Ludwika Wawrzyńska: zwyczajna niezwyczajna
Ludwika Koralewska (po mężu Wawrzyńska) przyszła na świat 22 kwietnia 1908 roku w niezamożnej mieszczańskiej rodzinie na Kujawach. W Toruniu zdała maturę, a następnie rozpoczęła studia humanistyczne na Uniwersytecie Warszawskim. Musiała jednak je przerwać z powodu trudnej sytuacji materialnej. Podjęła się pracy zarobkowej w składach aptecznych.
W czasie II wojny światowej działała w tajnym nauczaniu. W 1945 roku, będąc już żoną Stanisława Wawrzyńskiego (członka Armii Krajowej i więźnia Pawiaka) dokształcała się w liceum nauczycielskim. Przez kilka lat pracowała w zawodzie nauczycielki szkół podstawowych. W 1954 roku, ze względu na chorobę strun głosowych, musiała zerwać z nauczaniem. Nie porzuciła jednak pracy z dziećmi – została zatrudniona w świetlicy szkolnej przy ul. Młynarskiej 2 w Warszawie.
Niedługo potem, bo 18 lutego 1955 roku, odeszła z tego świata. Ludwika Wawrzyńska stała się symbolem, który współcześnie wymaga odświeżenia. Tym bardziej warto dowiedzieć się (tudzież przypomnieć), co wydarzyło się 8 lutego 1955 roku w baraku hotelowym „Metrobudowy” przy ul. Włościańskiej 52 w Warszawie.
Zwyczajny niezwyczajny dzień
Tamtego pamiętnego dnia Wawrzyńska przygotowywała się do wyjścia – zamierzała jak co dzień udać się do pracy w świetlicy. Spakowała kanapki do torby i otworzyła drzwi, jednakże po chwili zorientowała się, że w jednym z sąsiednich pomieszczeń baraku wybuchł pożar. Jak się okazało, sytuacja była naprawdę tragiczna – w środku znajdowała się czwórka małych dzieci, które bez pomocy z zewnątrz nie były w stanie wydostać się z pożogi, ich matka przed wyjściem zamknęła bowiem mieszkanie na kłódkę.
Ludwika Wawrzyńska nie zastanawiała się długo – chwyciła siekierę i z jej pomocą udało jej się dostać do wnętrza, w którym płakały dzieci. Najpierw wyniosła na zewnątrz półroczną Annę i dwuletniego Ryszarda. Następnie wróciła do mieszkania po trzyletnią Elżbietę. W środku jednak ciągle znajdował się najstarszy, trzyipółletni Marek. O nim także pani Ludwika nie zapomniała – po chwili był już bezpieczny na zewnątrz. Nie ma pełnej zgodności co do kolejności, w jakiej Wawrzyńska wynosiła dzieci z mieszkania, ale nie to jest tutaj najważniejsze. W końcu uratowała całą czwórkę maluchów.
Wawrzyńska jednak nie poprzestała na tym – postanowiła udać się raz jeszcze do wnętrza mieszkania, żeby uratować coś z i tak skromnego dobytku jego lokatorów. W czasie tej akcji zawalił się strop. Ludwika przeżyła, ale poparzenia i obrażenia jej ciała były znaczne. Znalazła się w szpitalu Instytutu Hematologii przy ul. Chocimskiej 5 w Warszawie. Przegrała walkę o życie 18 lutego 1955 roku. Uroczyście odprowadzono ją na miejsce wiecznego spoczynku i złożono ciało na Powązkach w Warszawie. Na jej nagrobku widnieją słowa:
Ludwika Antonina z Koralewskich Wawrzyńska ur. 1908 zm. 1955. Nauczycielka Szkoły T.P.D. nr 10. Wzór szlachetności, bohaterstwa i patriotyzmu, oddała życie ratując dzieci z pożaru, odznaczona Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Cześć Jej pamięci.
Warto jednak jeszcze wspomnieć o wielkim dramacie, jaki stał się udziałem matki uratowanych dzieci. Otóż kobieta wróciła niepostrzeżenie, gdy dzieci były już na zewnątrz, nie wiedząc nic o tym. Widząc płomienie i dym wydobywający się z jej mieszkania domyślała się najgorszego. Zrozpaczona rzuciła się w ogień i w ten sposób zginęła. Tymczasem jej dzieci były już uratowane...
Ludwika Wawrzyńska: upamiętnienie bohaterki i następstwa jej śmierci
Ludwikę Wawrzyńską odznaczono Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Do dziś pozostaje patronką wielu szkół, znajdziemy także ulice jej imienia. Wizerunek nauczycielski przyozdobił znaczek pocztowy, który ukazał się w 1956 roku.
Być może wielu z nas już nie pamięta o tym, że na cześć Ludwiki Wawrzyńskiej powstały przynajmniej dwa wiersze: Uratowała z ognia dzieci czworo Leopolda Staffa oraz Minuta ciszy po Ludwice Wawrzyńskiej Wisławy Szymborskiej.
Tragiczna śmierć Wawrzyńskiej miała też wpływ na... budownictwo tamtych czasów. Po około pięciu latach od lutego 1955 roku niemal zupełnie wyeliminowano materiały łatwopalne stosowne dotąd przy wznoszeniu budynków. Pojawił się również zakaz zostawiania dzieci samych w sytuacjach podwyższonego zagrożenia pożarowego. Ofiara Wawrzyńskiej nie poszła zatem na marne, stając się impulsem do zmian w pewnych obszarach życia lat 50. i 60.
Polecamy e-book: Paweł Rzewuski – „Wielcy zapomniani dwudziestolecia”
„Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”...
Przypadek Ludwiki Wawrzyńskiej dowodzi, że na przestrzeni dziejów znajdziemy bardzo wiele przykładów osób, które choć na pozór zwyczajne, okazywały się niezwyczajnymi bohaterami. O ile bowiem jeszcze poświęcanie się dla kogoś bliskiego lub przyjaciela jest łatwiejsze do zrozumienia, o tyle ryzykowanie życiem w celu ratowania kogoś niespokrewnionego to wyżyny bohaterstwa. Ludwika Wawrzyńska zapewne znała dzieci, które uratowała; mieszkały z nią i jej mężem po sąsiedzku. Czy musiała jednak, po ludzku patrząc, zaryzykować dla nich swoje życie i zdrowie?
Historia Ludwiki Wawrzyńskiej uczy nas, że człowiek czysto po ludzku nie ma obowiązku narażania własnego życia dla ratowania kogoś innego. Jest jednak jeszcze coś – tym czymś jest świat wartości i wznoszenia się ponad własny lęk, aby przyjść z pomocą komuś drugiemu. Może właśnie dzięki ludziom, którzy potrafią wznieść się na wyżyny, ponad czysto ludzkie kalkulacje, historia pachnie zawsze nutką czegoś ponadprzeciętnego, co inspiruje następne pokolenia.
Na koniec wczytajmy się jeszcze w wiersz Wisławy Szymborskiej pt. Minuta ciszy po Ludwice Wawrzyńskiej :
A ty dokąd,
tam już tylko dym i płomień!
– Tam jest czworo cudzych dzieci,
idę po nie!
Więc, jak to,
tak odwyknąć nagle
od siebie?
od porządku dnia i nocy?
od przyszłorocznych śniegów?
od rumieńca jabłek?
od żalu za miłością,
której nigdy dosyć?
Nie żegnająca, nie żegnana
na pomoc dzieciom biegnie sama,
patrzcie, wynosi je w ramionach,
zapada w ogień po kolana,
łunę w szalonych włosach ma.
A chciała kupić
bilet,
wyjechać na krótko,
napisać list,
okno otworzyć po burzy,
wydeptać ścieżkę w lesie,
nadziwić się mrówkom,
zobaczyć jak od wiatru
jezioro się mruży.
Minuta ciszy po umarłych
czasem do późnej nocy trwa.
Jestem naocznym świadkiem
lotu chmur i ptaków,
słyszę, jak trawa rośnie
i umiem ją nazwać,
odczytałam miliony
drukowanych znaków,
wodziłam teleskopem
po dziwacznych gwiazdach,
tylko nikt mnie dotychczas
nie wzywał na pomoc
i jeśli pożałuję
liścia, sukni, wiersza -
Tyle wiemy o sobie,
ile nas sprawdzono.
Mówię to wam
ze swego nieznanego serca.
Bibliografia:
- Chrzanowski Witold, Ludwika Wawrzyńska – uratowała z pożaru czwórkę dzieci [w:] Kobieta.wp.pl, 17 lutego 2017 roku [dostęp: 30 kwietnia 2018 roku] <[https://kobieta.wp.pl/ludwika-wawrzynska-uratowala-z-pozaru-czworke-dzieci-6092185359783041a]>.
- Ludwika Wawrzyńska [w:] Przegląd Pożarniczy, grudzień 2015 roku [dostęp: 30 kwietnia 2018 roku] <[https://www.ppoz.pl/zajrzyj-do-srodka/warsztat-ratownika-10/postscriptum/1055-ludwika-wawrzynska]>;