemal całe życie Lalewicz uczył przyszłych architektów, prowadząc zajęcia z historii architektury i sztuki starożytnej. Nie zostawił po sobie uchwytnego grona uczniów kontynuujących jego pasje, ale niewątpliwie potrafił zaszczepić szacunek i wiedzę do spuścizny antyku, co niewątpliwie było istotnym elementem kształcenia na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej w II Rzeczypospolitej. Jego wykładów słuchali wszyscy absolwenci tej szkoły z tego czasu i nawet jeśli w swej twórczości daleko odeszli od pryncypiów witruwiańskich, to niewątpliwie dzięki Lalewiczowi mieli dobry punkt wyjścia i podstawę do wypracowywania własnej postawy twórczej, po wielokroć kreowanej w kontrze do tych pryncypiów.