ICR: Initium Calamitatis Regni

opublikowano: 2024-03-13, 17:52
wszelkie prawa zastrzeżone
Po wiekach wielkich triumfów wojennych, politycznych, kulturalnych Polski; po Jagiellonach, Grunwaldzie, Orszy, Kircholmie, Kłuszynie, Trzcianie i Ochmatowie – nagle w połowie XVII w. zaczął się ICR: Initium Calamitas Regni, czyli Początek Nieszczęść Królestwa.
reklama

Ten tekst jest fragmentem książki Jerzego Besali „Rzeczpospolita szlachecka. Barwny świat”.

Jan II Kazimierz (mal. Daniel Schultz, 1660 rok)

Rzeczpospolita, którą szlachta przyrównywała do imperium rzymskiego, zadrżała w posadach. Dzieje mają to do siebie, że nigdy nie wiadomo, w którym momencie ześlizgujemy się w kryzys; niekiedy zaczyna się on od błahych z pozoru zdarzeń.

Skrót ICR brał się z inicjałów króla Jana II Kazimierza Wazy (Ioannes Casimirus Rex). Monarcha ten przeszedł do narodowej legendy dzięki sugestywnym opisom Sienkiewicza w Potopie i filmowi Jerzego Hoffmana. Wypada w nich nieźle, jako melancholijny, „dobry król”; pisaliśmy jednak wielokroć, że w rzeczywistości był jednym z najbardziej nielubianych, bo drażliwych, trudnych, wywyższających się, zmiennych emocjonalnie władców polskich. Jednocześnie uchodził za rycerskiego i bywał nim w istocie. Dodatkowo odpychał przewlekłym katarem lejącym się z nosa, co medycy kojarzyli z narodzeniem się z otyłych rodziców, powolnym sposobem bycia, a nawet śniadą twarzą oszpeconą śladami po ospie, z której ledwo wywinął się śmierci: a ciemna karnacja uchodziła wówczas za dowód pospolitości. Uciekając przed nawrotami depresji, wchodził w rozmaite, zmienne role, szukając swego miejsca w życiu, nim dosięgła go w lipcu 1648 r. korona „króla Szwedów, Gotów i Wandali”. A potem polska żona – Ludwika Maria Gonzaga, wdowa po bracie...

Kim on nie był! Dzielnym żołnierzem w kampanii szwedzkiej (1629), w wyprawie smoleńskiej (1633), walczył w Niemczech z Francuzami jako pułkownik cesarski (1635). Był dyplomatą zawierającym ślub per procura w imieniu brata w Wiedniu w 1637 r. i kandydatem na księcia lennego Kurlandii. Był nierozważnym, acz niedoszłym wicekrólem Portugalii, co skończyło się od 1638 r. uwięzieniem przez kardynała Richelieu i dwuletnią niewolą we Francji. Wreszcie w 1643 r. 34-letni Jan Kazimierz wstąpił w Rzymie do klasztoru Jezuitów. Jednakże, pomimo że został przez papieża mianowany kardynałem, ślubów zakonnych nie złożył. Oświadczył, że nienawidzi być kardynałem, bo chce się kochać i żenić, z nadzieją na koronę po bracie.

Doczekał się wreszcie tronu – ale Rzeczpospolita była wówczas na zakręcie dziejowym. W dniach agonii Władysława IV, w maju 1648 r., Polska wpadała w przepaść klęsk, niespotykanych dotąd kapitulacji, zdrady, zaprzaństwa, wiernopoddaństwa, zniewolenia. Zawodowe wojska zbyt często pijanego hetmana wielkiego koronnego Mikołaja Potockiego zostały ciężko pobite przez poddanych królowi Kozaków Bohdana Chmielnickiego.

Przegrana z „chłopstwem” i kapitulacje zupełnie nie mieściły się dotąd w standardzie polityczno-obyczajowym honorowej, wolnej polskiej szlachty, mającej niezwykle wysokie mniemanie o sobie, państwie, ustroju, wolności, potędze, sile wojskowej. Jednakże już w połowie XVII w. jej „doskonałość polska” została poddana kolejnej, tym razem drastycznej próbie ze strony Szwedów.

reklama

Wojny ze Szwecją były wynikiem wyboru Zygmunta III ze szwedzkiej dynastii Wazów, po kądzieli Jagiellona. Jak pisaliśmy, nie zamierzał on rezygnować z tronu szwedzkiego, podobnie jak jego synowie Władysław IV i Jan II Kazimierz, uważający się za dziedzicznych spadkobierców „koro ny Szwedów, Gotów i Wandali”. Z pozoru nie było to groźne dla ogromnej Rzeczypospolitej, gdyż Szwecja liczyła ledwie 1–1,3 miliona mieszkańców i była lekceważona nawet przez realistę Batorego. Jednakże państwo chłopskich potomków wikingów, mających walkę we krwi, wyrosło na wielką militarną potęgę pod dowództwem jednego z największych wodzów w dziejach, Gustawa Adolfa.

Pochód Szwedów do Kiejdan (mal. Józef Brandt)

Szarże niezwyciężonej dotąd polskiej husarii hetmana Jana Karola Chodkiewicza, bijącej na początku XVII w. dotkliwie Szwedów pod Kokenhausen, Białym Kamieniem i Kircholmem, zaczęły załamywać się na Pomorzu w ogniu świetnie ugrupowanych muszkieterów i potężnej artylerii. Siłę rażenia i koncentrację ognia muszkietów i lekkiej artylerii („skórzanych dział”) Gustawa Adolfa odczuli boleśnie Polacy w latach 20. XVII w. Tylko geniusz dowódczy hetmana Stanisława Koniecpolskiego i zaangażowanie sił szwedzkich w wojnę trzydziestoletnią w Europie uchroniły nas przed przykrymi konsekwencjami potęgi militarnej Szwecji. Jerzy Teodorczyk wyliczył, że Szwedzi pod Gniewem we wrześniu 1626 r. strzelali do Polaków niczym z broni maszynowej; w kierunku jednego jeźdźca polskiego spadało w kilkanaście sekund 9–10 kul!

Podczas wojny trzydziestoletniej armia szwedzka zahartowała się w wielu bitwach i stała się niezwyciężonym instrumentem w rękach swych królów. Mogła realizować już nie tylko plany uczynienia z Bałtyku mare nostrum, czyli „jeziora szwedzkiego”, ale i odcięcia od morza Rzeczypospolitej dynastii Wazów, nieuznającej korony na głowie Gustawa Adolfa, a potem Karola X Gustawa.

Narastające w połowie XVII w. napięcie polsko-szwedzkie przypominało napięcie polsko-niemieckie z 1939 r. Widmo wojny wisiało w powietrzu; o tym ćwierkały nawet wróble i mówiła szlachta. Ale Jan Kazimierz, pomimo podejmowanych pertraktacji polsko-szwedzkich i kongresu w Lubece w 1652 r., był niechętny porozumieniu i zrzeczeniu się korony szwedzkiej.

Do wojny parł też po abdykacji Krystyny, córki Gustawa Adolfa, nowy król Szwecji – książę Dwóch Mostów, Karol X Gustaw. Wojna o opanowanie wybrzeży i hegemonię nad Bałtykiem miała być remedium na szwedzkie problemy: co zrobić z wielką, bitną armią, arystokracją porażoną kryzysem finansowym państwa (Krystyna wydawała na wspaniały i kulturalny dwór aż 20 proc. dochodów) i jak uchronić Szwecję przez klęskami głodu i związanych z tym buntów chłopskich. Aktualna była prognoza wygłoszona przez jednego z największych wodzów w dziejach, Gustawa Adolfa, którego Karol X Gustaw chciał naśladować: „Polska bez dwóch prowincji, Prus [Królewskich] i Inflant, jest jak orzeł bez skrzydeł”.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Jerzego Besali „Rzeczpospolita szlachecka. Barwny świat” bezpośrednio pod tym linkiem!

Jerzy Besala
„Rzeczpospolita szlachecka. Barwny świat”
cena:
49,90 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Bellona
Rok wydania:
2024
Okładka:
miękka
Liczba stron:
400
Premiera:
28.02.2024
Format:
145x205[mm]
ISBN:
978-83-11-17352-1
EAN:
9788311173521
reklama

Pisał Władysław Konopczyński: „Karol Gustaw napadł na nas nie dlatego, że Jan Kazimierz marzył o koronie ojcowskiej, lecz dlatego, ponieważ miał wojsko spragnione łupu, skarb pusty, ambicję niepomierną. Napadł nie dlatego, żeśmy byli niebezpieczni, ale dlatego, ponieważ uważał nas za słabych i już bezpowrotnie upadłych. Zmierzał od początku zaboru do wykończenia upragnionego Östersjövälde, a udawał łaskawego protektora”. Teza forsowana niegdyś przez szwedzkich historyków o ataku Karola Gustava na Polskę, by wspólnie poskromić Moskwę, jest raczej nie do utrzymania – wojsko szwedzkie po prostu nie miało co robić po pokoju westfalskim, a skarb szwedzki był pusty. Król szwedzki chciał uczynić z Bałtyku „jezioro wewnętrzne”.

Ponadto Karol X Gustaw miał wojnę we krwi i dążył do niej. „Nie mamy wprawdzie złota, ale zdobędziemy je żelazem, którego nie poskąpiła nam natura” – zwierzał się posłowi francuskiemu Antoine’owi de Lumbrèsowi.

Hieronim Radziejowski (ryt. Jeremiasz Falck wg Hendrika Münnichhovena, 1652 rok)

W podjęciu decyzji inwazji na Polskę pomógł Szwedom Hieronim Radziejowski. Były podkanclerzy w wyniku skomplikowanego konfliktu z Janem Kazimierzem oraz własną żoną Elżbietą ze Słuszków, dziedziczką ogromnych dóbr, zapewne kochanką króla, pojawił się w maju 1652 r. na dworze w Sztokholmie. Uciekał przed wyrokiem, gdyż w Polsce został skazany na śmierć i infamię za konszachty z Kozakami i zdradę. W obszernym studium o Radziejowskim pióra Adama Kerstena podkanclerzy jawi się jako winny zdrady, bowiem dostojnik Królestwa dążył do detronizacji Jana Kazimierza i wprowadzenia na tron polski Jerzego II Rakoczego.

Radziejowski był też w „osobliwych kontaktach z hetmanem zaporoskim”, Bohdanem Chmielnickim. Potwierdziły to listy znalezione w archiwum kozackim po zwycięskiej wielkiej bitwie beresteckiej, „stanowiące ewidentny, niepodważalny dowód jego zdrady” – dodawał Zbigniew Wójcik. W rezultacie stanął przed sądem królewskim i został skazany.

Dla przyszłych pokoleń Radziejowski to wręcz symbol zdrady. Inaczej jednak odbierano go w tamtych czasach, a spór wokół jego osoby przypominał całkiem współczesny spór o Ryszarda Kuklińskiego, bowiem część magnatów sądziła, że wyrok królewski był bezprawny: „Radziejowski uważał się za kogoś, kto działał w interesie państwa, przeciwko złemu władcy” – celnie zauważyła Bożena Popiołek. Podobnych argumentów używał były podkanclerzy koronny na innych dworach, w tym szwedzkim, podając, że ma poparcie większości Polaków, zniechęconych do króla, idącego do „rządów absolutnych”. Powoływał się też na kontakty i wsparcie Kozaków Chmielnickiego.

reklama

Tymczasem sytuacja Rzeczypospolitej pogorszyła się jeszcze bardziej, pomimo wielkiego zwycięstwa Polaków nad Kozakami pod Beresteczkiem w czerwcu 1651 r. W rok później pod Batohem otoczone wojska koronne hetmana polnego Marcina Kalinowskiego po krwawej bitwie kapitulowały i zostały wyrżnięte przez dzikie ordy – nohajską i dobrudzką – po przekupieniu ich przez Chmielnickiego. Hetman zginął, kwiat polskiego rycerstwa został wymordowany bez walki; padł wtedy brat Jana Sobieskiego, Marek. Resztkę wojsk koronnych zdziesiątkowała epidemia dżumy, a nowe zaciągi dopiero uchwalano.

Nic to. Na białoruskie ziemie litewskie i Korony spadły w 1654 r. trzy armie moskiewskie. Jak pisaliśmy, zajęły one w 1655 r. Wilno, gdzie Rosjanie rękoma żołdaków kniazia Daniły Myszeckiego dokonali pierwszego, ale nie ostatniego ludobójstwa w polskich dziejach. Pętla się zaciskała, gdyż Moskwicini podeszli blisko szwedzkich nabytków w Inflantach i w Prusach.

Ale Karol Gustaw nie wiedział jeszcze, co uczyni: czy bić się z Polską, czy z Moskwą? Angielski dyktator purytański Oliver Cromwell namawiał go, by „utrącił róg katolickiej bestii”, czyli Polski, i zezwolił Szwedom na zaciągi 7–8 tys. żołnierzy w Anglii i Szkocji. Lord protektor odmówił nawet audiencji polskiej misji Mikołaja de Bye, wysłanej do Londynu w początkach 1655 r.

Masakra polskich jeńców po bitwie pod Batohem (ryc. anonimowego autorstwa z 1713 roku)

Nie powiodła się też misja stolnika sandomierskiego Andrzeja Morsztyna, wysłanego w styczniu 1655 r. do Sztokholmu. Był to poseł niskiej rangi i na dodatek nie miał pełnomocnictw; za to przywiózł żądania Jana Kazimierza: rekompensaty szwedzkiej za rezygnację z tytułu króla Szwedów, Gotów i Wandali oraz zwrotu Inflant. Nie było to mądre posunięcie i nawet koncyliacyjnie usposobiony prymas Andrzej Leszczyński zarzucił królowi, że gubi kraj.

W tym czasie opozycja antykrólewska zastanawiała się nad detronizacją „nieobliczalnego” króla, a jednym z jego głównych krytyków stał się wojewoda poznański Krzysztof Opaliński – świetny satyryk i mecenas, wspierany przez litewskiego hetmana Janusza Radziwiłła. Chorobliwie ambitny i pyszny litewski magnat snuł plany detronizacji króla i osadzenia na tronie księcia siedmiogrodzkiego Jerzego II Rakoczego. To jemu przypisuje się pierwsze zerwanie sejmu jednym głosem posła Władysława Sicińskiego: liberum veto w 1652 r. Po dwóch latach sytuacja się powtórzyła, ale tym razem z inspiracji króla...

Jan Kazimierz przez osobliwy brak politycznej i osobistej rozwagi stanął naprzeciw wpływom i potędze Radziwiłła oraz zjadliwym pamfletom Opalińskiego, chętnie czytanym przez szlachtę. Trzeba przyznać przy tym, że król umiał genialnie zrażać sobie ludzi zjadliwymi powiedzonkami: „Nie taki Szwed straszny, jak go tchórze malują” – orzekł w marcu 1655 r. na radzie senatorów, w której uczestniczył Opaliński. Jak mieli się poczuć inni senatorzy, przestrzegający króla w dobrej wierze?

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Jerzego Besali „Rzeczpospolita szlachecka. Barwny świat” bezpośrednio pod tym linkiem!

Jerzy Besala
„Rzeczpospolita szlachecka. Barwny świat”
cena:
49,90 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Bellona
Rok wydania:
2024
Okładka:
miękka
Liczba stron:
400
Premiera:
28.02.2024
Format:
145x205[mm]
ISBN:
978-83-11-17352-1
EAN:
9788311173521
reklama

Karol X Gustaw, by zyskać poparcie riksdagu, znalazł dobry pretekst do wojny: misję Morsztyna potraktował jako jawny dowód lekceważenia Szwecji przez Jana Kazimierza. Na Pomorzu koncentrowała się potężna armia szwedzka, do której Karol X Gustaw wysłał doświadczonego feldmarszałka Arwida Wittenberga. Natomiast w Inflantach król szwedzki wzmacniał armię pod gen. Henrykiem Hornem, a następnie Magnusem Gabrielem hrabią de la Gardie. Równocześnie Szwedzi sprawnie przygotowywali grunt dyplomatyczny do inwazji na Polskę.

Jednocześnie, jak zauważał Janusz Dąbrowski, elity polskie czyniły wiele, by nie drażnić Szwedów. Za wszelką cenę chciały uniknąć najazdu, pomimo alarmujących wieści, np. o ruchach floty szwedzkiej na Bałtyku.

Ponadto sejm majowy 1655 r. był nadal wrogo nastawiony do własnego króla, który dopiero wtedy, jako naczelny wódz, podjął działania osłonowe – militarne i dyplomatyczne – wobec Szwecji. Obronna reakcja polska była jednak mocno spóźniona, gdyż wysłane w maju do Sztokholmu poselstwo wojewody łęczyckiego Jana Leszczyńskiego z propozycją „wieczystego pokoju” nie miało szans na zawarcie traktatu. W kraju też nie było lepiej: dopiero w czerwcu Jan Kazimierz otrzymał zgodę sejmu na zwołanie pospolitego ruszenia. Potrzebne były pieniądze, więc w prowincji pruskiej próbowano uchwalić podatek od koni na potrzeby wojenne, co wywołało jedynie drwiące zapytania senatorów. Wielkopolska, najbardziej narażona na natarcie szwedzkie z Pomorza, otrzymała zezwolenie na zaciąg tysiąca jazdy.

Karol X Gustaw (mal. Sébastien Bourdon)

Tymczasem to Wielkopolska była, jak określił Wiesław Majewski, „miękkim podbrzuszem” Rzeczypospolitej. W kolebce polskiej państwowości rzeczywiście od ponad 200 lat nie było większych wojen, a szlachta oduczyła się tam walczyć. Brakowało było bastionowych twierdz i nowoczesnych umocnień, a także piechoty, która w Europie nabrała, obok ognia ugrupowanej artylerii, decydującego znaczenia na polach bitew. Na dodatek wojewoda Opaliński, jak zwrócił uwagę Janusz Dąbrowski, cierpiał na fobię niezwyciężonych Szwedów i nie widział szans obrony; potęga szwedzka, wykazana podczas walk z Polakami, a nade wszystko w wojnie trzydziestoletniej, zdawała się przytłaczać wojewodę satyryka.

Kogo się tak bał? Na Wielkopolskę maszerowało 14 tys. żołnierzy pod feldmarszałkiem Arvidem Wittenbergiem, przekroczyli granicę polską 21 lipca 1655 r. pod Siemczynem: 5800 jazdy, 800 piechoty, 200 dragonii i 72 działa. Druga armia, Magnusa de la Gardie, szła na Żmudź. Żołnierze szwedzcy byli zahartowani w bojach, drapieżni, ostrzelani, wsparci potężną artylerią i autorytetem znakomitego, skrajnie surowego dowódcy.

reklama

Dwa dni wcześniej Karol X Gustaw wypłynął ze Sztokholmu na czele floty 39 okrętów i kolejnej 14-tysięcznej armii, kierując się na szwedzki wówczas Szczecin. Tam kazał napisać Niemcowi Hermanowi Conringowi, wysłać na dwory i okleić mury Europy pismami, że to Polska jest winna wojnie. Europa chyba uwierzyła.

Pod Ujściem w Wielkopolsce nad przeprawami Noteci stanęło ok. 17 tys. pospolitego ruszenia, czyli szlachty oderwanej od domowych pieleszy i posłowania, gotowych walczyć szablami za umiłowaną ojczyznę. Wydawało się, że poznaniacy i kaliszanie pod wojewodą Andrzejem Karolem Grudzińskim, mając liczebną przewagę i wykorzystując pozycje obronne terenu, utrzymają jednak pozycje do czasu nadejścia zawodowych wojsk komputowych hetmana koronnego Stanisława Lanckorońskiego.

U boku Wittenberga był jednak Radziejowski, a ten znał nieźle nastroje wśród elit Wielkopolski. Adam Kersten trafnie wskazywał, że wprawdzie Radziejowski potopu na Polskę nie sprowadził, ale kapitulacja Wielkopolski pod Ujściem bez wątpienia była jego dzieckiem. Listy infamisa do senatorów polskich, pisane jeszcze ze Szczecina, powołujące się na miłość ojczyzny, obarczające winą króla Jana Kazimierza – nadwątliły ducha obrony. Wojsko pospolite pod Ujściem zamieniało się w sejmik. „Rządu w obozie żadnego, okopu żadnego, tylko jako na bazarze” – donosił jeden z uczestników lipcowych wydarzeń pod Ujściem.

Bowiem do głów szlacheckich wtargnęła zatruta prawda magnackiego ambicjonera i manipulanta Radziejowskiego: my się nie poddajemy, my chcemy zmienić władcę. Zamiast zmiennego, dążącego do absolutum dominum Jana Kazimierza, weźmiemy sobie Carolusa X Gustavusa, który przyjmie katolicyzm i „z Moskwicinem i Kozakami wojnę skończy”, jak to rozpowiadano sobie w obozie.

Arvid Wittenberg (mal. Matthäus Merian Młodszy, 1649 rok)

Wojewodowie i szlachta łatwo ulegli tej ponętnej iluzji, bo nie chcieli walczyć za nielubianego króla, nie chcieli bić się z bezwzględnymi, żądnymi łupów weteranami z zimnej, biednej północy, wspartymi potworną, jak na wielkopolskie wyobrażenia, siłą artylerii. Chcieli uwierzyć, a Krzysztof Opaliński i Andrzej Grudziński może i wierzyli, że „przelewanie na próżno krwi szlacheckiej wydawało się wręcz szkodliwe dla Rzeczypospolitej”. Poza tym chcieli zachować majątki. Jakie to ludzkie!

Poczynania Radziejowskiego okazały się niezwykle skuteczne, gdyż pozwalały Polakom utrzymać dobre samopoczucie, na którym była ufundowana wielkość i siła Rzeczypospolitej: że poddanie się pod protekcję szwedzkiego króla nie przyniesie ujmy na honorze. Uwierzyli przebiegłemu infamisowi, że król Jan Kazimierz i królowa Ludwika Maria wydali magnatów i szlachtę na pastwę Szwedów. Wielkopolanie, a potem inni potraktowali więc akt poddania się jako zmianę władcy z gorszego na lepszego, dla „dobra kochanej ojczyzny”. Wilk był syty i owca cała.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Jerzego Besali „Rzeczpospolita szlachecka. Barwny świat” bezpośrednio pod tym linkiem!

Jerzy Besala
„Rzeczpospolita szlachecka. Barwny świat”
cena:
49,90 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Bellona
Rok wydania:
2024
Okładka:
miękka
Liczba stron:
400
Premiera:
28.02.2024
Format:
145x205[mm]
ISBN:
978-83-11-17352-1
EAN:
9788311173521
reklama

18 lipca trębacz przywiózł do obozu polskiego pierwsze listy od Radziejowskiego i szwedzkiego feldmarszałka. Choć wezwanie do poddania się odrzucono, pisma te spełniły rolę katalizatora kapitulacji. Szwedzi, uformowani w szyk bojowy, pojawili się pod Ujściem nad Notecią 24 lipca. Ostrzelali potężnie szańce chłopskiej piechoty łanowej na lewym brzegu. W rezultacie ostrzału piechota wycofała się i Szwedzi przesunęli ogień na prawy brzeg, gdzie stała jazda polska. W nocy szlachta przerażona nawałą ogniową zaczęła uciekać.

Po ognistej zapowiedzi Opaliński i inni rankiem 25 lipca, w niedzielę, byli skłonni do rozmów. „Radziejowskiemu przypadła pierwszoplanowa rola” – pisał Adam Kersten. Były podkanclerzy mówił: „Król nas gubi, o nas nie dba”, a Karol Gustaw chce nas z niewoli wydobyć. Przypominał też o zagrożeniu moskiewskim i kozackim, ale nie byłby sobą, gdyby się w końcu nie wściekł ambicjonalnie: „Wyzuł mnie król z honoru i sustancyjej, wyzuję ja go z korony” – krzyknął pod adresem Jana Kazimierza.

Na odpowiedź Wittenberg wyznaczył cztery godziny, po czym, jak zapowiedział, po godzinie 14 znów rykną jego działa. Przedtem jazda szwedzka przejechała się po piechocie łanowej na skrzydle, 4 km od obozu polskiego, i wyszła za Noteć, oskrzydlając obóz pod Ujściem. Kapitulanckie nastroje opanowały niemal wszystkich Wielkopolan; panikujący wojewodowie czas odpowiedzi sami skrócili do dwóch godzin. W południe polski trębacz oznajmił Wittenbergowi, że Polacy chcą układów!

Ze szwedzkim generałem Pawłem Wirtzem rozmawiali obaj wojewodowie. Radziejowski służył za mediatora, acz w pewnym momencie doszło do poufnych rozmów między „braćmi magnatami”, co stworzyło legendę, kto tak naprawdę i kogo namówił do kapitulacji. Akt poddania podpisano na plecach sługi infamisa, co dobrze symbolizowało stan Polski, bowiem Wielkopolanie oddawali się pod protekcję Karola Gustawa jako króla polskiego, obiecując mu posłuszeństwo i przekazując dochody z tytułu panowania. Główne miasta Wielkopolski miały obsadzić szwedzkie garnizony.

Portret Krzysztofa Opalińskiego na sarkofagu (fot. Tadan)

„Było to w istocie równoznaczne z oderwaniem Wielkopolski od Rzeczypospolitej” – ocenił Kersten. Po akcie uznania protekcji szwedzkiej przyszedł czas na niezwykłe pijaństwo z udziałem uradowanego Radziejowskiego. Snuto tam pijane iluzje co do przejścia Carolusa Gustavusa na katolicyzm, pobicia przez Szwedów Moskwy, Kozaków i kilka innych bzdur, mających odmienić losy Polski.

reklama

Jednakże szlachta chciała wierzyć w te bajki; ona naprawdę przez wieki miała szlachetne odruchy wobec ojczyzny i własnych wolności. Aktu z 25 lipca 1655 r. nie traktowała jako kapitulacji, ale zamianę jednego (znienawidzonego) króla na drugiego, także ze szwedzkiej dynastii, na dodatek ze świetną armią. Gdyby myślała w kategoriach zdrady, oszalałaby na miejscu i popełniła zbiorowe samobójstwo moralne.

Rychło jednak okazało się, że wojska szwedzkie nie są armią sojuszników, a niebywałych grabieżców. Rozpełzły się po całej niemal Rzeczypospolitej – a to, co uczyniły z Warszawą, Krakowem i innymi miastami, przerastało najgorsze obawy. Szwedzi nie liczyli się z niczym i nikim, traktując Polskę jako podbity kraj i źródło łupów. Dotąd niektóre skarby polskiej kultury narodowej spoczywają w Uppsali i Sztokholmie, a cuchnący odchodami końskimi zamek w Warszawie, zamieniony w stajnie, dobrze symbolizował „nową unię personalną” szwedzko-polską. W potopie szwedzkim Polska została zniszczona jak bodaj nigdy dotąd.

Historyk Mirosław Nagielski zwracał przy tym uwagę, że nawet dowództwo szwedzkie było bardzo zaskoczone powodzeniem inwazji na Rzeczpospolitą. Karol Gustaw chciał tylko Prus Królewskich, co najwyżej Malborka, Torunia, Elbląga; regulacji spraw bałtyckich, zrzeczenia się tronu szwedzkiego przez Jana Kazimierza – a nie Warszawy, Krakowa i Lwowa. Tymczasem akty wiernopoddańcze szlachty polskiej i litewskiej powodowały, że król szwedzki wchodził w Polskę początkowo jak w masło, aż po Karpaty i Lwów. Na dodatek hetman Janusz Radziwiłł w Jaszwojniach 18 sierpnia zerwał unię z Polską i poddał Litwę pod szwedzką protekcję.

Triumf szwedzki bezkrwawego podboju Rzeczypospolitej trwał krótko. Pierwszym czynnikiem odwracającym bieg zdarzeń stały się szwedzkie grabieże. Jenerałowie skandynawscy pewnie mieli dobrą wolę polityczną: stawiali szubienice, karali własnych żołnierzy, ale weterani szwedzcy i tak rabowali, mordowali, łupili, bo tego nauczyła ich straszna wojna trzydziestoletnia i tak rozumieli sens wojny. W ten sposób jednak uruchomili mechanizm zwrotny tej wojny: zmiana władcy okazała się dla Polaków największą bodaj dotąd pomyłką w dziejach. I szlachta to szybko pojęła; aby zachować substancję majątkową, a potem życie i godność, trzeba było stawać w obronie nielubianego Jana III Kazimierza i jego żony.

Tak też się stało. W powrocie na królewskie łono Jana Kazimierza pomógł szwedzki „zamach na polską duszę” – Jasną Górę. Wojna przybierała odtąd coraz bardziej postać starcia katolików polskich ze szwedzkimi luteranami. To zaczęło określać nową tożsamość Polaków.

Obrona Jasnej Góry (mal. January Suchodolski)

Pierwsza w dziejach polskich tak wielka i brzemienna w skutki kapitulacja pod Ujściem miała być zatem zamianą władców. Nie doszłoby do niej zapewne, gdyby nie kryzys władzy, utrata zaufania do króla, społeczna nieufność wobec Jana Kazimierza, na co powszechnie uwagę zwracają historycy. Nie doszłoby do niej również, gdyby istniała wola walki u Wielkopolan. Ale podówczas odwykli oni od walki. W rezultacie do 1660 r. trwała wyniszczająca wojna i grabież, która osłabiła Rzeczpospolitą jak nigdy dotąd.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Jerzego Besali „Rzeczpospolita szlachecka. Barwny świat” bezpośrednio pod tym linkiem!

Jerzy Besala
„Rzeczpospolita szlachecka. Barwny świat”
cena:
49,90 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Bellona
Rok wydania:
2024
Okładka:
miękka
Liczba stron:
400
Premiera:
28.02.2024
Format:
145x205[mm]
ISBN:
978-83-11-17352-1
EAN:
9788311173521
reklama
Komentarze
o autorze
Jerzy Besala
Historyk, publicysta, autor kilkunastu książek m.in. biografii Stefana Batorego, „Tajemnic historii Polski” i „Tajemniczych dziejów Europy”

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone