Ewa Cieślak, Jerzy Wiśniewski – „Anna i Jarosław Iwaszkiewiczowie: Listy 1951–1955” – recenzja i ocena
Ewa Cieślak, Jerzy Wiśniewski – „Anna i Jarosław Iwaszkiewiczowie: Listy 1951–1955” – recenzja i ocena
Korespondencja jest szczególnym rodzajem źródła pomocnym do zrozumienia autora. Ten często intymny sposób prezentowania własnego punktu widzenia odkrywa zupełnie nieznaną twarz Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów. Mniej jest tu bowiem kreacji, a więcej autentyzmu. Choć ten autentyzm to przede wszystkim relacja między małżonkami.
Oczywiście Jarosław Iwaszkiewicz nie mógł pisać wszystkiego – w warunkach Polski rządzonej przez komunistów było to zresztą niemożliwe. Ale nawet milczenie mówi wiele o nim samym. Może nawet więcej, niż jesteśmy gotowi sądzić. Oto bowiem literat, który nie tylko nie sprzeciwiał się systemowi, ale własną osobą ten system legitymizował, w korespondencji z żoną umyślnie uciekał od poruszania tematów politycznych.
Nie jest jednak Iwaszkiewicz hipokrytą. Taka ocena byłaby nie tylko zbyt surowa, ale i niesprawiedliwa. Czytając między wierszami dochodzimy do przekonania, że ten wybitny bez wątpienia pisarz inaczej wyobrażał sobie powojenną rzeczywistość. Można wręcz sądzić, że prywatne rozmowy Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów brzmiały zupełnie inaczej. A jednak zdecydował się na tak jednoznaczne uczestnictwo w machinie politycznej. Nie musiał przecież tego robić w tak wielkim wymiarze.
Miał dość wojny i potrzeba życia w pokoju za wszelką cenę była silniejsza od szczególnej misji inteligenta? Wszak jednym z obowiązków inteligenta wobec społeczeństwa jest bezkompromisowość. Chcielibyśmy widzieć Iwaszkiewicza idącego w ślady wielu przedwojennych, przecież równie uznanych i cenionych kolegów, którzy nie złożyli swego pióra u stóp tronu. Obcego tronu. Co więc przeważyło szalę? Strach, że jego dzieła nie dotrą do czytelników? Obawa, że zostanie zapomniany? Naiwna wiara, że to wszystko jest tylko na chwilę? Przecież potrafił być odważny w obliczu zagrożenia ze strony niemieckiego okupanta i z narażeniem życia wespół z żoną ratował Żydów przed niechybną śmiercią.
Z recenzowanej publikacji obejmującej najbardziej ponury czas w powojennej historii Polski wyłania się portret ludzi, którzy żyli (starali się jakoś żyć) obok tej rzeczywistości. Może ignorowanie jej było bronią przeciwko zniewoleniu własnych umysłów? Przeciwko zniewoleniu życia prywatnego. Nawet jeżeli zaangażowanie polityczne było jedynie maską, to nic nie usprawiedliwia zasiadania przez Iwaszkiewicza w Ogólnonarodowym Komitecie Uczczenia Pamięci Józefa Stalina utworzonym kilka dni po śmierci zbrodniarza i w szeregu innych inicjatyw.
Wydawnictwo Sedno od kilku lat przypomina o Iwaszkiewiczach. Pozycja, którą mam przyjemność opisywać, jest kolejnym tomem prezentującym bogatą korespondencję Anny i Jarosława, zaś jej opracowanie jest dziełem Ewy Cieślak i Jerzego Wiśniewskiego. Ukazuje ich wzajemne stosunki. I choć nie wyjaśnia wszystkich drażliwych kwestii natury prywatnej a dotyczącej obojga małżonków, to jednak rzuca nieco światła na ich relacje. Czy także w korespondencji woleli pomijać te najbardziej osobiste kwestie, by nie sprowokować wszechobecnych służb do ewentualnego wykorzystania niektórych passusów przeciwko nim? Te pytania będą powracały podczas lektury i nie znajdziemy na nie w pełni satysfakcjonującej odpowiedzi. Anna i Jarosław Iwaszkiewiczowie pozostawili dla biografów to zadanie. I musimy się z tym pogodzić.
To, co wyróżnia recenzowane listy, to przede wszystkim ładny, choć nieformalny język, jakiego między sobą używali. Czytelnik niejednokrotnie znajdzie w tym zbiorze swoiste błyskotki, które potwierdzają, że mamy do czynienia z ludźmi niebanalnymi. Niektóre przemyślenia, zabawy stylistyczne i oceny uwiecznione na kartach korespondencji składają się na ciekawy portret Iwaszkiewiczów. Należy jednak zakładać, że oboje dobrze znali realia niespokojnego świata, który istniał za oknem bezpiecznego mieszkania. Tylko szyba oddzielała te dwie rzeczywistości.