Krew, strach i propaganda

opublikowano: 2011-10-23, 14:51
wszelkie prawa zastrzeżone
Barbarzyństwo zbiorowego mordu dokonanego 4 lipca 1946 r. w Kielcach na długie lata narzuciło Polsce wizerunek kraju antysemickiego. Pogrom został propagandowo wykorzystany dla zniesławienia antykomunistycznej opozycji, był także okazją do oskarżeń wobec Kościoła katolickiego. Tragedia kielecka wpisywała się w ciąg dramatycznych zdarzeń towarzyszących instalowaniu zależnego od ZSRR reżimu komunistycznego.
reklama

Morderstwo w Kielcach przeraża prymitywizmem i dużą liczbą ofiar. Nie był to jednak incydent odosobniony. W 1946 roku w kilku miastach Polski doszło do prób sprowokowania podobnych zbrodniczych pogromów. Było tak nawet w cieniu Jasnej Góry, w Częstochowie.

Referendum, zbrodnia i apel Biskupa

Plakat propagandowy zachęcający do głosowania w 3 x Tak w tzw. „referendum ludowym”

W niedzielę 30 czerwca 1946 roku w odbywało się referendum nazywane przez komunistyczną prasę głosowaniem ludowym. W Częstochowie domy przystrojone były biało-czerwonymi flagami, głosujących witały orkiestry dęte. Według relacji „Głosu Narodu” w mieście widoczne były całe korowody głosujących. Panował „nastrój świąteczny, powaga, poczucie obywatelskiego obowiązku”.

W wysyłanej do wojewody kieleckiego informacji miesięcznej prezydent Częstochowy podkreślał, że w czerwcu sytuacja i nastroje społeczne uległy poprawie. Słowo to należy odnieść do ówczesnej rzeczywistości. Sprawozdanie odnotowywało między innymi obrabowanie i dewastacje budynku przy Alejach NMP przez żołnierzy Armii Radzieckiej, skazanie kilku osób na kilkuletnie więzienie za podpisanie volkslisty oraz likwidację grupy małoletnich przestępców, uczniów szkoły Braci Szkolnych, którzy dokonali napadów rabunkowych z bronią w ręku na kasy PKP i sklepy. Zwrócono też uwagę, że w czasie referendum do urny trafiło około dwustu głosów z dopisanym słowem „nein”. 1 lipca na adres różnych osób i instytucji rozsyłany był list protestujący przeciw sfałszowaniu referendum podpisany przez Miejski Komitet walki z Bezprawiem. Odnotowano też w czerwcu cztery morderstwa i piętnaście napadów rabunkowych z bronią w ręku.

„Głos Narodu” z 6 lipca publikował na pierwszej stronie kolejne znane już wyniki referendum z różnych miast Polski. Pisano także o ponad dwustu pięćdziesięciu aktach terroru wymierzonego w organizatorów głosowania. Skromniejsza notatka u dołu stronnicy donosiła o „Strasznej Zbrodni w Kielcach”. „Głos” jednoznacznie określił sprawców jako „kieleckich faszystów”, którzy dokonali pogromu na Żydach. Zginąć w nim miało trzydzieści siedem osób, a czterdzieści siedem zostało rannych (później liczba zmarłych wzrosła do czterdziestu jeden).

Do tej strasznej zbrodni odnosi się apel „Do ogółu społeczeństwa m. Częstochowy” zamieszczony w „Głosie Narodu” 9 lipca i podpisany przez biskupa Teodora Kubinę, prezydenta miasta Tadeusza Jana Wolańskiego, starostę powiatowego Jana Kazimierskiego, prezesa Miejskiej Rady Narodowej Karola Zajdę i prezesa Powiatowej Rady Narodowej Stanisława Rękasa. Treść apelu brzmiała następująco:

reklama
. W Kielcach dokonano zbrodni masowego mordu na osobach obywateli polskich narodowości żydowskiej. Zamordowano trzydziestu dwóch Żydów i dwóch Polaków, którzy przeżyli piekło okupacji niemieckiej, patrzyli na śmierć i męczarnie swoich najbliższych i sami uniknęli śmierci z rąk okupanta nie bez pomocy polskiego społeczeństwa chrześcijańskiego. Moralni i faktyczni sprawcy dokonanego mordu podeptali godność człowieka oraz dopuścili się strasznego w swej formie pogwałcenia chrześcijańskiego przykazania miłości bliźniego i ogólnoludzkiej zasady – „nie zabijaj”.

Nic, absolutnie nic, nie usprawiedliwia zasługującej na gniew Boga i ludzi zbrodni kieleckiej, której tła i przyczyny poszukiwać należy w zbrodniczym fanatyzmie i nieusprawiedliwionej ciemnocie. Fanatyzm jednych, posługujących się dla celów zbrodni kłamliwymi pojęciami zamierzchłego średniowiecza, obcymi wierzeniom społeczności chrześcijańskiej i zasadom zgodnego współżycia wszystkich współobywateli kraju bez różnicy narodowości i wyznania, uknuł zbrodnię i wyzyskał ciemnotę innych dla dokonania tej zbrodni.

I jedni i drudzy winny być bezwzględnie i bez jakichkolwiek zastrzeżeń potępieni jako zbrodniarze w rozumieniu wszelkich praw boskich i ludzkich. [...] Zbrodnia kielecka została bezapelacyjnie potępiona przez wszystkich, którzy mają serce bijące tętnem miłości bliźniego, przywiązaniem do niewzruszonych wierzeń i obyczajów naszych ojców i dziadów oraz uczciwością uczuć czysto ludzkich. Mimo to mieliśmy możność stwierdzić, że i u nas, w Częstochowie znaleźli się tacy, na szczęście nieliczni, którzy podobnie jak w Kielcach, usiłują uczynić wszystko, ażeby ciemnotę ulic i domów pchnąć do zbrodni, jaką oglądały z przerażeniem Kielce. W związku z tym, jako przedstawiciele społeczeństwa częstochowskiego, mający do tego społeczeństwa zaufanie i wierzący niezłomnie w jego świadomość ludzką i wyznawane przezeń zasady chrześcijańskie i moralne, oświadczamy i apelujemy:

Wszelkie twierdzenia o istnieniu mordów rytualnych są kłamstwem. Nikt ze społeczności chrześcijańskiej ani w Kielcach, ani w Częstochowie lub gdzie indziej w Polsce nie został skrzywdzony przez Żydów dla celów religijnych i rytualnych.

Nie jest znany ani jeden wypadek porwania dziecka chrześcijańskiego przez Żydów. [...] Dlatego też apelujemy do wszystkich bez wyjątku obywateli miasta i powiatu Częstochowy, do ludzi dobrej woli w szczególności, by nie dawali posłuchu zbrodniczym wersjom i pogłoskom, wersje te i pogłoski sprawdzali u źródeł, prostowali je wśród najbliższego środowiska oraz przeciwdziałali wszystkim możliwościom wywołania jakichkolwiek ekscesów przeciwko ludności żydowskiej. [...].

reklama

p. Mocne słowa apelu podpisanego wspólnie przez biskupa częstochowskiego i przedstawicieli komunistycznej władzy przypominane są jako wzorcowa reakcja na kielecką zbrodnię. Zwrócić jednak można uwagę, że słowa apelu kierowane są przede wszystkim do mieszkańców Częstochowy i dotyczą także sytuacji mających miejsce w tym mieście.

Przypadkowe incydenty czy prowokacja?

Biskup Teodor Kubina, listopad 1935 r. (fot. ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego, sygn. 1-R-105-7)

Informacja Prezydenta Miasta z lipca 1946 roku mówi o pięciu incydentach mających na celu sprowokowanie pogromów antysemickich. W lokalnym „Głosie Narodu” opisane są trzy takie przypadki. 6 lipca na Zaciszu znaleziono zwłoki kilkuletniej dziewczynki. Sprawca mordu, młody chłopak i rdzenny Polak, został ujęty przez mieszkańców. Mimo to w tłumie powtarzano pogłoski o podobnych zabójstwach młodych harcerzy popełnianych przez Żydów. Komentarz „Głosu...” mówił: „musimy zaznaczyć, że nie była to pierwsza i jedyna plotka o tym charakterze. Po wypadkach kieleckich w Częstochowie krąży wiele podobnych bredni”.

Ta sama gazeta opisywała kilka dni później kolejne tego typu wypadki w tekście pod tytułem Tłum staje się niebezpieczny . 12 lipca milicja zatrzymała pijanego mężczyznę częstującego dzieci cukierkami. „Zebrana przy tym incydencie publiczność z całą powagą wypytywała milicję «czy ten człowiek nie jest Żydem, bo jeśli tak, to na pewno dziecko chciał porwać – na macę»”. Dalej czytamy, iż 15 lipca w dzielnicy Zawodzie plotka o uprowadzeniu dziecka zgromadziła liczący blisko tysiąc osób tłum:

Jak się okazało, groźna postawa tłumu została wywołana tym, że jakiś nieznajomy, rzekomo Żyd, chciał uprowadzić 5-letnie dziecko do kamieniołomów w okolicy miasta. Po sprawdzeniu okazało się, że posądzonym jest Śpiewak Kazimierz, lat 37, rdzenny Polak o wyglądzie semickim. [...] Wypadek omal nie skończył się samosądem zebranego wkrótce tłumu, gdzie padały okrzyki „zabić Żyda”. Jednocześnie wśród zabranych znalazła się niejaka [....], którą wzięto za Żydówkę i omal nie obito. Zajście zostało całkowicie zlikwidowane przez milicję.
reklama

Wymieniony Kazimierz Śpiewak wyszedł jedynie na spacer ze swoim siostrzeńcem.

Jeszcze jeden incydent miał miejsce 19 lipca. Jego okoliczności prawie dokładnie odpowiadają wydarzeniom, które poprzedziły pogrom w Kielcach przy ulicy Planty.

Dnia 19 b.m. O godz. 16.00 do III Komisariatu M.O. W Częstochowie zgłosiła się niejaka Genowefa Jakubowska, zamieszkała przy ul. Berka Joselewicza 7 i złożyła zameldowanie o zaginięciu jej syna Edwarda lat 11. Edward Jakubowski wyszedł z domu rano o godz. 10-tej i nie powrócił. Nazajutrz, gdy zjawił się w domu, tłumaczył matce, że wraz z kolegą (nazwisko nieznane) został porwany przez Żydów, zamknięty w piwnicy na ul. Garibaldiego 28. Według relacji malca – związano im ręce i nogi, zakneblowano usta i wsadzono do worków. Mimo to zdołali się oswobodzić i uciec. Genowefa Jakubowska zaczęła ten fakt rozgłaszać na ulicy i zebrała wokół siebie poważną ilość przechodniów. Znamienne, ze postawa tłumu ostatnio zaczęła ulegać zmianie. Zebrani ustosunkowali się bardzo sceptycznie do opowiadania Jakubowskiej. Padały zdania: „bzdury nam pani gada”, „lepiej złoić chłopakowi skórę, a powie prawdę, gdzie był” itp. Zawiadomiona o zbiegowisku Komenda M.O. Wysłała na miejsce swych funkcjonariuszy. Kobieta z dzieckiem jednak znikła. Gdy milicjanci udali się do jej mieszkania, zastali tam chłopaka, który, zatrzymany i badany, wyznał, że wraz ze swym kolegą spotkał na ul. Narutowicza dwóch mężczyzn. Mężczyźni ci wręczyli chłopcom pieniądze z poleceniem, aby noc spędzili w piwnicy domu nr 28 przy ul. Garibaldiego. Według polecenia chłopcy mieli rano rozgłosić, że porwali ich Żydzi. Zatrzymana następnie matka tłumaczy się, że uwierzyła w opowiadanie syna i dlatego starała się podburzyć tłum zebranych ludzi.

Wszelkie komentarze wydają się tu zbyteczne. Pocieszającym jest tylko fakt, że ludność Częstochowy przestaje wierzyć w rozgłaszane bajki. W tym wypadku tłum zebranych wykazał wobec prowokacji postawę obronną.

p. Można jeszcze wspomnieć o jeszcze jednym wypadku, który miał miejsce 18 czerwca 1946 roku W gliniance przy cegielni Helmana znaleziono zwłoki piętnastoletniej Krystyny Woźniak. Śledztwo wykazało, że została ona uduszona przez żydowskiego krawca, a mord miał podłoże seksualne. To tragiczne zdarzenie nie wywołało antysemickiego poruszenia.

reklama

Miasto pełne rozbitków

Cztery z opisanych incydentów mogły stać się przyczyną pogromu antysemickiego. Dyskusyjne jest, czy zbieżność z wydarzeniami kieleckimi była wynikiem celowo planowanej prowokacji, czy też była przypadkowa.

Częstochowa, podobnie jak Kielce, była miejscem czasowego osiedlenia ocalałych po Zagładzie Żydów z różnych stron Polski. Do końca niemieckiej okupacji istniał na terenie fabryki włókienniczej Peltzera oraz na obszarze Huty Częstochowa obóz koncentracyjny dla Żydów pracujących na rzecz koncernu Hasag. Zajęcie miasta przez Armię Czerwoną w styczniu 1945 roku pozwoliło uratować 5600 więźniów (w tym około 1500 z liczącej 28 000 przedwojennej wspólnoty żydowskiej zamieszkującej Częstochowę). Położenie geograficzne Częstochowy powodowało, że miasto było punktem tranzytowym dla osób powracających z Niemiec: więźniów obozów koncentracyjnych i jenieckich, przymusowych robotników.

W połowie 1946 roku liczbę ludności żydowskiej w Częstochowie szacowano na 3400–3600 osób. Opiekę nad nimi sprawował Okręgowy Komitet Żydowski, który w czerwcu 1946 roku zarejestrował 2170 podopiecznych. Centrum życia wspólnoty stanowił budynek gminy wyznaniowej przy ulicy Garibaldiego 28, w sąsiedztwie ruin spalonej synagogi. Prowadzono tam stołówkę wydającą dziennie od pięciuset do sześciuset obiadów, w tym czterysta nieodpłatnie. Mieściła się tam również rytualna łaźnia oraz synagoga, które wraz z cmentarzem i innymi obiektami sakralnymi zarządzane były przez Żydowską Kongregację Wyznaniową (w 1945 roku Żydowski Związek Religijny). Kierowana była ona przez Noego Edelista i zatrudniała rabina Mosesa Chaima Krieserowa, rzezaka od rytualnego uboju oraz obsługę cmentarza. Pod egidą OKŻ funkcjonował także dom dziecka na ulicy Krótkiej 22 prowadzony przez żonę prezesa OKŻ, panią Jadwigę Brennerową. Polityczna aktywność wspólnoty przejawiała się w działalności socjalistycznej partii Bund, która współpracowała z tzw. blokiem demokratycznym: PPR, PPS, SD i SL.

Budynek żydowskiej gminy wyznaniowej przy ulicy Garibaldiego, stan dzisiejszy (fot. Reytan)

Wspólnota żydowska żyła w pewnej odrębności od mieszkańców Częstochowy. Świadczy o tym list prezydenta miasta Jana Wolańskiego kierowany do Urzędu Wojewódzkiego. Autor podnosił w nim problem braku zaangażowania ludności żydowskiej w życie miasta. Wyliczał, że na 3600 jej członków jedynie czterdzieści procent dokonało formalnego obowiązku meldunkowego, natomiast obowiązek rejestracji działalności gospodarczej wypełniło jedynie pięćdziesiąt procent żydowskich przedsiębiorców. Wolański zauważał także, że próby odzyskiwania swojego przedwojennego majątku powodują wzrost antysemickich nastrojów wśród robotników. Najgłośniejszym przypadkiem takiego zdarzenia była podjęta w 1945 roku próba odzyskania fabryki guzików przez wdowę po jej przedwojennym właścicielu Grossmanie. Strajk robotników w grudniu 1945 wymusił nacjonalizację fabryki dokonanej mimo wcześniejszego korzystnego dla właścicielki wyroku sądu. Zawiść klasowa, a nie rasowa, była przyczyną napadu rabunkowego dokonanego 12 października 1945 na właściciela fabryki oleju Majera Fajermana. Napastnikami byli młodociani przestępcy aresztowani 8 stycznia 1946 roku. Ten brutalny atak spowodował, że około czterdzieści rodzin żydowskich zdecydowało się na wyjazd z Częstochowy.

reklama

Pamiętać należy, że wspólnota żydowska nie była jedyną grupą powojennych rozbitków szukających swojego miejsca w powojennej rzeczywistości. Tylko w czerwcu 1945 roku władze miasta udzieliły pomocy 8000 przebywających w Częstochowie repatriantom i 1500 przesiedleńcom. Wśród nich była na przykład grupa zwolnionych z obozu koncentracyjnego Francuzów. W pierwszych miesiącach po zakończeniu wojny w Częstochowie stacjonowały oddziały Armii Radzieckiej zajmując dwieście dwadzieścia budynków i dwa tysiące kwater (drugie tyle kwater mieszkalnych żołnierze zajmowali w miejscowościach podmiejskich).W okresie od 16 stycznia do 20 lipca 45 roku żołnierze radzieccy popełnili: dwadzieścia dwa zabójstwa i pięćdziesiąt ich usiłowań, trzydzieści dwa zranienia, jedenaście gwałtów i sto trzydzieści sześć kradzieży (ukradziono między innymi osiemdziesiąt rowerów i dwieście zegarków). Obrabowano też dwieście mieszkań. Zwykła przestępczość wynikająca z wojennej demoralizacji łączyła się z ludowym antysemityzmem i zawiścią wobec bogatych.

Winni są zawsze inni

Z listu prezydenta Wolańskiego wynika, że najsilniejsze nastroje antysemickie występowały w środowiskach robotniczych Rakowa i Ostatniego Grosza. Za charakterystyczny można też uznać meldunek kierownika Wydziału Śledczego MO podporucznika Stanisława Marka, oddelegowanego 5 czerwca do pilnowania pociągu ze zwłokami zamordowanych. Zgodnie z relacją milicjanta w pociągu z Kielc pobito Dawida Gruszkę i Grinbauma – Żydów. W Koniecpolu opatrzono ich, wsadzono do pociągu, do wagonu wojskowego. Około dwóch kilometrów za Koniecpolem znaleziono ich zwłoki. Sprawcami byli, zdaniem piszącego, wojskowi lub funkcjonariusze MO. Zbrodnie antysemickie nie miały więc jednoznacznego tła politycznego.

reklama

Bez konkretnego pokrycia były słowa komunistycznej propagandy zrzucającej winy za morderstwa popełniane na Żydach na „faszystów” z NSZ i WiN. Trudno było stwierdzić, czy sporadyczne wypadki zabójstw ludzi pochodzenia żydowskiego przez żołnierzy istniejących w okolicach Częstochowy oddziałów antykomunistycznego podziemia miały podłoże rasowe, czy wiązały się z funkcjami pełnionymi przez owe osoby w aparacie władzy. Przed czerwcem 1946 roku w artykułach dotyczących podziemia zbrojnego publikowanych w lokalnym komunistycznym „Głosie Narodu” nie pojawiały się zarzuty antysemityzmu, choć nie szczędzono określeń typu „bandy faszystowskie” i posądzeń o kolaborację z Niemcami.

Reakcją na morderstwo w Kielcach był wiec protestacyjny robotników częstochowskich fabryk zwołany na 11 lipca. Tego typu wiece były już sprawdzoną przez władzę formą mobilizacji społeczeństwa. Blisko sto tysięcy mieszkańców (według oficjalnej prasy) protestowało w maju 1945 roku, gdy harcerze z podziemnej organizacji zniszczyli pomnik wdzięczności dla Armii Czerwonej. Kilkadziesiąt tysięcy ludzi zmobilizowano do protestów przeciw zbrodni NSZ w Wierzchowinach.

W czasie wiecu i w przyjętej 13 lipca uchwale Powiatowej Rady Narodowej twierdzono jednoznacznie:

wrogowie demokracji, wsi i chłopa sieją niepokój i zamęt w kraju [...]. Oni to dla swych niecnych politycznych celów stworzyli bajeczkę dla zaślepionych i ogłupionych reakcyjną propagandą, że Żydzi mordują polskie dzieci, aby w kraju wywołać zamęt i chaos, aby w Polsce poderwać opinię wobec zagranicy w przededniu konferencji pokojowej. Ich dziełem jest 41 zamordowanych i tyluż rannych w Kielcach. Ich dziełem są te same bajeczki rozsiewane w Częstochowie i w powiecie – zmierzające do wywołania podobnych rezultatów.

Pomimo zdecydowanej deklaracji biskupa T. Kubiny, nie zabrakło także oskarżeń wobec Kościoła o brak reakcji na zjawisko antysemityzmu. W polemice z artykułem księdza Antoniego Marchewki zamieszczonym w tygodniku katolickim „Niedziela” redaktor „Głosu Narodu” Stefan Michalski pisał:

reklama
nie trzeba dowodzić, że mieliśmy do roku 1939 przerost watykanizmu w Polsce, a później jego niemal kompletną nieobecność w latach najstraszniejszych dla Narodu Polskiego, jakie zna nasza historia. O tym powinien wiedzieć ks. red. Marchewka, tak samo jak powinien rozumieć, że po zbrodni kieleckiej należało dać satysfakcję zagrożonej postawie moralnej społeczeństwa i zaatakować bardzo mocno, a jeszcze bardziej rozgłośnie, że każda zbrodnia jest tylko zbrodnią i, że w ocenie tej zbrodni rządzić się można tylko jedną moralnością

Odpowiedź redaktora naczelnego ks. Marchewki była jednoznaczna:

uczciwy polski obywatel, obywatel katolicki przede wszystkim, nie był i nie będzie obojętny wobec wypadków takich, jakie rozegrały się w Kielcach. Podobne okazje skłaniają do rozważeń o charakterze ogólniejszym. Uczyniły to pisma nasze, stwierdzające upadek moralny, nieopanowanie woli wobec niskich żądz i ciemnych instynktów, zatracenie kulturalnych i chrześcijańskich powściągów wobec zła. Troską najgłębszą przejmować musi każdego ten obraz spustoszenia moralnego, jaki się wśród społeczeństwa daje zauważyć w różnych dziedzinach życia.

Morderstwo w Kielcach było dla redaktora „Niedzieli” przykładem uzasadniającym potrzebę umożliwienia instytucjom Kościoła prowadzenia misji wychowywania zdemoralizowanego wojną społeczeństwa.

Próby prowokowania wystąpień antysemickich miały miejsce także w innych miastach, w tym w Krakowie. Na szczęście tylko w Kielcach prowokacje doprowadziły do potwornej zbrodni. Nie da się jej jednak wytłumaczyć w oderwaniu od kontekstu, od realiów powojennej Polski. Tam, gdzie wojna zniszczyła wartość ludzkiego życia, gdy zabrakło wymordowanej przez okupantów elity, gdy nowa totalitarna władza likwidowała niezależność myśli, tam frustracja ludzi ujawniała się w różny sposób, także w postaci okropnego antysemityzmu. Zbrodni nie da się usprawiedliwić, lecz można i należy próbować zrozumieć, jak mogło dojść do bestialstwa. Zwłaszcza, że to ten sam „lud” sprowokowany mordował Żydów, a potem ogłupiony propagandą współtworzył ludowe państwo PRL.

Źródła

  • Archiwum Państwowe w Częstochowie, zbiór akt ZMiMRN Częstochowa.
  • „Głos Narodu” [gazeta codzienna wydawana w Częstochowie], r. 1945–1947.
  • „Niedziela – tygodnik katolicki”, nr 30 i 31 z 1946 r.

Redakcja: Roman Sidorski

reklama
Komentarze
o autorze
Jarosław Kapsa
Politolog, pracownik samorządowy, autor książek i artykułów poświęconych najnowszej historii Częstochowy.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone