Jan Józef Szczepański – „Dziennik. Tom 4: 1973- 1980” - recenzja i ocena
Ceniono go nie tylko jako twórcę, ale również jako człowieka. Z tego też względu w 1980 r., już po rewolucji „Solidarności” wybrano go prezesem Związku Literatów Polskich (a w 1989 r. prezesem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich). Poza utworami publikowanymi od 1945 r. regularnie prowadził dziennik. Tom czwarty niedawno opublikowany przez Wydawnictwo Literackie zawiera jego przemyślenia i spostrzeżenia z lat 1973–1980. Na potrzeby Histmag.org miałem okazję recenzować poprzedni tom jego zapisków, które oceniłem wysoko. Pozostaje zatem zastanowić się czy zapiski Jana Józefa Szczepańskiego z kolejnych lat są równie interesujące.
Tematyka, jaką podejmował w swoich zapiskach Szczepański podobnie jak w poprzednich latach jest niezwykle zróżnicowana. Dziennik z lat 1973- 1980 zawiera przemyślenia m.in. na temat życia rodzinnego autora „Butów”, jego własnej twórczości literackiej, twórczości kolegów po piórze, czy też wydarzeń społeczno-politycznych. Niemniej jednak całość cechuję, podobnie, jak w przypadku poprzednich lat szczerość. Jak podkreślił sam J.J. Szczepański w zapisie z 25 lipca 1975 r. (wyeksponowanym na obwolucie) : Zaczynam liczyć się z tym, że ten pamiętnik będzie kiedyś publikowany. Po mojej śmierci. Może uda mi się mimo to zachować jego szczerość. Jeśli nie czuję teraz skrupułów to dlatego, że widzę iż ma on szanse być dokumentem naszych czasów- w większym stopniu niż moje książki.
Analizując kolejny tom skoncentruję się na wartości zapisów dotyczących wydarzeń politycznych PRL oraz odniesień do roli pisarza w tych czasach, gdyż to właśnie te dwa tematy są w moim przekonaniu najważniejsze w Dzienniku Szczepańskiego. Warto podkreślić również, iż autor znacznie częściej niż w poprzednich latach odnosi się do własnej twórczości i problemów pisarskich.
Wobec wydarzeń społeczno- politycznych Polski „ludowej”
W pierwszych trzech tomach dziennika Szczepański dał się poznać, jako zdecydowany krytyk kolejnych ekip partyjno-państwowych. Nie inaczej było tym razem: był niezwykle krytycznie nastawiony do Edwarda Gierka i innych istotnych w tamtym czasie dygnitarzy komunistycznych. Odnosząc się do „listu 59” traktuje go jako słuszny przejaw protestu i oporu przeciwko władzy. W podobny sposób określił protesty robotnicze z 1976 r. i ich efekt, dodając, iż Jedyna reakcja na te wydarzenia, jaka przychodzi do głowy kacykom, to wypróbowane fingowanie opinii publicznej. Podkreślał, iż wydarzenia czerwca pokazały, że ludzie przestali się bać i traktują władze z lekceważeniem i pogardą. Podkreślał zakłamanie władz PRL na czele z Edwardem Gierkiem. Jak w lutym 1977 r. zanotował np.:
U Staszka Lema, gdzie wstąpiłem pod wieczór, trafiłem na przemówienie Gierka w TV. Występował w Ursusie. Z miną cnotliwego, zatroskanego gospodarza zapewnił, że całe to gadanie o kryzysie ekonomicznym jest tylko wrogą propagandą. Nie ma żadnego kryzysu. Stopa życiowa rośnie, wskaźniki produkcji rosną, w rolnictwie zaznaczają się pozytywne tendencje. Jest dobrze i będzie jeszcze lepiej. Ton głębokiego przekonania w głosie, szczerze spojrzenie, gestykulacja pełna swobodnej pewności siebie. Kłamstwo w tych rejonach, na tym stanowisku nie odróżnia się już żadnymi symptomami. Prawdopodobnie myśl, że można mówić prawdę, nie przychodzi tym ludziom do głowy. Ideałem jest zapewne rzeczywistość sfałszowana w każdym szczególe–totalny falsyfikat.
Wiele miejsca w jego zapiskach zajmowały odniesienia do działań Komitetu Obrony Robotników, a szczególnie do represji stosowanych przez władze wobec tego środowiska. Można nawet powiedzieć, iż autor mocno się ze wspomnianą organizacją identyfikował. Wiele uwagi poświęcił również zabójstwu studenta UJ Stanisława Pyjasa i opisowi manifestacji z tym związanych. Wspomniał także pobicie ks. Andrzeja Bardeckiego przez „nieznanych sprawców”.
Szczepański odnotował ważne spostrzeżenie Leszka Kołakowskiego, który w polemice z lewicowym profesorem Edwardem Thompsonem podkreślił, iż stracił wszelkie złudzenia co do możliwości naprawy socjalizmu państwowego przy użyciu reform, które zakończył słynnymi słowami Ta czaszka Edwardzie, nigdy się już nie uśmiechnie. Opinie Kołakowskiego, Szczepański uzupełnił rozważaniami na temat Towarzysza Szmaciaka Janusza Szpotańskiego, którego dialektyka została wyrażona w prosty sposób:
dziejowa szansa lumpów. Jest w tym może więcej prawdy niż w ideologicznych egzegezach. Nienawiść do inteligencji, wprzężona w dialektykę ciągłych porachunków z „odchyleniami”, ma właśnie to źródło. Jest widomym objawem torowania sobie drogi przez legiony arywistów, których jedyną twórczą siłą, jedynym argumentem, jest całkowity brak skrupułów.
Szczepański w swoim dzienniku szczegółowo odniósł się do wyboru Karola Wojtyły na papieża oraz do jego pierwszej pielgrzymki w kraju, którą określał mianem papieskiego interludium w peerelowskiej rzeczywistości. Coś jednak zmieni się chyba bardzo głęboko - prorokował po wizycie Ojca Świętego. Niejako na dowód tego zdawał się podawać relację Andrzeja Szczypiorskiego z rozmowy z majorem SB, który pytał czy słyszał co papież powiedział w Gnieźnie. Podziękował nam. Te chuje nigdy nam nie dziękowali, a on podziękował. Naturalnie cenzura wycięła to w „Życiu”, ale cała Polska słyszała. Podziękował nam. Wiele miejsca w dzienniku autora „Kadencji” zajęło również opisanie współpracy z Krzysztofem Zanussim i Andrzejem Kijowskim przy pracy nad filmem Z dalekiego kraju poświęconym Janowi Pawłowi II
W końcu istotne miejsce w zapiskach Szczepańskiego zajął opis strajków na Wybrzeżu w 1980 r. i ich efektów. Autor „Butów” podkreślał, iż w wyniku powstania „Solidarności” stare struktury władzy się rozsypały i pojawił się nowy klimat swobody.
Wobec misji pisarza i własnej twórczości
Tak, jak wspominałem wyżej autor częściej niż w poprzednich latach opisywał własne dylematy związane ze swoją twórczością literacką. Przykładowo w zapisie z 1 listopada 1973 r. podkreślał:
Nie piszę w dalszym ciągu i staje się to z dnia na dzień większą udręką. Jakbym żył nie całkiem „legalnie”. I Jakbym żył w jakimś gorszym wymiarze. Bo tylko trudząc się z formułowaniem myśli i szukaniem właściwych nazw dla rzeczy jestem lepszy, mądrzejszy niż jestem. I jakby trwalszy - mniej wydany na niepokój błahości istnienia.
Jak akcentował w dalszej części dziennika, w trudnych stalinowskich czasach był gotowy pogodzić się z tym by pisanie traktować jako hobby. Niejednokrotnie wracał w tych latach do lektury dziennika z poprzednich lat. Jak podkreślił w zapisie z lipca 1975 r:
Przeglądam ten mój pamiętnik od początku, od 1945 roku. Jakże bliski byłem wtedy zdziwaczenia, ześlizgnięcia się w zupełną nieudaczność! W porównaniu z tamtymi czasami osiągnąłem niejeden prawdziwy sukces. Ale w gruncie rzeczy taki sam, spokojniejszy i silniejszy. Druga część tego spokoju polega na rezygnacji z wielkich - tych największych nadziei.
Wiele miejsca w zapisach z 1973 r. poświęcił opisowi problemów, jakie przysporzyło mu opisanie bohaterskiej postawy o. Maksymiliana Kolbe na potrzeby „Tygodnika Powszechnego”. Zapisy te należy traktować, jako wyraz skromności autora wobec własnych możliwości twórczych, gdyż mimo początkowych problemów powstał tekst o wspaniałym akcie ofiary, oceniany współcześnie jako wybitny.
Szczepański był niezwykle czuły na przejawy hipokryzji wśród pisarzy. Na łamach Dziennika wielokrotnie opisywał jej przejawy. Jednym z wielu przykładów tego typu postawy był opis plenarnego posiedzenia Związku Literatów Polskich z 1973 r., gdy mimo, iż wcześniej zarząd ZLP podjął uchwałę, iż nie będzie zgłaszał kandydatur do nagród, to część pisarzy, na czele z Jerzym Putramentem przedstawić zamiast kandydatur listę nazwisk (jak to ujął wspomniany literat: [Wobec tego przedstawimy premierowi listę nazwisk. Nie musi się nazywać, że to są kandydaci]).
Spoglądając na twórczość innych J. J. Szczepański nie bał się akcentować swoich zdecydowanych opinii. Przykładowo dzieła Andrzeja Wajdy oceniał jako efektowne cmokierstwo, którego nie znosi, zaś twórczość Jarosława Iwaszkiewicza określał mianem: pederastyczne wyznania. W podobny sposób traktował nagonkę sowiecką na Andrieja Sacharowa:
W prasie żałosne oświadczenie uczonych radzieckich w sprawie Sacharowa. Pod tekstem złożonym z najdrętwiejszych sloganów politycznego narzecza (przyswojonego językoznawstwu przez Orwella) podpisy akademików, wśród których nie brak Kiełdysza i laureatów Nobla z fizyki i chemii. Żaden z tych ludzi nie miał odwagi odmówić udziału (dacze, samochody, podróże zagraniczne). Aby być „patriotą radzieckim”, „postępowym uczonym” trzeba być gnidą.
Kontakt z intelektualistami zaangażowanymi w popieranie reżimu traktował, jako smutną konieczność. Ciekawie w tym względzie prezentują się jego rozważania na temat rozmowy z Andrzejem Kurzem, z którym nie tylko nie mógł znaleźć porozumienia, ale miał wrażenie, iż rozmawia z kimś całkowicie obcym, mówiącym obcym dla niego językiem. W analogiczny sposób oceniał swoje spotkania z Kazimierzem Barcikowskim z 1978 r.
W jego Dzienniku pojawiały się jednak nie tylko oceny krytyczne. Przykładowo jak wynika z jego zapisów cenił twórczość Władysława Bartoszewskiego za szczerość i bezkompromisowość w krytycznym spojrzeniu na wydarzenia społeczno–polityczne. Podkreślał ogromną wartość twórczości Aleksandra Sołżenicyna - pisarza wierzącego w sens istnienia. Nagonkę na niego rozpętaną przez władze sowieckie oceniał jako hańbiącą i nikczemną. Niezwykle wysoko oceniał „Dziennik pisany nocą” Gustawa Herlinga- Grudzińskiego, jak podkreślał: Jego życiowe doświadczenie mają rezonans erudycji obszernej i mądrej, mają razem owe rozległe tło, którego mnie stale brakuję, które za każdym razem muszę sztukować w popłochu dla sprawdzenia czy potwierdzenia intuicji, prowadzącej mnie po omacku dawno wydeptanymi ścieżkami. Analogiczną ocenę wystawił Aleksandrowi Watowi, za jego pamiętnik, podkreślając, iż najważniejsze dla pisarza jest świadczyć prawdę.
Wiele miejsca w jego dzienniku zajęła kwestia wyboru na prezesa ZLP. Szczepański dość szczegółowo opisuję zabiegi swoich kolegów pisarzy, by przekonać go, że jest optymalnym kandydatem na to stanowisko. Namowy przyniosły skutek, gdyż autor „Kadencji” został wybrany prezesem. Jak sam wskazywał, prezesura niosła za sobą ogromy ciężar i od chwili jej objęcia musiał ważyć każde słowo, oraz jak podkreślił: Jedno jest pewne - skrócenie życia o kilka lat, zamknięcie tego okresu oddzielającego mnie wciąż jeszcze (chociaż pozornie) od starości. Bo to jest sytuacja seniora, czyli po prostu starucha.
Podsumowanie
Dziennik Jana Józefa Szczepańskiego z lat 1973-1980 jest dziełem inspirującym i istotnym dla poznania losów pisarza w okresie PRL i jego spojrzenia na funkcjonowanie systemu komunistycznego. Spostrzeżenia autora niejednokrotnie trafiają w sedno przedstawianego problemu. Należy stwierdzić, iż autor „Kadencji” utrzymał – jeśli można się tak wyrazić – wysoką jakość, znaną nam z zapisków z lat 1945- 1972. Z pełnym przekonaniem rekomenduję lekturę kolejnego tomu dziennika, który cechuję daleko idąca szczerość autora wobec siebie i innych.
Tytułem uzupełnienia dodam, że – jak zwykle w przypadku Wydawnictwa Literackiego – edycja stoi na bardzo wysokim poziomie. Przydatne są również przypisy wyjaśniające dotyczące poszczególnych wydarzeń społeczno-politycznych, szczególnie dla czytelnika nie obeznanego z historią polskiej literatury okresu PRL.