„Chłopcy, oto Joe!” Joseph Eggelston Johnston, niedoceniany żołnierz Południa, cz. 3

opublikowano: 2014-08-23, 14:38
wolna licencja
Rok 1864 miał się okazać decydującym jeśli chodzi o losy wojny secesyjnej. 6 maja 1864 r. armie federalne na wszystkich frontach ruszyły do zdecydowanego natarcia. Nowy Naczelny Dowódca Wojsk Lądowych USA gen. por. Ulisses Simpson Grant osobiście nadzorował działnia blisko 160 tys. żołnierzy w Wirginii. A tymczasem w Georgii do natarcia ruszyło 100 tys. żądnych krwi wojaków Wojskowego Okręgu Missisipi gen. mjr. Williama Tecumseha Shermana…
reklama

Czytaj też pierwszą i drugą część tekstu

Stawić im czoła miało ponad czterdzieści siedem tysięcy żołnierzy konfederackiej Armii Tennessee Josepha Eggelstona Johnstona. To od niego zależało czy Konfederacja wytrwa do wyborów prezydenckich 1864 r., które, zdaniem Południowców, miały pomóc zakończyć wojnę satysfakcjonującym pokojem. Losy wojny spoczywały zatem na dwóch generałach – Johnstonie w Georgii i Robercie Edwardzie Lee w Wirginii.

Atlancka epopeja

Joseph Eggleston Johnston (autor nieznany, domena publiczna)

4 maja pierwsze pododdziały federalne podeszły pod konfederackie pozycje w rejonie Dalton. Sherman od razu zorientował się, że Johnston zajął w górach Rocky Face Ridge silną pozycję. Dlatego też postanowił związać konfederatów swoimi głównymi siłami, a przy pomocy Armii Rzeki Tennessee gen. mjr. Jamesa McPhersona obejść lewe skrzydło rebeliantów i zająć miejscowość Resaca, przecinając zaopatrującą wojska Johnstona linię kolejową.

Pomysł był dobry, ale wykonanie nie wyszło. W Resace stała dywizja gen. bryg. Jamesa Catneya. Zamiast z marszu uderzyć na rebeliantów, McPherson zatrzymał się, aby rozwinąć wojska do generalnego natarcia. Następnego dnia okazało się, że to nie miało większego sensu – nocą do miasta przybyło 19 tys. żołnierzy z korpusu gen. por. Leonidasa Polka (przed wojną episkopalnego biskupa Luizjany).

Korpus Polka początkowo znajdował się w Alabamie osłaniając port w Mobile. Przed rozpoczęciem działań Johnston poprosił o przysłanie ze zgrupowania Polka przynajmniej jednej dywizji. Braxton Bragg jako doradca wojenny Jeffersona Davisa (ten sam Bragg, który przegrał nad Chattanoogą w 1863 r. i którego żołnierze nienawidzili), poparł tę prośbę i wydał odpowiednie rozkazy. Davis postanowił je zmienić, pozwalając Polkowi zabrać tylu żołnierzy, ilu uzna za stosowne. Były biskup zostawił w Selmie 2 tys. żołnierzy a resztę korpusu przerzucił koleją do Georgii. Mógł to zrobić, albowiem oddziały federalne gen. mjr. Nathaniela Banksa zamiast ruszyć na Mobile, utknęły w dorzeczu rzeki Red w Luizjanie. „Miałeś swoją szansę, Mac” - skomentował całą sytuację Sherman.

15 maja Johnston musiał wycofać się z Resaci w stronę Adairsville. Tu rozegrał się jeden z najdziwniejszych epizodów całej kampanii. Johnston chcąc wykorzystać podział sił federalnych postanowił zniszczyć ich część – Hardee miał wiązać główne siły, podczas gdy Polk i nawołujący do ofensywy Hood zniszczyliby dwa korpusy gen. Johna Schofielda w rejonie Cassville. Na papierze plan wyglądał dobrze, ale niestety całkowicie zawiodła jego realizacja.

Zobacz też:

reklama

Otóż w trakcie wykonywania manewru szef sztabu Johnstona, gen. bryg. William Mackall otrzymał od Hooda informację, że ten został oskrzydlony i musi się wycofać. Johnston nie był o tym przekonany, problem jednak polegał na tym, że Hood rozpoczął samoistnie odwrót tuż po rozpoczęciu zwrotu zaczepnego. Po latach był święcie przekonany, że „Meldunek na podstawie którego działał gen. Hood był wprost nieprawdziwy.” Mimo wszystko wówczas uznał, że „Jeśli to prawda, gen. Hood musi się natychmiast wycofać”. Cały subtelny plan Johnstona wziął w przysłowiowy łeb, ponieważ… Hood zauważył zagubiony patrol federalny, który za bardzo odłączył się do kolegów! Ale to nie był koniec cudów koncepcyjnych.

Za Cassville, w rejonie Adairsville, Johnston zajął na zalesionym wzgórzu idealną pozycję, blokującą marsz federalnych. Jego zdaniem można było tu stoczyć decydującą bitwę. Niestety, nocna narada 19 maja pokazała, że kolejny jego plan poszedł ad acta. Co miało miejsce w czasie spotkania czterech generałów, możemy się tylko domyślać na podstawie relacji Johnstona i Hooda.

Według Johnstona narada wyglądała następująco:

Po dotarciu do mojego namiotu znalazłem w nim zaproszenie na spotkanie z generałami porucznikami w kwaterze gen. Polka. Był z nim gen. Hood, ale jeszcze nie było gen. Hardee. Obaj oficerowie, wśród których pierwsze skrzypce grał gen. Hood, uznali zgodnie, że żaden z ich korpusów nie utrzyma swoich pozycji następnego dnia, ponieważ, jak stwierdzili, oba znajdą się pod flankowym ogniem artylerii federalnej. Część argumentów gen. Polka zgadzała się z tymi, które w rozmowie przedstawił mi gen. bryg Shoupe [gen. bryg. Francis Asbury Shoup, dowódca artylerii Armii Tennessee]. Na tej podstawie naciskali na mnie, żebym opuścił wyznaczone pozycje i przekroczył rzekę Etowah.

Dyskusja trwała ponad godzinę, w której szczerze i zdecydowanie wyrazili opinię, a raczej przekonanie, że jak tylko artyleria federalna otworzy ogień następnego dnia, ich pozycje padną w godzinę lub dwie.

Choć była to najlepsza pozycja jaką dotąd zajmowaliśmy, ostatecznie odpuściłem, wierząc że przekonanie dwóch z moich trzech dowódców korpusów, ich niemożności do odparcia wroga, z pewnością dotrze do ich oddziałów i doprowadzi do owej niemożności. Gen. por. Hardee, który pojawił się po podjęciu decyzji, gorąco jej się przeciwstawiał i był pewien, że jego korpus utrzyma pozycje, choć był mniej korzystnie rozstawiony.

Inną wersję przytacza z kolei Hood:

Trzech dowódców korpusów, a zwłaszcza gen. Polk i ja, naciskaliśmy na gen. Johnstona po naszym przybyciu z Cassville, aby zawrócić i zaatakować Shermana w Adairsville, ponieważ mieliśmy wieści, że części jego armii nakazano przekroczyć rzekę Etowah, aby zagrozić naszym liniom komunikacyjnym. Szansa była tym większa z racji otwartego terenu i dobrych dróg, które umożliwiłyby armii szybki ruch oraz zmusiłyby federalnych do przyjęcia bitwy z rzeką za plecami, kiedy ich siły będą podzielone. Jednak on [Johnston] jak już wspomniałem w swoim raporcie odmówił, a w żadnym momencie jego wspomnień nie ma najmniejszej aluzji do tej kwestii.
reklama

Spośród członków tej narady krótką relację o niej zostawił Hardee w liście do Johnstona z 1867 r.:

W Cassville 19 V ok. godz. 22 w odpowiedzi na Pańskie wezwanie spotkałem się z Panem w kwaterze gen. Polka w towarzystwie generałów Polka i Hooda. Poinformował mnie Pan, że należy wycofać się za rzekę Etowah. W odpowiedzi na moje zaskoczenie, uprzedzając Pana gen. Hood odpowiedział „W razie ataku gen. Polk nie utrzyma swojej pozycji przez trzy kwadranse, a ja swojej przez dwie godziny.” Wówczas wydano rozkaz wymarszu.”

Na podstawie tych informacji można ostrożnie zaryzykować tezę, że Johnston chciał stoczyć bitwę obronną. Wolał nie ryzykować przejścia do działań zaczepnych, ponieważ wojska federalne nie zostały jeszcze rozciągnięte wystarczająco. Ale ponieważ jego dwóch wyższych dowódców nie wierzyło w sens obrony, wolał wycofać się za Etowah. Relacja Hardee’go – krótka i rzeczowa – zasługuje na zaufanie, choć tylko częściowo wyjaśnia sytuację, potwierdzając element wersji Wujka Joe. Jak w takim wypadku ocenić słowa Hooda – oceńcie sami, szanowni Czytelnicy.

Pojawia się pytanie, czemu zasugerował się zdaniem podwładnych. Odpowiedź nie jest jednoznaczna. Nie chodziło raczej o niezdecydowanie, co ostrożność. Jego dwaj adwersarze byli w dobrych stosunkach z Davisem. Polk był kolegą prezydenta z West Point (absolwenci jednego rocznika) i cieszył się jego bezgranicznym zaufaniem. Z kolei Hood wyrobił sobie dobre stosunki z Davisem i – o czym Johnston nie wiedział – wysyłał do niego poufne raporty, przedstawiający sytuację na froncie w innym świetle oraz pokazując Johnstona jako unikającego walki tchórza. Było to o tyle zabawne, że to Hood (przynajmniej w tym momencie) bardziej unikał walki. Jeden ze sztabowców Johnstona w liście do domu stwierdził:

„Jeden generał porucznik oficjalnie gada o ataku i nie oddawaniu pola, a po cichu naciska na odwrót.”

Johnston miał rację, uważając, ze wielu generałów w Armii Tennessee pielęgnuje swoje dawne urazy i aż zanadto zajmuje się intrygami. W liście do przyjaciela stwierdził nawet, że „Na miejscu Prezydenta rozesłałbym tych wszystkich generałów po całej Konfederacji”.

Przez następne dwa miesiące jankesi i rebelianci tańczyli ze sobą istnego menueta. Johnston zajmował kolejne pozycje a Sherman je oskrzydlał. Tak naprawdę walka toczyła się o linię kolejową, która zaopatrywała Johnstona. Federalni chcieli ją przeciąć, zmuszając tym rebeliantów do otwartej bitwy, ci zaś marzyli o wciągnięciu federalnych do ataku na przygotowane pozycje. Przez chwilę wydawało się, że natarcie Shermana utknęło w rejonie Marietty, u podnóża Kennesaw Mountain. Po blisko miesiącu walk pozycyjnych Sherman znów obszedł konfederackie pozycje, tylko po to, żeby znaleźć rebeliantów bezpiecznie umocnionych za rzeką Chattachoochie – ostatniej naturalnej przeszkody przed Atlantą. Wydawało się, że i tym razem cała zabawa zacznie się od początku.

reklama
Oblężenie Atlanty (aut. Thure de Thulstrup, domena publiczna).

Jednak na początku lipca Johnston nie przewidział dwóch rzeczy - o ile fakt, że Sherman w końcu obszedł konfederackie pozycje nie powinien go zaskoczyć, to utrata linii rzeki Chattachoochie już tak. A wszystko dlatego, że konfederaci zapomnieli rozebrać most pontonowy. Przekraczając tę rzekę unioniści zbliżyli się w bezpośredni rejon Atlanty. Davis wysłał swojego zaufanego przyjaciela, senatora Benjamina Hilla, do Georgii, aby ten zorientował się w sytuacji. Hill – będący również przyjacielem Johnstona – po rozmowie w sztabie armii dowiedział się od Hooda, że sytuacja jest beznadziejna, zaś od Wujka Joe, że nie jest tak źle i że ma on na oku jeszcze dwie pozycje przed miastem.

Hill uwierzył zapewnieniom Johnstona i wrócił z radosną informacją, że na linii Chattachoochie Południowcy mogą wytrzymać nawet 60 dni. Jakimż było zaskoczeniem gdy okazało się, że federalni przekroczyli rzekę. Natychmiast przekazał Johnstonowi „Musisz walczyć mając do dyspozycji tylko obecne siły. Na miłość Boską zrób to!”. Ostrzeżenie przyszło jednak za późno…

Davisa przysługa dla Wujka Billy’ego

17 lipca Johnston otrzymał telegram o treści:

Generał porucznik J. B. Hood został mianowany tymczasowo na stopień pełnego generała na mocy ostatniej ustawy Kongresu. Sekretarz Wojny polecił mi poinformować Pana, że ponieważ nie udało się Panu powstrzymać nieprzyjaciela w głębi Georgii przed podejściem do rogatek Atlanty i nie pokłada on w Panu zaufania jeśli chodzi o pokonanie lub odepchnięcie nieprzyjaciela, zostaje Pan ze skutkiem natychmiastowym zwolniony z dowodzenia Armią Departamentu Tennessee, którą natychmiast Pan przekaże generałowi Hoodowi.

Podpisał go gen. Samuel Cooper. Dla Johnstona było to zaskoczeniem – właśnie szykował się do kontruderzenia. „Wreszcie mam go tam, gdzie chciałem” – powiedział zadowolony rano swoim sztabowcom na temat sytuacji Shermana. Telegram z Richmond był niczym nokautujący cios – a pamiętajmy, że Armia Tennessee szykowała się do ataku.

Generał John Bell Hood (domena publiczna).

Choć żołnierze mieli mieszane uczucia co do jego taktyki, należy pamiętać, że Johnston przez ponad dwa miesiące stracił tylko dwanaście tysięcy żołnierzy i dwa działa oraz oddał ponad sto sześćdziesiąt kilometrów terenu. Dla porównania Lee w Wirginii oddał mniej więcej tyle samo terenu w półtora miesiąca przy utracie blisko dwudziestu pięciu tysięcy żołnierzy. Jednak marsz Armii Potomaku został zablokowany, a Sherman wciąż nacierał. Nie zmieniło to faktu, że wojsko nie zareagowało najlepiej na zmianę. Zdarzały się nawet przypadki dezercji, ponieważ żołnierze nie wierzyli w powodzenie walk, skoro nie prowadzi już ich Wujek Joe...

reklama

Johnstona dosięgła jakaś klątwa – odwołano go akurat w momencie kiedy Armia Tennessee miała zaatakować przeprawiające się przez Peachtree Creek oddziały federalne. Jednak zamiast Wujka Joe do boju Południowców miał prowadzić – i cóż to za niespodzianka – jednonogi Hood. Wybór był fatalny. Nawet Lee, pod którego komendą Hood służył tak długo i chwalebnie, dał Davisowi bardzo ostrożną ocenę zdolności Teksańczyka, wychwalając jego „waleczność, rzetelność i żarliwość”, dodając jednak, że „Gen. Hardee ma więcej doświadczenia w dowodzeniu armią. Niech Bóg natchnie Pana w podjęciu tej doniosłej decyzji.”

Bóg tego dnia musiał mieć jednak wolne...

Przeczytaj również:

Ale to nie koniec komizmu całej sytuacji – otóż grupa generałów z Armii Tennessee zasypała Davisa telegramami z prośbą o odwołanie dymisji Johnstona. W jednej z nich napisano, że to „niebezpiecznie zmieniać dowódcę armii w tym szczególnym czasie”. Autorem tych słów był – i tu drogi Czytelniku nie dostań wylewu z zaskoczenia – niejaki John Bell Hood.

Krótka niełaska i powrót do służby

Po zdaniu obowiązków Johnston udał się do Charleston, gdzie bezsilnie obserwował sytuację wojenną, a zwłaszcza zagładę swojej dumnej armii. Chyba marnym pocieszeniem było, że w trakcie wizyty Davisa w Armii Tennessee żołnierze głośno krzyczeli „Oddaj nam Wujka Joe!”. Wydawałoby się, że niechęć istniejąca pomiędzy nim, a Davisem na zawsze już pogrzebie jego szanse na dowództwo. Okazało się, że jednak wiele się może zdarzyć.

Po katastrofalnych klęskach z końca 1864 r. Kongres Konfederacki w końcu wymusił na Davisie wyznaczenie Naczelnego Wodza, którym w styczniu 1865 r. został Robert Lee. Ten natychmiast wysłał prezydentowi petycję z prośbą o przywrócenie Joe Johnstona do służby liniowej. Podobną podpisało 17 senatorów z wiceprezydentem Alexandrem Stephensem na czele. 25 lutego 1865 r. Davis uległ tym prośbą.

Johnstonowi rozkazano powstrzymywać lub opóźniać marsz Shermana przez obie Karoliny. Miał do dyspozycji dwadzieścia pięć tysięcy żołnierzy – zlepek różnych oddziałów milicyjnych, pojedynczych dywizji, garnizonów oraz resztek Armii Tennessee, które dotarły na wybrzeże po katastrofalnej ofensywie Hooda.

reklama

Konfederaci zakładali, że zimowa pogoda, bagniste rzeki oraz bagna powstrzymają Shermana, jednak ten przy pomocy brygad budowlanych szybko mościł sobie drogę. Johnston mógł się tylko wycofywać. Po raz kolejny przeprowadził mistrzowską kampanię odwrotów – mógł jedynie nękać 60-tysięczną armię federalną. Wiosną zaczął krystalizować się ostatni konfederacki plan – Lee miał wycofać się z Wirginii, połączyć z Johnstonem, pobić Shermana i wrócić na północ. Nic z tego jednak nie wyszło.

Johnston próbował bić federalnych częściami, jednak nie do końca skoordynowany atak na wojska Schofielda pod Bentonville (19-21 marca 1865) zakończył się ostatecznie niepowodzeniem. Wujek Joe maszerował więc na północ, by połączyć się z Lee. W rejonie Durham Station 15 kwietnia dowiedział się o kapitulacji Lee. Cztery dni później na farmie Bennettów spotkał się z Shermanem, żeby ustalić warunki poddania.

Walki armii Shermana i Johnstona w latach 1864-1865 (fot. Hal Jespersen, opublikowano na licencji Creative Commons Attribution 3.0 Unported).

Było to spotkanie dwóch honorowych przeciwników. Sherman dał nawet Południowcom lepsze warunki, niż Grant Lee w Appomattox Court House. Jednak na wyraźny sprzeciw Sekretarza Wojny Edwina Stantona, musiał je zaostrzyć. Ostatecznie 26 kwietnia Joe Johnston poddał oficjalnie 89 270 żołnierzy konfederackich, stacjonujących w obu Karolinach, Georgii i Florydzie.

Złamał tym samym rozkaz Davisa, wzywający do walki do końca. Johnston odpowiedział na niego stwierdzeniem: „Panie Prezydencie, uważam, że nasi żołnierze są zmęczeni wojną, czują się popędzani batem i nie będą walczyć. Nasz kraj jest spustoszony”.

Znów w cywilu

William Tecumseh Sherman po zakończeniu wojny (fot. Mathew B. Brady, domena publiczna).

Składając broń Johnston już ostatecznie opuścił szeregi armii. Skupił się na zapewnieniu bytu sobie i żonie, wpierw jako prezes małej linii kolejowej Alabama and Tennessee River Railroad Company (późniejsza Selma, Rome and Dalton Railroad), a później jako agent ubezpieczeniowy. W latach 1879-1881 reprezentował Wirginię jako kongresmen z ramienia Partii Demokratycznej, a później piastował stanowisko komisarza ds. kolei w administracji Grovera Clevelanda.

W 1874 r. Johnston wydał pamiętniki, które spotkały się raczej z chłodnym przyjęciem i nie były tak poczytne jak inne wspomnienia. Jedyną osobą, która się nimi na poważnie zainteresowała był Hood, który napisał swoje memuary, będące wprost odpowiedzią na dzieło Wujka Joe.

Do końca swoich dni Johnston pamiętał o wspaniałym zachowaniu Shermana wobec niego. Nigdy nie pozwalał krytykować Wujka Billy’ego w swojej obecności. W czasie pogrzebu Shermana był jednym z niosących trumnę generała. Pomimo zimowej nowojorskiej pogody przez całą ceremonię szedł z gołą głową. Na sugestię, żeby założył kapelusz odpowiedział:

„Gdyby on [Sherman] był tu na moim miejscu, a ja na jego, nigdy nie założyłby kapelusza.”
reklama

Miesiąc później Johnston zmarł na zapalenie płuc, które rozwinęło się z powikłań po zaziębieniu. A zaziębił się na pogrzebie Shermana…

Joe Johnston nie cieszy się aż tak dużą popularnością jak Lee. Większość miłośników wojny secesyjnej kojarzy go jedynie jako „Wycofującego się Joe”, pechowca znad Seven Pines, poprzednika wielkiego „Pana Roberta” czy feralnego obrońcę Atlanty. Nie zapomina się również o jego konflikcie z Davisem, który z pewnością miał wpływ na przebieg wojny.

Pomnik Josepha E. Johnstona w Dalton, Georgia (fot. Hal Jespersen, domena publiczna).

Mało kto widzi w nim przede wszystkim znakomitego sztabowca, zdolnego administratora, a przede wszystkim – mistrza manewrów. To, co wyglądało na odwrót w zamierzeniach Johnstona było tylko przygrywką do nagłego uderzenia. Choć to Robert Lee nosił miano „Szarego Lisa Konfederacji”, był on paradoksalnie bardziej przewidywalny z racji swojej agresywności. Wiadomo było, że uderzy.

Johnston był jednak inny. Jego strategia opierała się na ostrożnej chłodnej kalkulacji, opartej na ocenie sił własnych i przeciwnika. Johnston nie lubił szafować życiem żołnierzy, starał się do minimum ograniczyć własne straty. W przeciwieństwie do Lee, który dążył za wszelką cenę do decydującego starcia, Johnston robił wszystko, aby wypracować sobie odpowiedni moment. Temu służyło właśnie m.in. dokładne zorganizowanie zaplecza logistycznego, o które generał zawsze dbał, czy nacisk na jak najlepsze rozpoznanie. Jego oddziały musiały szybko manewrować i jeszcze szybciej się przemieszczać – temu służyło świetne zorganizowanie przemarszów. Nauka z Centerville nie poszła na marne.

Co ciekawe, swoimi manewrami Johnston zmniejszył niekorzystny stosunek sił z 2:1 do 8:5 na korzyść federalnych – Sherman musiał zostawiać garnizony dla ochrony swoich coraz dłuższych linii komunikacyjnych. Wirgińczyk liczył również na aktywność konfederackiej kawalerii na tyłach rudowłosego Jankesa, co ten ostatni wziął pod uwagę. Bedforda Forresta „zatrudnił” przy pomocy wojsk gen. Andrew Smitha, zaś John Hunt Morgan zamiast realizować swoje zadania, jak zwykle ruszył na dalekie rajdy po sławę. Większej już jednak nie zdobył.

Johnstona zapamiętano jako mistrza kampanii obronnych. Nie jest to do końca słuszna opinia. Los dwukrotnie uniemożliwił Johnstonowi przejście do działań zaczepnych. Za pierwszym razem został ciężko ranny, za drugim odwołano go tuż przed przejściem do ofensywy. Tak naprawdę największą szansę wykazania się umiejętnościami ofensywnymi miał nad Bull Run – i tę szansę wykorzystał. Koncepcja natarcia nad Peachtree Creek była słuszna (złapanie federalnych na przeprawie) i miała duże szanse powodzenia, zwłaszcza, że żołnierze rwali się do akcji. Jednak odwołanie dowódcy w ostatniej chwili opóźniło całą operację o jeden dzień.

reklama

Polecamy także:

Późniejsze uderzenie Hooda (nie do końca przemyślane) odbyło się po prostu za późno. Wszystko przez zamieszanie związane ze sprawami kadrowymi. Co ciekawe, Teksańczyk realizował od początku do końca koncepcję Johnstona. Kiedy nie osiągnął zamierzonych celów, obwiniał o to plan, co spowodowało dymisję Mackalla, który nie chciał służyć pod jednonogim wojownikiem.

Z kolei bitwa pod Seven Pines została przeprowadzona fatalnie – ale nie należy w całości obciążać za to winą jedynie Johnstona, co przynajmniej częściowo jego podkomendnych – skłóconych, upartych, nie do końca rozumiejących intencje dowódcy. Można oczywiście powiedzieć, że Lee dowodził tą armią i szło mu o wiele lepiej. Ci, którzy tak twierdzą, patrzą przez pryzmat późniejszych kampanii, bitew nad Antietam czy Chancellorsville. Fredericksburg nie wytrzymuje tu porównania, bo był to od początku do końca jeden wielki błąd Unii.

Jednak mało kto zwraca uwagę na fakt, że obaj, Johnston i Lee, dowodzili tą samą armią jedynie z nazwy, pod każdym innym względem różniły się one diametralnie. Z wyższych dowódców Johnstona u Lee został tylko Longstreet, organizacja armii w przededniu Kampanii Marylandzkiej za nic nie przypomina tej z początku Kampanii Półwyspowej. Pamiętajmy również, że pomimo śmiałych koncepcji Lee, Armia Północnej Wirginii generalnie marnowała w Bitwie Siedmiodniowej okazję za okazją, a ostateczny sukces odniosła bardziej z powodu nastraszenia gen. George’a McClellana niż pobicia Armii Potomaku.

Joseph E. Johnston i Robert E. Lee już po wojnie (domena publiczna).

Lee zawsze dążył do decydującej bitwy, ponieważ uważał, że w wojnie na wyczerpanie Konfederacja nie ma szans i skończy się to kapitulacją. Południa. Jednak w 1864 r. – roku wyborczym na Północy – nie należało już czynić ryzykownych manewrów. Oceniając Kampanię Atlancką, Grant dał Johnstonowi ładną laurkę:

Z mojego punktu widzenia uważam, że taktyka Johnstona była słuszna. Wszystko, co przedłużyłoby wojnę o rok dłużej niż w rzeczywistości, z pewnością wyczerpałoby Północ tak bardzo, że ta z mogłaby odpuścić sobie dalszą rozgrywkę i zgodzić się na kompromis.

Wiadomość o upadku Atlanty, która zbiegła się z oświadczeniem demokratów o klęsce wojennej wybitnie przyczyniła się do zwycięstwa wyborczego Abrahama Lincolna. Na zawsze pozostaje już pytanie czy Sherman poinformowałby opinię publiczną na Północy, że „Atlanta jest nasza i uczciwie wygrana” gdyby 17 lipca 1864 r. z Richmond nie przyszedł telegram odwołujący Joe Johnstona z dowodzenia Armią Tennessee…

Czytaj też pierwszą i drugą część tekstu

Bibliografia

Źródła:

  • Battles and Leaders of the Civil War, Vol. I-IV, New York, 1887-1888
  • Chesnut M.B, A Diary from Dixie, New York 1905
  • Davis, J.F., The Rise and Fall of the Confederate Government, New York 1881,
  • Personal Memoirs of U.S. Grant, New York 1885,
  • Hood J.B., Advance and Retreat: Personal Experiences in the United States and Confederate States Armies, New Orleans 1880,
  • Johnston J.E. Narrative of Military Operations Directed During the Late War between the States, New York, 1874.
  • Longstreet J., From Manassas to Appomattox, Philadelphia 1896
  • Memoirs of General William T. Sherman, New York 1886.
  • The War of the Rebellion: a Compilation of the Official Records of the Union and Confederate Armies, Washington 1881-1901.

Opracowania:

  • Castel A.E., Decision in the West: The Atlanta Campaign of 1864, University Press of Kansas, Lawrence 1992.
  • Catton B., Never Call Retreat!, New York 1969
  • Groom W., The Shrouds of Glory. From Atlanta to Nashville: The Last Great Campaign of the Civil War, New York 1995.
  • Foote Sh., The Civil War : A Narrative. Fredericksburg to Meridian, New York 1986
  • Foote Sh., The Civil War : A Narrative. Red River to Appomattox, New York 1986
  • McDonough J.L., Jones J.P., War so Terrible: Sherman and Atlanta, New York 1987.
  • McPherson J. M., Battle Cry of Freedom. The American Civil War, Penguin Books 1988.
  • Symonds C.L., Joseph E. Johnston: A Civil War Biograph. New York 1992,
  • Woodworth S.E., Jefferson Davis and His Generals: The Failure of Confederate Command in the West, University Press of Kansas 1990.

Redakcja: Przemysław Mrówka

reklama
Komentarze
o autorze
Michał Staniszewski
Absolwent Wydział Historycznego UW, autor książki „Fort Pillow 1864”. Badacz zagadnień związanych z historią wojskowości, a w szczególności wpływu wojny na przemiany społecznych, gospodarczych i kulturowych - ze szczególnym uwzględnieniem konfliktów XIX wieku.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone