Józef Dowbor-Muśnicki i Józef Haller – rywale Piłsudskiego
Józef Dowbor-Muśnicki i Józef Haller to niejedyni wybitni generałowie z okresu odzyskiwania Niepodległości. Dowiedz się więcej o generale Tadeuszu Rozwadowskim
Piłsudski stworzył siły zbrojne, które biły się o granice odrodzonego państwa polskiego, w wyczerpującej wojnie pokonał bolszewików i został Pierwszym Marszałkiem Polski. Jego prymat musieli uznać wszyscy, nawet generałowie także aspirujący do funkcji Naczelnego Wodza Wojska Polskiego: Józef Dowbor-Muśnicki i Józef Haller.
Kariera wojskowa Piłsudskiego była wyjątkowa i nietypowa; dowodzenie ponadmilionową (jesienią 1920 roku) armią i buława marszałkowska przypadły człowiekowi, który nie odbył służby zasadniczej (do wojska rosyjskiego iść nie chciał), nie uczył się w żadnej szkole wojskowej, a mundur – i to jeszcze nie regularnego wojska, ale paramilitarnego Związku Strzeleckiego – założył, będąc już dobrze po czterdziestce. Piłsudski uczył się wojaczki na frontach pierwszej wojny światowej, dowodząc kompanią, pułkiem i wreszcie brygadą Legionów Polskich, ochotniczej formacji walczącej w ramach armii Austro-Węgier. Będąc formalnie obywatelem Rosji, początkowo nie miał nawet stopnia wojskowego, dopiero w listopadzie 1914 roku został mianowany brygadierem. Jego kolejna ranga była już marszałkowska. Co ciekawe, Piłsudski jako Naczelnik Państwa mianował na ten stopień sam siebie dekretem z 19 marca 1919 roku: Stopień Pierwszego Marszałka Polski przyjmuję i zatwierdzam.
Wojskowy samouk
Piłsudski od dziecka marzył o tym, że wywalczy niepodległość Polski i pobije jej głównego ciemiężyciela – Rosję. Wychowany przez rodziców w kulcie powstań narodowych, zwłaszcza styczniowego (jego ojciec był Józef Wincenty był komisarzem tajnego Rządu Narodowego), od młodości interesował się strategią i taktyką wojskową. Chętnie czytał biografie wybitnych dowódców z Napoleonem Bonaparte na czele, analizował prace Clausewitza, Moltkego, Schlieffena czy opracowania poświęcone konfliktom zbrojnym.
Piłsudski wykazał predyspozycje dowódcze jako wieloletni konspirator i przywódca Organizacji Bojowej Polskiej Partii Socjalistycznej. OB była dla niego detonatorem „rewolucji”, czyli faktycznie kolejnej insurekcji narodowej, oraz kuźnią kadr wojskowych. A gdy robotnicze wystąpienia w Królestwie Polskim zostały stłumione przez carat, przeniósł się do austriackiej Galicji. Tam porzucił partyjny szyld i rozwijał – za cichą zgodą Austriaków – paramilitarny ruch strzelecki. Jego celem było stworzenie polskiej siły zbrojnej w obliczu rysującej się wojny między zaborcami. Piłsudski, który został Komendantem Głównym Związków Strzeleckich, był dla młodych strzelców wielkim autorytetem. Jego charyzmie ulegali także starsi, np. ponadtrzydziestoletni poeta Bolesław Długoszowski, który przyszedł na odczyt przyszłego marszałka wygłoszony w Paryżu w lutym 1914 roku. Pod wpływem tego, co zobaczył i usłyszał, napisał do brata: od kilku dni czuję, że jestem naprawdę żołnierzem. Mam wodza. Wkrótce przybył do Galicji na kurs Związku Strzeleckiego, a potem został ulubionym ułanem i adiutantem Piłsudskiego.
Legiony i więzienie
Gdy latem 1914 roku wybuchła prorokowana przez Piłsudskiego wojna, posłał on z Krakowa do Królestwa Polskiego swoich strzelców – Pierwszą Kompanię Kadrową. Przed wymarszem powiedział im:
Wszyscy, co tu jesteście zebrani, jesteście żołnierzami polskimi. […] Jedynym waszym znakiem jest odtąd Orzeł Biały […]. Patrzę na was jako na kadry, z których rozwinąć się ma przyszła armia polska.
Choć nazwisko Piłsudskiego nierozerwalnie splotło się z Legionami, warto przypomnieć, że ich powstanie wiązało się z klęską jego planu wywołania powstania w Królestwie i stworzenia metodą faktów dokonanych polskich władz oraz polskiej siły zbrojnej. Legiony uratowały oddziały strzeleckie, które władze austriackie chciały zlikwidować, ale jednocześnie podporządkowały je dowództwu c.k. armii. Warto też pamiętać, że Piłsudski nigdy nie dowodził całymi Legionami, ale tylko ich I Brygadą. Jej żołnierzy traktował zresztą jak swoje wojsko, często wchodząc w spory z mianowanymi przez dowództwo austriackie komendantami Legionów. Podkomendni byli zapatrzeni w Piłsudskiego jak w obraz: Głównym elementem wiążącym żołnierzy I Brygady było bezgraniczne zaufanie do obywatela Komendanta – pisał Wacław Jędrzejewicz – wielka żołnierska miłość i przywiązanie, najcenniejszy dar, jaki żołnierz może dać swojemu dowódcy.
Walki Legionów Polskich, liczących ok. 20 tys. żołnierzy, nie miały znaczenia dla przebiegu Wielkiej Wojny, miały za to istotny wymiar symboliczny. Piłsudski wykorzystał to jako kartę przetargową w negocjacjach z Austriakami. Odbudowę państwa polskiego zapowiedział akt wydany przez cesarzy Niemiec i Austro-Węgier 5 listopada 1916 roku, jednak Piłsudski za swą niepokorność zapłacił dymisją z Legionów. Gdy zaś w lipcu 1917 roku sprzeciwił się złożeniu przez legionistów przysięgi na wierność Wilhelmowi II, został aresztowany i osadzony w twierdzy magdeburskiej.
Zwycięski naczelny wódz
Piłsudski wrócił do Warszawy 10 listopada 1918 roku w całkowicie zmienionej sytuacji politycznej. Otoczony nimbem niezłomnego bojownika o niepodległość i więźnia politycznego dostał władzę wojskową i cywilną. Był powszechnie traktowany jak mąż opatrznościowy, który miał odbudować i zjednoczyć kraj, a jednocześnie odsunąć widmo rewolucji. Nawet wroga mu endecja nie zdobyła się na otwarty sprzeciw.
Tekst pochodzi z listopadowego numeru miesięcznika „Mówią Wieki”:
Jako Naczelnik Państwa i Naczelny Wódz Piłsudski stanął na wysokości zadania. Tworząc Wojsko Polskie stosował zasadę „wszystkie ręce na pokład”, przyjmując w jego szeregi Polaków służących w armiach państw zaborczych, Legionach i Polskiej Sile Zbrojnej, Polskiej Organizacji Wojskowej, formacjach tworzonych w Rosji i na Zachodzie. Jak pisał Stanisław Cat-Mackiewicz:
Wewnętrzna formuła Piłsudskiego w tym okresie brzmiała: niech przychodzi każdy, kto chce mnie uznać za wodza, będę mu rad, nie będę mu pamiętał, co robił wczoraj, chcę zjednoczyć wszystkich.
Naczelny Wódz potrafił wykorzystać umiejętności oficerów wywodzących się z odmiennych szkół i tradycji wojskowych, nawet jeśli z niektórymi był skonfliktowany. Jego „mężami zaufania” w wojsku byli jednak legioniści i peowiacy, których faworyzował.
Najważniejsza – dla Piłsudskiego i odrodzonej Polski – okazała się wojna z bolszewicką Rosją. To Piłsudski wygrał decydującą bitwę warszawską, a tlący się do dziś spór o autorstwo tego zwycięstwa – przeciwnicy Marszałka przypisują je szefowi sztabu gen. Tadeuszowi Rozwadowskiemu lub francuskiemu generałowi Maxime’owi Weygandowi – jest bezprzedmiotowy. Jako Naczelny Wódz Piłsudski zaakceptował plan bitwy i go wykonał, zaryzykował, wziął na siebie ogromną odpowiedzialność (na wypadek klęski złożył u premiera Wincentego Witosa prośbę o dymisję) i to jemu należy się chwała zwycięzcy. Oczywiście nie dokonał tego sam – udział w tym spektakularnym sukcesie mieli generałowie Rozwadowski, Haller, Władysław Sikorski, Franciszek Latinik, Lucjan Żeligowski czy Edward Rydz-Śmigły.
Marszałek w kolejnych latach zazdrośnie strzegł sławy zwycięskiego wodza z 1920 roku. Był to jeden z najważniejszych elementów jego legendy i legitymacji do sprawowania władzy dla całego obozu politycznego, któremu przewodził. Z tego powodu oskarżał swych przeciwników rządzących państwem i wojskiem w latach 1922–1926 o niszczenie lub fałszowanie dokumentów, nie szczędził też przykrych słów, wręcz impertynencji, generałom Rozwadowskiemu (choć ten nigdy nie przypisywał sobie zasług Piłsudskiego), Stanisławowi Szeptyckiemu czy Józefowi i Stanisławowi Hallerom. Po przewrocie majowym w 1926 roku szybko pozbył się ich z wojska, a Rozwadowskiego kazał nawet uwięzić, co przyczyniło się do jego śmierci.
Józef Dowbor-Muśnicki – z armii rosyjskiej do polskiej
Kto wie, jak potoczyłyby się losy wojny 1920 roku, a także losy Polski, gdyby Piłsudski nie przetrwał lipcowego kryzysu związanego z odwrotem wojsk polskich z Ukrainy i Białorusi pod naciskiem nacierającej Armii Czerwonej. Jeszcze dwa miesiące wcześniej, po zdobyciu Kijowa, porównywany do Bolesława Chrobrego, był teraz ostro krytykowany jako ten, który pcha armię do klęski, a naród do zguby. Związany z prawicą ksiądz Stanisław Adamski z Poznania, poseł na Sejm, wprost zarzucił mu zdradę. Podczas burzliwego posiedzenia Rady Obrony Państwa 19 lipca 1920 roku Piłsudskiego zaatakował przywódca endecji Roman Dmowski. Zarzucił mu błędy organizacyjne, strategiczne i taktyczne, sugerując, że na czele armii powinien stanąć gen. Józef Dowbor-Muśnicki albo generał zaproponowany przez zachodnich aliantów. Piłsudski zręcznie replikował:
Od was, polityków, i od narodu powinien iść do wojska walczącego na froncie głos wiary i otuchy, odpowiadający moralnej wartości społeczeństwa i jego niezłomnej woli zwycięstwa. Zamiast tego dajecie demoralizujący obraz waśni, kłótni, rozdarcia. […] Nie róbcie żadnych szopek, żadnych dwuznacznych posunięć z dodawaniem mi opiekunów i kontrolerów. Oddaję się wam do dyspozycji. Weźcie zamiast mnie kogoś mniej drażniącego [...].
Potem wyszedł z sali. Skonfundowani członkowie ROP w głosowaniu wyrazili zaufanie dla Naczelnego Wodza.
Józef Dowbor-Muśnicki (był równolatkiem Marszałka) wywodził się z armii rosyjskiej. Z sukcesami bił się na frontach Wielkiej Wojny i w 1915 roku został generałem. Latem 1917 roku, po obaleniu caratu przez rewolucję lutową, na wschodniej Białorusi stworzył z Polaków służących w armii rosyjskiej I Korpus Polski. Po przewrocie bolszewickim podporządkował się rezydującej w Warszawie Radzie Regencyjnej. Prawie 30-tys. korpus skutecznie opierał się bolszewikom, lecz gdy wiosną 1918 roku na Białoruś wkroczyły wojska niemieckie, gen. Dowbor-Muśnicki zgodził się na demobilizację oddziałów w zamian za przewiezienie swych żołnierzy do Królestwa Polskiego.
Dowódca Armii Wielkopolskiej
Jesienią 1918 roku generał liczył na wysokie stanowisko dowódcze w tworzącym się Wojsku Polskim, ale spotkał go zawód. Piłsudski przyjął go chłodno – jako przeciwnik caratu nie przepadał za Polakami, którzy robili kariery w armii rosyjskiej. Z kolei Dowbor-Muśnicki miał uprzedzenie do „legionów”, „wolontarzy”, „armii ochotniczych”.
Na początku stycznia 1919 roku dowborczycy wzięli udział w nieudanym zamachu stanu przeciwko lewicowemu rządowi Jędrzeja Moraczewskiego i Piłsudskiemu. Naczelny Wódz postanowił się pozbyć się z Warszawy niechcianego generała. Zaproponował go na dowódcę sił powstania wielkopolskiego, które wybuchło miesiąc wcześniej przeciwko Niemcom. Rządząca w Poznaniu Naczelna Rada Ludowa zaakceptowała kandydaturę. W liście do swego wysłannika na konferencję pokojową w Paryżu Kazimierza Dłuskiego Piłsudski uzasadnił to bez ogródek:
Wysłanie Dowbora do Poznania było celowe. Liczę na to, że on sam i jego oficerowie tak swoją nieznajomością służby, jak i samym zachowaniem wywołają wśród polskich żołnierzy b. armii niemieckiej, przyzwyczajonych do dobrych i odpowiedzialnych oficerów, niezadowolenie i rozczarowanie [...].
Tekst pochodzi z listopadowego numeru miesięcznika „Mówią Wieki”:
Te rachuby nie ziściły się. Dowbor-Muśnicki okazał się sprawnym dowódcą i w kilka miesięcy stworzył regularną, ponad 100-tys. Armię Wielkopolską. Rozszerzył powstanie, a gdy pod presją mocarstw zachodnich Niemcy zawarli rozejm, na wezwania z Warszawy wysłał swe najlepsze oddziały na wschód, do walki z Ukraińcami i bolszewikami. Pod koniec maja 1919 roku Armia Wielkopolska, dotychczas samodzielna, została włączona w skład Wojska Polskiego. Piłsudski wprawdzie mianował Dowbora-Muśnickiego dowódcą Frontu Wielkopolskiego, ale potem nie szczędził mu afrontów. Odbierał mu kolejne jednostki i kwestionował jego rozkazy, podporządkował Front Wielkopolski Dowództwu Okręgu Generalnego w Poznaniu etc.
Pod koniec marca 1920 roku Front Wielkopolski został rozwiązany. Urażony i „bezrobotny” Dowbor-Muśnicki krytykował strategię Naczelnego Wodza w wojnie z bolszewikami. Gdy latem Armia Czerwona zbliżała się do Warszawy, prawica coraz głośniej domagała się powierzenia generałowi dowództwa armii czy frontu, a nawet zastąpienia nim Piłsudskiego. Na początku sierpnia Naczelny Wódz zaproponował mu komendę Frontu Południowego, broniącego Małopolski Wschodniej. Dowbor-Muśnicki odmówił, obawiając się, że wobec szczupłości sił polskich i ukraińskich walczących na tym kierunku w razie klęski stanie się kozłem ofiarnym. Chciał dowodzić dywizjami wielkopolskimi, które miały walczyć na przedpolach Warszawy, na to jednak nie zgodził się Piłsudski. Nawet popierający Dowbora politycy prawicy uznali odmowę za błąd. Był to koniec jego kariery w Wojsku Polskim. W 1921 roku generał został przeniesiony w stan spoczynku. Osiadł w zakupionym majątku Lusowo (Batorowo) i zajął się rolnictwem. Zmarł w 1937 roku.
Błękitny Generał
Innym konkurentem marsz. Piłsudskiego do naczelnego dowództwa nad Wojskiem Polskim był gen. Józef Haller de Hallenburg (ur. w 1871 roku). Ten ziemianin z Galicji, wychowany w tradycji patriotycznej i religijnej, miał za sobą piętnastoletnią służbę w armii austriackiej, którą ukończył w stopniu kapitana. Potem szkolił członków Drużyn Sokolich z Lwowa i okolic. W 1914 roku powierzono mu organizację Legionu Wschodniego, który stał się zalążkiem II Brygady Legionów Polskich. Później został jej dowódcą. Haller i jego żołnierze odznaczyli się w walkach w Karpatach, a brygada była nazywana żelazną.
W latach 1916–1917 Haller konsekwentnie stawiał na państwa centralne, co poróżniło go z Piłsudskim. W lutym 1918 roku Haller i jego podkomendni stanowczo sprzeciwili się warunkom pokoju brzeskiego, w którym przyznano Chełmszczyznę Ukrainie. Zbuntowali się i przedarli przez front pod Rarańczą, a potem połączyli na Ukrainie z II Korpusem Polskim. Jednak już w maju Polacy zostali rozbici przez Niemców pod Kaniowem. Haller uniknął niewoli, przedarł się do Moskwy i nawiązał kontakty z przedstawicielami rezydującego w Paryżu Komitetu Narodowego Polskiego z Romanem Dmowskim na czele. Przez Murmańsk przedostał się do Francji. Można powiedzieć, że spadł jak z nieba politykom KNP, którzy szukali znanego i doświadczonego kandydata na dowódcę tworzonej we Francji Armii Polskiej. 4 października 1918 roku Haller został awansowany na stopień generała dywizji, a dwa dni później zaprzysiężony jako Naczelny Wódz Armii Polskiej. Od koloru mundurów armię nazywano błękitną, a Hallera – błękitnym generałem. W listopadzie 1918 roku razem z najwyższymi dowódcami wojsk sprzymierzonych przyjmował on defiladę zwycięstwa pod Łukiem Triumfalnym w Paryżu.
W 1919 roku Haller wraz ze swoim 70-tys. wojskiem (wyposażonym m.in. w czołgi i samoloty) powrócił do kraju, gdzie podporządkował się Piłsudskiemu. Jego oddziały miały duży udział w zwycięstwie w wojnie z Ukraińcami. Na początku 1920 roku Haller przyłączył do Polski Pomorze i dokonał w Pucku symbolicznych zaślubin z Bałtykiem. W najtrudniejszych momentach wojny z bolszewikami został Generalnym Inspektorem Armii Ochotniczej, wykorzystując swą popularność do mobilizacji społeczeństwa oraz koordynując tworzenie jednostek ochotniczych. Energicznie dowodził też Frontem Północno-Wschodnim, a potem Północnym. Po wojnie był Generalnym Inspektorem Artylerii, przewodniczył też kombatanckiemu Związkowi Hallerczyków i Związkowi Harcerstwa Polskiego.
Haller miał chrześcijańsko-narodowe przekonania i był związany z prawicą. Został nawet posłem na Sejm. Oskarżano go o moralną współodpowiedzialność za zabójstwo pierwszego prezydenta RP Gabriela Narutowicza, gdyż publicznie krytykował jego wybór. To ostatecznie poróżniło go z Piłsudskim, który po przewrocie majowym zwolnił go z armii. W następnych latach generał występował przeciwko autorytarnym rządom sanacji, a we wrześniu 1939 roku udał się na emigrację do Francji, a potem Wielkiej Brytanii. Był członkiem rządu gen. Sikorskiego, zasiadał w Radzie Narodowej. Zmarł w Londynie w 1960 roku.
Błękitny generał miał duże zasługi dla Polski. Miał też swoją legendę, żywą zwłaszcza wśród zwolenników prawicy. Nie dorównywała ona jednak siłą mitowi Piłsudskiego. Hallerowi brakowało też takiego zmysłu politycznego, jaki miał Marszałek. Dlatego w zbiorowej pamięci musiał ustąpić mu miejsca.
Ma rację Rafał A. Ziemkiewicz, zazwyczaj bardzo krytyczny wobec Józefa Piłsudskiego, gdy w najnowszej książce pt. Złowrogi cień Marszałka docenia jego służbę w latach 1918–1921:
Tym, co czyni wielkich dowódców, jest dar porywania za sobą ludzi, wydobywania z nich wszystkich sił, bohaterstwa, poświęcenia, całkowitego zaangażowania w walkę. Pod tym względem Piłsudski nie miał sobie równych […]. Bez wątpienia Polska nie miała wtedy [w latach 1918–1921 – BK] nikogo o porównywalnej charyzmie, kto mógłby liczyć na takie oddanie żołnierzy, o kim śpiewaliby oni piosenki […]. Właśnie tego potrzebowała Polska u zarania niepodległego bytu: autorytetu. Legendy, która była w stanie spoić wszystkie stronnictwa ponad podziałami i narzucić współdziałanie.
To wyróżniało Piłsudskiego wśród polskich dowódców tamtej epoki.
WARTO PRZECZYTAĆ : Stanisław Aksamitek, Generał Józef Haller. Zarys biografii politycznej, Katowice 1989; Piotr Bauer, Generał Józef Dowbor--Muśnicki 1867–1947, Poznań 1988; Włodzimierz Suleja, Józef Piłsudski, Wrocław–Warszawa–Kraków 2005; Rafał A. Ziemkiewicz, Złowrogi cień Marszałka, Warszawa 2017.