Filip Hagenbeck – „Zwyczajny szpieg. Wspomnienia” – recenzja i ocena
Filip Hagenbeck – „Zwyczajny szpieg. Wspomnienia” – recenzja i ocena
Literatura szpiegowska od dawna cieszy się niesłabnącą popularnością wśród oddanych rzesz czytelników. Świat walki wywiadów i tajnych misji fascynuje kolejne pokolenia. Ostatnimi laty rynek wydawniczy poczęły zasypywać propozycje szpiegowskie z gatunku literatury faktu – mają one tę przewagę nad chociażby przygodami Jamesa Bonda i jemu podobnych bohaterów, że nie stanowią odrealnionej, wyssanej z palca bajki, ale prezentują prawdziwe historie.
W nurt ten – najnowszą książką – wpisuje się wydawnictwo Czarna Owca, ze swoją propozycją „Zwyczajny szpieg. Wspomnienia” pióra niejakiego Filipa Hagenbecka. „Niejakiego” bo, jak nie trudno się domyślić, nazwisko autora to pseudonim literacki.
Autor opisuje swe losy od okoliczności werbunku do wywiadu PRL poprzez cały skomplikowany i wieloetapowy proces szkolenia się na szpiega, aż po okres działalności w charakterze oficera wywiadu. Szczególne wrażenie robią zwłaszcza opisy misji zagranicznych w których brał udział – odbywały się one w skrajnie niebezpiecznych warunkach, na terenie niestabilnych politycznie i społecznie państw afrykańskich. Warto też pamiętać, że nawet w najbardziej cywilizowanych państwach Zachodu na zdemaskowanych agentów obcych służb bardzo często wydawany jest wyrok śmierci. Można więc sobie tylko wyobrażać jak dotkliwy byłby wymiar kary dla przyłapanego szpiega w tzw. Trzecim Świecie.
Jednym z najbardziej zaskakujących momentów tej opowieści jest sam jej początek – opis tego jak zwyczajny absolwent socjologii (jeden z tysięcy) zostaje wciągnięty w głąb szpiegowskiej pajęczyny z której – jak powszechnie wiadomo – nie ma już wyjścia. Kto raz zostanie uwikłany w wywiad, pozostaje w nim już na zawsze. To daje do myślenia, bo obrazuje jak jedna decyzja młodego człowieka – świeżo po studiach – może zaważyć na całym jego przyszłym życiorysie.
Książka podzielona jest na zwarte i wciągające rozdziały, które nadają prowadzonej opowieści ton bardziej beletrystyczny, niźli kojarzony ściśle z podręcznikową odmianą literatury faktu. Mamy tu więc do czynienia z literacko upiększonymi, pasjonującymi wspomnieniami. Hagenbeck snuje swą opowieść chronologicznie, ukazując proces stawania się agentem a następnie swoją działalność. Autor prowadzi narrację wyrazistym, konkretnym językiem z interesującym, literackim zacięciem. Mamy tu więc połączenie zakorzenionego w agenturalnym stereotypie męskiego i bezpośredniego przekazu słownego wraz ze sprawnymi (co warto zaznaczyć) próbami operowania pisarskim rzemiosłem.
Być może największą wadą książki stanowią wątpliwości co do… autentyczności jej treści. Jak przystało bowiem na propozycję z gatunku literatury faktu, czytelnik oczekuje przedstawienia rzeczywistych wydarzeń, osób, miejsc i sytuacji. Tymczasem w świecie szpiegowskiej sieci – gdzie nic nie jest pewne, a tajemnice są dosłownie wszędzie – aż ciężko uwierzyć w pełną szczerość autora memuarów. Nawet po latach.
Pozostaje nam wierzyć, że to co Hagenbeck opisał na łamach swojej książki, jest rzeczywistym zapisem kolei jego szpiegowskiego losu. A to o czym autor nie mógł napisać– zgodnie z deklaracjami niego samego – zostało zwyczajne pominięte, nie zaś podkoloryzowane i uzupełnione o dopowiedziane historie.
Jeśli już jednak damy wiarę w autorską prawdomówność to czeka nas naprawdę niezwykła przygoda i unikatowa szansa wniknięcia w głąb życia „zwyczajnego szpiega”. Nie powinno nas jednak zwieść to zawarte w tytule książki określenie. Pamiętajmy, że to co w świecie służb specjalnych uchodzi za zwyczajne i rutynowe, dla przeciętnego obywatela jest czymś absolutnie niezwykłym i fascynującym. I tylko w ten przewrotny sposób należy rozumieć ową „zwyczajność”, jaką przesiąknięta jest ta książka.