Jak Stefan Wyszyński otrzymał godność kardynalską?
Dzień 12 stycznia jest dobrą okazją do pokazania, jak wyglądały początki posługi Stefana Wyszyńskiego jako kapłana i biskupa oraz ukazania, przed jaki wyzwaniami i trudnościami stał on na progu swojej służby prymasowskiej.
Wymagający przeciwnik
Stefan Wyszyński już jako szeregowy ksiądz był bardzo wyróżniającym się duchownym, świetnym duszpasterzem, organizatorem i naukowcem. Jeszcze przed II wojną światową przygotował doskonałe analizy komunizmu i jego stosunku do społeczeństwa i Kościoła. Co warte wspomnienia, był również redaktorem naczelnym „Ateneum Kapłańskiego” oraz organizatorem chrześcijańskiego uniwersytetu robotniczego. W czasie powstania warszawskiego pełnił też funkcję kapelana kampinoskiego Zgrupowania AK.
Po wojnie Wyszyński otrzymał misję zorganizowania na nowo seminarium duchownego we Włocławku. Dzięki talentom organizacyjnym świetnie poradził sobie w tej roli, a instytucja ta – mimo rozmaitych trudności – funkcjonowała bardzo dobrze. Jego działalność z okresu przedwojennego oraz zasługi na stanowisku rektora seminarium zostały zauważone i docenione przez prymasa Augusta Hlonda, co doprowadziło do nominacją przyszłego „księcia Kościoła” na biskupa lubelskiego. Skromność i chęć dokończenia dzieła, które rozpoczął we Włocławku, powodowała, że z początku Wyszyński odmawiał przyjęcia tego wyróżnienia. Po latach wspominał, że gdyby mógł wtedy wybierać sercem, pozostałby we Włocławku, gdzie mógł realizować swoje życiowe pasje. Do zmiany decyzji przekonał nominata sam prymas, który powiedział mu, że papieżowi się nie odmawia. Podobnie jak we Włocławku, biskup Stefan Wyszyński wyróżniał się jako duszpasterz i organizator życia diecezji.
Co istotne, Wyszyński nie miał złudzeń wobec władz komunistycznych i ich stosunku do Kościoła i religii. Zostało to zauważone przez lubelski Urząd Bezpieczeństwa. W jednej z notatek z listopada 1948 roku funkcjonariusz aparatu represji napisał:
Działalność jego nacechowana jest zdecydowanie wrogim stosunkiem do marksizmu. Biskup Wyszyński prowadzi różnostronną wrogą działalność antyludową i antyradziecką. W swych kazaniach, konferencjach wszelkimi mniej lub więcej wyrafinowanym sposobami usiłuje zohydzić obecny ustrój. Nie ogranicza się do wystąpień osobistych wykorzystując ambonę do gromienia jak się wyraża ruchu demokratycznego, lecz inspiruje poprzez czynnik klerykalne doktryny nam wrogie, na nauczycielstwo, młodzież i nawet robotników (konferencje dla robotników). W stosunku do kleru jest bezwzględny wprowadzając fiskalizm, do reszty utrzymuje kontakty z elementami klerykalno-faszystowskimi, zbiera materiały obciążające czynniki rządowe i samorządowe o wystąpieniach antyreligijnych.
Jak wyraźnie widać, bezpieka miała świadomość, że biskup Wyszyński jest i będzie niełatwym przeciwnikiem.
W okresie swojego biskupstwa Stefan Wyszyński był również (co warte podkreślenia) aktywnym uczestnikiem obrad Episkopatu – zrobił duże wrażenie na innych hierarchach już w czasie pierwszego posiedzenia tego gremium, w którym miał okazję uczestniczyć. Przyszły,,Prymas Tysiąclecia” był wybijającą się postacią na każdym polu działalności biskupiej, dającą się poznać jako świetny organizator i duszpasterz, co już wkrótce miało poskutkować kolejnym awansem w hierarchii kościelnej.
Trudne początki
Pod koniec 1948 roku zmarł prymas August Hlond. Wysunięcie biskupa Wyszyńskiego jako kandydata na jego następcę, mimo że wydawało się zaskakujące, nie było jednak w żadnej mierze przypadkowe. Była to zgodna decyzja episkopatu, która pokrywała się z wolą poprzedniego przywódcy polskiego Kościoła. Pius XII, znający osiągnięcia młodego biskupa, zdecydował się powierzyć mu godność przywódcy polskiego Kościoła. Początkowo nominat wzbraniał się przed jej przyjęciem, uważając, że jest zbyt mało doświadczony i nie jest godzien tak wysokiego stanowiska. Do przyjęcia nominacji przekonał Wyszyńskiego kardynał Adam Stefan Sapieha, który zadeklarował równocześnie, że będzie go wspomagał swoją radą i pomocą. Od samego początku swojej posługi Wyszyński deklarował, że przychodzi do wiernych jako duszpasterz, nie jako polityk. Dość szybko okazało się jednak, że w realiach komunistycznego zniewolenia nie jest to możliwe.
Władze obawiały się nowego prymasa i już od samego początku jego posługi był on silnie inwigilowany. Komuniści podjęli również próbę zamordowania nowego przywódcy polskiego Kościoła w drodze na ingres – na szczęście zamach się nie powiódł. Mimo tego typu działań prymas Wyszyński przyjął założenie, że z komunistami należy „porozumieć się przy pomocy słów”.
Wyrazem takiej postawy było podpisanie w kwietniu 1950 roku porozumienia między episkopatem a władzami. Co istotne, wśród biskupów właściwie tylko prymas był jego konsekwentnym zwolennikiem, umowa zawierała bowiem wiele niewygodnych dla Kościoła sformułowań, takich jak potępienie podziemia, nieprzeszkadzanie w kolektywizacji rolnictwa czy wezwanie do lojalności wobec państwa. Co istotne dla Kościoła, zapewniała ona uznanie przez władze zwierzchności papieża (ale tylko w sprawach duchowych) i gwarancje nauczania religii w szkołach. Komuniści, jak miało się dość szybko okazać, nie mieli zamiaru przestrzegać zawartego porozumienia, jednak jego podpisanie z pewnością spowolniło wprowadzanie kolejnych, jeszcze bardziej dolegliwych represji wobec duchowieństwa. Do chwili obecnej nie ma wśród historyków zgody co do oceny tej ugody, można jednak z pełnym przekonaniem powiedzieć, że opóźniła ona nadejście największych represji antykościelnych.
Władze nie miały jednak zamiaru zadowalać się tymi ustępstwem ze strony Kościoła i podjęły kolejne działania mające na celu jego podporządkowanie. Ich najbardziej spektakularnymi efektami były procesy biskupa Czesława Kaczmarka i kurii krakowskiej.
Momentem przełomowym było ogłoszenie przez władze dekretu,,o obsadzaniu i znoszeniu wszelkich stanowisk kościelnych”, dającego im wpływ na każdą nominację kościelną w Polsce. Państwo wchodziło w ten sposób w miejsce dotychczas zarezerwowane dla Watykanu i najwyższych władz kościelnych w kraju. Wobec takiego kroku komunistów prymas nie mógł ustąpić, oznaczałoby to bowiem akceptację ubezwłasnowolnienia Kościoła. Biskupi wstrzymali się jednak na jakiś czas z oficjalnym protestem, licząc, że po śmierci Stalina w marcu 1953 roku linia władz zostanie złagodzona. Nic podobnego się jednak nie stało: politykę represji kontynuowano. Biskupi na czele z prymasem wysłali protest, w którym padły słynne słowa „non possumus”. Spowodowało to aresztowanie prymasa 25 września 1953 roku i jego trzyletnie uwięzienie.
Nominacja kardynalska, której okrągła rocznica mija dziś, była wyrazem poparcia dla linii postępowania prymasa Wyszyńskiego. Pius XII miał zaufanie do polskich biskupów, zwłaszcza do młodego przywódcy polskiego Kościoła i kardynała Sapiehy. Pewne wątpliwości co do kierunku działalności przyszłego „Prymasa Tysiąclecia” spowodowało podpisanie porozumienia z kwietnia 1950 roku, jednak jego wizyta w Watykanie razem z arcybiskupem krakowskim rozwiała wątpliwości, jakie żywił wobec tej umowy papież. Co warte podkreślenia, nominacja na księcia Kościoła dla prymasa Wyszyńskiego przyszła bardzo szybko. Zważywszy na realia watykańskie, należało ją odczytywać jako wyraz szczególnego uznania dla jego osoby.
Stefan Wyszyński – zobacz też:
- 55 lat temu kardynał Stefan Wyszyński wrócił z internowania
- Kościół wobec wybuchu strajków w 1980 roku