Czy państwa zachodnie mogły powstrzymać ludobójstwo w Bośni i Hercegowinie?

opublikowano: 2021-10-26, 11:00
wolna licencja
Bośnia i Hercegowina określana jest często jako „Jugosławia w miniaturze”. W latach 1992-1995 walki zbrojne w tym kraju były prowadzone przez wszystkich ze wszystkimi. Czy państwa zachodnie mogły zrobić więcej, aby zapobiec dezintegracji republiki i powstrzymać brutalny konflikt?
reklama
Więźniowie obozu na górze Manjača w pobliżu Banja Luki, 1992 r., fot. International Criminal Tribunal for the former Yugoslavia

Bośnia i Hercegowina była sztucznym tworem, republiką inną niż pozostałe. Została utworzona po II wojnie światowej przez komunistów jugosłowiańskich, zapewne w celu powstrzymania sporów terytorialnych pomiędzy Chorwacją a Serbią oraz osłabienia tej ostatniej. Po rozpadzie Jugosławii powstało państwo bez tradycji państwowej, bo za taką nie można raczej uznać średniowiecznego państwa bośniackiego, w którym notabene żyło w owym czasie niewielu wyznawców islamu. Proklamacja i uznanie przez państwa zachodnie niepodległości Bośni i Hercegowiny rozpoczęło krwawą wojnę z wieloma frontami: Serbowie walczyli z Chorwatami i Muzułmanami, okresowo Chorwaci z Muzułmanami, a także Muzułmanie pomiędzy sobą.

Bośnia i Hercegowina była najbardziej zróżnicowaną etnicznie republiką wchodzącą w skład byłej Jugosławii. Według spisu powszechnego w 1991 roku była zamieszkiwana przez: 1,9 miliona Muzułmanów (43,6% ogółu ludności), 1,3 miliona Serbów (31,2%), 760 tysięcy Chorwatów (17,2%) oraz 240 tysięcy Jugosłowian (5,6%). Muzułmanie, obecnie określani częściej jako Boszniacy (w odróżnieniu od Bośniaków, tj. obywateli Bośni i Hercegowiny) posiadali status odrębnego narodu od lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Jugosłowianie natomiast pochodzą głównie z rodzin mieszanych i po raz pierwszy pojawili się w spisie powszechnym w 1961 roku. Jak doszło do wybuchu walk? Czy państwa zachodnie należy uznać za współodpowiedzialne popełnionym zbrodniom?

Przyczyny konfliktu

Za początek końca państwa przez wiele lat rządzonego przez Josipa Broz Titę należy uznać XIV Nadzwyczajny Kongres Związku Komunistów Jugosławii (styczeń 1990 roku). Kiedy delegacje słoweńska i chorwacka opuściły obrady, doszło de facto do upadku partii rządzącej krajem od czterdziestu pięciu lat. W nowych warunkach politycznego pluralizmu w Bośni i Hercegowinie powstały trzy duże partie narodowe: muzułmańska Partia Akcji Demokratycznej Aliji Izetbegovicia, Serbska Partia Demokratyczna Radovana Karadžicia oraz Chorwacka Wspólnota Demokratyczna. Jak twierdzi cytowany przez Szymona Sochackiego profesor Nenad Kecmanović, już w pierwszym okresie funkcjonowania nowych partii ich liderzy „wykorzystywali już istniejące etnonarodowe animozje, rozszerzali je i nawet kreowali, aby skonsolidować swoje pozycje w strukturach władzy”. Choć po wyborach początkowo współpraca układała się w miarę harmonijnie, napięcia pomiędzy partiami zaczęły rosnąć po wyjściu z Jugosławii Chorwacji i Słowenii oraz w związku z pytaniem, czy Bośnia i Hercegowina ma pozostać w granicach rozpadającej się federacji czy też nie. Karadžić sprzeciwiał się wyjściu Bośni i Hercegowiny z Jugosławii, pozostałe dwie największe partie opowiadały się za niepodległością.

reklama

Wiosną 1991 roku rozpoczęły się pierwsze starcia w Chorwacji. Rządzący Bośnią i Hercegowiną Izetbegović ogłosił neutralność. Nie zapobiegło to jednak zaostrzeniu się sytuacji także w samej Bośni i już w lipcu prezydent zwrócił się do wspólnoty międzynarodowej z prośbą o przysłanie wojsk pokojowych, które mogłyby powstrzymać rozpad kraju. Propozycja spotkała się ze sprzeciwem mocarstw zasiadających w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, szczególnie USA, które po zakończeniu zimnej wojny nie miały zamiaru pełnić roli światowego żandarma i nie doceniły wagi sytuacji na Bałkanach.

We wrześniu 1991 roku powołano cztery serbskie okręgi autonomiczne w ramach Bośni i Hercegowiny, a w następnym miesiącu posłowie muzułmańscy i chorwaccy uchwalili deklarację niepodległości republiki (posłowie serbscy opuścili zgromadzenie). W konsekwencji nastąpiła mobilizacja Serbów, którzy zorganizowali referendum i wypowiedzieli się za odłączeniem od Bośni. Z uwagi na status mniejszości serbskiej, niepodległość Bośni i Hercegowiny nie została uznana decyzją Komisji Arbitrażowej powołanej do życia przez Wspólnotę Europejską (poprzedniczka Unii Europejskiej). Chcąc wypełnić wymagania stawiane przez państwa europejskie władze w Sarajewie zdecydowały się przeprowadzić, zbojkotowane przez stronę serbską, referendum. W głosowaniu (luty 1992 roku) 99% uczestników poparło niepodległość i odłączenie się Bośni i Hercegowiny od Jugosławii. Mimo kontrowersji i nieuregulowania statusu ludności serbskiej suwerenność Bośni i Hercegowiny została uznana na arenie międzynarodowej. W maju 1992 roku Bośnia i Hercegowina została przyjęta w skład ONZ.

Nagrobki na Cmentarzu i Pomniku Ofiar Ludobójstwa w Srebrenicy-Potočari, fot. Michael Büker, na licencji CC BY-SA 3.0

6 kwietnia 1992 roku Wspólnota Europejska uznała niepodległość Bośni i Hercegowiny. Główną rolę w tym akcie odegrali Niemcy. Po latach ówczesny prezydent Francji Francois Mitterand wspominał, że politycy byli wówczas “zaskoczeni i uniesieni przez prąd”, nie myślano o konsekwencjach tej decyzji, “poniosły emocje”. 7 kwietnia podobną decyzję podjęły Stany Zjednoczone. Henry Kissinger podsumował, że “uznanie przez NATO w 1992 roku niepodległego, suwerennego państwa bośniackiego spowodowało nie narodziny państwa, lecz wojnę domową”.

reklama

Najbrutalniejszy konflikt zbrojny w Europie po II wojnie światowej

Pierwsze walki na terenie Bośni i Hercegowiny rozpoczęły się jeszcze przed referendum niepodległościowym. Brutalny konflikt trwał trzy i pół roku, zakończył się porozumieniem zawartym w Dayton w listopadzie 1995 roku. Wszystkie trzy główne narody zamieszkujące republikę utworzyły swoje oddziały wojskowe i paramilitarne. Belgrad przekazał stronie serbskiej ciężki sprzęt (m.in. czołgi, śmigłowce, myśliwce, działa), stąd głównie dzięki wsparciu ze strony Jugosłowiańskiej Armii Ludowej to strona serbska przez większą część trwania konfliktu miała inicjatywę. Z Serbii przybyły także liczne oddziały paramilitarne, w tym owiane złą sławą „Tygrysy” Željko Ražnatovicia. Jednostka ta, dowodzona przez przestępcę i mordercę o cechach psychopaty, stała się symbolem zbrodni dokonywanych podczas wojny w byłej Jugosławii.

Na początku konfliktu w najgorszej sytuacji znaleźli się Boszniacy, którym brakowało broni i wsparcia z zewnątrz. Sytuacja dodatkowo pogorszyła się po tym, jak Rada Bezpieczeństwa ONZ nałożyła embargo na handel bronią (mimo wielokrotnego łamania nie zniesiono go do końca wojny), co faworyzowało bośniackich Serbów, którzy odziedziczyli broń po armii jugosłowiańskiej. Izetbegović miał nadzieję, że wspólnota międzynarodowa “będzie bronić państwo, które uznała”. Tak się jednak nie stało i co więcej, brak wsparcia ze strony Zachodu niejako popchnął Sarajewo w kierunku współpracy z islamskimi fundamentalistami. Oddziały mudżahedinów były brutalne nie tylko dla Serbów i Chorwatów, ale także laickich Muzułmanów. Jedną z negatywnych konsekwencji konfliktu była religijna radykalizacja jugosłowiańskich Muzułmanów.

Przez większą część trwania działań zbrojnych przewaga była po stronie wojsk dowodzonych przez generała Radko Mladicia, które w pewnym momencie zajęły aż 70% terytorium Bośni i Hercegowiny. Skala serbskich zbrodni powodowała, że długo uważani byli za jedynych zbrodniarzy w trakcie tej wojny. Należy jednak pamiętać, co udowodniły powojenne rozrachunki i procesy, że także Bośniacy i wspierani przez Zagrzeb Chorwaci działali z dużą brutalnością.

Na terenie Bośni dokonywano grabieży, mordów na ludności cywilnej, gwałtów, czystek etnicznych, a także zbrodni ludobójstwa (za które uznać należy choćby masakrę popełnioną w okolicach Srebrenicy). Uchodźcy ze stref zajętych przez Serbów opisywali zbiorowe egzekucje, palenie żywcem cywilów. Niszczono zabytki, pomniki i miejsca kultu. Sarajewo od marca 1992 roku było w stanie oblężenia. Najcięższe walki trwały ponadto we wschodniej Bośni oraz regionie Posavinie, który łączył obie części samozwańczego państwa serbskiego. Kwestią dyskusyjną, wciąż nierozstrzygniętą, pozostaje wyważenie odpowiedzialności. Czy winą za zbrodnie i eskalację przemocy ponoszą polityczni liderzy sądzeni później przez Międzynarodowy Trybunał Karny dla byłej Jugosławii? Czy też okrucieństwa należy przypisać przede wszystkim zwykłym żołnierzom, watażkom i często pijanym oficerom?

reklama
F-16C z US Air Force podczas operacji „Deliberate Force”, domena publiczna

Nie ulega wątpliwości, że wśród głównych odpowiedzialnych za bestialstwa konfliktu był Karadžić, prezydent Serbskiej Republiki Bośni i Hercegowiny (później Republika Serbska). Polityk został w 1995 roku oskarżony o ludobójstwo. Ukrywał się do 2008 roku. Wreszcie w 2016 roku Międzynarodowy Trybunał Karny dla byłej Jugosławii uznał Serba winnym zbrodni przeciwko ludzkości i skazał na czterdzieści lat pozbawienia wolności (wyrok zamieniono później na dożywocie). W 1992 roku Karadžić prowadził politykę „czystki etnicznej”, która oznaczała wymordowanie lub wysiedlenie, m.in. z obszaru bośniackiej Krajiny, niepożądanej grupy etnicznej (Muzułmanów) wraz z usunięciem śladów obecności tej grupy. Tworzono obozy koncentracyjne, przez obrońców strony serbskiej określane mianem „obozów przejściowych” lub „obozów dla zatrzymanych”. Nie były to wprawdzie obozy zagłady znane z II wojny światowej, ale miejsca gromadzenia cywilów (a więc nie jeńców wojennych) z uwagi na ich tożsamość etniczną. W połowie 1992 roku brytyjscy dziennikarze z „Guardiana” ujawnili istnienie trzech spośród obozów utworzonych po udanej serbskiej ofensywie: Omarska, Keraterm i Trnopolje. Pierwszy z wymienionych utworzono w byłej kopalni rudy żelaza. Zamordowano i torturowano tam tysiące cywilów, Boszniaków i Chorwatów. Z kolei obóz Keraterm utworzono w dawnej fabryce. Było to miejsce masakry stu pięćdziesięciu mężczyzn. We wszystkich obozach bito, gwałcono i torturowano cywilnych więźniów.

W sierpniu 1992 roku w Londynie odbyła się konferencja poświęcona rozwiązaniu konfliktu bośniackiego, która rozpoczęła cały cykl nieskutecznych mediacji z ramienia Wspólnoty Europejskiej i ONZ. Kolejne propozycje i plany pokojowe były odrzucane, m.in. z uwagi na przyznanie zbyt dużych terytoriów stronie serbskiej, co było odbierane jako „nagradzanie agresji”. Wreszcie pałeczkę w zdominowanych przez Europejczyków rozmowach zdecydowały się przejąć Stany Zjednoczone. W marcu 1994 roku w Waszyngtonie zawarto porozumienie pomiędzy Chorwatami i Boszniakami. Powstała Federacja Bośni i Hercegowiny, zakończyły się walki muzułmańsko-chorwackie trwające od końca 1992 roku. 51% byłej republiki wchodzącej w skład Jugosławii miało zająć państwo chorwacko-muzułmańskie, do którego miano - na odmiennych zasadach - dołączyć część serbską. Nakłonienie Serbów do negocjacji pokojowych nie było jednak takie proste, bowiem cały czas mieli przewagę i nie zamierzali oddawać zajętych ziem. Muzułmańskie władze w Sarajewie zarzucały przedstawianym przez zachodnich dyplomatów koncepcjom pokojowym dwa podstawowe błędy: konflikt w Bośni nie powinien być ich zdaniem uważany za wojnę domową z uwagi na militarne zaangażowanie Serbii, sprzeciwiali się także uznaniu aktualnego stanu posiadania, co de facto równało się z akceptacją użycia siły w stosunkach międzynarodowych.

reklama
POLECAMY

Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite! Dowiedz się więcej!

Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite, a jego temat został wybrany przez naszych Patronów. Wesprzyj nas na Patronite i Ty też współdecyduj o naszych kolejnych tekstach! Dowiedz się więcej!

Baza holenderskich sił ONZ w Potočari, fot. Mazbln, na licencji CC BY-SA 3.0

Dlaczego czystkom i ludobójstwu nie zapobiegły siły międzynarodowe? Oddziały ONZ w Chorwacji rozdzielały zwaśnione strony. Tymczasem celem wojsk obecnych od połowy 1992 roku w Bośni i Hercegowinie była przede wszystkim ochrona konwojów humanitarnych. Broni mieli używać tylko i wyłącznie w obronie własnej. UNPROFOR liczyły w 1995 roku dwadzieścia trzy tysiące żołnierzy. Udział sił NATO był natomiast marginalny i ograniczał się do ataków z powietrza. Wojska pokojowe nie zapobiegły eskalacji przemocy. W maju 1993 roku decyzją Rady Bezpieczeństwa ONZ utworzono na terenie Bośni i Hercegowiny kilka stref bezpieczeństwa - m.in. wokół Sarajewa, Tuzli i Srebrenicy. Mimo to w lipcu 1995 roku, w sąsiedztwie i „pod nosem” batalionu holenderskiego, Serbowie zdobyli Srebrenicę i wymordowali tam siedem tysięcy muzułmańskich mężczyzn i chłopców...

Sierpień i wrzesień 1995 roku były ostatnimi miesiącami konfliktu, do którego zakończenia przyczyniły się przede wszystkim, bierne w jego pierwszej fazie, Stany Zjednoczone. Mimo sukcesów ofensywy muzułmańsko-chorwackiej, Serbowie odrzucili kolejny plan pokojowy i kontynuowali ostrzał Sarajewa. 28 sierpnia na plac Markale w stolicy Bośni i Hercegowiny spadł pocisk zabijając i raniąc ponad sto osób. W odpowiedzi - choć znane są przesłanki mówiące o tym, że masakra była prowokacją uznaną za casus belli, a faktycznie mieliśmy do czynienia z „trupami na życzenie” - NATO rozpoczęło wymierzoną w Serbów akcję „Deliberate Force” (przed „incydentem” siły powietrzne Sojuszu również okresowo atakowały oddziały serbskie). Już po kilku dniach rozpoczęły się rozmowy pokojowe w Belgradzie, równocześnie w Genewie zainaugurowano spotkanie ministrów spraw zagranicznych zwaśnionych stron. Ze strony serbskiej, wobec obarczenia Karadžicia i Mladicia odpowiedzialnością za zbrodnie wojenne, negocjację prowadził prezydent Jugosławii Slobodan Milošević, który gotowy był pójść na ustępstwa terytorialne.

reklama

Podtrzymano propozycję podziału kraju na dwie części: chorwacko-muzułmańską Federację Bośni i Hercegowiny oraz Republikę Serbską w stosunku 51 do 49 % terytorium. Potwierdzono również prawo powrotu uchodźców w rodzinne strony. W tym momencie wojska Mladicia wciąż kontrolowały ponad 60% państwa, jednak jeszcze we wrześniu ruszyła kolejna ofensywa wspomagana przez Zagrzeb i naloty NATO. Tysiące Serbów ruszyło do ucieczki obawiając się zemsty ze strony Muzułmanów i Chorwatów. Karadžić zdał sobie sprawę, że tej wojny nie będzie w stanie wygrać. Wreszcie 5 października 1995 roku wszystkie strony zgodziły się na sześćdziesięciodniowe zawieszenie broni. Było to trzydzieste szóste i jak się okazało ostatnie zawieszenie broni podczas tego konfliktu. Do końca walk każda ze stron prowadziła politykę wysiedleń dążąc do zakończenia wojny z jak najbardziej jednolitym etnicznie terytorium w ramach kontrolowanych granic.

21 listopada 1995 roku negocjacje prowadzone przez kilkanaście dni w amerykańskiej bazie wojskowej pod Dayton zakończyły się sukcesem. Parafowano układ pokojowy, który został oficjalnie podpisany 14 grudnia w Paryżu i zakończył najbrutalniejszy konflikt zbrojny w Europie od zakończenia II wojny światowej.

Wobec wymierzonej w Serbię „wojny propagandowej” ciężko oszacować prawdziwą liczbę ofiar wojny. Rząd w Sarajewie świadomie zawyżał statystyki, mówiąc nawet o ćwierć miliona zabitych. Tymczasem bliższe prawdy wydają się szacunki mówiące o liczbie od kilkudziesięciu do maksymalnie stu dwudziestu tysiącach zabitych. Skala gwałtów najprawdopodobniej również była mniejsza, niż podawana oficjalnie szacunkowa liczba stu tysięcy ofiar. Trudno także oszacować liczbę osób wypędzonych przez każdą ze stron.

reklama
Zdjęcia lotnicze z zasobu US Army Center for Military History wskazujące na istnienie masowych grobów w pobliżu miejscowości Nova Kasaba, domena publiczna

Zbrodnie „trzy kroki od Wenecji”

Należy się zgodzić ze słowami Eda Vulliamy, brytyjskiego dziennikarza, który od 1992 roku informował świat o serbskich zbrodniach, że „wojny, w odróżnieniu od meczów piłkarskich, nie kończą się wraz z ostatnim gwizdkiem sędziego”. Przeważnie nie mają też zwycięzców, bowiem faktycznie wszystkie strony konfliktu są przegrane. Zarówno ocena układu pokojowego kończącego konflikt w Bośni i Hercegowinie, jak i działalności Międzynarodowego Trybunału Karnego dla byłej Jugosławii oraz generalnie bośniackich rozrachunków powojennych, nie mogą być jednoznaczne. Z jednej strony porozumienie podpisane w Paryżu zakończyło krwawy konflikt, z drugiej natomiast w Dayton skonstruowano ustrój utrwalający odmienności pomiędzy narodami i utrudniający sprawne funkcjonowanie sztucznego państwa, a także jego relacje z sąsiadami oraz ewentualną integrację z Unią Europejską.

Polski pisarz Wojciech Tochman brał udział w powojennych ekshumacjach masowych grobów oraz identyfikowaniu i scalaniu ludzkich kości. Ocalałe Boszniaczki po zakończeniu konfliktu chciały pochować swoich zaginionych mężów, ale najpierw musiały odnaleźć ich ciała. Reporter opisuje trudne powroty w rodzinne strony i podkreśla, że „zabijanie w Bośni było zabijaniem sąsiedzkim. Mordercy i mordowani znali się. Byli sobie bliscy”. Recenzent Jakbyś kamień jadła z „Literary Review” słusznie napisał, że gdyby książkę wysłać sekretarzom ONZ, prezydentom USA i premierowi Wielkiej Brytanii, ta z pewnością „zmąciłaby spokój ich emerytury”.

Czy państwa zachodnie ponoszą współodpowiedzialność za czystkę etniczną i ludobójstwo w Bośni i Hercegowinie? Wspomniany wyżej Vulliamy pisze wprost o „dziwnej apatii Europy i Stanów Zjednoczonych wobec zbrodni dokonywanych, jak to ujął jeden z winowajców, „trzy kroki od Wenecji”. Doprowadzało mnie do szaleństwa, gdy w czasie wojny wracałem do Anglii lub Włoch i przekonywałem się, że większość ludzi zupełnie nie przejmuje się tymi potwornościami [...] Ta obojętność trwa do dziś i to w stopniu większym niż w stosunku do, na przykład, konfliktów na Bliskim Wschodzie czy w Afryce, a ja często się zastanawiam, co jest tego powodem”.

reklama

Międzynarodowy Trybunał Karny dla byłej Jugosławii, utworzony w 1993 roku, mimo udanych początków oraz skazania Karadžicia i Mladicia na karę dożywotniego pozbawienia wolności, z biegiem lat działał coraz mniej wydajnie, a sąd apelacyjny kilkukrotnie, wobec braku w materiale dowodowym „konkretnych rozkazów”, uniewinnił skazanych wcześniej zbrodniarzy. Krytycznie należy też ocenić działalność Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze. Bośnia i Hercegowina przegrała sprawę, w której podała Serbię do sądu za ludobójstwo. Najważniejszym elementem oskarżenia była Srebrenica, uznana wcześniej w niejednym wyroku przez Międzynarodowy Trybunał Karny dla byłej Jugosławii za ludobójstwo.

Richard Holbrooke, amerykański dyplomata i główny negocjator porozumienia w Dayton napisał wprost, odnosząc się do wydarzeń mających miejsce w latach 1990-1992, że polityka Europy i USA wobec rozpadającej się Jugosławii była „największą klęskę Zachodu w zakresie kolektywnego politycznego bezpieczeństwa od lat trzydziestych”. Wśród zewnętrznych przyczyn rozbicia Jugosławii należy wymienić politykę Austrii i Niemiec, które nakłaniały Słowenię i Chorwację do wyjścia z federacji. Do działań wiodącego w tym temacie rządu niemieckiego dostosowała się Francja. Uznanie secesji miało fatalne następstwa, a deklaracja Wspólnoty Europejskiej z 26 marca 1991 roku, wzywająca wszystkie strony do powstrzymania się od przemocy, była praktycznie bez znaczenia. Zwłaszcza wobec faktu, że USA były skupione na Bliskim Wschodzie i za kadencji George'a Busha seniora nie zamierzały angażować się na Półwyspie Bałkańskim. Jeszcze gorsze konsekwencje, o czym wspomniano wyżej, miało uznanie niepodległości Bośni i Hercegowiny.

Wśród największych krytyków polityki państw zachodnich wobec byłej Jugosławii jest Marek Waldenberg, który nazywa Bośnię i Hercegowinę państwem sztucznym i niechcianym. Polski badacz wskazuje, że polityka zarówno Wspólnoty Europejskiej, jak i administracji Billa Clintona była niespójna, wielokrotnie błędna, jednokierunkowo antyserbska i wpłynęła negatywnie na rozwój sytuacji w regionie. Przykładowo Muzułmanie osiągnęli w Dayton dokładnie to, co mogli uzyskać już dwa lata wcześniej, gdyby nie zawierzyli sugestiom amerykańskich dyplomatów, którzy twierdzili, że kontynuując wojnę Boszniacy mają szansę uzyskać więcej. Waldenberg pisze, że „w przypadku Bośni i Hercegowiny fiasko polityki Zachodu okazało się znacznie większe niż w przypadku Chorwacji. Za ignorancję i arogancję oraz przekonanie, że polityką możni tego świata zdołają zmusić miliony ludzi do zaakceptowania narzuconych im sztucznych organizmów politycznych, sprzecznych z ich głębokimi emocjami i bogatym, a także bolesnym doświadczeniem dziejowym, wszystkie trzy społeczności etniczne Bośni i Hercegowiny zapłaciły ogromnie wysoką cenę”.

Bibliografia:

  • Kuczyński Maciej, Krwawiąca Europa. Konflikty zbrojne i punkty zapalne w latach 1990-2000. Tło historyczne i stan obecny, Dom Wydawniczy Bellona, Warszawa 2001.
  • Sochacki Szymon, Bośnia i Hercegowina 1995-2012. Studium politologiczne, Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2015.
  • Tochman Wojciech, Jakbyś kamień jadła, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018.
  • Vulliamy Ed, Wojna umarła, niech żyje wojna. Bośniackie rozrachunki, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2016.
  • Waldenberg Marek,_ Rozbicie Jugosławii. Jugosłowiańskie lustro międzynarodowej polityki_, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2005.
  • Walkiewicz Wiesław, Jugosławia. Państwa sukcesyjne, Wydawnictwo Trio, Warszawa 2009.

Redakcja: Mateusz Balcerkiewicz

POLECAMY

Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite! Dowiedz się więcej!

Ten artykuł powstał dzięki Waszemu wsparciu w serwisie Patronite, a jego temat został wybrany przez naszych Patronów. Wesprzyj nas na Patronite i Ty też współdecyduj o naszych kolejnych tekstach! Dowiedz się więcej!

reklama
Komentarze
o autorze
Piotr Bejrowski
Absolwent historii i politologii na Uniwersytecie Gdańskim. Sportowiec-amator, podróżnik. Autor tekstów popularnonaukowych. Redaktor e-booków wydawanych przez Histmag.org.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone