„Jak to było naprawdę. Niezwykłe opowieści sportowe” – recenzja i ocena
„Są zapisane na kartach polskiego sportu i na jego obrzeżach takie wydarzenia, o których od lat krążą sprzeczne informacje; takie, wokół których narosły mity i legendy; wreszcie takie, które nigdy nie zostały wyjaśnione do końca. To z takimi niezwykłymi opowieściami zmierzyli się doświadczeni i wytrawni dziennikarze teamu Arena, (…) próbując odpowiedzieć na pytanie jak to było naprawdę?”.
Recenzowana praca jest zbiorem 24 reportaży autorstwa znanych i uznanych dziennikarzy sportowych, m.in. Stefana Szczepłka, Krzysztofa Mrówki, Jerzy Cierpiatka czy Norberta Tkacza. Nazwiska autorów opracowań w dużej mierze są gwarancją wysokiej wartości tekstów zawartych w zbiorze.
Zgodnie z tytułem i cytatem zamieszczonym na początku recenzji poszczególne artykuły (liczące od kilku do kilkunastu stron) zostały poświęcone anegdotom związanym z polskim sportem. Jednak obok nieznanych historii przypomniano powszechnie znane (choćby „gest Kozakiewicza”, czy nie mniej słynna bułka z bananem, stanowiąca znak firmowy diety Adama Małysza). Wybrano wydarzenia, którymi interesowały się miliony kibiców.
Połowa artykułów dotyczy piłki nożnej. Dla mnie, zapalonego kibica piłki nożnej, to wielka zaleta książki. Pozostałe poświęcono reprezentantom innych sportów, zarówno tym, obecnie mniej znanym: biegaczce Ewie Kłobukowskiej, bokserom Henrykowi Średnickiemu i Lucjanowi Treli, tenisiście Władysławowi Skoneckiemu.
Należy zauważyć i pochwalić rozpiętość tematyczną tekstów. Znajdują się tutaj obok siebie artykuły poświęcone okresowi naszych największych sukcesów w piłce, a więc latom siedemdziesiątym i osiemdziesiątym minionego wieku, jak również teksty poświęcone polskiej piłce klubowej. Mamy również szkice przedstawiające losy poszczególnych piłkarzy, a więc okoliczności transferu Dariusza Dziekanowskiego z Widzewa Łódź do Gwardii, czy ucieczkę Andrzeja Rudego na Zachód.
Największą wartością artykułów poświęconych futbolowi stanowi ich rozpiętość na osi czasu, co daje możliwość dostrzeżenia zmian zachodzących przez lata w tym sporcie. Obecnie sami zawodnicy podchodzą do swojej pracy niezwykle profesjonalnie. Wyeliminowano z polskiej ligi korupcję, która jeszcze niedawno była prawdziwą plagą (o ponurej postaci „Fryzjera” słyszał chyba każdy)… Teksty poświęcone piłce klubowej doby PRL ukazują, jak uprzywilejowane były kluby wojskowe i w jaki sposób zabijało to sportową rywalizację.
Pierwszy chronologicznie artykuł, i w mojej opinii jeden z najciekawszych, „Ja bym Ci za tę bramkę wydrapała oczy”, autorstwa Norberta Tkacza, przedstawia „zadymy stadionowe”… sprzed I wojny światowej oraz II Rzeczypospolitej. Autor opisuje nie tylko wybryki chuliganów, ale również analizuje ich przyczyny. Tkacz opisuje, jak jedna z drużyn niemieckich tuż po I wojnie światowej, chcąc zebrać środki na bieżącą działalność, zapowiedziała, że zorganizuje mecz z drużyną złożoną z Murzynów. Zapowiedź przyniosła zamierzony efekt, ludzie wykupywali bilety i trybuny były zapełnione. Problem zaczął się, gdy w trakcie meczu „Murzynom” zaczęła spływać z twarzy farba… Zainteresowanych tym, co było dalej, odsyłam do lektury.
Kolejny artykuł autorstwa Norberta Tkacza „Zapomniany łącznik”, przedstawia postać przedwojennego napastnika, reprezentanta Polski, Karola Pazurka, który w efekcie pogmatwanych dziejów zginął w II wojny światowej w niemieckim mundurze.
Należy podkreślić wysoką wartość językową i merytoryczną całego zbioru. Jedyne zastrzeżenie może budzić uszeregowanie tekstów. Nie posłużono się chronologią, co powoduje, że zbiór sprawia wrażenie nieuporządkowanego. Tekst otwierający książkę jest autorstwa Szczepłka, choć chronologicznie i tematycznie powinien znaleźć się w innym miejscu. Wszystkie teksty są napisane żywym językiem, widać w nich wyraźną pasję autorów względem opisywanych przez nich zagadnień.
Zbiór artykułów będzie z pewnością nie tylko miłą, ale również pouczającą lekturą dla wszystkich fanów sportu. Wydawnictwo zapowiada we wstępie, iż zamierza kontynuować „pisanie niezwykłych historii sportowych”, należy więc trzymać twórców za słowo. Mam nadzieję, iż w kolejnej pracy autorzy wyjdą poza „polskie podwórko”, do czego mają odpowiedni warsztat i wiedzę. Z całą pewnością nie zabraknie im tematów.