Gore Vidal – „Julian” – recenzja i ocena
Julian Apostata poruszał wyobraźnię wielu pisarzy: Dymitra Mereżkowskiego, Henryka Ibsena czy Teodora Parnickiego. Przyjrzał się jej bliżej również pisarz amerykański Gore Vidal. Julian to powieść historyczna wydana pierwotnie w 1965 roku, będąca w głównej mierze fikcyjnym pamiętnikiem rzymskiego cesarza panującego w latach 361-363. Recenzowana edycja jest wznowieniem polskiego wydania z 1970 roku. Pisarz dosyć wiernie trzyma się realiów historycznych (na końcu książki znajdziemy wybraną bibliografię źródeł i opracowań). Sam zresztą wspomina o tym we wstępie, wymieniając jednocześnie jeden przypadek, gdy historię przeinaczył. Adekwatną literaturę studiował wnikliwie, zapoznając się z charakterem tamtych czasów, na czym zyskuje kształt powieści.
Na szczególną uwagę zasługuje kompozycja, w której narracja prowadzona jest na kilku przenikających się poziomach. Nadrzędny z nich to lata 380-381. Libaniusz z Antiochii, filozof neoplatoński, retor i nauczyciel Juliana, pragnie uderzyć w chrześcijan i przywrócić chwałę „hellenistom” poprzez napisanie biografii swojego ucznia – ostatniego cesarza czczącego tradycyjny rzymski panteon. Zwraca się więc listownie do Priskusa z Epiru, również filozofa i nauczyciela, który jest w posiadaniu pamiętnika dyktowanego przez Juliana w czasie wyprawy perskiej oraz sekretnych notatek cesarskich z tejże. Priskus przesyła zapiski Libaniuszowi wraz ze swoimi komentarzami, które następnie Libaniusz będzie uzupełniał. Ich „glossy” odnosić się będą do warstwy narracyjnej, jaką tworzy pamiętnik, ale też będą ją przekraczać. Znajdziemy tam uzupełnienie charakterystyki Juliana, inną perspektywę dla opisywanych przez niego wydarzeń, dalsze losy poszczególnych postaci oraz sprostowania pewnych spraw. Zapiski obu filozofów nie tylko mówią wiele o nich samych i ich wzajemnej relacji, ale w ogóle o życiu intelektualistów tamtej epoki. Ta płaszczyzna jest nadrzędna i klamrowa, powieść kończy się wymianą listów miedzy Libaniuszem a Teodozjuszem oraz ostatnim komentarzem filozofa z Antiochii.
Kolejną warstwę narracyjną tworzy autobiografia Juliana i jego dziennik z wyprawy perskiej. Wspomnienia rozpoczynają się od momentu jego narodzin, a kończą w chwili rozpoczęcia wyprawy do Persji (361-363). Dyktowane są podczas trwania wyprawy i ta perspektywa czasowa jest w dzienniku obecna – nie tylko jako „bieżący”, cesarski punkt widzenia, lecz także przez uwagi „techniczne” rzucane przez Juliana sekretarzom. Na „żywy” styl pamiętnika na wpływ charakter jego autora – Priskus i Libaniusz podają, że był prędki i nieco chaotyczny – oraz fakt, że czytamy go, jako dzieło niedokończone. Od wyjazdu z Antiochii na kampanię przeciwko królowi perskiemu, rytm opowieści będą wyznaczały notatki pisane przez Juliana w trakcie podróży. Mają one charakter bardzo lakoniczny, czasami informacje zapisywane są w formie skrótów i liczb. W tej sytuacji rolę narratora przejmuje w dużej mierze Priskus.
Pierwsze, co uderza podczas lektury to „wiarygodność” przedstawionych pism. Są one fikcyjne – nie istniał ani pamiętnik, ani notatki, nie powstały przytoczone listy Priskusa i Libaniusza. Vidal jednak czyni je prawdopodobnymi, bazując na zachowanych pismach występujących na kartach powieści postaci (m.in. Juliana, Libaniusza, Ammiana Marcellina i Grzegorza z Nazjanzu) oraz stosując odpowiednie literackie zabiegi. Czasem więc stylizuje kompozycję pamiętnika, uciekając się do prawideł antycznej retoryki, a także włączając geograficzne ekskursy, omeny i sny. „Subiektywizuje” dziennik, każąc przy tym dementować i uzupełniać komentatorom niektóre z podanych przez Juliana informacji. Włącza „techniczne” uwagi, pozwalające zarazem na ominięcie militarnych szczegółów (wtedy zdawkowo relacjonuje je Priskus). Efekt trochę psuje nazbyt częste wyjaśnianie przez Juliana rzeczy oczywistych dla ówczesnych odbiorców, choć tłumaczy się on, że robi to z myślą o potomnych.
Na uwagę zasługuje też spójność opowiadanej historii – autor chce wyczerpać temat, więc przeprowadza nas od pochodzenia Juliana do jego śmierci i dalszych losów jego przyjaciół i Rzymu. Przyjęte założenie zmusza jednak do jednoznacznego udzielenia odpowiedzi np. na pytanie o okoliczności śmierci cesarza, choć nauka do dziś nie rozstrzygnęła tej kwestii.
Mimo że znamy historię Juliana, opowieść jest na tyle dobrze udramatyzowana, że śledzimy jego losy z pełnym zaangażowaniem, a przestoje zdarzają się rzadko (głównie przy epizodach galijskich). Najciekawsza jest chyba część poświęcona jego młodości. Widzimy go wówczas w poczuciu ciągłego zagrożenia, odciętego od świata. Ten trudny czas ukształtował go na człowieka naiwnego i niedojrzałego, niechętnego chrześcijaństwu, ale zarazem umiarkowanego oraz łaskawego. Cechy te będą ewoluowały wraz z doniosłymi zmianami w jego życiu i, stale obecne, będą motywować niektóre z jego czynów.
W pewnym stopniu czytelnikowi może przeszkadzać to, że Julian chyba nazbyt szybko adaptuje się do nowych sytuacji i w zasadzie bez trudu odnajduje się tak w roli cezara jak i augusta. Z drugiej strony pozostaje to w zgodzie z historią – Julian, zupełnie nieprzygotowany do pełnienia roli dowódcy wojskowego czy administratora, wywiązywał się z postawionych przed nim zadań zaskakująco dobrze.
Vidal posiada umiejętność zwięzłego i trafnego opisu. Większość bohaterów drugoplanowych jest pozbawiona charakterystycznych cech, co tłumaczy forma pamiętnikarska. Niekiedy jednak pojawia się postać, której autor potrafi nadać indywidualny rys zaledwie kilkoma słowami. Podobnie też traktuje miejsca akcji – gdy już jakieś przybliża, robi to niezwykle plastycznie. Wymownie konstruuje niektóre sceny i wydarzenia, na czym ogromnie zyskuje dramaturgia oraz koloryt opowieści (np. sceny na dworze Konstancjusza II czy charakterystyka mentalności bohaterów).
Co zrozumiałe, w powieści o Julianie Apostacie ważnym elementem musi być jego negatywny stosunek do chrześcijaństwa. W tym przypadku można odnieść wrażenie, że światopogląd kontrowersyjnego autora wpłynął na kształt jego dzieła. Przesadnie długie ustępy z wypowiedziami Maksymusa z Efezu, Juliana, a także dygresje Priskusa, starają się obnażać i usilnie podkreślać to, co w ich mniemaniu jest niejasne i niegodziwe w religii chrześcijańskiej. Passusy te wydają się momentami zbyt emocjonalne i bywają słabo sankcjonowane fabularnie.
Charakterystyczne, że w powieści prawie nie występują dobrzy bohaterowie chrześcijańscy. Vidal usprawiedliwia się jednak i efektywnie broni przed zarzutem stronniczości. Mówimy przecież o subiektywnym pamiętniku cesarza (autorze dzieła Contra Galilaeos inspirowanego m.in. pismem Contra Christianos Porfiriusza) i komentatorach z kręgu intelektualistów pogańskich. Głównym przeciwnikiem chrześcijan, pod silnym wpływem którego znajdował się Julian, jest Maksymus. Miał on być szarlatanem (Vidal przerysowuje tę postać, czyniąc ją trochę rasputinowską i niepoważną), który uknuł spisek, aby wykorzystać młodzieńczą niechęć do chrześcijaństwa i naiwność Juliana. Jego zarzuty przeciwko „galilejczykom” są zazwyczaj osłabiane przez krytycznego względem niego Priskusa. Ostatecznie można zatem dostrzec, że Vidal sympatyzuje z poganami, cicho im kibicując, ale też nie możemy mu zarzucić jawnego czy prostackiego ataku na chrześcijaństwo.
W powieści mamy niestety do czynienia z błędami interpunkcyjnymi i literówkami. Zdarzają się nieporadności stylistyczne oraz występuje nadużycie spójnika „iż”. Autor pisze we wstępie, że będzie używał współczesnych nazw miast, więc musimy się pogodzić ze Stasurgiem, Vienne czy Sens. Mogę zrozumieć – choć bez entuzjazmu – anachroniczne tłumaczenie „szambelan” („chamberlain”) na określenie stanowiska praepositus sacri cubiculi czy terminy „student”, „uniwersytet”, „magnat” lub „masztalerz” („trainer”). Mocno razi mnie „pachołek” czy staropolski „rękodajny”, natomiast „giermek” („usher”) to już w moim przekonaniu błąd rzeczowy. Można by też spierać się z autorem na temat użycia terminu „pryncypat” – tak bowiem bohaterowie powieści określają władzę cesarską. Może robili to z przyzwyczajenia, jednak od czasów Dioklecjana trudno mówić o pryncypacie – ten został, w momencie wprowadzenia tetrarchii, wyparty przez dominat, dodatkowo utrwalony przez rządy Konstantyna Wielkiego. Irytuje mnie też nazywanie męskich członków rodu cesarskiego „książętami” (oryginalny „prince” wywodzi się od łacińskiego „princeps”, pasuje więc nieco bardziej), tym bardziej, że określenie to występuje również w odniesieniu do naczelników arabskich plemion. Najpoważniejszy błąd pojawia się w trakcie rozmowy na temat natury Chrystusa czyli kwestii współistotności Chrystusa i Boga („homoousios”) w opozycji do podobieństwa Chrystusa i Boga („homoiousios”) – ten drugi termin pojawia się w tekście bez środkowej litery „i”. Być może jest to jedynie literówka, ale sprawa jest ważna. Właśnie za sprawą owego „i” toczył się bowiem najważniejszy w tamtych czasach spór religijny.
Uznaję Juliana za dobrą i godną polecenia powieść historyczną. Vidal znakomicie ją konstruuje i panuje nad fabułą, która jest konsekwentna i dynamiczna. Postać Juliana staje się żywa, wierny faktografii kontekst historyczny jest barwny i namacalny, dzięki czemu lekturze towarzyszą emocje i zaangażowanie. Mimo paru błędów oraz potknięć translatorskich czy specyficznego podejścia do zmagań między chrześcijanami a poganami, książkę Vidala czyta się z przyjemnością.