Generał Ritchie: Ani kroku do tyłu!

opublikowano: 2024-09-15, 16:59
wszelkie prawa zastrzeżone
Rozkaz ten przeszedł do historii zmagań w Afryce Północnej. Tak się złożyło, że Rommel, przekonany o bliskim zwycięstwie, oczekując odwrotu 8 Armii, wycofał z walki 15 Dywizję pancerną, by na jej czele przeprowadzić głęboki rajd na tyły wojsk nieprzyjaciela w kierunku granicy egipskiej.
reklama

Ten tekst jest fragmentem książki J. Prestone'a „Lis pustyni w potrzasku”.

Gen. Neil Ritchie (z fajką) w czasie narady z oficerami w Afryce Północnej. Widoczni także generałowie Charles Norrie, William Gott oraz George Erskine, 31 maja 1942 roku (fot. Imperial War Museums)

Noc była ciemna, chociaż czerń nieba wysrebrzyły niezliczone punkciki gwiazd, a cienki sierp księżyca w nowiu błyskał ponad piaszczystym widnokręgiem. Silniki Junkersa dudniły monotonnie, śmigła krajały przestrzeń, wrzynały się w chłodne i rześkie powietrze. Kapitan Schliessen przybliżył twarz do uchylonego okna i kilkakrotnie odetchnął głęboko. Po spiekocie pustynnych dni, po męczącym oddychaniu hamsinowym pyłem lot byłby prawdziwą przyjemnością, gdyby nie fakt, iż Schliessen odczuwał niemiłe łaskotanie w okolicach serca, a żołądek burzył mu się i podchodził do gardła. Dziwny wygląd miał teraz kapitan, do niedawna przybrany w dobrze skrojony oficerski mundur Afrika Korps. Jego ciemną, opaloną twarz okalały zwoje biało-czarnego turbanu, całą zaś postać owijał brudnobiały burnus.

Schliessen pociągnął ze znajdującej się pod ręką manierki, poprawił swój egzotyczny strój, sprawdził sprzączki uprzęży spadochronowej. Pilot podał mu skrawek papieru, ale i bez tego kapitan wiedział, iż zbliżają się do celu. W dole majaczyły ciemne i zamazane kontury palmowego lasku, na którego skraju rozsiadła się arabska osada. Nawet w nocy białe chmury odcinały się od piasku ostrym konturem, zaś pudełka kamiennych i glinianych domków tworzyły charakterystyczną plamę. Po przeciwnej stronie lasku, zasłonięte pniami palm przed oczami niepowołanych, migotało nikłe światełko.

„VR” – odczytał Schliessen sygnalizację Morse’a.

Pilot położył Junkersa w zakręt, spod kadłuba samolotu poszły w dół rozpoznawcze sygnały odpowiedzi. Światełko na ziemi zgasło, maszyna odeszła w pustynię i nawróciła po przeciwnym kursie.

Schliessen pośpiesznie wypróżnił manierkę, odrzucił ją na bok. Czyjaś dłoń spoczęła na jego ramieniu i uderzyła trzykrotnie. Nie oglądając się, wsunął nogi w okrągłe wy cięcie w podłodze kadłuba, pomagając sobie rękami. Po chwili porwał go pęd powietrza, zaś nad jego głową wydęła się ciemna kopuła spadochronu specjalnie sporządzonego z czarnego jedwabiu, by nie zdradzić skoczka przed nieprzyjacielskimi obserwatorami. Kapitan Kurt Schliessen rozpoczynał swe specjalne zadanie na tyłach wojsk brytyjskich. Generał Rommel bardzo potrzebował wieści o zamiarach przeciwnika, za wszelką cenę mu siał dowiedzieć się, co kryło się poza liniami fortyfikacji Sollum.

Rommel musiał chwilowo porzucić plany podboju Egiptu. Jego ofensywa została sparaliżowana brakiem dostaw i posiłków, zaś Brytyjczycy rzucili na front ostatnie odwody i zdołali utrzymać pozycje nadgraniczne. W tej sytuacji niemiecki dowódca postanowił nie atakować frontalnie, jednocześnie zaś oczyścić zaplecze, by pozbyć się groźby ewentualnego ataku od tyłu, jako że Tobruk, obsadzony przez australijską dywizję, leżał nad brzegiem morza i przeciwnik mógł przy użyciu marynarki wojennej wysadzić tam na ląd znaczne posiłki. „Lis pustyni” postanowił opanować Tobruk. Dnia 9 maja, przy potężnym wsparciu Luftwaffe i Reggia Aeronautica, niemieckie czołgi ruszyły do ataku. Walki były niesłychanie zażarte i krwawe. Na tarcie Rommla, które wyszło z rejonu Acroma, przerwało pozycje australijskie, przewaliło się przez wzgórze Medouar. Czołgi wgryzły się głęboko w twierdzę, ale zostały zaatakowane od flanki i musiały się wycofać, a Rommel zdołał utrzymać tylko wzgórze Medouar – południowo-zachodnią część pozycji twierdzy. Atak okazał się zbyt kosztowny.

reklama

Znaczenie Tobruku doceniane było również i przez Brytyjczyków. Gdy tylko stało się to możliwe, Wavell zgromadził tyle wojska i sprzętu, ile mu się udało i w czerwcu 1941 roku przeprowadził natarcie, mając nadzieję odblokować fortecę. Niestety, po dwóch dniach zaciętych walk, specjalnie uciążliwych na przełęczy Halfaya, na tarcie załamało się i Wavell musiał się wycofać. Zarówno niemiecka artyleria, jak niemieckie czołgi T-III i T-IV okazały się twardym orzechem do zgryzienia. Anglicy posiadali w tym czasie na pustyni czołgi typu „Valentine”, uzbrojone w działka dwufuntowe. „Valentine” był smutnym spadkobiercą „Crusadera”.

Panzer III z Afrika Korps na pustyni, kwiecień 1941 roku (fot. Bundesarchiv, Bild 101I-783-0150-28 / Valtingojer / CC-BY-SA 3.0)

Niemniej Tobruk trzymał się na przekór bezustannym atakom przeciwnika. Australijczycy wgryźli się w teren, zakopali w piasek i mimo wyczerpania nie ustępowali ani kroku. Należało im pomóc, dosłać posiłki. W połowie sierpnia w porcie Aleksandria załadowała się na okręty angielskiej marynarki wojennej polska brygada, by ruszyć na odsiecz obrońcom Tobruku. Aż do 10 grudnia brygada, broniąc twierdzy, zapisywała jeszcze jedną chwalebną kartę dziejów polskiego oręża, utrzymując Tobruk wespół z 70 Dywizją angielską dowodzoną przez generała Scobie. 70 Dywizja zluzowała wyczerpaną i osłabioną dywizję australijską.

O ruchach wojsk w Tobruku i o wzmocnieniu obrony Rommel dowiedział się w porę dzięki informacjom, dostarczonym przez Schliessena i innych niemieckich szpiegów w Egipcie.

„Do Tobruku wejdzie brygada Polaków” – poszła szyfrowana depesza Schliessena, a nie długo potem agent nadał krótkofalówką następną wiadomość: „Do Tobruku wysłano 70 Dywizję”.

W dwa tygodnie później kapitan Schliessen, przemknąwszy się w arabskim przebraniu przez linie brytyjskie i złożywszy pełny raport pułkownikowi Knapke, dowiedział się, iż Tobruk nadal się broni.

Dla polskich i angielskich obrońców fortecy były to trudne czasy. Walki trwały bezustannie, nieprzyjaciel naciskał. Grzmiała artyleria, spa dały lotnicze bomby, niemiłosiernie paliło słońce, dusiły hamsiny. Roje natrętnych pustynnych much i nie mniej natrętnych pustynnych pcheł stawały się niemal tak dokuczliwe jak roje niemieckich i włoskich pocisków. Ginęli ludzie; grzebano ich w płytkich piaszczystych gro bach, rannych ewakuowano nocą na angielskich niszczycielach, które zarazem dowoziły zaopatrzenie. Tobruk trwał.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę J. Prestone'a „Lis pustyni w potrzasku” bezpośrednio pod tym linkiem!

J. Prestone
„Lis pustyni w potrzasku”
cena:
12,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Bellona
Rok wydania:
2024
Okładka:
miękka
Liczba stron:
128
Seria:
Żółty Tygrys
Premiera:
28.08.2024
Format:
12x16.5 [cm]
ISBN:
978-83-11-17613-3
EAN:
9788311176133
reklama

– Jeszcze tydzień – mówili do siebie spaleni słońcem żołnierze.

– Jeszcze tydzień – powtarzali po upływie siedmiu dni.

– Wytrzymamy, żeby ich diabli wzięli! – zapewniali Polacy.

We’ll show them, bloody bastards– wtórowali im Anglicy.

Każdego tygodnia obrońcy spodziewali się rozpoczęcia angielskiej ofensywy, wzdychali do skutecznego natarcia i do końca oblężenia. Ale generał Claude Auchinleck, który zastąpił Wavella (ten ostatni objął naczelne dowództwo w Indiach), rozumiał doskonale, że do ofensywy przeciw Rommlowi należy przygotować się bardzo starannie. Nie miano już przecież do czynienia z małowartościowymi masami włoskich żołnierzy, ale z doborowym korpusem, którego dowódca ochrzczony został mianem „Lis pustyni”.

Najważniejsze było wciąż zagadnienie za opatrzenia, pod tym zaś względem Brytyjczycy znajdowali się w niedogodnej pozycji. Wobec trudnej sytuacji wojennej w rejonie Morza Śródziemnego zaopatrzenie brytyjskich wojsk na Bliskim Wschodzie szło drogą okrężną dookoła Afryki. Konwoje morskie pokonywać musiały kolosalne przestrzenie z Wielkiej Brytanii, poprzez Zatokę Biskajską (pełną niemieckich okrętów podwodnych), Gibraltar i dalej, tysiące kilometrów do Przylądka Dobrej Nadziei, później zaś Oceanem Indyjskim i Morzem Czerwonym płynęły do portów Egiptu. Droga morska przez Morze Śródziemne była bardzo niebezpieczna i tylko rzadko niewielkie, szybkie i doskonale strzeżone konwoje ośmielały się w nią wybrać. Jedynie transporty samolotów odbywały się trasą skróconą, a mianowicie morzem do portów na Złotym Wybrzeżu, później zaś, po zmontowaniu maszyn, drogą powietrzną w poprzek Afryki. Ale i ta droga liczyła tysiące kilometrów.

Natomiast dostawy dla oddziałów włoskich i niemieckich transportowano drogą bez porównania krótszą i niezbyt narażoną na ataki RAF-u czy też Royal Navy. Dlatego też w swego rodzaju wyścigu zbrojeń w Afryce Północnej prze wagę miały państwa „osi”, zaś Anglicy (a później i Amerykanie) dokładać musieli wszelkich starań, czynić ogromne wysiłki, by dorównać przeciwnikom.

Generałowie John Campbell i Claude Auchinleck (fot. Imperial War Museums)

Wreszcie jednak jesienią, 18 listopada 1941 roku, rozpoczęła się długo wyczekiwana ofensywa brytyjska. Przyszła w samą porę, w ostatniej chwili, Rommel bowiem planował rozpoczęcie swego nowego ataku w trzy dni później. Atak Rommla, udaremniony przez posunięcie Auchinlecka, miał na celu ostateczne zlikwidowanie garnizonu Tobruku – albo wybicie go, albo wepchnięcie w morze. „Lis pustyni” nie miał zbyt wielkiego nabożeństwa do „Szczurów Tobruku”, jak przezywano obrońców w radiu niemieckim (nazwa ta utrzymała się i używana była później przez Brytyjczyków w sensie po chlebnym).

reklama

Tym razem wywiad pułkownika Knapke nie zdołał na czas dostarczyć potrzebnych in formacji. Mimo że kilku agentów wraz z kapitanem Schliessenem, zrzuconych z samolotów na tyłach angielskich, węszyło za każdym ruchem wojsk przeciwnika, mimo że w Egipcie, a specjalnie w Kairze, pracowały rozliczne szpiegowskie komórki, wiadomości przyszły z opóźnieniem, równocześnie z uderzeniem Auchinlecka.

Wojska brytyjskie ruszyły z baz położonych wzdłuż granicy egipskiej, zaskoczyły nieprzyjaciela, przedarły się przez jego linię, pozostawiły po lewej stronie obronny rejon Sollum i częścią sił zaatakowały Bardię, większością zaś parły na Tobruk. Przez trzy długie tygodnie ważyły się losy pustynnej bitwy. Ofensywę przeprowadzała 8 Armia, rozsławiona później w afrykańskich bojach, a składająca się z sześciu dywizji (7 i 10 pancerne, dwie południowo-afrykańskie dywizje piechoty, dywizja nowozelandzka i dywizja indyjska). W dniach 22 i 23 listo pada, gdy wydawało się już, że siły nacierające ze wschodu zdołają się połączyć z oddziałami dokonującymi wypadu z Tobruku, doskonały taktyk Rommel wyniszczył pancerne wojska brytyjskie i w rejonie Sidi Rezegh odniósł pierwsze zwycięstwo nie dopuszczając do połączenia. Koncentrując ogień artylerii i czołgów, „Lis pustyni” rozbił trzy brytyjskie brygady czołgowe, niepotrzebnie rozciągnięte i nie umiejące zużytkować swych sił.

Sytuacja stała się dla Brytyjczyków wręcz rozpaczliwa, w kwaterze generała Cunninghama, aktualnego dowódcy 8 Armii, zapanowała panika.

Cunningham ponuro wpatrywał się w mapę. Trudno mu było wydawać decyzję odwrotu ciążyła na nim odpowiedzialność za całość powierzonej mu armii. Wahał się jeszcze, ale jego postanowienie zapadło, trzeba je było ubrać tylko w słowa.

– Musimy się wycofać, póki czas – odezwał się wreszcie do swego szefa sztabu.

– Czy wydać rozkazy?

– Tak, zaraz zastanowimy się nad sposobem przeprowadzenia operacji. Trzeba choć częścią sił oderwać się od nieprzyjaciela...

W tym momencie na niewielkim piaszczystym lotnisku w pobliżu kwatery dowódcy 8 Armii zawarczał silnik samolotu. Po chwili w namiocie Cunninghama zadźwięczał telefon.

– Przyleciał z Kairu generał Auchinleck – zakomunikował służbowy oficer. – Zaraz tu będzie.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę J. Prestone'a „Lis pustyni w potrzasku” bezpośrednio pod tym linkiem!

J. Prestone
„Lis pustyni w potrzasku”
cena:
12,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Bellona
Rok wydania:
2024
Okładka:
miękka
Liczba stron:
128
Seria:
Żółty Tygrys
Premiera:
28.08.2024
Format:
12x16.5 [cm]
ISBN:
978-83-11-17613-3
EAN:
9788311176133
reklama

Po kilku minutach w kwaterze ukazała się masywna postać Auchinlecka. Odpowiedział niecierpliwym machnięciem ręki na powitania zgromadzonych oficerów, podszedł do Cunninghama, przystanął obok niego i wpatrzył się w mapę.

– Sytuacja? – spytał krótko, mimo że sytuację tę znał doskonale.

Brytyjscy oficerowie planują na mapie sztabowej operacje z użyciem czołgów (fot. United States Library of Congress)

Na twarzy generała Cunninghama widniały głębokie bruzdy, oczy miał podkrążone, usta za cięte.

– Beznadziejna – odparł równie krótko. Auchinleck wyprostował się.

– Czy wydał pan rozkazy?

– Właśnie je wydaję.

– Odwrót?

– To jedyny ratunek. Auchinleck stał przez moment nieruchomo jak grubo ciosana bryła marmuru. Odwrócił się wreszcie i poszukał oczami kogoś w grupie ofi cerów.– Generale Ritchie – przywołał przybyłego z nim szefa sztabu. – Proszę tu na chwilę. Pan, generale Cunningham – zwrócił się do dowódcy 8 Armii – jest niewątpliwie przemęczony. Rozumiem to i dlatego zwalniam pana ze stanowiska. Dowództwo 8 Armii obejmie generał Ritchie. Dzisiaj, od zaraz! W namiocie zapanowało poruszenie, które Auchinleck uciszył jednym ruchem ręki.– Generale Ritchie! Wydaję panu rozkaz – zatrzymał się na moment i zagrzmiał z pełnej piersi: – Not a step backward! Not a step, even if the whole of the Eight Army perishes!!!

Rozkaz ten przeszedł do historii zmagań w Afryce Północnej. Tak się złożyło, że Rommel, przekonany o bliskim zwycięstwie, oczekując odwrotu 8 Armii, wycofał z walki 15 Dywizję pancerną, by na jej czele przeprowadzić głęboki rajd na tyły wojsk nieprzyjaciela w kierunku granicy egipskiej. Rajd doprowadzić mógłby do całkowitej likwidacji wojsk brytyjskich, gdyby nie fakt, że właśnie w tym czasie Auchinleck wy dawał swój pamiętny rozkaz. Rezultat był więc wprost przeciwny do zamierzeń „Lisa pustyni”. Nacisk niemiecki na jednostki brytyjskie przejściowo się zmniejszył, a to pozwoliło energicznemu generałowi Ritchie na umocnienie zagrożonych pozycji. Gdy zaś nastąpił ponowny wypad mężnej załogi Tobruku, przeprowadzony z rejonu twierdzy w okolice El Duda, nadeszła wreszcie chwila dawno oczekiwana: dywizja nowozelandzka, przebijająca się z poświęceniem wzdłuż wybrzeży morskich w rejonie Gambut w kierunku na Sidi Rezegh, zdołała połączyć się z obrońcami Tobruku i w dniu 27 listopada utworzyć rodzaj korytarza otwierającego drogę do twierdzy.

Mimo pozorów nie był to bynajmniej koniec tej niezwykłej bitwy. „Lis pustyni” nie ulegał łatwo. Chociaż kilkakrotne wysiłki Rommla zmierzające do przecięcia korytarza spełzły na niczym, zdołał on zebrać całość swych sił pancernych i umiejętnie ją wykorzystując, przy potężnym wsparciu lotnictwa, przebił się w dniu 1 grudnia przez korytarz. Tobruk ponownie został odcięty od świata.

reklama

Wysiłek ten kosztował Rommla wiele. Tak wiele, iż Afrika Korps nie potrafił wykorzystać swej chwilowej przewagi. Rezerwy zostały wy czerpane, posiłków nie było w pobliżu, ogromny procent czołgów niemieckich nie nadawał się do dalszego użytku. Z drugiej zaś strony Brytyjczycy mieli jeszcze w odwodach zarówno siłę żywą, jak i sprzęt, szybko pościągany z egipskich portów. „Lis pustyni” powziął jedyną w danej sytuacji decyzję. Ratując korpus od niechybnej zagłady, wycofał go, powstrzymał uderzenie przeciwnika nalotami Junkersów Ju-87 i zajął obronne pozycje pod Gazalą.

Tobruk został wreszcie naprawdę uwolniony, a polska brygada, biorąca przez cały czas udział w walkach, zdobyła 10 grudnia rejon Acroma, położony na zachód od twierdzy. Właściwie brygada miała być już od dawna wycofana i odesłana na zasłużony odpoczynek w delcie Nilu, uniemożliwił to jednak rozwój wypadków; artyleria brygady brała nadto udział w natarciu na twierdzę Bardia, leżącą na tyłach brytyjskich. Twierdza padła tuż przed nowym rokiem.

Czołgi Panzer III pod dowództwem Rommla w czasie bitwy pod Gazalą (fot. Bundesarchiv, Bild 101I-784-0246-22A / Tannenberg / CC-BY-SA 3.0)

Niedługo utrzymał się Rommel na pozycjach pod Gazalą. Zajadły generał Ritchie atakował nadal, a wyczerpane i wyniszczone wojska Rommla, łącznie z dywizjami włoskimi, nie zdołały stawić mu oporu. Rommel wycofywał się coraz dalej na zachód, oddał Cyrenajkę i oparł się dopiero pod El Agheila, w rejonie, skąd przed ośmiu miesiącami rozpoczął pierwszą kampanię, gdzie po raz pierwszy pokazał umiejętności dowodzenia wojskami na pustyni.

I znów sytuacja się zmieniła. Charaktery stycznym paradoksem tych afrykańskich kampanii było to, że odniesione zwycięstwo i szybkie posuwanie się naprzód uniemożliwiały „wykończenie” przeciwnika. Tysiąc kilometrów w jedną stronę to nadmierne wydłużenie własnych linii zaopatrzenia. Tysiąc kilometrów w stronę przeciwną – sytuacja odwrotna. Przez dłuższy czas dylemat ten nie został rozwiązany, dopiero w roku 1942, gdy zagadnienie dostaw urosło do problemu pierwszej wagi i... przestało spędzać sen z oczu dowódców brytyjskich, dopiero więc wtedy... Nic uprzedzajmy jednak biegu wypadków.

Rommel zdołał zatrzymać się na linii El Agheila, poprzednio już odpowiednio umocnionej, i począł korzystać z dobrodziejstw bliskości własnych portów. W niezwykle krótkim czasie zreorganizował wojska pancerne i po kazał kły, zaskakując zwycięskich Brytyjczyków dwoma doskonale przeprowadzonymi rajdami, w czasie których zniszczył dwie angielskie brygady czołgów. „Lis” był śmiertelnie groźny nawet w czasie odwrotu.

W końcu stycznia 1942 roku wydawało się, że sytuacja na pustyni raz jeszcze na krótko się ustabilizowała. Obie strony potrzebowały uzupełnień, odpoczynku i reorganizacji. Ale zaopatrzenie Brytyjczyków nadal szło dokoła Afryki, do portu zaś w El Agheila bezustannie zawijały statki, a z nich wyładowywali się ludzie, czołgi i działa. Gdy zagrożone zostało serce włoskiego imperium kolonialnego – Trypolis, Rommel bez większego trudu uzyskiwał od swych sprzymierzeńców to wszystko, o co daremnie prosił przed kilku miesiącami. Tak więc „Lis pustyni” nie tylko wykręcił się z zastawionej nań pułapki, ale sam szykował groźną niespodziankę dla przeciwnika.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę J. Prestone'a „Lis pustyni w potrzasku” bezpośrednio pod tym linkiem!

J. Prestone
„Lis pustyni w potrzasku”
cena:
12,99 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Bellona
Rok wydania:
2024
Okładka:
miękka
Liczba stron:
128
Seria:
Żółty Tygrys
Premiera:
28.08.2024
Format:
12x16.5 [cm]
ISBN:
978-83-11-17613-3
EAN:
9788311176133
reklama
Komentarze
o autorze
J. Prestone
Autor książki „Lis pustyni w potrzasku”.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone