Komendant powrócił – uroczystości pogrzebowe płk. Jana Piwnika „Ponurego”
Jan Piwnik „Ponury”
Urodził się 31 sierpnia 1912 r. w Janowicach, niewielkiej wsi niedaleko Ostrowca Świętokrzyskiego. Po ukończeniu gimnazjum i zdaniu egzaminu dojrzałości zgłosił się do Szkoły Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim. Później odbył praktykę podoficerską w 10 Pułku Artylerii Ciężkiej. Wojsko Polskie nie było jednak dla niego, przeszedł więc do Policji Państwowej. Jego kariera w policyjnych szeregach trwała aż do wybuchu II wojny światowej. We wrześniu przekroczył granicę Polski, a w połowie lutego 1940 r. dotarł do Francji. Stamtąd w czerwcu przedostał się do Wielkiej Brytanii, skąd powrócił do Polski jako cichociemny. Zrzucony został w nocy z 7 na 8 listopada 1941 r.
Jego działania sprawiły, że już za życia stawał się legendą. W styczniu 1943 r. dokonał brawurowego rozbicia więzienia w Pińsku. Plan tej akcji wykorzystywano na szkoleniach dywersyjnych jako wzorcowy, uczyły się z niego również brytyjskie jednostki specjalne. Mniej więcej w tym samym czasie nastąpiła reorganizacja struktur Armii Krajowej i Jan Piwnik został Komendantem „Kedywu” Okręgu Radomsko-Kieleckiego. Stworzył największy oddział partyzancki w okupowanej Polsce. Stacjonował na polanach w sercu Puszczy Świętokrzyskiej. Na tych terenach siał postrach wśród niemieckich jednostek. Pacyfikacja Michniowa, obławy, represje ze strony wroga i zdrada Jerzego Wojnowskiego „Motora” doprowadziły do konfliktu „Ponurego” z Komendą Okręgu. W lutym 1944 r. został przeniesiony do Okręgu Nowogródzkiego AK, a jego miejsce w Górach Świętokrzyskich zajął Eugeniusz Kaszyński „Nurt”.
Jan Piwnik został zabity 16 czerwca 1944 r. podczas przejmowania strażnicy niedaleko Jewłasze. Dwa dni później odbyły się uroczystości pogrzebowe, które ściągnęły tłumy z okolicznych wiosek. Mimo tego, że „Ponury” działał na tych terenach zaledwie kilka miesięcy, zdążył zdobyć miłość i oddanie tutejszych mieszkańców. Spoczął na najbliższym katolickim cmentarzu w Wawiórce, gdzie leżał przez 43 lata.
Próby sprowadzenia prochów
Rodzice „Ponurego”, Zofia i Jan, w 1969 r. zaczynają starania o sprowadzenie prochów syna do Polski. Wcześniej nie było nawet na to szans, władze kreowały postać Piwnika jako zdrajcę, który w czasie wojny współpracował z Niemcami. Ponad 20 lat później, gdy nastroje złagodniały i przestano wypaczać historię świętokrzyskiego partyzanta, nadzieja znowu odżyła. Piwnikowie zmarli niedługo później. Do końca towarzyszyła im świadomość, że ich syn, który ponad wszystko kochał rodzime Góry Świętokrzyskie, spoczywa daleko od polskiej ziemi. Niemal pół tysiąca kilometrów od domu.
Brzemię dokończenia tego, co zaczęli rodzice, spada na ramiona ich córki Katarzyny Borkowskiej. To ona, razem z Józefem Piwnikiem „Topolą”, kontynuuje walkę z władzą o swojego brata. Walkę długą i trudną. – Kiedy rodzice umierali, to właśnie powiedzieli – dokąd tylko można, dokąd które z was będzie żyło, to starać się właśnie, żeby sprowadzić jego prochy tutaj i żeby był między nami. Żeby tu spoczął, gdzie wyszedł, gdzie wyrósł – opowiada dziś siostra Jana Piwnika. Przez lata byli odsyłani, ignorowani i zniechęcani przez władze. Spotykali się z odmowami aż do 1981 r. Wreszcie wicewojewoda kielecki zezwolił na ekshumację. Jednak wprowadzony niedługo później stan wojenny zniweczył wszelkie starania i zgodę władz. Walkę zaczęto od początku. Jej sens udowodnił rok 1987 r. Po 18 latach starań, Jan Piwnik „Ponury” powrócił na Ziemię Świętokrzyską. Jego prochy zostały sprowadzone 17 września do klasztoru cystersów w Wąchocku.
Polecamy e-booka „Z Miodowej na Bracką”:
Dzień pierwszy
Uroczystości zaczęły się w piątek około południa w Wąchocku. Tam od kilku miesięcy spoczywały szczątki „Ponurego”, czekając na to wyjątkowe wydarzenie. – Metalowa urna złożona została do trumny. Jej deski były oheblowane, ale niepomalowane. Takie jak w warunkach wojny mogli go pochować. Prosta, partyzancka trumna. To było bardzo wymowne – wspomina brat Albert z Opactwa Cystersów w Wąchocku. Kondukt wyrusza przez Starachowice, Pawłów, Nową Słupię, Waśniów do Mominy. To tu spoczywają rodzice Piwnika, którym nie dane było dożyć tej uroczystej chwili. Po tak wielu latach ich syn powrócił. Po modlitwie trumnę przenoszą do Janowic, gdzie spocznie na całą noc. W jego rodzinnym domu, nazywanym dziś Kwaterą „Ponurego”, postawiono szczątki, przy których pełniona jest warta. Powrócił do tych murów, w których spędził swoje dzieciństwo. Naprzeciwko stoi szkoła do której uczęszczał, nosząca teraz jego imię. Rodzinny dom był przez wiele lat muzeum, w którym znajdowały się przedmioty związane z Janem.
Teraz dom jest zamknięty, a wszystkie rzeczy przeniesione do Warszawy. Ostał się tylko wielki kamień ustawiony przed chatą, na którym jest srebrna pamiątkowa tablica. – W środku były na przykład klucze z więzienia w Pińsku, które rozbił, broń, zdjęcia, a nawet buty oficerki, które ojciec zamówił dla niego u szewca, a których nigdy nie założył – opowiada sołtys Janowic. Na ulicach tłumy. Transparenty i flagi witające bohatera Gór Świętokrzyskich. Ludzie stoją w długich kolejkach, by przez chwilę stanąć przed trumną i po raz ostatni złożyć hołd Komendantowi. Podczas uroczystości przemawiają bliscy „Ponurego”, jego rodzina i żołnierze. – W czasie tego pogrzebu jego siostra snuła takie wspomnienia. Mówiła, że brat często przechodził tędy, bo tu niedaleko w lasach stacjonowali. Niewolno mu było nawet wstąpić do swojego domu, tylko w nocy przechodząc całował słupek u płotu i musiał iść dalej. Bo mu groziła śmierć. Bo wszędzie byli Niemcy – mówi sołtys.
Dzień drugi
11 czerwca nad ranem kondukt pogrzebowy wyrusza z Janowic do Nagorzyc. Zaczyna się ciepły, słoneczny dzień. Przez dwa kilometry trumnę niosą mieszkańcy tych ziem. Idą powoli. Powiewają flagi, transparenty. Na przedzie niesione są dwa krzyże: jeden tradycyjny, a drugi z dotychczasowego grobu „Ponurego” z Wawiórki. W końcu docierają do Nagorzyc. Tam o 11 rozpoczyna się Msza polowa. Przy ołtarzu stoi trumna okryta biało-czerwoną flagą. I tysiące głów przed nią wnoszą modlitwy o wieczny spoczynek. Jan Piwnik po raz ostatni opuszcza swoje rodzinne strony przy pieśni „Boże, coś Polskę…” śpiewanej przez zgromadzone tłumy. Wyrusza dalej do Michniowa. Wsi wiernej „Ponuremu” do końca, która zapłaciła za to najwyższą cenę. – Dzisiaj Komendancie, kiedy stoisz tu w obliczu grobów wiernych Ci i Twojej idei walki ludzi z Michniowa, wśród nas – żołnierzy, którym dane było przeżyć i tych z Michniowian, których Bóg uchronił; ich potomków i tej wielkiej rzeszy młodzieży polskiej, którzy idąc w kondukcie przez Michniów wołają: Wasza walka, wasze ofiary życia pamiętamy, nigdy nie zapomnimy, są naszym wzorem, drogowskazem… Idziemy waszymi śladami – żołnierzy Armii Krajowej związanej na śmierć i życie z ludnością wsi i miast, o której wolność walczyli – tak przemawiał w Michniowie Zdzisław Rachtan „Halny”.
Następnym przystankiem na Ostatniej Drodze Komendanta jest Wykus – polana, na której stacjonował ze swoimi żołnierzami, a która od kilku już lat jest miejscem spotkań kombatantów, harcerzy i wszystkich tych, którzy chcą zachować pamięć o bohaterach tej ziemi. Z kolumny samochodów harcerze przenoszą trumnę i ustawiają przed kapliczką Matki Boskiej na polanie. Wykus jeszcze nigdy nie widział tylu ludzi, co wtedy. Harcerze, którzy zjechali się z całej Polski, pełnią tu funkcje porządkowe, sanitarne, łącznościowe. Dbają o to, aby uroczystości przebiegły według planu. – Pamiętam, że było straszne błoto. Ciągle siąpił deszcz i to, w powiązaniu z tymi ludźmi i ich obecnością, świadczyło o tym, jak ważne było to wydarzenie. Bo nie sądzę, żeby przy takiej pogodzie frekwencja dopisywała przy innej okazji. A sama droga z Wykusu do Wąchocka to była jedna wielka kałuża – opowiada podharcmistrz Zbigniew Świątek – Ze swojej perspektywy tak patrzę, że ranga tego wydarzenia przerosła to, czego spodziewali się organizatorzy. I ilość ludzi i skala, z jaką te uroczystości się odbywały. Zaczyna się Msza Święta. Kapitan Marian Świderski „Dzik” stoi przodem do trumny. Składa raport – Panie Komendancie melduję posłusznie: W Twoim partyzanckim obozie, na Wykusie Świętokrzyskim wita Cię Komendancie polska młodzież; wita pokolenie młodych Polaków wyrosłe po wojnie i pokolenie wojny. Witają Cię wszyscy, dla których Bóg, Honor i Ojczyzna były, są i zawsze będą wartościami najwyższymi, a Twoja postać symbolem tych wartości.
Po Mszy przemawiają artyści, pisarze, żołnierze. Czytają utwory poświęcone nie tylko Piwnikowi i jego żołnierzom, ale również innym bohaterom, którzy oddali swe życie za Ojczyznę, wartościom, które wyznawali i Polsce, o jakiej marzyli. – Wielebny ojcze opacie, a kapitanie „Orkan”, kapelanie Armii Krajowej z Podhala z okresu okupacji i nasz obecny honorowy kapelanie. Jutro pod Twoją opiekę rodzina i żołnierze „Ponurego” złożą rzecz najcenniejszą – prochy swego brata, komendanta. W wąchockiej świątyni spocznie jeden z najdzielniejszych żołnierzy Podziemnego Państwa Polskiego. Jesteśmy spokojni o to, że Komendant „Ponury” spocznie w godnym miejscu i pod godną strażą – tak przemawiał Cezary Chlebowski. Z Wykusu trumnę przewieziono do kaplicy św. Zofii w Ratajach. Tam całą noc trwa czuwanie. Całą noc ludzie modlą się przy „Ponurym”.
Polecamy e-book: Paweł Rzewuski – „Wielcy zapomniani dwudziestolecia”
Dzień trzeci
W niedzielny poranek do Rataj zaczynają się schodzić tłumy. Pojawiają się poczty sztandarowe. – Było ich mnóstwo. Każdy okręg Armii Krajowej był zorganizowany. Nowogródczyzna, Góry Świętokrzyskie, Karpaty, Podhale. Od kapliczki do Wąchocka każdy z nich miał swoje miejsce. Na początku każdego z okręgów stał harcerz z tabliczką z nazwą – opowiada podharcmistrz Zbigniew Świątek. Wiele z tych sztandarów po raz pierwszy po wojnie ujrzało światło dzienne. – Jak kondukt zaczynał się przy kaplicy, tak kończył w Wąchocku. Kilometr się ciągnął – wspomina brat Albert. Poczty po kolei składają meldunek o swej gotowości do wzięcia udziału w uroczystościach. Kondukt przechodzi do Wąchocka. Otaczają go mieszkańcy i przyjezdni. Wiwatują, rzucają kwiaty. Trumnę ustawiają przed pomnikiem Jana Piwnika na rynku, by rozpocząć defiladę. Wąchock nigdy wcześniej i chyba nigdy później nie gościł tylu ludzi. – Było mnóstwo ważnych osobistości. Mnie ktoś pokazywał Broniewskiego – legendarnego „Orszę”, przywódcę Szarych Szeregów. Przy tej okazji był pierwszy nieoficjalny zjazd akowców z całego świata. Bo wielu z nich po wojnie nie wróciło do kraju i wtedy dopiero po raz pierwszy przyjechali do Polski – opowiada brat Albert.
Po defiladzie czeka już ostatni przystanek – Opactwo Cystersów. – Centralna uroczystość była tutaj, przed klasztorem. Cały plac i droga od klasztoru do rynku była wypełniona uczestnikami. Szacują, że mogło być nawet kilkadziesiąt tysięcy ludzi – wspomina brat Albert – Głównym uroczystościom przewodniczył kardynał Gulbinowicz, bo „Ponury” zginął w Nowogródku, a rodowód kardynała wywodzi się właśnie stamtąd. I na koniec, po tych uroczystościach urna została przeniesiona do otworu w ścianie w klasztorze i zamurowana. To były takie dni, które w Wąchocku się już nie powtórzyły. Teraz, z perspektywy czasu, to było coś wyjątkowego. Wielkie wydarzenia.
Prochy Komendanta spoczęły na Ziemi Świętokrzyskiej 12 czerwca 1988 r., po trzydniowych uroczystościach. Jego wola i prośba rodziców o to, by syn powrócił na ojczystą ziemię, zostały wypełnione. O tym, kim był Jan Piwnik „Ponury” i jakim był człowiekiem, niech świadczy to, ilu ludzi – jego żołnierzy, mieszkańców wsi – kochało go i podążało za nim za jego życia, i ilu ludzi zgromadził ponad czterdzieści lat po swojej śmierci. Jakie uczucia i wspomnienia wzbudził. Jaką legendą stał się już w czasie wojny, a którą jest po dzień dzisiejszy.
Oprócz rozmów ze świadkami tamtych wydarzeń wykorzystano także: Ostatnia Droga Komendanta „Ponurego”, pod redakcją Tadeusza Karolaka, Wydawnictwo Archidiecezji Warszawskiej, Warszawa 1990; Niezależni kombatanci w PRL, Marek Jedynak, IPN Kielce/Wydawnictwo Barbara, Kielce-Kraków 2014; Pułkownik Jan Piwnik „Ponury”, Marek Jedynak, Wojciech Königsberg, Szczepan Mróz, Wojskowe Centrum Edukacji Obywatelskiej, Warszawa 2013; Ostatnia Droga Komendanta Ponurego, reż. Ewa Cendrowska, 1988, Centralna Wytwórnia Programów i Filmów Telewizyjnych Poltel.
Redakcja: Tomasz Leszkowicz