Gary Hart - Romans niedoszłego prezydenta USA
Na waszyngtońskim lotnisku (dziś port lotniczy im. Ronalda Reagana) wylądował samolot linii American Airlines z prawnikiem Williamem Broadhurstem, modelką Donną Rice oraz jej znajomą Lynn Armandt. Nikt jednak nie wyruszył im na powitanie. Gary Hart - kandydat w wyborach prezydenckich w 1988 roku, a do stycznia 1987 senator federalny ze stanu Kolorado, przywitał ich dopiero w swoim domu, tuż obok Kapitolu. Na pokładzie owego samolotu znalazł się także JimMcGee, dziennikarz „The Miami Herald”. Jego gazeta, uprzedzona, że „coś się święci”, wysłała go do amerykańskiej stolicy z zadaniem śledzenia senatora. Hart przeżywał właśnie przelotny romans z 29-letnią Donną Rice.
Polityczne szanse Gary’ego Harta
W 1988 roku zapowiadało się, że dla Gary’ego Harta (a właściwie Hartpencea) wszystko pójdzie jak po maśle. Przystojny 52-latek miał w cuglach zdobyć nominację Partii Demokratycznej, a potem walczyć we właściwych wyborach z Georgem H. W. Bushem z Partii Republikańskiej. Gdy 13 kwietnia 1987 roku w Kolorado rozpoczął swój wyścig o prezydenturę, media szybko zaczęły określać go „Guliwerem wśród liliputów”, lub też nazywały pozostałych kandydatów w prawyborczej walce Demokratów mianem „siedmiu krasnoludków” (w 1988 na prezydenta startowało ośmiu kandydatów z Partii Demokratycznej), zawsze akcentując jego „wyższość” nad innymi pretendentami. Hart autentycznie górował nad resztą: swoim politycznym doświadczeniem (jako senator z 12-letnim stażem), inteligencją połączoną z oczytaniem, autorstwem kilku poczytnych beletrystycznych powieści, kampanijnymi propozycjami czy, last but not least, wspomnianą wyżej ujmującą powierzchownością. Ta ostatnia cecha,, w zapoczątkowanej przez Johna F. Kennedy’ego erze polityki uprawianej w znacznej części poprzez telewizję, była jego niewątpliwym atutem. Hart był też w odpowiednim wieku – umiejętności polityka „po pięćdziesiątce” są zazwyczaj najwyższe.
Urodzony w listopadzie 1936 roku w miasteczku Ottawa w prowincjonalnym Kansas senator miał pierwotnie zostać protestanckim pastorem. Przynajmniej taką drogę życiową widziała dla niego jego matka, gorliwa baptystka, przynależąca do religijnej sekty Kościół Nazarejczyka (ang. Church of Nazarene). Hart ukończył wprawdzie teologię na Uniwersytecie Yale, jednak potem zdecydował się rozpocząć kolejne studia, tym razem prawnicze. Lata sześćdziesiąte w Ameryce, co szczególnie dało się zauważyć w środowiskach akademickich, przesiąknięte były poczuciem misji i potrzebą służby własnemu krajowi, zaszczepionymi przez tragicznie zmarłego prezydenta Johna Kennedy’ego. Młody Gary Hartpence również kierował się tymi ideałami. W 1972 roku zaangażował się w prezydencką kampanię wyborczą George’a McGoverna, bardzo postępowego jak na tamte czasy polityka, a dwa lata później zdobył posadę senatora w stanie Kolorado, do którego się przeniósł. Lecz jego całą dalszą polityczną przyszłość obrócił wniwecz jeden weekend, spędzony z pewną modelką z Miami na przełomie kwietnia i maja 1987 roku...
Modelka i polityk
Przyjrzyjmy się jej bliżej: Urodzonej w 1958 roku w Charleston w Karolinie Południowej Donnie Rice za młodu wróżono zdecydowanie inną karierę, niż pozowanie do zdjęć w kusych ubrankach. Była bowiem wyróżniającą się uczennicą miejscowego high-schoolu i to właśnie z nauką wiązano jej przyszłość. Lecz Donna postanowiła, że ze swoim potencjałem spróbuje zrealizować się w środowisku zaszczytów, pieniędzy i władzy - została modelką z ambicjami aktorskimi. Zaliczyła epizodyczne role w serialach Dallas i Miami Vice i na tym jej kariera aktorska tak naprawdę się skończyła. Znacznie więcej uwagi przyciągnęły jej zdjęcia, w których pozowała z odsłoniętym biustem, reklamując stroje kąpielowe na Florydzie. Dzięki swojej urodzie, tak potrzebnej w modelingu, zaliczyła też kilka przelotnych romansów, w tym właśnie z Garym Hartem. Gościła na jachcie saudyjskiego prominenta Adnana Chaszodżdżiego, spotykała się z piosenkarzem Donem Henleyem (to w jego domu w Kolorado poznała się z senatorem Hartpencem), aktorem Tonym Curtisem, czy nawet z Albertem, następcą tronu w księstwie Monako. Zalecała się także do niejakiego Jamesa B. Curtisa, handlarza narkotyków.
Drogi polityka i modelki po raz pierwszy przetną się na pewnym kończącym 1986 rok sylwestrowym przyjęciu, zorganizowanym w znanym narciarskim kurorcie Aspen w Kolorado. Para „wpadła sobie w oczy”, poznając się w apartamencie wspomnianego wyżej Dona Henleya. Wymienili się kontaktami telefonicznymi i utrzymywali w ten sposób ze sobą łączność do początku marca 1987 roku. Wtedy przyszedł czas na spotkanie. Zjawiwszy się w Miami, uprzednio zaproszony przez prawnika z Luizjany Williama Broadhursta, wraz z Rice oraz jej znajomą wybrał się w rejs wokół wybrzeży Florydy statkiem, wyczarterowanym przez Broadhursta, który nosił nazwę Monkey Business (ang. Małpie Figle). Broadhurst - prawnik z małej mieścinki Crowley w stanie Luizjana miał opinię osoby, która bez szemrania płaciła za innych rachunek w restauracji i miała szeroki gest. Lecz był jednocześnie zaangażowany w mętne interesy i polityczne machinacje w swoim rodzinnym stanie i nie tylko. Unikał fleszy kamer i zainteresowania mediów. Wiadomo było tyle, że jego kancelaria prawna zatrudniała 65 osób i że reprezentowała ona głównie interesy przemysłu naftowego. Oprócz tego - że był blisko związany ze skorumpowanym wieloletnim gubernatorem Luizjany, Edwinem Edwardsem, będąc jego protegowanym i służąc mu radą zarówno podczas kampanii wyborczych oraz w biurze gubernatora.
Gary Hart na celowniku
Cała czwórka popłynęła z przystani Turnberry Isle do Bimini na Bermudach. Na Florydę mieli powrócić nazajutrz. Z tej wyprawy Hart będzie musiał w pewnym momencie gęsto się tłumaczyć. A to, że nocując w Bimini, odbierał z remontu inny jacht należący do Broadhursta, a to, że sam postój w przystani na Bermudach spowodowany był przedłużającą się odprawą celną (która w rzeczywistości nie była wymagana) i tak dalej. Opinia publiczna, po ujawnieniu później przez czasopismo „National Enquirer” zdjęcia Harta i Rice na przystani w Bimini, takich tłumaczeń kandydata na prezydenta nie mogła przyjmować poważnie. Ale Hart nie poprzestał na tym jednym wypadzie, pomimo pojawienia się na cenzurowanym mediów, jako czołowy kandydat w prawyborach Partii Demokratycznej. Około miesiąc po rejsie znów pojawiła się okazja do schadzki pary. W przeddzień spotkania, w redakcji „The Miami Herald” zadzwonił telefon. Odebrał redaktor działu politycznego Thomas Fiedler. Odezwał się miękki, damski głos:
- Tak? Co jeszcze może nam Pani ujawnić?
- Prowadzi z nią długie rozmowy przez telefon – dzwonił sześć lub siedem razy. W marcu wybrali się razem jachtem, na którym spędzili szaloną noc. A najbliższy weekend upłynie im na tete-a-tete w jego domu w Waszyngtonie.
Rozmówczyni zadzwoniła do Fiedlera jeszcze raz:
Kupuj świetne e-booki historyczne i wspieraj ulubiony portal!
Regularnie do sklepu Histmaga trafiają nowe, ciekawe e-booki. Dochód z ich sprzedaży wspiera działalność pierwszego polskiego portalu historycznego. Po to, by zawsze był ktoś, kto mówi, jak było!
Sprawdź dostępne tytuły pod adresem: https://sklep.histmag.org/
O ile najpierw Fiedler mógł mieć jakieś wątpliwości co do wiarygodności osoby po drugiej stronie słuchawki, to po drugim telefonie jego sceptycyzm musiał runąć. Kilka lat temu oficjalnie ujawniono, choć amerykańskie media spekulowały o tym już w 1987, że do Fiedlera dzwoniła wtedy niejaka Dana Weems – rywalka Rice z branży modelek, która z osobistej zawiści chciała uprzykrzyć w ten sposób życie 29-latce. Jim McGee, lecąc w piątek po południu z Miami do Waszyngtonu, rzeczywiście ujrzał w samolocie atrakcyjną blondynkę, której wygląd odpowiadał opisowi z rozmowy telefonicznej. McGee usiadł w samolocie tuż obok niej i cierpliwie obserwował 29-latkę.
„Polowanie” na Gary’ego Harta
Na lotnisku im. Reagana Gary’ego Harta nie było, więc dziennikarz udał się pod jego dom, położony tuż obok Kapitolu, gdzie swój przybytek miał także Broadhurst i zaczął tam wyglądać polityka. Miał szczęście, gdyż wkrótce zobaczył Harta wychodzącego ze swojego domu w towarzystwie pasażerki z Miami. Do McGee przyłączył się stołeczny dziennikarz, Douglas Clifton. Tuż przed północą obaj widzieli, jak para wchodzi do domu Gary’ego Harta. W sobotę zjawił się sam Fiedler oraz dwaj inni dziennikarze Heralda, w tym fotoreporter. Dla grupki dziennikarzy dzień dłużył się, ale po zmroku ich cierpliwość została wynagrodzona. McGee zauważył, że para opuszcza dom innym wyjściem. On i reszta ruszyli w pościg. Rzecz jasna, nie uszło to uwadze modelki i polityka. Rice wspominała potem, że Hart mocno się w tamtym momencie zaniepokoił. Wykrzyknął wtedy rozdrażniony: „Na miłość boską, oni zastawili na mnie pułapkę!” Próbował w jakiś sposób zmylić, lub przynajmniej odciągnąć uwagę dziennikarzy, lecz Ci byli za dobrze przygotowani, żeby zgubić trop. Postanowili się przedstawić.
Ich rozmowa z senatorem trwała jakieś 20 minut, wyraźnie się nie klejąc. Hart kluczył, nie chciał za nic w świecie ujawnić, kim jest kobieta z którą go widziano. Nie chciał także zdradzić, czy z tą kobietą spędził wczorajszą noc. Udzielił za to wymijającej odpowiedzi na pytanie o wcześniejszą wycieczkę jachtem, będąc przy tym mocno podenerwowany:
- Z tą kobietą nic mnie nie wiąże.
- Ale byliście razem na Bermudach?
- W tej sprawie nie mam Wam nic do powiedzenia
Dziennikarze „Heralda” przestali „owijać w bawełnę”:
- Dość tego! Ta rozmowa jest bez sensu!
Na tym „wywiad” się zakończył. Kampanijni sztabowcy Gary’ego Harta już wcześniej oceniali, że nie ma on praktycznie żadnych szans w pojedynku ze wścibskimi dziennikarzami. Rice w późniejszych wypowiedziach dla mediów zachowywała milczenie. Znacznie bardziej wylewna okazała się jej przyjaciółka Lynn Armandt. Za gażę wynoszącą 200 000 dolarów zdradziła magazynowi „People”:
Tymczasem czytelnicy „Miami Heralda” w niedzielę, 3 maja 1987 roku ujrzeli następujący nagłówek swojej gazety: „Kobieta z Miami w życiu Harta, kandydat odrzuca oskarżenia o nieprzyzwoitość”.
Fatalne konsekwencje romansu
Sprawka faworyta prezydenckiego wyścigu z 1988 roku ujrzała światło dzienne. „The New York Times” przytoczył wtedy słowa, wypowiedziane przez Harta dwa miesiące wcześniej, w marcu 1987. Zapewniał on wtedy:
Możecie mnie śledzić, ile wlezie. Mówię poważnie. Jeżeli ktoś zechce deptać mi po piętach, to proszę bardzo. Uprzedzam tylko, że będzie to cholernie nudne zajęcie.
Mimo tego, że sytuacja, w której znalazł się Hart była praktycznie beznadziejna, nie tracił on wiary. Wmawiał sobie, że skoro nie było bezpośrednich świadków jego miłosnych schadzek, to uda mu się wyjść w jakiś nieokreślony sposób obronną ręką z tej sytuacji. Nie wiedział, jak bardzo się pomylił. Nie wiedział, że wpadł w sidła zastawionej na niego pułapki, która poskutkuje dla niego końcem marzeń o amerykańskiej prezydenturze nie tylko w 1988 roku, ale już na zawsze. Pułapki zastawionej przez działacza i doradcę Republikanów Lee Atwatera, który na łożu śmierci w 1991 roku wyjawił sekret jednemu ze sztabowców Harta. Ten wiedzę zachował siebie i dopiero w 2018 roku amerykańska i światowa opinia publiczna mogła dowiedzieć się całej prawdy o wydarzeniach z 1987 roku, gdy trwała kampania Gary’ego Harta.
Wspomnianym sztabowcem był Raymond Strother. Na początku lat osiemdziesiątych, gdy Atwater pracował w Białym Domu za prezydentury Reagana, Strother zaczął właśnie swoją pracę w sztabie obiecującego wówczas senatora Harta. Był z nim w bliskim kontakcie, w 1984 roku został nawet konsultantem medialnym w kampanijnym sztabie, gdy Hart po raz pierwszy starał się o prezydenturę. Atwater i Strother znali się bardzo dobrze. Mieli w zwyczaju spotykać się po prowadzonych przez siebie kampaniach wyborczych i wymieniać się wrażeniami i spostrzeżeniami na tematy zawodowe. Podobną rozmowę przeprowadzili po wyborach prezydenckich w 1988 roku. Atwater nie wspomniał wtedy o swoim wiście z Hartem. Zrobił to dopiero na krótko przed swoją śmiercią.
Polecamy e-book Michała Rogalskiego – „Bohaterowie popkultury: od Robin Hooda do Rambo”
Nowe fakty w sprawie Gary’ego Harta
Urodzony w 1951 roku w Atlancie, Harvey LeRoy „Lee” Atwater był znany ze szczególnej brutalności i bezwzględności prowadzonych przez siebie kampanii wyborczych. W ich trakcie nierzadko wyciągał (lub tworzył) rozliczne kompromitujące fakty z życia kontrkandydatów, startujących w rozlicznych wyborach odbywających się praktycznie bez ustanku gdzieś w Ameryce. Nie cofnął się nawet przed tym, aby nagłośnić doniesienia o problemach ze zdrowiem psychicznym pewnego kongresmana z Karoliny Południowej, który ubiegał się o reelekcję, rozpowiadając dziennikarzom, że ów jegomość przebył bolesną terapię elektrowstrząsową, aby walczyć ze swoją chorobą. Dziennikarze oraz wyborcy w tym okręgu resztę dopowiedzieli sobie sami: „nie możemy na to pozwolić, aby niezrównoważony psychicznie człowiek zasiadał w Kongresie”. Jak pokazała praktyka, spin doktorskie metody Atwatera były nadzwyczaj skuteczne. Lecz drogę kariery i życie tego nieprzejednanego, a jednocześnie utalentowanego prawicowego działacza przerwał niespodziewanie atak drgawek i utrata przytomności na jednym z wielu kampanijnych wieców. Okazało się, że cierpiał na śmiertelnego i nieoperowalnego guza mózgu. Lekarze dawali mu około rok życia. Przez pozostały mu czas Atwater chciał odpokutować choć część swoich dawnych grzechów i spotkać się lub porozmawiać przez telefon z ludźmi, którym coś zawinił. Do tego grona zaliczał się Strother. Wspominał on pojednanie republikańskiego spin doktora ze swoją osobą nadzwyczaj tragicznie. Oboje nie tyle rozmawiali, co wymieniali się półsłówkami przez ledwie kilka minut. Atwater na nic więcej nie miał już sił. W trakcie trwającego między nimi dialogu w pewnym momencie Strother zagaił:
- Bo to ja robiłem, żeby tak właśnie było. To ja załatwiłem wtedy Harta
- wydukał Atwater. Los tak pokierował życiem Strothera, że i on zapadł na poważną chorobę (raka prostaty) i wzorem Atwatera, czując, że jego dni są policzone, postanowił zrobić pożegnalny objazd po swoich znajomych. Jednym z przystanków tej podróży w 2017 roku było Kolorado i dom Gary’ego Harta. Jak się później okazało, u Strothera rak prostaty został szczęśliwie zaleczony. Jednak wtedy, w trakcie rozmowy Harta i Strothera światło dzienne ujrzały nowe fakty z tamtych feralnych dla Gary’ego Harta dni. Otóż Broadhurst (jak się okaże, główna postać tej intrygi) miał przekonać Harta do rejsu jachtem, za wszelką cenę odciągając go przy tym od pracy nad przemową, którą miał wkrótce wygłosić na organizowanym przez jego kampanię wiecu. Potem Broadhurst miał „zapomnieć” o odbyciu odprawy celnej na Bermudach po to, aby statek mógł zostać na noc na wyspie i na samym końcu dopilnować, aby powstała dogodna sytuacja do sfotografowania razem Harta i Rice. Sam moment wykonania zdjęcia, które pogrążyło Gary’ego Harta, główny bohater historii wspomina następująco:
W tym czasie w porcie [w Bimini] przebywało wielu ludzi, którzy właśnie wychodzili na ląd, i kiedy oczekiwałem Broadhursta cokolwiek on wtedy robił przy odprawie celnej, postanowiłem usiąść na pieńku na portowej przystani. Armandt dała znać gestem Rice i po chwili usiadła ona na moim kolanie i ta pierwsza wykonała to słynne zdjęcie. Wszystko trwało mniej niż 5 sekund, a przypomnę, że wokół było naprawdę niemałe zamieszanie. Dzisiaj oczywiście zdaję sobie sprawę, że wtedy to wszystko wyglądało co najmniej podejrzanie i było potem użyte w wiadomej sprawie.
Co więc pchnęło Broadhursta do takiego czynu? Strother w innej rozmowie z dziennikarzem czasopisma „The Atlantic”, Jamesem Fallowsem odpowiedział krótko – chodziło o pieniądze. Prawnik z Luizjany miał także inne powody, żeby działać przeciwko Hartowi. Sztabowcy polityka od początku odnosili się do niego z niechęcią, wyraźnie nie tolerując go w wyborczym sztabie senatora. Z powodu swojego wystawnego stylu życia Broadhurst popadał w długi. Nie jest więc tak dziwnym, że sabotował on prezydenckie wysiłki polityka w akcie osobistej zemsty i z powodu problemów finansowych. Kilka dni po pierwszym skandalu na Gary’ego Harta spadł drugi i jak się okazało, decydujący cios. Gdy Hart zmęczony prowadzeniem swojej kampanii w stanie New Hampshire smacznie drzemał, do jego rzecznika Kevina Sweeneya zawitał dziennikarz „Washington Post”:
Moja redakcja dysponuje materiałem dowodowym który świadczy o intymnym związku łączącym Gary’ego Harta z pewną kobietą, mieszkanką Waszyngtonu. To oczywiście nie ma nic wspólnego z Donną Rice. Posiadamy zeznanie zainteresowanej osoby, potwierdzające, że Hart utrzymywał z nią bliskie stosunki. Otrzymaliśmy uwierzytelniony meldunek detektywa, z którego wynika, że Hart spędził z nią noc 20 grudnia ubiegłego roku (1986 – przyp. aut.). Detektyw widział, jak wychodził on rano z jej domu. Jest to również udokumentowane zdjęciami.
Koniec politycznych marzeń
Dla polityka było już po wszystkim. Jego sztabowcy zdołali jedynie wyjednać odłożenie o jeden dzień publikacji „Washington Post” o owych rewelacjach. W przeciągu 24 godzin Hart ogłosił koniec swojej kampanii. Co prawda, rozpoczął ją jeszcze raz w grudniu 1987 roku, lecz nie odniosła już ona większego rezultatu. Senator z Kolorado zrezygnował z prezydenckich marzeń, lecz nie z polityki. Zdobył doktorat z politologii na uniwersytecie w Oksfordzie, dalej publikował swoje książki, a za prezydenta Clintona przewodził powołanej przez ówczesnego sekretarza obrony komisji, mającej wskazać niebezpieczeństwa czyhające przed Ameryką w XXI wieku, nazwanej potocznie od nazwisk jej przewodniczących komisją Harta-Rudmana. Wreszcie został mianowany za prezydentury Obamy wiceprzewodniczącym komórki doradczej w Departamencie Bezpieczeństwa Narodowego, a potem specjalnym wysłannikiem ds. Irlandii Północnej.
Cała sprawa związana z romansem (a właściwie romansami) Gary’ego Harta zmieniła Amerykę na zawsze. Nigdy wcześniej żaden amerykański dziennikarz nie odważył się zadać takiego pytania kandydatowi na prezydenta, jakie zadał mu wówczas Paul Taylor z „Washington Post”: „Czy pan cudzołożył?” Po trosze z powodu obyczajowego purytańskiego tabu, jakie w pewnym stopniu nawet dzisiaj funkcjonuje w Ameryce, a po trosze ze względu na gruboskórność polityków zza wielkiej wody, którzy przedtem nie dopuszczali, aby tego typu informacje mogły ujrzeć światło dzienne. Weźmy za przykład choćby Franklina Delano Roosevelta, Johna Kennedy’ego czy Lyndona Johnsona. To, wydawałoby się, niewinne macherstwo prawdopodobnie zmieniło również na zawsze bieg życia publicznego i historię polityczną najpotężniejszego państwa świata. Bo przecież gdyby Hartowi udało się zostać prezydentem w 1988 roku, nie byłoby cztery lata później kandydatury Billa Clintona i nie byłoby także wygranej młodszego z Bushów George’a Walkera w 2000 roku. Są duże szanse, że nie byłoby także drugiej wojny w Zatoce Perskiej i wojny z terrorem. Barack Obama mógłby mieć większe problemy ze swoim wyborem w 2008, a Donald Trump w 2016 roku w ogóle się nie pojawić w prezydenckim wyścigu. Stany Zjednoczone odczuwają konsekwencje intrygi Lee Atwatera sprzed ponad trzydziestu lat do dzisiaj.
Bibliografia:
- Bai Matt, How Gary Hart’s Downfall Forever Changed American Politics, [w:] „ New York Times”, 18 sierpnia 2014, [dostęp: 4 grudnia 2019] https://www.nytimes.com/2014/09/21/magazine/how-gary-harts-downfall-forever-changed-american-politics.html?fbclid=IwAR3M8iqJeifA0pbhwSGZ-soWh00M5U3AW764t3GX2zrITzHvQGoUxOj6ARY .
- Berezowski Maksymilian, Seks, łzy i polityka, wyd. BGW, Warszawa 1992.
- Fallows James, Was Gary Hart Set Up?, [w:] „The Atlantic”, listopad 2018, [dostęp: 4 grudnia 2019], https://www.theatlantic.com/magazine/archive/2018/11/was-gary-hart-set-up/570802/?fbclid=IwAR30RPwR2wSmYNGnKiRZUl23be_Km26__dW-BpThMMmjRJxkIVN57dJIuGk .
- Waxman Olivia, The True Story Behind The Front Runner: How Gary Hart's Scandal Changed Politics, „Time”, 7 listopada 2018, [dostęp: 4 grudnia 2019], https://time.com/5444465/gary-hart-donna-rice/?fbclid=IwAR2m5evo9AQ8hgjAHTOqvyTljil49H-rctEcH4MnurhOnJWVunG2-NTp6bU .
Redakcja: Mateusz Balcerkiewicz