„Heil Harry!”, czyli co wolno księciu?
Ten tekst jest fragmentem książki Iwony Kienzler „Harry. Książę niepokorny”.
Harry z powodu odniesionej kontuzji kolana przedłużył gap year o kolejne jedenaście miesięcy. Czas ten książę spędził częściowo w Argentynie, pracował na farmie El Remanso, a w wolnych chwilach grał w polo. Potem znowu wrócił do Afryki, by odwiedzić swoją nową dziewczynę, o której opowiemy w innym miejscu tej książki. Ostatecznie, po niemal dwóch latach od ukończenia Eton, 8 maja 2005 roku książę Harry wstąpił do Royal Military Academy Sandhurst. Zanim jednak do tego doszło, stał się bohaterem kolejnego skandalu, tym razem głośno komentowanego przez media na całym świecie. I nie tylko przez media, ponieważ na skutek kolejnego niefrasobliwego wybryku wnuk Elżbiety II, prawnuk niezłomnego króla Jerzego VI i jego żony, którą Hitler uznał za najniebezpieczniejszą kobietę na świecie, został oskarżony o sympatie nazistowskie!
W styczniu 2005 roku przyjaciel młodego księcia Mead, syn Richarda Meada, byłego chłopaka jego ciotki Anny, z okazji swoich dwudziestych drugich urodzin zorganizował imprezę i zaprosił gości na bal kostiumowy pod hasłem Colonials and Natives (koloniści i tubylcy). Jak opisuje w biografii Harry, miał do wyboru kostium brytyjskiego pilota lub wojskowy mundur w kolorze khaki. Pokazał je na zdjęciu w telefonie Williamowi oraz jego dziewczynie Kate, i obydwoje doradzili mu wybór drugiego stroju. Trudno dziś powiedzieć, czy nikt nie zauważył, czy też nikt nie przywiązywał do tego wagi, że elementem munduru jest czerwono-biała opaska z czarną swastyką na lewym rękawie. Wybrany przez Harry’ego kostium był bowiem repliką munduru noszonego przez niemiecką formację Deutsches Afrikakorps dowodzoną przez generała Erwina Rommla. Był to niemiecki korpus ekspedycyjny, który został utworzony w 1941 roku w celu udzielenia pomocy włoskiej armii w Afryce Północnej w walce z Brytyjczykami. Najwidoczniej w szkole Harry nie tylko nudził się na lekcjach historii poświęconej wiekom średnim czy krucjatom, ale i na tych, na których omawiano przebieg II wojny światowej. Zdaniem Roberta Laceya książę wybrał ten kostium „głównie ze względu na piaskowy odcień koszuli, jak później tłumaczył: uważał, że pasuje do jego cery”.
Biograf zastanawia się, dlaczego William, który był dla Harry’ego autorytetem i wzorem do naśladowania, w ogóle zaaprobował wybór tego kostiumu. Przecież nie miał problemów z nauką w Eton i studiował na prestiżowym uniwersytecie St Andrews. Mało prawdopodobne jest zatem, że nie znał symbolu swastyki, pierwotnie symbolu religijnego, zanim zagarnęli ją dla swoich celów faszyści. Z pewnością też zdawał sobie sprawę, jak bardzo historia dynastii, której był członkiem, związana jest z Niemcami. Musiał pamiętać, że z powodu antyniemieckich nastrojów w Wielkiej Brytanii podczas I wojny światowej nazwa domu królewskiego została zmieniona z niemieckobrzmiącego Saxe-Coburg and Gotha na bardziej angielskobrzmiące Windsor, a przed wybuchem II wojny światowej jego stryjeczny dziadek Edward VIII musiał abdykować nie tylko z powodu miłości do amerykańskiej rozwódki, ale także ze względu na manifestowanie swoich nazistowskich sympatii.
William, jako przyszły następca tronu, powinien mieć świadomość tych wszystkich okoliczności. Być może Harry, który otwarcie powiedział jednemu ze swoich nauczycieli, że niewiele obchodzi go przeszłość jego rodziny, nie miał pojęcia o tych dramatycznych wydarzeniach, ale przecież musiał słyszeć o Holokauście, o bombardowaniu Londynu i ofiarach II wojny światowej i wątpliwe jest, aby nie wiedział, że sprawcami owych czynów byli właśnie ludzie noszący swastykę.
Jeżeli wierzyć Harry’emu, jego kostium na imprezie nie zwrócił niczyjej uwagi, gdyż zarówno „tubylcy, jak i koloniści za bardzo byli zajęci upijaniem się i obmacywaniem się nawzajem”. Ktoś, kogo tożsamości książę, niestety, nie poznał, zrobił imprezowiczom zdjęcia i postanowił na nich zarobić, zwłaszcza że udało mu się ująć księcia Williama w stroju pantery, którego elementem były czarne legginsy. Kiedy jednak fotograf amator pokazał zdjęcia redaktorowi jednego z pism, uwagi dziennikarza nie przykuł pierworodny syn następcy tronu, ale jego brat imprezujący w nazistowskim mundurze. Takiej sensacji nie można było przegapić, dlatego autor zdjęć, po krótkich targach, otrzymał za nie pięć tysięcy funtów, a kilka tygodni później rozpętała się istna medialna burza.
Już 13 stycznia „The Sun” opublikowało zdjęcie księcia z podpisem: „Nazista Harry. Książę w kostiumie ze swastyką na przyjęciu”. Inne gazety także nie pozostawały w tyle, a nagłówki informujące o tym szokującym wydarzeniu mówiły same za siebie: „Heil Harry” czy „Pomylony dziedzic”, bo media uznały nieszczęsnego przebierańca albo za kryptonazistę, albo w najlepszym razie za osobę, mówiąc oględnie, niezbyt rozsądną. Nawet „The Guardian”, który potraktował ten incydent jako szczeniacki wygłup, uznał, że książę, zamiast reprezentować rodzinę królewską, kreuje się na wiejskiego idiotę. Harry, który w swojej książce twierdzi, że przebrał się w ten nieszczęsny kostium z niedostatku wiedzy, po latach wyznał, iż nie wiedział wystarczająco dużo o nazistach. Naiwne tłumaczenie czy szczera prawda? No cóż, książę zdecydowanie nie jest intelektualistą.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Iwony Kienzler „Harry. Książę niepokorny” bezpośrednio pod tym linkiem!
Kiedy po raz pierwszy przeczytał znaleziony na BrainyQuote.com cytat z Requiem dla zakonnicy Williama Faulknera, który później, zapewne za radą swojego ghostwritera bądź wydawcy wykorzysta jako motto do autobiografii: „Przeszłość nigdy nie umiera. Nie jest nawet przeszłością”, wprawdzie go zachwycił, ale jednocześnie sprowokował do zadania pytania: „Kim, kurde, jest Faulkner?”. Nawiasem mówiąc, Harry swoją ignorancję wyjaśnia na kartach książki, posiłkując się psychologią, gdyż twierdzi, że czytanie i w ogóle zagłębianie się w cokolwiek wywołuje u niego bolesne wspomnienia o zmarłej matce. Zdecydowanie woli oddawać się ćwiczeniom sportowym i umilać sobie życie paleniem trawki.
Nazistowski kostium Harry’ego wywołał nie tylko medialną burzę, ale także ostrą reakcję środowisk żydowskich. Na temat tego niefortunnie dobranego stroju wypowiadali się nie tylko ci, którzy przeżyli Holocaust, ale także wysoko postawieni urzędnicy i politycy, m.in. izraelski minister spraw zagranicznych. Na domiar złego incydent z nazistowskim mundurem księcia wydarzył się dwa tygodnie przed Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ofiarach Holocaustu, 27 stycznia zaś książę Edward miał reprezentować w Oświęcimiu podczas uroczystości z tym związanych królową Elżbietę II. Bez wątpienia starszym osobom, pamiętającym straszne czasy II wojny światowej, widok syna następcy tronu w nazistowskim mundurze mógł przywołać traumatyczne wspomnienia. Wielu mogło potraktować to jak obrazę. Wprawdzie biuro księcia Walii wystosowało oficjalne oświadczenie: „Książę Harry przeprasza za swoje niestosowne zachowanie. Zdaje sobie sprawę, że wybór kostiumu był nietrafiony”, ale niesmak pozostał.
Przeprosił też sam winowajca, ale nie takich przeprosin się spodziewano, bo Harry, swoim zwyczajem, oświadczył buńczucznie: „Jestem, jaki jestem. I na pewno nie zmienię się pod wpływem krytyki. Zamierzam pić i palić jak dawniej”. Po latach w autobiografii uczciwie przyznał, że była to tylko poza, bo w głębi serca czuł przeraźliwy wstyd. Ów wstyd i kac moralny przybrał jeszcze na sile, kiedy na wyraźną prośbę ojca zbuntowany książę spotkał się z najwyższym rabinem Wielkiej Brytanii Ephraimem Mirvisem. Spotkanie obu panów było prawdziwą kuracją wstrząsową, bo Mirvis nie przebierał w słowach: „Potępił to, co zrobiłem. Nie był nieuprzejmy, ale zrobił to, co musiało zostać zrobione. Nie było sposobu, żeby to obejść. Umieścił też moją głupotę w kontekście historycznym. Mówił o sześciu milionach, o Zagładzie. O Żydach, Polakach, dysydentach, intelektualistach, homoseksualistach. Dzieciach, niemowlętach, starych ludziach obróconych w popiół i dym. […] Szedłem do niego z poczuciem wstydu. Teraz czułem coś innego – bezdenną nienawiść do samego siebie”. Czyżby książę naprawdę nie wiedział nic o hitlerowskich zbrodniach w Europie? Trudno uwierzyć, że był aż takim ignorantem.
Karol nie był zadowolony z poczynań młodszego syna, ale widząc, jak bardzo jest tym załamany, złożył je na karb młodości. Sam dobrze pamiętał, jak prasa bezustannie rozpamiętywała jego błędy popełniane, kiedy sam był młody, jak komentowano treść jego prywatnych rozmów, które jakimś cudem przedostały się do prasy, a nawet roztrząsano jego sprawność jako kochanka. Informacje na ten temat umiejętnie wyciągano od dziewcząt, z którym Karol spotykał się w czasach kawalerskich. Jednak książę nigdy nie dał takiego popisu ignorancji jak jego syn na feralnej urodzinowej imprezie. Podobne wpadki nie przydarzały się jego bratu, który współczuł Harry’emu, ale nie potrafił mu w żaden sposób pomóc. No cóż, lekkomyślny książę musiał sam wypić piwo, którego sobie nieopatrznie nawarzył. Na domiar złego mało brakowało, aby na skutek tego nierozważnego wybryku jego wojskowa kariera zakończyła się, zanim jeszcze na dobre się zaczęła. Doug Henderson z Partii Pracy, były minister sił zbrojnych, rozpętał kampanię przeciwko przyjęciu Harry’ego do Sandhurst. A nie był odosobniony w swoich żądaniach.
Indagowani przez media w tej sprawie brytyjscy dowódcy wojskowi najwyżsi rangą postawili sprawę jednoznacznie: „Gdyby książę Harry był w wojsku, kiedy przebierał się za Führera – orzekli – zostałby dyscyplinarnie ukarany. Ale jeszcze nie jest w wojsku, więc ma pełną swobodę bycia przygłupem” – relacjonuje książę w autobiografii, bardzo trywializując swoją wpadkę. Na szczęście wkrótce szum medialny się skończył, bo wybryk księcia przysłoniło inne, znacznie radośniejsze wydarzenie w życiu rodziny królewskiej: 9 kwietnia 2005 roku książę Karol poślubił swoją wieloletnią partnerkę Camillę Parker-Bowles.