Diadochowie w walce o tron Aleksandra Wielkiego
Wojna między następcami Aleksandra wisiała na włosku. Nie mogło być zaskoczenia. Nigdy nie było większych szans, że ten akurat kryzys sukcesyjny zakończy się bez rozlewu krwi. Ale chyba nikt nie mógł przewidzieć, jak wiele krwi się poleje, zanim podział imperium Aleksandra zostanie doprowadzony do końca. Dwudziestolecie 321–301 było świadkiem czterech brutalnych wojen – praktycznie nieprzerwanego pasma wojen, w którym każdą fazę inicjowało wydarzenie kończące poprzednią.
Była to wojna domowa, Macedończyków przeciwko Macedończykom, na taką skalę jednak, że w pełni zasługiwałaby na miano wojny światowej. Po pierwsze, objęła zasięgiem cały znany świat, od Grecji kontynentalnej i wysp po Afrykę Północną, Azję Mniejszą, Bliski Wschód i Iran. Tylko zachodnia część basenu Morza Śródziemnego nie budziła zainteresowania diadochów, ale i tam panował zamęt. Po drugie, celem wielu jej uczestników było panowanie nad światem. Walki pochłonęły tysiące istnień ludzkich; źródła pozwalają nam jedynie wyobrażać sobie cierpienia i straty wśród cywilów. Jeden z najbardziej krwawych rozdziałów historii zapoczątkowały nienasycone ambicje diadochów.
Przyczynami pierwszej fazy tej wojny były zatem intrygi Olimpias, manipulacje Perdikkasa podczas narady w Babilonie i jego żądza władzy oraz tupet Ptolemajosa. Decydując się zaatakować Egipt, Perdikkas wiedział, że Antypater i Krateros spróbują wkroczyć do Azji. Zwrócili się oni do Lizymacha i zapewnili sobie bezpieczny przemarsz przez Trację, co pozwalało im się przeprawić w najdogodniejszym punkcie – przez Hellespont. Perdikkas posłał tam Klejtosa z flotą, aby zagrodził im drogę i kontrolował tamtejsze miasta, Eumenesowi zaś przydzielił dwudziestotysięczną armię lądową do obrony Azji Mniejszej. Polecił też Alketasowi i Neoptolemosowi oddać się wraz z wojskami do dyspozycji Eumenesa.
Sprawy zaczęły przybierać niepomyślny obrót dla jego stronników. Antygon, doskonale znający Azję Mniejszą, został wysłany przodem, by wybadać lojalność niektórych satrapów, i bez trudu pozyskał Karię oraz Lidię. Satrapa Karii, Asander, był dawnym sojusznikiem, w Lidii zaś Menander, jak wiemy, żywił urazę wobec Perdikkasa. Odstępstwa te dokonały się tak szybko, że Antygonowi prawie udało się schwytać Eumenesa w pułapkę koło Sardes, Kleopatra jednak ostrzegła przyjaciela i zdołał się wymknąć.
Tak więc buntownicy zyskali olbrzymi przyczółek na zachodzie Azji Mniejszej. Choć nie mogli skorzystać z łatwiejszej przeprawy przez Trację, zdołali wysadzić tam armię na ląd. Tymczasem Antypater z wielkim powodzeniem kontynuował kampanię przekupstw wśród wysokich oficerów Perdikkasa. Eumenes pozostał lojalny, ale Klejtos z miejsca przeszedł na stronę przeciwnika, a Neoptolemos dał się wciągnąć w tajne negocjacje. Jakby tego było mało, Alketas oświadczył, że nie wesprze Eumenesa – nie poprowadzi swoich ludzi przeciwko Kraterosowi. Wynikało to nie tyle z sympatii dla tego ostatniego, ile z obaw, że biorąc pod uwagę popularność Kraterosa wśród macedońskich żołnierzy, jego ludzie po prostu odmówią walki. Alketas pozostał w Pizydii i czekał na rozwój wydarzeń. Perdikkasowa obrona Azji Mniejszej rozsypywała się, nim jeszcze zdążyła się zacząć. Wiele miało zależeć od stosunkowo niedoświadczonego Eumenesa.
Jako że zachodnia Azja Mniejsza stała otworem, Eumenes wycofał się w stronę Kapadocji. Tymczasem Perdikkas ruszył na południe, zabierając z sobą cały dwór, nie było bowiem całkowicie pewnego miejsca, gdzie mógłby zostawić królów, a jego wyprawę legitymizowała ich obecność. Pierwszy przystanek zrobił w Cylicji, gdzie złożył z urzędu satrapę, przyjaciela Kraterosa. Wysłał też jednego ze swych wysokich oficerów, by zrobił to samo w Babilonii. Tamtejszy satrapa był bliski Ptolemajosowi, podejrzewano go też o współudział w uprowadzeniu zwłok Aleksandra; tak czy inaczej, Perdikkas nie chciał mieć go na swojej lewej flance, gdy ciągnął na południe w stronę Egiptu.
W Cylicji Perdikkas zgromadził flotę, którą podzielił na dwie części. Jedna, dowodzona przez Attalosa, miała towarzyszyć armii lądowej do Egiptu; druga, pod dowództwem Arystonusa, została wysłana na Cypr. Wyspa ta była ważna ze względu na strategiczne położenie (jej ufortyfi kowane porty znakomicie nadawały się na bazy), doświadczonych żeglarzy oraz bogactwa naturalne (zwłaszcza surowce mineralne i drewno), ale rządzili nią królikowie, którzy – jeśli w ogóle byli skłonni do lojalności wobec kogokolwiek – związani byli układami z Ptolemajosem.
Tymczasem, dzięki pozyskaniu Klejtosa, Antypater i Krateros przekroczyli Hellespont bez przeszkód i rozdzielili swoje siły. Plan zakładał, że Krateros zmiażdży Eumenesa, podczas gdy Antypater zajmie Cylicję. Następnie znów się połączą i razem pomaszerują na południe. Perdikkas znajdzie się w pułapce między ich armią a siłami Ptolemajosa. Antygona wysłano, by się rozprawić z Arystonusem na Cyprze.
Gdy Krateros posuwał się naprzód, Neoptolemos wyszedł mu na spotkanie – nie jako wróg, lecz przyjaciel. On także postanowił zmienić front. Eumenes jednak zorientował się w sytuacji i zagrodził mu drogę. Bitwa między armiami rzekomych przyjaciół, pod koniec maja 320 roku, była pierwszym starciem wojen domowych, które miały się ciągnąć przez następne czterdzieści lat. Neoptolemos poniósł klęskę i zbiegł na stronę wroga z niewielkim oddziałem jazdy. Eumenes przejął jego tabory i użył ich jako karty przetargowej, aby skłonić resztę jego ludzi do przejścia do własnego obozu. Miał siły dość liczne, by stawić czoło Kraterosowi, ich nastroje jednak nie były pewne.
Dokładna lokalizacja bitwy na granicy Kapadocji nie jest znana; jej wynikiem był olśniewający triumf Eumenesa. Idąc naprzeciw Kraterosa, zadbał o to, by ukryć przed swymi ludźmi, zwłaszcza przed wojskami macedońskimi, z kim mają się zmierzyć. Powiedział im, że siłami wroga dowodzi Neoptolemos, z plemienia Molossów – i dodał, że Aleksander ukazał mu się we śnie, obiecując zwycięstwo.
Ten tekst jest fragmentem książki Robina Waterfielda „Dzielenie łupów. Wojna o imperium Aleksandra Wielkiego”:
Ze wszystkich sił starał się podbudować morale swych wojsk, wiedział bowiem, że jest w niekorzystnym położeniu. Istniało ryzyko, że gdyby doszło do starcia między dwiema falangami piechoty, Macedończycy, z których większość trafiła pod jego rozkazy dopiero po klęsce zadanej Neoptolemosowi, by zdezerterowali. Eumenes miał jednak znacznie silniejszą konnicę. Rzucił swych kapadockich jeźdźców do ataku, zanim falangi w pełni rozwinęły szyk bojowy, a oni zmietli nieprzyjacielską jazdę z pola. W chaosie walki koń Kraterosa potknął się i niedoszły władca Azji został stratowany na śmierć. Na drugim skrzydle Neoptolemos zginął w pojedynku z samym Eumenesem. Plutarch opowiada o wzajemnej nienawiści, z jaką obaj mocowali się w siodłach, nim zwalili się na ziemię i Eumenes dobił przeciwnika. Gdy jednak zdzierał zbroję z rzekomego trupa, Neoptolemos zdobył się na jeszcze jeden słaby cios, zanim wyzionął ducha.
Śmierć obu nieprzyjacielskich wodzów dała Eumenesowi sposobność zakończenia bitwy. Wysłał jednego ze swych oficerów sztabowych, by przemówił do falangitów Kraterosa. Wiadomość brzmiała: „Zaprzestaniemy walki, jeśli i wy to zrobicie”, a nieprzyjacielska piechota skapitulowała i zasiliła jego szeregi. Niedługo potem wymknęła się jednak pod osłoną nocy i dołączyła do Antypatra. Mimo sukcesu Eumenesowi wciąż daleko było do zabezpieczenia Azji Mniejszej. Teraz jednak, skoro Krateros nie żył, Alketas nie miał już powodu odmawiać mu wsparcia. Eumenes najprawdopodobniej zamierzał, z jego pomocą, kontrolować punkty zapalne, dopóki Perdikkas nie pokona Ptolemajosa w Egipcie. Gdy to nastąpi, mógł się spodziewać, że pozostali wrogowie się poddadzą albo zdoła – lądem i morzem – sprowadzić przeciwko nim potężną armię.
We wczesnej epoce hellenistycznej armie lądowe składały się z jazdy i piechoty, obu występujących w wersji ciężkiej i lekkiej. Uzupełnieniem były słonie. Trzon armii stanowiła falanga ciężkiej piechoty, która w większości regularnych bitew pełniła rolę głównej siły uderzeniowej. Jej trzon zaś tworzyły wojska macedońskie (czy to rodowici Macedończycy, czy żołnierze wyszkoleni i uzbrojeni na macedońską modłę), zorganizowane zgodnie z reformami Filipa II. Głęboka na wiele szeregów, najeżona od frontu lasem solidnych pięciometrowych włóczni, była ona – aż do pojawienia się rzymskiego legionu – praktycznie nie do przełamania w obronie i straszliwa w ataku. Szpikulec na tylnym końcu włóczni pozwalał mocno wbić ją w ziemię podczas obrony,
a w razie potrzeby mógł posłużyć również jako broń ofensywna. Do walki w zwarciu falangici nosili także krótkie miecze i lekkie tarcze. Obok macedońskiej walczyła jeszcze liczniejsza falanga greckich najemników, hoplitów uzbrojonych w cięższe tarcze, włócznie do pchnięć i miecze.
Dopóki falanga zachowywała spójność, była niemal niezniszczalna. Bezpośredni szturm nawet ciężkiej konnicy rzadko bywał skuteczny; żołnierze wiedzieli, jak niechętnie konie rzucają się na ludzką masę, i stali jak mur. Słoniom niekiedy udawało się coś zdziałać, były jednak ryzykowną bronią: zranione, zamiast tratować żołnierzy wroga, równie często siały spustoszenie we własnych szeregach. Rozsądniejszą taktyką była próba oskrzydlenia falangi, dlatego też w szyku bojowym konnicę nieodmiennie lokowano na skrzydłach.
[…]
Niekiedy armie manewrowały przez parę dni lub tygodni, zanim spotkały się w regularnej bitwie, wiedząc, że może od niej zależeć wynik wojny i przyszłość ich państwa. Starcie na ogół nie trwało dłużej niż kilka godzin. W razie wybuchu paniki straty w ludziach mogły być ogromne, w czasach diadochów jednak powszechne były masowe kapitulacje; pokonani żołnierze najczęściej po prostu przechodzili do nieprzyjacielskiej armii. Ostatecznie wrogi wódz dopiero co dowiódł, że może być lepszym chlebodawcą niż ich poprzedni dowódca.
Minęły niespełna trzy lata od śmierci Aleksandra, a już dwóch członków triumwiratu jego następców nie żyło. Babilońska ugoda najzwyczajniej w świecie straciła ważność i potrzebny był nowy układ. Antyperdikkasowska koalicja zwołała na koniec lata 320 roku naradę w Triparadejsos w Syrii (być może dzisiejszym Baalbeku). Słowo paradeisos oznaczało kompleks wypoczynkowy perskich bogaczy, wielką, ogrodzoną przestrzeń mieszczącą park, sady i tereny łowieckie – istny rajski ogród. Triparadejsos, jak sugeruje nazwa, było szczególnie wspaniałe: stosowne miejsce dla takiego spotkania na szczycie. Pod wodzą Seleukosa dawna armia Perdikkasa, z dwoma królami, dwiema królowymi i dwoma regentami, ruszyła z Memfis na północ, przez Palestynę i Fenicję, do potrójnego paradeisos. W odpowiednim czasie z Cylicji przybył Antypater, Antygon zaś z Cypru.