Harry Sidebottom - „Wojownik Rzymu, cz. 2. Król królów” – recenzja i ocena
Bohaterem trylogii Wojownik Rzymu jest Balista, rzymski żołnierz o anglosaskich korzeniach. W Ogniu na Wschodzie, jako dowódca twierdzy Arete, musiał stawiać czoła perskiej nawałnicy. W Królu królów mamy okazję lepiej poznać bohatera. Widzimy go jako męża i ojca, ofiarę zakulisowych rozgrywek, a także to, jak sprawdza się w nowej dla siebie roli urzędnika cywilnego. Oczywiście mamy też konflikt z Persami, a opisy walk z Sasanidami spinają powieść niczym klamra. Swoją drogą, właśnie prolog i ostatni rozdział są najlepszymi fragmentami Króla królów.
Początek to dramatyczna ucieczka przed Persami, koniec to tragiczna wędrówka w paszczę wroga. Środkowa część powieści Sidebottoma to próba „przechowania” bohatera między jedną a drugą kampanią wojskową. Balista trafia do Efezu jako urzędnik cywilny odpowiedzialny za tępienie wyznawców pewnego „szkodliwego zabobonu”. Nie czuje się w tej roli najlepiej i litościwy autor daje mu okazję do walki z piratami na Wyspie Gołębiej koło Efezu – fragment, który nie ma większego fabularnego uzasadnienia (chyba że jakieś pojawi się w trzeciej części trylogii). W teorii scenopisarstwa radzi się autorom, by usuwali ukochane przez nich sceny, niezwiązane z fabułą – mają „zabić dzieciątko”. Sidebottom powstrzymał się w tym wypadku, a szkoda.
Poza tym spojrzenie na Cesarstwo Rzymskie połowy III wieku od strony „cywilnej” wypada udanie. Poznajemy życie miejskie Antiochii i Efezu, oglądamy wyścigi rydwanów, bierzemy udział w rozgrywkach na cesarskim dworze, widzimy naszego bohatera jako kochającego męża pięknej Julii i ojca małego Isangrima. Sidebottom nie pozwala nudzić się czytelnikowi, nasyłając na Balistę skrytobójców. Dba też o szczegóły. Kiedy kilka razy przelotnie wspomina o perskiej bransoletce na ramieniu legionisty Turpia, czytelnik wie, że „strzelba, wisząca na ścianie w akcie pierwszym, wystrzeli w trzecim”.
Ogień na Wschodzie jest uniwersalną opowieścią o straceńczej misji, o walce Dobra ze Złem, o ludzkim heroizmie i ludzkiej podłości. Król królów to bardziej przygody bohatera i jego druhów. Nie chcę powiedzieć, że to zła powieść; po prostu, nie jest tak dobra jak poprzednia.
Harry Sidebottom, wykładowca historii starożytnej na Uniwersytecie Oksfordzkim, ze znawstwem kreśli obraz Rzymu czasów rządów cesarza Waleriana. Nawet osoba, która czytała przed kilku laty Historyków cesarstwa rzymskiego, zbiór życiorysów imperatorów, bez trudu może wskazać fragmenty powieści oparte na tym źródle, swoją drogą o dyskusyjnej wartości. W tym wypadku Sidebottom umie oddzielać ziarno od plew; zresztą uspokaja nas posłowie, gdzie wymienia najważniejsze wykorzystane opracowania. Dodatkowo zamieścił mapy Efezu i Antiochii, słowniczek oraz wykaz bohaterów.
Podobnie jak poprzednia część Wojownika Rzymu, książka została ładnie wydana – twarda okładka i opracowanie graficzne sprawia, że pięknie prezentuje się na półce. Historia Anglosasa w rzymskiej służbie naprawdę wciąga i mam nadzieję, że już wkrótce Rebis zdecyduje się wydać Lwa Słońca, ostatnią część trylogii Harry’ego Sidebottoma.
Korekta: Bożena Chymkowska