Jak ewoluował liberalizm?

opublikowano: 2015-11-05, 14:10
wolna licencja
Liberalizm na pierwszym miejscu stawia wolność. Historia tej ideologii pokazuje jednak, że wolność ta bywa rozumiana w bardzo różny sposób.
reklama

„Nowy” liberalizm

Ewolucję „starego”, socjaldarwinistycznego modelu liberalizmu zapoczątkowuje w symboliczny sposób dzieło wybitnego filozofa brytyjskiego Johna Stuarta Milla „O wolności” z 1859 roku. Niektóre myśli Milla z tego traktatu zbliżały go do innych liberałów. Zaznaczał m.in. że istnieją pewne sfery wolności osobistej, w którą żaden rząd ingerować nie może. Stawiało to liberalizm w pewnej opozycji do demokracji, a za rzeczy należące do sfery prywatnej Mill uważał nie tylko wolność słowa czy wyznania ale też własność prywatną. Ale była to wolność prywatna definiowana inaczej niż przez Spencera.

John Stuart Mill (domena publiczna).

Mill poszedł tu w ślady Johna Locke’a i za własność prywatną uznał własność stanowiącą „rozszerzenie osobowości” a więc własność prawdziwie prywatną, połączoną nierozerwalnymi więzami z osobowością danego człowieka. Zgodnie z tą wizją nie są prawdziwą własnością prywatną wykupywane przez biznesmenów obligacje, kupione tylko po to aby je następnie sprzedać i w ten sposób spekulować na rynku. Musi być ona niezbędna do życia jednostki, stanowić jej odzwierciedlenie i rozszerzenie, nie może być ona używana jako instrumentalne narzędzie do poszerzania zakresu swojej władzy. Coś takiego własnością prywatną – w rozumieniu Locke’a i Milla – nie jest.

Ale poszanowanie własności prywatnej nie oznaczało wcale pełnego poparcia dla polityki leseferystycznej. Wprost przeciwnie – Mill dopuszczał politykę protekcjonistyczną państwa jako sposób na zabezpieczenie swoich obywateli przed konkurencją zagraniczną. Ale chodziło tez o coś więcej: kwestie ekonomiczne musiały być rozstrzygane w sposób pragmatyczny a nie dogmatyczny, a wolny rynek nie miał być wartością samą w sobie. Mill pisze: „zasada wolności jednostki nie ma związku z doktryną wolnego handlu ani z większością kwestii wyłaniających się przy określaniu granic tej doktryny”. Angielski filozof stwierdza, że owszem – lepiej jest kontrolować mniej niż więcej – ale kwestie takie jak handel czy polityka zatrudnienia powinny należeć do uprawnień rządu i rząd ma prawo je regulować.

Było to wyraźne odstępstwo od dotychczasowej ortodoksji liberalnej. John Stuart Mill wprowadza tutaj podstawy wolności pozytywnej, apelując nie tylko o uwolnienie ludzi od ograniczeń zewnętrznych ale także o utworzenie „enabling conditions” czyli „umożliwiających warunków”. Albowiem nawet jeśli uwolnimy jednostkę od zewnętrznych ograniczeń, ale nie utworzymy jej pozytywnych warunków do realizowania swojej wolności (czyli będzie ona np. bez pieniędzy) to taka wolność jest tylko iluzoryczna i niewiele warta.

Oznaczało to tez odejście od wiary w „obiektywne prawa rynku”. Mill zaznaczał, że prawa gospodarcze nie są wcale prawami naturalnymi, tylko stanowią konstrukty zależne od danej sytuacji społeczno-politycznej i mogą one ulegać zmianie oraz ewolucji wraz ze zmianą sytuacji społeczno-politycznej.

Myśl Milla spotkała się ze znaczną krytyką Ludwiga von Misesa czy Friedricha Hayeka, którzy zarzucali Millowi odejście od pryncypiów liberalizmu. Jak miała jednak pokazać historia, to właśnie koncepcje tego „nowego” liberalizmu miały zyskać na ogromnej popularności i stać się dominującym nurtem myśli liberalnej.

reklama
jpg Adam Smith, wizerunek z 1787 r. (domena publiczna).

Nurt „nowego liberalizmu” rozwinęło trzech brytyjskich filozofów: Thomas Hill Green, John Hobson i Leonard T. Hobhouse. W swoich pracach ostatecznie odeszli od „starego” liberalizmu i zaproponowali rozwiązania, które wprowadzały koncepcję „enabling state” czyli „państwa umożliwiającego”. Jednym z jego fundamentów były progresywne opodatkowanie (które zalecał już zresztą Adam Smith), publiczna oświata i służba zdrowia czy system ubezpieczeń społecznych. Słowem – wszystko to co złożyło się na system „welfare state” czyli „państwa opiekuńczego”, tudzież „państwa dobrobytu”.

Kluczową koncepcją towarzyszącą temu nurtowi myśli była kwestia redystrybucji kapitału. Czy jest czymś sprawiedliwym nakładanie na bogatych o wiele większych podatków i zmuszanie ich do składania się na dobro wspólne? Socjalni liberałowie dowodzili, że tak i znajdowali tutaj poparcie wśród francuskich „solidarystów” z kręgu Emile’a Durkheime’a. Ich argumentacja była następująca: kapitaliści i przedsiębiorcy zawdzięczają swoje bogactwo nie tylko sobie, ale też swoim robotnikom oraz otaczającym ich warunkom społeczno-gospodarczym. W ten sposób zaciągają u społeczeństwa „dług społeczny”, który powinni spłacić poprzez progresywne opodatkowanie i redystrybucję dóbr przez państwo.

Histmag jest darmowy. Prowadzenie go wiąże się jednak z kosztami. Pomóż nam je pokryć, ofiarowując drobne wsparcie! Każda złotówka ma dla nas znaczenie.

John Hobson nacisk kładł głównie na obronę pracowników w ich relacjach z pracodawcami (jako, że z natury są w tych relacjach słabsi i jest im potrzebne wsparcie ze strony państwa) oraz na społeczną kontrolę nad rozwojem gospodarczym. Ujął to w następujących słowach:

Nie istnieje rzeczywista sprzeczność między wolnością jako taką a kontrolą jako taką, ponieważ każda wolność wymaga odpowiedniego aktu kontroli. Prawdziwa sprzeczność zachodzi między kontrolą, która dławi życie osobiste i ład duchowy, a kontrolą, która zapewnia warunki zewnętrzne i materialne dla ich swobodnego, nieskrępowanego rozwoju.

Innymi słowy – społeczeństwo musi kontrolować swoich przedsiębiorców i ogólny rozwój państwa, tak aby odpowiadało ono interesom jak największej liczby osób.

Koncepcję wolności pozytywnej możemy podsumować w następujący sposób: nie liczy się tylko niezależność od ograniczeń zewnętrznych i od tyranii, ważne jest również stworzenie warunków, które sprawią, że jednostka będzie mogła realizować swoją wolność nie tylko potencjalnie ale też realnie. Człowiek, który urodził się w biednej rodzinie spotyka się na starcie z problemem natury społecznej, z którym on – jako jednostka – nie zawsze może sobie sam poradzić. Problem społeczny trzeba więc rozwiązywać na szczeblu społecznym, czyli na poziomie stowarzyszeń, związków zawodowych i w końcu aparatu państwa.

Odebranie części majątku bogaczowi w żaden sposób nie ogranicza jego wolności, albowiem nie zabiera mu ono możliwości samorealizacji. Nawet jeśli zamiast dziesięciu motorówek będzie mógł kupić tylko sześć – nie wpłynie to realnie na zakres jego wolności. Z kolei pieniądze, które poprzez redystrybucję trafią do człowieka biedniejszego, żyjącego w nędzy, uczynią go realnie wolnym, dadzą mu bowiem możliwość samorealizacji, której wcześniej nie posiadał.

reklama

Spodobał ci się nasz artykuł? Podziel się nim na Facebooku i, jeśli możesz, wesprzyj nas finansowo. Dobrze wykorzystamy każdą złotówkę! Kliknij tu, aby przejść na stronę wsparcia.

Interwencja państwa jest więc o tyle usprawiedliwiona o ile poszerza ona zakres wolności swoich obywateli oraz oferuje realne warunki do zrealizowania tej wolności. Najwyższą wartością jest wolność jak największej liczby osób. To jak te osoby korzystają z tej wolności (o ile nie ograniczają jej innym) jest już tylko i wyłącznie ich sprawą, albowiem po zagwarantowaniu wolności państwo nie interesuje się już sposobem jej realizacji i nie ingeruje w życie prywatne ludzi (w ich wiarę, przekonania, myśli czy słowa).

Na sam koniec warto wspomnieć o dwóch najwybitniejszych chyba liberałach XX wieku. Pierwszym z nich jest Sir Isaiah Berlin, który jest w dużej mierze autorem koncepcji o dwóch wolnościach – negatywnej i pozytywnej. Berlina uznaje się często za piewcę tej pierwszej, co nie jest jednak do końca zgodne z prawdą. Owszem, mocno akcentował wolność negatywną, wynikało to jednak w dużej mierze z sytuacji geopolitycznej i faktu, że Berlin brał aktywny udział w konflikcie zimnowojennym po stronie świata kapitalistycznego. Sam przyznał jednak w rozmowach pod koniec swojego życia, że idee wolności pozytywnej są mu bardzo bliskie i się pod nimi podpisuje. Friedricha Hayeka określił mianem „okropnego doktora Hayeka”.

Chciałbym tu jednak zwrócić uwagę na tylko jedną koncepcję Sir Isaiaha Berlina jaką jest „value pluralism” czyli „pluralizm wartości”. Zgodnie z tą zasadą, na świecie istnieje wiele różnych wartości, z których „wolność” jest tylko jedną. Żadna wartość nie jest jednak lepsza od drugiej, są one wobec siebie „niewspółmierne”. Mądry liberalizm polega na tym, aby nie absolutyzować żadnej z wartości i pozwalać na to aby jedna wartość równoważyła wartość drugą. Jeżeli stwierdzimy, że istnieje jakaś jedna wartość (może to być wolność) którą trzeba egzekwować kosztem innych wartości – jest to najkrótsza droga do despotyzmu i zniewolenia. Także wartości takie jak „sprawiedliwość społeczna” muszą być również brane pod uwagę.

Benedetto Croce (domena publiczna).

Drugim wybitnym liberałem XX wieku jest John Rawls, twórca wpływowej „A Theory of Justice” (1971), która stanowiła teoretyczne uzasadnienie modelu państwa opiekuńczego. Najważniejszą myślą tej książki jest koncepcja sprawiedliwości jako maksymalizacji społecznego minimum. Oznacza to tyle, ze nierówność społeczna jest usprawiedliwiona o tyle o ile przyczynia się do wzrostu ogółu dobra społecznego, z którego korzystają też najniższe warstwy społeczeństwa. Innymi słowy – nierówności mogą się pogłębiać wtedy i tylko wtedy gdy korzystają z tego także ci najbiedniejsi oraz reszta społeczeństwa.

Można by wymieniać wielu innych reprezentantów „nowego liberalizmu” takich jak chociażby Włoch Benedetto Croce, które posunął się na tyle daleko, że stwierdził, iż idea w pełni wolnego rynku nie mieści się w ogóle w tradycji liberalizmu i należy ją ochrzcić innym mianem (Croce proponował „liberyzm”). Nie wydaje się to jednak konieczne, ponieważ wydaje mi się, że ogólna problematyka oraz rozwój doktryny liberalnej został już naświetlony w sposób wystarczający aby uchwycić istotę nieporozumień z pojęciem „liberalizm” (chociaż oczywiście to jedynie wierzchołek góry lodowej bardzo szerokiej tematyki).

reklama

Polecamy e-booka Michała Gadzińskiego pt. „Perły imperium brytyjskiego”:

Michał Gadziński
„Perły imperium brytyjskiego”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
98
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-11-2

Rozwój liberalizmu w praktyce politycznej

Koniec XIX wieku to rosnące wpływy idei „nowego liberalizmu”, które zaczynały być stopniowo wprowadzane w życie przez kolejne rządy. Ku rozpaczy Herberta Spencera Wielka Brytania wprowadziła w 1868 roku obowiązek szkolny, czemu towarzyszyły również inne reformy socjalne. Największy krok do przodu postawił jednak zatwardziały konserwatysta, czyli Otto von Bismarck. W latach 1882, 1884 i 1889 wprowadził on na terenie Niemiec system przymusowych ubezpieczeń zdrowotnych oraz emerytalnych, których głównym celem było osłabienie środowisk liberalnych i socjaldemokratycznych oraz złączenie silniejszymi więzami obywateli Rzeszy ze swoim krajem.

Herbert Henry Asquith (domena publiczna).

Mimo to koncepcja państwa opiekuńczego jest koncepcją na wskroś liberalną, o czym pisałem już wyżej. I to właśnie liberałowie rozpoczęli realizację pierwszego całościowego i kompletnego modelu „welfare state” w Wielkiej Brytanii. Swoje poparcie dla niego wyraził między innymi Winston Churchill, który w 1908 roku zaapelował o prawo do „powszechnego minimum”, które gwarantowałoby wszystkim ludziom – niezależnie od ich zarobków – godziwe życie. Churchill był jeszcze wtedy członkiem partii liberalnej. To ona, pod wodzą lorda H. H. Asquitha i z pomocą lorda Beveridge’a, wprowadziła w Anglii w latach 1906-1914 pierwszy całościowy model państwa opiekuńczego. Składały się na nią ustawa o systemie emerytalnym (Old Pensions Act), ustawa o minimalnych płacach (Trade Board Act) czy ubezpieczenie od chorób i bezrobocia (Health and Unemployment Insurance Bill).

Okres po II wojnie światowej był czasem powszechnego „konsensusu socjaldemokratycznego” (o czym pisał m.in. Tony Judt) i w zasadzie wszystkie kraje zachodnie wprowadzały w ten czy inny sposób politykę państwa opiekuńczego. Również za oceanem, od czasów Franklina D. Roosvelta aż do lat 70. XX wieku rząd amerykański prowadził politykę umiarkowanie interwencjonistyczną i socjaldemokratyczną. Był to zarazem okres największego rozkwitu gospodarczego, politycznego i – pod wieloma względami – kulturowego Zachodu. Nikt w zasadzie nie śmiał negować tego, że rząd odpowiada nie tylko za bezpieczeństwo prywatne swoich obywateli, ale także za ich dobrobyt i zatrudnienie.

Konsensus ten załamał się w latach 70. XX wieku i był uznawany za nieaktualny aż do wybuchu kryzysu w 2008 roku. Od tego czasu żyjemy w swoistym okresie przejściowym i nie udało się Zachodowi póki co wypracować nowej formuły polityczno-gospodarczej. Keynes wraca do łask, ale sposób jego zastosowania do dzisiejszej zglobalizowanej i upłynnionej gospodarki jest cały czas kwestią debat.

reklama

Abstrahując od polityki ekonomicznej – także model „demokracji liberalnej” jako gwaranta zapewnienia pewnych podstawowych zdobyczy wolności negatywnej znajduje się pod obstrzałem. W obliczu zagrożenia terroryzmem sporo mówi się o ukróceniu pewnych wolności liberalnych, kontrowersje wzbudza też wszechwładza instytucji monitorujących naszą prywatność. Jak z tymi problemami powinien się uporać liberalizm w XXI wieku? Na Zachodzie Europy trwają na ten temat debaty, tymczasem Polacy trwają ciągle w prehistorycznym rozumieniu liberalizmu jako naiwnej apologii wolnego rynku.

Polecamy e-book Marka Telera pt. „Kochanki, bastardzi, oszuści. Nieprawe łoża królów Polski: XVI–XVIII wiek”

Marek Teler
„Kochanki, bastardzi, oszuści. Nieprawe łoża królów Polski: XVI–XVIII wiek”
cena:
11,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
79
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-12-9

Książkę można też kupić jako audiobook, w tej samej cenie. Przejdź do możliwości zakupu audiobooka!

Budowa liberalizmu w Polsce

Powyższe rozważania pełnią jedną funkcję – wykazania, że pochwała wolnego rynku nie stanowi warunku koniecznego bycia liberałem, a stanowi wręcz mniejszość biorąc pod uwagę całokształt tego nurtu myśli. Nie oznacza to, że ta czy tamta koncepcja liberalizmu jest słuszna lub nie. Wstrzymując się od takich sądów zwracam jednak uwagę, że sprowadzanie całej dyskusji do pochwały wolnego rynku zubaża dyskusję i – jeśli towarzyszą temu autorytatywne stwierdzenia sprowadzające cały problem do radykalnego leseferyzmu – stanowią przekłamanie historyczne.

Oczywiście, liberał nie może być zwolennikiem gospodarki centralnie sterowanej, takiej jakiej chcieli marksiści. Sęk w tym, że między tymi dwoma skrajnościami rozciąga się cały wachlarz rozwiązań pośrednich. Żadne rozwiązanie nie jest ostateczne i do każdego społeczeństwa pasują inne modele gospodarczo-polityczne, tak że wiara w to, że wolny rynek stanowi optymalne rozwiązanie dla wszystkich krajów i gospodarek jest myśleniem życzeniowym i utopijnym.

Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!

Jan Matejko, Potęga Rzeczypospolitej u zenitu. Złota wolność. Elekcja A.D. 1573 (domena publiczna).

Problem Polski polega głównie na tym, że w naszym kraju nie ma tradycji liberalnej. Wbrew obiegowym opiniom, I Rzeczpospolita ze swoją „złotą wolnością szlachecką” nie może być uznana za prekursora myśli liberalnej. Po pierwsze, wolność ta tyczyła się bardzo wąskiej grupy społecznej (na Zachodzie Europy w tym samym czasie nie było oczywiście o wiele lepiej), po drugie zaś, wolność ta była koncepcją kolektywistyczną a nie indywidualną (czego wyrazem była instytucja „liberum veto”, zakładająca, że kolektyw szlachecki musi być jednomyślny) i w końcu po trzecie – nie stanowiła ona narzędzia modernizacji, ale wręcz przeciwnie – była hamulcem rozwoju i umacniała tendencje konserwatywne, które przyczyniły się nie tylko do zacofania Polski oraz jej rozkładu, ale też do zapóźnienia cywilizacyjnego, które trwa po dziś dzień. Wbrew kłamliwym twierdzeniom propagowanym przez środowiska związane z IPN, to nie PRL jest winny zacofaniu Polski (chociaż mógł je umocnić) – jego główna przyczyna leży w bezmyślnej polityce polskiej szlachty w wieku XVII czy XVIII.

reklama

Przez okres zaborów myśl liberalna także się nie wykształciła, chociaż jej pojedyncze elementy przenikały do bardziej wykształconych grup społecznych. Były to jednak elementy, a nie spójna i całościowa filozofia. Głównie była ona zresztą używana instrumentalnie przez m.in. ziemiaństwo i arystokrację do umocnienia swojej pozycji społeczno-ekonomicznej.

Także w dwudziestoleciu międzywojennym polska myśl liberalna nie ukazała się jako samodzielna siła, chociaż jej elementy „prześwitywały” w działaniach polskich socjalistów z PPS. Jest to jednak o tyle zrozumiałe, że okres dwudziestolecia międzywojennego był czasem ogólnego kryzysu liberalizmu w Europie.

W końcu okres PRL – kraju, który na swoich sztandarach miał wywieszone najbardziej antyliberalną koncepcję jaka tylko może istnieć. Owszem, po 1956 roku doszło do daleko idącej liberalizacji systemu, ale liberalizm pozostawał formalnie głównym wrogiem realnego socjalizmu do samego końca. W latach 70. XX wieku zaczęła się w Polsce wykształcać formacja, którą prof. Jerzy Szacki określił mianem „protoliberalizmu”. Jej członkowie stawali w obronie praw człowieka i ludzkiej godności (KOR, ROPCiO, Solidarność), ale popełnili parę zasadniczych błędów. Należały do nich przesadnie wrogi stosunek do instytucji państwa, brak programu ekonomicznego i nieuwzględnienie problemu pluralizmu społecznego. Za powszechnie przyjętą normę uznano „jedność moralną” wszystkich Polaków, która objawiła się m.in. w okresie „karnawału” Solidarności. Nie wzięto pod uwagę tego, że konflikty stanowią naturalną i niezbędną część istnienia współczesnego społeczeństwa i dlatego trzeba nauczyć się żyć z tą atmosferą ambiwalencji, która stanowi nierozłączny element naszej egzystencji. Sęk w tym, aby konflikty przybrały cywilizowany kształt i znajdowały ujście w polskim życiu publicznym.

Popularność osób takich jak Paweł Kukiz to pokłosie tego pragnienia „jedności narodowej” która jest czystą utopią. Piosenkarz ten śpiewa w jednym ze swych utworów na temat uczestników obrad Okrągłego Stołu: „Naród pokłócili, Polskę zrujnowali”. To drugie stwierdzenie jest kwestią do dyskusji, ale pierwsze to przejaw utopizmu, który stanowi – moim zdaniem – konsekwencję błędów myślowych polskich (proto)liberałów.

Leszek Balcerowicz (fot. Lestat (Jan Mehlich), opublikowano na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0).

Ignorancja w kwestiach ekonomicznych połączona z jeszcze jedną cechą polskich liberałów – poczuciem moralnej wyższości i paternalistycznym spojrzeniem na resztę społeczeństwa –doprowadziły do szeregu błędów, które po dziś dzień odbijają się cieniem na III RP. Warto tu dodać, że ignorancja ekonomiczna wczesnych polskich liberałów sprawiła, że kwestie ekonomiczne dostały się w ręce skrajnych neoliberałów (z Leszkiem Balcerowiczem na czele). W tym należy też upatrywać przyczyn dla utożsamiania przez Polaków liberalizmu z apologią wolnego rynku.

Dziękujemy, że z nami jesteś! Chcesz, aby Histmag rozwijał się, wyglądał lepiej i dostarczał więcej ciekawych treści? Możesz nam w tym pomóc! Kliknij tu i dowiedz się, jak to zrobić!

Wielką szansą dla polskiej lewicy może być próba odzyskania pojęcia „liberalizmu” dla siebie. Ale zadanie należy to do wszystkich sił politycznych oraz do intelektualistów i zwykłych ludzi, którzy przyjmują bardzo szeroki konsensus liberalny. Zanim zacznie się apelować do tych uczuć, najpierw trzeba ten liberalizm zbudować od podstaw. A budowla taka może się udać tylko przy podstawowej świadomości i wiedzy historycznej.

Bibliografia:

  • Judt Tony, Powojnie: Historia Europy po 1945 roku, Rebis, Poznań 2008.
  • Szacki Jerzy, Liberalizm po komunizmie, Znak, Kraków 1994.
  • Walicki Andrzej, Marksizm i skok do królestwa wolności. Dzieje komunistycznej utopii, PWN, Warszawa 1996.
  • Walicki Andrzej, Od projektu komunistycznego do neoliberalnej utopii, Universitas, Kraków 2013.

Redakcja: Tomasz Leszkowicz

reklama
Komentarze
o autorze
Mateusz Kuryła
Absolwent filologii angielskiej na Uniwersytecie Warszawskim, prywatnie pasjonat historii. Interesuje się szeroko pojętą „późną nowoczesnością” (od Wielkiej Rewolucji Francuskiej po historię najnowszą), ze szczególnym uwzględnieniem historii idei, prądów intelektualnych oraz zaangażowania intelektualistów. Obecnie prowadzi szczegółowe badania nad historią Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone