Jacek Komuda – „Zawisza. Czarne Krzyże” – recenzja i ocena
Jacek Komuda – „Zawisza. Czarne Krzyże” – recenzja i ocena
To nie jest pierwsza wyprawa Jacka Komudy do czasów średniowiecza. Poprzednią była „Krzyżacka zawierucha” gdzie głównym bohaterem autor uczynił… wnuka Zawiszy Czarnego, Bolka z Rożnowa. Za to jedyną postacią spinającą oba utwory literackie jest kardynał Zbigniew Oleśnicki, wybitny i potężny biskup krakowski, doradca polskich monarchów.
Ciekawa jest konwencja powieści. Autor zrezygnował z narracji linearnej na rzecz nieczęsto spotykanego chwytu opartego na przeskokach fabularnych. Zaczyna się od wieści o śmierci przesławnego Zawiszy Czarnego, którą w trakcie przyjmowania hołdów otrzymuje kardynał Oleśnicki. Następnie rozpoczyna się retrospekcja – najpierw poznajemy ostatnie miesiące służby Sulimczyka u Zygmunta Luksemburskiego oraz powody jego rezygnacji. Do postępowania budzącego pewne kontrowersje dochodzi wątek osobisty – chęć uratowania starszego brata.
Otóż brat Zawiszy wikła się w kwestię nielegalnego „importu” materiałów wojennych na zbuntowaną przeciw Krzyżakom Żmudź. Na wieść o tym rycerz chce wyruszyć w litewskie puszcze aby wykupić swego bliskiego. Nie wie, że to pułapka, w którą udaje się wraz z wiernym sługą, sceptycznie do niego nastawionym „przymusowym” giermkiem oraz… pod czujnym okiem króla, a w zasadzie wpływowego kardynała.
Na Litwie rychło okazuje się, że sytuacja jest skomplikowana. Tli się antykrzyżacki bunt inspirowany przez piękną bojarową. Zawisza – wspierany przez miejscowego misjonarza – w poszukiwaniu zemsty staje na czele buntu. Leje się krew, toczą się dramatyczne pojedynki, kulminacją tego jest Wielkie Pobicie czyli bitwa na polach Grunwaldu.
Całą tę historię poznajemy w formie ciekawej retrospekcji. Otóż Oleśnicki dokonuje cenzurowania opisu przygód Zawiszy, który sporządził wspomniany wyżej mnich. Tu poprawi, tam uwzniośli, w innym miejscu podkoloryzuje swoje własne zasługi. Ta mieszanka akcji właściwej w formie retrospekcji oraz „wytłumaczenia” czytelnikowi, dlaczego oficjalna historia jest taka a nie inna, nie zaburza treści i jest zabiegiem zmuszającym do refleksji nad postrzeganiem dziejów, kreowaniem pamięci.
Dodatkową wartość powieści stanowią przypisy zamieszczone w ostatniej części recenzowanej książki. Nie przybrały one jednak klasycznej formy krótkiego odnośnika kierującego do źródła lub tłumaczącego zastosowane zwroty, a wnikliwego objaśnienia rozwiązań fabularnych. Świadczy to o dużej dbałości o szczegóły i realia historyczne.
Nie znaczy to, że wszystko jest w recenzowanej powieści idealne. W moim odczuciu zupełnie niepotrzebny wątek miłosny zaburza narrację i nie wnosi niczego do zrozumienia motywacji bohaterów. Czytelnik książek Komudy zapewne dostrzeże coś jeszcze. Wciąż czuć tutaj nutkę szlacheckiej Polski – aż się prosi o kontynuację serii powieści o tej właśnie epoce, z której przecież autor zasłynął, a która od jakiegoś czasu jest chyba przez niego lekko chyba zaniedbana…
Pod kątem historycznym Komuda sprawnie przedstawił postacie drugoplanowe w powieści, lecz pierwszoplanowe w historii. Jagiełło, wycofany, przebiegły, spokojny – niemal makiaweliczny i nie do końca odgadniony władca. Witold, gorąca głowa, ambitny książę, który nie przestaje knuć. Urlich von Jungingen – przepełniony ambicją uzdolniony wódz, jednak, podobnie jak jego współbracia, zbyt pewny siebie.
Ale są oni tylko tłem dla barwnej historii Zawiszy Czarnego…