Herbert Spencer i nieograniczona secesja w myśli
Zobacz także: Prawo równej wolności. Czy Herbert Spencer był anarchistą?
Herbert Spencer: życiorys
Herbert Spencer w wieku lat zaledwie trzydziestu wyłożył światu prawo równej wolności, na podstawie którego zbudował całą swoją filozofię polityczną. Twierdził, że całkowicie etyczna współegzystencja różnych ludzi ma miejsce wyłącznie wtedy, gdy ich działania nie ograniczają wolności innych. Logicznym następstwem tej zasady jest założenie, że wszystkie instytucje przez nich tworzone muszą funkcjonować na tych samych zasadach.
To dość trywialne i niepozorne założenie niesie jednak za sobą poważne konsekwencje: sprowadziło Spencera do przekonania, że państwo musi być w każdym wymiarze dobrowolne. Tak, jak żadna piekarnia nie może zmuszać ludzi do kupowania oferowanego przez siebie pieczywa (ponieważ ograniczałoby to ich wolność działania), tak państwo nie może ich zmuszać do „kupowania” własnych usług. Każdy człowiek musi mieć więc możliwość wystąpienia – dokonania secesji – z państwa, tak samo jak może wystąpić z każdej innej instytucji, która mu nie odpowiada. Tym postulatem Spencer stawia się w kręgu anarchistów (szersze omówienie w: Prawo równej wolności. Czy Herbert Spencer był anarchistą).
Zdrada ideału młodości?
Prawo do nieograniczonej secesji (tzn. przysługującej każdemu indywidualnie) zostało wyłożone przez autora, podobnie jak prawo równej wolności, w „Statyce Społecznej”, jego pierwszej książce, po raz pierwszy opublikowanej w 1851 roku. Wszystko wskazuje jednak na to, że w kolejnych latach swojego życia Spencer zrewidował swoje przekonania w kierunku bardziej pro-państwowym. Wydaje się, że porzucił koncepcję indywidualnej secesji na rzecz konieczności istnienia (klasycznie rozumianego) państwa rozpościerającego nad ludźmi mieszkającymi w pewnych granicach realną władzę polityczną. Poniżej prześledzimy poszlaki, które prowadzą do tej konkluzji.
W 1884 roku wydano książkę „Człowiek przeciw państwu” („The man versus the state”). Jest to zbiór esejów wcześniej publikowanych na łamach „The Contemporary Review”, w których Spencer podkreśla, że każde społeczeństwo opiera się na współpracy oraz konkretyzuje, że w ogólnym rozrachunku są tylko dwa jej rodzaje: dobrowolna i przymusowa. Oczywiście filozof optuje za współpracą dobrowolną i apeluje o porzucenie wszelkich znamion przymusu, które uznaje za niezasadne nawet wtedy, gdy posiadają demokratyczną legitymizację. Twierdzi, że państwo powinno zająć się zapewnianiem tylko tych usług, których potrzebują wszyscy w podobnym stopniu i które z tego powodu są powszechnie akceptowalne. Dochodzi do wniosku, że warunek ten spełniają (wyłącznie) usługi obrony i sądownictwa.
Przeczytaj także:
- Anarchizm – płomień, który miał podpalić świat
- Zarys historii intelektualnej liberalizmu: „Stary liberalizm”;1
Jest to jednak wniosek zaskakujący, gdyż chwile później sam autor zauważa, że nawet na tak ograniczone kompetencje państwa nie ma w społeczeństwie jednomyślnej zgody. Kwakrzy, których cechował skrajny pacyfizm, zapewne nie zgodziliby się z większością społeczeństwa w kwestii definicji koniecznego zakresu obrony i nie chcieliby ponosić kosztów z tym związanych. Spencer nie powołuje się już jednak na prawo do secesji, które pozwoliłoby sekcie na ucieczkę spod jurysdykcji państwa i ignorowanie instytucji, którą część z nich uważało za niemoralną.
Trochę wcześniej, w 1882 roku, na rynku pojawiła się inna pozycja filozofa poruszająca problem z zakresu teorii państwa – „Instytucje polityczne” („Political institutions”), będąca częścią większej całości: „Zasad socjologii”. Tutaj Spencer poświęca więcej miejsca charakterystyce współpracy dobrowolnej i przymusowej. Autor pisze, że przy współpracy dobrowolnej ludzie mają na uwadze interes własny, jednak ich działania prowadzą do podziału pracy, który natomiast przynosi korzyści nie tylko im samym, ale również innym członkom społeczności.
Z kolei współpraca przymusowa (polityczna) motywowana bywa świadomą koniecznością działania na rzecz całej społeczności, a nie egoistycznie pojmowanych własnych celów. Obie formy współpracy są istotne dla powszechnego dobrobytu, o ile ta druga stosowana jest w sposób bardzo umiarkowany – podsumowuje Spencer. Filozof usprawiedliwia więc zmuszanie ludzi do pracy na rzecz ogółu, czym odchodzi od anarchizmu.
Bardzo ciekawą informację dotyczącą interesującego nas zagadnienia znajdziemy również w wydanej pośmiertnie autobiografii (1904). Wspominając okres publikacji „Statyki społecznej”, Spencer ubolewa, że wszystkie recenzje dotyczące jego pracy były bardzo powierzchowne i nie dotykały istoty poruszonych problemów. W obliczu braku wystarczająco ambitnej recenzji, którą mógłby przytoczyć, filozof sam postanawia wcielić się w rolę krytyka i napisać tekst godny recenzenta, który dokładnie przeczytał książkę i należycie przemyślał zawarte tam argumenty.
Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!
We fragmencie poświęconym prawu do ignorowania państwa, wyobrażony krytyk pisze, że jest to propozycja nie do utrzymania, gdyż w praktyce porzucenie wszelkich związków z państwem jest po prostu fizycznie niewykonalne: „nawet jeśli żyje on [człowiek chcący odciąć się od państwa] na wrzosowisku i robi buty, nie może sprzedawać swoich dóbr i kupować rzeczy, których potrzebuje, nie korzystając z drogi do okolicznego miasteczka i nie odnosząc pożytku z chodników, a być może nawet oświetlenia, które tam się znajdują” (tłum. własne).
Z argumentacji tutaj przedstawionej wynika, że – według recenzenta – infrastruktura transportowa, która konieczna jest dla zaistnienia rozwiniętej współpracy społecznej, musi znajdować się w rękach państwa. Czyni więc założenie, że nie sposób odizolować się od państwa nie poświęcając swojego kontaktu ze społeczeństwem. Czy Spencer na tym etapie swojego życia podzielał pogląd przedstawiony przez wyimaginowanego przez siebie krytyka? Wszystko wskazuje na to, że tak właśnie było – po zakończeniu recenzji Spencer nie pisze bowiem nic, co mogłoby odeprzeć ten zarzut. Z drugiej jednak strony warto pamiętać, że jeszcze pół wieku wcześniej w „Statyce społecznej” zachwalał on sukcesy inicjatywy prywatnej w budowie i utrzymywaniu dróg, kanałów, torów kolejowych.
Spencer wiecznie żywy
Choć Spencer mógł zdystansować się na przestrzeni lat od swoich najbardziej radykalnych poglądów, jego myśl bez wątpienia wpłynęła na kolejne pokolenia myślicieli inspirowanych klasycznym liberalizmem. Widać to najwyraźniej wśród akademików związanych z tak zwaną austriacką szkołą ekonomii (która obecnie, pomimo nazwy, rozwija się najbardziej dynamicznie w Stanach Zjednoczonych). Poniżej przyjrzymy się krótko poglądom dotyczącym secesji wśród trzech jej wybitnych przedstawicieli: Ludwiga von Misesa (1881-1973), Murraya Rothbarda (1926-1995) i Hansa Hermana Hoppego (ur. 1949).
Mises, podobnie jak Spencer, opowiadał się w organizacji państwa za rozwiązaniami demokratycznymi. Kolejnym podobieństwem między dwojgiem liberałów jest to, że pomimo uznania dla demokracji, Mises – podobnie jak „wczesny” Spencer – nie uważał, by większości powinno pozwolić się na zmuszanie mniejszości do współtworzenia jednego państwa z uwagi na przewagę liczebną jednej grupy na drugą. Z drugiej strony, tak jak „późny” Spencer, twierdził, że jest technicznie niewykonalnym, by jednostka mogła efektywnie odseparować się od państwa.
Austriacki ekonomista znalazł jednak rozwiązanie kompromisowe, które Spencer być może uznałby za złoty środek, gdyby tylko miał okazję się z nim zapoznać: sformułował on specyficznie rozumianą zasadę samostanowienia (self-determination). Zgodnie z jego interpretacją, mieszkańcom każdego terytorium, które jest wystarczająco duże, by tworzyć jednostkę administracyjną, powinno pozwolić się na samodzielne decydowanie o własnej przynależności państwowej. Obywatele zamieszkujący taki obszar – twierdził Mises – powinni móc w każdej chwili ogłosić w drodze powszechnego plebiscytu niepodległość lub chęć przyłączenia się do innego, już istniejącego państwa.
Z jednej strony minimalizowałoby to wpływ większości na przynależność państwową mniejszości, z drugiej strony uniknęlibyśmy sytuacji, w której człowiek nie może opuścić domu nie korzystając z infrastruktury państwa, które chciałby porzucić. Takie postawienie sprawy było wyrazem pragmatyzmu Misesa – co do zasady zgadzał się on bowiem z istotą spencerowskiego prawa do ignorowania państwa ze „Statytki społecznej”: „gdyby było w jakikolwiek sposób możliwym przyznać pojedynczemu człowiekowi prawo do samostanowienia (tj. do indywidualnej secesji – dop. ŁN), trzeba byłoby to uczynić” (tłum. własne).
Kolejnym znanym autorem, na poglądy którego wpłynął Spencer, jest wzmiankowany w poprzedniej części pracy Murray Rothbard, twórca współczesnego anarcho-kapitalizmu (bezkompromisowej wersji libertarianizmu). Rothbard, w przeciwieństwie do swoich poprzedników (Misesa i Spencera), nie miał oporów przed definiowaniem się jako anarchista – wróg państwa. Wynikało to z faktu, że – tak samo jak Spencer – Rothbard uważał, że zasady etyki są uniwersalne i działania wszystkich podmiotów powinno oceniać się wedle tych samych standardów. Jeśli jakaś organizacja zmusza innych do zawierania ze sobą transakcji, to zdaniem Rothbarda jest to instytucja przestępcza, mafijna. Państwo natomiast z samej definicji właśnie tak postępuje – konsekwentny obserwator powinien więc potępić samo jego istnienie na gruncie etyki.
Należy tutaj jednak zauważyć, że przymus nie jest cechą „państwa idealnego” opisanego w „Statyce społecznej”, które pozwala swoim obywatelom na secesję, a więc na rezygnację ze swoich usług i konieczność ponoszenia kosztów swojego funkcjonowania. Takiego tworu Rothbard w ogóle nie nazwałby państwem, ale, jak już to określiliśmy, prywatną agencją ochrony. Możemy więc zauważyć, że pomijając kwestie czysto semantyczne, poglądy Rothbarda są aż dotąd zbieżne z poglądami Spencera wyłożonymi w „Statyce społecznej”.
Polecamy e-book Pawła Rzewuskiego „Wielcy zapomniani dwudziestolecia cz.2”:
Prekursor anarcho-kapitalizmu rozwinął jednak swoją analizę wolnego społeczeństwa (opartą na paradygmacie równej wolności) na zagadnienia, których Spencer w ogóle nie poruszył. Starał się on odpowiedzieć na pytanie, jak wyglądałaby społeczność, której członkowie nie tolerowaliby zinstytucjonalizowanych aparatów przymusu. Opis brytyjskiego filozofa kończy się w momencie przyznania człowiekowi prawa do indywidualnej secesji. Jest jasne, że taki człowiek traciłby przywilej ubiegania się o pomoc ze strony instytucji, którą porzucił, ale – w społeczeństwie opartym na prawie równej wolności – życie w strachu przed bandytami wcale nie byłoby jedyną pozostałą mu opcją. Rothbard rozumiał, że jeśli mamy konsekwentnie trzymać się uniwersalizmu paradygmatu równej wolności, to człowiekowi, który zrezygnował z oferty jednej agencji ochrony (którą Spencer nazywał „państwem” pomimo jej woluntarystycznego charakteru) musi przysługiwać prawo (lecz nie obowiązek) skorzystania z oferty podmiotu konkurencyjnego.
Próba monopolizacji rynku usług obronnych przez agencję, do której dany człowiek należał pierwotnie, byłaby bowiem pogwałceniem jego praw – jak pokazaliśmy wcześniej, stan nieskrępowanej konkurencji jest naturalną konsekwencją respektowania zasady równej wolności. Rothbard przewidywał również, że na podobnej zasadzie wykształciłyby się prywatne sądy, a nawet alternatywne porządki prawne, a ich mnogość doprowadziłaby do wykreowania się ponad nimi instytucji arbitrażowych. Nie widział również przeszkód, dla których każdy metr ziemi, a tym bardziej jakakolwiek infrastruktura, nie miałyby mieć prywatnych właścicieli. W wizji Rothbarda państwo jest więc nie tylko nieetyczne, ale całkowicie zbędne (a wręcz szkodliwe).
Warto poświęcić jeszcze chwilę spojrzeniu Hoppego (który, notabene, jest otwartym antydemokratą) na kwestie indywidualnej secesji. Hoppe przekonany jest, że w długim okresie polityczna centralizacja sprzyja ekonomicznej dezintegracji: im większe jest państwo, argumentuje ekonomista, tym słabiej odczuwa ono bodźce ukierunkowujące je w stronę wolnego handlu.
Przeczytaj także:
- Anarchizm – płomień, który miał podpalić świat
- Zarys historii intelektualnej liberalizmu: „Stary liberalizm”;1
Wynikać ma to faktu, że wraz z terytorialną ekspansją jednego państwa, zmniejsza się z reguły liczba innych państw, z którymi musi ono konkurować o kapitał i siłę roboczą. Rosną również koszty emigracji. Pozwala to władzom na stosowanie relatywnie agresywnej polityki fiskalnej i regulacyjnej. Prawo do secesji wydaje się więc Hoppemu dobrą strategią na trzymanie państw w ryzach. Ponadto, jako uczeń Rothbarda, Hoppe podziela przekonanie o inherentnej niemoralności wszelkiego etatyzmu i możliwości istnienia społeczeństw opartych wyłącznie na własności prywatnej i nieograniczonej swobodzie zawierania umów. Z uwagi na to nie widzi on powodu, dla którego prawo secesji miałoby być scedowane co najwyżej na odpowiednio duże regiony (jak proponował Mises) i twierdzi, że stanem docelowym powinno być przyznanie tego prawa każdemu indywidualnie, co – jak zauważa – sprowadza się do anarchizmu, gdyż przy takim rozwiązaniu nie istniałaby żadna władza polityczna, która na określonym terytorium mogłaby podporządkować sobie ludzi (ten sam pogląd podzielał Rothbard).
Wracamy więc do punktu wyjścia – to właśnie Spencer opowiadał się w „Statyce społecznej” za możliwością indywidualnej (czy też nieograniczonej) secesji, choć jego definicja anarchizmu nie pozwalała mu na określenie konsekwencji tego poglądu słowami, jakich używa Hoppe.
Uwagi końcowe
Anarchizm rynkowy Rothbarda i Hoppego jest twórczym rozwinięciem spencerowskiego prawa nieograniczonej secesji. Cała wizja świata propagowanego przez obu ideologów opiera się na prawie równej wolności wyniesionej do rangi niepodważalnego aksjomatu. Wyłącznym punktem spornym pomiędzy nimi i Spencerem mogłaby być jedynie kwestia własności ziemskiej. Całkowita prywatyzacja dostępnej nam przestrzeni jest integralnym elementem anarcho-kapitalizmu, podczas gdy według brytyjskiego filozofa prywatna własność ziemi godzi w prawo równej wolności. Ziemia jest bowiem czymś, czego nie sposób wyprodukować: jest nam dana z góry i jest jej ściśle ograniczony zasób, którego nie można pomnożyć. Rozdzielenie jej pomiędzy żyjących ludzi, choćby wszystkich, byłoby według niego odebraniem prawa do istnienia tym z kolejnego pokolenia, którzy nie mieliby szczęścia odziedziczyć majątku ziemskiego. Jednocześnie musimy jednak pamiętać, że Spencer opowiadał się przeciwko jej upaństwowieniu, co dawałoby mu i współczesnym anarchistom płaszczyznę do wypracowania wspólnego stanowiska.
Bibliografia:
- Hoppe Hans-Herman, Demokracja – bóg, który zawiódł, Fijorr Publishing, Warszawa 2006.
- Mises Ludwig von, Liberalism in the classical tradition. Foundation for Economic Education, New York 1985.
- Rothbard Murray, Interwencjonizm, czyli władza a rynek, Fijorr Publishing, Warszawa 2009.
- Spencer Herbert, An autobiography vol. 1, Liberty Fund (dostęp: 29.05.2016).
- Spencer Herbert, Man versus the state, The Caxton Printers Ltd, Caldwell 1960.
- Spencer Herbert, Political institutions, Liberty Fund (dostęp: 29.05.2016).
- Spencer Herbert, Social statics, Liberty Fund (dostęp: 29.05.2016).
Redakcja: Antoni Olbrychski