Jasna Góra – o początkach polskiej Kany
Zobacz też: Jasna Góra - twierdza ostatniej szansy?
[…] Polak z przyrodzenia
Ma ustawiczną chciwość do pielgrzymowania
Kiedy już przewie pewny gościniec do Rzyma
Nie zatrzyma go doma ni lato ni zima
Tak oto pisał w Worku judaszowym poeta barokowy Łukasz Opaliński. Pielgrzymowanie nie było jednak wyłącznie zwyczajem polskim. Dla średniowiecznej i nowożytnej Europy było czymś więcej niźli tylko sposobem na modlitwę. Łączyło w sobie niezwykłą potrzebę podróżowania, przeżywania przygody oraz namacalnego kontaktu z Bogiem. Pielgrzym cieszył się aurą świętości, a jego pobożne wyprawy sprawiały, że wzrastał jego prestiż.
Odwiedzić Pana Boga
U fundamentów peregrynacji do miejsc świętych,stanęła przemożna chęć odwiedzania Ziemi Świętej i modlitwa na obszarze, na którym żył Chrystus. Dotknięcie – choćby na chwilę – miejsc, o których czytano na kartach Pisma Świętego, pobudzało wyobraźnię i sprawiało wrażenie szczególnej bliskości człowieka względem Absolutu. Popularność pielgrzymek rosła wraz z rozwojem chrześcijaństwa. O ile dla pierwszych chrześcijan Jerozolima i okolice były naturalnym miejscem życia, o tyle chrześcijan z Europy przyciągała egzotyka tych Palestyny, przez co wyprawa do Ziemi Świętej stawała się przygodą i aktem szczególnej odwagi.
Oczywiście na taką podróż pozwolić sobie mogli sobie jedynie nieliczni. Koszty i zmieniająca się sytuacja polityczna na Bliskim Wschodzie oddalały Jerozolimę od cywilizacji europejskiej. Zaczęto więc szukać miejsc, które mogłyby stać się substytutami tego najstarszego celu pątników. Zaczęły nimi być miasta, w których znajdowały się święte relikwie, obrazy słynące z cudów, miejsca objawień czy specjalnie budowane kalwarie próbujące imitować zabudowania i topografię Jeruzalem.
Pielgrzymki stały się więc jednym z trwałych elementów obyczajowości średniowiecznej Europy, będąc obok łaciny, feudalizmu czy typów zabudowy jednym ze spoiw tamtejszego świata. Cel pielgrzymki łączył przecież ludzi, którzy przemierzali trakty Starego Kontynentu, pogrążając się w modlitwie i przygodzie.
W Polsce przez długi czas głównym ośrodkiem pielgrzymkowym było opactwo benedyktyńskie na Łysej Górze. Pobożni pątnicy przybywali tam, aby oddać część fragmentowi Świętego Krzyża, uważanego za jedną z największych relikwii chrześcijaństwa. Miejsce to przyciągało jednak nie tylko z tego powodu. Z pewnością pamiętano, że w czasach przedchrześcijańskich nasi przodkowie przybywali tutaj, aby oddać część mitycznym bogom. Związek Łysej Góry z Absolutem był więc nierozerwalny, a magiczne znaczenie wzgórza przetrwało nawet „kruszenie bałwanów” przez pierwszych Piastów.
Bizantyjska hodegetria
Sytuacja zaczęła zmieniać się na przełomie XIV i XV wieku, kiedy nieopodal skrzyżowania traktów biegnących z Krakowa do Wielkopolski i z Rusi na zachód Europy powstał klasztor paulinów, a w nim zawisła ikona Matki Bożej trzymającej Dzieciątko Jezus. W tradycji chrześcijańskiej ikonę taką nazywano Hodegetrią, czyli „tą, która prowadzi” lub „tą, która wskazuje drogę”. Maryja, która stanowi centrum takiej ikony, nieśmiało wskazuje postać Chrystusa, jakby sugerowała, że to on, a nie ona stanowi prawdziwą treść obrazu. Wymowa Hodegetrii wspaniale korespondowała więc z ewangelicznym opisem wesela w Kanie Galilejskiej, gdzie matka Jezusa prosiła, aby słudzy czynili wszystko, cokolwiek Chrystus im powie. Hodegetrię uważano ponadto za wierny obraz Maryi, namalowany przez św. Łukasza na stole, przy którym święta rodzina spożywała pokarmy. Obrazy tego typu uzyskały szczególną popularność w Bizancjum, a jedna z Hodegetrii była patronką Konstantynopola. W symbolice religijnej tamtych czasów opiekuńczy gest Maryi oznaczał macierzyństwo i pośrednictwo. Dla ludów wschodu, wśród których kult matki rodzicielki był szeroko zakorzeniony, znaczenie Hodegetrii musiało być szczególnie duże, a wokół ikony narastać mógł kult, wokół którego skupiali się wierzący.
Zobacz też – Częstochowa i okolice: zabytki i miejsca, które warto zobaczyć; Oblężenie Jasnej Góry: jak było naprawdę?
Prawdziwe losy częstochowskiej ikony nie są znane. Według legendarnych przekazów obraz z Częstochowy miał być oryginalną Hodegetrią, która najpierw zdobiła Wieczernik, aby później przez dwór cesarzy w Konstantynopolu, Bułgarię i Morawy dotrzeć w XII wieku na Ruś. Na przełomie XIII i XIV wieku miała być umieszczona przez księcia halickiego Lwa Daniłłowicza w prawosławnej cerkwi w Bełzie na Rusi. Historycy twierdzą jednak, że obraz powstał najprawdopodobniej w XIII wieku na terenie Bałkanów i stanowił element ikonostasu w jednej z tamtejszych cerkwi. Nie wiadomo natomiast, kiedy został wyjęty z tej przegrody ołtarzowej i zaczął samodzielne bytowanie. Można podejrzewać, że na Rusi pojawił się nie później niż pod koniec XIII wieku.
Polecamy e-book Antoniego Olbrychskiego – „Pojedynki, biesiady, modlitwy. Świat średniowiecznych rycerzy”:
Książka dostępna również jako audiobook!
Popularność ikony na ziemiach ruskich szybko zaczynała wzrastać. Już wtedy mówiono o jej cudownych właściwościach i łaskach, jakie spływają na ludzi modlących się o wstawiennictwo Matki Bożej. Z pewnością w roku 1372, kiedy namiestnictwo nad Rusią Halicką objął związany z dworem Andegaweńskim książę Władysław Opolczyk, kult Hodegetrii z Bełza był już powszechnie znany. Śląski książę nie zdawał sobie najpewniej jednak sprawy, że dzieje jego życia trwale zwiążą się historią tej ikony. Jak mówi legenda, w czasie jednego z oblężeń Bełza przez wojska litewsko-tatarskie Władysław zdecydował, aby obraz wynieść na mury. Rażona strzałą ikona wydać miała z siebie przedziwne światło, które oślepiło oblegających. Pojawiła się ponadto gęsta mgła, która przeraziła atakujących i zmusiła ich do ucieczki. Dogłębnie poruszony tym wydarzeniem Opolczyk stać się miał gorącym adoratorem bełzkiej ikony. Wokół obrazu zaczął się też kształtować kult Matki Boskiej obrończyni i opiekunki rycerzy. Zapewne dlatego właśnie szkaplerze i ryngrafy z jej wizerunkiem stały się niezwykle popularne w polskiej kulturze rycerskiej.
Przeniesienie
Kiedy pod koniec swoich rządów na Rusi Władysław Opolczyk postanowił zabrać ze sobą obraz, dojść miało do kolejnych przedziwnych wydarzeń. Ikona położona została na wozie i kiedy już miano ruszyć, konie stanęły jak wryte nie mogły zrobić kroku. Pomimo zaprzęgnięcia kolejnej pary koni, sytuacja się powtórzyła. Opolczyk złożyć miał wtedy uroczystą przysięgę, że sprowadzony na ziemie polskie obraz zostanie umieszczony w specjalnie ufundowanym klasztorze, gdzie otoczony będzie czcią wiernych. Pod wpływem tej obietnicy konie ruszyły.
Opowieść ta jest zapewne jedną z jasnogórskich legend, niemniej jednak to właśnie namiestnikowi Ludwika Węgierskiego ikona zawdzięcza swoje przeniesienie z Bełza do Częstochowy. Nastąpiło ono jednak dopiero w 1382 roku, a z władzy namiestniczej na Rusi Opolczyk zwolniony został już w roku 1378. Jeśli więc dokonał przeniesienia obrazu, to już nie jako namiestnik. Powody założenia klasztoru w okolicach Częstochowy też wydają się bardziej prozaiczne. W czasie obejmowania nadanego przez Ludwika Węgierskiego lenna kujawskiego, Władysław Opolczyk wejść miał w ostry zatarg finansowy z biskupem płockim Dobiesławem Sówką. Spór przybrał na tyle ostry przebieg, że hierarcha rzucił na księcia klątwę. Za wstawiennictwem arcybiskupa gnieźnieńskiego Bodzanty ekskomunika została zdjęta, a jedną z form zadośćuczynienia miała być fundacja klasztorna w ziemiach należących do Opolczyka.
9 sierpnia 1382 roku Władysław Opolczyk ufundował kościółek pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny, Dziewicy Wspomożycielki, nad którym opiekę objąć miał młody węgierski zakon św. Pawła Pustelnika, zwany zakonem paulinów. Miejscem fundacji została leżąca w dobrach Opolczyka Częstochowa, a dokładnie wapienne wzgórze wznoszące się na prawie 300 m n.p.m i górujące nad miastem. Książę nie tylko dokonywał w ten sposób aktu pokuty, ale też reprezentował interesy dworu węgierskiego, który prowadził aktywną politykę ekspansji zakonu paulinów na nowe tereny. Prawdopodobnie w tym samym roku do częstochowskiego kościółka sprowadzony został z Bełza obraz Matki Bożej. Miejsce to nowi mieszkańcy nazwali „Jasna Góra”, co nawiązywać miało do ich macierzystego klasztoru św. Wawrzyńca na Jasnej Górze w Budzie.
Oddanie w ręce paulinów ikony Matki Bożej nie było przypadkiem. Nowy zakon był przedstawicielem tzw. ruchu nowej dewocji, który miał być odpowiedzią na rodzące się ruchy heretyckie. Nowa dewocja zakładała odrzucenie dotychczasowych form masowego przeżycia religijnego i zastąpienie ich samodzielną, wewnętrzną kontemplacją i modlitwą. Miano się więc zwrócić ku jednostce i dbać o jej osobisty rozwój wewnętrzny, zakonnik zaś miał być swoistym przewodnikiem wskazującym drogę do samodoskonalenia się. Centralnym punktem wiary miał być Chrystus, dużą wagę przywiązywano także do wszelkich elementów religijności ludowej oraz pokuty i nawrócenia. Pomóc mieli w tym wiarygodni pośrednicy pomiędzy ludźmi a Bogiem. Stawał się on coraz bardziej nieosiągalny, niemal nieznany, stąd też ogromną rolę w ruchu nowej dewocji zyskał sobie kult maryjny. Matka Boża była bliższa zwyczajnemu człowiekowi i otoczona nie tak dużą aurą boskości i niedostępności. Była ona najznaczniejszym świadkiem Chrystusa, obecnym w najważniejszych chwilach jego życia i miała być wzorem cnót pokory oraz uwielbienia dla swego syna.
Polecamy e-book Marcina Sałańskiego pt. „Wielcy polskiego średniowiecza”:
Sprowadzenie obrazu, który już wcześniej słynął z cudów, i połączenie go z misyjnym charakterem zakonu paulinów musiało przynieść szybki efekt. Nie bez znaczenia było także położenie klasztoru, który wznosił się w pobliżu skrzyżowania traktów z południa na północ i ze wschodu na zachód. Jasna Góra miała się stać jednym z najważniejszych miejsc w polskiej religijności.
Jasnogórska Kana
Niewątpliwie na rozwój kultu Matki Bożej, wpływ miało też objęcie władzy w Polsce przez neoficką dynastię Jagiellonów. Chcąc zdjąć z siebie brzemię niedawno porzuconego pogaństwa, Jagiełło i jego potomkowie starali się podkreślić głębię swojego nawrócenia za pomocą licznych fundacji na rzecz Kościoła. Szczególne miejsce w polityce jagiellońskiej zajął klasztor jasnogórski.
Już w roku 1429 Władysław Jagiełło pisał do papieża Marcina V o wielu cudach, których doznają ludzie za wstawiennictwem Maryi Jasnogórskiej. Prosił w związku z tym o przyznanie klasztorowi jasnogórskiemu odpustów. Już wtedy liczba pielgrzymów miała być wedle słów króla spora.
W latach 30. XV wieku obraz doznał najpoważniejszych uszkodzeń w jego historii. W wyniku barbarzyńskiej napaści bandy husyckiej obraz został pocięty i zniszczony. Dzięki staraniom Jagiełły przywrócono mu dawny wygląd. Artyści jednocześnie pozostawili ślad brutalnej napaści, podkreślając dwie szramy na twarzy oraz 6 na szyi, z czego 4 są łatwo zauważalne. Obraz jasnogórski to więc praktycznie kilka wizerunków na jednym obrazie. Nie wiadomo dziś do końca, na ile obecne malowidło odzwierciedla swój pierwowzór.
Od początku XV wieku liczba pielgrzymów rosła, a Częstochowa stała się jednym z centrów religijnych ówczesnej środkowowschodniej Europy.
Obraz cudowny i przedziwnej roboty w tem miejscu zachowano, zbiegał się lud pobożny, a to dla zadziwiających cudów, jakich tu chorzy, za przyczyną, Najświętszej Panny i Orędowniczki naszej uzdrawiani, doznawali.
Tak pisał o obrazie jasnogórskim Jan Długosz, który nie ukrywał swojego zafascynowania kultem Maryi z Częstochowy. Faktycznie Jasna Góra stawała się celem coraz częstszych wędrówek nie tylko pątników z Polski, ale także z zagranicy, ze Śląska, Moraw, Prus czy Węgier. Wzrastała jednocześnie liczba dni, w których przyznawano odpusty. Nie ograniczały się one jedynie do świąt maryjnych. Prawo do 15 odpustów (z których 4 przypadały na uroczystości maryjne) nadał Jasnej Górze papież Marcin V 27 września 1429 roku. Z czasem liczba ta zwiększyła się do 55, w tym 7 uroczystości maryjnych.
Na Jasną Górę przybywano w różnych celach: dla zmazania grzechu, dla uzdrowienia, w intencji pomyślności rodziny. Uzyskanie odpustu wiązało się wtedy z koniecznością złożenia datku na potrzeby klasztoru, dzięki czemu stosunkowo szybko mała drewniana kaplica zamieniła się w potężny klasztor o bogatej zabudowie. Kościół ceglany powstał już w latach 1430–1463, a więc krótko po napaści husytów. Wraz z kościołem zbudowano kaplicę, w której przechowywano obraz. Warunkiem uzyskania odpustu było jej nawiedzenie, a pielgrzymi zostawiali tam zazwyczaj bogate wota. Był to ponętny kąsek dla łupieżców. Do kolejnej napaści na klasztor doszło rychło, bo już w 1466 roku.
Dochody z ruchu pątniczego faktycznie musiały być ogromne, skoro wybuchnął spór pomiędzy paulinami a miastem o prawa do dochodów związanych z pielgrzymkami. Spory rozstrzygnęły dopiero przywileje królewskie, które nadawały bądź zabierały określonym miejscom prawa do zaopatrywania pątników. Tak już się działo, że ośrodki szczególnego kultu stwarzały też pole do robienia dobrych interesów. Przybywający często z daleka pielgrzymi musieli przecież coś jeść i gdzieś spać. Należało się też zaopatrzyć w żywność i w wodę na drogę powrotną. Trzeba też pamiętać o rozwoju handlu dewocjonaliami, które przy okazji pielgrzymek kupowane były niezwykle chętnie. Było więc o co się spierać.
Polecamy e-book Sebastiana Adamkiewicza „Zrozumieć Polskę szlachecką”
Książkę można też kupić jako audiobook, w tej samej cenie. Przejdź do możliwości zakupu audiobooka!
Pielgrzymi
Na Jasną Górę wędrowali zarówno najubożsi, jak i bogaci mieszczanie oraz magnaci. Największą grupą społeczną reprezentowaną w czasie pielgrzymek byli mieszkańcy miast. Chodzono bądź to w grupach, bądź też samotnie, żyjąc łaskawym chlebem i dobrocią ludzi. Magnaci rzadko wędrowali pieszo, woleli raczej poruszać się konno razem z bogatymi dworami, manifestując swoją głęboką pobożność. Już od początku ruchu pątniczego pielgrzymi szli utartymi szlakami. Często zdarzało się, że wiodły one przez inne sanktuaria maryjne o znaczeniu lokalnym. Dla pątników było to jakby przygotowanie do spotkania z cudownym obrazem.
W drodze zazwyczaj zachowywano się skromnie, często zachowując posty i strój pokutny. Nie brakowało jednak i łowców przygód, dla których pielgrzymka stawała się kolejną szansą na przeżycie czegoś niezwykłego. Oczywiście zdarzali się pątnicy, którzy robili dobre interesy. Występowali często jako pobożni żebracy, szukający na łonie „mateńki jasnogórskiej” pociechy, ale nie gardzący jednocześnie groszem łaskawych wędrowców. Na drodze pielgrzymi spotkać mogli również maniaków i ludzi obłąkanych, którzy głosili, że są prorokami i wysłannikami Boga, żerując często na naiwności i duchowym nastroju pielgrzymki.
Wraz z popularyzacją wypraw do Częstochowy, zaczęto wydawać specjalne poradniki-przewodniki. Znajdowała się w nich krótka historia obrazu, pouczenia o pożytkach płynących z pielgrzymowania oraz praktyczne wskazówki na temat zachowania w czasie drogi i pobytu na Jasnej Górze. Osoby chore, które nie mogły udać się do Częstochowy, miały według zaleceń jednego z poradników podzielić „drogę” na etapy i za każdy z nich odmawiać odpowiednia liczbę zdrowasiek, poprzedzając to pobożnymi przemyśleniami. Do tradycji weszło też przekonanie, że nieodprawienie pielgrzymki z miejscowości oddalonej o mniej niż 60 km od Częstochowy to zaniedbanie równe nieprzystąpieniu do spowiedzi przed świętami Wielkanocnymi.
Od Bałtyku po gór szczyty
Wędrowano praktycznie z obszaru całej Rzeczpospolitej, nawet z najdalszych jej zakątków. W zapiskach klasztornych zazwyczaj podawało się miejsce wymarszu określonej pielgrzymki lub ziemię, z której przybyła. Najwięcej pielgrzymek, bo aż 92%, przybywało z miejscowości oddalonych od Częstochowy o więcej niż 60 km, widać więc, że kult jasnogórski nie miał charakteru lokalnego, ale posiadał charakter ogólnopolski, a może raczej środkowoeuropejski.
Oczywiście trudno sobie wyobrazić, żeby mieszkańcy okolic Częstochowy nie interesowali się cudownym obrazem, najprawdopodobniej jednak pielgrzymki z tych terenów nie miały charakteru zorganizowanego lub były tak częste, że rezygnowano z ich zapisywania. Jak już wspomniałem, wędrowano z najdalszych krańców Rzeczpospolitej. Wśród nazw miejscowości, z których przybywano, znajdujemy takie jak: Smoleńsk, Połock, Kamieniec Podolski, Bar, Gdańsk, Malbork czy też Kijów. Dużo pielgrzymek przybywało ze Śląska oraz terenów Łużyc, a więc spoza granic Rzeczpospolitej. Szczególnie dużo pątników przybywało z województw: krakowskiego, sieradzkiego, sandomierskiego i kaliskiego. Niewątpliwie jedną z przyczyn było istnienie w tych okolicach szlaku handlowego do Krakowa, który wiódł przez Częstochowę. Zauważyć też można małą popularność Jasnej Góry w widłach Wisły i Sanu, na Mazowszu i Podhalu, co można jednak tłumaczyć występowaniem tam bogatych w tradycję kultów lokalnych. Oczywiście im dalej od Częstochowy, tym pielgrzymki stają się coraz rzadsze.
Popularność Jasnej Góry wzrosła wraz z początkiem utożsamiania kultu Maryi z Częstochowy z polskością i tradycją narodową. Legenda Jasnej Góry jako ostatniej twierdzy walczącej ze Szwedami stała się alegorią owych „bram niebios”, których „siły piekielne nie przemogą”. Jasna Góra była więc czymś więcej niż miejscem świętym. Jest to o tyle zadziwiające, że nie jest ona związana z żadnym objawieniem maryjnym. Historia obrazu jest więc tak samo tajemnicza, jak niezwykła jest siła jego oddziaływania.
Dziękujemy, że z nami jesteś! Chcesz, aby Histmag rozwijał się, wyglądał lepiej i dostarczał więcej ciekawych treści? Możesz nam w tym pomóc! Kliknij tu i dowiedz się, jak to zrobić!
Wybrana bibliografia
- Bylina Stanisław, Nowa dewocja, postawy wiernych i kult maryjny w Europie Środkowej późnego Średniowiecza, „Studia Claromontana”, t. 5 (1984).
- Bystroń Jan Stanisław, Dzieje obyczajów w dawnej Polsce, t. 1, Kraków 1960.
- Chmielewski Krzysztof, Wskazująca drogę, „Mówią Wieki”, nr. 4 (kwiecień) 2004 (532).
- Długosz Jan, Roczniki, czyli Kroniki przesławnego królestwa Polskiego, PWN, Warszawa 2009.
- Szafraniec Stanisław, Jasna Góra. Studium z dziejów Matki Boskiej Częstochowskiej, „Sacrum Poloniae Millenium”, t. 4 (1957).
- Śnieżyńska-Stolot Ewa, Kult italo-bizantyjski obrazów maryjnych w Europie środkowej w XIV w., „Studia Claramontana”, t. 5 (1984).
- Witkowska Aleksandra, Kult jasnogórski w formach pątniczych do połowy XVII wieku, „Studia Claromontana”, t. 5 (1984), s. 148–224.
Redakcja: Roman Sidorski
Tekst opublikowano pierowtnie 10.08.2012 r.