Kto zabił prezydenta? Zagadka śmierci Muhammada Zia ul-Haq (cz. 2)
Przeczytaj pierwszą część arykułu
25 grudnia 1979 roku Sowieci sprawili wielki prezent pakistańskiemu liderowi. Dokonali tego dnia inwazji na Afganistan, próbując powstrzymać nieuchronny upadek komunistycznego reżimu, który został tam zresztą zainstalowany przy ich wydatniej pomocy. Pakistan – krytykowany przez obrońców praw człowieka za egzekucję Bhutto, a przez Zachód za swój program nuklearny – stał się nagle wielce potrzebnym sojusznikiem.
Sam prezydent uznał, że sowiecka inwazja zagraża bezpieczeństwu Pakistanu, i mimo wściekłości nowego szefa sowieckiej kompartii Jurija Andropowa (spotkali się na pogrzebie Breżniewa), zdecydowanie poparł udzielanie pomocy afgańskim partyzantom. Przyjął też na swoim terytorium około 3 mln afgańskich uchodźców, nie przejmując się ani sowieckimi groźbami, ani też ogromną militarną przewagą Sowietów nad Pakistanem.
Nie ulega wątpliwości, że bez życzliwej pomocy prezydenta Zia ul-Haq afgańscy mudżahedini nie wygraliby wojny z komunistami. Dyktator nie tylko umożliwiał transporty broni kupowanej za pieniądze świata muzułmańskiego i USA, ale zgodził się również na istnienie partyzanckich obozów treningowych na terenie Pakistanu. Silna pozycja, jaką Zia ul-Haq wywalczył dla Pakistanu, miała jeszcze jeden dodatkowy skutek. Znacznie zelżała międzynarodowa krytyka pakistańskiego programu nuklearnego.
Islamizacja
Dla prezydenta Zia ul-Haq, konserwatywnego muzułmanina, sekularyzacja Pakistanu, którą prowadził rząd Bhutto, była nie do przyjęcia. Uważał ją nie tylko za sprzeczną z naturą islamu, ale też za konfliktogenną, prowadzącą do erozji społeczeństwa. Poza tym komuniści od chwili uchwycenia przez nich władzy w Afganistanie czynnie walczyli z religią, niszcząc meczety i mordując islamskich duchownych. Wyczyny te dały pakistańskiemu przywódcy znakomitą okazję do propagandowego przedstawienia swojego reżimu jako obrońcy islamu i podstawowych wartości społecznych zagrożonych przez obce idee importowane z Zachodu.
Przeczytaj też:
- Song Jiaoren i aborcja chińskiej demokracji;
- Wolny Legion Indyjski: najbardziej aryjska jednostka Wehrmachtu.
Początkowo islamizacja Pakistanu znalazła swój wyraz w nasyceniu kodeksu karnego karami przewidywanymi przez prawo islamskie. Potem zastąpiono go nowym, islamskim zbiorem praw. Znacznie też pogorszono pozycję kobiet w sferze obyczajowej. Pracownice instytucji państwowych, przede wszystkim nauczycielki oraz studentki, zmuszono do zakładania czadoru. Za złamanie zakazu sprzedaży i spożywania alkoholu przez muzułmanów groziła teraz publiczna chłosta. Za kradzież wprowadzono karę obcięcia ręki.
Wraz z islamizacją prawa nastąpiły zmiany w sferze kulturalnej i społecznej. Reżim w ciągu kilku lat otworzył wielką liczbę szkól religijnych, mających wychowywać uczniów w duchu islamu. Rozpoczęto walkę z kulturą Zachodu, oczyszczając Pakistańską telewizję z muzyki zachodniej oraz zmuszając właścicieli kin do zamykania ich. Inną formą dyskryminacji był stosunek do Ahmadytów, sekty działającej na obrzeżach islamu. Uważający siebie za muzułmanów, zostali za czasów Bhutto wykluczeni z grona wyznawców Allaha. Zia ul-Haq poszedł dalej i rozpoczął prześladowania tej sekty, penalizując ich praktyki – groziła za nie nawet kara śmierci.
Początek erozji władzy
Dyktatorska władza Muhammada Zia ul-Haq zaczęła powoli słabnąć w drugiej połowie lat 80. Z jednej strony wiązało się to z osłabieniem zagrożenia Pakistanu ze strony Sowietów, którzy przegrywali wojnę w Afganistanie i szukali prób wycofania się z tej awantury. Wynikiem tego było porozumienie w Genewie zakładające wycofanie się sowieckiej armii z Afganistanu. Z drugiej strony następowała erozja poparcia dla prezydenta wśród elity kraju, dla której długotrwała już dyktatura stawała się coraz mniej atrakcyjna. Sam Zia zdecydował się z końcem 1985 r. znieść stan wojenny.
Opozycja zduszona w latach 1977–1979 zaczęła się znów uaktywniać. Było to szczególnie widoczne w tych prowincjach, w których silne były wpływy stronnictwa straconego premiera Bhutto. W1986 roku do kraju wróciła jego córka, młoda i energiczna Benazir Bhutto, dla której sprawa obalenia reżimu była czymś znacznie ważniejszym niż tylko politycznym celem. Zia ul-Haq w coraz mniejszym stopniu mógł liczyć na lojalność dowódców armii, wśród których nie brakowało chętnych do zastąpienia dyktatora. Byli też oficerowie będący zwolennikami przywrócenia demokracji. Dyktatura, której metody sprawowania władzy uwzględniały m.in. tortury, a także jawne i skryte mordowanie politycznych oponentów czy też prześladowanie dziennikarzy, znalazła się w trudnym położeniu.
W tej sytuacji mający wiele na sumieniu Zia ul-Haq, podjął dość ryzykowną dla siebie decyzję o rozpisaniu wyborów parlamentarnych na listopad 1988 roku. Przygotował się do nich dość solidnie, ponownie skupiając pełnię władzy we własnych rękach poprzez dymisję rządu i rozwiązanie mianowanego przez siebie parlamentu oraz przekazując sądownictwo w ręce duchownych. Opierając się na prawie szarjatu, które mówi, że kobieta nie powinna pracować poza domem, mogli zablokować polityczne ambicje Benazir Bhutto. Liga Muzułmańska zdymisjonowanego premiera Junejo przeżywała kryzys, a niektórzy z jej byłych parlamentarzystów zaczęli przechodzić do partii Bhutto, która wydawała się pewnym kandydatem do zwycięstwa, jeśli wybory nie zostałyby sfałszowane.
Katastrofa
17 sierpnia 1988 roku Zia-ul Haq wracał z Pendżabu, z pokazu amerykańskiego czołgu M1 Abrams. Samolot, którym leciał prezydent, wystartował bez żadnych problemów, natomiast w powietrzu zaczął się dziwnie zachowywać, a wkrótce potem spadł i eksplodował. Z prezydentem zginęło trzydzieści jeden osób, w tym przewodniczący komitetu połączonych szefów sztabu generał Rahman, amerykański ambasador Raphel i szef amerykańskiej misji wojskowej w Pakistanie generał Wassom. Przeprowadzone śledztwo nie wskazało winnych, ale jako najbardziej prawdopodobną przyczynę katastrofy wskazało: „zbrodniczy akt sabotażu”, mimo że nie znaleziono tzw. czarnej skrzynki.
Wizyta prezydenta na poligonie była przypadkowa. Zia-ul Haq nie widział powodu, żeby oglądać efektywność pojedynczego czołgu, kiedy jego władza stawała się coraz mniej pewna. Uległ tylko intensywnym namowom dowódcy korpusu pancernego. W dodatku sama demonstracja czołgu zakończyła się fiaskiem. W warunkach pustynnych na dziesięć oddanych strzałów wszystkie były niecelne.
Polecamy również:
Interesujące jest, że druga pod względem ważności osoba w państwie, szef połączonych szefów sztabu generał Rahman, poprzednio długoletni szef ISI (pakistański odpowiednik CIA), również nie chciał tam lecieć i został namówiony do tej wizyty przez swojego b. zastępcę w ISI, który zasugerował mu, że na spotkaniu z dowódcami armii Zia ul-Haq będzie podejmował krytyczne decyzje. Pozycja generała uległa nieco wcześniej osłabieniu z powodu ogromnej eksplozji materiałów i środków wojennych przeznaczonych dla afgańskich partyzantów, która miała miejsce na przedmieściach Islamabadu, a która pociągnęła za sobą śmierć dziewięćdziesięciu trzech osób. Ponieważ w reakcji na to Zia ul-Haq zdymisjonował m.in. premiera oraz przepędził lokalny rząd prowincji, Rahman mógł obawiać się, że ewentualne zmiany w wojsku mogą oznaczać jego dymisję. W samolocie obok wspomnianych Amerykanów było m.in. ośmiu innych pakistańskich generałów. W kokpicie był pilot Mashood Hassan, osobiście wybrany przez prezydenta, oraz drugi pilot, nawigator i inżynier.
Same okoliczności katastrofy dały olbrzymie pole do spekulacji. Wkrótce po starcie wieża pilota zadała standardowe pytanie o pozycję samolotu, ale nie otrzymała odpowiedzi. Próby zawiązania kontaktu z pilotem nie powiodły się. Świadkowie, obserwujący kilkanaście kilometrów dalej lot samolotu, stwierdzili, że zachowywał się jak na karuzeli: raz się zniżał, a raz się wzbijał. Po trzecim takim manewrze runął w dół, wbił się w pustynię i eksplodował. Generał Aslam Beg, zastępca szafa sztabu armii, który jako jedyny ze wszystkich zgromadzonych dowódców nie wsiadł do prezydenckiego samolotu, ale wracał innym odrzutowcem, przeleciał nad wrakiem, zatoczył koło i odleciał do Islamabadu.
Podejrzani
Związek Sowiecki – Sowieci byli wściekli na prezydenta Zia ul-Haq za wszechstronną pomoc udzielaną afgańskim mudżahedinom. Byli jak najbardziej zainteresowani śmiercią twardego dyktatora Pakistanu, licząc na to, że jego śmierć może spowodować chaos w tym kraju, uniemożliwi ponowny zamach stanu w przypadku wygrania wyborów parlamentarnych przez opozycję i pozwoli na powołanie cywilnego rządu, z którym zapewne chcieliby się dogadać.
Sowieci mgli być dodatkowo motywowani faktem, że Zia ul-Haq nie stosował się do porozumień genewskich i nadal udzielał pomocy mudżahedinom. ZSRS wysyłał sygnały w postaci pogróżek, że „obstrukcyjna polityka prezydenta Zia ul-Haq nie będzie tolerowana”. Na tydzień przed katastrofą amerykański ambasador w Moskwie John Matlock został poinformowany, że intencją jest „dać lekcję” dyktatorowi. Na korzyść Sowietów przemawia jednak fakt, że w dobie pierestrojki i dogadywania się z USA raczej nie zdecydowaliby się na zabójstwo dwóch wysokich rangą Amerykanów. Z drugiej strony ambasador Raphel i generał Wassom początkowo nie mieli lecieć razem z Pakistańczykami.
Afganistan – miał te same powody co Sowieci. Afgańska bezpieka, osławione KHAD, miała znaczne możliwości penetrowania Pakistanu ze względu na płynność granicy i te same plemiona mieszkające po obu je stronach.
Indie – podejrzewane jako główny wróg Pakistanu, zaangażowane w niekończący się konflikt o Kaszmir. Śmierć prezydenta mogła wywołać chaos we wrogim im kraju, co miało być im na rękę. Poza tym dwa dni przed katastrofą premier Rajiv Gandhi bardzo negatywnie wyraził się o Pakistanie, oskarżając go o dostawy broni dla Sikhów, którzy prowadzili terrorystyczne akcje w Indiach. Sikhowie zamordowali też jego matkę, premier Indirę Gandhi.
Benazir Bhutto – z oczywistych powodów główny wróg pakistańskiego dyktatora. Uważała go za wcielenie zła i głosiła, że Bóg powinien go zgładzić. Po jego śmierci utwierdziła się w tym, co mówiła przedtem, uważając jego śmierć za boską interwencję.
Mir Murtaza Bhutto – syn obalonego premiera i młodszy brat Benazir, skłócony zresztą z siostrą. Lider terrorystycznej organizacji, który twierdził, że pięciokrotnie próbował dokonać zamachu na generała Zia ul-Haq. Jego grupa nie była organizacją utworzoną na pokaz, miała za sobą porwanie samolotu pakistańskich linii lotniczych.
Armia Pakistańska – Zia ul-Haq miał mnóstwo zagorzałych przeciwników nie tylko w społeczeństwie, ale także niemałą liczbę wrogów w armii. Został szefem armii wyprzedzając siedmiu bardziej kompetentnych generałów, jego zamach stanu nie został poparty przez dowódców wszystkich rodzajów sił zbrojnych, a podczas jego dyktatury zlikwidowano co najmniej jeden spisek wyższych dowódców, można więc powiedzieć, że nie był dowódcą, za którym stała cała armia.
W wojsku nie brakowało oficerów uważających, że władzę powinien sprawować cywilny rząd, lub sympatyzujących z Pakistańską Partią Ludową i premierem Bhutto, którego osobowość budziła szacunek. Zarówno Zia ul-Haq, jak i Rahman, byli namawiani (zostali wręcz zmanipulowani), aby udać się na pokaz, co powoduje, że hipoteza o zamachu dokonanym na skutek spisku wysokich rangą wojskowych należy do najbardziej prawdopodobnych.
USA – w pewnym momencie Zia ul-Haq przestał być Amerykanom potrzebny. Zaczęli oni dogadywać się z Sowietami nie tylko w sprawie Afganistanu, ale w ogóle w sprawie zakończenia zimnej wojny. Prowadząc dalej swoją bezwzględną politykę mającą na celu pogrążenie Sowietów w Afganistanie, pakistański prezydent wzmacniał te siły w Związku Sowieckim, które były przeciwne pierestrojce Gorbaczowa. W pewnym sensie psuł szyki Amerykanom, którzy byli już wtedy nastawieni na inne rozwiązanie.
Izrael – uważa się, że miał powód do przeprowadzenia zamachu, ponieważ obawiał się islamskiej bomby atomowej. Mało przekonywujące, ponieważ śmierć dyktatora niczego w tej materii nie zmieniała.
Ekstremiści pakistańscy – mimo że Zia ul-Haq bardzo skręcił w kierunku islamizacji Pakistanu, w kraju nie brakowało organizacji (m.in. przyszłych Talibów), dla których żaden rząd poza nimi nie był wystarczająco islamski. Walka z takim rządem była zatem obowiązkiem bez względu na skutki.
Mudżahedini afgańscy – byli mocno podzieleni ze względu na pochodzenie plemienne czy poglądy polityczne. Wiadomo, że rząd pakistański traktował ich różnie. Z wieloma współpracował, wielu udzielał pomocy, szkolił i dozbrajał, ale niektóre grupy ignorował. Do tego dochodziła gigantyczna korupcja urzędników pakistańskich okradających uchodźców afgańskich z pomocy, jaką przekazywał Zachód i kraje arabskie.
Separatyści pakistańscy – Zia ul-Haq bezwzględnie niszczył separatyzmy plemienne czy prowincjonalne, mogące zagrozić jedności Pakistanu.
** ** *
Kto dokonał zamachu i co się stało na pokładzie samolotu Pak One tego zapewne długo się nie dowiemy.
Bibliografia
- Głogowski Aleksander, Pakistan; Historia i współczesność, Księgarnia Akademicka, Kraków 2011.
- Musharraf Pervez, Na linii ognia. Wspomnienia, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa, 2007.
- Wizimirska Barbara, Zulfikar Ali Bhutto i jego partnerzy: Indira Gandhi i Mujibur Rahman, Krajowa Agencja Wydawnicza, Ciechanów 1983.
- A History of Pakistan and its Origins, ed. by Christophe Jaffrelot, Anthem Press, London 2002.
- Owen Bennett Jones, Pakistan: oko cyklonu, Dialog, Warszawa 2005.
- Palash Ghosh, Who Killed General Zia Of Pakistan? Perhaps The Israelis, The US, Moscow; He Implemented Sharia Law And His Murder Remains Unsolved 25 Years Later, „International Business Times”, 27 kwietnia 2013 [dostęp: 10 sierpnia 2013], <[http://www.ibtimes.com/who-killed-general-zia-pakistan-perhaps-israelis-us-moscow-he-implemented-sharia-law-his-murder]>.
--Artykuł został opublikowany pierwotnie na portalu Centrum Studiów Polska–Azja w cyklu „Kartka z kalendarza”
Redakcja: Roman Sidorski--