Jerzy Sperka: Książęta raciborscy byli bardzo majętni. Jan Żelazny pożyczył królowi Jagielle zastawę stołową na koronację królowej Zofii Holszańskiej
Magdalena Mikrut-Majeranek: Gdzie w średniowieczu biło serce Górnego Śląska?
Prof. Jerzy Sperka: Na tym obszarze w średniowieczu znajdowało się wiele ważnych ośrodków miejskich. Racibórz odgrywał czołową rolę, ale ważne były też takie miasta jak Opole, Cieszyn, Bytom i Oświęcim. Patrząc jedynie na Górny Śląsk, okaże się, że Racibórz miał ok. 2500-3000 mieszkańców, a tym samym można powiedzieć, że był stosunkowo dużym miastem; zamieszkiwało go tylu mieszkańców, co np. Opole. Dużym ośrodkiem miejskim był też Bytom, który liczył ok. 1500-1800, mieszkańców, a to stosunkowo dużo jak na górnośląskie warunki. Natomiast Pszczyna miała 460 mieszkańców; tyle osób wchodzi na jedną aulę uniwersytecką. Rybnik miał wówczas ok. 300 mieszkańców, a Mikołów ok. 200. Przykładowo, Kraków czy Wrocław w średniowieczu liczyły ok. 15 000-20 000 mieszkańców.
Obecnie Górny Śląsk postrzegany jest głównie przez pryzmat ery industrialnej jako obszar zajmowany przez kopalnie, huty, cynkownie, elektrociepłownie… a przecież region ten prężnie rozwijał się już w średniowieczu. Znajdowało się tu wiele silnych ośrodków miejskich jak chociażby, dziś nieco marginalizowany, Racibórz, lokowany przed 1217 rokiem. Jednym słowem to miasto starsze od Krakowa. Co wpłynęło na kształtowanie się tego miejscowości w średniowieczu?
Wpływ miało na to wiele czynników. Racibórz był grodem usytuowanym na pograniczu polsko-czeskim. Przez jego obszar przebiegał główny szlak handlowy prowadzący z Krakowa na Morawy. Rozpoczynał się w Krakowie i biegł przez Zator, Oświęcim, a następnie przez Mikołów, a gdy powstała Pszczyna, to przez Pszczynę i dalej przez Żory, Wodzisław i Racibórz. To właśnie w Raciborzu rozchodziły się drogi – część z nich wiodła na Opawę i dalej na Morawy, a część na Nysę i na Dolny Śląsk. Miasto było świetnie usytuowane pod względem strategicznym, militarnym i politycznym. Na rozwój miasta wpłynęło też powstanie udzielnego księstwa raciborskiego, ponieważ jego stolicą został właśnie Racibórz. Mieszko Plątonogi na początku lat 70. XII wieku wywalczył sobie swoje dziedzictwo, malutkie księstewko, które wydzielił mu jego brat Bolesław Wysoki.
W jego skład wchodziła kasztelania raciborska z Raciborzem na czele, a także kasztelania cieszyńska. Kilka lat później Mieszko dołączył do swojego księstwa zachodnią część ziemi krakowskiej z Bytomiem i Oświęcimiem, czyli dwie kasztelanie, które otrzymał od nowego władcy Krakowa – Kazimierza Sprawiedliwego. Władca ten chciał go pozyskać politycznie, w związku z tym zdecydował się na przekazanie mu tego terytorium, a uczynił to podczas chrzcin syna Mieszka - Kazimierza. Tym sposobem księstwo powiększyło się, a Racibórz nadal był grodem numer jeden, odgrywającym największą rolę. Jednak kiedy w 1202 roku księstwo powiększyło się o Opolszczyznę z Opolem, pozycja Raciborza została zachwiana.
Opole stanowiło bowiem dużą konkurencję, a w efekcie w ciągu następnych kilkudziesięciu lat zaczęło spychać Racibórz z piedestału. To, że Opole w XIII wieku odgrywało coraz większą rolę, widoczne jest w tytulaturze książąt. Następców Mieszka Plątonogiego nie nazywano już książętami raciborskimi, ale byli to książęta opolscy. Tytułowali się dux Opoliensis. Tak nazywano też księstwo - księstwem opolskim. W XIII wieku funkcjonowało zatem księstwo opolskie, mimo że następcy Mieszka Plątonogiego, jego syn Kazimierz i wnukowie: Mieszko Otyły i Władysław I, rezydowali na przemian w Raciborzu i w Opolu.
W tym miejscu trzeba przypomnieć, że w średniowieczu rezydencja monarsza to rzecz umowna. Władcy podróżowali po swoim księstwie czy królestwie. Jednakże w każdym przypadku znajdował się zawsze ważny ośrodek centralny. W XIII wieku na Górnym Śląsku były nim Opole i Racibórz. Ważną datą dla rozwoju miasta jest rok ok. 1217, kiedy Racibórz był lokowany na prawie flamandzkim. Lokacja nastąpiła szybciej niż w przypadku Bytomia czy Krakowa. W 1299 roku książę Przemysław, wzorując się na rozwiązaniach Świdnicy, nadał miastu prawo magdeburskie.
Co poszło nie tak w przypadku Raciborza, że stracił swoją pozycję?
To długotrwały proces. Upadek znaczenia rozpoczął się wraz z wymarciem rodzimej dynastii Przemyślidów raciborskich (1521) i po bezpotomnej śmierci ich następcy, ostatniego z Piastów opolskich, Jan II Dobrego (1532). Kolejni właściciele – Hohenzollernowie i Habsburgowie - traktowali księstwo (i miasto) jako źródło dochodu, nie czując z nim żadnego związku emocjonalnego, nie angażowali się zbytnio w jego rozwój. Po I wojnie światowej, plebiscycie i powstaniach, Racibórz znalazł się na obrzeżach niemieckiej części Górnego Śląska. Nie wszedł do odrodzonej II Rzeczypospolitej. W Polsce znalazł się dopiero po II wojnie światowej. Jednak usytuowanie - tym razem na polskich obrzeżach (państwowych i wojewódzkich) - spowodowało, że to znaczące niegdyś miasto zostało zmarginalizowane. Wpływ na taki obrót sprawy miały też duże zniszczenia miasta w wyniku działań wojsk sowieckich w 1945 roku. Do Raciborza pretensje zgłaszali też Czesi, wysuwając argumenty historyczne. Faktycznie od inkorporacji Śląska do Korony Czeskiej w 1348 roku do zajęcia go przez Prusy w 1740 roku, był częścią ich dziejów. Sytuację tę można porównać do naszych sentymentów względem Lwowa, który przez kilkaset lat był polskim miastem.
Zainteresował Was ten temat? Koniecznie sięgnijcie po książkę „Książęta i księżne raciborscy (1290/1291-1521)”!
A jak wyglądały początki funkcjonowania księstwa raciborskiego?
Księstwo raciborskie powstało w wyniku podziału księstwa opolskiego między synów Władysława I opolskiego po jego śmierci w 1281 roku. Najpierw ukształtowały się księstwa: opolskie w rękach Bolesława, bytomskie Kazimierza, a Mieszko i Przemysław rządzili wspólnie częścią raciborsko-cieszyńsko-oświęcimską. Ostatecznie na przełomie 1290/1291 r. Mieszko zostawił siebie część cieszyńsko-oświęcimską, a Przemysław, najmłodszy z braci, przejął część raciborską. Księstwem raciborskim przez dwa pokolenia rządzili Piastowie – wspomniany Przemysław i jego syn Leszek.
Ten nie miał jednak potomstwa, w związku z czym po jego śmierci w 1336 roku tron przeszedł na Przemyślidów opawskich. Leszek raciborski był już od 1327 roku lennikiem króla czeskiego Jana Luksemburskiego. Co ważne, to on miał decydujący głos na temat tego, kto będzie panował w księstwie raciborskim po wymarciu linii piastowskiej. Warto dodać, że w dokumencie lennym z 1327 roku, traktującym o hołdzie złożonym przez Leszka królowi Czech i Polski Janowi Luksemburskiemu, zastrzeżono, że lenno będzie przechodzić w dziedziczenie w linii męskiej, a jeśli nie będzie synów, to w linii żeńskiej, co było rzadkością jak na tamte czasy. Mogło też zostać przeniesione na osobę wyznaczoną przez księcia, ale pod warunkiem, że ta jest lennikiem króla czeskiego.
Książę Leszek był bezdzietny, ale sytuację uratowała jego siostra Anna, która wcześniej wyszła za księcia opawskiego Mikołaja II. Ten pochodził z bocznej linii Przemyślidów, zapoczątkowanej przez jego ojca Mikołaja I, nieślubnego syna króla czeskiego Przemysława Ottokara II. Mikołaj I nie miał praw do korony czeskiej św. Wacława, a na otarcie łez otrzymał od brata Wacława II wydzieloną z Moraw ziemię opawską. Potem mu ją odebrano i dopiero Mikołaj II otrzymał ją od króla Jana Luksemburskiego na prawach książęcych.
Przejęcie księstwa raciborskiego przez Mikołaja II opawskiego nastąpiło w styczniu 1337 roku. Król Jan Luksemburski zwołał nawet sąd książęcy do Wrocławia. Zaprosił tam książąt opolskich, którzy jako najbliżsi krewni domagali się księstwa raciborskiego dla siebie. Król najpierw przyjął delegację, wysłuchał ją i nawet przyznał rację, ale de facto była to inscenizacja. Ostatecznie uznał, że księstwo przekazuje Mikołajowi II, nie na zasadzie prawa polskiego (prawa bliższości), tylko lennego, niemieckiego. Tym samym uciął wszelkie dyskusje. Od tego momentu Mikołaj II zarządzał dwoma księstwami: opawskim i raciborskim. Podział nastąpił dopiero w 1377 roku, kiedy doszło do podziału między jego synów. Księstwo raciborskie przejął Jan I, syn Mikołaja II i Anny raciborskiej i on zapoczątkował linię Przemyślidów raciborskich. Spadkobiercy Jana I panowali do 1521 roku na obszarze rozciągającym się od Raciborza aż po dzisiejsze Katowice, ale mieli jeszcze fragment ziemi opawskiej z Karniowem i Bruntalem na czele.
I może mogliby dłużej porządzić, gdyby pewne małżeństwo doszło do skutku, ale nie udało się go zawrzeć, a ostatni władca z tej linii – Walentyn był zatwardziałym kawalerem.
Był kawalerem, ale to raczej nie wynikało z tego, że hołdował zasadom starokawalerstwa. Powodem były prawdopodobnie czynniki zdrowotne. Tak się złożyło, że Przemyślidzi degenerowali się zdrowotnie w każdym pokoleniu. Przebadałem sześć pokoleń panujących od lat 30. XIV wieku do lat 20. XVI wieku i wyniki są interesujące. Mikołaj II, protoplasta rodu, dożył 77 lat. To bardzo dużo jak na warunki średniowieczne. Jego synowie przekroczyli 60 lat, trzecie pokolenie dożyło ok. 58-60 lat, a kolejne przeżyło już tylko ok. 45 lat. Najgorzej wypadło ostatnie pokolenie. Trzej bracia: Mikołaj, Jan i Walentyn żyli krótko. Mikołaj i Jan zmarli ledwie przekraczając 26. rok życia, a wspomniany Walenty zmarł, mając 32-33 lata.
Książę Mikołaj, mąż Anny Tęczyńskiej, był leczony w Krakowie przez Macieja z Miechowa, wybitnego medyka i profesora Uniwersytetu Krakowskiego. Medycyna była wówczas jednak bezsilna i Mikołaj wrócił w trumnie do Raciborza. Jego brat Jan umarł miesiąc po nim. Natomiast ostatni z braci Walentyn był chorowity od dzieciństwa. Miał wole, był obsypany krostami i miał garb. Jego wygląd raczej nie był zachęcający do ożenku. Wyglądał na schorowanego i żadna niewiasta nie chciała go poślubić. Podjęto jednak próby ożenienia go z jedną z córek margrabiego brandenburskiego Fryderyka Hohenzollerna – Małgorzatą, ale ta nie chciała wyjść za niego za mąż, a rodzina nie nalegała. Tym samym wraz ze śmiercią Walentyna zakończyła się dynastia. Symbol końca dynastii i księstwa można zobaczyć w Muzeum w Raciborzu, gdzie znajduje się złamany miecz, który włożono Walentynowi do grobu. Symbolizuje on koniec rodu.
To, że coś złego się działo w tym rodzie, jest jasne. Nie wiadomo jednak co, bo badań genetycznych nie udało się przeprowadzić. Książęta raciborscy nie zawierali jednak małżeństw w tym samym kręgu dynastycznym, aby samemu doprowadzić do osłabienia zdrowotności. W XIV wieku małżonki pochodziły albo z linii śląskich, albo mazowieckich książąt, a w XV wieku pojawiła się diametralna zmiana. Jan Żelazny ożenił się z Litwinką, Heleną Korybutówną, bratanicą Władysława Jagiełły. Z kolei jego syn Mikołaj ożenił się ze swoją poddaną, Małgorzatą z Ligoty, wdową po rycerzu księcia Hanuszu Klemie. Tenże książę musiał się w niej bardzo zakochać, ponieważ z tego małżeństwa nie miał żadnych profitów politycznych, ani ekonomicznych. Po śmierci Małgorzaty ponownie się ożenił, a jego wybranką została mieszczka krakowska Barbara Rokenberg, która była bardzo bogatą dwukrotną wdową.
Zainteresował Was ten temat? Koniecznie sięgnijcie po książkę „Książęta i księżne raciborscy (1290/1291-1521)”!
Z kolei Wacław II, brat Mikołaja, ożenił się z możnowładczynią z Wielkopolski, Małgorzatą z Szamotuł. Była córką Wincentego z Szamotuł, jednego z bliskich doradców króla Władysława Jagiełły i Władysława III Warneńczyka. Była niezwykle bogatą osobą. Miała dobra w Wielkopolsce, w ziemi lwowskiej i w ziemi halickiej. Małgorzata była także wdową, wcześniej żoną księcia mazowieckiego Kazimierza II bełskiego. Można powiedzieć, że te trzy księżne pochodzące nie z rodzin dynastycznych powinny wnieść sporo „świeżej krwi” do rodu, ale chyba niekoniecznie tak się stało.
W publikacji podkreśla Pan, że książęta raciborscy bardzo późno, jak na realia epoki, zawierali związki małżeńskie – mieli ok. 35 lat, a Jan Żelazny aż 45 lat.
Faktycznie, książęta późno wstępowali w związki małżeńskie. Plotkowano też o ich zdrowiu psychicznym. Jan Długosz zapisał, że Jan Żelazny zmarł, po tym jak popadł w szał. To ciekawa postać. Z moich badań wynika, że władca ten, mimo swego wybuchowego charakteru i bezwzględnego postępowania, był jednak niezwykle lubiany. Zaskarbił sobie uznanie króla Władysława Jagiełły, który osobiście zapraszał go na różne uroczystości, m.in. ślub i wesele z Anną Cylejską w 1402 roku, „załatwił” mu nawet żonę, proponując rękę swej bratanicy, Heleny Korybutówny. Lubił go też król czeski Wacław IV Luksemburski. Jednak trzeba powiedzieć, że z drugiej strony książę był też strasznym okrutnikiem. Podczas rady królewskiej na zamku Karlštejn w 1397 roku potrafił zasztyletować jednego z radców królewskich. Takie przypadki nie zdarzały się często. Po tych wydarzeniach Czesi nazywali go „mistrzem”, czyli katem. Jego wnuk Wacław określany był z kolei Głuptawym czy Głupim, ponieważ momentami zachowywał się jak szalony.
Jan II Żelazny, Wacław III Głupi, Walentyn Garbaty – przydomki nadawano książętom raciborskim na podstawie obserwacji ich wyglądu i zachowania?
Tak, z obserwacji. Są to przydomki nadawane im przez współczesnych. Jan II określany jako Ferreus występuje w miejscowej kronice raciborskiej z XV wieku. Któryś z duchownych właśnie tak go opisał, co oznacza, że tak go już wówczas nazywano. O Wacławie Głuptawym także pisał współczesny mu Jan Długosz, który dobrze znał realia górnośląskie. Niepochlebny przydomek musiał już wówczas funkcjonować.
Który z książąt raciborskich był najwybitniejszym władcą?
Jeżeli cofniemy się do okresu wcześniejszego, zanim powstało to właściwe księstwo raciborskie, to oczywiście Mieszko Plątonogi (zm. 1211). To jeden z wybitniejszych książąt wczesnego okresu rozbicia dzielnicowego. Wybitne zasługi miał też panujący w XIII wieku Władysław I opolski (1246-1281). Za jego panowania dokonano lokacji wielu miast w księstwie opolskim jak np. Bytomia, Wodzisławia Śląskiego, Żor, Oświęcimia, Gliwic, Głogówka, Kęt, Siewierza, Czeladzi i powtórnie Raciborza i Opola. Z kolei wśród książąt „nowego” księstwa raciborskiego trzeba wymienić Przemysława i Leszka, ponieważ to im Racibórz zawdzięcza objęcie go prawem magdeburskim, otoczenie murami miejskimi oraz budowę gotyckiej fary miejskiej, a późniejszej kolegiaty. To Przemysław ufundował klasztor dominikanek – dla swojej córki Eufemii, stojący nieopodal rynku, w którym obecnie znajduje się Muzeum Raciborskie. A z Przemyślidów, to z pewnością Mikołaj II i jego wnuk Jan II Żelazny.
Do tej pory dużo rozmawialiśmy o męskich przedstawicielach dynastii. Czas na tę kobiecą stronę. Wspomniana przez Pana Eufemia była dominikańską mniszką. Można powiedzieć, że nie zaznała spokoju po śmierci, bowiem jej sarkofag wielokrotnie przenoszono, a ostatecznie spłonął… Co ważne, 16 stycznia 2022 roku po wielu wiekach prób wszczęto jej proces beatyfikacyjny.
Jej ojciec, książę Przemysław, złożył przysięgę, że jak będzie miał córkę, to ufunduje dla niej klasztor. Tak też się stało. Urodziła mu się córka, a on spełnił swoją obietnicę. Kiedy Eufemia miała 14 lat, wstąpiła do klasztoru. Nastąpiło to już za panowania jej brata, Leszka. Dwukrotnie była przeoryszą tego klasztoru. Zmarła w 1359 roku w nimbie świętości. Musiała być rzeczywiście zasłużoną osobą nie tylko dla wspólnoty klasztornej, ale i dla raciborskiego społeczeństwa, skoro tak dobrze ją wspominano. Została pochowana w kaplicy św. Dominika przy kościele pw. św. Ducha dominikanek w Raciborzu.
Niestety, za panowania książąt raciborskich nie udało im się wynieść jej na ołtarze. Mógł to uczynić papież, ale żeby do tego doszło, trzeba było przeprowadzić długi proces, zaczynając od wysłania poselstwa, odnalezienia się w kurii, przedstawienia dowodów na świętość, przekonania odpowiednich ludzi, a za wszystko trzeba było słono zapłacić. Książętom raciborskim nie powiodło się.
Zainteresował Was ten temat? Koniecznie sięgnijcie po książkę „Książęta i księżne raciborscy (1290/1291-1521)”!
Z jednej strony może nie mieli koniecznych funduszy, a z drugiej strony trzeba pamiętać, że od lat 30. XV wieku mieli ostry konflikt z dominikankami. Mikołaj, syn Jana Żelaznego, zajął dobra baborowskie (dzisiejsze miasteczko Baborów i okoliczne wsie), należące do dominikanek. To były wsie, które zostały kupione przez zakonnice, a książę raciborski je zaanektował, wykorzystując słabość klasztoru. Finalnie dominikankom udało się odzyskać należącą do nich ziemię dopiero pod koniec XV wieku.
Po śmierci Przemyślidów sytuacja jeszcze bardziej się skomplikowała. Kiedy zabrakło miejscowej dynastii, która związana była z tamtejszym społeczeństwem, zabrakło też chęci działania na jego rzecz. Pomimo tego kult Eufemii trwał. W XVII wieku powstały utwory hagiograficzne opisujące jej pobożne życie. Jednakże na początku XIX wieku miała miejsce sekularyzacja klasztoru, sam kościół przekazano ewangelikom, a ci postanowili rozebrać kaplicę św. Dominika, gdzie pochowana była Eufemia. Katolikom udało się jednak przenieść trumienkę ze szczątkami księżnej do kościoła parafialnego pw. Wniebowzięcia NMP. Niestety, w 1945 roku, po wkroczeniu armii sowieckiej w farze wybuchł pożar i wszystko uległo zniszczeniu.
Pomimo tylu przeciwności losu i zwrotów akcji wreszcie udało się doprowadzić do procesu, o który walczono kilka wieków.
Kult Eufemii był bowiem ciągle żywy w Raciborzu. Próby wyniesienia jej na ołtarze podjęto jeszcze w okresie międzywojennym. Dopiero jednak niedawno, bo w styczniu tego roku udało się uruchomić proces beatyfikacyjny. Jednak wspomniane trudności nie są jakimś wyjątkiem w tego typu zabiegach. Wystarczy wspomnieć m.in. o przypadku królowej Polski Jadwigi Andegaweńskiej. Przez długi okres podejmowano próby wyniesienia jej na ołtarze, jednakże napotkano opór ze strony kurii papieskiej, którego nie udawało się pokonać. Dopiero nasz papież Jan Paweł II beatyfikował ją w 1979 roku, a następnie kanonizował w 1997 roku. Jeżeli zatem monarchom i Kościołowi polskiemu dysponującemu potężnymi środkami nie udało się tego dokonać, to co dopiero mówić o książętach raciborskich mających o wiele słabszą pozycję i możliwości?
Ten przykład dobrze oddaje złożoność sytuacji i jej problematyczność.
To długi proces związany z różnymi przeszkodami natury politycznej i finansowej, które mogą uniemożliwić jego realizację.
Jak wygląda spuścizna po książętach raciborskich? Panujący z dynastii Piastów i Przemyślidów już dawno wygaśli, ale do dziś możemy podziwiać zabytki, które przypominają o ich panowaniu.
Chciałem, żeby książka była zachętą do zainteresowania się dziejami Górnego Śląska w średniowieczu. Śląsk kojarzony jest dziś głównie z wielkim przemysłem, odrodzeniem narodowym w XIX wieku, z powstaniami śląskimi (1919-1921) i migracjami po II wojnie. W powszechnej świadomości niewiele wiadomo o okresie wcześniejszym, a Górny Śląsk ma bogate tradycje historyczne. Świadczą o tym wspaniałe dzieła, które pozostawiały po sobie m.in. panujące dynastie – Piastów i Przemyślidów.
Po książętach raciborskich zostało sporo, głównie w Raciborzu, ponieważ tam znajdowała się ich siedziba. W Raciborzu do dziś można podziwiać zamek z przepiękną, gotycką kaplicą św. Tomasza Becketa z Canterbury. Powstała jako miejsce dla siedziby kapituły raciborskiej, powołanej przez biskupa wrocławskiego Tomasza II. W samym mieście możemy zobaczyć m.in. kościół św. Ducha po dominikankach raciborskich, gdzie ulokowano siedzibę Muzeum w Raciborzu, podominikański, gotycki kościół św. Jakuba oraz gotycki kościół farny pw. Wniebowzięcia NMP. Zachowały się też fragmenty murów oraz bramy wjazdowe.
W samym Muzeum w Raciborzu znajduje się jedyny nagrobek książąt raciborskich, Jana IV i jego żony Magdaleny opolskiej. W Wodzisławiu Śląskim mamy z kolei kościół pofranciszkański, w Rybniku pozostało prezbiterium po kościele gotyckim z XV wieku, czyli obecna kaplica akademicka. W Mikołowie znajduje się z kolei kościółek św. Wojciecha, a w Żorach – gotycki kościół św. Filipa i Jakuba, ale zachowała się też część murów miejskich. Z kolei w Pszczynie, która kojarzy się głównie z barokowym pałacem, zachowały się średniowieczne piwnice (obecnie zlokalizowana jest tam wystawa poświęcona uzbrojeniu) pamiętające czasy Przemyślidów raciborskich.
Jednym słowem byli to bogaci książęta.
Do biednych nie należeli. Mogę dać przykład, który to potwierdzi. Kiedy król Polski Władysław Jagiełło ożenił się po raz czwarty, a jego wybranką została Zofia Holszańska, na koronację w 1424 roku zaprosił lokalnych książąt, w tym swojego ulubieńca Jana Żelaznego, który przyjechał wraz z żoną Heleną. Okazało się, że to właśnie Jan Żelazny pożyczył władcy polskiemu zastawę stołową, która uzupełniła braki na królewskim przyjęciu. Wiemy o tym, ponieważ po uroczystościach te puchary i misy odesłano na dwóch wozach czterokonnych do Oświęcimia w kierunku na Racibórz. A wydatki za transport odnotowano w księdze rachunkowej miasta Kazimierza. O świetności rodu, a zarazem bliskich kontaktach z Polską, świadczy też fakt, że Jan IV raciborski i jego żona Magdalena opolska zamówili, prawdopodobnie w Krakowie, przepiękną monstrancję, zwaną kustodią raciborską, przeznaczoną dla kolegiaty pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Mierzyła 130 centymetrów. Niestety, nie zachowała się do naszych czasów. Zaginęła w 1945 roku, po wkroczeniu wojsk sowieckich do miasta.
Zainteresował Was ten temat? Koniecznie sięgnijcie po książkę „Książęta i księżne raciborscy (1290/1291-1521)”!
Warto przyjrzeć się też świadomości historycznej i wiedzy mieszkańców Polski o Górnym Śląsku. Zgodnie z obowiązującym podziałem kraju, Górny Śląsk i nie tylko, został ujęty w ramy województwa śląskiego, którego stolicą są Katowice. Jednak Racibórz też przez pewien czas był stolicą Górnego Śląska.
Historia Górnego Śląska jest bardzo skomplikowana. Ziemie, które wchodziły w skład księstwa opolskiego w XIII nie były nazywane w źródłach Śląskiem, gdyż nazwa ta odnosiła się do obszaru wrocławsko-legnicko-głogowskiego (późniejszego Dolnego Śląska). Natomiast spadkobiercy Mieszka Plątonogiego tytułowali się książętami opolskimi, a księstwo nazywano opolskim. Dopiero w XIV wieku, kiedy księstwa śląskie zostały zhołdowane przez Jana Luksemburskiego, zaczęła się powoli kształtować jedność wśród lenników i świadomość, że są książętami śląskimi. Wtedy też stopniowo obszar dawnego księstwa opolskiego (opolsko-raciborskiego), podzielonego na partykularne księstwa, zaczęto określać Śląskiem, ale dopiero w XV wieku nazwano go Górnym Śląskiem, w odróżnieniu od Śląska Dolnego.
Z kolei Racibórz odgrywał ważną rolę od końca XII wieku, a od końca XIII wieku do początku XVI wieku był stolicą księstwa raciborskiego. Jak już wspomniałem po śmierci Władysława I opolskiego w 1281 roku doszło do podziału władztwa między jego synów i powstały księstwa: opolskie, bytomskie, cieszyńskie i raciborskie. Księstwo raciborskie obejmowało: Racibórz, Wodzisław, Rybnik, Żory, Pszczynę, Mikołów, Mysłowice i sięgało po dzisiejsze Katowice. Oczywiście, Katowic wówczas nie było, ale funkcjonowały już wsie, które dziś są dzielnicami tego miasta. Mowa tu m.in. o Szopienicach, Roździeniu czy Bogucicach. Granica z ziemią krakowską, później z Królestwem Polskim, przebiegała na rzece Przemszy, którą – od strony ziemi krakowskiej - strzegł zamek w Będzinie. Dziś mało kto wie, że po stronie śląskiej, w księstwie bytomskim, znajdowały się Czeladź i Siewierz, dzisiejsze miasta Zagłębia Dąbrowskiego.
Jednak w połowie XV wieku wszystko się zmieniało, kiedy okręg siewierski księstwa bytomskiego (a wcześniej opolskiego), kupił biskup krakowski Zbigniew Oleśnicki od książąt cieszyńskich, którzy otrzymali to terytorium po tym, jak wymarli książęta bytomscy. Do końca istnienia I Rzeczpospolitej była to własność biskupów krakowskich. Dopiero Sejm Czteroletni przyłączył księstwo siewierskie do Rzeczpospolitej, ale potem nastąpiły rozbiory i znowu sytuacja się zmieniła.
Ostatecznie teren ten wszedł w skład pokongresowego Królestwa Polskiego, stając się przemysłowym Zagłębiem Dąbrowskim. Inaczej było w przypadku obszaru oświęcimsko-zatorskiego. Najpierw król Polski Kazimierz Jagiellończyk kupił księstwo oświęcimskie od Jana IV oświęcimskiego, które zostało przyłączone do Korony. To samo stało się z księstwem zatorskim, które zostało kupione przez Jana Olbrachta. Jeszcze jednak w XVI wieku ten obszar nazywano powiatami śląskimi, ale teraz tej świadomości wśród mieszkańców Oświęcimia i Zatora już nie ma. Bielsko czy Żywiec – dzisiejsze Podbeskidzie (tak najczęściej mówią o swym terytorium obecni mieszkańcy) to początkowo księstwo cieszyńskie. Jednak w wyniku jego podziału na początku XIV wieku, Bielsko zostało w księstwie cieszyńskim, a Żywiec znalazł się w księstwie oświęcimskim, które w XV wieku stało się częścią Korony Polskiej i zrosło się z Małopolską. W Bielsku-Białej mamy dodatkowo Białą, leżącą po stronie ziemi krakowskiej i Bielsko, leżące po stronie Górnego Śląska.
Żeby jeszcze było ciekawiej, należy wspomnieć, że polityczne zmiany granic na obszarze księstw górnośląskich nie pociągały za sobą zmian w przebiegu granicy kościelnej. Przyłączenie w XII wieku zachodniej części ziemi krakowskiej, czyli kasztelanii bytomskiej i oświęcimskiej do księstwa raciborskiego, nie zmieniło granic diecezjalnych. To dalej było biskupstwo krakowskie. Do początku XIX wieku sięgało za Bytom, prawie po dzisiejsze Zabrze. To wywarło wielki wpływ na polskie odrodzenie narodowe na Górnym Śląsku. Tu cały czas był kościół krakowski, duchowni mówili po polsku, a u ludzi zachowała się staropolszczyzna, z naleciałościami czeskimi i niemieckimi, ale kontakt z Polską był i łatwiej było budować świadomość narodową w II połowie XIX i na początku XX wieku, skoro przez tyle lat był ten łącznik kościelny.
Zmiany granic Polski po II wojnie światowej oraz migracje ludności spowodowały, że region górnośląski nabrał innego charakteru. W powszechnej świadomości – poza mieszkańcami Górnego Śląska i Zagłębia - dziś już niewiele osób odróżnia Górny Śląsk od Zagłębia. Nawet o Częstochowie, zwłaszcza w mediach ogólnopolskich, mówi się, że to Śląsk – bo wchodzi w skład województwa śląskiego - mimo że to historyczna Małopolska.
Po lekturze książki można zorganizować popularną na Górnym Śląsku rajzę, czyli wycieczkę śladem książąt raciborskich z dynastii Piastów i Przemyślidów.
Bardzo bym się cieszył, gdyby książka wzbudziła zainteresowanie nie tylko wśród miejscowych pasjonatów historii (prócz oczywiście zawodowych historyków), ale też u osób pochodzących z innych zakątków Polski, którzy dzięki niej mogliby poznać Górny Śląsk. Także tę jego średniowieczną historię, skomplikowane losy tej ziemi, zmienną przynależność państwową, polską, czeską, jej wielokulturowość. Odkryć dziedzictwo książąt raciborskich, ponieważ pozostawili po sobie niesamowitą spuściznę. Jednocześnie byłbym wielce rad, gdyby książka stała się impulsem do dalszych badań różnorodnej problematyki górnośląskiej, jak np. dziejów miejscowego rycerstwa w wiekach średnich.
Dziękuję serdecznie za rozmowę!