Jerzmanowski, Sułkowski, Piątkowski – mniej znani Polacy u boku Napoleona
Jan Paweł Jerzmanowski: współorganizator ucieczki Napoleona z Elby
Urodził się w 1779 roku, pochodził z ubogiej szlachty wielkopolskiej, był synem Franciszka herbu Dołęga, posła łęczyckiego. Rozpoczął karierę wojskową w składzie Legii Naddunajskiej, polskiej formacji utworzonej przez generała Karola Kniaziewicza u boku rewolucyjnej Francji. W 1800 roku został awansowany do stopnia podporucznika i walczył w bitwie pod Hohenlinden.
14 listopada 1805 roku porucznik Jerzmanowski został adiutantem dowódcy kawalerii gwardii Wielkiej Armii, generała Michela Ordenera. Uczestniczył w „bitwie trzech cesarzy" pod Austerlitz. Kolejną kampanię, nazywaną niekiedy „pierwszą wojną polską”, kontynuował w armii napoleońskiej i pełnił funkcję adiutanta wielkiego marszałka dworu cesarskiego, Gerauda Duroca. Wreszcie w kwietniu 1807 roku w stopniu kapitana wstąpił w szeregi elitarnego pułku szwoleżerów gwardii, najsłynniejszej polskiej jednostki epoki – 1 Pułk Lekkokonny (Polski) Gwardii Cesarskiej (1er régiment de chevau-légers lanciers polonais de la Garde impériale).
Lekka kawaleria walczyła u boku cesarza Francuzów we wszystkich kampaniach aż do 1815 roku. Wielokrotnie odznaczała się dzielnością i została zapamiętana przede wszystkim dzięki szarży pod Somosierrą. Ale to właśnie Jerzmanowski, a nie dowodzący słynnym atakiem pod Madrytem Jan Kozietulski i Jan Nepomucen Dziewanowski, zasłużył na miejsce w gronie największych kawalerzystów epoki.
Jego ułańska brawura była kilkukrotnie nagradzana: Legią Honorową, Złotym Krzyżem Virtuti Militari, tytułem Kawalera Cesarstwa, tytułem Barona Cesarstwa, donacjami cesarskimi. Walczył m.in. w najkrwawszej bitwie szwoleżerów pod Wagram w 1809 roku, gdzie został ranny oraz w „drugiej wojnie polskiej” w 1812 roku, gdzie wielokrotnie wykazał się odwagą i był jednym z głównych bohaterów odwrotu Wielkiej Armii.
Jerzmanowski był służbistą, w pułku wszyscy się go bali i jednocześnie szanowali. Karcił każde uchybienie i nikomu nie odpuszczał. Sam świecił przykładem, zawsze był dokładny, zawzięty i uporządkowany. Ci którym najbardziej dawał się we znaki, żołnierze niżsi stopniem, kochali go najbardziej i poszliby za nim w ogień. Wskazane cechy polskiego kawalerzysty wykorzystał Wacław Gąsiorowski przedstawiając jego postać w powieści „Szwoleżerowie gwardii”.
Marian Kukiel pisał o „pięknej, zimnej odwadze”, której Jerzmanowski dał dowód w trakcie odwrotu spod Moskwy i która otworzyła mu drogę do wąskiego zastępu ulubieńców cesarza. Jego gorliwość „do tego dochodziła stopnia, że jeżeli się zdarzyło, iż w tych codziennych utarczkach tylnej straży, szwoleżer jaki przedmiot mundurowy utracił, np. że mu czapka spadła, formowano szwadron i robiono szarżę dla odzyskania straconego przedmiotu, żeby się nieprzyjaciel tym jakoby trofeum poszczycić nie mógł” (Kukiel, Dzieje oręża polskiego...). Kozacy bali się polskich kawalerzystów, którzy w dużym stopniu przyczynili się do uratowania resztek Wielkiej Armii.
W 1813 roku Jerzmanowski walczył m.in. pod Lützen, Budziszynem, Lipskiem i Dreznem. W kolejnym roku został awansowany do stopnia majora i aż do obrony Paryża bił się u boku Napoleona. 4 kwietnia 1814 roku dowodzący pułkiem szwoleżerów generał Wincenty Krasiński napisał do cesarza list, zapewniając go, że jego ludzie pozostaną mu wierni (mimo nacisków ze strony władz rosyjskich). Abdykujący Bonaparte zdecydował się zabrać na Elbę szwadron szwoleżerów dowodzony właśnie przez Jerzmanowskiego. Szwadron liczył 109 osób (w tym 6 oficerów), do których dołączono jeszcze lansjerów liniowych kapitana Jana Szulca. Jerzmanowski musiał być jednym z pierwszych ludzi wtajemniczonych w plan ucieczki z wyspy i powrotu do władzy. Znajdował się w najbliższym otoczeniu wygnańca, organizował statki mające przetransportować Napoleona na kontynent.
W słynnym marszu na Paryż Jerzmanowski dowodził awangardą „cesarskiej armii”. 14 kwietnia 1815 roku został awansowany na pułkownika. Szwadron Elby powiększony do 225 żołnierzy, w polskich mundurach, walczył w decydującej bitwie pod Waterloo, gdzie raniony został jeden z najdzielniejszych kawalerzystów epoki. Ze służby polscy lekkokonni zostali ostatecznie zwolnieni w październiku 1815 roku.
Jerzmanowski wrócił do utworzonego pod berłem cara Aleksandra Królestwa Polskiego. Po trzech latach zwolnił się ze służby, osiadł we Francji, w majątku żony pod Tours. Do służby wrócił w trakcie powstania listopadowego. Aktywnie działał w polskiej emigracji w Paryżu. Nadano mu wówczas tytuł „Honorowego Grenadiera Gwardii Narodowej Polskiej". 1 sierpnia 1831 roku doczekał się wreszcie nominacji generalskiej. Wcześniej nie był faworytem przełożonych, bowiem w „magnackim” pułku szwoleżerów pierwszeństwo do awansów mieli lepiej urodzeni. Weteran wojen napoleońskich organizował nieudany transport broni z Anglii na Litwę. Dotarł nawet na Żmudź, ale przybył tam już po klęsce polskich oddziałów.
Ostatnie lata życia Jerzmanowski spędził w Paryżu. Nie doczekał kolejnego powstania narodowego. Zmarł 15 kwietnia 1862 roku. Został pochowany na cmentarzu Montmartre. Płyta nagrobna jednego z najwybitniejszych polskich oficerów epoki napoleońskiej przedstawia szwoleżera jako: barona Cesarstwa, generała, towarzysza niewoli Napoleona na Elbie.
Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite! Dowiedz się więcej!
Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite, a jego temat został wybrany przez naszych Patronów. Wesprzyj nas na Patronite i Ty też współdecyduj o naszych kolejnych tekstach! Dowiedz się więcej!
Józef Sułkowski: uczestnik kampanii egipskiej i adiutant Bonapartego
Józef Sułkowski urodził się 17 lub 18 stycznia 1773 roku. Ojcostwo polskiego jakobina przypisuje się biskupowi Michałowi Jerzemu Poniatowskiemu. Wychowawcą chłopca został jego wuj, książę August Sułkowski, ordynat rydzyński. Od najmłodszych lat przyszły adiutant Napoleona uwielbiał rozprawiać o wojskowości, o fortecach, bitwach i historii działań militarnych. Jako nastolatek został podchorążym pułku rydzyńskiego i wstąpił do Zakonu Maltańskiego.
W dobie Sejmu Wielkiego Sułkowski zradykalizował swoje poglądy i zerwał ze szlacheckim rodowodem. Zaczytywał się w pismach Rousseau, związał z polskimi jakobinami, krytykował Konstytucję 3 maja nazywając ją „nieśmiałą, niepełną i zbyt ustępliwą”. Szczególnie oburzała go zasada dziedziczności tronu, ale mimo to w stopniu kapitana walczył w wojnie 1792 roku. Bił się dzielnie, a za powstrzymanie szarży czterystu kozaków dysponując zaledwie trzydziestoma strzelcami otrzymał Krzyż Virtuti Militari. Przełożony określił go wówczas mianem „świetnego na wojnie”, człowieka, który „zawsze się naraża” i jest „pełen brawury i zdolności”.
Po przystąpieniu króla Stanisława Augusta Poniatowskiego do konfederacji targowickiej wziął natychmiastową dymisję i wyjechał do Francji, gdzie nie bez problemów (był nawet więziony) wtopił się w rewolucyjne środowisko. Po tym jak otrzymał francuskie obywatelstwo, nauczył się arabskiego i tureckiego, został wysłany z misją dyplomatyczną do Konstantynopola, a po jej zakończeniu wstąpił do dowodzonej przez Napoleona Armii Włoch. Sułkowski ponoć szybko poznał się na ambitnym generale i w liście do Michała Kleofasa Ogińskiego twierdził, że Bonaparte „prędzej czy później nie omieszka stanąć na czele rządu”.
Napoleon szybko przekonał się do wojskowych i sztabowych talentów polskiego oficera. Jak napisał Marian Brandys: „przestał uważać podejrzanego eleganta z Paryża za konfidenta, a uznał w nim nieustraszonego żołnierza”. W październiku 1796 roku Sułkowski został adiutantem przyszłego cesarza Francuzów, a jego notowania dodatkowo wzrosły, kiedy wykazał się bohaterstwem w bitwie pod Arcole. I choć po konflikcie z Janem Henrykiem Dąbrowskim przestał być pierwszym polskim doradcą Bonapartego, to i tak jego pozycja była wysoka i rokowała na dużą karierę w kolejnych latach.
Szansą dla świetnie poruszającego się w problematyce Bliskiego Wschodu Sułkowskiego była egipska wyprawa prowadzona przez Napoleona. Perspektywy naukowe, militarne oraz jej awanturniczy i romantyczny charakter idealnie wpisywały się w naturę polskiego oficera, który był jedną z głównych osób odpowiedzialnych za organizację kampanii. 19 maja 1798 roku flota francuska wypłynęła z Tulonu.
Sułkowski odznaczył się podczas oblężenia Aleksandrii i w bitwie pod piramidami, gdzie „z fantazją staropolską wylatywał przed front batalionów, na harce w pojedynkę z opancerzonymi jeźdźcami egipskimi” (Brandys, Oficer...). Ponownie chwałą okrył się 11 sierpnia, bijąc się pod Salkeyeh z konnicą beja Ibrahima. Mimo dysproporcji sił, na czele dwóch szwadronów wielokrotnie szarżował na oddziały mameluckiej jazdy. Wreszcie trafiony kulami z pistoletów i cięty szablą padł poważnie raniony. Po podleczeniu, już w stopniu pułkownika, został przydzielony do sekcji historii naturalnej i ekonomii politycznej Instytutu Egipskiego. Pracował przy koncepcji budowy kanału sueskiego i przy przygotowywaniu słownika arabsko-francuskiego.
21 października 1798 roku w Kairze, na wiadomość o przystąpieniu Turcji do wojny przeciwko rewolucyjnej Francji, wybuchł bunt, w trakcie którego poległ „oficer największych nadziei”. Jego ostatnie chwile zrelacjonował generał Reybuad:
Szef brygady Sułkowski wyjechał o świcie z oddziałem zwiadowców na rozpoznanie drogi […]. Przeznaczenie straszliwe i nieodwołalne oczekiwało go u wrót Kairu. […] Zbyt odważny, aby liczyć nieprzyjaciół, młody Polak rzucił się na nich ze swoją słabą eskortą; już sobie z szablą w dłoni utorował przejście […] kiedy jego koń, poślizgnąwszy się na trupach, upadł i zrzucił go z siebie. Sułkowski, cierpiący jeszcze od niedawnych ran, nie miał czasu ani siły, aby się podnieść. Tłum wyładował na nim swą wściekłość, został zmasakrowany, zanim zwiadowcy zdążyli mu nadbiec z pomocą.
Smutek po jego śmierci był powszechny, bowiem Polak był lubiany zarówno w armii, jak i wśród uczonych. Rysownik wyprawy egipskiej Vivant Denon twierdził, że „był to oficer, którego kochałem najbardziej”. Bonaparte w raporcie dla francuskich władz zanotował: „Po poślizgnięciu się konia Sułkowski poniósł okrutną śmierć… Był to oficer największych nadziei”. Wydarzenia z października 1798 roku wspominał nawet podczas wygnania na Wyspie Świętej Heleny.
Śmierć polskiego jakobina „stanowiła ponure memento dla tysięcy Polaków, którzy mieli oddać życie za Napoleona” (Sławomir Leśniewski). Czy stratowanie Sułkowskiego było Bonapartemu na rękę? Jeden z kronikarzy wyprawy napisał, że adiutant „osądzał swego zwierzchnika z surowością nieraz krańcową” i w związku z tym ten ponoć nie chciał dłużej współpracować z Polakiem. Ciężko jednak obwiniać przyszłego cesarza za czyny kairskiego tłumu. Nieprawdziwa wersja, mówiąca o odpowiedzialności przyszłego cesarza Francuzów za śmierć towarzysza broni, jest jednak wciąż silnie zakorzeniona, m.in. dzięki książce Brandysa, który pisał, że „współpraca Sułkowskiego z Bonapartem musiała się skończyć w Egipcie tak właśnie, jak się skończyła. Dla człowieka tego pokroju i formatu co Sułkowski było to rozwiązanie jedyne i nieuchronne”.
Sułkowski był radykalnym republikaninem, niezwykle odważnym, nieprzeciętnie inteligentnym i utalentowanym oficerem, autorem ciekawych pamiętników, dla którego – według jego własnych słów - „chwała wojenna i wolność były wszystkim”.
Histmag potrzebuje Twojej pomocy! Zostań naszym Patronem na Patronite.pl!
Karol Piątkowski: towarzysz Napoleona na Wyspie Świętej Heleny
Ponoć sam cesarz zadawał sobie pytanie: kim był ten człowiek? Piątkowski przez całe życie kreował swój wizerunek i powiększał swoją pozycję wojskową. Sam opisywał siebie jako pułkownika, hrabiego, adiutanta i powiernika Napoleona. Zapewne był jedynie nieszkodliwym kłamcą, mitomanem oczarowanym francuskim władcą, symbolem polskiej fascynacji „małym kapralem”. Był jedynym Polakiem, który znalazł się w ostatniej świcie Bonapartego – obok hrabiego Montholon, sekretarza Emmanuela de Las Cases, generała Bertranda, generała Gourgauda, generała Marchanda oraz kilkunastu lekarzy i służących.
Według wymyślonej autobiografii był paziem na dworze saskim, następnie w 1808 roku rozpoczął karierę wojskową jako huzar, rok później wstąpił w szeregi lansjerów gwardii i brał udział w kampanii austriackiej. W stopniu porucznika miał walczyć w kampanii 1812 roku, a za ranę odniesioną w bitwie pod Borodino został ponoć uhonorowany Legią Honorową. Rok później miał znajdować się w sztabie armii saskiej i odnieść rany pod Dreznem. W kolejnej kampanii był już szefem szwadronu i adiutantem Napoleona. Walczył pod Waterloo, a po bitwie miał zostać nagrodzony przez pokonanego cesarza krzyżem Legii z brylantami.
W dokumentach potwierdzone jest, że jako „człowiek znikąd” Piątkowski pojawił się 5 września 1814 roku w polskim oddziale Napoleona na wygnaniu na Elbie. W październiku został przeniesiony do szwadronu Jerzmanowskiego. W dekrecie nagradzającym towarzyszy cesarza z pierwszego wygnania figurował jako „szwoleżer Fryderyk Piontowski". W 1815 roku najpierw marszałek Davout awansował polskiego awanturnika na porucznika w szwoleżerach, a następnie marszałek cesarskiego dworu generał Bertrand wydał mu pozwolenie na towarzyszenie świcie Bonapartego po bitwie pod Waterloo.
Piątkowski był świadkiem odjazdu Napoleona do Anglii, a kiedy odmówiono mu towarzyszenia wygnańcowi, wyruszył za nim kolejnym statkiem. Wziął udział w uroczystości odjazdu swego bohatera na Wyspę Świętej Heleny. Doniesienia o histerycznych błaganiach nieznanego Polaka, który miał ponoć zapłakany tarzać się przed Brytyjczykami i błagać o zgodę na wyjazd, obiegły całą Europę. Lord Byron poświęcił mu nawet wiersz zatytułowany Pożegnanie oficera polskiego. W tym samym czasie o towarzyszenie Napoleonowi w miejscu zesłania starał się również zasłużony kapitan szwoleżerów Jan Szulc, który wcześniej służył u boku cesarza na Elbie.
Napoleon ostatecznie odpłynął 9 sierpnia 1815 roku bez Polaków na pokładzie. Nieoczekiwanie tydzień później „hrabia” uzyskał zgodę na wyjazd. Być może Brytyjczycy potraktowali Polaka jako „prezent” i akt dobrej woli wobec wygnańca. 20 grudnia w mundurze adiutanta przybył do rezydencji Longwood na Wyspie Świętej Heleny. Przywitano go chłodno, ale choć szybko odkryto jego kłamstwa, poznawszy autentyczną miłość Polaka do cesarza, towarzysze zaczęli traktować nowego członka „dworu” z sympatią i pobłażliwością. Zwłaszcza Bertrand i Gourgaud otoczyli szwoleżera opieką.
Wkrótce wszyscy zrozumieli, że jest on raczej niegroźnym mitomanem. Nadano mu funkcję pomocnika nadwornego koniuszego, gen. Gourgauda. Pensję miał w wysokości połowy kwoty otrzymywanej przez innych członków cesarskiej świty. Jednocześnie Piątkowski nie zawsze dostępował zaszczytu wspólnych posiłków z Napoleonem, który zapewne czuł do niego niechęć lub nawet pogardę. Las Cases w notatce z 23 lutego 1816 roku wspomina Polaka padającego do nóg Korsykanina, gdy ten zaprosił go do wspólnego śniadania.
Temperament Piątkowskiego nie pozwolił mu długo zachować spokoju. Szybko zaczął drażnić Anglików i gubernatora Lowa, do którego w kwietniu 1816 roku pisał: „nie znalazłem na wyspie nic, z tego o czym mówiono […] jest straszna, po prostu Wyspa Rozpaczy […] mimo tych żałosnych widoków moim jedynym i niezmiennym życzeniem jest dzielić los cesarza”. W końcu we wrześniu przyszedł z Londynu rozkaz odwołujący z wyspy kilku towarzyszy cesarza, w tym Polaka.
Przed wyjazdem został awansowany z porucznika na szefa szwadronu, otrzymał pisemne wyszczególnienie zasług, niewielką gratyfikację pieniężną, kilka pamiątkowych drobiazgów od członków dworu oraz list polecający od Bertranda do rodziny Napoleona, w którym podkreślano zasługi Polaka. Dzięki listowi otrzymywał pieniądze najpierw od rodziny cesarza, a następnie od wykonawców jego testamentu.
Piątkowski opuścił wyspę 19 października 1816 roku na pokładzie „Dawida”. Napoleon miał powiedzieć Gourgaudowi, że pożegnanie sprawiło mu wielki ból. Do Anglii dopłynął 15 lutego 1817 roku. Po powrocie nie ukrywał swojego bonapartyzmu: karocę ozdobił insygniami napoleońskimi, utrzymywał kontakt z pronapoleońskim angielskim generałem Wilsonem. Wkrótce zaczął wzbudzać niepokój Świętego Przymierza: śledzono go, konfiskowano pieniądze i dokumenty, nie pozwolono na wjazd do Polski. Wreszcie w listopadzie 1817 roku został aresztowany w Genui. Tajemniczy Polak, obracający się w kręgach planujących uwolnienie cesarza, został uznany za ważnego więźnia. Przebywał w luksusowej celi, ponoć jego losem interesowały się takie osobistości jak książę Metternich i lord Castelreagh. Ostatecznie został uwolniony w marcu 1820 roku i skazany na przymusowy pobyt w Grazu. Wreszcie, po śmierci Napoleona w maju 1821 roku, Habsburgowie zdjęli z niego nadzór.
Po uwolnieniu utrzymywał się głównie ze środków, które przekazywała mu rodzina Bonaparte – brat Napoleona Hieronim i matka Letycja. Przebywał m. in. w Londynie, Brukseli, Genewie i Niemczech, gdzie zmarł w połowie stulecia. Stanisław Kirkor podsumował epizod Piątkowskiego na Świętej Helenie gorzkimi słowami:
Dla Polaków smutna musi być myśl, że ostatnim Polakiem, na którym spoczął wzrok Napoleona, był nie Szulc, a Piątkowski. Nie mógł przypomnieć cesarzowi tych spod Somosierry czy Waterloo, choć nosił bezprawnie ich mundur.
Bibliografia:
- Bielecki Robert, Encyklopedia wojen napoleońskich, TRIO, Warszawa 2001.
- Brandys Marian, Oficer największych nadziei, Czytelnik, Warszawa 1966.
- Kukiel Marian, Dzieje oręża polskiego w epoce napoleońskiej (reprint), Warszawa 1996.
- Leśniewski Sławomir, Napoleoński amok Polaków, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019.
- Łysiak Waldemar, Empirowy pasjans, PAX, Warszawa 1977.
- Łysiak Waldemar, Napoleoniada, Ex libris, Chicago-Warszawa 1998.
- Nieuważny Andrzej, My z Napoleonem, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 1999.
redakcja: Jakub Jagodziński
Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite! Dowiedz się więcej!
Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite, a jego temat został wybrany przez naszych Patronów. Wesprzyj nas na Patronite i Ty też współdecyduj o naszych kolejnych tekstach! Dowiedz się więcej!