Magdalena Grochowska – „Strzelecki. Śladem nadziei” – recenzja i ocena
To nie jest książka jednego tematu. Jest to biografia Jana Strzeleckiego i jego losy wyznaczają jej konstrukcję. Jednak w ramach tej biografii autorce udało się pomieścić tyle ważnych i trudnych tematów, na ile zagmatwane ścieżki życia jej bohatera pozwoliły, a więc nie mało. Wspomnę o kilku wybranych, które są jak sądzę jednymi z największych walorów książki.
Jedną z wartościowszych stron publikacji jest próba wyjaśnienia ideowych wyborów intelektualistów pokolenia Strzeleckiego. Pokolenia, które uczestniczyło w odbudowaniu nauki po wojnie, stanowiło nową elitę intelektualną w Polsce szybkich przeobrażeń społecznych, będąc jednocześnie związanym ze starym przedwrześniowym porządkiem. Magdalena Grochowska przypomina spory ideologiczne, główne linie podziału i najistotniejsze dyskusje nad kształtem nowego ustroju, które przetoczyły się na łamach „Płomieni”, „Przeglądu Socjalistycznego” czy „Kuźnicy” w drugiej połowie lat 40-tych. Jeśli wczytamy się w przytoczone głosy uświadomimy sobie nieoczywistość tych wyborów. Te postawy intelektualistów, na które dziś patrzymy w kontekście przedednia stalinizmu i wydają się nam one czasem niezrozumiałe, przez co z łatwością je potępiamy, wymykają się w świetle przytoczonych stanowisk łatwym ocenom. Obok poglądów Strzeleckiego przypomniane są opinie takich dogmatyków jak Adam Schaff, które zaskakująco umiarkowanie brzmią przy sądach Witolda Wudla (kto dziś go pamięta!?). Pojawiają się głosy Stanisława Ossowskiego, zapomnianego dziś Leona Gecowa. Chwilami można odnieść wrażenie nadmiaru informacji, gdy autorka referuje burzliwe dyskusje. Wydaje mi się jednak, że również te fragmenty wpływają dodatnio na wartość pracy. Pozwalają bowiem bardziej precyzyjnie umiejscowić myśl i postawę Strzeleckiego i innych przedstawicieli inteligencji jego pokolenia w warunkach dziś niewyobrażalnych. Są też realnym krokiem do ich zrozumienia.
Książka Magdaleny Grochowskiej ma jak na biografię zaskakująco wielu bohaterów. Można by się pokusić o stwierdzenie, że biografia Jana Strzeleckiego jest znakomitą książką o Leszku Kołakowskim. Konfrontacja tych dwóch światopoglądów jest na jej kartach stale obecna. Są nawet takie momenty, gdy obecność Kołakowskiego dominuje nad tytułowym bohaterem. W kontekście mijającej piątej rocznicy śmierci wielkiego filozofa trudno się oprzeć wrażeniu, że do tej pory napisano o nim mało. Omawiana książka jest w tym momencie najdogłębniejszą opowieścią o autorze „Głównych nurtów marksizmu” i jego światopoglądzie. To zestawienie dwóch postaci niczym żywoty równoległe, nie jest wcale oczywiste.
Te dwa punkty żarzące się na intelektualnej mapie Warszawy dzieli półgodzinny spacer. Ulica Senatorska. Gabinet filozofa. Tego, który ma religię w umyśle, nie mając jej w sercu? Ulica Krasińskiego. Pokój socjologa. Tego, który ma religię w sercu, nie mając jej w umyśle? Tego, którego „tajną krwią jest logika serca”, jak sam przyznaje, „oczywistość serca”. Tego, którzy poprzez conradowski humanizm, chrześcijański personalizm, socjalistyczną wiarę wychyla się ku transcendencji. […] Co łączy tych dwóch intelektualistów? Wewnętrzny smutek. (s. 410-411).
Obaj podążali drogami, które zbliżały ich do religii chrześcijańskiej, choć były to dwie zupełnie różne drogi. Doszli jednak do tego samego etapu: Stoją w drzwiach, nie wchodzą do środka. (s. 529)
Obok Leszka Kołakowskiego, równoległego bohatera biografii Jana Strzeleckiego, pojawiają się też postaci zapomniane. Jedną z nich jest Julian Hochfeld – znakomity socjolog, marksista, postać mieszcząca w sobie pewne sprzeczności. Na własnej skórze przekonał się czym jest Związek Sowiecki, po wojnie bywał dogmatycznym marksistą. Jako uczony cieszył się uznaniem w zachodniej Europie. Na swoje nieszczęście w najciemniejszym okresie zbyt mocno zaangażował się w politykę, co do której nie miał najmniejszych złudzeń. Zmarł przedwcześnie. Był bez wątpienia, także z dzisiejszej perspektywy, uczonym wybitnym. Był również postacią tragiczną, starał się bowiem być realistą w czasach terroru i niegodziwości. Na kartach biografii Strzeleckiego pojawia się także postać Heleny Eilstein, filozofki, autorki prac poświęconych zagadnieniu ateizmu. Pomarcowa emigrantka, wykładała na jednym z uniwersytetów w Stanach Zjednoczonych, w Polsce nigdy jej twórczość nie doczekała się dostatecznie szerokiego odbioru.
Nie znajduję w pamięci książki, która by w równie obrazowy i rzetelny sposób przedstawiła tragedię socjalizmu w powojennej Polsce. W jakimś stopniu obrazuje to biografia wspomnianego już Juliana Hochfelda, ale w nie mniejszym stopniu widzimy to przyglądając się losom Strzeleckiego. Autorka skrupulatnie przedstawia genezę pamiętnego zjednoczenia partii w 1948 roku, będącego gwoździem do trumny organizacji socjalistycznej w Polsce.
Biografia Jana Strzeleckiego ukazała się w maju nakładem wydawnictwa „Świat Książki” i wzbogaciła serię o śmiałym tytule „Autorytety”. Wśród kilkunastu bohaterów tej serii (m.in. Jan Karski, Marek Edelman, Władysław Bartoszewski, Jan Paweł II, Jerzy Giedroyć) Strzelecki jest postacią najbardziej zapomnianą. W kręgach inteligencji warszawskiej darzono go wielką estymą. Przez jakiś czas cieszył się ogromnym uznaniem w kręgach opozycji demokratycznej. Nie był jednak kimś, kto dzięki swojej charyzmie oczarował tłumy, nie był też człowiekiem prometejskich gestów, choć nie sposób odmówić mu odwagi. Obca mu była ostentacja, popadanie w skrajności. Był człowiekiem otwartym na dialog, w czasach, gdy wydawałoby się, że przestrzeni dla dialogu nie było. Konsekwentny krzewiciel socjalistycznej idei. Jego postawę w Polsce Ludowej wyznaczało doświadczenie powstania warszawskiego. Książka Magdaleny Grochowskiej nawet w jednej linijce nie jest hagiografią. Nie idzie jej bowiem o to, by przedstawić swojego bohatera w jakimkolwiek świetle, lecz by go zrozumieć. Choć wydaje się to naczelną zasadą pracy każdego reportera, Grochowska odnosi na tym polu sukces rzadko spotykany.
W trakcie lektury czytelnik nie ucieknie jednak przed pytaniem: czy postawa jej bohatera stanowi dziś wzór godny naśladowania i czy jego twórczość niesie za sobą aktualne przesłanie? Podczas gdy na pierwsze pytanie odpowiedź będzie jedynie kwestią światopoglądu, tak w tej drugiej kwestii trudno nie zgodzić się, że refleksje Strzeleckiego zachowują świeżość, a częściowo przystają lepiej do obecnej rzeczywistości, niż do czasów w których powstały. Ta książka jest wnikliwą propozycją odpowiedzi na pytanie: czego nas dziś uczy Jan Strzelecki? Nie mam również wątpliwości, że czytelnicy, którzy wcześniej nie czytali „Niepokojów amerykańskich” i „Prób świadectwa”, pierwsze kroki po tej lekturze skierują do bibliotek bądź antykwariatów. Być może jest to właśnie największe dokonanie autorki, że potrafiła przedstawić postać Strzeleckiego w całej wielowymiarowości. W rezultacie książka jest nie tylko opowieścią o przeszłości. Przywracając do życia koncepcje Strzeleckiego nie może odwieść czytelnika od aktualnej problematyki społecznej i politycznej. Można przypuszczać, że współczesna lewica polska poszukując wzorów, punktów odniesienia, wciąż funkcjonująca w oderwaniu od jakiejkolwiek tradycji, wzmocniłaby się znajdując inspirację w jego dorobku. Nie przypadkowo motto książki autorka zaczerpnęła z eseju Tony’ego Judta „Źle ma się kraj”.
Biografia Jana Strzeleckiego jest wnikliwą opowieścią o postawach polskiej inteligencji w czasach zniewolenia, spośród których postawa bohatera jest jedną z tych bardziej złożonych. Aby dostarczyć czytelnikowi tak wiele pasjonującego materiału autorka nie tylko sięgnęła do drukowanych w minionych latach tekstów swoich bohaterów. Dotarła do absolutnie unikalnych świadectw, spośród których szczególnie ciekawe wydają się wspomnienia Jadwigi Strzeleckiej, korespondencja Leszka Kołakowskiego, dzienniki Stanisława Ossowskiego i Klemensa Szaniawskiego. Także wiele osób podzieliło się z autorką swoją pamięcią. Część z nich zrobiła to w niemal ostatniej chwili. Ten materiał, obszernie wykorzystany w książce, jest doprawdy imponujący. Autorka olśniewa erudycją. Z łatwością porusza się po mapie intelektualnej Europy, zarówno tej sprzed pół wieku jak i tej współczesnej. Erich Fromm, Emmanuel Levinas, Tony Judt, Stanisław Brzozowski, Simone Weil, Jerzy Jedlicki, Jürgen Habermas, Gabriel Marcel i Emanuel Mournier, Stéphane Hessel… to tylko kilka wybranych postaci, których światopoglądy znalazły swoje miejsce w tej książce.
„Strzelecki. Śladem nadziei” to książka wydana niezwykle starannie, z bogatym materiałem ilustracyjnym, pełną bibliografią, a także niezwykle pomocnymi indeksami odnoszącymi się do myśli i twórczości Strzeleckiego oraz Kołakowskiego. Jest ze wszech miar pasjonująca, a zarazem podejmująca zagadnienia ogromnej wagi, co czyni z niej lekturę obowiązkową.