„Hirszberg” ‒ mekka szabru na polskim „Dzikim Zachodzie”
Upadek III Rzeszy i schyłek II wojny światowej dały początek przesiedleniom na niespotykaną skalę. Z Kresów ruszyły repatrianckie transporty, spalona Centrala marzyła o skarbach Ziem Odzyskanych, pragnęło tam osiąść wielu żołnierzy I i II Armii. Do kraju powracali jeńcy, więźniowie, robotnicy przymusowi, weterani gen. Andersa, wreszcie emigranci.
W tamtych dniach tereny dzisiejszego powiatu karkonoskiego były postrzegane jako ziemia obiecana. Już w pierwszych dwóch miesiącach na okoliczne tereny zaczęła przybywać ludność polska. Jednak dopiero około 8-10 lipca, po wydaniu oficjalnego komunikatu o możliwościach osiedlania, napływ osadników zaczął dynamicznie przyspieszać. Przybywali oni na tereny już zamieszkane. Wedle przeprowadzonego spisu, w maju 1945 r. w całym powiecie żyło około 160 tysięcy osób, głównie narodowości niemieckiej.
Już nie Hirschberg, jeszcze nie Jelenia Góra
W odróżnieniu od napiętych stosunków społecznych, sytuacja gospodarcza nie przedstawiała się źle. Miasta i wsie pozostały nietknięte, tętniło w nich normalne życie. Fakt ten stwierdzali w raportach wszyscy wysłannicy władz. Zwracał na to również uwagę dr Mieczysław Łuczkiewicz, uczestnik zorganizowanej w czerwcu 1945 roku przez Wrocławski Urząd Wojewódzki podróży informacyjnej, mającej m.in. na celu zbadanie możliwości tych terenów pod kątem przyjęcia nowych mieszkańców. W taki oto sposób scharakteryzował on Jelenią Górę (niemiecki Hirschberg, początkowo spolszczony poprzez zastąpienie „ch” swojskim „z”) i okolice: „Domy stoją całe, wszystkie szyby w oknach błyszczą jak za dawnych czasów. Tramwaje przejeżdżają” [cyt. za.: M. Łuczkiewicz, Prawda o...]. Niezwykłe są także wspomnienia zawarte w pracy „Pionierskie lata”:
Jelenia Góra była wtedy prawdziwą oazą wśród ponurego, wręcz obezwładniającego rozmiarami spustoszeń, oceanu zniszczeń jaki stanowiła Polska (...). Przybyszowi (…) mogła się wydawać fatamorganą (…). Miasto nienaruszone, uderzało schludnością, ładem i porządkiem, podobnie jak wsie i miasteczka.
W podobnym tonie wypowiadano się na temat innych zakątków regionu, jak choćby podgórskiej wioski Hain (dzisiejsza Przesieka):
Dla wielu przyjezdnych ogromnym zaskoczeniem była w domach energia elektryczna, gaz ziemny, woda z wodociągów, a nawet telefony [cyt. za: J. Skowroński, Taka spokojna...]
Podstawowym problemem było jednak zapewnienie bezpieczeństwa. W tyglu jaki przypominała Kotlina nie było to łatwe. W czasie, gdy powiat zamieszkiwała silna liczebnie ludność niemiecka, zagrożeniem były tajne struktury posthitlerowskie. Kolportowano ulotki, tworzono magazyny broni, Niemcy dopuszczali się mordów na Polakach. Godzina milicyjna dla ludności niemieckiej obowiązywała od 21:00, a dla polskiej od 22:00.
Polski „Dziki Zachód”
Aresztowania niemieckich przywódców, karne przesiedlania do baraków, kontrole prewencyjne oraz zatrudnianie podejrzanych przy robotach publicznych były wówczas powszechne. W stolicy powiatu utworzono liczącą 36 tysięcy mieszkańców dzielnicę niemiecką, choć wcale nie oznaczało to spokoju. Przygraniczny charakter, wątłość struktur państwowych czy wreszcie atmosfera tymczasowości sprzyjały powstawaniu bandyckich grup. Po latach wojny i okupacji śmierć spowszedniała. Jeśli dodać do tego rozprzężenie panujące w szeregach MO, obraz „Dzikiego Zachodu” stanie się pełniejszy.
Dalsze i ciągłe skargi na organy MO, dowodzą że poprawa żadna w tym względzie nie nastąpiła. Wypadki pijaństwa, samowoli, niesubordynacji mają miejsce w dalszym ciągu [cyt. za: W. Tabaka, Sprawozdanie z 3 VII 1946 r. (...)].
Oliwy do ognia dolewali żywiący nadzieję na pozostanie Niemcy. Wśród osadników wytworzyła się atmosfera tymczasowości, prowadząca do maksymalnej eksploatacji otrzymanych dóbr, a następnie wyjazdu w bardziej przyjazne tereny. Kulała aprowizacja. W ten sposób raportował o tym starosta:
Z uwagi na to, że bardzo często nie ma chleba na kartki dla urzędników i robotników, zachodzi konieczna potrzeba zwiększenia norm dla stołówek, by w ten sposób dać możność pracownikom przeciętnego choćby odżywiania się.
Coraz większym problemem stawała niebezpiecznie rosnąca inflacja. W czerwcu 1945 roku rynkowy kurs marki kształtował się na poziomie: 1 marka – 0,50 złotego, natomiast już w październiku, 1 marka – 100 złotych! Sytuację pogarszała szalejąca przestępczość i powszechne choroby weneryczne.
W październiku 1945 – we współpracy z Urzędem Informacji i Propagandy (…) rozpocząłem, z uwagi na szerzące się epidemie, (…) odczyty z dziedziny chorób zakaźnych pod obiecującym tytułem np. „Tylko dla dorosłych”. [cyt. za: J. Kolankowski, Literatura pod...]
Ziemia jeleniogórska funkcjonowała jako Szwabia, Szwabskie ziemie czy polski „Dziki Zachód”. Jak magnes przyciągała uciekinierów, wyrzutków i poszukiwaczy skarbów, którzy znaleźli się w morzu innych osadników. Część z nich dopuszczała się pospolitych przestępstw.
Wyciągają Niemców z domu, szukają. Jak nie znajdą, wpadają w furię. Podpalają i idą dalej. [cyt. za: F. Springer, Historia znikania…]
Ten powojenny tygiel nie funkcjonował w pustce politycznej. Nowa władza krok po kroku zmierzała w stronę stalinizmu. Radość z zakończenia wojny, nadzieja i zapał mieszały się ze strachem oraz goryczą.
Stalin wprowadził pojęcie – wróg ludu. Ten termin od razu zwalniał od konieczności udowadniania błędów ideologicznych człowieka (…), umożliwiał on zastosowanie najokrutniejszych represji (…) wobec każdego. [cyt. za: P. Lipiński, Bolesław Niejasny…]
Prawo pięści
Chaos mogło zażegnać jedynie wysiedlenie ludności niemieckiej. W. Tabaka szybko przystąpił do rozwiązywania tego zadania. W meldunku sytuacyjnym z 25 czerwca 1945 r. nakreślił następującą informację: „W godzinach rannych rozpoczęła się akcja przesiedlania wszystkich Niemców z terenu mego powiatu”. Niestety z powodu braku zgody sowieckiego komendanta wojennego zakończyło się ono całkowitym niepowodzeniem.
Pierwsze próby wysiedlania wykazały natomiast, jak łatwo taka akcja może przemienić się w eskalację przemocy i rabunek pozostawionego mienia. Okazało się bowiem, że do nagle opustoszałych miejscowości, natychmiast zaczęły nadjeżdżać wojskowe i cywilne samochody z szabrownikami z innych powiatów. Problem ten dotyczył nie tylko gospodarstw domowych. W jeszcze większym stopniu dotykał on pensjonatów, nie wyłączając schronisk górskich:
Warto podkreślić, że schroniska te spółdzielnia [Dolnośląska Sp. Turystyczna – przyp. autora] przejęła w stanie mocno zdewastowanym. Powyłamywane drzwi, odrapane ściany, zerwane podłogi, dziurawe dachy, okna bez szyb, a z tych okaleczonych wnętrz wyniesiono wszystko, co się do wyniesienia nadawało. [cyt. za: B. i W. Dominik, Wojciech Tabaka…]
W okolicy grasowały przestępcze bandy. Nawet sam starosta kilkakrotnie padał ofiarą ich napadów. Mundurowi przebierańcy nie raz, nie dwa wpadli „na wizytę”, a pewnego razu w przerwie obiadowej, tuż spod domu ktoś podprowadził służbową limuzynę. Nic dziwnego, że poirytowany Tabaka w swoich sprawozdaniach wielokrotnie poruszał problem wyjątkowo wysokiej przestępczości, wskazując jednocześnie na nieprzygotowanie milicji do jej zwalczania. Sytuacja ta związana była także z nieotrzymywaniem przez funkcjonariuszy pensji, żywności i odzieży.
Inwazja „szaber gangów”
Największym zagrożeniem dla regionu był prowadzony na wielką skalę szaber. Nie bez przyczyny powiat w pierwszych, powojennych latach zyskał niechlubne miano „mekki szabru”, stając się swoistym „Dzikim Zachodem”.
O potężnym „szabrze” trwającym w tych okolicach, wieści docierały również do mego gabinetu lekarskiego w Krakowie. Chodziły słuchy, którym trudno było wierzyć, o wywożeniu do „centrali” całych urządzeń prywatnych willi, dywanów, obrazów itp. [cyt. za: J. Kolankowski, Literatura pod Śnieżką...]
Wsie i miasteczka ogałacano z wszelkich dóbr, które można było później sprzedać. Polakom po wojnie brakowało dosłownie wszystkiego. Słaba administracja, milicja czy zazwyczaj zainteresowane inną formą aktywności służby bezpieczeństwa, początkowo były zupełnie bezradne wobec ogromu zjawiska. Tę patologię pogłębiał fakt, że nawet urzędnikom i funkcjonariuszom służb proceder ten nie był obcy. Poza tym uparcie kolportowane plotki o niechybnym powrocie Niemców, utrwalały błędne przeświadczenie co do tymczasowego charakteru tych ziem. Nie bez znaczenia pozostawał fakt, że rabowanie niemieckich dóbr, znajdowało wówczas dość powszechne, moralne uzasadnienie. W takiej wyszabrowanej rzeczywistości, w styczniu 1946 r. prosto z ruin Warszawy oddelegowany do pracy w Jeleniej Górze został Stanisław Krasoń:
Kieliszki, karafki i wszelkiego innego rodzaju szkło stołowe i kryształowe szabrownicy zdążyli już dawno przewieźć do „Centrali” (…). Próżno by się jednak szukało tu zwykłych dla normalnego urzędu akcesoriów biurowych, jakichś biurek, krzeseł ergonometrycznych, stojących lamp na biurka, maszyn (…). Nic z tych rzeczy! Pod tym względem lokal był tak doszczętnie wyszabrowany, jakby przez niego przemaszerowały i to niejednokrotnie kolumny wędrownych mrówek (…) [cyt. za: S. Krasoń, Wspomnienia…]
Polecamy e-book Pawła Sztamy pt. „Inteligenci w bezpiece: Brystygier, Humer, Różański”:
Celem walki z kradzieżami, starosta został wyposażony w prawo tworzenia obozów pracy dla szabrowników. Zakładano je w folwarkach wiejskich, a schwytanych zatrudniano przy pracach polowych. W celu ich wyłapywania starosta miał obowiązek wysyłania uzbrojonych patroli do kontroli i rewizji pojazdów mechanicznych oraz bezwzględnego odbierania zrabowanego mienia. Pracy dla patrolujących nie brakowało –w powiecie działały całe gangi szabrowników.
Wobec masowości zjawiska, nawet specjalne zarządzenie, nie pomogło zlikwidować grabieży. W jednym ze sprawozdań Tabaka obawiał się nawet, że jedynym sposobem zatrzymania szabrowników będzie użycie broni palnej. Ziemia jeleniogórska traktowana była niczym darmowy dom handlowy, nie tylko zorganizowanych grup, których działalność opierała się na grabieży. Proceder ten nie był obcy także przedstawicielom struktur państwowych.
29 czerwca 1945 roku wojsko zaczęło wywozić z terenu powiatu kilkanaście tysięcy sztuk bydła i koni, Tabaka osobiście pojechał do sztabu i aresztował odpowiedzialnego za to oficera, zamykając go w siedzibie starostwa, a następnie oświadczył mu, że ani jednej krowy z powiatu nie wypuści. [cyt. za: B. i W. Dominik, Wojciech Tabaka…]
Koniec szabru
Jedynym skutecznym sposobem na zatrzymanie zjawiska, pozostawało wysiedlenie ludności niemieckiej oraz zasiedlenie pozostawionych domostw polskimi osadnikami. Prace organizacyjne związane z przygotowaniem skomplikowanej akcji wysiedleńczej trwały do połowy maja 1946 r. Pierwszy transport Niemców, skierowany do brytyjskiej strefy okupacyjnej, ruszył 23 maja i liczył 1598 osób. Każdy otrzymywał na drogę prowiant według normy drugiej kategorii, która wynosiła dziennie 21 g chleba, 133 g cukru, 25 g tłuszczu i 50 g mięsa. Dzieciom przysługiwało dodatkowo mleko w proszku. Podlegająca wysiedleniu ludność niemiecka w dalszym ciągu posiadała obowiązek noszenia białych opasek. Dla niepełnosprawnych, seniorów oraz sierot organizowano pociągi sanitarne.
W majowych transportach Kotlinę opuściło 16 626 osób. W czerwcu wyjechało kolejnych 38 990 osób. W pierwszych transportach przeważały kobiety i dzieci. Ogółem do końca października wysłano z Jeleniej Góry 34 transporty z 57 670 Niemcami. Po 31 października nie wysyłano nowych transportów z uwagi na brak piecyków do ogrzewania wagonów. Akcję kontynuowano w 1947 roku, miasto opuściło wówczas 15 transportów z 13 993 osobami. W rezultacie na terenie Kotliny Jeleniogórskiej w 1947 r. pozostawało już tylko 2037 osób narodowości niemieckiej. Ogółem w latach 1946-1947 z terenu całego powiatu przesiedlono 108 492 Niemców. Pod koniec 1947 r. napięcia etniczne uległy rozładowaniu, w efekcie czego można było przystąpić do skutecznego zasiedlania powiatu polskimi rodzinami. Wówczas też kwestia plagi szabrownictwa została zasadniczo rozwiązana, co przypieczętowało rychły koniec polskiego „Dzikiego Zachodu” pod Karkonoszami.
Bibliografia:
Źródła:
- Sprawozdanie pełnomocnika W. Tabaki za VI 1945 r., WAP Jelenia Góra, Starostwo Powiatowe w Jeleniej Górze 1945-1950, t. 18.
- Sprawozdanie W. Tabaki za IX 1945 r., WAP Jelenia Góra, Starostwo Powiatowe w Jeleniej Górze 1945-1950, t. 18.
- Sprawozdanie W. Tabaki z 5 I 1946 r., WAP Jelenia Góra, Starostwo Powiatowe w Jeleniej Górze 1945-1950, t. 18.
- Sprawozdanie W. Tabaki z 5 II 1946 r., WAP Jelenia Góra, Starostwo Powiatowe w Jeleniej Górze 1945-1950, t. 18.
- Sprawozdanie W. Tabaki z 3 VII 1946 r., op. cit.
- Zarządzenie nr 3 pełnomocnika okręgowego S. Piaskowskiego z 2 VI 1945 r., WAP Wrocław, Urząd Wojewódzki Wrocławski., t. I/1 1945 r.
Opracowania:
- Bogumiła i Wacław Dominik, Wojciech Tabaka-starosta, Wrocław 1985.
- Marian Iwanek, Kotlina Jeleniogórska w latach 1945-1950, praca doktorska 1979.
- Władysław Jermakowicz, Koszalin pierwsze lata, „Magazyn Gazeta” nr 47, 20-21 XI 1998 r., s. 52.
- Jerzy Kolankowski, Literatura pod Śnieżką, Jelenia Góra 1996.
- Jerzy Kolankowski, Historia jednego życia. Szkic autobiograficzny , Jelenia Góra 2001.
- Piotr Lipiński, Bolesław Niejasny, cz. V, „Magazyn Gazeta” nr 23, 8 VI 2000 r., s. 17.
- Mieczysław Łuczkiewicz, Prawda o Dolnym Śląsku, Kielce 1945.
- Tadeusz Rzęsista, Pionierskie lata, [w:] Wspomnienia pionierów, dodatek specjalny, „Rocznik Jeleniogórski”, t. XXIII, 1985, s. 6-8.
- Janusz Skowroński, Taka spokojna, górska wieś Hain, „Odkrywca” 2012, nr 2, s. 21-26.
- Filip Springer, Miedzianka. Historia znikania, Wołowiec 2011.
- Romuald Witczak, Okoliczności wysiedlenia Niemców z Jeleniej Góry w latach 1945-1947, „Rocznik Jeleniogórski” 2007, t. XXXIX, s. 172.
Netografia:
- Stanisław Krasoń, Wspomnienia, s. 18-19, [w:] jbc.jelenia-gora.pl (dostęp z dnia 27.03.2021 r.), [http://jbc.jelenia-gora.pl/Content/5606/Krasonia_wspomnienia_1.pdf]
redakcja: Jakub Jagodziński
Kupuj świetne e-booki historyczne i wspieraj ulubiony portal!
Regularnie do sklepu Histmaga trafiają nowe, ciekawe e-booki. Dochód z ich sprzedaży wspiera działalność pierwszego polskiego portalu historycznego. Po to, by zawsze był ktoś, kto mówi, jak było!
Sprawdź dostępne tytuły pod adresem: https://sklep.histmag.org/