Joanna Kuciel-Frydryszak – „Słonimski. Heretyk na ambonie” – recenzja i ocena
Joanna Kuciel-Frydryszak – „Słonimski. Heretyk na ambonie” – recenzja i ocena
Autorka książki, dziennikarka i reporterka, od lat zajmuje się tematyką społeczną wieków XIX i XX oraz znanymi postaciami tego okresu. Podbiła polskich czytelników swoją ostatnią książką Chłopki. Opowieść o naszych babkach. Wydana w 2023 roku mogła być jedną z co najmniej kilku ważnych pozycji przybliżających życie chłopów w ubiegłych stuleciach. Tymczasem stała się hitem sprzedażowym, a chłopki – tematem rozmów od publicystyki począwszy przez naukowy dyskurs na dyskusjach przy rodzinnych stołach skończywszy. Za chłopkami dzielnie podążają Służące do wszystkiego, którym Joanna Kuciel-Frydryszak również poświęciła książkę. Biografia Słonimskiego to jej pisarski debiut. Po raz pierwszy została wydana w 2012 roku, a teraz wraca w odświeżonej szacie graficznej. Dobrze, że wraca, bo poprzednie wydanie niełatwo znaleźć, a warto sięgnąć po tę biografię z wielu powodów.
Życiorys jej bohatera obejmuje czasy od ostatnich lat zaborów, przez obie wojny światowe, dwudziestolecie międzywojenne po PRL lat 70. XX w. włącznie i już to sugeruje, że człowiek ten miał okazję doświadczyć tyle, że mógłby obdzielić tym kilka osób żyjących w spokojniejszych czasach. Jeśli do tego dodamy ciekawe pochodzenie z inteligenckiej rodziny zasymilowanych warszawskich Żydów, osobowość, która wprawdzie stanęła na drodze do zdobycia gruntownego wykształcenia za to nie przeszkodziła w osiągnięciu pozycji słynnego literata, wzbogacimy o przyjaźnie z nie mniej interesującymi i znanymi ludźmi, życie uczuciowe naznaczone cierpieniem, ale i szczęściem, wreszcie losy wprzęgnięte w tryby historii, to otrzymamy w zarysie to, z czym musiała się zmierzyć Kuciel-Frydryszak podejmując się napisania tej książki. Na szczęście dla czytelników poradziła sobie znakomicie. Pamięta przy tym o ważnej zasadzie, by nie mierzyć przeszłości dzisiejszą miarą ani nie oceniać postaw i wyborów przez pryzmat obecnego stanu wiedzy o minionych wydarzeniach.
Jedną z największych zalet książki jest sprawne pióro autorki i jej dziennikarska rzetelność. Czyta się to znakomicie, właściwie trudno się oderwać od przedstawionego w niej świata warszawskich ulic, kawiarni, kabaretów i modnych salonów, w których jedną z najważniejszych osób, jednym z tych, którzy nadawali ton – był Słonimski. Autorka przedstawia swego bohatera z wyczuciem, umiejętnie malując jego portret, tonując barwy, nie szczędząc tych najjaśniejszych, ale nie bojąc się tu i ówdzie podrzucić ciemniejszy odcień. Nie ulega pokusie łatwych ocen, za to z reporterską wnikliwością prowadzi nas przez życie swojego bohatera i momentami ma się wrażenie, że prawie spacerujemy razem z nim lub siedzimy przy stoliku w Ziemiańskiej.
Zaczyna oczywiście od dzieciństwa Antoniego, wspominając również poprzednie pokolenia, co nie jest bez znaczenia dla zrozumienia tego, jaką drogę przeszła rodzina Słonimskich i wiele innych im podobnych, od przysłowiowego dziadka rabina do wnuka, który przez całe życie identyfikuje się już z polskością. Najważniejszy okres w życiu jej bohatera przypadł na lata międzywojenne. To czas młodości i wkroczenie w dorosłość. Ukształtował go jako człowieka, tak zawodowo jak i w wyborze postaw i stylu życia. Do zawartych wtedy przyjaźni wracał w myślach do końca swych dni, choć z biegiem czasu były to wspomnienia coraz bardziej bolesne.
Świat Słonimskiego zaludniają takie postacie jak Julian Tuwim, Jan Lechoń, Jarosław Iwaszkiewicz i Kazimierz Wierzyński, z którymi stworzył słynną grupę Skamander. Ich drogi z czasem rozeszły się, z niektórymi kontakty zostały całkowicie zerwane. Przyjaźnił się z Bolesławem Wieniawą-Długoszowskim, Stanisławem Ignacym Witkiewiczem, Leszkiem Kołakowskim, w końcu u schyłku życia – Adamem Michnikiem, który został jego sekretarzem. Można bez przesady stwierdzić, że znał większość tych, których warto było znać.
Wspomnienia osób, z którymi można było jeszcze porozmawiać, a także korespondencja, pamiętniki i zapiski stanowią część materiału, z którego autorka korzystała podczas pisania. Sięgnęła również po artykuł prasowe, opracowania czy materiały operacyjne zgromadzone przez Służbę Bezpieczeństwa. Jaki zatem był Słonimski? Stara się go pokazać z wielu stron, bo też niełatwo określić tę nietuzinkową osobowość. Bywał złośliwy, skłonny do snobizmu, przekonany o swojej wielkości i talencie literackim. Ale też uczuciowy, zdeklarowany pacyfista, przeciwnik bigoterii i kołtuństwa, wierzący w siłę ludzkiego rozumu, którego życia stawiało przed niełatwymi wyborami. Może najlepiej opisał go Michnik słowami: „Patriota i kosmopolita, socjalista i liberał, liryczny poeta i autor felietonowych dowcipów, sprzymierzeniec rozumu i wróg dogmatów”.
Ciekawostki, o które w przypadku Słonimskiego nietrudno, dopełniają obrazu i mogą wytrącić z poczucia, że już go rozumiemy. Bo jak to tak, że nawet przy braku matury, pisał z sukcesami wiersze, felietony, teksty do kabaretów, recenzje teatralne i sztuki, a zanim na dobre zajął się pisaniem próbował sił w malarstwie i uczęszczał do Szkoły Sztuk Pięknych. Przy tej okazji poznał Eligiusza Niewiadomskiego, późniejszego zabójcę prezydenta Gabriela Narutowicza. Jak to tak, że zagorzały pacyfista wyzwał na pojedynek człowieka, strzelił do niego i nawet trafił (zranił, ale na szczęście niegroźnie), a w żadnej wojnie ostatecznie nie wziął udziału (choć zgłosił się do wojska podczas wojny polsko-bolszewickiej to pracował w Biurze Prasowym Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego). Książka jest kopalnią takich przypadków i okazją do wielu przemyśleń, dlatego nawet ci, którzy dobrze orientują się w przedstawionej w niej tematyce, na pewno znajdą tu wiele ciekawych i nowych wątków. Po lekturze książki w głowie zostaje obraz kogoś niezwykłego, ale już oswojonego. Kogoś kto wiele w życiu stracił i zapisał się w naszej pamięci jako jeden ze skamandrytów, współtwórca kabaretu Pod Pikadorem, Listu 34, autora wiersza Alarm.
Zmiany względem pierwszego wydania są widoczne, choć nie radykalne. Tekst zredagowano na nowo i zaktualizowano (np. informacja o symbolicznej macewie, która pojawiła się na bródnowskim cmentarzu w 2023 roku, dla upamiętnienia miejsca pochówku pradziadka Słonimskiego – Abrahama Sterna, genialnego wynalazcy). Autorka zachowała niemal niezmieniony układ rozdziałów. Zachowano również w znacznej większości kolejność prezentowanych tematów i wątków, niektóre tylko przeniesiono w obrębie rozdziału lub niekiedy – między rozdziałami, co zaowocowało wyodrębnieniem jednego dodatkowego rozdziału. Zmiany te są z korzyścią dla lektury, tekst czyta się płynniej. Zachowano dobór zdjęć. W pierwszym wydaniu zamieszczono indeks osób, którego nie ma w obecnym wydaniu, dodano za to kalendarium życia. Tekst w obu wydaniach opatrzono przypisami, nie ma natomiast bibliografii. Trochę szkoda, że w nowym wydaniu autorka ani wydawca nie odnoszą się do wprowadzonych zmian.