Godło RP i „polskie piekło” [Nieskończenie Niepodległa]
Sukces opozycji w kontraktowych wyborach parlamentarnych 4 czerwca 1989 roku zaskakuje władzę, lecz ta nie decyduje się na podważenie ich wyników. Ekonomiczna zapaść nie daje już komunistom szans na dotychczasową politykę dyktatu. Ponadto gdy w nowej sytuacji nie są w stanie sformować rządu, kontrakt rozszerza się na podział władzy: peerelowski prezydent (gen. Wojciech Jaruzelski) – niepeerelowski premier (Tadeusz Mazowiecki). Wobec hiperinflacji, rusza rządowy plan gospodarczy.
Przełom 1989/90 roku przynosi, obok radykalnych rozwiązań planu Leszka Balcerowicza, zmiany symboliczne: państwo wraca do nazwy Rzeczpospolita Polska, a w godle orzeł odzyskuje koronę. Pluralistyczny wymiar kraju z miesiąca na miesiąc staje się faktem. W czerwcu 1990 roku rozpada się „solidarnościowa” formacja opozycyjna, prowadzona przez Lecha Wałęsę – Komitet Obywatelski zamyka swą historyczną rolę.
Mieczysław F. Rakowski (premier) w dzienniku
Jako kierownictwo zawiedliśmy na całej linii. Okazało się, że – mimo naszego przywiązania do reform – działaliśmy nazbyt często „po staremu”. Gdzieś tam, w zakamarkach mózgu, tkwiło jednak przekonanie, że wybory na pewno wygramy, bo przecież zawsze wygrywaliśmy. […]
PZPR, jako formacja ideowo-polityczna, wyczerpała już wszystkie swoje możliwości.
Warszawa, 17 czerwca 1989
[Mieczysław F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1987–1990, Warszawa 2005]
Jacek Kuroń w tygodniku „Polityka”
Program [...] zakłada, że w ciągu czterech lat dokonamy pokojowego przejścia od systemu totalitarnego do pełnej demokracji parlamentarnej, od gospodarki komunistycznej do gospodarki […] przez rynek (towarów, kapitałów), od społeczeństwa pogrążonego w bierności i rozczarowaniu do społeczeństwa demokratycznie zorganizowanego i decydującego o swoim losie. Przekształcenia te zakładają osiągnięcie przynajmniej znacznego stopnia niepodległości państwa i są warunkiem niezbędnym przeprowadzenia za cztery lata wolnych wyborów.
[…] Nastawiając się na radykalne przemiany, stawiamy na współpracę z proreformatorskim skrzydłem PZPR. [...] Wybieramy nie między rozwiązaniem dobrym a złym, lecz między mniej lub bardziej złymi. Jeśli alternatywą dla naszego rządu jest wybuch społecznego gniewu i załamanie się procesu przemian, to mimo wszystkiego, co przemawia przeciw, naszym obowiązkiem jest formować rząd.
Warszawa, 29 lipca 1989
[Jacek Kuroń, Taki upór, wybór i red. Maria Krawczyk, Warszawa 2011]
Z artykułu Koronacja w „Gazecie Wyborczej”
Komisja Ustawodawcza ukoronowała orła, wprowadziła artykuł o siłach zbrojnych (inaczej ustawodawstwo wojskowe zawisłoby w próżni) i o ochronie własności indywidualnej. [...] Na 386 obecnych posłów za głosowało 374, jeden (Roman Norbert, PZPR) był przeciw, 11 się wstrzymało. Wyniki sala przyjęła oklaskami na stojąco. Klaskał też prezydent, który od rana, z góry, z ożywieniem przysłuchiwał się obradom.
A potem Obywatelski Klub Parlamentarny zaintonował „Jeszcze Polska...”. Senat zmianę konstytucji [oprócz korony w godle przywracającą historyczną nazwę Rzeczpospolita Polska, skreślającą rozdziały mówiące o państwie klasowym oraz wprowadzającą pluralizm partyjny i swobodę działalności gospodarczej] zaakceptował. […] Senatorowie odśpiewali hymn i Boże, coś Polskę w wersji – „Ojczyznę wolną pobłogosław Panie”. […]
[Senator] Zbigniew Romaszewski przyniósł prawdziwy, przedwojenny wizerunek orła w koronie i przypiął go trzema agrafkami pod wielkim łysym orłem, którego zdejmie się po podpisaniu ustawy przez prezydenta.
Warszawa, 29 grudnia 1989
[„Gazeta Wyborcza” nr 1/1990]
Stefan Kisielewski (pisarz)
Cała Polska żyje pod znakiem tak zwanej reformy Balcerowicza. Na razie rezultat jest taki, że ceny spożywcze skaczą w nieprawdopodobny sposób. […] Ludzie uwierzyli, że zdecydowali fachowcy i że innej drogi nie ma. Ludzie są cierpliwi. Ale co będzie, jeśli cierpliwość – wobec tego, że jajko kosztuje 800 zł czy chleb 2000 zł – zawiedzie, gdy tę cierpliwość stracą? Zwłaszcza że plan […] Balcerowicza nie był przyjęty demokratycznie. Właściwie był narzucony odgórnie, przez grupę fachowców, do których miano zaufanie. Społeczeństwo na ten temat nie dyskutowało.
Warszawa, 21 stycznia 1990
[Stefan Kisielewski, Dziennik okresu transformacji, Warszawa 2016]
Waldemar Kuczyński (szef doradców premiera) w dzienniku
Zebranie Komitetu Obywatelskiego [...]. Pierwsza publiczna konfrontacja Premiera i Przewodniczącego [Wałęsy]. [...] „Parcie” Wałęsy na prezydenturę [...] jest coraz wyraźniejsze. Ale w powietrzu krąży już opinia […], że Mazowiecki powinien być kontrkandydatem. Mnie ta myśl chodzi po głowie od kilku tygodni, ale tylko półsłówkami zdradzałem ją Szefowi. [...] Mazowiecki […] powiedział, że to byłby dla niego moment bardzo ciężki i zły dla Polski. „Wyszlibyśmy z tego bardzo poszarpani, a kraj ze stratą” – powiedział. Ale nie odrzucił tej myśli, lecz jakby ją umocnił, mówiąc, że z ogromnym trudem wyobraża sobie współpracę z Wałęsą. A Wałęsa go w tym utwierdza, co chwila kopiąc rząd i mówiąc, że zachowa Mazowieckiego, ale pozmienia mu ministrów.
Warszawa, 31 marca 1990
[Waldemar Kuczyński, Solidarność u władzy. Dziennik 1989–1993, Gdańsk 2010]
Z przemówień na zebraniu Komitetu Obywatelskiego
Tadeusz Mazowiecki: Pragnę z Państwem podzielić się jedną moją troską. Prośbą o to, abyśmy tej zaczynającej się polskiej demokracji nie zamienili w polskie piekło. Polskie piekło swarów, podgryzań i walk. Jest to nasza wielka odpowiedzialność.
Lech Wałęsa: Nikt bardziej ode mnie nie chciałby, aby premierowi się udało. [...] Wystąpiłem dla tego rządu o specjalne pełnomocnictwa. Nie dlatego, że chcę, by ten rząd był tu na stałe, by nie był demokratyczny. Nie czas na ratowanie róż, jak płonie las. Gdy jest rewolucja – a jest rewolucja – jest czas dekretów. Stocznia [Gdańska] ogłasza strajk. Przeciw rządowi i Wałęsie. Wiecie dlaczego? Bo spółki [nomenklaturowe, powiązane z ludźmi dotychczasowego systemu] sobie radzą, bo jesteśmy sentymentalni, bo dekretów nie robimy. Trzeba natychmiast przerwać okradanie tego kraju. Demokracja – tak. Parlament – tak. Prawo – tak. Ale kierunek – kierunek skuteczny. Dziś wszystko, co robimy, jest puste.
Warszawa, 31 marca 1990
[[Czy polskie piekło?], „Gazeta Wyborcza” z 2 kwietnia 1990]
Lech Wałęsa w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”
Na dziś, gdy zmieniamy system, potrzeba prezydenta z siekierą: zdecydowany, ostry, prosty, nie certoli się, nie przeszkadza demokracji, ale natychmiast blokuje luki. Gdy widzi, że korzystają ze zmiany systemu, rozkradają, wydaje dekret, ważny do czasu uchwały sejmowej. Ja bym połowę Polski zaoszczędził, gdybym miał takie uprawnienia. Bo w demokracji, zanim wszystko przedyskutują, nie nadążają za cwaniactwem. [...] Nie chcę być prezydentem. Będę musiał być prezydentem.
Warszawa, 20 czerwca 1990
[[Prezydentem nie chcę zostać...,...będę musiał zostać. Z Lechem Wałęsą rozmawia Anna Bikont], „Gazeta Wyborcza” z 20 czerwca 1990]
Histmag.org jest partnerem programu Nieskończenie Niepodległa, ogólnopolskiej debaty nad kondycją polskiej niepodległości, społeczeństwa i demokracji na przestrzeni ostatnich dziesięciu dekad. Dowiedz się więcej!
Odwiedź też stronę internetową projektu!
Małgorzata Niezabitowska (rzeczniczka rządu) podczas konferencji prasowej
Modnym hasłem stało się przyspieszenie. Ci, którzy się nim posługują, nie przedstawiają żadnej alternatywy wobec rządowego programu czy choćby propozycji korekt, które byłyby czymś więcej niż katalogiem pobożnych życzeń, nierealistycznych żądań lub zbawiennych rad. [...] Budowanie państwa demokratycznego, państwa prawa i gospodarki rynkowej, na drodze pokojowych, chociaż zdecydowanych i konsekwentnych działań, wymaga nie tylko wielkiego wysiłku od nas wszystkich, lecz także czasu.
Ktokolwiek twierdzi, że można zrobić to łatwiej, szybciej i na skróty, a jeszcze do tego wymachując siekierą, prezentuje jedynie populistyczny radykalizm, zmęczonym ludziom proponując mrzonki zamiast nadziei.
Warszawa, 22 czerwca 1990
[[Nie rządzi się na skróty], „Gazeta Wyborcza” z 23-24 czerwca 1990]
Z wypowiedzi na zebraniu Komitetu Obywatelskiego
Stefan Bratkowski (prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich): Byliśmy wraz z Przewodniczącym „Solidarności” żywymi dowodami na to, że nasz ruch walczył o reformy, a nie stołki dla siebie. Chcę wyraźnie powiedzieć, że dziś takie domniemanie bezinteresowności przestaje działać na korzyść grona, które tu się zgromadziło. […] Jest czymś zupełnie innym być w Komitecie Obywatelskim przy bezinteresownym, działającym dla dobra Polski Lechu Wałęsie, a czymś innym być w Komitecie do rozgrywek politycznych, Komitecie przy Lechu Wałęsie ubiegającym się o władzę.
Olgierd Baehr (prezes Klubu Inteligencji Katolickiej w Poznaniu): Okrągły Stół i jego konsekwencje umożliwiły [lewicy laickiej], przy współudziale niewielkiej grupki lewicy katolickiej, zdobycie decydującej roli politycznej w kraju, jak też niedopuszczenie do rozwoju pluralizmu politycznego. Cel jej jest jasny: wyalienowanie z życia publicznego prawicy. […] Naród polski – chyba zdajemy sobie sprawę – ma dość 45 lat rządów lewicowych w Polsce i ich straszliwych skutków. Dlatego boi się lewica pluralizmu politycznego. Dlatego też lansuje na łamach „Gazety Wyborczej” ideę wielkiej partii „S”.
Aleksander Hall (minister ds. współpracy z organizacjami politycznymi i stowarzyszeniami): [...] Bardzo szanuję Lecha Wałęsę jako towarzysza wspólnej drogi zaczętej jeszcze grubo przed Sierpniem 80, szanuję go jako symbol tej drogi i jako przywódcę „Solidarności”. Natomiast chcę powiedzieć wyraźnie, w swoim i tylko swoim imieniu: nie uważam go za dobrego kandydata na prezydenta Rzeczpospolitej.
Jarosław Kaczyński (senator OKP, redaktor naczelny „Tygodnika Solidarność”): Otóż ja też tutaj wykażę cywilną odwagę. Sądzę, że […] Tadeusz Mazowiecki, przy wszystkich jego zasługach i przy tym, że go popieram jako premiera, na prezydenta się nie nadaje.
Adam Michnik: Do dzisiaj szliśmy razem. Od dzisiaj różnimy się fundamentalnie w swoim poglądzie na to, co demokracją jest, a co jest demokracji parodią. […]
Porozumienia trzeba szukać, bo jest ono potrzebne Polsce. [...] Dla mnie tym kryterium jest stosunek do rządu, do tego niedoskonałego, koalicyjnego rządu, który prowadzi nas od ładu totalitarnego do demokracji. [...] I tego rządu będę bronił tak, jak będę umiał, niezależnie od tego, czy, szanowni antagoniści, będziecie mi nadal przypinać łatki, że jestem lewicą laicką czy że jestem kryptokomunistą. Powiem tylko tyle: jeżeli ja jestem lewicą laicką i kryptokomunistą, to wy, szanowni moi antagoniści, jesteście po prostu świniami.
Bronisław Geremek: Mam wrażenie, że coś przegrałem: wiarę, że można w życiu politycznym dostrzec coś więcej niż grę o władzę, że można dostrzec zasady, które uformowały ruch „Solidarności” [...]. Polskim problemem numer jeden jest przyspieszenie, ale przyspieszenie prawdziwe, które naprawdę pozwoli powiedzieć, że coś będzie lepiej za miesiąc, pół roku. […] Co zaś się nam proponuje jako przyspieszenie? Proponuje się nam teraz natychmiast: Lech Wałęsa na prezydenta. [...] W jaki sposób doprowadzić do zmiany prezydenta tak, żeby Lech Wałęsa wszedł teraz do Belwederu? Jedna jest tylko droga – niekonstytucyjna. Jest to droga ulicy.
Warszawa, 24 czerwca 1990
[Archiwum Ośrodka KARTA, sygn. III/203]
Ryszard Reiff (senator OKP) w liście do Lecha Wałęsy, Tadeusza Mazowieckiego i Bronisława Geremka
Mówi się, że „walka o władzę” jest czymś normalnym. Ale w Polsce jeszcze taki normalny czas nie nadszedł. Trudno jest wytłumaczyć, dlaczego są zawierane wątpliwe koalicje, a nie może powstać koalicja między realnymi siłami, która byłaby prawdziwie wielką koalicją, symbolizowaną w osobach trzech wybitnych Polaków. […] Taki model realizowania pluralizmu w praktyce demokratycznej Polski roku 1990 jest zgodny z oczekiwaniami ogromnej większości społeczeństwa. Tak wiele się od ludzi pracy wymaga, a równocześnie nie daje się przykładu zgody na najwyższym szczeblu w dziele podnoszenia kraju z upadku i nadrzędnego traktowania dobra wspólnego wobec dobra partykularnego.
Warszawa, 25 czerwca 1990
[Archiwum Ośrodka KARTA, sygn. IV/225.1]
Tomasz Jastrun w „Kulturze” paryskiej
Większość społeczeństwa nie rozumie mechanizmów psychologicznych władzy. […] Dlatego cała ta burza na szczytach dawnej „Solidarności” jest zjawiskiem niepojętym, budzi zabobonny lęk, jaki piorun musiał budzić wśród ludów pierwotnych. I tu trudno spodziewać się wyjaśnienia zjawiska w sposób racjonalny. Lud będzie doszukiwał się spisków, knowań tajemnych, pod powierzchnią sporów widzieć będzie podwodne góry lodowe. Jedni poczują gniew i przemożną chęć ukarania tych, co ich zawiedli. Inni zajmą się po prostu swoim interesem, za nic mając interes ogólny, skoro ci, którzy tak wiele o interesie ogólnym mówili, wzięli się teraz za łby najwyraźniej z prywatnych powodów.
Warszawa, sierpień 1990
[Smecz [Tomasz Jastrun], Z ukosa, „Kultura” nr 9/1990]