Krystyna Kolińska – „Preteksty do wspomnień” – recenzja i ocena
Przeczytaj fragment książki
Przeglądając kolejne porcje zapisków Krystyna Kolińska wędruje od swoich lat młodzieńczych, które przypadły na czasy wojny, aż po czasy obecne, nadal czynne zawodowo. Relacjonując głównie historie, które towarzyszyły jej w latach pracy dziennikarskiej, autorka portretuje swoich przyjaciół oraz osobistości, które mogła poznać w trakcie pisania kolejnych tekstów oraz książek. Daje to fascynujący kolaż pozornie niezwiązanych ze sobą postaci polskiego życia kulturalnego, o których Kolińska tworzyła teksty lub z którymi zaprzyjaźniła się przez lata uczestnictwa w obiegu literackim. Przez prawie pół tysiąca stron książki poznajemy z nieznanej do tej pory perspektywy np. Marię Kuncewiczową czy Eryka Lipińskiego. W otoczeniu Kolińskiej nieustannie pojawiają się znani w kolejnych dekadach dziennikarze, twórcy kultury oraz często niechętni jej działaniom przedstawiciele władzy. Pretekstem do wspomnień może być zdjęcie zachowane z czasów kabaretu studenckiego lub list od nieżyjącej od wielu dekad przyjaciółki na emigracji. Wszystkie dokumenty oraz upominki Kolińska segreguje oraz poddaje pieczołowicie procesowi upamiętnienia.
Ten przytoczony proces upamiętniania jest wzmocniony właśnie przez owe zdjęcia, które dołączone do historii opisywanych przez Kolińską w pewien sposób „ożywiają” dawnych znajomych pisarki. Większość z tych, którzy zasłużyli na obszerne miejsce w jej książce dawno już odeszła, a wielu nie doczekała się za życia godnego dla nich miejsca w pamięci zbiorowej. Mimo, że Kolińska umieszcza w swoich specyficznych sylwetkach powszechnie znane fakty dotyczące słynnych znajomych, to jednak stawiane na pierwszym planie osobiste doświadczenia, przeżycia z nimi związane, nadają wszystkim zapiskom wzruszającej plastyczności. Czy tak naprawdę „Preteksty do wspomnień” są książką o ludziach, czy mamy do czynienia z krypto-biografią, w której o samej autorce mówią nie zaangażowani znajomi, ale kształt ich wspólnych relacji?
Mimo nagromadzeń fascynujących historii, „Preteksty do wspomnień” są pozycją bardzo nierówną. Stanowią zbiór w większości niepowiązanych ze sobą opowieści, spojonych postacią autorki. Mamy więc zapiski z czasów stanu wojennego obok powrotów do okresu II wojny światowej, fragmenty listów autorki i pamiętników jej przyjaciółki. Wprowadza to często niepotrzebny chaos, a fala wspomnień może przytłoczyć czytelnika. Opowieści nie są przytaczane w żadnym porządku chronologicznym, co nadaje im autentycznego charakteru przerzucania starych notatek. Wiele z nich, jak wspomnienia ze stanu wojennego, to wspaniałe świadectwo trudnej epoki. Niektóre zapiski są jednak tak krótkie, że umykają pamięci i gubią się wśród wielu wątków zawartych przez autorkę w zbiorze.
„Preteksty do wspomnień” kiedy rozłożymy je na kawałki, pokazują ogrom pracy, którego podjęła się Kolińska przy pracy nad swoją książką. Przenikające się na dziesiątkach stron epoki, różne środowiska, nie tylko literackie, barwne podróże polskie i zagraniczne – usystematyzowanie wspomnień to niebanalne zadanie. Aby spisać wszystkie bliskie sercu historie, autorka musiałaby się chyba podjąć napisania sagi składającej się z kilku tomów.
Obrana przez autorkę forma zapisu wspomnień nie odbiera im jednak uroku oraz dokumentującego karierę pisarską i dziennikarską znaczenia. Przenikające się lata trudne, jak czasy stanu wojennego, z chwilami pełnymi radości, ilustrują działanie „poziomicy życia”. Dla tych, których fascynuje styl tworzenia literatury oraz życie literackie czasów PRL pozycja Kolińskiej to okno na ten nie tak dawno miniony świat.