Johann Heinrich Müntz w Rzeczypospolitej
Ten tekst jest fragmentem książki Johanna Heinricha Muntza „Podróże malownicze przez Polskę 1780–1784”.
„Niejaki Müntz, który się tytułuie Ingenieur Architecte Metallurgiste, rodem Szwaycar [...] jest tu w Warszawie” – informowano króla Stanisława Augusta w grudniu 1778 roku Johann Heinrich Müntz przyjechał do Polski zaproszony, czy raczej zaangażowany do Grodna przez podskarbiego nadwornego litewskiego Antoniego Tyzenhauza, który należał do najwybitniejszych osób w otoczeniu króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Grodno było ważnym miejscem na mapie Rzeczypospolitej W starym, a później w nowym zamku królewskim obradował co kilka lat sejm walny koronny w 1764.
roku przeniesiono tu Trybunał Skarbowy, od 1765 zaś, gdy Antoni Tyzenhauz został dzierżawcą ekonomii grodzieńskiej, miasto stało się centrum inspirowanych przez króla inicjatyw gospodarczych, mających na celu rozwój wszelkich gałęzi przemysłu, nauki, szkolnictwa i kultury. Dochody z ekonomii królewskich miały finansować budowę potrzebnych gmachów i opłacanie specjalistów do czasu, kiedy przedsięwzięcie stanie się samowystarczalne. W ciągu 25 lat Tyzenhauz założył 18 manufaktur, wśród nich wyrabiające sukna, płótna lniane, jedwabie, koronki, była fabryka pończosznicza, kapelusznicza, a także karetarska. Specjalną grupę tworzyły manufaktury „metalowe” – fabryka broni palnej, warsztat płatnerski, warsztat wyrobów mosiężniczych, fabryka igieł i szpilek. Na przedmieściach Grodna – Horodnicy i Łosośnie – wzniesiono osiedla dla pracowników; powstała Królewska Akademia Lekarska i ogród botaniczny, szkoły przygotowujące fachowców – budowlanych, mierniczych, geometrów; od 1774 roku istniał Korpus Kadetów, funkcjonował teatr i wydawano „Gazetę Grodzieńską”. W Polsce brakowało specjalistów do prowadzenia tych różnorodnych przedsięwzięć, poszukiwano więc i zapraszano cudzoziemców.
Antoni Tyzenhauz wyjechał za granicę w roku 1777 Pierwszym etapem jego podróży była Holandia, gdzie zapewne zetknął się z Müntzem, który nie interesował go jako artysta malarz czy rysownik Tyzenhauz, mimo iż były to ostatnie lata jego działalności, wciąż jeszcze poszukiwał fachowców do grodzieńskich manufaktur i szkół, Müntz zaś reklamował się praktyką metalurgiczną i doświadczeniem pracy w hucie srebra i miedzi, a także traktatem o odlewnictwie metali kolorowych, co mogło zadecydować o zaproszeniu go do Grodna. Do Gdańska Müntz przybył w czerwcu 1778 roku, skąd po sześciomiesięcznym, nieplanowanym pobycie w oczekiwaniu na pomoc Tyzenhauza, przyjechał do Warszawy. Tu dzięki protekcji Augusta Moszyńskiego udało mu się sprzedać królowi Stanisławowi Augustowi część swojego dzieła – 42 rysunki – studia waz antycznych, bez tekstu traktatu za 30 dukatów 11 stycznia 1779 roku wyjechał z Warszawy do Grodna.
Tutaj znalazł się w licznej grupie cudzoziemców pracujących w manufakturach, szkołach, w Królewskiej Akademii Lekarskiej, w Korpusie Kadetów, w teatrze i orkiestrze, we wszystkich nowych instytucjach i zakładach wielkiego programu Tyzenhauza. Brakuje informacji, gdzie był zatrudniony i jaką pełnił funkcję. Wiadomo, że w lipcu 1780 roku znalazł się w gronie najznaczniejszych osób w Grodnie, towarzyszących cesarzowi Józefowi II, który wówczas zwiedzał miasto. Byli to Jean Emmanuel Gilibert – lekarz i przyrodnik z Lyonu, założyciel i dyrektor Królewskiej Akademii Lekarskiej w Grodnie i ogrodu botanicznego tamże, Jakub Bécu – generalny inspektor manufaktur grodzieńskich i Franz Frölich – dyrektor grodzieńskiego Korpusu Kadetów Jedyna znana wzmianka, którą można by wiązać ze stanowiskiem Müntza mówi, że w grodzieńskiej Królewskiej Akademii Lekarskiej „Wykłady prowadził Gilibert razem z Virionem i Muentzem”. Nic więcej nie wiadomo Piórkowy rysunek dekoracyjnej wazy ogrodowej, podpisany ręką Müntza: Executè pour le Tresorier 1780, może sugerować, że zatrudniony był także przy projektowaniu dekoracji pałacu czy ogrodów Antoniego Tyzenhauza w Grodnie, a ołówkowy szkic pudła karety podpisany: Forme precise que doit avoir le Carosse pour le Roi, może być echem kontaktu z manufakturą karetarską w Grodnie, gdyż wiadomo, że król był nabywcą jej wyrobów.
Jeszcze w tym samym roku 1780 nastąpiło bankructwo i upadek Tyzenhauza. Zamknięte i zlikwidowane zostały manufaktury, Królewską Akademię Lekarską, a nawet ogród botaniczny przeniesiono do Wilna, podobnie jak Korpus Kadetów (1782) Müntz pozostał w Grodnie w wojsku, „w służbie polskiego króla”, jak pisał, w 2 batalionie Gwardii Pieszej Koronnej Wojskowym inżynierem był Müntz z wykształcenia i zamiłowania, a gaża oficerska mogła być podstawą utrzymania. Natomiast o jego podróżach na wschodnie i południowe ziemie ówczesnej Rzeczypospolitej przesądził kontakt z dowódcą Gwardii, księciem Stanisławem Poniatowskim. Książę Stanisław, bratanek króla Stanisława Augusta, który widział w nim swojego następcę na tronie, był jednym z najbogatszych magnatów w Rzeczypospolitej – posiadał ogromne majątki, głównie na Litwie i Ukrainie, a wśród nich otrzymane od króla starostwa kaniowskie i bohusławskie. Wychowany przez króla, kształcił się w Szkole Rycerskiej, później był we Francji, Szwajcarii, we Włoszech i wreszcie w Anglii studiował w Oksfordzie; miał opinię najświatlejszego młodzieńca w kraju.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Johanna Heinricha Muntza „Podróże malownicze przez Polskę 1780–1784” bezpośrednio pod tym linkiem!
Majątki swoje usiłował aktywizować gospodarczo w sposób nowoczesny, zaczynając od zniesienia obowiązku pańszczyzny i wprowadzenia czynszu generalnego, następnie zakładając uprawy i hodowle na swoich terenach, badając perspektywy handlu itd. W roku 1783 objął dzierżawę ekonomii królewskich, w 1784 został podskarbim wielkim litewskim. Od połowy kwietnia 1782 roku był dowódcą Gwardii Pieszej Koronnej.
W wyjazdach na tereny jego ukraińskich posiadłości w latach 1781–1783 Müntz był jedną z towarzyszących księciu osób. Nie wyjeżdżał jako rysownik dokumentujący podróże, był raczej współpracownikiem „do wszystkiego” – wykorzystywano zarówno jego wiedzę przyrodniczą, jak i zdolności organizacyjne i talent architekta, zakładał bowiem na Ukrainie winnice i plantacje tytoniu, projektował i budował domy dla księcia. Były to wędrówki, które tylko z jego inicjatywy i pasji artystycznej zamieniły się w „podróże malownicze” i przyniosły wyjątkowy zespół rysunków.
O działalności artystycznej Müntza przez dwa pierwsze lata pobytu w Polsce niewiele można powiedzieć wobec braku materiałów, jego prace bowiem z lat 1779 i 1780 nie zachowały się oprócz kilku tylko rysunków Jak napisał, utracił te materiały podczas wyjazdu z Polski.
Jedyny znany rysunek z 1779 roku przedstawia skraj lasu i dwóch strzelców z psami na pierwszym planie. Drobne figurki w dalekim tle to dwaj jeźdźcy i bydło pasące się na leśnej polanie. Mogły to być pierwsze wrażenia z lasów litewskich.
Podobny motyw bydła wypasanego w lesie widzimy w szerzej opisanym przez Müntza pejzażu z okolic Sokółki z roku 1780. To jeden z trzech znanych rysunków datowanych na ten rok, które mówią o pobycie w Grodnie i w Puszczy Białowieskiej. Oprócz nich tę datę mają jeszcze dwa przedstawienia polskiego wieśniaka i wieśniaczki, wyjątkowe w dużym zespole „typów” czy „ubiorów”, poza tym wyłącznie ukraińskich i mołdawskich, oraz rysunek żubra. Ten ostatni przedstawia młode zwierzę, pierwszy raz hodowane w Grodnie przez J E Giliberta, specjalnie w celach badawczych jako okaz nieznany w Europie. Żubr ten był sensacją i obiektem zainteresowania cudzoziemskich podróżników.
W rysunku z okolic Sokółki głównym elementem interesującym rysownika była tradycyjna puszczańska pasieka w dziupli na drzewie i bartnik podbierający miód. Okolicę tę odwiedzał Müntz kilkakrotnie i obok pierwszej daty rysunku – wrzesień 1780 zanotował kolejne wizyty w roku 1782 i 1784, podobnie jak robił to później, podczas podróży, zaznaczając kilkakrotną bytność w raz narysowanej miejscowości.
Inną pasiekę, tym razem w Puszczy Białowieskiej, w dramatycznych okolicznościach napadu niedźwiedzia, ukazuje kolejna akwarela z 1780 roku, powtórzona później kilkakrotnie. Musiała być bardzo atrakcyjna dla odbiorców i równie atrakcyjna stała się w XXI wieku dla badaczy Puszczy Białowieskiej i pszczelarstwa. Okazało się, że jest to jedyna dokumentacja nieznanego skądinąd typu pasieki, czyli barci.
Pierwsza podróż na Ukrainę rozpoczęta w lipcu 1781 – pierwsze kroki Müntza na tych terenach – miała na celu przede wszystkim lustrację tamtejszych majątków księcia Poniatowskiego i badanie perspektyw ekonomicznych tego regionu, ale wiązała się także z jego misją handlowo-dyplomatyczną. Stąd wizyta w Mołdawii, gdzie w pertraktacjach, niestety bezskutecznych, z hospodarem Moruzim w sprawie zakazu importu wódki z Polski Müntz brał także pewien niewielki udział.
Podróż po raz pierwszy odkryła przed przybyszem uroki i specyfikę krajobrazów Podola i Mołdawii Pierwszy raz zobaczył stepy podolskie i ich samotne karczmy, rzeki Prut, Boh i Dniestr, mołdawskie Jassy i osmańską twierdzę Bendery (Thiginia). Otoczenie musiało go fascynować, o czym świadczą niezwykle liczne rysunki z tej podróży; niekiedy po kilka widoków rysował jednego dnia Równie atrakcyjny pobyt w Korsuniu, miejscu o niezwykłym, malowniczym położeniu, które właściciel – książę Stanisław obrał już wcześniej za swoją główną siedzibę na Ukrainie, a także odwiedzane okoliczne miejscowości robiły duże wrażenie na rysowniku i prowokowały liczne szkice, podobnie jak sierpniowa wyprawa w dół Dniepru, przez Krzemieńczuk, Stary Kudak na Zaporoże, nad niezwykłe i groźne progi dnieprowe. Wreszcie w nowym, budującym się mieście Chersoniu miał nowe zadanie – projekt domu dla księcia.
Powrócono do Korsunia Stąd w październiku, na polecenie króla, książę Stanisław Poniatowski ze swoją świtą i z Müntzem, pojechał do Kijowa, aby tam powitać wielkiego księcia Pawła, rosyjskiego następcę tronu, który wraz z żoną Marią Fiodorowną rozpoczynał podróż po Europie.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Johanna Heinricha Muntza „Podróże malownicze przez Polskę 1780–1784” bezpośrednio pod tym linkiem!
Z Kijowa książę Poniatowski, wyprzedzając orszak wielkiego księcia, pospieszył przez Wasylków, Białą Cerkiew i Konstantynów do Wiśniowca, gdzie odbyło się spotkanie rosyjskiego następcy tronu z królem Polski Stanisławem Augustem. Po wyjeździe dostojnych gości król udał się do Kamieńca Podolskiego, a Müntz z księciem, „podążając za królem”, znaleźli się tam również 11 listopada. Jeszcze w listopadzie podróżni wrócili do Warszawy i Grodna.
W efekcie ta pierwsza podróż, choć nie najdłuższa, przyniosła najwięcej rysunków Jak Müntz skrupulatnie obliczył, trwała 167 dni, choć liczył tylko od 6 lipca do daty przyjazdu do Kamieńca. We wszystkich trzech albumach znalazło się 116 rysunków z tej podróży w roku 1781.
W czerwcu 1782 r, po przeniesieniu Korpusu Kadetów z Grodna do Wilna, król Stanisław August wezwał na rozmowę Müntza, poleconego mu przez księcia Adama Czartoryskiego Proponował mu stanowisko profesora inżynierii wojskowej i historii naturalnej w Szkole Rycerskiej w Warszawie.
Szkoła Rycerska powstała z inicjatywy króla w 1765 roku, była pierwszą szkołą, która odeszła od starego systemu wiązania nauczyciela z jedną klasą i pierwszą, w której wprowadzono nauki techniczne. Już w pierwszych znanych planach zajęć widzimy nowocześnie rozłożone lekcje między nauczycieli – specjalistów Zadania, jakie stawiał Szkole król i jego najbliższy doradca, komendant Szkoły Adam Czartoryski, wymagały specjalnie dobranych oficerów i nauczycieli, mających potrzebne kwalifikacje Wielu wykładowców szukano zagranicą, zajmował się nimi głównie książę Adam Czartoryski.
Jednak perspektywa stacjonarnej pracy w Warszawie, mimo prestiżu Szkoły Rycerskiej i podwójnej gaży za dwa wykładane przedmioty (500 dukatów rocznie), nie wydawała się być atrakcyjna dla Müntza, który wyraźnie wolał podróżować. Wyjednał od króla pozwolenie na kolejny wyjazd z księciem Stanisławem na Ukrainę, a na propozycję pracy w Szkole miał odpowiedzieć po powrocie Na ma jednak śladów, aby wracano do tej sprawy.
Jest jeszcze jeden element związku Müntza ze Szkołą Rycerską w Warszawie. Jak powiedziano wcześniej, Müntz opracował w Holandii rękopis traktatu o hutnictwie i odlewnictwie metali kolorowych, korzystając z doświadczeń pracy w hucie Benjamina Veitela Efraima w Muiden. Egzemplarz tego traktatu znajduje się w zbiorach Czartoryskich w Krakowie Jak autor zaznacza w obszernym tytule, rękopis ten jest „mit accuraten und vollständigen Rissen versehen”, jednak aczkolwiek wielokrotnie podpisany nazwiskiem Müntza, różni się starannym charakterem pisma od innych jego tekstów, a zamieszczone w nim rysunki techniczne pieców hutniczych podpisano nazwiskami sześciu kadetów warszawskiej Szkoły Rycerskiej.
Okres, kiedy wszyscy ci młodzi ludzie mogli się znajdować jednocześnie w Szkole Rycerskiej zamyka się w latach 1777–1781 Müntz przybył do Grodna w 1779 roku. Narzuca się wniosek, że w latach 1779–1781 rękopis Müntza o metalurgii służył jako pomoc naukowa kadetom, którzy kopiowali jego rysunki techniczne. Zapewne za wiedzą komendanta, księcia Adama Czartoryskiego, w którego posiadaniu znalazł się w końcu egzemplarz tego traktatu, być może także przepisany przez kadetów Jeszcze jedna uwaga dotycząca traktatu Müntza o metalurgii.
Mianowicie w Grodnie Müntz był od 1781 roku członkiem loży wolnomularskiej „Szczęśliwe Oswobodzenie” (L`Heureuse Delivrance) Loża ta została otworzona w tymże roku przez lożę prowincjonalną litewską „Doskonała Jedność” i pracowała w języku francuskim Müntz miał w niej wysoki urząd Drugiego Dozorcy. W tym świetle jest bardziej zrozumiałe, że masoni, a między nimi wybitny dygnitarz masoński w Polsce stanisławowskiej August Moszyński, a także Adam Czartoryski, protegowali szwajcarskiego inżyniera także jako brata wolnomularza Natomiast Władysław Smoleński podaje, że bracia wileńscy wprowadzili w 1781 roku do regulaminu masońskiego artykuł zobowiązujący każdego z braci do opracowania rozprawy na wybrany temat, począwszy od uzasadnienia użyteczności wolnomularstwa i nauki historii, przez sztuki wyzwolone, aż po fizykę, chemię etc. Müntz przywiózł do Polski ukończoną wcześniej, w 1772 roku, swoją pracę poświęconą zagadnieniom metalurgii i hutnictwa. Być może, poza faktem, że służyła one elewom Szkoły Rycerskiej, była również przedstawiona braciom loży jako wypełnienie regulaminu, a także – w jakimś stopniu – stanowiła rekomendację kwalifikacji przybysza.
Wracając do „podróży malowniczych”, w lutym 1782 roku Müntz po raz pierwszy odwiedził kopalnie soli w Wieliczce, które zrobiły na nim duże wrażenie. Szczegółowo opisał zwiedzanie salin, a cztery wykonane wówczas widoki wnętrz kopalni powtarzał kilkakrotnie, tak jak różne daty kolejnych odwiedzin w Wieliczce – nie do końca jest zatem pewne, ile razy i kiedy zwiedzał kopalnię. Pisze, że był tam dwukrotnie, zawsze w lutym, na jednym rysunku zaś pojawia się data kwietniowa. Nie ma jednak wątpliwości, że rysunki i opisy robione były z autopsji, choć brak wpisu Müntza w wielickiej księdze gości kopalni w latach wymienianych przez niego, tj. 1782 i 1784 Jak jednak wiadomo, zapisywanie nazwisk gości nie było tam wówczas regułą, a Müntz dodał mimochodem: „mieliśmy tam trudności”.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Johanna Heinricha Muntza „Podróże malownicze przez Polskę 1780–1784” bezpośrednio pod tym linkiem!
[…]
W październiku wracano do Grodna nową dla Müntza trasą, przez Korzec i Stepań, drogą na północny zachód, przez bagna pińskie, Lubieszów, Kobryń, Puszczę Białowieską, Świsłocz i Krynki.
W roku 1784 nie wyjeżdżano już na Ukrainę Książę Stanisław Poniatowski udał się w maju w kilkumiesięczną podróż do Niemiec, a Müntz podjął inne zadanie. Zapewne wymieniany już wyżej jego rękopis o wytopie metali kolorowych był znowu swojego rodzaju rekomendacją kwalifikacji autora jako inżyniera metalurga, gdyż w 1784 roku powierzono mu organizację wytopu miedzi w Miedzianej Górze Kopalnią tą interesował się szczególnie król Stanisław August w związku z potrzebą dostaw kruszcu dla otwartej przez niego mennicy. Uregulowane ustawowo tempo działalności mennicy zmuszało do sprowadzania dużej ilości miedzi z Węgier, wydobywany zaś w Miedzianej Górze półszlachetny kruszec miał od tej konieczności wyzwolić. Jeszcze w pierwszej połowie panowania Stanisława Augusta produkcja metali kolorowych w Miedzianej Górze i Niewachlowie znajdowała się w stanie zupełnego zapuszczenia. Od maja do lipca 1784 roku Müntz lustrował owe porzucone kopalnie na Kielecczyźnie, rejestrując stan złoży minerałów i rud. Był w Miedziance, w kamieniołomach chęcińskich, w nieeksploatowanych od dawna kopalniach rudy żelaza i hutach. Tylko sześć rysunków ilustruje ten etap jego działalności. Wśród nich dwa widoki zamku w Chęcinach niepokoją swoją zbieżnością z miedziorytniczymi ilustracjami w pracy Filipa Carosiego wydanej w Lipsku w 1781 roku, jednak zapewne polega to tylko na podobnym punkcie, z jakiego każdy rysownik obserwował zamek.
We wrześniu 1784 Müntz podjął próbę wytopu miedzi, niestety nieudaną „Minsowi pękł piec w Miedzianej Górze, dlatego też wyjechał stamtąd” – zapisał w swoim dzienniku jadący do Wilna sławny przyrodnik i podróżnik Jerzy Förster, który skądinąd bardzo pochlebnie oceniał wiedzę Müntza. Warto dodać, że nie lepiej poradził sobie następca Müntza, J P Nordenflicht, który jak czytamy: „po panu Mintzu wymurował piec niedobry i za każdym użyciem grożący zapaleniem huty”.
Müntz miał kilka lat praktyki metalurgicznej i niewątpliwie pewien zasób wiedzy teoretycznej – jak się okazało, było to zbyt mało, aby ustrzec go od błędów w realizacji poważnego przemysłowego przedsięwzięcia. Ten niepomyślny epizod miedzianogórski, ilustrujący między innymi trudności w pozyskiwaniu wysoko kwalifikowanych specjalistów, zdolnych pomóc w podnoszeniu z ruin gospodarki Rzeczypospolitej w czasach stanisławowskich, był jednym z ostatnich etapów działalności Müntza w Polsce.
W końcu kwietna 1785 roku książę Stanisław Poniatowski wyjechał do Włoch Wśród towarzyszących sobie osób wymienił „Majora Mintza”.
Müntz, który od roku 1784 podpisywał się najczęściej „Müntz major”, tym razem zapewne towarzyszył księciu w podróży jako nadworny rysownik, realizujący zamówienia zwierzchnika, który kilkakrotnie pisał w swoim dzienniku, co polecał rysować, nie wymieniając jednak nazwiska rysownika. Podobnie jak dla księcia, także dla majora był to drugi w życiu pobyt w Italii Trasą przez Wiedeń, Klagenfurt i Triest przybyli do Wenecji, stamtąd do Vicenzy, Mantui i Padwy, później przez Desenzano nad jeziora Garda i Maggiore, do Bergamo i do Mediolanu.
Wypadek, jaki zdarzył się 4 lipca pod Mediolanem (kareta wpadła w wyrwę na drodze), przesądził o dalszym biegu zdarzeń Poszkodowany w wypadku był zarówno książę, jak jego lekarz Lust, a także Müntz, ranny w głowę. Towarzyszył księciu w podróży jeszcze przez pewien czas Zachowało się niewiele jego rysunków z Włoch W czerwcu rysował jezioro Garda i okolice Padwy, w lipcu okolice Mantui. Być może inne rysunki z tej podróży zatrzymał dla siebie książę Od 26 lipca do 7 sierpnia zatrzymano się we Florencji, później książę pojechał do Rzymu (został we Włoszech do lutego 1786 roku), Müntz zaś opuścił księcia i zdecydował się sam wrócić do Polski, przez okolice Wenecji i na północ doliną Adygi i Eisack (Isargo) przez Bolzano, kierując się ku przełęczy Brenner Tę drogę dokumentują trzy rysunki datowane 26 i 28 sierpnia 1785.
Część swojej drogi powrotnej Müntz przebył pieszo, co świadczy, że nie został zbyt hojnie zaopatrzony i być może powodem rozstania z księciem, poza oficjalną przyczyną (zły stan zdrowia) – był także jakiś konflikt, może urażona godność, jak w historii z Horacym Walpole’em, który największą wadę Müntza widział w tym, że przede wszystkim uważa się za dżentelmena, a dopiero później za artystę, czyli wykonawcę (rzemieślnika!) posłusznego mecenasowi.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Johanna Heinricha Muntza „Podróże malownicze przez Polskę 1780–1784” bezpośrednio pod tym linkiem!
W każdym razie jeżeli nawet książę odesłał Müntza powozem z Florencji do Bolzano, to stąd do przełęczy Brenner było jeszcze ponad 80 kilometrów I pozostawała droga do Polski.
Możliwość konfliktu potwierdza w pewnym stopniu późniejsza wypowiedź majora, że mianowicie początkowo przeznaczał swoje rysunki z podróży po Polsce jako „miłą niespodziankę dla księcia wielkiego podskarbiego”, jednak „katastrofa z dnia 7 lipca 1785 r i jej opłakane skutki” zmusiły go do zmiany zamiarów.
W grudniu 1785 wyjechał z Polski, zabierając cały swój dobytek, którego część stracił po drodze, gdy przeprawiał się przez Zatokę Świeżą (Zalew Wiślany) z Fromborka do Łysicy (obecnie Krynica Morska), zdążając do tamtejszej stacji poczty królewskiej na trakcie z Królewca do Gdańska Tą drogą wyjeżdżał do Niemiec Zamieszkał w Kassel, gdzie pozostał do końca życia.
Dzienniki podróży Müntza ukazują osobowość fachowca o wszechstronnych zainteresowaniach, ale niezainteresowanego człowiekiem, poza aspektem etnograficznym Ze względu na osobę swego zwierzchnika, księcia Stanisława Poniatowskiego, miał okazję spotykać wiele znaczących postaci ze świata arystokracji i polityki, zaczynając od władców: króla Stanisława Augusta, cesarza Józefa II i wielkiego księcia Pawła Romanowa. W swoich Dziennikach ograniczał się zwykle tylko do wzmiankowania nazwisk i tytułów, nie dając żadnych osobistych informacji ani o innych, ani o sobie Natomiast jego kontakt z możnym mecenasem, wobec chęci uzyskania akceptacji, zapewne nie był bez wpływu na jego interpretację bieżących wydarzeń. W każdym razie Müntz ukazuje ujmującą lojalność w stosunku do kraju księcia Stanisława Poniatowskiego.
Dziedziny jego zainteresowań to wojskowość, inżynieria, zagadnienia gospodarcze i naukowe, a także historia i bieżąca sytuacja polityczna. Porusza się swobodnie w dziedzinie nauk przyrodniczych Poziom wykształcenia i przygotowania sugerują jego lektury, które przywołuje w niektórych przypadkach. Są to obok dzieł autorów starożytnych, takich jak Tacyt, Pliniusz, Strabon, Plutarch, Tytus Liwiusz, także autorzy nowożytni piszący o Polsce: Jan Długosz, Szymon Starowolski, Marcin Kromer, Łukasz Opaliński polemizujący z Johnem Barclayem, wysoko oceniony Bernard O`Connor, Guillaume le Vasseur de Beauplan, Martin German i krytykowany Jean Etienne Guettard, także Gabriel Rzączyński, wreszcie przyrodnicy – Karol Linneusz, Georges-Louis Leclerc, Comte de Buffon i inni.
Opisując odwiedzane w podróżach miejscowości, Müntz często dodaje uwagi o walorach militarnych tych miejsc, punktów czy terenów. Są to na ogół uwagi bardzo lakoniczne, szerzej pisze tylko o fortyfikacjach Kamieńca Podolskiego, które wówczas próbowano naprawiać i unowocześniać, i o tureckiej warowni w Benderach. Jednak wydaje się, że był to wyraz zawodowego zainteresowania wojskowego, sugestia zaś, że mógł on być agentem-wywiadowcą wojskowym polskiego króla, oparta na fakcie, że notował dokładnie położenie miejscowości i ich wzajemne odległości, jest raczej za daleko posunięta. Tym bardziej, że wydana kilka lat wcześniej, ogólnie dostępna praca Ricciego Zannoni uwzględniała wszystkie odwiedzane przez Müntza miejscowości i wszystkie twierdze na tych terenach oraz ich położenie.
Poszczególne, wyjęte z Dzienników, zapiski na rysunkach to opis przedstawionej sceny, uwagi o charakterze geologicznym, historycznym i socjalno-ekonomicznym, relacjonowane z jednostajną, nużącą niekiedy drobiazgowością Powszechne w tym czasie obserwacje etnicznych odrębności w licznie ukazujących się seriach „Kostiumów” czy „Typów” mają również miejsce w oeuvre Müntza – pozostawił ponad dwadzieścia rysunków Ukraińców i Mołdawian, koncentrując uwagę na tym, co go interesowało w ich stroju.
W okresie pobytu w Polsce Müntz zarzucił całkowicie malowanie idealizowanych pejzaży i antycznych ruin, jak to było wcześniej w Holandii, na rzecz zrujnowanych zamków i pejzaży o interesującej topografii. Pobyt tutaj stworzył mu okazję wykorzystania w pełni swojego talentu w dokumentacji „malowniczych podróży”. Nie interesowały go większe miasta, które znał i w których bywał, nie rysował Gdańska, Warszawy, Krakowa czy Lublina lub Kielc (choć wspomina o pałacu biskupim) Natomiast po raz pierwszy w historii pokazał ruiny zamku w Kazimierzu nad Wisłą, zamków w Chęcinach i Rydomlu, rysował fortyfikacje Kamieńca Podolskiego i wnętrza kopalni soli w Wieliczce, ale przede wszystkim pozostawił rozległy obraz ziem Litwy, Białorusi, Ukrainy i Mołdawii. Był pierwszym artystą, który rysował Puszczę Białowieską, bagna pińskie, lessowe jary, skaliste wąwozy nad Dnieprem, stepy podolskie, porohy na Dnieprze, wreszcie wioski, osiedla, chutory i miasteczka, karczmy i młyny, pływające mosty, kurhany i komory celne, chaty i zagrody, studnie na stepie czy uprawy lnu i arbuzów, wyraźnie zafascynowany nieznanym mu wcześniej światem. Ta jego ciekawość świata i talent oraz doświadczenie rysownika pejzażysty ukazały po raz pierwszy w historii wielką panoramę rozległych i tak dalekich dla alzackiego przybysza krain, ich malarski obraz z przeszłości.
Ten nieznany dotąd, tak obszerny materiał zarówno ikonograficzny, jak i pamiętnikarski na pewno może wciąż jeszcze dostarczyć wielu interesujących przyczynków do historii Polski stanisławowskiej.