Jak Duńczycy najechali Wołgoszcz?
Ten tekst jest fragmentem książki Roberta F. Barkowskiego „Rugia 1168”.
Wołogoszcz była potężnym grodem portowym panującym na zachodnim brzegu cieśniny Piana (niem. Peenestrom), leżącym naprzeciwko należącej do Bogusława I twierdzy Uznam na wyspie o tej samej nazwie, znajdującej się po drugiej stronie cieśniny. Wołogoszcz miała ogromne znaczenie strategiczne, mieszkańcy byli w stanie skutecznie zablokować wejście na Zalew Szczeciński. Pod względem politycznym cieszyła się specyficzną samodzielnością (podobną jak w latach dwudziestych XII wieku Szczecin i Wolin), ale nie była całkowicie niepodległa. Rządzili nią, co prawda, wołogoscy książęta (to różnica w stosunku do Szczecina i Wolina, gdzie rządziła oligarchia możnych), lecz podlegali zwierzchnictwu książąt pomorskich.
Tam też, w kierunku Wołogoszczy skierował Waldemar na wiosnę 1162 roku duńską flotę. Duńczycy przypłynęli utartym szlakiem, najpierw wzdłuż wyspy Hiddensee, następnie przesmykiem Svolder wpłynęli do cieśniny Stralsund. Po drodze dołączył do nich z dwoma okrętami Bernard, „oczy i uszy” Henryka Lwa. W cieśninie Duńczycy zakotwiczyli na postój przy wyspie Strela, zakładając tam bazę. Była to pierwsza duńska baza wypadowa na wodach słowiańskich, ważna ze względu na swoje strategiczne położenie. Usadowiona w środku przesmyku morskiego między Rugią a lądem stałym dawała Danii wyśmienity punkt wypadowy zarówno w kierunku Rugii, jak i ujść Odry. Absalon wybrał się konno w głąb lądu na południowym wybrzeżu Rugii i nakazał ludności zwołanie wiecu. Na owym wiecu biskup przypomniał zebranym o złożonych przed dwoma laty podczas ostatniej wyprawy Waldemara przyrzeczeniach, żądając, by udzielili Duńczykom pomocy zbrojnej. Ranowie się nie sprzeciwili. Nie sprzeciwili się również zajęciu przez Duńczyków wysepki Strela. Po wiecu flota duńska, powiększona o liczne rańskie jednostki, pożeglowała wzdłuż wybrzeża w kierunku ujścia cieśniny Piany i zatrzymała się w porcie osady Gaatz (słow. Gać) w północno-zachodniej części wyspy Uznam. Powodem postoju było pojawienie się posłów słowiańskich sygnalizujących gotowość podjęcia rozmów.
Mieszkańcy Wołogoszczy, wysyłając posłów, nie działali z własnej inicjatywy. Zwrócili się najpierw o pomoc do osoby ważniejszej i potężniejszej od lokalnych książąt, do zwierzchnika tych terenów i naturalnego sojusznika, czyli do księcia pomorskiego Bogusława I – satrapy Pomorza (Pomeraniae satrapa Bugisclavus), jak nazwał go Saxo. Książę Pomorza, powiadomiony przez garnizony grodów na obszarze wokół ujścia cieśniny Piany o pojawieniu się licznej floty nieprzyjacielskiej, miał powód do niepokoju. Czego szukali Duńczycy na tych wodach, czemu współdziałali z nimi Ranowie? Z powodu wspomnianej powyżej strategicznej pozycji Wołogoszczy naturalnym dążeniem książąt pomorskich była kontrola nad nią i niedopuszczenie do usadowienia się w grodzie żadnej obcej siły politycznej. W przeciwnym razie dynastii Gryfitów groziło uzależnienie się od obcych, którzy zajęliby Wołogoszcz. Zagrożone byłyby bezpośrednio domeny Bogusława I na wyspie Uznam, jak również posiadłości Bogusława I i Kazimierza I na obszarach wokół rzeki Piany i jej ujścia do cieśniny Piany, aż po wybrzeże Bałtyku. Na niebezpieczeństwo wystawiony byłyby klasztory rodowe ufundowane przez ich rodziców Racibora I i Przybysławę: założony z 1155 roku klasztor Norbertanów w Grobi, znajdujący się około 1,2 kilometra na południe od twierdzy Uznam, oraz założony w 1153 klasztor benedyktyński w Słupi nad Pianą (niem. Stolpe an der Peene), najstarszy klasztor Pomorza Zachodniego, położony na zachód od Wołogoszczy. W Grobi, w klasztornym kościele św. Godeharda, spoczywały zwłoki Racibora I.
Nadzieje wołogoszczan na pomoc zbrojną z Pomorza jednak zawiodły. Nie znamy przyczyny biernego zachowania Bogusława. Czy obawiał się duńskiej siły w połączeniu z rańskimi posiłkami? Czy był zaskoczony najazdem, a wojsko pomorskie zajęte było akurat w innych, odległych częściach księstwa? Czy też nie był pewny statusu aktualnych stosunków duńsko-saskich i obawiał się konfrontacji z Henrykiem Lwem? Zamiast odpowiedzieć militarnie, Bogusław, w imieniu Wołogoszczy, wdał się w pośrednictwo w pertraktacjach z Waldemarem. Zawarto porozumienie ugodowe. Pomijając tutaj istne kuriozum, nieprawdziwe, bo tendencyjne sensacje Saxo Grammaticusa o rzekomym uzależnieniu Wołogoszczy od Danii (ale skwapliwie powtarzane w wiadomych publikacjach), Waldemar musiał się zadowolić danym przez Wołogoszczan przyrzeczeniem, że nie udzielą w przyszłości schronienia i pomocy słowiańskim piratom. Waldemar nie spowodował odzyskania wolności duńskich poddanych, którzy pędzili wśród Słowian niewolniczy żywot. Wołogoszczanie wykręcili się wymówką, twierdząc, że duńscy niewolnicy znajdują się albo w oddalonych osadach, na które oni nie mają wpływu, albo że zostali odtransportowani do twierdzy Orle nad Warnawą, a tam rządzili synowie obodryckiego Niklota. Porozumienie przypieczętowano przekazaniem Danii kilku mieszkańców grodu jako zakładników.
Ta wyprawa zakończyła się bezkrwawo. Duńczycy wrócili do Danii, Ranowie na swą wyspę. Ważnym wydarzeniem przy okazji prowadzenia rozmów pokojowych jest incydent z przedstawicielami Ranów i saskim Bernardem. Ranowie na zapytanie Bernarda, dlaczego nie starają się o protekcję księcia Saksonii, odparli, że nie lubią Sasów i nie przejmują się Henrykiem Lwem. Bernard odpowiedział zaczepnie, że niebawem zapoznają się z potęgą księcia Saksonii. Ranowie, ignorując groźbę zawartą w słowach Bernarda, kpili i stroili sobie z niego żarty. Oliwy do ognia dolała uwaga niejakiego Mesko (łacińskie Masco; czyżby z polska Mieszko?), rańskiego starca, ślepego, lecz słynącego z mądrości i bystrości: „Im bardziej ściąga się wodze dzikim koniom, tym gwałtowniej się szarpią, tak już z nimi jest. Dlatego najlepiej poluzować Saksończykom wodzów, by ich nie pozrywali, co by się stało w przypadku zaciągnięcia ich zbyt krótko; znamy dobrze ich dzielność, podobnie jak oni znają naszą”. Henryk Lew, po wysłuchaniu relacji Bernarda, ledwo mógł powstrzymać wściekłość na Waldemara i Ranów.
Zaostrzenie konfliktu między Danią a Saksonią. Najazd saski na Słowian
Natychmiastowemu wybuchowi otwartej wojny między Saksonią a Danią zapobiegło inne wydarzenie. Niedługo po opisanej powyżej wyprawie Waldemara przeciwko Wołogoszczy, w sierpniu 1162 roku, król Francji Ludwik VII i cesarz Fryderyk Barbarossa spotkali się w burgundzkiej wiosce Saint-Jean-de-Losne, aby rozstrzygnąć spór wokół schizmy papieskiej. Wśród licznie zaproszonych wielmożów z wielu stron Europy znaleźli się również Waldemar i Henryk Lew. Król Danii złożył ponownie hołd cesarzowi i potwierdził duńskie poparcie dla papieża Wiktora I (protegowanego przez cesarza), usiłując w zamian wyprosić u Barbarossy usankcjonowanie duńskich planów ekspansyjnych na Wybrzeżu Słowiańskim. Według tendencyjnego na korzyść Danii Saxo Grammaticusa zezwolenie takie otrzymał jako totius Sclaviae praefecturam. Z kolei tendencyjny na korzyść Saksonii Helmold wie tylko o porozumieniu zawartym między Henrykiem Lwem a Waldemarem, na podstawie którego obaj zobowiązali się nie przyjmować uciekinierów z ziem konkurenta.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Roberta F. Barkowskiego „Rugia 1168” bezpośrednio pod tym linkiem!
Ten tekst jest fragmentem książki Roberta F. Barkowskiego „Rugia 1168”.
Układ układem, ale zaakceptowane przez cesarza plany Waldemara godziły żywotnie w interesy Henryka Lwa, nietolerującego konkurenta panoszącego się na ziemiach słowiańskich, które on uważał już za „swoje”. Układanie się Ranów z Waldemarem? Pokojowo zakończone rozmowy Bogusława z Waldemarem? Poparcie Bogusława i Kazimierza dla synów Niklota – Przybysława i Warcisława? Co będzie następne? Układy synów Niklota z Waldemarem? Waldemar bezczelnie wkraczający w jego domeny, teraz nawet za cichym przyzwoleniem cesarza? Henryk Lew szykował się do kontrakcji. Znakomity powód do zbrojnego wkroczenia na północne Połabie dali saskiemu księciu Przybysław i Warcisław. Z początkiem grudnia 1162 roku możni niemieccy, rozlokowani na obszarze księstwa Obodrytów, zawojowanego przed dwoma laty, donieśli o planach Przybysława i Warcisława wszczęcia zbrojnego powstania i odebrania Niemcom swojej ojcowizny. Rebelia miała wyjść z twierdzy Orle, przy cichym poparciu książąt pomorskich, w tym wydatnie Kazimierza. A może również Duńczyków?
Na wieść o tym Henryk Lew, mimo niekorzystnych warunków zimowych, zarządził natychmiast zakrojoną na szeroką skalę wyprawę wojenną. Na początku stycznia 1163 roku armia niemiecka, którą dowodził Henryk Lew, przekroczyła Warnawę, sunąc na Orle. Obrony grodu podjął się Warcisław ze świtą rycerzy i z garnizonem piechoty. Obodrycka jazda z Przybysławem na czele zaszyła się w okolicznych lasach, czekając na rozwój wypadków. Po długim i ciężkim oblężeniu ranny od strzały Warcisław poddał się Henrykowi Lwu. Wraz z obodryckimi rycerzami musiał paść saskiemu księciu do nóg i przyjąć poniżające warunki kapitulacji, poddając się formalnie woli zwycięzcy (tzw. deditio). Najzamożniejsi z pojmanych Obodrytów musieli poza tym wolność opłacić wysokim okupem.
Henryk Lew powierzył nadzór nad grodem Orle posłusznemu mu bratu Nikolta o imieniu Lubemar. Warcisław został zamknięty w areszcie w Brunszwiku. Henryk Lew zagroził Przybysławowi, że gdy nie powstrzyma się od zbrojnych najazdów na niemieckie garnizony w ziemi Obodrytów, on dokona egzekucji na uwięzionym bracie Warcisławie. Na tym nie zakończyła się wyprawa wojenna Henryka Lwa. Armia niemiecka kontynuowała najazd. Spaliła ponownie Roztokę, przeszła przez obszary Czrezpienian i Chyżan (ziemia trzebudzka), przez ziemię wołogoską, przez obszary na północ od Piany, niszcząc ogniem i mieczem na równi dobra książąt obodryckich, jak i książąt pomorskich. Na koniec, po ogłoszeniu objęcia zwierzchnictwem całego kraju aż po Wołogoszcz, Henryk Lew, wykorzystując skute lodem wody wąskiej cieśniny, wkroczył na Rugię i dokonał tam wielkich zniszczeń, zmuszając Ranów do poddania się. Wyprawa trwała do końca marca 1163 roku. Jej efektem ubocznym było uwolnienie przez Niemców ludności duńskiej, pędzącej wśród Słowian żywot niewolniczy.
Przybysław nie zareagował na najazd, pomny na los uwięzionego w Brunszwiku brata. Nie dał się wciągnąć w rozstrzygającą bitwę z najeźdźcami, zachowując obodryckie siły zbrojne w gotowości do dalszej walki. Również książęta pomorscy nie dali się sprowokować, mimo że ucierpiały również ziemie będące pod ich władaniem. Jedynie na Ranów padł blady strach. Zerwali stosunki z Danią, wyrzekając się wszelkich zależności od Waldemara. W lipcu 1163 roku przy okazji poświęcenia katedry w Lubece wielmoże rańscy z książętami Ciesławem i Jaromirem stawili się posłusznie przed Henrykiem Lwem, potwierdzając uznanie w nim lennego zwierzchnika i przekazując mu zakładników. Udział Ciesława i Jaromira w uroczystym nabożeństwie w lubeckiej katedrze jest niezbitym i niepodważalnym dowodem, że już wtedy byli chrześcijanami; i kolejną poszlaką na istnienie rywalizacji pomiędzy chrześcijańskimi kręgami rańskiego możnowładztwa świeckiego a dzierżącą faktyczną władzę nad Rugią kastą pogańskich kapłanów z Arkony.
Pomyślne kontruderzenie Henryka Lwa trafiło boleśnie Waldemara. Wiedziony pierwszym impulsem w celu ukarania zdradzieckich Ranów rozkazał podjęcie wyprawy karnej na Rugię. Gdy flota zebrała się już w przesmyku Grønsund (między wyspami Møn i Falster), nieoczekiwanie pojawili się posłowie z Rugii. Ranowie wyprosili pokój, zapewniając Waldemara o odnowieniu poprzednich układów.