Korea Północna: jeśli raj jest czerwony, to może być piekłem

opublikowano: 2017-10-23, 19:28
wolna licencja
Korea Północna to miejsce fascynujące, choć fascynacji tej częstokroć towarzyszy zgroza. Najbardziej izolowany kraj świata, komunistyczny skansen, państwo wiecznie wygrażające pięścią swym sąsiadom. Jak powstał ten komunistyczny raj, który dla wielu okazał się piekłem? I czy można żyć tam normalnie?
reklama
Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite, a jego temat został wybrany przez naszych Patronów. Wesprzyj nas na Patronite i współdecyduj o naszych kolejnych tekstach! Dowiedz się więcej!

Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna to fenomen, którego nie sposób opisać ze stuprocentową dokładnością. Kraj ten bowiem popadł w ścisłą samoizolację i wiele aspektów jego funkcjonowania można poznać jedynie z relacji uciekinierów czy działań obcych wywiadów, reżim dba bowiem, by wszelkiego rodzaju turyści poznali tylko wyselekcjonowane aspekty życia w tym państwie.

Dodatkowo powstaje szum informacyjny – z jednej strony mamy do czynienia z północnokoreańską (wyłącznie pozytywną, tudzież napastliwą wobec innych) propagandą, z drugiej zaś relacje mediów zachodnich, które KRLD widzą jako korzeń wszelkiego zła i pewną ciekawostkę dla swych odbiorców. Pewne kwestie można jednak uporządkować...

Jak powstała Korea Północna?

W 1910 roku Korea – wówczas jeszcze zjednoczona jako cesarstwo – została oficjalnie zajęta przez Japonię tracąc swoją niezależność na długie lata. Nie udało się antyjapońskie powstanie w 1919 roku, jednak klęska okupanta w trakcie II wojny światowej dała nadzieję na powrót Korei na mapy.

Mural przedstawiający Kim Ir Sena i przedstawicieli wybranych grup społecznych (fot. stngiam, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported).

Podczas gdy Europę po II wojnie światowej zaczęła dzielić „żelazna kurtyna”, w Azji nastąpiło podobne zjawisko, mówi się tu jednak o kurtynie „bambusowej”. Ofiarą tego procesu stała się też Korea, która choć nie była agresorem i znajdowała się przez cały czas konfliktu pod okupacją japońską, podzieliła los Niemiec. Północ kraju zajęli Sowieci, a południe Amerykanie. Linia demarkacyjna została wyznaczona wzdłuż 38 równoleżnika i jak się później okazało, miała przez długie lata dzielić dwa polityczne światy.

Korea teoretycznie miała odzyskać pełną niepodległość po zakończeniu działań wojennych. Takie były przynajmniej postanowienia konferencji kairskiej z 1943 roku (brali w niej udział Roosevelt, Stalin i Czang Kaj-szek). Z kolei w grudniu 1945 roku konferencja w Moskwie ustanowiła nad Koreą międzynarodowy protektorat, który miał być etapem przejściowym prowadzącym do pełnej niepodległości tego państwa.

Układ sił politycznych w obu strefach protektoratu nie był do końca jasny, co doprowadziło do niemal śmiesznej sytuacji. Japończycy nie pozostawili po sobie wiele, bo próba sformowania pod ich kontrolą rządu koreańskiego zakończyła się fiaskiem. Amerykanie początkowo poparli Lyuh Woon Hyunga, popularnego dziennikarza, który jednak miał poglądy lewicowe. Z kolei Sowieci swoje poparcie skierowali początkowo na chrześcijańskiego przywódcę Cho Man Sika.

reklama
Mapa Korei (domena publiczna).

W części radzieckiej Korei postawiono więc na chrześcijanina, z kolei w części amerykańskiej na lewicowca, co już wtedy wydawało się trudnym do zrozumienia paradoksem, a z perspektywy czasu to wrażenie jeszcze się pogłębiło.

Od 1947 roku Amerykanie forsowali koncepcję koreańskich wolnych wyborów na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych, czemu sprzeciwił się Kreml. Wybory, do których doszło rok później, zostały przez Północ zbojkotowane. 15 sierpnia 1948 roku ogłoszono powstanie Republiki Korei na czele której stanął Rhee Syng-man (Syngman Rhee). Północ odpowiedziała własną deklaracją niepodległości 9 września tego samego roku. Na czele tego państwa stanął Kim Ir Sen, który niebawem miał sam siebie ogłosić „Wielkim Wodzem” (więcej o nim już niebawem).

Wojna koreańska

Powoli stawało się jasne, że nie dojdzie do odrodzenia Korei zjednoczonej, a na horyzoncie majaczyło widmo konfliktu. USA i ZSRR wykazywały ostrożność względem półwyspu, bo oba państwa przecież dopiero niedawno zakończyły krwawy i wyniszczający konflikt – kolejny nie był im więc specjalnie potrzebny.

Kim Ir Sen bardzo mocno nalegał na walkę z Południem i starał się o poparcie, także militarne, Stalina. Pierwsza propozycja wywołania wojny pojawiła się, choć jeszcze nie wprost, na spotkaniu między oboma dyktatorami 5 marca 1949 roku. W październiku tegoż roku dodatkowo proklamowano Chińską Republikę Ludową, co dawało dodatkowy komfort Kimowi – posiadał bowiem granice z dwoma komunistycznymi gigantami.

Na pewno warto tu zwrócić uwagę na wydarzenie, które miało miejsce 12 stycznia 1950 roku. Wtedy to sekretarz stanu USA Dean Acheson ogłosił tzw. strategiczną linię obrony swojego kraju w tej części Azji poza którą znalazł się Tajwan (czyli Republika Chińska pod rządami Czang Kaj-szeka) oraz właśnie Korea. Wydawało się to dosyć jasnym przesłaniem: w razie wojny koreańskiej Stany Zjednoczone zachowają neutralność.

Armia Kima runęła na południe 25 czerwca 1950 roku, szybko odnosząc sukcesy i po trzech dniach walk zajmując Seul. Różnica między armiami KRLD i RK była ogromna, gdyż stutysięczna armia Północy była dużo lepiej zorganizowana.

Wtedy też Amerykanie przeforsowali interwencję wojsk ONZ (czyli de facto wojsk pod przewodnią siłą USA), by ratować to, co zostało z Korei Południowej. Dowódcą został znany z dowodzenia na Pacyfiku w trakcie II wojny światowej gen. Douglas MacArthur. Po stronie północnokoreańskiej opowiedzieli się w końcu „ochotnicy z Chin”, ZSRR nie zdecydował się zaś na pełną konfrontację.

reklama
Propagandowy obraz północnokoreański, przedstawiający amerykańskich żołnierzy torturujących Koreankę (fot. AgainErick, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported).

Impas trwał kilka lat, aż do zawieszenia broni w 1953 roku. Podpisanie tego porozumienia było możliwe m.in. dzięki rotacji na szczytach władzy u wielkich graczy: w roku tym zmarł Stalin, a prezydentem USA został bohater II wojny światowej gen. Dwight D. Eisenhower, co zmieniło kurs obu tych państw względem kwestii koreańskiej. Stalinowi wojna w Korei była bowiem na rękę, a celem Eisenhowera było jej zakończenie w ten czy inny sposób. Nie licząc drobnych zmian granicznych, strefa demarkacyjna nie przesunęła się z 38 równoleżnika.

POLECAMY

Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite! Dowiedz się więcej!

Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite, a jego temat został wybrany przez naszych Patronów. Wesprzyj nas na Patronite i Ty też współdecyduj o naszych kolejnych tekstach! Dowiedz się więcej!

Wojna była za to wielką tragedią narodu koreańskiego – wedle różnych szacunków po obu stronach zginęło lub zostało rannych nawet do 6 milionów ludzi, nie mówiąc o podziale rodzin i uchodźcach, którzy porzucali cały swój dobytek by uciec przed zbliżającą się linią frontu.

W oficjalnej historiografii północnokoreańskiej konflikt z lat 1950-53 był jedynie obroną przed agresją z Południa, a za inicjatora walk uznawano, zależnie od okresu, albo „marionetkową” Koreę Południową, albo imperialistów amerykańskich, albo obie te siły naraz.

Kim byli Kimowie?

Warto na chwilę przerwać losy kształtowania się KRLD, by pochylić się nad tymi, którzy przez lata byli w stanie mimo licznych kryzysów zarządzać tym krajem żelazną ręką. Mowa oczywiście o swoistej „dynastii Kimów”, czyli Kim Ir Senie (wł. Kim Song-dżu), Kim Dzong Ilu i Kim Dzong Unie.

Kim Ir Sen mocno dbał nie tylko o budowanie legendy wokół własnego życiorysu, ale też wokół życiorysów członków swojego rodu. Jego pochodzenie miało być chłopskie, co nie do końca jest zgodne z prawdą, bo ojciec dyktatora Kim Hyong Dzik co prawda wywodził się z chłopstwa, natomiast zaliczył awans społeczny, otrzymał wykształcenie w szkole prowadzonej przez amerykańskich misjonarzy i sam pracował jako nauczyciel. W biografii matki Kima, Kang Bank Sok, najciekawszy wydaje się wątek jej wyznania: była bowiem chrześcijanką, do tego praktykującą swoją wiarę.

Kim Ir Sen i Kim Dzong Il nad świętym dla Koreańczyków jeziorem Baekdusan (fot. yeowatzup, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution 2.0 Generic).

Wokół rodziny Kim Ir Sena tworzono jednak mit nieustającej, trwającej przez kilka pokoleń walki o wolność, prowadzonej w patriotycznej i antyjapońskiej otoczce. Jeśli od zwykłego obywatela wymaga się bowiem „dobrego pochodzenia”, to tym bardziej przykładem powinien świecić przywódca kraju.

reklama

Oficjalne biografie Kim Ir Sena wyolbrzymiają też jego rolę w budowaniu ruchu antyjapońskiego i komunistycznego. Choć bez wątpienia był znaczącą postacią koreańskiej partyzantki, to na pewno nie był on ojcem-założycielem koreańskiego ruchu komunistycznego, swoją drogą jednego z najstarszych w Azji. W 1929 roku został aresztowany przez Japończyków za przynależność do komunistycznej młodzieżówki, jednak większą rolę w całym ruchu zaczął odgrywać po 1934 roku.

„Wielki Wódz” nie tylko obrastał w swoją własną legendę, ale zaczął też być otaczany przez swoisty kult jednostki na miarę stalinowskiego. Uwielbienie to utrzymało się zresztą do naszych czasów, bo odwilż w stylu innych państw bloku komunistycznego w KRLD tak naprawdę nie nastąpiła (to znaczy nie było nagłego przewrotu u władzy).

Niemalże boskiemu uwielbieniu sprzyjało chyba także „gospodarskie” prowadzenie polityki wewnętrznej: Kim często wizytował różne zakątki kraju, poza Pjongjangiem spędzając czasem i większość roku.

Zupełnie inny styl rządów, przez lata dużo bardziej wycofany, przyjął jego syn, „Umiłowany Przywódca”, czyli Kim Dzong Il. Nie oznacza to jednak, że jego biografia nie była równie przejaskrawiona. Urodził się 16 lutego 1941 lub 1942 roku w sowieckim obozie wojskowym w pobliżu Chabarowska. W oficjalnych biografiach jego narodziny starano się przedstawić jako coś dużo bardziej wzniosłego – miał przyjść na świat na zboczu góry Pektu, najwyższego szczytu obecnej Korei Północnej. Na studia w Pjongjangu dostał się oczywiście poza egzaminami wstępnymi i ukończył je bez wyróżnienia, ale w oficjalnie przekazywanym obrazie był wręcz studentem wybitnym.

Kim Dzong Il został przez ojca naznaczony na spadkobiercę komunistycznego państwa we wczesnych latach 70., choć kroki ku przygotowaniu syna do tej roli „Wielki Wódz” czynił już w poprzedniej dekadzie. To namaszczenie stało się w pełni oficjalne od zjazdu Partii Pracy Korei w październiku 1980 roku, kiedy młodszy z Kimów otrzymał kilka ważnych politycznie funkcji.

Obaj Kimowie wypracowali wokół siebie modelowy przykład kultu jednostki, w swoich rządach tworząc wybuchową mieszankę ideologiczną: z jednej strony mamy oczywiście silny, ideologiczny komunizm, z drugiej zaś badacze dostrzegają tu pewne wpływy korzeni konfucjańskich, gdzie przedkłada się dobro społeczeństwa nad dobro jednostki, a władcy i aparat państwa ma właściwości „edukujące” lud. „Kieszonkowy Stalin”, czyli Kim Ir Sen tak właśnie zbudował trzypokoleniowy reżim.

reklama
Portrety Kim Ir Sena i Kim Dzong Ila wiszące w przestrzeni publicznej (fot. Yoni Rubin, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution 3.0 Unported).

Wzloty i upadki

Co ciekawe, po zakończeniu wojny przez długi czas zdecydowanie lepiej rozwijała się Korea Północna. Syngman Rhee miał niewielkie pojęcie o procesach gospodarczych, toteż RK przez lata znajdowała się w zastoju, a potem jeszcze długo odrabiała straty do swoich sąsiadów.

Wzrost gospodarczy Północy trwał bowiem do końca lat 60. i dopiero kolejna dekada zaczęła przynosić powolne zrównanie poziomów. Problemem na Północy był zwłaszcza dostęp do nowoczesnych technologii wykorzystywanych m.in. w produkcji, które kupowano na kredyt od Japonii, co oczywiście zadłużało kraj na długie lata i nie pozwoliło przezwyciężyć wielu ekonomicznych problemów.

POLECAMY

Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite! Dowiedz się więcej!

Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite, a jego temat został wybrany przez naszych Patronów. Wesprzyj nas na Patronite i Ty też współdecyduj o naszych kolejnych tekstach! Dowiedz się więcej!

Wielki kryzys zaczął się w latach 90., a złożyło się na to kilka czynników. Lwią część budżetu przeznaczano na potężną liczbowo (jak na tak niewielki kraj) armię. Gospodarka dżucze oparta na samowystarczalności była niewydolna, co szczególnie bolesne było w przypadku rolnictwa, które przecież stanowiło istotną gałąź ekonomiki. Kilka klęsk nieurodzaju związanych z warunkami pogodowymi doprowadziły do wielkiej klęski głodu.

Kim Yong, uciekinier z komunistycznej Korei, przytacza w swoich wspomnieniach ponurą anegdotę z początku lat 90., a więc czasów gospodarczego kryzysu. Wtedy to w miejscowości Mangyeondae miejscowy rzeźnik wraz z rodziną zamordować miał trzynaście osób, a następnie sprzedawać ludzkie mięso na targu. Sprawa została wykryta przypadkowo – pewien chirurg kupił sztukę takiego mięsa, sądząc początkowo, że nabył wieprzowinę. Szybko zorientował się jednak, że coś jest nie tak...

Koreańczycy tańczący w przestrzeni publicznej (fot. Uri Tours, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic).

W latach 1995-1999, wedle różnych szacunków, zginęło z głodu od 800 tys. do 3 milionów Koreańczyków. Tej niewyobrażalnej katastrofy nie powstrzymało racjonowanie żywności, które czasem wręcz prowadziło do absurdu: 20 dag dziennego przydziału makaronu w pewnym momencie miało mieć dużą domieszkę (nawet 60%) zmielonej kory i liści.

Północ – Południe – Wschód – Zachód

Aż do początku lat 60. wzajemne stosunki obu Korei nacechowane były wielką wrogością, choć paradoksalnie oba państwa nie utrzymywały żadnych rzeczywistych kontaktów, nawet drogami nieoficjalnymi. Kim Ir Sen aż do IV Zjazdu Partii Pracy Korei w 1961 roku zmagał się dodatkowo z wewnętrzną opozycją, którą w końcu udało mu się wyeliminować z gry o władzę. Jednocześnie nastąpił rozłam w obozie komunistycznym między ZSRR i Chinami, a brak konsolidacji wśród tych państw był raczej niedobrą wiadomością dla Korei Północnej.

reklama

Kolejne lata nie przyniosły jednak nowego rozdania, zaogniając pod wieloma względami konflikt na półwyspie. Kim Ir Sen dokonywał silnej militaryzacji państwa i społeczeństwa (obowiązkowe szkolenia wojskowe), dodatkowo próbując „rozprzestrzeniać rewolucję” w Korei Południowej, tworząc m.in. siatkę agenturalną. Wspierał także światowe ruchy rewolucyjne (tudzież terrorystyczne) działające przeciwko „imperializmowi”.

Ciekawy wydaje się zwłaszcza styczeń 1968 roku, kiedy to doszło do dwóch poważnych incydentów. Najpierw podjęto próbę zamachu na prezydenta RK, którym był wówczas Park Chung Hee. Grupa komandosów weszła podstępem (w mundurach południowokoreańskich) do pałacu prezydenckiego, operacja się jednak nie udała – zginęło 27 komandosów, trzech zaś zdołało uciec (jednego z nich schwytano). Niedługo potem Koreańczycy z Północy zajęli na Morzu Japońskim amerykański okręt USS „Pueblo”, w wyniku czego zginął jeden marynarz, a 82 dostało się do niewoli. To oczywiście nie był ostatni tego typu incydent w historii niewielkiego komunistycznego kraju.

Zmiana w stosunkach między Północą a Południem nastąpiła na początku lat 70. Można mówić wówczas o swoistym rozprężeniu, czego efektem było podjęcie pierwszych jawnych kontaktów między obiema stronami. 20 sierpnia 1971 roku delegacje obu państw spotkały się w Panmundżomie. Rok później – choć bez spektakularnych sukcesów – podjęta zostaje ważna, a przy tym niezwykle przecież delikatna kwestia rozdzielonych rodzin koreańskich (liczba osób, które po drugiej stronie granicy miała krewnych wynosiła łącznie ok. 10 milionów).

Dialog między obiema Koreami przez trzy kolejne dekady był prowadzony z różnym skutkiem, m.in. dlatego, że oprócz specyfiki reżimu na Północy, także Południe przechodziło liczne zawirowania polityczne, w tym choćby represje prowadzone względem opozycji.

reklama
Pomnik ku czci północnokoreańskich żołnierzy (fot.Hanneke Vermeulen, opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0).

Wieloletnie huśtawki politycznych nastrojów i groźby użycia siły między Koreami doprowadziły jednak oba państwa do przełomu XX i XXI wieku. W nowe stulecie Korea Północna weszła jednak jako państwo napiętnowane przez Stany Zjednoczone. Dotychczasowa administracja Clintona stawiała raczej na wywoływanie przemian w państwach niedemokratycznych poprzez stopniowe rozwijanie ich relacji ze społecznością międzynarodową. Za czasów Busha, a więc także ogłoszonej przez niego „wojny z terroryzmem”, w Waszyngtonie zaczęto ponownie wskazywać, które państwa są częścią „światowej osi zła”. KRLD oczywiście została do nich zaliczona.

Sytuacji tej nie poprawił oczywiście wciąż rozwijany koreański program atomowy (którego korzeni można szukać jeszcze w latach 60., choć KRLD oficjalnie ogłosiło posiadanie takiej broni dopiero w 2005 roku) ani absolutnie nierealistyczne, a często wznawiane żądania reżimu, by z półwyspu wycofać oddziały U.S. Army.

Przez lata podziału wykrystalizowało się kilka koncepcji ponownego zjednoczenia Korei. KRLD kilkukrotnie proponowało stworzenie konfederacji, a kolejni prezydenci Republiki Korei mniej lub bardziej skłaniali się ku ustanowieni wspólnoty narodowej. Odbywać by się to miało etapami, od podstawowego podjęcia współpracy i zrezygnowania z wzajemnej wrogości, poprzez stopniowe spajanie społeczno-gospodarcze narodów, aż do ustanowienia wspólnego państwa.

POLECAMY

Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite! Dowiedz się więcej!

Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite, a jego temat został wybrany przez naszych Patronów. Wesprzyj nas na Patronite i Ty też współdecyduj o naszych kolejnych tekstach! Dowiedz się więcej!

Różne amerykańskie think tanki wyklarowały, oprócz opisanego powyżej pokojowego jednoczenia, inne scenariusze połączenia Korei. Jeden z nich zakłada rozpad KRLD jako organizmu państwowego w skutek kryzysów politycznych i gospodarczych, drugi z kolei zjednoczenie przez interwencję zbrojną. Który z nich mógłby się okazać prawdziwy – chyba ciężko orzec.

Piekło

Na koniec warto skupić się na zbrodniczym charakterze północnokoreańskiego reżimu. Zachód z reguły dowiaduje się o zbrodniach KRLD z relacji osób, które cudem uciekły z tego kraju. Jedną z nich był wspomniany nieco wcześniej Kim Yong.

Zamiatający Koreańczyk (fot. Roman Harak, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic).

W swoich wspomnieniach stwierdzał on, że już od dziecka wpajano w kraju uwielbienie dla Kim Ir Sena. Przytacza przy tym pewną pieśń, której go uczono:

Niebo jest błękitne, czuję się szczęśliwy

I głośno gram na akordeonie

Kocham moją ojczyznę, w której wszyscy żyją szczęśliwie.

Nasz ojcze, Wielki Wodzu Kim Ir Senie,

Ciepły uścisku naszej partii.

reklama

Kim Yong był wychowywany na wzorowego obywatela. Został oficerem armii, pracował w handlu zagranicznym, zarabiał w obcych walutach, miał własną rodzinę. Pewnego dnia został oskarżony o „złe pochodzenie” i szpiegostwo na rzecz USA. Jego wspomnienia są zatrważające. W areszcie spędził 3,5 miesiąca i w tym czasie miał stracić ok. 14 kilogramów. Był też regularnie torturowany: pozbawiano go snu, wieszano za nadgarstki, zmuszano do stania w jednej pozycji przez wiele godzin, wbijano kawałki bambusa pod paznokcie.

Potem trafił do koreańskich obozów pracy, które na Zachodzie bez skrupułów nazywa się obozami koncentracyjnymi. Jego plan dnia był prosty: cztery godziny snu, pobudka o piątej rano, praca w kopalni przez kilkanaście godzin. Na koniec dnia „wartość edukacyjna” – samokrytyka i krytyka innych więźniów, co wydłużało czas przed odpoczynkiem.

Oczywiście głód był w tego typu obozach ogromnym problemem. Kim Yong wspomina najtragiczniejszy epizod z tym związany: jesienią jeden ze współwięźniów, pchnięty do tego przez głód, schylił się po kasztana. Skończyło się to dla niego postrzałem w głowę i śmiercią na miejscu.

W ten sposób komunistyczny, czerwony raj okazał się piekłem jego mieszkańców.

Co dalej?

Nie sposób orzec, czy i kiedy dojdzie do zjednoczenia Korei, ani jak długo u władzy utrzyma się Kim Dzong Un. Zachód nie wyobraża sobie bowiem innego scenariusza zjednoczeniowego jak upadek komunistów i demokratyzacja Północy. Tymczasem Pjongjang wciąż grozi pięścią, a Półwysep Koreański jest zaliczany do jednego z najbardziej prawdopodobnych punktów zapalnych III wojny światowej.

Do tego, co dzieje się na północ od 38 równoleżnika, należy podchodzić z rezerwą. Oczywiście propaganda KRLD jest absolutnie niewiarygodna, ale relacje mediów zachodnich mogą być równie nieprecyzyjne – pamiętać należy, że mówimy o najbardziej izolowanym państwie świata i wiele rzeczy pozostaje tu w strefie domysłów.

Nie jest też tak, że ludzie tylko i wyłącznie umierają tam każdego dnia pod butem reżimu, jak powszechnie się wyobraża. Obok potworności obozów koncentracyjnych dla „nieprawomyślnych”, prowadzone jest też normalne życie, a rozwarstwienie społeczeństwa potrafi być ogromne. Korea, jak wiele państw komunistycznych, jest krajem głębokich paradoksów, w którym z jednej strony panuje terror i ubóstwo, a z drugiej stara się prowadzić życie jak w innych zakątkach świata – np. na festiwalu piwnym w stolicy.

Korea Północna fascynuje. Jest to fascynacja stała, chociaż często z dreszczem przebiegającym przez plecy.

Bibliografia:

  • Bluth Christoph, Korea, Polity Press, Malden 2008.
  • Burdelski Marceli, Czynniki warunkujące proces podziału i zjednoczenia Korei, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2004.
  • Burdelski Marceli, Sytuacja w Korei Północnej po szczycie w Phenianie [w:] Korea: doświadczenia i perspektywy, pod redakcją Krzysztofa Gawlikowskiego i Elżbiety Potockiej, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2002.
  • Dziak Waldemar Jan, Kim Dzong Il – charyzmatyczny przywódca KRLD, [w:] Korea: doświadczenia i perspektywy, pod redakcją Krzysztofa Gawlikowskiego i Elżbiety Potockiej, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2002.
  • Dziak Waldemar Jan, Kim Ir Sen. Dzieło i polityczne wizje, Instytut Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 2000.
  • Dziak Waldemar Jan, Korea. Pokój czy wojna?, Świat Książki, Warszawa 2003.
  • Goban-Klas Tomasz, Korea: historia i współczesność. Od pustelniczego Królestwa do azjatyckiego Tygrysa, Adam Marszałek, Toruń 2006.
  • Kim Suk-Young Kim Yong, Długa droga do domu. Wspomnienia uciekiniera z północnokoreańskiego piekła, Świat Książki Warszawa 2012.
  • Korzec Michał, Wojna koreańska – fakty i wątpliwości [w:] Korea: doświadczenia i perspektywy, pod redakcją Krzysztofa Gawlikowskiego i Elżbiety Potockiej, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2002.
  • Potocka Elżbieta, Korea Północna – trudna rzeczywistość [w:] Korea: doświadczenia i perspektywy, pod redakcją Krzysztofa Gawlikowskiego i Elżbiety Potockiej, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2002.

Redakcja: Tomasz Leszkowicz

POLECAMY

Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite! Dowiedz się więcej!

Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite, a jego temat został wybrany przez naszych Patronów. Wesprzyj nas na Patronite i Ty też współdecyduj o naszych kolejnych tekstach! Dowiedz się więcej!

reklama
Komentarze
o autorze
Paweł Czechowski
Ukończył studia dziennikarskie na Uniwersytecie Śląskim. W historii najbardziej pasjonuje go wiek XX, poza historią - piłka nożna.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone