Jak nomadzi podporządkowali sobie antyczną Grecję?
Ten tekst jest fragmentem książki Anthony’ego Sattina „Nomadzi. Wędrowni twórcy cywilizacji”.
Żaden skryba nie spisał opowieści o tym, jak nomadzi podporządkowali sobie świat antycznej Grecji, żaden naoczny świadek nie pozostawił szczegółowych zeznań o mężczyznach, którzy przybyli na spoconych ogierach i rydwanach, uzbrojeni w długie miecze i wygięte łuki, żądni chwały, która przetrwa w pamięci następnych pokoleń. Historia tamtych wydarzeń skrywa się jednak wśród znalezisk, które archeolodzy wydobywają spod ziemi, i w słowach wielkiego greckiego poety Homera. Wiemy, że to ona ukształtowała grecką kulturę antyczną, świat Achillesa i Odyseusza, złoty wiek herosów. Co najciekawsze i najbardziej zaskakujące, jest to historia o koczowniczym rodowodzie.
Wiemy, że nomadyczni indoeuropejscy wojownicy dotarli nad Morze Egejskie przed 1500 rokiem p.n.e., ponieważ z tego okresu pochodzą grobowce szybowe odkryte w 1876 roku na Peloponezie przez pewnego niemieckiego poszukiwacza przygód. Jedną z wielu niesamowitych cech, jakimi natura obdarzyła Heinricha Schliemanna, była smykałka do zarabiania pieniędzy; zanim przyjechał do Grecji, zdążył zbić fortunę na sprzedaży części uzbrojenia rosyjskiemu rządowi podczas wojny krymskiej i krótko po trzydziestce został rentierem. Był utalentowanym lingwistą i opanował kilkanaście języków obcych. Kiedy jednak jako pięćdziesięcioparolatek przybył do Grecji, pragnął przede wszystkim dokonać przełomowego odkrycia i zdobyć światową sławę.
Schliemann był także niecierpliwy i, jak każdy spekulant, chciał, by jego inwestycja w archeologię jak najszybciej zwróciła się z nawiązką; pragnął starożytnego skarbu i go znalazł. Kiedy odkrył grobowiec pełen przepięknych, bezcennych artefaktów, które spoczywały pod ziemią przez 3,5 tysiąca lat, natychmiast odtrąbił sukces. Wysunął także pewną śmiałą hipotezę. Ponieważ nie satysfakcjonowało go odkrycie anonimowych grobowców z epoki herosów, a w nich tak wspaniałych znalezisk jak złota maska pośmiertna, postanowił skojarzyć swoje odkrycia z imionami dawno zmarłych mitycznych bohaterów. Imię Agamemnona, jednego z bohaterów wojny trojańskiej, przetrwało za sprawą poetyckiej magii Homera w Iliadzie. Agamemnon, nazwany przez Homera przemożnym królem, przeżył wojnę i powrócił wraz ze swymi trojańskimi konkubinami do pałacu w Mykenach, gdzie wkrótce zginął z ręki swej niewiernej małżonki Klitajmestry. Mimo braku materialnych dowodów Schliemann ogłosił, że odkryta przez niego maska pośmiertna jest materializacją historycznego eposu, gdyż widnieje na niej oblicze wielkiego króla. Odkrywca nie miał nic prócz przeczucia na potwierdzenie swej tezy, a jednak twierdził, że kiedy spoglądamy na tę złotą maskę, w istocie patrzymy na odciśniętą w niej twarz Agamemnona.
Zaledwie cztery miesiące po przyjeździe do Myken (w skali archeologicznej jest to mgnienie oka) Schliemann wysłał do króla Grecji telegram, w którym zawiadamiał go o odkryciu grobowca Agamemnona i tylu skarbów, że „wypełnią one wielkie muzeum, które będzie najwspanialszym na świecie”. Niemiec utrzymywał, że w swojej pracy kieruje się wyłącznie umiłowaniem nauki i nie pragnie dla siebie ani jednego ze złotych diademów, setek płatków złota, złotych figurek zwierząt ani złotych masek. Była to zaskakująca postawa, ponieważ zawartość grobowca w Mykenach okazała się jednym z najcenniejszych archeologicznych „łupów” wszech czasów. Przewyższył go tylko odkryty pół wieku później grobowiec Tutanchamona. Cała ta hałaśliwa autopromocja przyćmiła jednak najważniejsze odkrycie Schliemanna, z którego wagi on sam nie zdawał sobie sprawy, a które nie miało nic wspólnego z Agamemnonem.
Pięć lat przed odkryciem grobów szybowych i „złota Agamemnona” w Mykenach Schliemann prowadził inne, zakończone jeszcze większym sukcesem poszukiwania na trzydziestometrowym wzgórzu Hisarlik, położonym na trawiastej równinie w północno-zachodniej części tureckiej Anatolii. Z tego obiecującego stanowiska roztacza się widok na rzekę Skamander i cieśninę Dardanele, wąską drogę wodną, która łączy morze Marmara z Morzem Egejskim. W ciągu dwóch lat prac wykopaliskowych Schliemann i jego zespół odkryli ruiny miasta, które Homer nazywał „świętym”, „przemożnym” i „wielkim”. Była to Troja, najważniejszy ośrodek gospodarczy i militarny w regionie, kontrolujący Dardanele i tereny na styku Azji z Europą. Jak się okazało, miasto było olbrzymie, miało zapewne około 10 tysięcy mieszkańców, a jego ruiny zajmowały obszar prawie 7 hektarów. W samym centrum, w najwyżej położonym punkcie miasta, znajdowała się otoczona murem cytadela z pałacem i świątynią, gdzie Schliemann odkrył skarb, któremu nadał nazwę, mimo że nie dysponował żadnymi przekonującymi dowodami na jego pochodzenie. Spójrzcie, oto skarb Priama, pokonanego króla Troi.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Anthony’ego Sattina „Nomadzi. Wędrowni twórcy cywilizacji” bezpośrednio pod tym linkiem!
W sercu świata Agamemnona i Priama, świata bohaterów i złoczyńców z wojny trojańskiej, tkwi egzystencjalne napięcie między dwoma skrajnie odmiennymi stylami życia, między dwiema sprzecznymi perspektywami, kulturowy konflikt między mieszkańcami Troi i Grekami. Tworzywem Iliady i Odysei były ustna tradycja i starożytne, oszlifowane przez czas mity. Zatem choć obydwa dzieła opowiadają o przebiegu prawdziwej wojny, która kosztowała życie wielu ludzi, i o długiej podróży powrotnej Odyseusza do Itaki, odnoszą się do czasów i świata spoza równiny nad Skamandrem. Jak ujął to Adam Nicolson w świetnej książce The Mighty Dead (Potężni zmarli), tamci Grecy nie byli narodem Platona i Arystotelesa, Partenonu i Fidiasza, demokracji i polis. Byli to wcześniejsi Grecy, którzy zachowali jeszcze żywe wspomnienie stepów na północ od Morza Czarnego, a w ich postawach i motywach działań pozostały ślady mentalności nomadycznych indoeuropejskich wojowników, którzy wtargnęli do Grecji tak samo jak do doliny Indusu, a swoje dążenia i wartości połączyli z dążeniami i wartościami archaicznych rdzennych ludów.
Na szczególną uwagę – przynajmniej z perspektywy badacza, który tropi ślady nomadów – zasługują dwa wątki w eposach i pracy Nicolsona; w obydwu pojawia się Odyseusz. Pierwszym z wątków jest spór Achillesa z królem Agamemnonem. Achilles, ulubieniec Zeusa, jest synem śmiertelnika i bogini, a ponadto wolnym duchem, mężczyzną błyskotliwym i gwałtownym, ale także zmiennym i nieokiełznanym; Agamemnon zaś jest rozważnym królem. Para ta przywodzi na myśl króla Gilgamesza i jego dzikiego towarzysza Enkidu. W czasie wojny trojańskiej Achilles bierze sobie konkubinę, księżniczkę Bryzejdę o wejrzeniu pełnym blasku, z którą nawiązuje głęboką emocjonalną więź, lecz Agamemnon każe ją sprowadzić do swego namiotu. Achilles w odwecie wycofuje się z udziału w wojnie. Kiedy się okazuje, że bez wsparcia Achillesa Trojanie zmiażdżą Greków, Agamemnon wysyła złotoustego Odyseusza, by nakłonił herosa do powrotu.
Odyseusz oznajmia Achillesowi, że Agamemnon zwróci mu dziewczynę, a kiedy Troja upadnie, hojnie go nagrodzi: jego okręty powrócą do domu wyładowane złotem i spiżem, „Dwadzieścia z tobą niewiast najpiękniejszych wsiędzie,/ to jest co najpierwszego po Helenie będzie”. Co więcej, po wojnie „uczci [go] jako syna” i odda mu rękę jednej ze swych „cór pięknych”, która wniesie w posagu siedem dużych miast, w tym zamożne Kardamyle. Z punktu widzenia króla, mieszkańca wielkiego miasta, była to nader atrakcyjna i kusząca propozycja. Cóż jednak znaczyło całe to bogactwo i rozległe dobra dla bohatera, które go ukształtował stepowy świat nomadów?
Achilles odparł, że Grecy wyruszyli na wojnę w obronie swego honoru, ponieważ trojański książę Parys porwał piękną Helenę. Kiedy jednak Agamemnon postąpił tak samo haniebnie i uprowadził piękną Bryzejdę, żaden z Greków nie zaprotestował ani nie przeciwstawił się królowi. Achilles wyznaje, że wielbił Bryzejdę, choć była niewolnicą. Bardziej jednak niż jawna niesprawiedliwość boli go utrata honoru, a żadne bogactwo nie zrekompensuje zszarganej reputacji. Dlatego uważa propozycję Agamemnona za potwarz i przekazuje mu za pośrednictwem Odyseusza: „prośby twoje odrzuca, gardzi twymi dary”. Całe złoto królestwa, a nawet przekazanie władzy nad egipskim imperium nie skłonią go, by został i walczył, ponieważ „nie ma ceny męstwo”, a życia nie można kupić za stos złotych monet.
Następnie Achilles wyjaśnia, dlaczego mimo wszystko zostanie i będzie walczyć. Nie dla wielkich stad, które łatwo zdobyć, nie dla rączych wierzchowców na piaszczystej równinie. Zostanie dla chwały i sławy. Rozważył, co ma do wyboru – odejść i zażyć długich lat spokoju albo zostać i walczyć o nieprzemijające uznanie i nieśmiertelną chwałę. Życie albo sława, bezpieczeństwo i wygoda albo chwała. Nie on pierwszy stawał przed takim wyborem. Jest to odwieczna alternatywa znana bohaterom hymnów Rygwedy i koczownikom ze świata stepów, gdzie życie mężczyzny, który miał wierzchowca i potrafił władać bronią, często przedwcześnie dobiegało kresu. Tym, co nadawało wartość i znaczenie takiemu życiu oraz nieuchronnej śmierci, była pewność, że poległy bohater przetrwa w pamięci towarzyszy, że opowieść o jego czynach będzie powtarzana przy ogniskach długo po jego śmierci. Powszechny podziw dla odwagi w boju i umiłowanie opowieści były charakterystyczne dla nomadów. Pamięć o bohaterach, spuścizna życia na stepie, stawała się nośnikiem tożsamości, podobnie jak opowieści Homera o porywczych mężczyznach i ich szlachetnych czynach przekazywane z pokolenia na pokolenie, dopóki nie utrwalono ich na papierze, nie zamknięto między okładkami i nie wniesiono do domów.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Anthony’ego Sattina „Nomadzi. Wędrowni twórcy cywilizacji” bezpośrednio pod tym linkiem!
Druga ważna scena z eposu Homera, w której odnajdujemy nawiązania do nomadów i świata stepów, rozgrywa się na półmetku Odysei. Podróż powrotna spod Troi była długa, pełna niebezpieczeństw i za kończyła się tragicznie dla niejednego towarzysza Odyseusza. Wielu z nich zginęło na ziemi cyklopów, w krainie władcy wiatrów i w starciu z Lajstrygonami, którzy zniszczyli wszystkie statki Greków prócz jednego. Ocaleńcy trafili na wyspę pięknej i niebezpiecznej bogini Kirke. W tym wątku także pobrzmiewają echa wcześniejszych historii, które rozgrywały się w innych, odległych miejscach, kiedy bowiem Kirke używa swej magii, by zamienić towarzyszy Odyseusza w świnie, ten unika ich losu – i zostaje kochankiem bogini – po spożyciu czarodziejskiego ziela o właściwościach podobnych do somy. Bohater zostaje na wyspie przez rok, a kiedy odchodzi, Kirke mówi mu, że po drodze do Itaki trafi do mrocznego podziemia Hadesu. Wyprawa, poszukiwania, starzec, który przepowiada przyszłość. Autor Gilgamesza ukazał bohatera, który wyrusza na poszukiwanie mężczyzny ocalałego z potopu, od niego zaś usłyszy, że musi się pogodzić ze śmiercią. Homer uczynił podobnie, wysyłając Odyseusza do krainy zmarłych, by tam wysłuchał przepowiedni tebańskiego wróżbity Tejrezjasza.
Tejrezjasz jest ślepy, ale widzi przyszłe wydarzenia, dalszą tułaczkę Odyseusza, stratę kolejnych towarzyszy w morskich odmętach, jego powrót do ojczystej Itaki, gdzie zastanie pałac pełen zalotników, których jego wierna małżonka Penelopa trzyma na dystans. Ślepy wróżbita przepowiada jednak Odyseuszowi, że nawet kiedy zgładzi zalotników – „miecz twój w krwi gachów po jelce się zbroczy” – nie dane mu będzie zaznać spokoju. Zamiast siedzieć przy ogniu albo spoczywać w łożu, które dawno temu wyrzeźbił z pnia drzewa oliwnego, odbędzie ostatnią wyprawę, podróż do źródła, miejsca, skąd pochodzi jego lud, do krainy oddalonej od morza, do ludzi,
Którzy nieosoloną strawę zwykle jedzą,
Długowioślanych łodzi też nie znają wcale
Ni wioseł, istnych skrzydeł muskających fale.
Odyseusz ma wędrować z wiosłem przytroczonym do pleców, dopóki nie napotka pasterza. Tejrezjasz wyjaśnia mu, że w miejscu spotkania ma wbić wiosło w ziemię jako symbol swego powrotu do domu, a także jako ołtarz ku czci Posejdona.
Następnie powinien złożyć ofiary:
mórz władyka
Niech ma obiatę z kozła, toż z wieprza i byka.
Ofiara z najwcześniej udomowionych zwierząt, w dodatku złożona tak daleko od morza, to osobliwy dar dla boga mórz Posejdona. Wróżbita zapewnia jednak Odyseusza, że jeśli pójdzie za jego radą, czekają go spokojne życie i lekka śmierć:
Na koniec przez morze
Przyjdzie śmierć, aby lekko, gdy starość cię zmoże,
Zabrać z sobą, z pośrodka narodu i drużby
Przez cię uszczęśliwionej. Niemylne to wróżby!
Odyseusz wybiera jednak inny los. Wraca do Itaki, zabija zalotników, którzy zebrali się tłumnie w jego pałacu, i łączy się z wierną, cierpliwą Penelopą w ich łożu z pnia drzewa oliwnego. Książka kończy się wizytą Odyseusza u jego ojca, w sadzie, na terenach, które nawet ów najbardziej uduchowiony z poetów nazywał pofałdowanymi. Tam, w pairi-daeza, w realnym i symbolicznym Edenie, wśród figowców i winorośli, które przed laty zasadzili wspólnie ojciec i syn, długa, pełna trudów podróż Odyseusza dobiega końca. Król Itaki nie ogląda się za siebie, nie wraca pamięcią do stepowego świata nomadów, lecz patrzy w przyszłość związaną z życiem osiadłym, w której indoeuropejskie wierzenia i obyczaje zostaną wchłonięte przez świat śródziemnomorski, a pogodzone ze sobą i połączone żywioły nomadyczny i osiadły ukształtują kulturę starożytnej Grecji oraz podwaliny współczesnego zachodniego świata.
Homer rozstrzyga konflikt między żywiołami koczowniczym i osiadłym, każąc Odyseuszowi i jego greckim towarzyszom odciąć się od ich nomadycznych korzeni. Przyszli rywale Greków, Persowie, postąpili na odwrót. Zaakceptowali i wykorzystali swoją koczowniczą spuściznę, by zmienić oblicze świata.