Jerzy Pietrkiewicz - „Na szali losu. Autobiografia” - recenzja i ocena
Żyjący w latach 1916-2007 Pietrkiewicz pochodził ze wsi Fabianki w Ziemi Dobrzyńskiej. Podczas odbywanych w Warszawie studiów aktywnie uczestniczył w życiu literackim, obracał się w kręgach narodowych (publikował m.in. w "Prosto z mostu"). Po wybuchu II wojny światowej znalazł się na emigracji, przez Rumunię i Francję udając się do Zjednoczonego Królestwa. Polak nie tylko opanował język angielski, ale też ukończył Uniwersytet St. Andrews, obronił w 1947 r. doktorat z anglistyki w King's College, zaś w latach 1950-1979 wykładał literaturę polską na Uniwersytecie Londyńskim. Last but not least na obczyźnie poznał ukochaną małżonkę. Oprócz działalności naukowej cały czas tworzył dzieła literackie: zarówno poetyckie, jak i prozatorskie. Jako jedyna osoba na świecie posiadał zgodę na tłumaczenie na język angielski wierszy Karola Wojtyły, z którym zresztą utrzymywał znajomość.
Mamy zatem do czynienia z osobą ze wszech miar nietuzinkową. Świadczy o tym chociażby droga życiowa Jerzego Pietrkiewicza - mimo że pochodził z rodziny wiejskiej (fakt, że stosunkowo zamożnej i dysponującej znacznym kapitałem kulturowym) udało mu się zrobić karierę pisarską oraz zostać luminarzem brytyjskiego życia intelektualnego i naukowego. Taki, dokonany własnymi siłami awans społeczny, musi budzić podziw. Pietrkiewicz bez wątpienia był jednostką wybitną – wszak znalazłszy się na emigracji właściwie nie znał angielskiego!
Autobiografia Pietrkiewicza zatytułowana Na szali Losu ukazała się nakładem Wydawnictwa Iskry. Stosunkowo krótka, nieco ponad dwustustronicowa, książka podzielona jest na trzy części, opisujące życie autora na rodzinnej wsi, w stolicy, oraz podczas wojennego i powojennego pobytu na obczyźnie. Jak we wstępie zwraca uwagę Rafał Moczkodan, autobiografia ta jest dość specyficzna. Przede wszystkim dla tego, że była pisana z myślą o brytyjskim czytelniku – po angielsku (na polski przetłumaczyła ją Alicja Skarbińska-Zielińska). Z tej też przyczyny autor pominął te aspekty, które mogłyby być niezrozumiałe lub po prostu nieciekawe dla zagranicznego czytelnika. Są to jednak tematy, które mogłyby szczególnie zainteresować odbiorcę polskiego. Zupełnie pominięta została bowiem sprawa przedwojennych afiliacji politycznych Pietrkiewicza. Jak możemy się domyślić choćby z faktu publikowania w „Prosto z mostu”, sympatyzował on wówczas z kręgami narodowo-radkalnymi, tymczasem na kartach książki po tych sympatiach nie znajdziemy nawet śladu. Pochodzący ze wsi autor bardzo pochlebnie wypowiada się jedynie o ruchu ludowym i Wincentym Witosie, do którego porównuje też Lecha Wałęsę, obydwu uważając za przykłady genialnego lidera politycznego wywodzącego się z gminu.
Moczkodan podkreśla też niepełność, niedokładność, a czasem wręcz niespójność wspomnień Pietrkiewicza i nie sposób nie przyznać mu racji. Po części wynika to z tego, że autor pisał jedynie o sprawach, jakie z perspektywy wielu lat były nadal dla niego istotne, po części zaś dlatego że w moim odczuciu mamy do czynienia z tekstem w pełnym tego słowa znaczeniu literackim, a więc będącym owocem pewnej świadomej kreacji. Szczególnie widać to w pierwszej części, gdzie opis pełnych tajemniczości i swoistego mistycyzmu stron rodzinnych przywodzić może na myśl inne dzieła literackie, jak choćby Dolinę Issy Miłosza. W narracji Pietrkiewicza o jego latach spędzonych na Ziemi Dobrzyńskiej, dużo jest wierzeń ludowych, niebywałych zbiegów okoliczności, a także poczucia pewnej nierzeczywistości. Ważnym, stale przewijającym się w książce tematem jest religia. Zawsze fascynowała ona nie tylko jako wierzącego katolika, ale też jako badacza (Pietrkiewicz napisał np. monografię poświęconą mariawitom). Opisy doświadczeń religijnych sąsiadują ze wspomnieniami pierwszych fascynacji erotycznych, o których Pietrkiewicz pisze bez większego skrępowania. Bardziej zbliżona do klasycznej autobiografii jest ostatnia część książki, poświęcona adaptacji autora do życia w wojennej i powojennej Wielkiej Brytanii, choć i tu nie brak znanych z wcześniejszych partii książki kontrastów. Opis wizyty w domu publicznym sąsiaduje z konstatacją, że nie ma lepszego wstępu do nauki literackiej angielszczyzny niż Biblia Króla Jakuba.
Jak już napisałem, Na szali Losu uważam za tekst stricte literacki – i to wysokiej próby. Chyba nie bez kozery Pietrkiewicz porównywany jest przez swych entuzjastów do Conrada. Z tego powodu nie pozostaje mi nic innego, jak zachęcić wszystkich do lektury książki. Muszę jednak ostrzec, że jeżeli ktoś oczekuje wyczerpujących informacji o życiu, twórczości i działalności autora, może przeżyć pewien zawód. Tym niemniej pozostaje mieć nadzieję, że publikacja Iskier to pierwszy krok w procesie odkrywania Jerzego Pietrkiewicza w jego ojczystym kraju. Na pewno warto iść dalej tą drogą.