Jaki był stosunek Amerykanów do „Solidarności”?
Stosunek administracji i dyplomacji Stanów Zjednoczonych wobec Solidarności w latach 1980-1981 był niejednoznaczny. Amerykanie postrzegali utworzenie masowego, niezależnego związku zawodowego w jednym z państw socjalistycznych jako istotny przełom, dający nadzieję na pokojową przemianę demokratyczną. Zapoczątkowany przez „Solidarność” fenomen, budził jednak obawy związane z groźbą radzieckiej inwazji. W kontekście interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji (1968), wydawała się ona Amerykanom bardzo realna. Ponadto, w czasie gdy w Polsce trwał „karnawał Solidarności”, w USA doszło do zmiany władzy – prowadzącego politykę détente („odprężenia”) demokratę, Jimmy'ego Cartera zastąpił republikanin Ronald Reagan, znany z silnej niechęci wobec ZSRR. Te czynniki, dodawszy do nich fakt, że Amerykanie postrzegali przemiany w Polsce Ludowej jako element całej zimnej wojny, ukierunkowały ich politykę wobec „Solidarności” dwutorowo. Z jednej strony wspierano „Solidarność” jako ważny czynnik osłabiający blok państw socjalistycznych, z drugiej zaś starano się tonować nastroje Polaków, tak by nie doprowadziły one do eskalacji napięć. Taki system działań prowadzony był przez USA aż do 1989 roku.
Polityka détente w odwrocie
Po inwazji Związku Radzieckiego na Afganistan polityka détente zasadniczo się zakończyła. Początkowo administracja amerykańska rozpatrywała rzeczywistość zaistniałą w Polsce w sposób dość wyważony. Jeszcze 18 sierpnia Departament Stanu zapewniał Ambasadę PRL, że uważa strajki za sprawy wewnętrzne, jednak już 26 sierpnia, na wniosek polonijnego kongresmena Clementa J. Zabłockiego, przyjęto poparciem wszystkich głosów w Izbie Reprezentantów rezolucję, w której domagano się zaprzestania represji wobec opozycjonistów i przestrzegania Aktu końcowego KBWE. Równocześnie, za pośrednictwem Ambasady Stanów Zjednoczonych w PRL, rozpoczęto strategię tzw. szantażu finansowego. Polegała ona na obietnicach pomocy ekonomicznej, którą warunkowano sytuacją w Polsce.
27 sierpnia prezydent Carter wysłał do przywódców państw Europy Zachodniej list, w którym sugerował wypracowanie wspólnego stanowiska wobec sprawy polskiej. Administracja Cartera stała na stanowisku, w myśl którego odrzucano bezpośrednią ingerencję w wewnętrzne sprawy PRL. Celem tej zasady było założenie, że brak otwartego angażowania się kapitalistycznego Zachodu w sprawy PRL, zapobiegnie interwencji radzieckiej, która nie będzie miała powodu, by chronić swojego satelitę przed „siłami kontrrewolucji” wspieranej przez „zachodni kapitał”.
Po czasie Amerykanie doszli do wniosku, że Kreml wcale nie przygotowywał się do interwencji w PRL. W konsekwencji, 12 września Waszyngton przyznał PRL całą sumę kredytu, o który od dłuższego czasu zabiegał rząd polski. Kwota ta, wynosząca 670 milionów dolarów, miała poprawić stan gospodarki w Polsce, a tym samym doprowadzić do uspokojenia napiętej sytuacji. W raporcie Departamentu Stanu o przestrzeganiu praw człowieka z 1980 roku znalazły się pozytywne oceny sytuacji w PRL. Władze nad Wisłą spotkały się z pochwałą za legalizację związku, złagodzenie cenzury i zgodę na przyznanie prawa do strajku. Jednocześnie skrytykowano je za wciąż stosowane tymczasowe aresztowania opozycjonistów.
Do Białego Domu nadal docierały jednak niepokojące sygnały. W listopadzie pułkownik Ryszard Kukliński, jeden z kluczowych agentów CIA w bloku wschodnim, zaczął dostarczać Amerykanom informacje, na temat planowanych przez władze PRL działań wobec opozycji. W raporcie CIA z drugiego grudnia, znalazły się zapiski na temat nietypowych manewrów wojsk radzieckich. W odpowiedzi Carter za pośrednictwem „gorącej linii” (bezpośredniego połączenia telefonicznego między Waszyngtonem a Moskwą) ostrzegł Leonida Breżniewa, że interwencja Rosjan w Polsce zaszkodziłaby relacjom amerykańsko-radzieckim. Brano pod uwagę wprowadzenie ewentualnych sankcji politycznych i gospodarczych, jednak wykluczono możliwość konfrontacji militarnej.
Na scenę wkracza Reagan
W styczniu 1981 roku w Stanach Zjednoczonych doszło do zmiany władzy, a prezydenturę z ramienia Partii Republikańskiej objął Ronald Reagan. Już wcześniej dał się poznać jako przeciwnik komunizmu i radzieckiej dominacji w Europie Środkowej. Stanowił zatem wyjątkowo niewygodnego przeciwnika dla Kremla, zwłaszcza gdy zaczął intensywną rozbudowę amerykańskich sił zbrojnych. Taki wybór był wyjątkowo niekorzystny dla Moskwy, gdyż jej władza w znacznym stopniu opierała się na siłach zbrojnych. Niemniej przywódcy radzieccy nie byli chętni do ustępstw. W lutym 1981 roku zdecydowano, że na terenie Polski odbędą się w marcu wielkie ćwiczenia wojsk Układu Warszawskiego pod kryptonimem „Sojuz 81”, którym przewodniczyć miał sowiecki marszałek Wiktor Kulikow.
Tymczasem Reagan był bardzo zainteresowany sytuacją w Polsce. Od momentu, gdy objął on urząd, w codziennych raportach CIA dostarczanych prezydentowi USA znajdowała się specjalna część poświęcona PRL i „Solidarności”. Widząc jednak bardziej konfrontacyjną postawę Moskwy, nowa administracja amerykańska nie dążyła do dalszego zaogniania sytuacji.
Postawa administracji USA, w której grożono konsekwencjami interwencji radzieckiej, a jednocześnie nie dążono do niebezpiecznej dla światowego pokoju eskalacji, wpłynęła na stanowisko ZSRR. Od tej pory Kreml nie rozważał już interwencji sił radzieckich, stawiając na likwidację „Solidarności” rękami polskich komunistów. Z tego względu Moskwa ostatecznie odrzuciła propozycje Ericha Honeckera z NRD i Gustáva Husáka z Czechosłowacji, którzy domagali się interwencji w Polsce wojsk Układu Warszawskiego. Marszałek Kulikow przekonywał jednak, że przywódcy PZPR powinni własnymi siłami rozwiązać problem robotniczych niepokojów.
Wówczas bardziej stanowcza stawała się też polityka USA. Amerykanie dostrzegali zagrożenia wynikające z powołania w lutym na premiera PRL generała Wojciecha Jaruzelskiego (choć oficjalnie pochwalono tę nominację), prowadzonych na wielką skalę marcowych manewrów „Sojuz 81” oraz możliwych konsekwencji tzw. kryzysu bydgoskiego. Przejawem przyjęcia bardziej stanowczej postawy wobec ZSRR było publiczne ogłoszenie ze strony USA, że będą sprzedawać Chinom broń. Reagan na spotkaniu z absolwentami Uniwersytetu Notre Dame w maju 1981 roku powiedział, że „ostatnie strony smutnego rozdziału w dziejach ludzkości”, jakim był komunizm, „są właśnie pisane”. Często podkreślano, że istnienie „Solidarności” leży w interesie USA. Jak zanotował ówczesny dyrektor CIA, William Casey, „Solidarność” stanowiła śmiały eksperyment w sercu sowieckiego imperium, a „jej przetrwanie przyczyni się do trwałego podważenia sowieckiej pozycji w Europie Wschodniej”. Dostrzegano także, że idee „Solidarności” szerzyły się również w innych państwach socjalistycznych. Amerykanie dostrzegali w tym realną szansę na demokratyzację życia w krajach bloku wschodniego, a w dalszej perspektywie upadek Układu Warszawskiego. Stany Zjednoczone popierały także politykę Lecha Wałęsy, którą uważano za umiarkowaną i niegrożącą eskalacją przemocy ze strony władz.
Polecamy e-book Tomasza Leszkowicza – „Oblicza propagandy PRL”:
Książka dostępna również jako audiobook!
I Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ „Solidarność” z września-października 1981 roku był szeroko komentowany na Zachodzie, w tym w Stanach Zjednoczonych. Wyrażano tam obawy przed radykalizacją związku. Obawiano się także negatywnych konsekwencji „posłania do ludzi pracy Europy Wschodniej”, wzywającego robotników z innych krajów socjalistycznych do tworzenia niezależnych od władz związków zawodowych. Po otwarciu Biura Informacyjnego „Solidarności” w Nowym Jorku doszło do sporu dyplomatycznego między rządami PRL i USA. Choć działało ono tylko miesiąc – do 30 października, to stanowiło swojego rodzaju medium między rządem USA a „Solidarnością”. Co ciekawe, poprzez to biuro Amerykanie przedstawiali swoje poglądy na sprawy „Solidarności”. Postulowali m.in.: utrzymanie Wałęsy jako lidera związku, wzmacnianie tendencji umiarkowanych przy powstrzymywaniu tych radykalnych, współpracę z władzą w zakresie reform gospodarczych, umiarkowane naciski na polski rząd, w celu nowych zdobyczy dla związku i legalizacji dotychczasowych osiągnięć.
Każdy przypadek oficjalnego nacisku Kremla na polski rząd spotykał się z reakcją ze strony Stanów Zjednoczonych. Przykładowo gdy KC KPZR (Komitet Centralny Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego) upomniał w liście Stanisława Kanię za zbyt liberalną politykę, asystent sekretarza obrony Lawrence Eagleburger oskarżył radzieckiego chargé d’affaires w USA o sowiecką ingerencję w sprawy wewnętrzne PRL. 22 września sekretarz stanu Alexander Haig ostrzegł szefa polskiego MSZ Józefa Czyrka, że wprowadzenie stanu wojennego w Polsce, będzie oznaczać zatrzymanie amerykańskiej pomocy gospodarczej. Reagan z kolei wysłał do Breżniewa list, w którym zapewniał o negatywnych dla ZSRR konsekwencjach sowieckiej ingerencji w sprawy polskie.
Widmo stanu wojennego
Zmiany w kierownictwie PZPR, w wyniku których funkcję I sekretarza objął generał Wojciech Jaruzelski, nie zostały odebrane przez Amerykanów jako istotne wydarzenie. W USA panowało bowiem przeświadczenie, że zmiana na stanowisku kierowniczym nie rozwiąże problemów politycznych i gospodarczych, gdyż stanowią one skutek wad całego systemu socjalistycznego, a nie błędów danej ekipy. W związku z tym nie spodziewano się zmiany sytuacji w Polsce. Najprawdopodobniej nie zdawano sobie też w pełni sprawy z zagrożenia, jakie niosła kumulacja wysokich urzędów państwowych przez Jaruzelskiego. Przykładowo, ambasador Meehan twierdził, że skupienie władzy w rękach jednego człowieka może przyśpieszyć zakończenie sporu między PZPR a „Solidarnością” na drodze dalszej liberalizacji. Jak wiadomo, stało się dokładnie odwrotnie – 13 grudnia 1981 roku w celu zdławienia Solidarności wprowadzono stan wojenny.
Jeszcze kilka miesięcy wcześniej placówki dyplomatyczne USA w PRL nawiązywały coraz więcej kontaktów z przedstawicielami „Solidarności”. Monitorująca to wszystko Służba Bezpieczeństwa oceniła, że w porównaniu z wcześniejszym okresem liczba spotkań dyplomatów ze związkowcami wzrosła o 40 procent. Starano się także utrzymywać relacje gospodarcze, a zwłaszcza skutecznie łączyć je z polityką. W listopadzie 1981 roku w Waszyngtonie słusznie uznano, że możliwość interwencji zbrojnej ze strony ZSRR jest znikoma. Z kolei prawdopodobieństwo użycia siły przez rząd PRL oceniono jako realne. W celu zapobieżenia temu siłowemu rozwiązaniu, używano właśnie polityki gospodarczej. Ciekawym zjawiskiem była sytuacja, w której o amerykańską pomoc materialną dla Polski, oprócz władz komunistycznych, zabiegali także Lech Wałęsa i papież Jan Paweł II. W związku z tym 1 grudnia administracja USA zaproponowała PRL natychmiastową pomoc w wysokości 100 mln dolarów oraz dalsze długofalowe wsparcie w wysokości 2,5 miliarda dolarów. Konkretna oferta wpłynęła do Warszawy 11 grudnia, jednak została wycofana z powodu wprowadzenia stanu wojennego. Typowy dla amerykańskiej polityki wobec PRL „szantaż finansowy” tym razem niestety okazał się nieskuteczny.
Wprowadzenie w Polsce stanu wojennego odcisnęło piętno także na „światowej” polityce prowadzonej przez USA i ZSRR. Przykładem tego było uzależnienie przez Reagana skuteczności negocjacji w sprawie kontroli zbrojeń (ważnych dla osłabionego wojną w Afganistanie ZSRR) od bardziej liberalnej postawy Kremla wobec wydarzeń w Polsce. Amerykanie wspierali wówczas „Solidarność” finansowo, humanitarnie i charytatywnie. Wiedząc o słabości gospodarki PRL, władze USA tak jak wcześniej, używały tzw. szantażu finansowego wobec PZPR gwarantując kolejne kredyty, jedynie w przypadku zachowania przychylnej postawy wobec „Solidarności”.
Bliscy mimo „żelaznej kurtyny”
Mimo istnienia „żelaznej kurtyny” można mówić o swego rodzaju „bliskości” między społeczeństwem polskim i amerykańskim. Znaczny wpływ na to miała Polonia w USA. Wpływy polskie uwidoczniły się zwłaszcza w Chicago. Polonia była tam w XX wieku politycznie związana głównie z Partią Demokratyczną. Do ważnych polityków polskiego pochodzenia zaliczyć można Daniela D. Rostenkowskiego lub wspomnianego już Clementa J. Zabłockiego. Wśród Republikanów z pewnością był to Edward Derwinski. Wielkość Polonii amerykańskiej powodowała, że sprawy polskie często wchodziły w skład różnych dyskusji i inicjatyw politycznych.
Istotną rolę pełnił także Program Fulbrighta. Umożliwiał on wyjazdy polskim naukowcom, studentom, pracownikom kultury i sztuki oraz wielu innym na studia do Stanów Zjednoczonych. Stawali się wówczas stypendystami Fulbrighta, a pierwszym był dr Franciszek Lyra. Stypendyści często pełnili rolę swego rodzaju „łączników” między amerykańskim światem kultury i nauki a społeczeństwem PRL. Z tego względu ich rola dla postrzegania „amerykańskości” w Polsce była bardzo istotna. Działało to również w drugą stronę – obecność gości z Polski przybliżała Amerykanom sprawy jakimi żyli mieszkańcy PRL.
Dla wydarzeń z lat 80-tych ważne były także przyjacielskie relacje, jakie łączyły Jana Pawła II z Ronaldem Reaganem. Dzięki temu sprawa „Solidarności” była cały czas żywa w Stanach Zjednoczonych, cieszyła się sympatią Amerykanów i mogła liczyć na ich wsparcie.
Nie można też pominąć kluczowej roli, jaką odgrywała postawa pułkownika Ryszarda Kuklińskiego. Pracujący w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego Kukliński, przekazywał CIA niezwykle cenne dokumenty, które niejednokrotnie determinowały amerykańskie decyzje dotyczące polityki wobec PRL.
Sojusz, na którym zyskała także Ameryka
Amerykanie realizowali własną wizję polityki wobec PRL i polskiej opozycji, zgodną z interesem USA. Sednem tej polityki było dążenie do umiarkowanych i pokojowych przemian ustrojowych w Polsce. Dążenie to było tożsame ze stanowiskiem, jakie reprezentował Kościół i większość działaczy „Solidarności”. Z tego też względu można zaryzykować tezę, że polityka amerykańska na ogół dobrze współgrała z działaniami opozycji demokratycznej w PRL. Działania Stanów Zjednoczonych niewątpliwie miały wpływ na rezygnację ZSRR z przeprowadzenia interwencji zbrojnej w „obronie socjalizmu” w Polsce. Amerykańskie zaangażowanie nie tylko w okresie działania legalnej „Solidarności”, ale przez całą dekadę lat osiemdziesiątych odniosły pewien skutek. Zmiany zapoczątkowane w Polsce były ważnym krokiem na drodze do upadku systemu komunistycznego w Europie Środkowo-Wschodniej.
Bibliografia:
- „Karnawał” po amerykańsku. Placówki dyplomatyczne USA w PRL wobec polskich wydarzeń od sierpnia 1980 do grudnia 1981 r., oprac. Patryk Pleskot, Warszawa 2020.
- Albert Andrzej, Najnowsza historia Polski 1914-1993, tom II (1945-1993), Warszawa 1995.
- Kissinger Henry, Dyplomacja, przeł. S. Głąbiński, G. Woźniak, I. Zych, Warszawa 1996.
- Schweizer Peter, Wojna Reagana, przeł. P. Amsterdamski, Warszawa 2004.
- Spotkania polsko-amerykańskie, red. J. Marszałek-Kawa, S. Wojciechowski, Toruń 2008.
redakcja: Jakub Jagodziński