Gra o wszystko: MacArthur przekracza równoleżnik

opublikowano: 2024-04-23, 18:32
wszelkie prawa zastrzeżone
Gdy inni się wahali, jedynie MacArthur nie miał wątpliwości. Zakładał, że celem wojny koreańskiej powinno być nie tylko odparcie inwazji Kim Ir Sena, ale też zniszczenie jego armii...
reklama

Ten tekst jest fragmentem książki Maxa Hastingsa „Wojna koreańska. Wielki konflikt 1950-1953”.

Gen. Douglas MacArthur (w czarnej kurtce), naczelny dowódca sił ONZ, obserwuje ostrzał Inczhonu z pokładu okrętu desantowego USS „Mount McKinley”, 15 września 1950 roku

Gdy MacArthur wsiadł na pokład „Mount McKinleya” nazajutrz po lądowaniu w Inczhonie, pierwsze pytanie, jakie zadał generałowi piechoty morskiej Shepherdowi, brzmiało: „Czy ktoś widział Rosjan albo Chińczyków? Są o nich jakieś słuchy?”. Dowiadywał się o to nieodmiennie co dzień, gdy jego wojsko zapuszczało się daleko w głąb kraju. Głównodowodzący doskonale zdawał sobie sprawę, jakie kłopoty polityczne i konsekwencje militarne mogłoby spowodować zabicie, schwytanie czy choćby spotkanie z chińskimi bądź rosyjskimi doradcami lub żołnierzami. Lecz skoro w kolejnych dniach nie doniesiono MacArthurowi o ich obecności, wzrosła pewność siebie generała. Pekin i Moskwa się wycofały. To była walka między Narodami Zjednoczonymi i sypiącymi się dywizjami Kim Ir Sena. Komuniści sięgnęli po łatwe zwycięstwo w Korei Południowej i byli już od niego o włos. Lecz gdy poddano próbie determinację Stanów Zjednoczonych — a w istocie determinację najwyższego przedstawiciela narodu amerykańskiego, Douglasa MacArthura — i okazała się ona żelazna, opór nieprzyjaciela się załamał. Wedle opinii generała, w której utwierdzał się codziennie od zwycięstwa 15 września, kryzys minął.

Od 25 czerwca czołowe postaci w Tokio, Waszyngtonie, Londynie i wręcz w całym świecie zachodnim przeżywały całą gamę emocji. Po wstrząsie, jaki wywołała inwazja Kim Ir Sena, nastąpił niepokój o światowe konsekwencje tego kroku. Truman, jego sojusznicy i generałowie przezwyciężyli te obawy w przekonaniu, że natarciu komunistycznemu należy stawić opór. Potem, w lipcu i sierpniu, gdy Zachód ponosił porażkę za porażką, wydawało się, że ich wysiłki skończą się sromotnym upokorzeniem. Lecz teraz, po inczhońskim cudzie, spadł im z piersi wielki ciężar. Byli u progu porażki, lecz dzięki geniuszowi MacArthura są o krok od walnego militarnego triumfu. Obawy, że inwazja Korei Północnej jest początkiem wszechświatowej ofensywy komunistycznej, okazały się bezpodstawne. Rosjanie, którzy — jak powszechnie uważano — popchnęli Kim Ir Sena do inwazji, teraz najwyraźniej chcieli się zdystansować od tej koreańskiej awantury, a już na pewno nie udzielą Kimowi wsparcia wojskowego.

Przewaga była wyraźnie po stronie ONZ oraz mocarstw zachodnich. Widmo konfliktów na większą skalę przestało straszyć. Czołowe postaci rządu Trumana, tak czułe na globalne zagrożenia pierwszej komunistycznej inwazji, ogarnęło coś na kształt euforii. Stanowczość się opłaciła. Komuniści byli w pełnym odwrocie. W Korei nie rozpocznie się nowa wojna światowa.

reklama

Truman i Acheson, ich sojusznicy oraz dowódcy wojskowi zaczęli się teraz zastanawiać, jak zwycięstwo militarne przekuć na możliwie największy sukces polityczny i strategiczny. Wraz z wieloma obywatelami mocarstw zachodnich wychodzili z założenia, że Kim Ir Sen po klęsce swej prowokacji nie może się teraz wycofać jak gdyby nigdy mc. Opinia publiczna na Zachodzie domagała się, by reżim Korei Północnej poniósł koszty awanturniczej inwazji na sąsiedni kraj oraz okrutnych cierpień, które z jego winy spadły na ludność południowokoreańską. Gdyby wojska Phenianu wycofały się teraz bez przeszkód za pierwotną granicę, 38. równoleżnik, nie ponosząc za swe czyny żadnych sankcji, ogromny wysiłek i najwyższe poświęcenia Narodów Zjednoczonych — a także ludności Korei Południowej — poszłyby na marne. „Niedorzecznością byłoby — twierdził Acheson — zatrzymanie się u granic kraju”. Ale nie miałoby też sensu wysłanie wojska MacArthura w pościg za armią Korei Północnej w głąb kraju, aż do jej całkowitego zniszczenia, gdyby potem Amerykanie wycofali się, pozwalając reżimowi Kim Ir Sena funkcjonować dalej.

31 Pułk Piechoty ląduje w Inczhonie

Mandat ONZ na prowadzenie wojny uzyskano przez głosowanie Zgromadzenia Ogólnego z 27 czerwca, wzywającego członków do „udzielenia Republice Korei pomocy, niezbędnej do odparcia zbrojnej napaści oraz przywrócenia w tamtym regionie pokoju i bezpieczeństwa”. Związek Sowiecki, który 3 sierpnia powrócił na swe miejsce w Radzie Bezpieczeństwa, na próżno dowodził, że konflikt „nie podpada pod definicję agresji, gdyż jest to wojna nie między dwoma państwami, lecz między dwoma częściami narodu koreańskiego, czasowo podzielonymi na dwa obozy, pod dwoma oddzielnymi władzami”. Gdy Rosjanie wrócili do ONZ, możliwość prowadzenia wojny przez forum Rady Bezpieczeństwa, nie zaś na rozkaz Waszyngtonu, rozwiała się ostatecznie. Ale na całe tygodnie przed inwazją w Waszyngtonie prywatnie toczono ożywioną dyskusję, czy okupacja Korei Północnej jest uprawomocnionym przez ONZ — czy też, szczerze rzecz ujmując, przez Amerykanów — celem wojny. Departament Obrony uważał, że tak. Podobnie twierdzili wyżsi urzędnicy Departamentu Stanu z Deanem Ruskiem i Johnem Allisonem z wydziału Dalekiego Wschodu na czele. Wydział planowania politycznego wysuwał poważne wątpliwości, czy można wkroczyć do Korei Północnej, nie wciągając tym samym do wojny Chin czy Związku Sowieckiego, a także czy inni członkowie ONZ poprą takie posunięcie. Lecz nawet tenże wydział pod koniec grudnia doszedł do wniosku, że decyzję o wtargnięciu do Korei Północnej czy też połączeniu jej z Południem można opóźnić w miarę rozwoju sytuacji wojskowej.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Maxa Hastingsa „Wojna koreańska. Wielki konflikt 1950-1953” bezpośrednio pod tym linkiem!

Max Hastings
„Wojna koreańska. Wielki konflikt 1950-1953”
cena:
89,90 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Tytuł oryginalny:
The Korean War
Wydawca:
Wydawnictwo Literackie
Tłumaczenie:
Barbara Cendrowska
Rok wydania:
2024
Okładka:
twarda
Liczba stron:
560
Premiera:
10.04.2024
Format:
165x240 [mm]
Format ebooków:
epub, mobi
Zabezpieczenie ebooków:
watermark
ISBN:
978-83-08-08386-4
EAN:
9788308083864
reklama

Co charakterystyczne, podczas gdy inni się wahali, jeden MacArthur nie miał najmniejszych wątpliwości. W połowie lipca w Tokio powiedział Collinsowi i Vandenburgowi, że celem tej wojny winno być nie tylko odparcie inwazji Kim Ir Sena, ale i zniszczenie jego armii, do czego niezbędne może się okazać zajęcie Korei Północnej. Nie ma dowodów na to, by obaj szefowie sztabów podważali opinię MacArthura, choć doskonale wiedzieli, że nie jest on władny do powzięcia takiej decyzji. Gdy Collins wrócił do Tokio w połowie sierpnia, oznajmił głównodowodzącemu, że on osobiście jest za przekroczeniem 38. równoleżnika, lecz ostrzegł, że Truman nie wyrobił sobie jeszcze zdania w tej kwestii. Od początku natomiast Departament Stanu zastanawiał się, czy Li Syng Man winien rządzić całą Koreą oraz na ile realne bądź też pożądane jest podtrzymywanie tej jego pozycji. MacArthur stanowczo opowiadał się za wspieraniem dotychczasowego kursu. 1 września Rada Bezpieczeństwa Narodowego wypuściła dokument roboczy, NSC 81, rozważający wszelkie za i przeciw przeniesieniu wojny koreańskiej na terytorium wroga. Zwracano w nim uwagę, że Rosjanie mogliby zainterweniować, by nie dopuścić do utraty Korei Północnej ze swej strefy wpływów, z drugiej zaś strony Moskwa zapewne chciałaby uniknąć wojny, do której doszłoby w wyniku interwencji. NSC 81 proponował zatem kompromis: równoleżnik winny przekroczyć jedynie siły ARK, a i to tylko dla realizacji celów taktycznych. Zalecano, by MacArthur „wystąpił o nowe instrukcje, nim zacznie kontynuować operacje na północ od 38. równoleżnika z użyciem większych sił w celu zajęcia Korei Północnej”.

[…]

Tymczasem w Korei odległe nadzieje militarne przełożyły się na triumfalną rzeczywistość. Zwycięskie siły ONZ nieprzerwanie ciągnęły na północ, nędzne niedobitki armii Kim Ir Sena umykały przed nimi w popłochu.

A oto co kolegium szefów sztabu miało do zakomunikowania MacArthurowi:

Celem Pańskich działań zbrojnych jest zniszczenie wojsk Korei Północnej. Aby ten cel osiągnąć, jest Pan upoważniony do przeprowadzania operacji militarnych, w tym desantów wodno-lądowych i powietrznych, a także działań lądowych na północ od 38. równoleżnika w Korei, jeżeli podczas tych operacji na teren Korei Północnej nie wkroczą większe siły sowieckich ani chińskich komunistów, nie powiadomią o zamiarze wkroczenia tamże ani nie zagrożą zbrojnym przeciwstawieniem się naszym operacjom w Północnej Korei. Pod żadnym pozorem natomiast Pańskie siły nie mogą przekroczyć granicy koreańskiej z Mandżurią ani ZSRR, a także, z zasady, żadnych niekoreańskich sił lądowych nie należy wykorzystywać w prowincjach północno-wschodnich, graniczących ze Związkiem Sowieckim, ani wzdłuż granicy z Mandżurią. Ponadto w zakres wsparcia Pańskich operacji na północ i na południe od 38. równoleżnika nie wchodzą działania sił powietrznych ani marynarki przeciw Mandżurii ani terytorium ZSRR.
reklama

Choć dyrektywa ostrzegała MacArthura, że zmiana sytuacji wojskowej i politycznej może pociągnąć za sobą modyfikacje tych instrukcji, „poufny” sygnał wysłany MacArthurowi przez Marshalla 29 września wyraźnie stwierdzał, że Waszyngton popiera natarcie na Koreę Północną, byleby o zamiarze przekroczenia 38. równoleżnika nie informować zawczasu, mogłoby to bowiem doprowadzić do nowego głosowania w ONZ.

Sojusznicy Ameryki, przede wszystkim Brytyjczycy, publicznie poparli wtargnięcie na terytorium Korei Północnej. Ogarnęła ich ta sama euforia, jaka zapanowała w Waszyngtonie, nabrali tego samego przekonania, że skoro wojna niemal się skończyła, ze zwycięstwa trzeba wyciągnąć jak najwięcej korzyści. Ale Związek Radziecki powrócił do Rady Bezpieczeństwa. Gdyby w ONZ doszło do głosowania w sprawie przekroczenia 38. równoleżnika, Rosjanie z pewnością zgłosiliby sprzeciw. Mogłyby paść poważne pytania co do legalności działań armii MacArthura. Na wiadomość od Marshalla generał odpowiedział z Tokio 30 września. Przestrzegł generała Walkera, by nie podawał żadnych szczegółów na temat operacji wzdłuż równoleżnika lub na północ od niego. Stwierdził wyraźnie, że nie wydaje na razie swym wojskom rozkazu przekroczenia równoleżnika, lecz powodem zwłoki są względy natury logistycznej, a nie politycznej. Armia ruszy na północ, gdy tylko będzie gotowa: „Mój ogólny plan strategiczny jest znany. Póki przeciwnik nie skapituluje, całą Koreę uważam za teren naszych operacji militarnych”. 2 października w audycji radiowej do północnych Koreańczyków MacArthur wezwał wojska komunistyczne do złożenia broni. Nie otrzymał odpowiedzi, której się zresztą nie spodziewał. Nadal czynił przygotowania do natarcia na północ, przez 38. równoleżnik.

MacArthur na stadionie Soldier Field w Chicago, 1951 rok

Strategia MacArthura oparta była na dwóch zasadniczych założeniach. Po pierwsze, chciał, by wojsko przemieszczało się w szybkim tempie w kierunku północno-wschodnim, żeby odciąć oddziały komunistyczne cofające się ku granicy z Mandżurią. Po drugie, pasmo gór Tebek, biegnące środkiem Korei Północnej, niezmiernie utrudniało ruchy wojsk przez kraj. Sieć głównych dróg i linii kolejowych Korei uwarunkowana jest układem łożysk rzecznych, biegnących z północy na południe. MacArthur był jednym z wielkich dwudziestowiecznych propagatorów operacji wodno-lądowych. W Inczhonie wykorzystał elastyczność i zasoby amerykańskich sił morskich, by skrócić kampanię na lądzie w trudnym terenie. Teraz zaproponował podobny manewr. Wycofa X Korpus Almonda z Korei Południowej przez Inczhon, załaduje na okręty i przetransportuje prosto do Wonsanu, północnokoreańskiego portu na wschodnim wybrzeżu, skąd piechota morska i 7. dywizja wojska ruszą na północ, ku granicy z Mandżurią. Tymczasem 8. Armia Walkera będzie posuwać się prosto na północ z Seulu do Phenianu i ku zachodnim terenom pozostającym pod rządami Kim Ir Sena.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Maxa Hastingsa „Wojna koreańska. Wielki konflikt 1950-1953” bezpośrednio pod tym linkiem!

Max Hastings
„Wojna koreańska. Wielki konflikt 1950-1953”
cena:
89,90 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Tytuł oryginalny:
The Korean War
Wydawca:
Wydawnictwo Literackie
Tłumaczenie:
Barbara Cendrowska
Rok wydania:
2024
Okładka:
twarda
Liczba stron:
560
Premiera:
10.04.2024
Format:
165x240 [mm]
Format ebooków:
epub, mobi
Zabezpieczenie ebooków:
watermark
ISBN:
978-83-08-08386-4
EAN:
9788308083864
reklama

Plan MacArthura wzbudził natychmiastowy sprzeciw 8. Armii. Po pierwsze, Walker uważał, że nie ma sensu tak miotać X Korpusem, wycofując go z Seulu i przerzucając drogą morską do Wonsanu, skoro armia południowokoreańska zmierza już na wschodnie wybrzeże, nie spotykając się z większym oporem. Po wtóre, dowódca 8. Armii miał za złe MacArthurowi, że nadal utrzymuje dwa ośrodki dowodzenia, Almond bowiem w dalszym ciągu składał raporty bezpośrednio głównodowodzącemu. Walker — obrońca „worka pusańskiego”, zbawca armii amerykańskiej w pierwszych, rozpaczliwych tygodniach wojny — odebranie mu dowództwa X Korpusu uważał za policzek, skoro wszelka logika wojskowa wymagała jednego centrum dowodzenia siłami lądowymi.

Desant pod Inczhonem (fot. US Navy)

Tu tkwiły przyczyny późniejszych kłopotów. Wielu obecnych wówczas w Korei wojskowych uważało, że MacArthur po raz kolejny uległ swej znanej słabości do protegowania faworytów — dając szefowi sztabu, Nedowi Almondowi, wyjątkową możliwość uzyskania indywidualnych splendorów na polu chwały. Ale na obronę MacArthura należy powiedzieć, że Walton Walker i jego sztab raczej nie byli zdolni do przeprowadzenia energicznej ofensywy na własną rękę. Wątpliwości, czy Walton spełnia wymogi stawiane naczelnemu dowódcy, istniały już przed Inczhonem i podnoszono je również podczas operacji przekraczania 38. równoleżnika. Na odwiedzających jego kwaterę główną nie najlepsze wrażenie robiły ogólny bałagan i brak wyraźnej myśli przewodniej w działaniach generała. MacArthur nie chciał zwiększać jego władzy w polu. Ale nie było bezpośredniego powodu do usunięcia dowódcy 8. Armii, gdy wojna została już prawie wygrana, a opór komunistów zdławiony. Nic nie wskazywało na to, że dowodzenie natarciem na Koreę Północną, gdy wróg był już w kompletnej rozsypce, będzie wymagało szczególnych umiejętności. Po zakończeniu tej operacji krytycy MacArthura zasypali go miażdżącymi zarzutami, wytykając niedbalstwo i błędy, jakie popełnił z punktu widzenia pragmatyki wojskowej, decydując się na taką organizację dowodzenia natarciem na Koreę Północną. Trudno dyskutować z tymi ocenami. Jednakże krytycy ci z kolei nie zastanawiali się nad zdolnościami dowódczymi Waltona Walkera, które naprawdę budziły wątpliwości. Nie brali też pod uwagę atmosfery owych dni. Faktycznie MacArthur popadł w samozadowolenie, przekonany, że zwycięstwo jest już pewne, lecz przeświadczenie to podzielało wiele równych mu rangą osób w Waszyngtonie, zbyt powierzchownie oceniających sytuację wojskową.

reklama

28 września żołnierze ARK ruszyli na północ od równoleżnika. Jednostki amerykańskie niecierpliwie czekały na sygnał, by podążyć za nimi, zakończyć tę paskudną robotę, do której ich tu przysłano, i wrócić do domu przed zimą. Ale w Waszyngtonie nadal prowadzono zabiegi polityczne i dyplomatyczne. Zagraniczni sojusznicy Stanów Zjednoczonych czuli się coraz bardziej niepewnie. Brytyjczyków niepokoiły sygnały dochodzące teraz z Pekinu, choć ich minister spraw zagranicznych był wcześniej gorącym zwolennikiem zjednoczenia Korei. Jak rząd brytyjski ma teraz wytłumaczyć tę nową sytuację swemu narodowi? „Opinii publicznej — oznajmił Attlee na posiedzeniu gabinetu 26 września — należy jasno przedstawić racje uzasadniające okupację wojskową całej Korei, czasowy charakter tej okupacji i jej ograniczone cele”. Rząd brytyjski wolałby, żeby jego kontyngent w Korei nie przekraczał 38. równoleżnika, ale rozumiał, że nie miałoby to większego sensu, skoro reszta 8. Armii nacierała na Północ. Bevin, niezmiennie cieszący się dobrym zdrowiem minister spraw zagranicznych, uznał, „że działania te raczej nie skłonią Chin czy Rosji do czynnej interwencji”, lecz zaproponował, żeby przewodniczący Zgromadzenia Ogólnego ONZ jeszcze raz wezwał północnych Koreańczyków do złożenia broni, nim armia Walkera wejdzie do ich kraju. Brytyjscy szefowie sztabu zaapelowali, by armia MacArthura wstrzymała działania na jakiś tydzień, dając Koreańczykom jeszcze jedną szansę do kapitulacji. Tę wiadomość, świadczącą o głębokim zaniepokojeniu, a sporządzoną w wielkiej rozterce, Brytyjczycy przekazali Amerykanom.

W odpowiedzi Bradley oznajmił Tedderowi, brytyjskiemu attaché wojskowemu w Waszyngtonie, że wojska ONZ na równoleżniku usiłują właśnie po raz ostatni przemówić komunistom do rozumu. Brytyjczycy, których obawy nieco zmalały, starali się umocnić amerykańską pozycję dyplomatyczną, zgłaszając 7 października na forum Zgromadzenia Ogólnego rezolucję wzywającą do „podjęcia wszelkich stosownych kroków […] mogących zapewnić stabilizację sytuacji w Korei”, a także powołania jednolitego rządu wybranego pod auspicjami ONZ. Rezolucja przeszła większością 47 głosów do 5, przy 7 wstrzymujących się. Miała ona nadać operacjom militarnym w Korei Północnej pozór wsparcia ONZ, nie precyzując, jaką formę miałyby te operacje przybrać. Opinia publiczna na Zachodzie coraz częściej wyrażała umiarkowany pogląd, że jeśli armia Li Syng Mana będzie działać na Północy sama, ograniczając konflikt do starcia rywalizujących ze sobą dwu organizmów państwowych Korei, ryzyko interwencji Chińczyków czy Rosjan będzie znacznie mniejsze niż w wypadku obecności sił zachodnich. Było to zapewne mniemanie złudne. Zważywszy na wątpliwą wartość bojową ARK, komuniści na pewno wypędziliby z Północy pozbawione wsparcia wojska Li, i to nawet bez pomocy Chińczyków. Waszyngton i jego sojusznicy stanęliby wówczas przed jeszcze trudniejszym dylematem.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Maxa Hastingsa „Wojna koreańska. Wielki konflikt 1950-1953” bezpośrednio pod tym linkiem!

Max Hastings
„Wojna koreańska. Wielki konflikt 1950-1953”
cena:
89,90 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Tytuł oryginalny:
The Korean War
Wydawca:
Wydawnictwo Literackie
Tłumaczenie:
Barbara Cendrowska
Rok wydania:
2024
Okładka:
twarda
Liczba stron:
560
Premiera:
10.04.2024
Format:
165x240 [mm]
Format ebooków:
epub, mobi
Zabezpieczenie ebooków:
watermark
ISBN:
978-83-08-08386-4
EAN:
9788308083864
reklama

Ale ku zaskoczeniu Achesona MacArthur oświadczył teraz północnym Koreańczykom otwarcie i wprost, że jeżeli nie złożą broni, „podejmie takie działania wojskowe, jakie okażą się niezbędne do wprowadzenia w życie postanowień ONZ”. Po raz kolejny generał machnął ręką na dyplomatyczne subtelności, zlekceważył drażliwe kwestie polityczne, odrzucił podstawowe konstytucyjne ograniczenia swej władzy i po raz kolejny administracja w Waszyngtonie to przełknęła, tłumiąc swe wątpliwości i obawy. Powstrzymać MacArthura czy też wymóc na nim posłuszeństwo jak zwykle było niezmiernie trudno — generał rządził w Tokio na własnych warunkach, jak zawsze. Można go było albo tolerować, albo zdymisjonować. Lecz jakże go zdymisjonować, nie niszcząc wizerunku i autorytetu nie tylko rządu Trumana, ale i Stanów Zjednoczonych? Nie był wyłącznie zwycięzcą na Pacyfiku z czasów drugiej wojny światowej, ale i jedynym ojcem triumfu w Inczhonie, bohaterem decydującym o losie wolnej Korei. Nie tylko z perspektywy czasu widać, że nieprawdopodobna hucpa MacArthura mogła doprowadzić jedynie do tragedii. Wiele osób w Waszyngtonie i Tokio dostrzegało to również jesienią 1950 roku. Ale praktycznie nie widziano sposobu pozbycia się tego starego wygi. Spektakl musiał rozegrać się do końca.

Dean Acheson (piąty od prawej) jako sekretarz stanu na spotkaniu w gabinecie Trumana, sierpień 1950 roku (fot. Abbie Rowe, NARA)

Tak w Waszyngtonie, jak i w Tokio całkowicie błędnie odczytywano sposób zachowania się i zamiary wroga. Polityka rządu, podobnie jak podczas wojny, oparta była na przeświadczeniu, że rządy komunistyczne działają zgodnie. Wywiad nie dostarczał praktycznie żadnych informacji na temat koncepcji politycznych Chińczyków. Dużo więcej wiedziano, zarówno ze źródeł tajnych, jak i dyplomatycznych o tym, co myślą w Moskwie. Zimą 1950 roku widać już było wyraźnie, że Sowieci bardzo żałują wdania się w północnokoreańską awanturę, chcą się od niej zdystansować i nie dopuścić do rozszerzenia konfliktu. Sowieckie sygnały tej treści otrzymano i zrozumiano jak należy w Waszyngtonie. Uspokojona od tej strony administracja zupełnie nie brała jednak pod uwagę możliwości jednostronnej akcji Pekinu. Korea była pierwszym, lecz bynajmniej nie ostatnim przypadkiem, kiedy to przywódcy Stanów Zjednoczonych, pochłonięci konfrontacją ideologiczną, zupełnie nie zwracali uwagi na bardzo żywotne względy nacjonalistyczne. Nie wzięli po prostu pod uwagę, że Chińczycy mogą działać w Korei z własnych powodów, nie bacząc na życzenia czy też interesy polityczne Sowietów.

reklama

9 października 8. Armia w pełnym składzie przekroczyła wreszcie 38. równoleżnik. Przez prawie tydzień nie napotkała poważniejszego oporu. Potem północni Koreańczycy załamali się i nastąpił ich pełny odwrót na północ. 1. pułk kawalerii i 24. pułk piechoty ruszyły za nimi, wyścigi długich konwojów przerywały tylko sporadyczne akcje małych oddziałów przeciwko pojedynczym jednostkom tylnej straży wroga.

W tym momencie, gdy zwycięstwo militarne było już bliskie, a wszystkie siły 8. Armii rzucone zostały do walki, zdumiony MacArthur otrzymał wiadomość, że prezydent wyznaczył mu spotkanie na Wake Island, wyspie na środkowym Pacyfiku między Tokio i zachodnim wybrzeżem Stanów Zjednoczonych. Generał uznał to za polityczną zagrywkę pod publiczkę ze strony prezydenta, która napełniła go głębokim niesmakiem, niemniej rankiem 15 października 1950 roku wraz ze swym sztabem odleciał z lotniska Haneda na pokładzie swego constellationa.

W swych pamiętnikach Truman napisał po prostu, że w tym momencie brak osobistych kontaktów z MacArthurem uznał za poważne utrudnienie: „Doszedłem do wniosku, że powinien on poznać swego naczelnego wodza, a ja winienem znać dowódcę sił zbrojnych na Dalekim Wschodzie”. Nie ulega wątpliwości, że akurat tym razem sceptycyzm MacArthura co do motywów Waszyngtonu był usprawiedliwiony. W kraju Truman znalazł się pod obstrzałem krytyki, atakowany przez prawicę za rzekomą miękkość wobec komunistów. Prezydent i głównodowodzący niewątpliwie powinni byli się spotkać. Ale trudno się oprzeć wrażeniu, że w tym akurat czasie Trumanem przede wszystkim powodowała chęć, by opinia publiczna łączyła go ze zwycięstwem w Korei, a także z osobą zwycięzcy.

Oficjalny portret Kim Ir Sena z 1948 roku

Lecz MacArthurem nie dało się manipulować. Tak rażąca próba wykorzystania jego wizerunku sprawiła, że na wezwanie przybył nastawiony do prezydenta cynicznie, z niemałą dozą pogardy. Przyleciał na Wake Island 15 października, nieskłonny do poruszania poważnych kwestii. Gdy następnego ranka Truman wyszedł z samolotu na spotkanie ze swym dowódcą teatru działań wojennych, generał nie zasalutował na powitanie. Wymienił tylko z prezydentem uścisk dłoni, jak równy z równym. „Coś długo nie mogliśmy się spotkać” — zagaił Truman. „Mam nadzieję, że następnym razem zejdzie nam krócej” — odparł MacArthur, a lapidarność tej odpowiedzi przeszła do historii. Obaj mężczyźni rozmawiali w cztery oczy przez godzinę w baraku z blachy falistej na skraju lądowiska. Ani Acheson, ani Marshall nie chcieli towarzyszyć Trumanowi w tej podróży. Acheson z przekąsem mówił później, jak bardzo nieroztropne jest prowadzenie prywatnych rozmów — „to niebezpieczna pułapka, w którą wpadają szefowie państw”, gdyż trudno jest potem ustalić, kto co powiedział i jakie powzięto decyzje. Wtedy — wedle późniejszej relacji Trumana — MacArthur zapewnił go, że Chińczycy nie zaatakują zwycięstwo jest pewne, a on sam nie żywi ambicji politycznych. Potem, gdy upał już dawał się we znaki, obaj panowie wyłonili się z baraku, przejechali do budynku, w którym znajdowały się biura lotniska, na oficjalne spotkanie z towarzyszącymi im osobami.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Maxa Hastingsa „Wojna koreańska. Wielki konflikt 1950-1953” bezpośrednio pod tym linkiem!

Max Hastings
„Wojna koreańska. Wielki konflikt 1950-1953”
cena:
89,90 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Tytuł oryginalny:
The Korean War
Wydawca:
Wydawnictwo Literackie
Tłumaczenie:
Barbara Cendrowska
Rok wydania:
2024
Okładka:
twarda
Liczba stron:
560
Premiera:
10.04.2024
Format:
165x240 [mm]
Format ebooków:
epub, mobi
Zabezpieczenie ebooków:
watermark
ISBN:
978-83-08-08386-4
EAN:
9788308083864
reklama

Również z tego wydarzenia nie sporządzono urzędowego protokołu. MacArthur oświadczył zebranym, że „do Święta Dziękczynienia ustanie wszelki opór wojsk w Północnej i Południowej Korei”. Zamierzał wycofać 8. Armię do Tokio do Bożego Narodzenia, zostawiając X Korpus jako wojsko okupacyjne. Stale powtarzał, że nawet w wypadku chińskiej interwencji „teraz, skoro mamy nasze bazy lotnicze w Korei, gdyby Chińczycy próbowali dostać się do Phenianu, doszłoby do strasznej rzezi”. Rosjanie są tak marnymi pilotami, że choćby nawet udzielili Chińczykom wsparcia lotniczego, „bombardowaliby Chińczyków równie często jak nas”. Bez specjalnego zapału dyskutowano trochę o politycznej przyszłości Korei. MacArthur gorąco popierał Li Syng Mana jako przywódcę kraju. Truman zgodził się z nim: „Musimy wyraźnie powiedzieć, że popieramy rząd Li, a cała propaganda może iść do diabła”. Spotkanie zakończyło się po upływie półtorej godziny. Truman zaprosił MacArthura na obiad, ale generał odniósł się do tego niechętnie. Powiedział, że pilne sprawy wojskowe wzywają go do Tokio. Ku jego zaskoczeniu odbyła się krótka uroczystość, podczas której Truman odznaczył go piątym Medalem za Wybitną Służbę (Distinguished Service Medal). Pośród gromkich zapewnień o życzliwości wobec dowódcy polowego Truman udał się w drogę powrotną, oświadczając przed odlotem: „To najbardziej owocna konferencja, jaką odbyłem, odkąd zostałem prezydentem”.

MacArthur odleciał do Tokio wściekły. Do czego to podobne, by tak wielkiego bohatera wzywali jacyś partyjniacy, dla których czuł wyłącznie pogardę, i brali go w krzyżowy ogień pytań. „Kim jest ten młody pętak, który mnie tak wypytywał?” — z oburzeniem indagował swój personel, aż wreszcie komuś zaświtało, że chodziło mu o Deana Ruska, wicesekretarza stanu. „Na tej konferencji — napisał później MacArthur — uświadomiłem sobie, że w Waszyngtonie zachodzi dziwna, złowroga zmiana. Odszedł Franklin Roosevelt, facet z ikrą, który umiał mobilizować ludzi. Teraz wolą tam grać na zwłokę, niż załatwić sprawę do końca”.

reklama

Z perspektywy czasu można stwierdzić, że konferencja na Wake Island wywołała w konflikcie koreańskim wręcz katastrofalne skutki zarówno z punktu widzenia interesów rządu Trumana, jak i lokatora Dai Ichi. Przed spotkaniem na Wake Waszyngton miał sporo powodów, by wątpić w subordynację MacArthura i jego zdolność do trzeźwej oceny sytuacji. Jednakże wezwawszy generała na spotkanie z prezydentem, delegacja z Waszyngtonu nie potrafiła wbić MacArthurowi do głowy, że jest zobowiązany wypełniać polecenia własnego rządu. Ulegli natomiast jego urokowi osobistemu, wyjątkowej pewności siebie, wszechwiedzy na temat przyszłości Dalekiego Wschodu. Wrócili przekonani, że nie ma się co obawiać chińskiej czy sowieckiej interwencji w Korei. MacArthur natomiast utwierdził się tylko w antypatii do członków rządu. Niezależnie od tego, czego Truman i jego otoczenie dokonaliby na Wake, i tak nie zawróciłoby to zwycięskiego MacArthura z obranego kursu. Ale Truman i jego współpracownicy nie przygotowali się dobrze do tego spotkania, nie wykorzystali okazji, by omówić na nim poważne kwestie. W środku kampanii wyborczej prezydent ściągnął głównodowodzącego z jego kwatery, by przeleciał ponad trzy tysiące kilometrów tylko po to, żeby wymienić z nim parę banałów, czym w oczach MacArthura nie zyskał, a raczej stracił. Spotkanie na Wake było nieprzemyślane, zwołano je z błahych względów wizerunkowych. Tym posunięciem Truman bardzo osłabił swą pozycję w dalszych kontaktach z MacArthurem, a koszty polityczne tego błędu są właściwie nie do oszacowania.

Generał Douglas MacArthur i Li Syng Man na inauguracji rządu południowokoreańskiego, 1948 rok

19 października upadł Phenian. Generał Pek Sun Jup wprowadził 1. dywizję ARK do miasta. Były to amerykańskie wozy pancerne z piechotą. Roznieśli byle jakie komunistyczne barykady i przejechali przez niemal puste ulice. Większość cywilów uciekła albo się ukrywała. Pek nie posiadał się z radości. „Opuściłem to miasto pięć lat temu jako uciekinier. Teraz wracam, prowadząc 10 tysięcy żołnierzy, 100 armat i batalion czołgów M-46”. Kim Ir Sen i jego rząd skryli się w twierdzach na północy. Zaciekawieni południowi Koreańczycy i oficerowie amerykańscy buszowali w bałaganie, który wódz pozostawił w swym biurze, mieszczącym się w dawnej rezydencji japońskiego gubernatora prowincji. Wszyscy robili sobie pamiątkowe zdjęcia, była to bowiem pierwsza wojna, w które każdy żołnierz — przynajmniej wojsk ONZ — miał w plecaku aparat fotograficzny. Amerykański oficer do spraw kontaktów z miejscową ludnością, pułkownik Archibald Melchoir, wybrał radę „reprezentatywnych obywateli niekomunistycznych” do zarządzania stolicą. Składała się ona z północnych Koreańczyków, zgarniętych niemal na chybił trafił z ulicy. „Uznaliśmy, że wojna się skończyła — rzekł generał Pek. — Północnych Koreańczyków zmietliśmy kompletnie, na nasz widok rzucali broń”. 20 października z kwatery głównej MacArthura pułkownik Charles Willoughby rozesłał do dowództwa obszaru Dalekiego Wschodu następujące sporządzone przez wywiad podsumowanie: Nieprzyjaciel stracił zdolność do stawiania zorganizowanego oporu na większą skalę. Wiele wskazuje na to, że północnokoreańskie władze polityczne i wojskowe zbiegły do Mandżurii.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Maxa Hastingsa „Wojna koreańska. Wielki konflikt 1950-1953” bezpośrednio pod tym linkiem!

Max Hastings
„Wojna koreańska. Wielki konflikt 1950-1953”
cena:
89,90 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Tytuł oryginalny:
The Korean War
Wydawca:
Wydawnictwo Literackie
Tłumaczenie:
Barbara Cendrowska
Rok wydania:
2024
Okładka:
twarda
Liczba stron:
560
Premiera:
10.04.2024
Format:
165x240 [mm]
Format ebooków:
epub, mobi
Zabezpieczenie ebooków:
watermark
ISBN:
978-83-08-08386-4
EAN:
9788308083864
Nieprzyjaciel praktycznie utracił łączność ze swymi jednostkami w polu, a co za tym idzie, możliwość dowodzenia nimi. Mimo tych wszystkich oznak dezorganizacji nic w tej chwili nie wskazuje, by nieprzyjaciel gotów był się poddać. Nadal zdolny jest do prowadzenia przeciw siłom ONZ działań opóźniających na małą skalę.

Gdy 8. Armia posuwała się z Seulu na północ, X Korpus przemieszczał się na wschodzie. 1. dywizja piechoty morskiej zaokrętowała się w Inczhonie. Oprócz marines na południe, do Pusanu, skierowano 7. dywizję, skąd miała odpłynąć do Wonsanu. Nastroje w tej formacji nie były dobre. 7. dywizja zyskała niewielkie doświadczenie bojowe podczas natarcia z Inczhonu, toteż nie miała zaufania do swej skuteczności. Porucznika Jima Sheldona i jego pluton z 17. pułku piechoty wysłano w zmotoryzowanym patrolu, by zabezpieczył fabrykę amunicji, którą zastali opuszczoną. Ale parę godzin po przybyciu ze zdumieniem ujrzeli kolumnę północnych Koreańczyków, która zamierzała uzupełnić zapasy. Doszło do wymiany ognia, w czasie której czterech Amerykanów zostało rannych. Tej nocy w mroku ciągle słychać było bezładną strzelaninę. W następnych dniach Amerykanie stoczyli kilka drobnych potyczek z komunistycznymi maruderami, dzięki czemu uwierzyli w swe bojowe kompetencje. Ale przełożeni oceniali je znacznie niżej, toteż skierowali ich na pospieszne przeszkolenie. Skończyło się ono szybko, gdy 16 żołnierzy zginęło, a 80 zostało rannych od wybuchu bomb zapalających z moździerzy kalibru 4,2 cala, które wystrzeliła ich własna kompania na pokazie podczas ćwiczeń. Po tym ponurym wydarzeniu kazano im się przemieścić do Pusanu. „Morale w pułku było dość niskie” — stwierdził Sheldon.

Na okrętach desantowych, wolno sunących w kierunku Wonsanu, odprężeni marines czyścili broń i sprzęt, rozmawiali i odsypiali. O.P. Smith z dumą myślał o pokazie sprawności, jaką jego ludzie zademonstrowali w bitwie o Seul. Miał nadzieję, że tak wartościowa dywizja nie zostanie zdemobilizowana, nawet gdyby wojna się skończyła. Oficera operacyjnego Smitha, Ala Bowsera, leczącego się z paskudnego przeziębienia, obchodziło głównie to, gdzie formacja spędzi zimę. Wolał nie myśleć o górach na dalekiej północy ani o Jalu, lecz gdyby musieli zostać gdzieś na wybrzeżu, mogłoby być całkiem znośnie. Ale może w ogóle nie będzie takiej konieczności? Skoro północni Koreańczycy są w pełnym odwrocie, wojna może się skończyć w ciągu paru tygodni. Marines powiedziano już, że w takim wypadku dwa pułki natychmiast wrócą do Stanów, zostawiając tylko jeden do służby garnizonowej w Japonii.

Lądowanie marines w Wonsanie zostało poważnie opóźnione, ponieważ komuniści zaminowali wejście do portu. 12 października stracono dwa trałowce, które wpadły na rosyjskie miny. Jeszcze trzy trałowce padły ofiarą min, zanim po dwóch tygodniach oczyszczono port. Ku znacznej irytacji i niewygodzie Smitha i jego ludzi przewieziono ich na brzeg rozchybotanymi transportowcami, podczas gdy marynarka śmigała gdzieś po okolicy. Potem ku swemu zakłopotaniu przekonali się, że południowi Koreańczycy wylądowali tam wcześniej. Dywizje 3. oraz Capital ARK wkroczyły do Wonsanu 10 października, po dramatycznym dwutygodniowym rajdzie na północ od 38. równoleżnika. Dywizja Capital posunęła się już 80 km w kierunku północnym i parła dalej. 1. dywizja piechoty morskiej przeprowadziła operację desantową w Wonsanie 25 października, 12 dni po przybyciu tam ich oddziałów czołowych i obsługi technicznej, które przetransportowano w to miejsce drogą powietrzną i lądową. Nawet Bob Hope zdążył wcześniej. Organizacja zajmująca się dostarczaniem rozrywki wojskowym za granicą pokusiła się o wyczyn, który przeszedł do legendy marines, urządzając komikowi występ w Wonsanie. Ku wielkiemu rozczarowaniu żołnierzy 1. dywizji wypadł on w wieczór poprzedzający desant dywizji na brzeg, który miała zająć szturmem. W operacjach 7. dywizji nastąpiły jeszcze dłuższe opóźnienia w wyniku wydawania sprzecznych rozkazów, aż wreszcie na przełomie października i listopada wyładowano ją na brzeg w Inczchonie X Korpus został w końcu rozmieszczony, akurat na czas, tak by MacArthur zdążył przeprowadzić ostatnią operację. Wszyscy myśleli głównie o tym, by jak najprędzej wrócić do domu.

Gen. Douglas MacArthur na Filipinach, 2 sierpnia 1945 roku

Żołnierze 8. Armii w radosnym uniesieniu triumfalnie nacierali na północ. Był to istny rajd w kierunku Jalu. Brytyjczycy ze zdumieniem obserwowali, jak wyższy oficer 1. dywizji kawalerii mija dżipem ich kolumnę, siedząc okrakiem na masywnym kowbojskim siodle. Nieprzyjaciel prawie nie stawiał oporu, niebezpieczeństwo zaś polegało na niedbałym zlokalizowaniu jego pozycji. 17 października batalion Argyll & Sutherland Highlanders zbliżał się do przemysłowego miasta Sariwon. Spodziewali się, że będzie zaciekle bronione, ale zastali tylko zbombardowane płonące budynki. Czołgi wspierające otworzyły ogień z dział do odległej grupy wroga, którą ujrzeli na horyzoncie, ale poza tym miasto wyglądało na opuszczone. Pułkownik prowadził odprawę wśród ruin, oficerowie zebrali się wokół niego, otoczeni swymi pojazdami, gdy nagle spostrzegli dużą, pełną mężczyzn ciężarówkę, która przedzierała się w ich kierunku. Wtem dojrzeli, że była północnokoreańska. Zapadła dłuższa cisza. Potem wybuchła gwałtowna strzelanina, którą zakończył żołnierz Argyll, rzucając w ciężarówkę granatem. Po tej potyczce wysłano młodego porucznika, Colina Mitchella, w kierunku zachodnim, w małym transporterze opancerzonym, na rozpoznanie nowej bazy. Jego grupa beztrosko przejechała koło długiej kolumny koreańskiej piechoty — północnokoreańskiej. Jakiś oficer strzelił do nich z pistoletu. Reszta tego pokonanego wojska nie miała serca do walki: „Niektórzy unosili ku nam wzrok. Inni brnęli dalej. Po niespełna 7 km tej inspekcji dogoniliśmy ich tylne eszelony i pociągi towarowe i byliśmy wdzięczni, że usuwali przed nami z drogi swe wozy zaprzężone w woły”. Gdy Brytyjczycy znaleźli się na terenie wolnym od wroga, wrócił im rozum. Na noc schowali się w rowie.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Maxa Hastingsa „Wojna koreańska. Wielki konflikt 1950-1953” bezpośrednio pod tym linkiem!

Max Hastings
„Wojna koreańska. Wielki konflikt 1950-1953”
cena:
89,90 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Tytuł oryginalny:
The Korean War
Wydawca:
Wydawnictwo Literackie
Tłumaczenie:
Barbara Cendrowska
Rok wydania:
2024
Okładka:
twarda
Liczba stron:
560
Premiera:
10.04.2024
Format:
165x240 [mm]
Format ebooków:
epub, mobi
Zabezpieczenie ebooków:
watermark
ISBN:
978-83-08-08386-4
EAN:
9788308083864

Gdy 8. Armia nadal posuwała się na północ, MacArthur okazał wyraźną niechęć dla wykoncypowanych przez Waszyngton i ONZ subtelnych wybiegów, przewidujących, że w pobliżu granicy z Chinami przebywać mogą tylko wojska południowokoreańskie. Z wielką pogardą zareagował na brytyjską propozycję ustanowienia strefy buforowej na południe od Jalu, nadzorowanej wspólnie przez Chiny i ONZ:

Jak słychać, Brytyjczycy chcą ugłaskać chińskich komunistów, oddając im kawałek Korei Północnej. Dla takiego postępku można znaleźć historyczny precedens w Monachium, 29 września 1938 roku […]. Oddanie jakiegokolwiek kawałka terytorium Korei w ustępstwie wobec agresji chińskich komunistów stanowiłoby największą porażkę wolnego świata w ostatnich czasach. W istocie, przyjęcie tej niemoralnej propozycji oznaczałoby bankructwo naszego przywództwa i wpływów w Azji, a nasza pozycja, zarówno z politycznego, jak i moralnego punktu widzenia, byłaby nie do obrony.

Gdy 20 października wydał rozkazy wszystkim pozostającym pod jego dowództwem, by przygotowali się na „maksymalny wysiłek”, mają bowiem szybko dotrzeć do granicy Korei Północnej, kolegium szefów sztabu nie zareagowało. Prawdopodobieństwo chińskiej interwencji wydawało się tak nikłe, że na spotkaniu brytyjskich i amerykańskich szefów sztabu w Waszyngtonie Bradley oznajmił pojednawczo: „Wszyscy zgadzamy się co do tego, że jeśli chińscy komuniści wejdą do Korei, my z niej wyjdziemy”. 24 października nowa dyrektywa MacArthura zniosła wszelkie obowiązujące jeszcze ograniczenia, które mogłyby powstrzymać natarcie Amerykanów w kierunku Jalu. Walker i Almond zostali „upoważnieni do użycia wszelkich sił lądowych, niezbędnych do opanowania całej Korei”. Kolegium szefów sztabu zakwestionowało ten rozkaz, który „wzbudził tu pewne obawy”. MacArthur zignorował je. Generał Collins i jego koledzy nie mieli wątpliwości, że dowódca połowy wręcz odmawia wykonania ich rozkazów. W tym samym tygodniu poprosili MacArthura, by wydał oświadczenie, które uśmierzyłoby niepokój Rady Bezpieczeństwa ONZ, lękającej się, że Chińczycy przekroczą Jalu, by bronić niezwykle dla nich ważnej elektrowni Suiho. MacArthur winien wyraźnie stwierdzić, że siły ONZ nie zaatakują Suiho. Generał gotów byłby je wydać dopiero, gdy zyska pewność, że prąd z tej elektrowni nie zasila komunistycznych fabryk amunicji. I po raz kolejny, skoro wojna ma się ku końcowi, kolegium szefów sztabu nie chciało doprowadzać do konfrontacji. W rozgrywce z komunistami Waszyngton zdał się na MacArthura.

„Zamierzamy bezzwłocznie załatwić tę sprawę” — oświadczył rzecznik Departamentu Stanu korespondentowi w Waszyngtonie. Decyzja, by ruszyć na północ przez 38. równoleżnik, pokazuje, jak łatwo względy militarne mogą wziąć górę nad politycznymi. Nie przeprowadzono żadnej dyskusji, która miałaby wskazać cele, jakie ONZ czy Stany Zjednoczone osiągnęłyby dzięki okupacji Północy. Wizja błyskawicznego zwycięstwa wojskowego przesłoniła opinii publicznej olbrzymie niebezpieczeństwa polityczne i dyplomatyczne, jakie ten manewr za sobą pociągał. U źródeł tej amerykańskiej akcji leżała pogarda, świadoma czy też nie, dla możliwości narodu Mao Tse-tunga i jego sił zbrojnych. Chińskich komunistów uznawano za złowieszczą siłę ideologiczną w Azji, lecz nie za potęgę wojskową. Od rządu Trumana znacznie większej odwagi i stanowczości wymagałaby decyzja o zatrzymaniu 8. Armii na 38. równoleżniku niż przyzwolenie na ofensywę MacArthura, za wszelką cenę dążącego do zwycięstwa.

Odzyskanie Seulu przez wojska ONZ, wrzesień 1950 roku (fot. Naval Historical Center)

Wkroczenie do Korei Północnej wzbudzało w kręgach rządowych pewien niepokój, lecz u wielu wybitnych Amerykanów znacznie silniejsze było poczucie triumfalizmu. W wygłoszonym 5 listopada przemówieniu, popierającym kandydatów republikańskich, Harold Stassen powiedział, że wojna w Korei „to bezpośredni rezultat błędnej polityki azjatyckiej obecnego rządu, który przez pięć lat w zaślepieniu umacniał siłę chińskich komunistów […], przez pięć lat hołubiono chińskich komunistów, przez pięć lat nadszarpywano pozycję generała MacArthura, przez pięć lat ugłaskiwano tego arcykomunistę, Mao Tse-tunga”. Koniec z ugłaskiwaniem Mao Tse-tunga. Wojska amerykańskie podchodzą pod granicę jego ogromnego kraju.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Maxa Hastingsa „Wojna koreańska. Wielki konflikt 1950-1953” bezpośrednio pod tym linkiem!

Max Hastings
„Wojna koreańska. Wielki konflikt 1950-1953”
cena:
89,90 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Tytuł oryginalny:
The Korean War
Wydawca:
Wydawnictwo Literackie
Tłumaczenie:
Barbara Cendrowska
Rok wydania:
2024
Okładka:
twarda
Liczba stron:
560
Premiera:
10.04.2024
Format:
165x240 [mm]
Format ebooków:
epub, mobi
Zabezpieczenie ebooków:
watermark
ISBN:
978-83-08-08386-4
EAN:
9788308083864
reklama
Komentarze
o autorze
Max Hastings
Sławny brytyjski dziennikarz, pisarz, historyk, absolwent Oxfordu, członek Royal Society of Literature. Jako zagraniczny korespondent relacjonował dla BBC i „Evening Standard” wydarzenia 11 wojen, działał w ponad 60 państwach. Po przejściu na emeryturę w roku 2001 skupił się na swojej drugiej specjalności – pisarstwie historycznym. Do dziś opublikował 24 książki, głównie o dwudziestowiecznych konfliktach zbrojnych.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone