Dlaczego powstało Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość”?
Sytuacja Polski pod koniec II wojny światowej zmieniała się kilkakrotnie. Rokiem złych wróżb był z pewnością rok 1943. Budowanie przez Stalina komunistycznego środowiska, które miało działać w okupowanym kraju, i zerwanie przez ZSRS relacji dyplomatycznych z Rządem RP na uchodźstwie wskazywały, że Polska stanie się pionkiem na szachownicy wielkich mocarstw. W 1944 r. zgasła wiara w odzyskanie przez Polskę niepodległości w konsekwencji upadku III Rzeszy. Zajęcie terytoriów RP przez Armię Czerwoną, sowiecka polityka niszczenia struktur suwerennego państwa polskiego, represje wobec przedstawicieli cywilnego i zbrojnego pionu Polskiego Państwa Podziemnego były dobitnym dowodem intencji Stalina. Bierność zachodnich aliantów, a czasem także niezrozumienie sytuacji Kraju przez władze RP na uchodźstwie pogłębiały rozdzierające poczucie klęski. Po sześciu latach wojny Polska zamiast odzyskania wolności miała jedną niewolę zamienić na inną.
Geopolityka i kwestie lokalne
Jednak, pomimo niesprzyjających okoliczności, nadzieja na przywrócenie niepodległości nie gasła. Wydawało się, że może się to stać w wyniku zbrojnego konfliktu między aliantami zachodnimi a Sowietami. Dziś nie pamiętamy o tym, że było kilka takich momentów, w których konfrontacja między wolnym światem a rozrastającym się komunistycznym imperium była na tyle blisko, że stawała się pożywką dla dążeń wyzwoleńczych. Pierwszym z nich było spotkanie Sowietów z armiami Zachodu w czasie antyhitlerowskiej operacji, drugim powstanie dwóch państw niemieckich w 1949 r. i poprzedzająca je sowiecka blokada Berlina Zachodniego, trzecim wojna koreańska 1950–1953. Wizja odzyskania przez Polskę suwerenności w konsekwencji III wojny światowej była więc żywa w niektórych środowiskach, a przekonanie o tym, że może dojść do konfrontacji między Wschodem a Zachodem, było dość powszechne. W czasie zimnej wojny dochodziło przecież do naprzemiennych przymrozków i odwilży we wzajemnych relacjach, a cień wyniszczającego konfliktu unosił się nad relacjami Moskwy z Waszyngtonem.
Druga połowa lat czterdziestych była zatem czasem, w którym kształtował się powojenny ład w relacjach międzynarodowych. Redefiniowano rolę europejskich i światowych mocarstw. Sowiety budowały zewnętrzne, środkowoeuropejskie, rubieże swojego imperium, zmierzając do dominacji nad jak największym obszarem w Europie. Osłabione światową pożogą przedwojenne mocarstwa koncentrowały się na bezpieczeństwie własnych obywateli i projektach odbudowy swej potęgi. Polska, ale także inne kraje podbite w latach 1944–1945 przez Armię Czerwoną, stały się więc ofiarami sytuacji geopolitycznej. Zachód był skłonny poświęcić ich suwerenność w zamian za pokój.
Powojenna Polska w wyniku decyzji trzech mocarstw: Związku Sowieckiego, USA i Wielkiej Brytanii była zupełnie innym krajem niż przed wojną, nie tylko politycznie, ale także terytorialnie i społecznie. Pomiędzy Bugiem na wschodzie a Odrą na zachodzie powołano do życia Polskę „ludową”, którą oddano w ręce wykonujących sowieckie polecenia komunistów. Terytorium kraju w stosunku do II Rzeczypospolitej było mniejsze o około dwadzieścia procent, ponad połowa przedwojennej Polski została włączona do ZSRS. Natomiast Polsce „ludowej” oddano ziemie na zachodzie i północy (część Prus Wschodnich), przed wojną należące do III Rzeszy. Co warte podkreślenia, wschodnia granica Polski przebiegająca wzdłuż tzw. linii Curzona odpowiadała żądaniom sowieckim z 1920 r. W dużym przybliżeniu odzwierciedlała granicę między ZSRS a III Rzeszą ustaloną po zajęciu przez te mocarstwa Polski w 1939 r. ZSRS zagarnął ważne ośrodki miejskie Lwów i Wilno, ale też szereg mniejszych miejscowości nierozerwalnie związanych z historią i kulturą polską; w całości lub części odebrano Polsce przedwojenne województwa: lwowskie, nowogródzkie, poleskie, stanisławowskie, tarnopolskie, wileńskie i wołyńskie.
Na zajmowanych kolejno przez Sowietów terenach sytuacja stawała się coraz trudniejsza dla podziemia niepodległościowego. Na wcielonych do ZSRS Kresach była ona w pełni czytelna – pojawił się nowy okupant realizujący gwałtowną akcję uderzającą w żywioł polski. Już jednak na ziemiach pojałtańskiej Polski sytuacja się komplikowała. Wprowadzenie cenzury prewencyjnej, w połączeniu z propagandowymi wysiłkami administracji komunistycznej, blokowało swobodę komunikacji i informacji. Zmęczenie społeczeństwa sześcioma latami działań zbrojnych także miało istotne znaczenie. II wojna światowa przyniosła ogromne ofiary – społeczeństwo polskie straciło miliony swych obywateli, wielu zaś pozostało kalekami. W konsekwencji strat wojennych oraz zmian granic liczba mieszkańców Polski spadła do ok. 24 mln, co oznaczało, że w stosunku do II Rzeczypospolitej państwo utraciło niemal 30 proc. populacji.
Ucierpiała jednak nie tylko ludność – wojna dotknęła miasta i wsie. Zniszczone zostały budynki użyteczności publicznej, kamienice i domy, zabudowania gospodarcze, fabryki, przedsiębiorstwa, drogi, tory kolejowe, wszelaka infrastruktura techniczna… A przecież kilka powojennych lat to także czas ogromnych migracji, obejmujących miliony Polaków – zarówno tych wyrzucanych z rodzinnych domów na Kresach i przesiedlanych na ziemie zachodnie i północne, jak i tych, którzy – z różnych powodów – zmieniali miejsce zamieszkania wewnątrz pojałtańskiej Polski. Szacuje się, że w latach 1944–1950 objęły one w sumie ok. 7 mln osób. Z terenów zagarniętych przez ZSRS przesiedlono do Polski ok. 2 mln ludzi. Z kolei do ZSRS trafiło ok. 500 tys. Białorusinów, Litwinów i Ukraińców. Jednocześnie z ziem poniemieckich na zachodzie i północy wysiedlono ok. 2,5 mln Niemców, a ok. 1 mln opuściło te tereny przed zorganizowaniem akcji wysiedleńczej. Intensywne migracje odbywały się także w granicach pojałtańskiej Polski.
Zrywanie więzi z małymi ojczyznami, straty wśród członków rodzin i wyrwanie z naturalnego środowiska miały ogromny wpływ na społeczne nastroje. Miliony osób dążyły do spokoju, chciały jedynie podjąć próbę powrotu do normalnego życia – wrócić z obozu w rodzinne strony, odbudować dom, obsiać pole, znaleźć pracę w mieście, odnaleźć rodzinę, która zaginęła w czasie wojny, albo zapomnieć o bólu po stracie najbliższych.
W takiej sytuacji komunistyczna propaganda okazywała się niekiedy skuteczna. Ukrycie prawdziwych dążeń budowy systemu komunistycznego pod retoryką „demokracji” i „odrodzenia państwa”, przejęcie sztandarów przedwojennych partii przez środowiska pro- lub kryptokomunistyczne, piętnowanie działaczy Polskiego Państwa Podziemnego jako „reakcjonistów”, a zbrojnego podziemia jako „bandytów” pogłębiały zamieszanie. Jeśli zdamy sobie jednocześnie sprawę, że polityka obu okupantów zmierzała do uderzania przede wszystkim w elity, a straty w tej warstwie społecznej – osób cieszących się autorytetem, dobrze wykształconych – były w czasie wojny ogromne, zrozumiemy, że wiele środowisk czy lokalnych społeczności straciło swych liderów. Zdziesiątkowanie społecznej elity, pacyfikowanej dodatkowo przez komunistyczną administrację już po wojnie, odsuwanej od możliwości udziału w życiu publicznym, miało także istotny wpływ na skalę społecznej dezorientacji. Kolejne tzw. reformy społeczne uderzały w warstwy państwowotwórcze II RP. Szeroka oferta, jaką budowany system dawał dotychczasowym nizinom społecznym, możliwość awansu osób słabo wykształconych i niekompetentnych, ale afirmujących działania Polskiej Partii Robotniczej, była jednym z ważnych elementów odwrócenia drabiny społecznej. W krótkim czasie po wojnie warstwy społeczne będące fundamentem niepodległej Polski odsunięte zostały na margines życia publicznego, a w ich miejsce wprowadzono nową „elitę”.
Polska wspólnota została więc poddana inżynierii społecznej – wspieranej terrorem i propagandą – która w dłuższej perspektywie okazała się dość skuteczna. Jednak we wczesnych latach powojennych, choć przynosiła pierwsze efekty, nie święciła triumfu. Mimo tych wszystkich wysiłków komunistów poczucie obcości władzy i przekonanie, że została ona narzucona przez Moskwę, były bowiem powszechne. Podobnie jak dystans do nowych „elit”, reprezentujących służalczość wobec partii i realizujących imperialny interes sowiecki, wbrew interesowi narodowemu. Skala oporu wobec narzuconej władzy była olbrzymia i obejmowała wszelkie jego formy: zorganizowany i niezorganizowany, polityczny i zbrojny, jawny i konspiracyjny. Został on spacyfikowany w 1947 r., zaś ostatecznie stłumiony dopiero na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych.
Ten tekst pochodzi z książki „Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość” 1945–1948” pod red. Wojciecha Frazika i Filipa Musiała:
Walka trwa
W takich warunkach politycznych i społecznych przyszło działać powojennemu podziemiu. Dynamiczne zmiany – także w geopolityce – przynosiły reakcje krajowej konspiracji. Jednocześnie coraz częściej dochodziło do napięć między krajowym kierownictwem oporu a władzami RP na uchodźstwie niewyczuwającymi niuansów, na które reagować chciało podziemie w kraju. Fiasko akcji „Burza” – która między innymi doprowadziła do dekonspiracji polskiego podziemnego wojska, nie przynosząc spodziewanych efektów politycznych – w połączeniu z sowieckimi represjami doprowadziło do decyzji o rozwiązaniu Armii Krajowej. W jej miejsce zaczęła działać organizacja „Niepodległość”, krypt. „NIE”. Pomyślana jako struktura kadrowa, której zręby zaczęto tworzyć jeszcze w czasie wojny, miała trwać w warunkach sowieckiej okupacji, będąc depozytariuszem idei niepodległościowej.
Zmieniająca się w konsekwencji konferencji jałtańskiej sytuacja geopolityczna skłoniła przywódców podziemia krajowego do przyjęcia sowieckiego zaproszenia na rozmowy – jak zakładano, miały one dotyczyć zapowiadanego w Jałcie utworzenia Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej. Skończyły się jednak aresztowaniem szesnastu najważniejszych działaczy Polskiego Państwa Podziemnego – wraz ze zwierzchnikiem „NIE” (i ostatnim komendantem głównym AK) gen. Leopoldem Okulickim „Niedźwiadkiem”. Mniej więcej w tym samym czasie Sowieci aresztowali także twórcę „NIE” – gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila”. W kraju uznano więc, że organizacja została zdekonspirowana i ją rozwiązano. By wypełnić lukę po likwidowanej AK, powołano Delegaturę Sił Zbrojnych na Kraj, na której czele stanął płk Jan Rzepecki „Ożóg”.
Zadania nowej organizacji nakreślił gen. Władysław Anders w depeszy do Rzepeckiego z początku maja 1945 r.: „a) informowanie Centrali w Londynie o sytuacji w Kraju; b) ochrona społeczeństwa i pracy konspiracyjnej przez likwidowanie szczególnie szkodliwych jednostek; c) współdziałanie z Centralą w realizacji przerzutu poczty, pieniędzy, niezbędnych materiałów i specjalistów; d) oddziaływanie na żołnierzy Żymierskiego”.
Kluczową postacią pionu zbrojnego Polskiego Państwa Podziemnego stał się wówczas płk Rzepecki, który w zmienionych warunkach nie widział sensu działalności zbrojnej. Konsekwentnie dążył więc do „rozładowania lasów” – czyli rozwiązania oddziałów zbrojnych. Jednak w obliczu narastającego terroru – ze strony Sowietów, ale także rodzimej bezpieki – oddziały leśne były dla wielu osób, tropionych przez nowego okupanta, jedyną polisą bezpieczeństwa. Gorzko kwitował to Rzepecki w wydanej wspólnie z p.o. Delegatem Rządu na Kraj Stefanem Korbońskim w maju 1945 r. odezwie do „Polskich Oddziałów Leśnych”, pisząc: „Niestety, tak jest dziś w Polsce, którą uzurpatorzy jak na urągowisko »demokratyczną« nazywają, że najlepsi obywatele chcący swą pracą Ojczyźnie służyć, muszą w ukryciu szukać ocalenia przed zajadłością rzekomych »sprzymierzeńców« i zdrajców”. Jednocześnie jednak podkreślał, że Rząd RP na uchodźstwie nakazał rozwiązanie AK, a walka zbrojna z nowym okupantem jest niewskazana. Zaznaczał, że aktywność zbrojna ma sens tylko wtedy, gdy jest prowadzona we właściwym czasie i z rozkazu właściwych władz. Apelował o powrót do cywilnego życia i zachowanie w nim ostrożności, która uchroniłaby zdemobilizowanych żołnierzy przed represjami.
Odezwy Rzepeckiego były jednak w praktyce nie do zrealizowania, żołnierze podziemia stawali bowiem przed alternatywą: walka o wolność – własną i państwową – lub powrót do domu i oczekiwanie na areszt, śledztwo połączone z torturami i wyrok. Dlatego na przełomie maja i czerwca „Ożóg” meldował naczelnemu wodzowi, gen. Tadeuszowi Borowi-Komorowskiemu, że jego apele nie przyniosły efektu. Co więcej, podziemie zbrojne zaczyna się rozrastać: „Powszechna wola oporu przeciw sowiecko-lubelskiej rzeczywistości przeradza się wśród byłej AK i związanych z nią kół w opór przeciw rozwiązaniu szeregów. Ma to charakter żywiołowo społeczny, zwłaszcza na wsi lubelskiej i białostockiej, i przeradza się w szeroką samoobronę, którą bierzemy pod wpływy i kierunek”.
Wobec niemożności rozwiązania oddziałów zbrojnych Delegat Sił Zbrojnych na Kraj przejmował nad nimi zwierzchność. W znacznym stopniu były one powstrzymywane przed walką bieżącą – realizowały zadania samoobronne, wśród których były także akcje na obozy i więzienia, dzięki czemu możliwe stawało się uwolnienie pojmanych wcześniej konspiratorów.
Politycznie, nie zbrojnie
Dalszy rozwój wypadków na arenie międzynarodowej po raz kolejny skomplikował sytuację podziemia. W czerwcu 1945 r. w Moskwie utworzono tzw. Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej, który został uznany przez mocarstwa zachodnie. Wycofały one jednocześnie swe poparcie dla legalnego Rządu RP na uchodźstwie. W efekcie tych działań rozwiązała się Delegatura Rządu na Kraj, a także namiastka podziemnego parlamentu – Rada Jedności Narodowej. Także działacze DSZ starali się w wydanej w lipcu ulotce przekonać Polaków do konieczności zmiany metod działania podziemia. Pisali: „Społeczeństwo nasze jest dzisiaj zdezorientowane, rozżalone na Rząd RP w Londynie i na Anglosasów oraz w większości swej pełne nienawiści do Rosji. Nie rozumie często konieczności zasadniczego zawężenia czy w wielu przypadkach porzucenia platformy konspiracyjnej. Jednocześnie wzywali: społeczeństwo musi walczyć dalej w nowych formach i zasadniczo nowymi środkami – o niezmienną treść: o niezawisłość narodu oraz wolność i równość obywatela”.
Rzepecki uznał, że w nowej rzeczywistości politycznej istnienie DSZ straciło sens. Wnioskował do Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych, gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego o jej rozwiązanie. Z początkiem sierpnia Naczelny Wódz i Rząd RP na uchodźstwie wyrazili zgodę na jego wniosek. W skierowanej do niego instrukcji w sprawie rozwiązania DSZ władze polskie podkreśliły: „Obecną rzeczywistość w Polsce oceniamy jako sowiecką okupację, która przekreśla niepodległość Narodu Polskiego. Musi więc być prowadzona dalsza walka polityczna o odzyskanie tej niepodległości”. Zadanie to podjęło utworzone w kolejnym miesiącu konspiracyjne Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość”, którego pierwszym prezesem został Jan Rzepecki.
Ten tekst pochodzi z książki „Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość” 1945–1948” pod red. Wojciecha Frazika i Filipa Musiała:
Organizatorami Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” było pięciu oficerów AK–DSZ: płk Janusz Bokszczanin, płk Franciszek Niepokólczycki, płk Jan Rzepecki, płk Antoni Sanojca oraz płk Jan Szczurek-Cergowski. Podkreślali, że kontynuują działalność Polskiego Państwa Podziemnego, z którym WiN zachował ciągłość ideową. Pisali: „Przeszło 5 lat walczyła Polska Podziemna – trzon Narodu – o pełną wolność i niezawisłość opierając się wyniszczającej okupacji niemieckiej. Zbrojne ramię Polskiego Państwa Podziemnego – Armia Krajowa w walce tej szczególnie dotkliwe poniosła ofiary, ofiary, które duchowych jej spadkobierców zobowiązują do dalszej, uporczywej walki nad realizacją ideału, który przyświecał naszym poległym towarzyszom broni”.
W Polsce powojennej, poddanej rządom komunistycznej dyktatury, działania WiN musiały być prowadzone w konspiracji. Jego aktywność miała mieć charakter polityczny. Początkowo pełna nazwa organizacji brzmiała Ruch Oporu bez Wojny i Dywersji „Wolność i Niepodległość”, ponieważ jej twórcy chcieli podkreślić odejście od zbrojnej drogi realizacji swoich celów (wkrótce nazwę skrócono, a słowo „niepodległość” zastąpiono przez „niezawisłość”). Dodatkowo, choć większość działaczy WiN wywodziła się z AK, zrezygnowano z używania stopni wojskowych, a w tytulaturze funkcji komendantów poszczególnych szczebli organizacyjnych zastąpili prezesi, komendy zastąpiono natomiast zarządami. Działacze Zrzeszenia WiN uznali, że w realiach powojennych odzyskanie niepodległości w drodze działań zbrojnych nie jest możliwe. Dlatego podstawowa aktywność Zrzeszenia koncentrowała się na zapewnianiu społeczeństwu informacji wolnej od komunistycznej propagandy i walce o zwycięstwo sił demokratycznych w wyborach zapowiedzianych w Jałcie.
Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość” powstało jako odpowiedź na zmieniającą się sytuację geopolityczną w Europie oraz wydarzenia w Polsce pojałtańskiej. Było propozycją nowej formuły działania ukierunkowanej głównie na zabezpieczenie przed sfałszowaniem przez komunistów wyborów parlamentarnych, co miało przynieść odzyskanie niepodległości. Stanowiło więc – jedną z możliwych w tym czasie – odpowiedź na sowiecką dominację nad Polską. Jak pisali działacze WiN w „Wytycznych ogólnych” sformułowanych we wrześniu 1945 r. „Wobec konfliktu, w którym po jednej stronie stoją czynniki ustrojowe i rządzące chcące pozbawić nas niepodległości i wolności osobistej, działające ze świadomością lub bez niej, po drugiej natomiast społeczeństwo, które tej niepodległości jak najgoręcej pragnie, występujemy w roli obrońców społeczeństwa i zamierzamy być źródłem informacyjnym oraz uświadamiającym w chwili, gdy brak wolności słowa uniemożliwia wypowiadanie się”.
WiN – założenia i rzeczywistość
Działacze Zrzeszenia WiN uznali, że w realiach powojennych odzyskanie niepodległości w drodze działań zbrojnych nie jest możliwe. Nastawienie się na działalność polityczną skutkowało zatem dążeniem kolejnych zarządów głównych do ograniczenia walki zbrojnej. Starano się inspirować rozwiązywanie oddziałów partyzanckich i ułatwiać ich żołnierzom ponowną legalizację, przerzucając ich na tzw. ziemie odzyskane. Jednak rzeczywistość komunistycznej dyktatury spowodowała, że większości oddziałów nie rozwiązano w obawie przed represjami, które mogły dotknąć ich żołnierzy. Zbrojny charakter miały przede wszystkim struktury WiN na ścianie wschodniej Polski, północno-wschodnim Mazowszu oraz w Kieleckiem, choć oddziały partyzanckie podporządkowane Zrzeszeniu operowały także np. na ziemi tarnowskiej. Były to i regularne oddziały leśne, i mniejsze – czasem kilkunastoosobowe grupy, które funkcjonowały jako oddziały osłonowe struktur cywilnych, w wielu regionach pod nazwą Straż WiN.
Wymuszony zbrojny charakter części struktur Zrzeszenia był równoważony przez działalność o charakterze politycznym. Przede wszystkim starano się wydawać publikacje poza zasięgiem cenzury, zapewniając społeczeństwu niezależną od komunistycznej propagandy informację. Działacze WiN organizowali akcje ulotkowe, a także wydawali prasę podziemną. Sztandarowym wydawnictwem stał się miesięcznik Obszaru Południowego „Orzeł Biały”, choć w całej Polsce w latach 1945–1948 ukazywały się także inne liczne tytuły, m.in.: „Honor i Ojczyzna”, „Ku Wolności”, „Niepodległość”, „Niezawisłość”, „Polskie Słowo”, „Wolna Polska”, „Wolność”, „W Służbie Ojczyzny”…
Działacze WiN realizowali także zróżnicowane akcje mające demaskować przed społeczeństwem rzeczywistość totalitarnego reżimu, skrywaną za zasłoną propagandowych haseł. Największą z nich – akcję „Odpluskwianie” (akcja „O”) – przeprowadzono w 1946 r. Jej obiektem stali się reprezentanci nowej władzy, których piętnowano jako sowieckie marionetki, a także napominano za angażowanie się w budowę dyktatury.
Działania informacyjne i propagandowe były możliwe dzięki rozbudowanemu aparatowi wywiadowczemu. Jego podstawą była sieć terenowa Zrzeszenia, sporządzająca comiesięczne sprawozdania informacyjne. Prócz niej Obszar Południowy WiN przejął Brygady Wywiadowcze (BW), wyspecjalizowaną strukturę o zadaniach policyjnych, powstałą w czasie okupacji w ramach AK. Stworzono też autonomiczną sieć specjalną o zasięgu ogólnopolskim krypt. „Stomil”, potem „Iskra”. Winowcy uzyskiwali informacje dotyczące funkcjonowania komunistycznej dyktatury, a także – poprzez rozbudowaną sieć wywiadowczą w komunistycznym aparacie represji – zapewniali ochronę działaczy WiN.
Na różnych szczeblach organizacyjnych Zrzeszenia istniały oddziały Straży (samoobrony), których zadaniem była m.in. likwidacja szczególnie niebezpiecznych funkcjonariuszy bezpieki i jej agentury. Na rozkaz dowódców wykonywano wyroki na funkcjonariuszach UB, a w kilku wypadkach także na „sowietnikach”, czyli doradcach NKWD przydzielonych do bezpieki. Żołnierze oddziałów samoobrony realizowali także kary chłosty na gorliwych działaczach komunistycznych i przeprowadzali akcje ekspropriacyjne, których celem było zdobycie funduszy na dalszą działalność niepodległościową. Zgodnie z zasadami, którymi kierowała się AK w czasie okupacji, tego typu akcje uderzały w instytucje komunistycznego państwa (uznawane przez działaczy niepodległościowych za okupacyjne) oraz przedstawicieli reżimu: działaczy PPR czy partii „lubelskich” (SL, PPS), urzędników i funkcjonariuszy nowej władzy, a także komunistyczną agenturę.
Działacze Zrzeszenia podjęli także próbę odtworzenia platformy porozumienia pomiędzy działającymi w konspiracji ugrupowaniami politycznymi – od chwili rozwiązania się Rady Jedności Narodowej (pełniącej rolę podziemnego parlamentu) – pozostającymi bez zinstytucjonalizowanego wzajemnego kontaktu. Efektem tych działań było powołanie wiosną 1946 r. Komitetu Porozumiewawczego Organizacji Polski Podziemnej (później Komitetu Porozumiewawczego Organizacji Demokratycznych Polski Podziemnej). Za jego pośrednictwem próbowano oddziaływać na opinię międzynarodową, informując ją o rzeczywistej sytuacji w kraju poddanym czerwonemu terrorowi. Wystosowano „Memoriał do Rady Bezpieczeństwa ONZ”, a także prośbę do Trybunału w Hadze czy listy do prezydenta USA Harry’ego Trumana i prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej Karola Rozmarka. Dokumenty przerzucono za „żelazną kurtynę” przy pomocy kurierów WiN. Nawiązano także potajemne kontakty z Polskim Stronnictwem Ludowym – kierowanym przez Stanisława Mikołajczyka – jedyną jawnie działającą partią polityczną opozycyjną wobec komuny. PSL stał się naturalnym sojusznikiem WiN, choć wielu ludowców odżegnywało się od kontaktów z podziemiem w obawie przed represjami.
Aby wesprzeć konspirację w kraju i uzyskać pomoc międzynarodową dla sprawy niepodległości Polski, latem 1946 r. prezes II ZG WiN Franciszek Niepokólczycki wysłał na Zachód emisariuszy, których zadaniem było utworzenie zagranicznej delegatury Zrzeszenia. W kolejnych latach miała ona koordynować pomoc dla działającej w kraju konspiracji i utrzymywać kontakt z wciąż działającymi – choć nieuznawanymi na arenie międzynarodowej – legalnymi władzami polskimi na uchodźstwie oraz z rządami państw sojuszników z okresu II wojny światowej.
Szacuje się, że w 1946 r. w szczytowym momencie rozwoju organizacyjnego w działania Zrzeszenia WiN zaangażowane było niemal 30 tys. osób. Było ono największą organizacją konspiracyjną w powojennej Polsce. Działacze WiN, mimo komunistycznych represji, z determinacją dążyli do przywrócenia: w wymiarze jednostkowym – wolności i praw demokratycznych, a w wymiarze wspólnotowym – niepodległości państwa polskiego.
Przez kilka lat Zrzeszenie walczyło o realizację testamentu Polski Podziemnej. Opuszczone przez zagranicznych sprzymierzeńców, toczyło samotną walkę z rodzimymi komunistami, ale także z całym sowieckim imperium. Bowiem w powojennej rzeczywistości Polska mogła odzyskać niepodległość tylko w konsekwencji upadku narzuconego przez Stalina powojennego porządku w Europie.