Karol Wielki - cztery twarze Ojca Europy
Karol Wielki jako człowiek
Portret wielkiego cesarza nakreślony przez Einharda jest pełen miłości, lecz niepozbawiony krytyki.
Karol Wielki był człowiekiem słusznego wzrostu, o masywnym, niemal byczym karku, jego głowa o okrągłej czaszce osadzona była na krótkiej szyi; czoło miał wysokie, wydatny nos i usta znamionujące siłę woli.
Pomiary szkieletu cesarza w roku 1861 wykazały, że miał 1,92 m wzrostu, co pokrywa się z danymi Einharda: około 7 stóp. Angilbert w wierszu Carolus Magnus et Leo papa (Karol Wielki i papież Leon) powiada, że Karol ponad wszystkich wybijał się wysoką posturą. Faktycznie, wzrost 1,92 m był w owych czasach permanentnego niedoboru żywności zdumiewającym wyjątkiem, który da się wytłumaczyć jedynie tym, że Karol pochodził z rodziny od kilku pokoleń należącej do warstwy frankijskich możnych, co gwarantowało dobre odżywianie oraz dbałość o tężyznę fizyczną.
Karol jawi się nam jako budzący respekt frankijski arystokrata ubrany zgodnie z frankijskim obyczajem. Był jak najdalszy od tego, by, ulegając pokusie nuworyszów, zerwać z własną kulturą i – co w owych czasach byłoby oczywiste – ubierać się na modłę rzymską albo grecką. Einhard mówi wyraźnie: „Nosił strój ojczysty, to jest frankijski. Na ciało wkładał lnianą koszulę i takież feminały, na to kaftan lamowany jedwabnym szlakiem i spodnie...”. Ten kaftan, szyty z długimi rękawami, nakładano przez głowę jak koszulę. Okrywał ciało aż po kolana, w górnej części opinał figurę, dołem skrojony był nieco luźniej. Jedwabne lamowanie było oznaką bogactwa, gdyż jedwab za czasów Karola sprowadzano z Bizancjum, po odpowiednio wysokiej cenie.
„...na nogach miał owijacze i buciki; zimą barki i piersi osłaniał futrem bobrowym i sobolem...”
Notker, mnich z Sankt Gallen, podaje, że na polowania Karol przywdziewał baranicę, podczas gdy jego dworacy stroili się w drogocenne futra. Świadczyłoby to zarówno o oszczędności, jak i o świadomej skromności władcy. Także Jacob Grimm powiada, że „najdawniejsi królowie i książęta niewiele wyróżniali się przyodziewkiem i strojem spośród pozostałego wolnego ludu”.
„Cudzoziemskich strojów nie cierpiał, choćby były i najpiękniejsze; tylko w Rzymie, raz na życzenie papieża Hadriana, drugi raz na prośbę jego następcy, Leona, ubrał się w tunikę i chlamidę [pierwotnie: grecki płaszcz wojenny noszony na zbroję] i włożył obuwie rzymskie”.
Tunika, chlamida i rzymskie obuwie były, według Percy Ernsta Schramma, tradycyjnym strojem cesarzy bizantyńskich.
Einhard podkreśla, że Karol był umiarkowany w piciu i brzydził się pijaństwem, ale za to lubił dobrze zjeść. Posiłek jego składał się zwykle z czterech dań i mięsiwa, które łowcy piekli mu na rożnach. Z zakazu lekarzy, by nie jadał pieczystego, niewiele sobie robił. Podczas jedzenia słuchał muzyki, kazał lektorowi czytać o dokonaniach przodków albo fragmentów z ulubionego dzieła św. Augustyna, O państwie Bożym.
Uprawiał sporty, lubił pływać, zwłaszcza w swoich basenach z ciepłą wodą w Akwizgranie, był ponadto znakomitym jeźdźcem i myśliwym, jak wszyscy Frankowie.
Po obiedzie kładł się spać. Nocą zwykle przerywał spoczynek po cztery, pięć razy, ubierał się od stóp do głów i załatwiał różne sprawy. Oznacza to, że jego współpracownicy musieli stale być w pogotowiu.
Także sądy często sprawował podczas tych nocnych przerw w spaniu. Bywało, że palatyn i zwaśnione strony musieli stawić się nocą i Karol ferował wyrok. Niespokojny człowiek, stale na najwyższych obrotach. Taki można by wyciągnąć wniosek. Jednak w działaniach władcy nie było hektycznego pośpiechu. Wydaje się, że Karol był po prostu człowiekiem o niepospolitych rezerwach sił fizycznych i psychicznych.
I zapewne odznaczał się nieprzeciętnym wdziękiem i urokiem osobistym.
Urokiem?
Z pewnością, gdyż niezależnie od epoki rządzący musi umieć przekonywać ludzi do siebie, ujmować ich, budzić sympatię. Rozkazywanie to tylko jedna strona sztuki rządzenia.
W przeciwieństwie do rosłej, silnej postaci miał Karol wysoki, być może nawet nieco piskliwy głos, podobnie jak później Bismarck.
Ale oddajmy ponownie głos Einhardowi: „Wymowę miał obfitą i bogatą, mógł najdokładniej wyrazić wszystko, co chciał. Nie poprzestając na języku ojczystym, starał się wyuczyć i obcych. Z tych łacinę znał tak dobrze, że posługiwał się nią na równi z językiem ojczystym; po grecku lepiej rozumiał, niż mówił. Był tak wymowny, że można go było wziąć za gadułę”.
Jak widać, przy całym swoim uwielbieniu Einhard zachował krytyczne spojrzenie, co podnosi jego wiarygodność jako naocznego świadka.
„Sztuki wyzwolone gorliwie uprawiał, uczonych miał w wysokim poszanowaniu i otaczał ich wielkimi honorami. Gramatyki uczył się u starego Piotra z Pizy, diakona, w innych naukach był jego mistrzem Albinus (prawdziwe jego imię było: Alkuin), również diakon, pochodzenia saksońskiego, z Brytanii, człowiek wszechstronnej wiedzy; u niego uczył się retoryki i dialektyki, głównie zaś astronomii, której najwięcej czasu i trudu poświęcał”.
Korespondencja pomiędzy Karolem a Alkuinem jest źródłem wiadomości o wielostronnych zainteresowaniach władcy. Karol żądał na przykład informacji na temat „błędnego ruchu przebiegających po niebie gwiazd” albo niezwykłego zjawiska pojawienia się Marsa w konstelacji Raka.
Mnichowi Dungalowi z St.-Denis żądny wiedzy władca posłał do oceny filozoficzną rozprawkę, która na podstawie fragmentów Biblii usiłowała dociec istoty ciemności i nicości.
Ten król był zaprzeczeniem postawy konserwatywnej. Mnich z Sankt Gallen przekazuje nam anegdotę, w której ujawnia się ten aspekt osobowości Karola.
Król wizytuje nowo założoną szkołę Klemensa, każe sobie przedstawić zadania poetyckie i prozatorskie uczniów. Stwierdza, że prace biednych chłopców są najlepsze, młodzieńców zaś ze szlacheckich rodów – najgorsze. Pochwala pilnych uczniów, dając im nadzieję na otrzymanie biskupstw i bogatych klasztorów. Gniew jego spada natomiast na uczniów bogatych, lecz leniwych: „Na Króla niebios, niewiele sobie cenię wasze szlachectwo i piękność, nawet jeśli inni was podziwiają; ale możecie liczyć na jedno: że jeśli szybko nie nadrobicie pilnością waszego lenistwa, to u Karola do niczego nie dojdziecie”.
Karol jako mąż
Poza czterema żonami: Dezyderatą, Hildegardą, Fastradą i Liutgardą, znamy jeszcze młodzieńczą miłość króla, Himiltrudę, jego Friedelfrau, oraz konkubiny Madelgardę, Gerswindę, Reginę, Adelindę i jeszcze jedną, nieznaną z imienia.
Tekst jest fragmentem książki Ernsta W. Wiesa „Karol Wielki. Cesarz i święty”:
Wiemy o jedenaściorgu dzieciach Karola z prawego łoża: sama Hildegarda w czasie dwunastoletniego małżeństwa (771–783) urodziła mu czterech synów i pięć córek. Fastrada, ze wschodniej Frankonii, córka hrabiego Radulfa, z którą był związany w latach 783–794, obdarzyła go dwiema córkami. Ze związków pozamałżeńskich znamy siedmioro dzieci Karola, tak że liczba potomstwa wzrasta do osiemnaściorga. Ponadto namiętny władca miał jeszcze kilka nałożnic.
Kiedy spoglądamy na ten bilans, musimy rozważyć następujące sprawy: Germanowie w obyczaju Friedelehe (od [firidila] – ukochana) stworzyli instytucję o ograniczonej trwałości, bez prawnej ochrony i praw wdowich, opierającą się wyłącznie na „darze porannym” ([Morgengabe]), który mężczyzna musiał ofiarować wolnej kobiecie, dzielącej z nim łoże.
Wielcy posiadacze ziemscy mogli ponadto swobodnie wybierać spośród licznych niewolnic. A kiedy Ludwik Pobożny po śmierci Karola osiadł w Akwizgranie, mieszkało tam tak wiele kobiet złego prowadzenia, że aż musiał uciec się do wydania specjalnego kapitularza w roku 820: „Każdy mężczyzna, u którego znajdą się wszetecznice, musi je na plecach zanieść na plac targowy, gdzie zostaną wychłostane, a jeśli będzie się wzbraniał, zostanie wychłostany wraz z nimi”.
Społeczeństwo karolińskie, podobnie jak przedtem merowińskie, charakteryzowało się wielką swobodą seksualną. Chrześcijaństwo było jeszcze zbyt młode, aby poradzić sobie z seksualną witalnością germańskich ludów, dla których naczelną zasadą życia i przetrwania było płodzenie za wszelką cenę.
W przypadku Karola, podobnie jak u innych germańskich książąt, dużą rolę odgrywała ponadto myśl, że przekazywanie świętej krwi królów jest zarówno aktem witalności, jak i władzy.
Najszczęśliwszym związkiem króla było bez wątpienia małżeństwo z Hildegardą, córką księcia Alemanów, Gotfryda. To ona obdarzyła go synami, których tak bardzo potrzebował tron: Karolem, Pepinem, Ludwikiem (najsłabszym spośród wszystkich, który jednak mimo to odziedziczył tron) i jego bratem bliźniakiem, Lotarem, zmarłym we wczesnym dzieciństwie.
Pierwszy syn Karola, Pepin Garbaty, ze związku z Friedelfrau Himiltrudą, za rebelię przeciwko ojcu musiał odpokutować dożywotnim zamknięciem w klasztorze w Prüm.
Spośród czterech córek Karola Adelaida (ur. 773) i Hildegarda (ur. 782) zmarły w pierwszym roku życia. Rotruda (775–810), przeznaczona na żonę bizantyńskiego cesarza Konstantyna, po zerwaniu zaręczyn żyła w wolnym związku z Rorichem, hrabią Maine. Owocem tej miłości był chłopiec o imieniu Ludwik (800–867), późniejszy wielce szanowany opat St.-Denis.
Berta (779/80(?)–823) żyła z Angilbertem, poetą oraz dyplomatą Karola, także w wolnym związku, z którego narodzili się dwaj synowie: Hartnid i dziejopisarz Nithard.
Karol, natura prosta i namiętna, bardzo potrzebował miłości. Jego kobiety musiały mu towarzyszyć podczas wypraw wojennych. Hildegarda małą Adelaidę urodziła w obozie pod Pawią. Ale dziecko zmarło wkrótce potem. Dwaj synowie, których Karol, niejako nawiązując do tradycji merowińskiego domu królewskiego, ochrzcił Chlodwig (Ludwig) i Chlotar (Lotar), urodzili się podczas wyprawy hiszpańskiej, w 778 r., w Chasseneuil, niedaleko Pirenejów.
Po śmierci Hildegardy Karol jeszcze w tym samym 783 roku poślubił Frankijkę Fastradę, córkę hrabiego Radulfa. Fastrada była młodziutką dziewczyną, podobnie jak Hildegarda, gdy ją pojmował za żonę (miała wtedy 15 lat). Teodulf podaje, że śmierć zabrała Fastradę w kwiecie wieku, w roku 794. Druga żona urodziła Karolowi dwie córki, Hiltrudę i złotowłosą Teoderadę, późniejszą opatkę Argenteuil. Los odmówił jej syna, nad czym zapewne bolała, lecz dla wewnętrznej stabilizacji państwa było to korzystne, gdyż dzięki temu nie doszło do sporów o sukcesję. Fastrada, słabego zdrowia, była podobno demoniczną pięknością. Należy wątpić, czy jej polityczny wpływ na Karola był aż tak znaczny, jak podaje Einhard. Kronikarz oskarża ją o okrucieństwo i o to, że przez nią król odszedł od zwykłej swej łagodności. Lecz jeśli nawet frankijskim królowym przypadała znaczna rola na dworze i w państwie (przypomnijmy sobie, że komornik przed nimi odpowiadał za finanse), to trudno sobie wyobrazić, by to Fastrada popchnęła króla na przykład do krwawego sądu w Verden. Widzieliśmy, że decydującą rolę odegrała tu racja stanu, a nie nienawiść jakiejś kobiety. Tak czy owak, uczucie Karola do młodej żony musiało zapewne być bardzo namiętne. W innym miejscu zajmiemy się jeszcze podaniami i legendami narosłymi wokół Karola i Fastrady, gdyż ta miłość silnie oddziałała na fantazję potomnych. Faktem jest, że Karol, poślubiając Fastradę, miał czterdzieści lat. Przy takiej różnicy wieku uczucie starzejącego się mężczyzny do o wiele młodszej kobiety z łatwością może przerodzić się w swego rodzaju opętanie.
Roczniki królestwa z roku 787 relacjonują szczerze i z niewinną naiwnością: „I ów król łagodny przybył do swojej małżonki, Fastrady, do Wormacji, gdzie cieszyli się sobą i radowali, i sławili miłosierdzie Boskie”.
Wydaje się, że współcześni – bo przecież wyrazem właśnie ich opinii są państwowe annały – razem z królem radowali się jego miłością i szczęściem.
Tekst jest fragmentem książki Ernsta W. Wiesa „Karol Wielki. Cesarz i święty”:
Królowa Fastrada zmarła 10 sierpnia 794 roku we Frankfurcie, gdzie Karol przewodniczył synodowi plenarnemu na temat herezji adopcjanizmu i czczenia obrazów. Pochowano ją z wielkimi honorami w Moguncji, u Św. Albana. Teodulf napisał dla niej inskrypcję nagrobną, z której dowiadujemy się, że „zimna śmierć porwała ją w kwiecie wieku”. De medio quam mors frigida flore tulit.
W roku 794 lub 796, data nie jest pewna, Karol ożenił się jeszcze raz: z Alemanką Liutgardą, z którą podobno współżył już wcześniej. Krótkotrwałe małżeństwo pozostało bezdzietne. Jednak Liutgarda musiała być kobietą o nieprzeciętnych cechach. Teodulf i Alkuin nie szczędzą jej pochwał, które wybiegają poza zwykłe, nakazane obowiązkiem dworności komplementy.
Przypisywany Angilbertowi fragment eposu ukazuje Liutgardę, „jak promieniejąc pięknością i we wspaniałych klejnotach, z białą skronią przepasaną purpurową wstęgą, na dumnym rumaku bierze udział w dworskim polowaniu w akwizgrańskiej kniei”. Wiersz wychwala jej pobożną, łagodną naturę, dobrotliwość i życzliwość wobec wszystkich, ujmującą i delikatną mowę, zainteresowanie dla sztuk wyzwolonych i gorliwość w uczeniu. Jednak o wiele bardziej godne uwagi niż wszystkie pochwały jest to, że Alkuin, umysł tak roztropny i zrównoważony, wychwala jej rzetelność i pozytywny wpływ na króla. Do opatki Edelburgi z Fladbury, córki angielskiego króla Offy z Mercji, pisze: Honorabilis tibi est amicitia illius et utilis. (Jej przyjaźń tyleż przynosi korzyści, ile honoru). Alkuin zapewnił sobie poparcie królowej, kiedy przedstawiał Karolowi prośbę italskiego opata Usuala.
Szczęście króla u boku tej kobiety nie trwało długo. Czwartego czerwca roku 800 królowa zmarła w klasztorze św. Marcina w Tours, gdzie złożono ją do grobu. Alkuin, który wraz z królem był przy śmierci Liutgardy, napisał mimo to do Karola list pocieszający. Jako motto przytoczył słowa greckiego filozofa Anaksagorasa, które ten wypowiedział, kiedy umarł mu syn: „Wiedziałem, że spłodziłem śmiertelnika”. Chciał zapewne powiedzieć królewskiemu przyjacielowi: „Wiedziałeś, że poślubiłeś śmiertelniczkę”.
Karol był człowiekiem, który potrafił dawać miłość, który budził miłość i miłość przyjmował.
Po Himiltrudzie, młodzieńczej miłości, przyszło zawarte ze względów politycznych i nieszczęśliwe małżeństwo z longobardzką Dezyderatą. Wydaje się, że ten człowiek czynu i realista, jakim był Karol, w głębi swojej ludzkiej istoty nie znosił polityczno-racjonalnej kalkulacji.
Potem był czas pełnego miłości i pod każdym względem płodnego małżeństwa z Hildegardą, którym Karol cieszył się przez ponad dwanaście lat. Po nim namiętny romans z Fastradą. A na koniec obsypane złotem jesieni szczęście z subtelną alemańską arystokratką Liutgardą.
Po jej śmierci Karol szukał zaspokojenia już tylko w ramionach konkubin.
W długim szeregu przeciągają: Madelgarda, która urodziła mu Rotildę, późniejszą opatkę Faremoutiers, Saksonka Gerswinda, potajemna radość zwycięzcy z posiadania kobiety z podbitego narodu. Z tego związku przyszła na świat córka imieniem Adeltruda. Konkubina Regina dała Karolowi jeszcze dwóch synów: Drogona, późniejszego archikapelana i biskupa Metzu, oraz Hugona, którego poznaliśmy jako opata St.-Quentin i St.-Bertin i archikanclerza Ludwika Pobożnego.
Karol jako ojciec
Karol był czułym, kochającym i jak na swoje czasy bardzo postępowym ojcem. Kazał bowiem nie tylko synów, ale i córki kształcić w naukach, jak mówi Einhard. Jako nauki rozumiano „siedem sztuk wyzwolonych” ([septem artes liberales]), tak zwane trivium i quadrivium.
Trivium obejmowało gramatykę (naturalnie łacińską, uczono się także literatury), dalej dialektykę (logikę) oraz retorykę (pisanie prozą i mową wiązaną oraz studium praw); do quadrivium zaliczano geometrię (geografię, historię naturalną i ziołolecznictwo), arytmetykę (proste rachunki i obliczanie kalendarza), muzykę (chorał gregoriański, naukę o dźwięku, harmonię i pisanie nut), astronomię (ruchy ciał niebieskich i astrologię).
A dalej tak pisze Einhard: „Potem, kiedy już wiek na to pozwalał, synów obyczajem Franków uczono jeździć konno, obchodzić się z bronią i polować”.
Przypomnijmy sobie, co Hrabanus Maurus powiedział o trudnościach w zdobyciu umiejętności walki na koniu. Ponadto Frankowie od wieków byli namiętnymi myśliwymi. Mimo wysokiej wagi, jaką Karol przykładał do nauk, umiejętność walki na koniu nadal pozostała niezaprzeczalnym punktem głównym wykształcenia karolińskiego księcia.
I rzeczywiście dwaj spośród synów Karola, książęta Karol i Pepin, zostali wybitnymi dowódcami wojsk. Córki, poza kształceniem umysłów, „przyzwyczajano do krosien, kądzieli i wrzeciona, aby nie próżnowały, i kształcono we wszelkiej poczciwości”.
Kiedy zmarł jego syn Pepin, król Italii, Karol okazał się troskliwym dziadkiem. Natychmiast uczynił królem Italii Bernharda, syna Pepina, a swojego wnuka. Potem pięć wnuczek, Adelaidę, Atulę, Gundradę, Bertaidę i Teoderadę, ściągnął na swój dwór i kazał nauczać i wychowywać wraz ze swoimi córkami.
Posłuchajmy jeszcze Einharda: „O wychowanie synów i córek tak dbał, że ilekroć był w domu, zawsze z nimi razem siedział przy stole i w podróżach oni mu towarzyszyli: synowie jechali przy nim konno, córki zaś na końcu orszaku, otoczone osobną strażą. Były one niezwykle piękne i rzecz jest zdumiewająca, że chociaż je tak kochał, nie wydał ich za nikogo, ani ze swoich, ani z obcych; wszystkie przy sobie w domu aż do swej śmierci zatrzymał, mówiąc, że nie może się obejść bez ich towarzystwa. W każdej sprawie szczęśliwy, w tej jednej doznał złośliwości losu. Ale nic o tym nie chciał wiedzieć, zachowywał się tak, jakby nigdy przeciw czystości jego córek nie podniosły się podejrzenia albo obmowa”.
Wydaje się niemal, że Einhard bardziej cierpiał z powodu zachowania córek Karola niż ich witalny i zmysłowy ojciec.
Karol tak bardzo kochał swoje córki! Dlaczego zatem nie pozwolił im na znalezienie przystani w dobrych małżeństwach?
Odpowiedź na to pytanie znajdziemy zarówno w sferze uczuciowej, jak i w realnych przyczynach natury politycznej.
Karol, nawet jeszcze przed koronowaniem na cesarza, był rzeczywistym panem Zachodu. W przypadku jego córek mogły wchodzić w grę tylko związki małżeńskie o odpowiednio wysokiej randze – koligacje z bizantyńskim domem cesarskim.
Kiedy tylko zarysowała się perspektywa takiego małżeństwa, Karol natychmiast zgodził się na zaręczyny. Zaręczyny Rotrudy z bizantyńskim cesarzem Konstantynem.
Kiedy jednak ślub nie doszedł do skutku, Karol zgodził się na pozamałżeński związek córki, która dopiero co była narzeczoną cesarza, z hrabią Rorichem.
Te wydarzenia rzucają światło na dwa aspekty sprawy.
Tekst jest fragmentem książki Ernsta W. Wiesa „Karol Wielki. Cesarz i święty”:
Karol nie był zasadniczo przeciwny małżeństwom swych córek i gdy tylko było to możliwe, wspierał ich osobiste szczęście. Jednak poza Bizancjum nie istniały dla jego domu równorzędne związki. A zatem mógł się obawiać, że w osobie zięcia – nierównego mu, lecz umocnionego i wyniesionego poprzez małżeństwo z jedną z córek – pojawi się niekontrolowany element wpływu na jego politykę. A to nie odpowiadało ani interesom imperium, ani trzeźwego polityka Karola.
Stosunek Karola do małżeństw dzieci oraz jego wysokie mniemanie o sobie ilustruje kolejny przykład. Około roku 789 król starał się dla swojego syna, księcia Karola, o rękę córki króla Mercji, Offy (757–796). Stosunki pomiędzy angielskim dzielnicowym królestwem Mercji a frankijskim dworem układały się przyjaźnie, do czego w niemałym stopniu przyczynił się Anglosas Alkuin. Karol posłał nawet Offie dary ze zdobytego skarbca Awarów. Król Mercji przychylił się do małżeńskich życzeń frankijskiego władcy, ale w odpowiedzi zażądał córki Karola, Berty, na żonę dla swojego syna Ecgfritha. Karol poczuł się do głębi urażony, uznał to za impertynencję i bezczelność.
Rozgniewany, rozkazał zamknąć frankijskie porty morskie dla angielskich statków. Była to zapewne pierwsza blokada kontynentalna4.
Należy jednak wątpić, czy środek ten okazał się skuteczny, gdyż handel z Anglią spoczywał niemal całkowicie w rękach kupców fryzyjskich.
Dzięki cierpliwym zabiegom Alkuina i opata Gerwolda z St.-Wandrille osiągnięto w końcu rozwiązanie kompromisowe. Doszło do podpisania pierwszego w historii Zachodu kontraktu handlowego (796). Gwarantował on kupcom po obu stronach Kanału opiekę prawną oraz możliwość odwołania się do odpowiedniego sądu królewskiego.
Przytoczony przykład pokazuje, że Karol z pewnością szukał żon dla swoich synów i matek dla swoich wnuków. W zdominowanym przez mężczyzn świecie Karolingów synowa nie miała takich możliwości politycznych, które zagrażałyby wewnętrznej stabilności państwa. Z tego powodu problem równorzędności nie występował tutaj z taką ostrością. Natomiast zięć z królewskiego domu mógł boleśnie zaburzyć pieczołowicie wyważone układy sił w państwie.
Być może należałoby dopuścić jeszcze jedną interpretację. Oprócz wszystkich politycznych i imperialnych kalkulacji władcy stosunek Karola do córek mogły także kształtować jego własne przeżycia. Pierwsze małżeństwo z longobardzką księżniczką, zawarte wyłącznie ze względów politycznych, uzmysłowiło mu przecież, że królewskie małżeństwa w owym czasie były tylko ukrytą formą brania i dawania zakładników. Kobiety stały w tym politycznym handlu małżeństwami zawsze na słabszej pozycji.
Czyżby Karol chciał tego oszczędzić ukochanym córkom?
Tak czy owak, jedno da się powiedzieć: Karol stworzył coś, co było i jest rzadkie na książęcych dworach: wielką, szczęśliwą rodzinę.
Synowie, córki i gromada wnuków otaczali władcę. Im więcej dzieci, tym lepiej. Wszystko skupiało się wokół Karola i jego aktualnej małżonki. Bastardów traktowano z naturalną i niewymuszoną życzliwością, najwyższe stanowiska państwowe stały przed nimi otworem. Królewską krew otaczano czcią. Także w nieślubnym dziecku. Karola, patriarchę, którego wola była prawem, widzimy tutaj w roli dobrotliwego ojca. Jako króla i władcę przepełniała go idea szczególnego posłannictwa, by w imieniu Boga rządzić i kierować światem.
Płaczący cesarz
Karol, wraz ze wszystkimi swoimi dokonaniami, jawi się nam jako postać monumentalna: król i cesarz Zachodu, najwyższy sędzia i prawodawca, pan chrześcijaństwa i Kościoła. Pomnik za życia. Ale spoza tego spiżowego posągu spogląda na nas także człowiek Karol, budzący sympatię i życzliwość. Widzieliśmy go już jako kochającego męża i ojca. Przedstawia się go także jako dobrego syna i przyjaciela. „Matka Bertrada dożyła w jego domu starości, otaczana wielkimi honorami. Odnosił się do niej z takim szacunkiem, że nigdy nie było między nimi nieporozumienia” – pisze Einhard. A o wielkiej zdolności Karola do dawania przyjaźni tak mówi: „Był bowiem bardzo równy w przyjaźni: łatwo ją zawierał i trwale zachowywał, a kogo obdarzył tym uczuciem, to już wiernie i święcie”.
Do dopełnienia obrazu brakuje wśród tych wszystkich cech jeszcze jednej właściwości, która dopiero czyni człowieka człowiekiem: w jaki sposób Karol znosił ciosy losu. U Einharda znajdujemy głęboko zastanawiające słowa: „Śmierć synów i córki dotknęła go boleśniej, niżby tego oczekiwać pozwalał hart jego ducha, wielka miłość ojcowska wycisnęła mu łzy z oczu. Tak samo na wiadomość o śmierci papieża Hadriana, z którym łączyła go największa przyjaźń, rozpłakał się, jakby stracił brata albo najdroższego syna”.
W doskonałym królu i cesarzu krył się zatem człowiek, człowiek wraz z jego łzami, wraz z bólem, rozpaczą i smutkiem.
My, żyjący dzisiaj, z ulgą czytamy te słowa Einharda.
Rozumiemy Karola, cierpiącego, oddającego się bólowi i żałości: cesarz objawia nam się jako człowiek, któremu potrafimy współczuć, wraz z którym opłakujemy stratę. Czujemy jego cierpienie, rozumiemy łzy żalu za wszystkimi kobietami, które kochał i które musiał pochować, żałobę po przedwczesnej śmierci obu zdolnych synów, Karola i Pepina, którzy byliby w stanie unieść ciężar korony; rozumiemy jego strach i obawę, że to najsłabszy jego syn, Ludwik, będzie musiał wziąć na swoje barki brzemię imperium.
On, tak bardzo kochający swoje córki, musiał pogrzebać promienną Rotrudę, dla której marzył kiedyś o bizantyńskiej koronie.
Wszystko nicość! Czym jest władza, splendory, czymże wszelka sława! Mężczyzna opłakuje swoje kobiety, ojciec rozpacza po śmierci dzieci, przyjaciel wylewa łzy po stracie przyjaciół.
Tu nic nie waży cesarska godność, cesarski tron, tutaj człowiek płacze z drugim człowiekiem nad nieszczęściem śmierci, nad niepojętą przemijalnością. Płaczący cesarz zstępuje ze swojego tronu i dołącza do kręgu pogrążonych w żałobie ludzi.
Jakże inaczej postać płaczącego cesarza odbiera tak wielki historyk jak Leopold von Ranke (1795–1886).
Ranke jest historiografem pruskiego państwa, monarchistą, człowiekiem nacjonalistycznego, arystokratycznego świata. W swojej Historii świata (t. V, cz. 2, s. 245) opowiada, że Karolowi przy śmierci żony Hildegardy „ciężkie łzy spadły pomiędzy tarczę a miecz”.
Abel i Simson, dwaj badacze karolińskich źródeł, lakonicznie komentują ten cytat: „Nie potrafimy określić źródła”.
Jeśli u Rankego płacze cesarz, to nie wystarczą zwykłe, skromne łzy. To muszą być łzy ciężkie, które ze swoistą „imperialną dramaturgią” spadają dokładnie pomiędzy tarczę a miecz. Nie przytaczamy tego obrazu, by ująć wielkości znakomitemu historykowi. Pragniemy jedynie zwrócić uwagę na to, jak bardzo uwikłany w sposób postrzegania swojej epoki jest historyk nawet tak wybitny i tak bardzo starający się o obiektywizm jak Ranke.