III rząd Wincentego Witosa (cz. 2)

opublikowano: 2009-12-10, 00:21
wolna licencja
Czy Witos był „reakcyjnym faszystą” czy raczej mężem stanu, gotowym poprowadzić naród w ciężkich chwilach dzięki swym „mocnym nerwom i tęgiej głowie”? Sformowanie jego trzeciego rządu i przyczyny zamachu majowego omawia Rafał Jaźwiński.
reklama

<< Zobacz pierwszą część artykułu

Zobacz też: Józef Piłsudski i przewrót majowy

8 maja socjaliści od rana próbują skompletować rząd własnego pomysłu: Na naradach bloku lewicowego postanowiono zaproponować premierostwo Piłsudskiemu. Pojechał z tym Marek, ale przywiózł odmowę i to podobno odmowę w formie nie najbardziej uprzejmej – pisał Rataj. Wyłoniono na lewicy następnie kandydaturę Moraczewskiego, ale Piast i ChD i tym razem odmówiły udziału w takiej konfiguracji. Odezwa Witosa ubrana w „formę kuluarową”, a stanowiąca bezpośrednią odpowiedź centroprawicy na budowany pospiesznie rząd lewicy, brzmiała:

… ustosunkowujemy się do gabinetu w sposób rzeczowy i bez uprzedzeń, mimo że PPS zapowiadała najostrzejszą walkę memu gabinetowi; nie wchodząc do rządu będziemy się domagali, by 1) oparty był na większości parlamentarnej, 2) by zrównoważył budżet drogą redukcji, 3) nie szedł na inflację pod żadną formą, 4) poparł produkcję, zwłaszcza rolną.

Zobacz też:

Już punkt pierwszy (powyższej odezwy – R. J.) był decydujący! – jak ocenia trafnie Rataj. Tak więc około 15 Marek zmuszony zostaje do wycofania się z misji tworzenia rządu. Szukając wyjścia z politycznego impasu Wojciechowski powierzył premierostwo Władysławowi Grabskiemu. Kandydatura ta wywołała jednak opory i sprzeciw w PSL Piast. Przyczyniła się również do pewnej konsolidacji i wyrównania różnic stanowisk istniejących dotąd miedzy Piastem a endecją. Grabski, nie widząc perspektyw powołania rządu pozapartyjnego (odmowa Piłsudskiego i Skrzyńskiego), porzucił misję, jednak gra na cztery ręce dalej trwała. Prym zaczęły wszelako wieść partie centro-prawicowe.

reklama

…ugrupowania prawicowo-centrowe, po udaremnieniu zarówno rządu centrowo-lewicowego, jak i pozaparlamentarnego, a więc jedynych kombinacji, jakie poza ich kombinacją były możliwe, musiały zdecydować się na zakończenie przesilenia i usunięcia dotychczasowych nieporozumień personalnych .

Zamach? Prezydent „może zaręczyć, że Piłsudski nie byłby zdolny do takiej zbrodni”

Wincenty Witos

9 maja Rataj raz jeszcze rozmawiał z Witosem. Ponownie ostrzegł go przed premierostwem, ten …się chwieje, ale boi się być podejrzanym o tchórzostwo!. Przedstawiciele ZLN, Głąbiński i Zdziechowski, tuż przed północą komunikują prezydentowi Wojciechowskiemu, iż większość parlamentarna jest gotowa utworzyć rząd z Witosem na czele. Ten, odnaleziony pod Bahusem, podejmuje się misji budowy gabinetu. Nie jest to jednak dla niego wybór łatwy; decyzja stanowi wypadkową wiary w swój obowiązek obywatelski oraz lęku przed posądzeniem o tchórzostwo. Brzemię to jednak Witos był gotowy unieść. Nie zniechęciła go nawet rozmowa z prezydentem, podczas której, jak zapisał w swych pamiętnikach:

Pan prezydent był bardzo blady i silnie zdenerwowany (…) Skarżył się na stosunki i na ludzi, a szczególnie na stronnictwa lewicowe, którym zarzucał brak rozumu i sumienia. Nie oszczędzał też i prawicy, twierdząc, że ona swoim postępowaniem doprowadza do większego zadrażnienia, którego dałoby się nieraz uniknąć. Do objęcia rządów zbytnio mnie nie zachęcał, przedstawiając trudności, a nawet niebezpieczeństwa. Uważał [jednak], że ja sobie jeszcze najprędzej z nimi poradzę. Kiedy mu nadmieniłem, że moim zdaniem największym niebezpieczeństwo stanowi Piłsudski, gdyż on knuje spisek, a nawet przygotowuje zamach, oświadczył bardzo stanowczo, nie dając mi dokończyć, że to jest nieprawda. On może zaręczyć, że Piłsudski nie byłby zdolny do takiej zbrodni, zresztą był osobiście u niego przed paru dniami i dał mu słowo honoru, ze o żadnym zamachu nie myśli.

Oczywiście Witos nie dał wiary w obietnicę złożoną przez Piłsudskiego prezydentowi. Informacje o planowanym zamachu stanu dochodziły do niego już od kilku dni. Próby zbadania ich prawdziwości w gronie najbliższych mu Kiernika i Osieckiego co prawda nie potwierdziły donosów, podobnie zresztą jak i konsultacje z S. Grabskim, Zdziechowskim czy pełniącym wtedy jeszcze funkcje prezesa rady ministrów Skrzyńskim, jednak działania generała Żeligowskiego i piłsudczyków były dla lidera PSL Piast wielce podejrzane. Można zgodzić się z tezą Wapińskiego, iż przedstawiciele koalicji rządzącej traktowali przygotowania do zamachu wyłącznie jako manewr zastraszający oraz formę presji ze strony Piłsudskiego. Nie przypuszczali, by osoba Marszałka, polityka dotąd wielce odpowiedzialnego, mogła podjąć ryzyko rozwiązania siłowego. Stąd zapewne i odważna frazeologia przytaczanego już wcześniej wywiadu Witosa w „Nowym Kurierze Polskim” z 9 maja.

reklama

Ostatecznie III rząd Witosa utworzony został 10 maja w oparciu o Związek Ludowo-Narodowy, PSL Piast, Chrześcijańską Demokrację i Narodową Partię Robotniczą – polityczne zaplecze było więc identyczne, co sił stanowiących rząd Chjeno-Piasta z 1923 roku.

Rząd Witosa i jego „program”

W skład rządu weszli: W. Witos – premier, S. Smulski, J. Zdziechowski, W. Kiernik, S. Osiecki, S. Grabski, S. Piechocki, J. Malczewski, J. Radwan, K. Morawski, M. Rybczyński i J. Jankowski. Trudno, z przyczyn obiektywnych, przedstawić koncepcje polityczne, które miałyby stać się centralną osią nowopowstałego gabinetu. Można jednak przypuszczać, iż program III rządu Witosa, przynajmniej ten wyznaczony na najbliższe miesiące, zamykałby się w zasadzie w ramach wyznaczonych we wspominanej już broszurze „Czasy i ludzie”. Najpewniej zostałby odpowiednio uszczegółowiony i rozszerzony, tak by stanowić nić porozumienia pomiędzy prawicą a centrum. Było to o tyle łatwe, iż ów program wyłaniający się ze wskazanej broszury stanowił w zasadzie wypadkową koncepcji propagowanych (rysowanych) tak przez narodową demokrację, jak i niemałą część opinii publicznej. Postulował w nim Witos ograniczenie „rozpasanego” systemu demokracji parlamentarnej przez wprowadzenie modelu odpowiadającego bardziej realiom ówczesnej sceny politycznej. Głosił potrzebę zmiany konstytucji w kierunku wzmocnienia kompetencji prezydenta oraz rozszerzenia zakresu czynności Senatu. Ograniczenie liczby posłów oraz przepisy, które pozwalałyby pociągać do odpowiedzialności karnej tych urzędników, którzy dopuścili się przestępstw w służbie państwu, miałyby z kolei uchwycić w karby „zepsuty” parlamentaryzm. Prezes Piasta uważał, że rząd postanowił dążyć do zmiany ustawy wyborczej, która by zapewniła większość w Sejmie, zdolną do pracy, gdyż cały szereg najważniejszych spraw domagał się załatwienia od lat, ale bez ukrócania praw obywateli. Odwrót od parlamentaryzmu miał jednak zostać wprowadzony jedynie za przyzwoleniem parlamentu i zgodnie z literą prawa. Jak zauważa Andrzej Zakrzewski:

reklama

Krytyczna analiza ówczesnego systemu parlamentarnego, a zwłaszcza „obyczajów parlamentarnych”, była w dużej mierze trafna. Nie można tego powiedzieć o propozycjach Witosa, które były zbierze z postulatami prawicy, a ich cel aż nadto wyraźny. Wszak nie w normie prawnej, lecz w strukturze społeczno-politycznej tkwiły – co jeszcze nie tak dawno sam często podkreślał – przyczyny politycznego rozbicia parlamentu i jego niemocy.

III Rząd Witosa zaraz po zaprzysiężeniu

Diagnoza, choć słuszna nosiła znamiona politycznego „puszczania oka” w stosunku do prawicy oraz niewątpliwie niemałej części polskiego społeczeństwa zdegustowanego nieporadnością rządów „sejmokracji”. Należy jednak podkreślić wyraźnie, iż program Witosa, choć niepozbawiony zapewne obliczonych na poklask rozwiązań, zawierał rzetelną diagnozę polskiego parlamentaryzmu. W tym kontekście, upatrywanie jedynego lekarstwa w zmianach systemu politycznego, a nie np. oddziaływaniu na struktury społeczno-polityczne drogą reform czy żmudnych agitacji, jawiło się jako racjonalne rozwiązanie.

Polecamy e-book Michała Przeperskiego „Gorące lata trzydzieste. Wydarzenia, które wstrząsnęły Rzeczpospolitą”:

Michał Przeperski
„Gorące lata trzydzieste. Wydarzenia, które wstrząsnęły Rzeczpospolitą”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
86
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-934630-3-9

Książkę można też kupić jako audiobook, w tej samej cenie. Przejdź do możliwości zakupu audiobooka!

Józef R. Szaflik ocenia przesłanki powstania rządu Witosa, w ówczesnej konstelacji politycznej, jako decyzję pragmatyczną i w gruncie rzeczy jedyną możliwą do zrealizowania. Bez wątpienia jednak powstały gabinet był w oczach opinii publicznej skażony „grzechem pierworodnym”:

Podstawową (…) przyczyną utworzenia w maju 1926 r. centro-prawicowego rządu z Wincentym Witosem na czele była dążność do objęcia władzy w państwie w sojuszu ze stronnictwami prawicowymi, jedynymi możliwymi wówczas do przyjęcia kontrahentami politycznymi. Przy tym sam Witos oraz inni przywódcy Piasta przeceniali siły polityczne endecji, przy równoczesnym bagatelizowaniu trudności, jakie czekać miały nowy rząd ze strony partii lewicowych, w tym również i pozostałych stronnictw ludowych. Wincenty Witos miał nadzieję, ze napotkane na drodze trudności uda mu się przezwyciężyć, zaprowadzając „rządy silnej ręki”.

Rząd prowokacji czy pojednania? Mąż stanu czy reakcyjny faszysta?

Sam Witos w oświadczeniu prasowym, podyktowanym prawdopodobnie przez Rataja, mocno podkreślał w duchu pojednawczym, w zamierzeniu mającym łagodzić nabrzmiałe konflikty, że:

reklama

…Rząd, który utworzyłem, podyktowała konieczność, a nie pragnienie władzy, która w Polsce w obecnych warunkach nie jest wcale przyjemna ani pociągająca, a która u nas bardzo często wypada z rąk na ulicę niemal. Tego dowodzi i ostatnie przesilenie. Usiłuje się przedstawić gabinet mój jako rząd prowokacji i walki. Nic bardziej fałszywego być nie może. Rząd został utworzony dla całego państwa, a nie dla partii politycznych. Mam szczery zamiar prowadzić akcję w kierunku rozszerzenia podstaw rządu i wciągnięcia do współpracy tych wszystkich, którzy będą zdolni przezwyciężyć małostkowość i stanąć we wspólnym szeregu dla dobra państwa.

Wymowa tego „pacyfistycznego” oświadczenia pozostawała jednak dla lewicy wielce niewiarygodna. W ich mniemaniu nijak miała się do agresywnego wywiadu Witosa z 9 maja, w którym naskakiwał na (prowokował) osobę Piłsudskiego – wciąż męża opatrznościowego lewicy, czy wydanej parę miesięcy wcześniej broszury programowej „Czasy i ludzie”. Nie dziwi więc, iż na wieść o powstaniu tak skrojonego rządu, parlamentarne stronnictwa lewicowe zareagowały dużym niezadowoleniem. Jednoznacznie zaakcentowały credo swej walki bezwzględnej i opozycji najostrzejszej wymierzonej wprost w gabinet wyzysku mas pracujących. Ideą przewodnią miało być zespolenie wysiłków lewicy (PPS, PSL Wyzwolenie, SCh, Klubu Pracy) w celu obrony praw ludu i przyszłości państwa przed zamachem rządów reakcji. Sam Witos jawił się lewicy jako: zdecydowany reakcyjny faszysta (który – R.J) czeka tylko na moment, by zakuć Polskę w kajdany reakcji.

Planowany zamach na Piłsudskiego, aresztowanie? 12 maja – kulminacja

Erupcji nienawiści przeciw gabinetowi Witosa dał wyraz (poddał się) i sam Piłsudski. W „Kurierze Porannym” z 11 maja (treść jego była znana już 10 maja o godzinie 8 wieczorem) ostro zaatakował cały gabinet, a osobę Witosa w szczególności, przypuszczając zapewne, iż dojście do władzy znienawidzonej centro-prawicy będzie ostateczną eliminacją piłsudczyków z gry. Oskarżenia którymi ciskał Piłsudski dotyczyły przede wszystkim korupcji, nadużycia władzy oraz przygotowywania zamachu na jego życie przez siły centro-prawicowe. By podkreślić swoją bezkompromisowość i twardą rękę, rząd kazał skonfiskować wywiad. Przez pewien czas opinia publiczna podejrzewała, iż kolejny krokiem będzie aresztowanie samego Marszałka. Niejako w obronie Piłsudskiego doszło do całkiem licznych, tak w kawiarniach, jak i na ulicach, wystąpień piłsudczyków.

reklama
Piłsudski na Moście Poniatowskiego. Zamach majowy

Było to swoiste preludium do wydarzeń z 12 maja. Wtedy to Marszałek, wraz ze zgrupowanym wcześniej pod Rembertowem wojskiem, ruszył na Warszawę. Po kilkudniowych walkach, skoszarowany w Wilanowie rząd Witosa, doceniając tragizm wydarzeń i zagrożenie wojny domowej, podał się do dymisji. Zbiegło się to ze złożeniem urzędu Prezydenta RP przez Wojciechowskiego, co w konsekwencji ponownie uczyniło z Rataja pierwszą osobę w państwie. Wydarzenie to bardzo pozytywnie ocenia Szaflik, podkreślając, iż świadczyło to o tym, że władza w państwie nie przeszła w ręce zamachowców, lecz sprawowana była w zgodzie z konstytucją. Równie doniosła rola przypadła Ratajowi podczas powołania rządu pojednania narodowego z Kazimierzem Bartlem na czele.

Polecamy e-book Pawła Rzewuskiego „Warszawa — miasto grzechu: Prostytucja w II RP”:

Paweł Rzewuski
„Warszawa — miasto grzechu: Prostytucja w II RP”
cena:
11,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
109
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-934630-6-0

Książkę można też kupić jako audiobook, w tej samej cenie. Przejdź do możliwości zakupu audiobooka!

Rataj i jego rola (lub jej brak)

Wydaje się, iż Szaflik nieco przecenia rolę Rataja. Po pierwsze, Piłsudskiemu zależało na zalegalizowaniu przewrotu i swojej władzy, co osiągnął po pierwsze przez powołanie powolnego mu rządu Bartla. Wpływ Rataja na kształtowanie się nowego rządu był pozorny. Zupełnym fiaskiem okazała się jego próba powołania gabinetu z wiernym sobie Dębskim na czele, czego nie zaakceptował Piłsudski, a co mogło stanowić dla Rataja niemałą niespodziankę i subtelny policzek, gdyż Dębski był wcześniej postrzegany w swojej partii jako gorący sojusznik i stronnik Marszałka. Nie do końca jednoznaczna etycznie pozostaje też postawa Rataja wobec szukającego schronienia Witosa, choć ten, mimo wszystko, rozgrzesza swojego partyjnego kolegę. Tak oto wspomina Witos niezapowiedzianą wizytę, którą złożył Ratajowi 16 maja:

reklama
Maciej Rataj

Nie widząc lepszego wyjścia, po dłuższym namyśle postanowiłem się udać do mieszkania marszałka Sejmu p. Rataja. Przemawiały u mnie za tym: koleżeństwo partyjne, dobre zawsze stosunki osobiste, jego stanowisko obecne i znajomość tego, co się dzieje w Warszawie i [w] kraju (…) Przy tej wielkiej serdeczności, z jaką mnie u siebie przyjmował p. Rataj, zauważyłem u niego bardzo duże zakłopotanie. Poczułem, że do jego mieszkania wpadłem trochę bez należytej nad tym rozwagi, a może i całkiem niepotrzebnie (…). W parę minut po moim przybyciu odezwał się w mieszkaniu p. marszałka telefon. Treści rozmowy nie słyszałem, nie wiedziałem więc, kto i co mówił, ale wiedziałem że p. marszałek odszedł od telefonu bardzo nie zadowolony i niespokojny, co się u niego wyrażało znanym mi grymasem twarzy. Wyglądał też na zmartwionego i przybitego (…) Przez dłuższą chwilę panowało milczenie, nareszcie p. marszałek zbliżył się do mnie i z widocznym zakłopotaniem powiedział: – Bardzo pana przepraszam, panie prezesie, ale zmuszony jestem powiedzieć, że nie może pan dłużej w moim mieszkaniu pozostawać. Mieszkanie moje jest na wszystkie strony szpiegowane i wszyscy wiedzą, co się u mnie dzieje (…). Właśnie teraz otrzymałem telefon z klubu socjalistycznego, w którym mi donoszą, że się dowiedzieli o pańskim pobycie u mnie od woźnego i grożą mi wyciągnięciem wszelkich konsekwencji na wypadek, gdybym pana u siebie zatrzymywał. Zrozumie pan, jak mi to jest przykro, ale, niestety, nie może być inaczej.

Witos usuwa się w cień. Kozioł ofiarny?

Witos, dostrzegając ciężkie położenie Rataja, natychmiast opuścił jego mieszkanie. Z pomocą przyszedł mu Niedbalski, który zaoferował swoje lokum, mieszczące się notabene w tym samym budynku i bezpośrednim sąsiedztwie apartamentu Rataja, a później przewiózł do wdowy po Rejmoncie. Bezsprzecznie Rataj, jako zastępca prezydenta i głowa państwa, chciał występować z pozycji mediatora, osoby postronnej dążącej do konsensusu i co istotne – zapobieżenia rozlewowi krwi. Tych motywów nie można z całą pewnością deprecjonować – co szczególnie mocno podnosi Kołodziejczyk. Dwie rzeczy jednak niepokoją: po pierwsze, Rataj miał moralne prawo (a nawet obowiązek) zagwarantować Witosowi bezpieczeństwo własnym urzędem, choćby jako premierowi Rządu Obrony Narodowej z 1920 roku. Rzecz leżała w kategoriach imponderabiliów, które zaakceptowane musiałyby zostać, przy stanowczej pozycji Rataja, i przez piłsudczyków. Po drugie, ruchy na politycznej szachownicy, wykonywane przez Rataja, świadczą o chęci wyzyskania sytuacji dla wzmocnienia własnej pozycji, tak w państwie, jak i w partii, co w drugim przypadku dokonać się miało kosztem upokorzonego Witosa. Za pierwszym przemawia próba przeforsowania wiernego sobie Dębskiego na stanowisko premiera (byłoby to i wzmocnieniem pozycji „Piasta”, o czym nie można zapomnieć). Gra o przywództwo w PSL „Piast”, w normalnych warunkach zdrowa, a nawet pożądana, w momencie nielegalnego zamachu stanu (nie wchodzimy tu w polemikę zasadności przewrotu majowego jako takiego) i forsowaniu jego legalizacji przez obiór sanacyjnego kandydata, stała się co najmniej niegodną praktyką. Witos złożony został, niczym kozioł ofiarny, na politycznym ołtarzu i skazany na zesłanie (banicję). Trudno raczej dać wiarę słowom samego Witosa, który o swojej politycznej banicji tak pisał:

reklama

W naturalnej konsekwencji mojej przegranej usunąłem się zupełnie od pracy i wystąpień politycznych, starając się nawet jak najmniej stykać z najbliższymi ludźmi, ażeby im swoją osobą nie nastręczać kłopotów i trudności. Nie czyniłem też żadnych przeszkód nowemu rządowi, choć musiałem bezwzględnie potępić metody, jakimi się on posługiwał.

Wydaje się, że słusznie odczytuje pozornie dobrowolne wycofanie się Witosa z polityki Szaflik, widząc w tej swoistej banicji smutną konieczność spowodowaną porażką polityczną. Tymczasowe wygnanie ze świata polityki w przypadku Witosa jest o tyle interesujące, iż dotyczy persony nie tylko będącej liderem Piasta, ale i jego długoletnim przywódcą kształtującym linię polityczną i wytyczającym program i kierunki działania od chwili powstania PSL Piast. Wydaje się, iż to koniunktura polityczna – wybitnie nieprzychylna Witosowi – ostatecznie pchnęła wierchuszkę opozycji partyjnej do działań na rzecz rozluźnienia apodyktycznej władzy prezesa w szeregach PSL. Konsekwencją tego było zbliżenie się „Piasta” do obozu piłsudczykowskiego w imię zapobieżenia anarchii i obrony parlamentaryzmu. Wymowa propagandowa tej trywialnej deklaracji była więcej niż widoczna, a jej racjonalna argumentacja mogła przekonać jedynie mniej wyrobionych politycznie parlamentarzystów „Piasta” lub działaczy pozbawionych większych skrupułów moralnych. Podwaliny pod alians PSL-u z piłsudczykami położył marszałek Rataj, kierując się zapewne i niechęcią, powszechnie zresztą znaną, do partii prawicowych, i aspiracjami do zajęcia opróżnionego stołka prezesa po Witosie.

reklama

Szaflik wskazuje, iż sam Witos początkowo nie kwapił się na ten urząd (premiera – R.J.) (…). W miarę jednak przedłużania się przesilenia, wzmagały się ze strony kontrahentów politycznych Witosa namowy, aby stanął na czele rządu. Uważając utworzenie rządu większości parlamentarnej za obowiązek wobec polskiej racji stanu, Witos uległ namowom. Opinię tą potwierdzałaby niejako przytaczana przez Rataja wypowiedz Witosa w kwestii swej kandydatury z 4 maja 1926 roku, udzielona jednemu z dziennikarzy: opinia jest dla mnie bardzo łaskawa, lecz nietrafna i źle wychowana; nie można bowiem mówić o kandydatach, gdy mamy prezesa ministrów. Jakże inaczej brzmi ton przywoływanej już wypowiedzi Witosa opublikowanej w „Woli Ludu” (25 V 1926), w której bez specjalnych ceregieli odmówił Piłsudskiemu, Ratajowi i Skrzyńskiemu odpowiednich walorów politycznych, które winny cechować premiera. Jednocześnie akcentował Witos (fakt, iż w nieco zawoalowany sposób), że tylko on może podołać misji stworzenia gabinetu, jako człowiek o mocnych nerwach i tęgiej głowie.

reklama

Wydaje się, iż opinia Szaflika jest mimo wszystko wiarygodna. Witos rzeczywiście uprawiał politykę kierując się racją stanu; jego zmysł polityczny znakomicie wpisywał się w kategorię Weberowskiej „etyki odpowiedzialności”. Nie zawsze czystej, bo opartej na brutalnej konkurencji i walce partyjnej, ale za to przepełnionej głębokim zrozumieniem interesu narodowego (oczywiście odczytywanego z pozycji ruchu ludowego). Obok takich wartości jak służba państwu i odpowiedzialność za losy narodu kierowała zapewne Witosem także i ludzka „żądza władzy”. Pewność siebie – poparta zresztą długoletnią efektywną praktyką polityczną – kazała mu egoistycznie ufać swym ambicjom. Nie należy ich lekceważyć biorąc pod rozwagę czynniki, które kierowały liderem Piasta podczas podejmowania się przezeń (już po raz trzeci) roli premiera. Nie należy jednocześnie w tych ambicjach doszukiwać się czegoś zdrożnego – rzecz wydaje się całkowicie naturalna dla każdej płaszczyzny ludzkiego życia, a w szczególności dla funkcjonowania homo politicusa. Zarzutem może być jedynie pewne zaślepienie polityczne (niedopuszczalne u polityków pewnej klasy), błędne odczytanie (a może niechęć dostrzeżenia), tak nastrojów wewnątrz klubu Piasta, jak i głosów opinii publicznej. W efekcie Witos obejmując funkcję premiera przyspieszył, jak się wydaje, przewrót majowy. Należy też częściowo przychylić się do opinii Madejczyka, który – trochę na zasadzie: „mądry Polak po szkodzie” – pisze:

Osobiście byłem przekonany, że gdyby nie Witos, ale ktoś inny z piastowców, jakiś inteligent, stanął wtedy na czele rządu, przewrotu majowego by nie było. Słowo chłop wymawiano wówczas z pogardą (…). Wytworzyła się nieprzyjemna dla nas atmosfera, z której tylko Witos nie zdawał sobie sprawy i niepotrzebnie przyjmował urząd premiera.

Jak się wydaje zamach stanu, którego motorem był Piłsudski, stanowił tylko kwestię czasu. Inną sprawą pozostaje fakt, iż Witos podziałał na piłsudczyków oraz lewicę parlamentarną niczym czerwona płachta na byka. Co więcej, jego prowokujący wywiad oraz drastyczna w swojej wymowie konfiskata gazety z „odpowiedzią” Piłsudskiego (a także prawdopodobne, zdaniem piłsudczyków, planowane aresztowanie samego Marszałka), stały się swoistym preludium przewrotu majowego. Stąd i uprawniony wydaje się sąd, iż Witos poprzez objęcie urzędu premiera (w aliansie ze stronnictwami prawicowymi) przyspieszył „wrogie przejęcie” władzy w państwie przez Piłsudskiego.

Zobacz też:

POLECAMY

Kupuj świetne e-booki historyczne i wspieraj ulubiony portal!

Regularnie do sklepu Histmaga trafiają nowe, ciekawe e-booki. Dochód z ich sprzedaży wspiera działalność pierwszego polskiego portalu historycznego. Po to, by zawsze był ktoś, kto mówi, jak było!

Sprawdź dostępne tytuły pod adresem: https://sklep.histmag.org/

Redakcja: Kamil Janicki

reklama
Komentarze
o autorze
Rafał Jaźwiński
Ur. 1981, doktorant na Wydziale Nauk Politycznych oraz student Wydziału Historycznego Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku. Zainteresowania badawcze: teoria polityki (przede wszystkim metodologiczne uwarunkowania prognozowania w naukach społecznych), myśl polityczna XIX i XX wieku (ze szczególnym uwzględnieniem koncepcji historiozoficznych), stosunki międzynarodowe (XIX – XXI wiek).

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone