„Chłopcy, oto Joe!” Joseph Eggelston Johnston, niedoceniany żołnierz Południa, cz. 1
Joseph Eggelston Johnston: czytaj też drugą i trzecią część tekstu
Nieco zdezorientowani wojacy nie wiedzieli do końca co robią pod kwaterą eleganckiego Wirgińczyka. W pewnym momencie Cheatham dał znać orkiestrze, która zaczęła grać Dixie. Po chwili z namiotu wyłonił się Johnston. Cheatham krzyknął do swoich obdartusów:
„Chłopcy, oto Joe!”
Johnston momentalnie uśmiechnął się i ukłonił żołnierzom. Odpowiedziały mu radosne Wycie Rebelianckie – jednym gestem zdobył zaufanie dumnej Armii Tennessee, na jej uwielbienie musiał jeszcze zapracować. Tylko jedna osoba nie potrafiła się na takie uczucie wobec niego zdobyć – Prezydent Skonfederowanych Stanów Jefferson Davis. I – co ciekawe – do dziś na Johnstona patrzy się przez pryzmat jego konfliktu z Davisem. Pytanie czemu...? Aby choć trochę zrozumieć ten problem należy tak naprawdę poznać Joe Johnstona.
Być żołnierzem czy cywilem? Oto jest pytanie…
Urodzony 3 lutego 1807 r. Johnston swoje imiona zawdzięczał mjr. Josephowi Eggelstonowi, dowódcy jego ojca z czasów Wojny o Niepodległość. Pochodził zresztą z dobrej, wirgińskiej rodziny – ojciec Peter Johnston był sędzią, zaś matka Mary Valnetine de domo Wood była siostrzenicą słynnego Patricka Henry’ego, autora słów „Daj mi wolność albo śmierć!”.
Wychowywany w rodzinnej posiadłości, w 1825 r. Johnston otrzymał skierowanie od Sekretarza Wojny Johna C. Calhouna do Akademii Wojskowej USA w West Point, którą ukończył w 1829 r. na 13. miejscu na 46 promowanych, co zaowocowało przydziałem do 4. Pułku Artylerii USA. W czasie studiów zetknął się z kilkoma przyszłymi towarzyszami broni m.in. z Robertem Edwardem Lee (kolega z roku, 2 lokata w roczniku 1829), Leonidasem Polkiem i Jeffersonem Davisem.
Ta ostatnia znajomość będzie miała duży wpływ na późniejsze losy Johnstona… Wieść gminna niosła, że ich wrogość miała swoje źródła właśnie w West Point, kiedy ci dwaj młodzi kadeci pobili się o dziewczynę (Johnston ponoć wygrał) – ile w tym było prawdy do dziś trwają spory wśród uczonych w mowie i piśmie.
Służba w US Army nie była wbrew pozorom porywającym zajęciem. Oficerowie latami czekali na awanse (wynikało to ze ścisłej etatowości wojska oraz braku systemu emerytalnego wśród kadry dowódczej), „realizując się” w różnego rodzaju „zielonych garnizonach”. Nieco lepiej mieli inżynierowie, którzy brali udział w różnego rodzaju federalnych inwestycjach budowlanych. W 1837 r. Johnston postanowił wystąpić z armii i poświęcić się studiom inżynierskim.
Rozłąka z mundurem nie trwała długo – w 1839 r. Johnston pracował dla wojska jako cywilny specjalista w czasie II Wojny z Seminolami. Biorąc udział jako cywil (oczywiście przypadkiem) w licznych potyczkach, postanowił niczym marnotrawny syn wrócić w czułe objęcia Matki Armii – a ta przygarnęła go w stopniu porucznika do oddziałów topograficznych elitarnego Korpusu Inżynieryjnego.
Joseph Eggelston Johnston: służba w Starej Armii
Po powrocie do wojska, w 1845 r. Johnston ożenił się z Lydią McLaine, córką wpływowego polityka z Delaware - Louisa McLaine’a. Było to pierwsze tak ważne wydarzenie w życiu Wirgińczyka. Drugim był wybuch Wojny Meksykańskiej na którą kpt. Johnston poszedł jako sztabowiec u boku gen. Winfielda Scotta. Brał udział w słynnej kampanii Scotta, od Veracruz po Mexico City, odznaczając się odwagą i umiejętnościami. Pod koniec pełnił funkcję zastępcy dowódcy Pułku Woltyżerów i Strzelców Pieszych USA. Scott stwierdził później, że: „Johnston to wielki żołnierz, ale ma pechowy talent otrzymywania postrzału w prawie każdym starciu.”
Mimo to Johnston dosłużył się w Meksyku honorowego stopnia pułkownika (tzw. brevet), jednak po wojnie wrócił do przedwojennego stopnia kapitana. W latach 50. XIX wieku zaczął awansować, choć nie obyło się bez pewnych problemów.
Przede wszystkim uważał, iż ze względu na swoje zasługi powinien otrzymać dowództwo polowe (kierował oddziałem topograficznym w Departamencie Teksasu) z uwzględnieniem wojennego stopnia. Sekretarz Wojny miał na ten temat inne zdanie. Ostatecznie Johnston został zastępcą dowódcy 1. Pułku Kawalerii USA w stopniu podpułkownika – na tyle ocenił go minister. Stworzyło to zarzewie bardzo groźnego konfliktu – Sekretarzem Wojny w tym czasie był Jefferson Davis.
Po odbyciu służby w 1. Pułku Johnstona przeniesiono do kompleksu szkoleniowego Jefferson Barracks w Missouri, a następnie do działań pacyfikacyjnych w czasie walk abolicjonistów i zwolenników niewolnictwa w Kansas. W 1857 r. nowy Sekretarz Wojny John Floyd (spowinowacony z Johnstonem) mianował go pełnym pułkownikiem. W 1860 r. Johnstona spotkał wielki zaszczyt – po śmierci gen. bryg. Thomasa Jessupa został mianowany nowym Kwatermistrzem Generalnym Armii USA i otrzymał stopień generała brygady jako pierwszy w historii absolwent West Point. Było to nie lada wyróżnienie – zastępował człowieka, który przeszedł do historii jako „Ojciec nowoczesnego Korpusu Kwatermistrzowskiego” i pełnił swoją funkcję, z trzyletnią przerwą na walki z Seminolami, przez 42 lata (zaczynał jako 30-latek w 1818 r.).
Zmiana koloru munduru
17 IV 1861 r. stan Wirginia formalnie opuścił Unię – a wraz z nią jej synowie masowo występujący z Armii i Marynarki Wojennej. Johnston początkowo został generałem brygady milicji stanowej, postanowił jednak przenieść się od razu do Sił Zbrojnych Skonfederowanych Stanów. Powód był prosty – uważał, że powinien otrzymać najwyższy stopień w milicji, generała majora, ten jednak zastrzeżono dla Roberta Lee.
Wiosną 1861 r. Johnston przejął dowodzenie nad wojskami konfederackimi w Dolinie Shenandoah, tworząc z nich Armię Rzeki Shenandoah. Zgodnie z planami konfederackimi miała ona wiązać federalne wojska gen. mjr. Roberta Pattersona i uniemożliwić im udzielenia wsparcia na głównym froncie. Johnston jednak pozostawił kilkuset żołnierzy naprzeciwko Pattersona i przy pomocy kolei pośpiesznie przerzucił swoje wojska w rejon Manassas Junction. Tam 21 VII trwała właśnie bitwa pomiędzy konfederacką Armią Potomaku gen. Pierre’a Gustava Beauregarda a federalną Armią Północno-Wschodniej Wirginii gen. Irvina McDowella.
Lubisz czytać artykuły w naszym portalu? Wesprzyj nas finansowo i pomóż rozwinąć nasz serwis!
Choć za ojca sukcesu Południowców w I bitwie nad Bull Run (pod taką nazwą starcie przeszło do historii) uważa się kierującego działaniami na polu bitwy Beauregarda, to jednak przybycie posiłków Johnstona zapewniło konfederatom sukces. To również on pilnował porządku na tyłu czy organizował rozbitków. Stąd w południowej piosence żołnierskiej pt. Lay ten dollars down na temat starcia, to właśnie on występował jako główny bohater, który: „przemknął się obok niego [tj. Pattersona] zapewniając mu tym samym porażkę.”
Pierwsze konflikty
Wraz z ostatecznym uformowaniem Sił Zbrojnych Konfederacji Johnston otrzymał awans na czterogwiazdkowego, pełnego generała. Jeśli myślał, że zapewni mu to zwierzchnictwo nad armią Południa to wkrótce miało się okazać, że nie do końca zrozumiał system hierarchii, jaki lansował Prezydent Davis…
Teoretycznie zasada była prosta – starszeństwo i hierarchia zależało od stopnia
w przedwojennym wojsku. Johnston słusznie zakładał, że jako generał ze „Starej Armii” ma prawo żądać najwyższego stopnia. W założeniach Davisa było jednak małe „ale” – chodziło o dowództwo w linii (field comission). W tym punkcie Johnston miał problem, ponieważ jego doświadczenie kończyło się na stopniu podpułkownika w 1. Pułku Kawalerii USA. Kolejne stopnie osiągnął już na stanowiskach sztabowych.
Kiedy Davis ogłosił listę starszeństwa wśród generałów Johnston zajmował dopiero czwartą lokatę za Samuelem Cooperem, Albertem Sidneyem Johnstonem (zbieżność nazwisk) oraz Robertem Edwardem Lee, wyprzedzając tylko Beauregarda. Od razu można było znaleźć tu pewną niekonsekwencję.
Po pierwsze, listę generałów otwierał wieloletni (od 1837 r.) sztabowiec, a właściwie urzędnik wojskowy (pełnił m.in. funkcję Adiutanta Generalnego Armii USA), który stopień pułkownika uzyskał w 1852 r. Po drugie, teoretycznie najstarszym oficerem (nie tylko stopniem), który przywdział szary mundur był gen. bryg. David Emmanuel Twiggs, który otrzymał stopień generała majora (zresztą 11 października 1861 r. przeszedł w stan spoczynku ze względu na wiek). Niekonsekwencja postępowania Davisa była aż nadto widoczna.
Urażony tym wszystkim Johnston napisał pełen wyrzutów list do Davisa, w którym napisał m.in., że ma to najprawdopodobniej na celu:
„zniszczenia mojej słusznej sławy jako żołnierza i człowieka, na którą zapracowałem ponad 30-letnią pracowitą i niebezpieczną służbą .”
Reakcja Davisa ograniczyła się do dwóch zdań:
„Właśnie otrzymałem i przeczytałem Pański list z 12 bm. [tj. 12 września – M.S.]. Jego język jest, jakby to Pan ujął, niecodzienny, a zawarte w nim argumenty i oświadczenia mocno jednostronne, zaś insynuacje tak bezpodstawne, że aż nieodpowiednie.”
Najciekawszy był jednak podpis pod listem – zwykłe „Z wyrazami szacunku, J. Davis”. Zabrakło wcześniejszych określeń w stylu „Pański drogi i szczery przyjaciel” czy coś w tym rodzaju. Jak można było się spodziewać miejsce Johnstona w hierarchii się nie zmieniło.
W gruncie rzeczy mogło to wynikać z innej przyczyny – Davis, sam absolwent West Point, uważał się za dobrego dowódcę. Możliwe jest jeszcze jedno wytłumaczenie – otóż Davis mógł się tutaj sugerować datami złożenia dymisji przez wybraną piątkę w starej Armii (Cooper zrobił to pierwszy, A.S. Johnston drugi, Lee trzeci), aczkolwiek po wojnie Prezydent Konfederacji stwierdził wprost:
„W czasie wojny mianowałem wielu generałów, ale miałem tylko jednego – Alberta Sidneya Johnstona”
Ile w tym było prawdy już się nie dowiemy. Jedno jest pewne – te działania zaingerowały konflikt, który miał trwać przez całą wojnę i przynieść Konfederacji wiele szkód. Słusznie oceniła to Mary Boykin Chesnut (żona adiutanta Davisa, gen. bryg. Jamesa Chesnuta jr.):
„Prezydent nie znosi Joe Johnstona z powodu wszystkich kłopotów i zmartwień, jakie ten mu przysporzył, a gen. Johnston rewanżuje się mu jeszcze bardziej tym samym. Jego nienawiść do Davisa osiągnęła niemalże miano religii.”
Należy pamiętać, że Chesnut napisała to 24 października 1863 r., kiedy Johnston został pozbawiony wpływu na działania Armii Tennessee, zaś opinia publiczna na Zachodzie domagała się zastąpienia gen. Braxtona Bragga właśnie Johnstonem. Do tego czasu Davis nie raz ściął się z Wujkiem Joe.
Służba w Wirginii
22 października 1861 r. Johnston objął dowództwo nad Departamentem Północnej Wirginii (później przekształconym w Armię Północnej Wirginii) oraz zajął się organizacją wojsk i planowaniem działań. Do tych ostatnich wzywał właśnie Davis. Johnston i Beauregard dość sceptyczne podchodzili do tej koncepcji, jednak wstępnie opracowali plan uderzenia na Waszyngton. Przedstawiając go prezydentowi, obaj generałowie uwypuklili problemy jakie czekały rebeliantów.
Po pierwsze nie mieli pewności jaką siłą będą dysponować w momencie rozpoczęcia ofensywy. Teoretycznie mieli do dyspozycji około sześćdziesiąt tysięcy żołnierzy, jednak oddziały konfederackie składające się z milicji stanowych lub ochotników zaciągniętych na jeden rok przychodziły i odchodziły gdzie chciały. Po drugie, pomimo wysiłków Kwatermistrza Generalnego armii Południa gen. bryg. Abrahama Myersa (zięcia starego gen. Twiggsa oraz pierwszego generała wyznania mojżeszowego w historii Ameryki Północnej) żołnierze cierpieli na niedostatki wyposażenia i zaopatrzenia (w czym duży udział miał Komisarz Generalny płk Lucius Northop, bliski przyjaciel i faworyt Davisa). Zaś w rejonie federalnej stolicy powoli zbierała się i organizowała potężna Armia Potomaku… ponad sto tysięcy żołnierzy.
Kupuj świetne e-booki historyczne i wspieraj ulubiony portal!
Regularnie do sklepu Histmaga trafiają nowe, ciekawe e-booki. Dochód z ich sprzedaży wspiera działalność pierwszego polskiego portalu historycznego. Po to, by zawsze był ktoś, kto mówi, jak było!
Sprawdź dostępne tytuły pod adresem: https://sklep.histmag.org/
Plotki w hotelu
Na początku 1862 r. licząca około pięćdziesiąt tysięcy żołnierzy Armia Północnej Wirginii znajdowała się w dość kłopotliwej sytuacji. Choć jej pikiety i patrole docierały do rzeki Potomak, na nic więcej nie było jej stać. Zaś nieprzyjaciel szykował się do natarcia – bo musiał. Dowodzący wojskami federalnymi gen. mjr George McClellan, naciskany przez Abrahama Lincolna opracował wstępny, „genialny” plan – armia federalna miał być przerzucona morzem w rejon miejscowości Urbana i tym sposobem wyjść na tyły stojących w rejonie Centerville i Manassas Junction konfederatów.
19 lutego Johnston stawił się na naradzie konfederackiego gabinetu rządowego. Działo się to po upadku fortów Henry i Donelson oraz marszu Granta w dół rzeki Tennessee. W trakcie narady Davis wydał wstępną zgodę (a w zasadzie polecenie) na odwrót z pozycji, które Johnston uważał za nie do utrzymania. Podstawą całej operacji miała być dyskrecja. Niestety, ledwo Johnston opuścił naradę a już cały Richmond huczał od plotek na temat odwrotu. Johnstona to przeraziło – skoro obywatele stolicy szybko dowiedzieli się o tajnym plamie wojskowym, to i wywiad nieprzyjaciela nie będzie miał z tym problemu.
Od czasu tego wydarzenia Johnston nabrał brzydkiego zwyczaju zachowywania swoich planów tylko dla siebie. Spowodowało to szereg spięć z Davisem – ale z drugiej strony czy nie miał ku temu podstaw? Oliwy do ognia w stosunkach z prezydentem dodał sposób przeprowadzenia odwrotu. Johnston zakładał, że operacja potrwa ok. miesiąca z racji licznych zapasów i sprzętu czy bagaży armijnych (w międzyczasie Myers zdołał ją zaopatrzyć zimą 1862 r.) oraz przeczekania pierwszych roztopów. Jednak świadomość o powszechnej wiedzy na temat odwrotu postanowił przeprowadzić go „jak tylko będzie to możliwe.” W rzeczywistości wykonano go pospiesznie, porzucając większość ciężkich dział oraz paląc liczne zapasy żywności.
Davisa zaskoczyło tempo jak i sposób przeprowadzenia operacji. Kiedy otrzymał informację od Johnstona o „postępach w przygotowaniach do realizacji Pańskich planów” przeraził się ich wykonaniem. Przede wszystkim wydawało się, że Johnston nie do końca wie, na jakie pozycje się wycofać. Davis po latach napisał, że działania generała były: „wielkim ciosem w moje zaufanie dla niego, albowiem nie wykonał swoich obowiązków jako dowódca.” Ostatecznie 47 tys. żołnierzy Armii Północnej Wirginii zatrzymało się w Culpeper.
Odwrót z Półwyspu Yorktown
Odwrót rebeliantów miał jedną zaletę – zdezaktualizował plany McClellana. Nie na długo – „Mały Mac” zmienił punkt desantu z Urbany na Twierdzę Monroe na Półwyspie Yorktown, który obsadzało między jedenaście a czternaście tysięcy żołnierzy gen. mjr Johna Magrudera. Ten miłośnik teatru przygotował szereg „scenografii” które skutecznie powstrzymywały marsz Armii Potomaku do momentu nadejścia głównych sił. Ale pomimo dysponowania pięćdziesięcioma siedmioma tysiącami żołnierzy Johnston wciąż się wycofywał, narażając się na krytykę Davisa oraz... zdobywając szacunek żołnierzy.
Ten odwrót był inny niż wcześniejszy. Dobrze zaplanowany i profesjonalnie przeprowadzony. Johnston nie wahał się nawet zdobywać na zwykłe gesty wsparcia żołnierzy. Raz np. widząc, że armata utknęła w błocie, a artylerzyści szykują się do jej porzucenia, zsiadł z konia i pomógł wyciągnąć działo z błota, następnie wsiadł z powrotem i odjechał.
Konflikt między Davisem i Johnstonem narastał. Davis był święcie przekonany, że jego generał nie chce walczyć i odda Richmond. Johnston z kolei cierpliwie czekał na okazję do ataku i chciał wpierw skoncentrować wszystkie dostępne siły aby obronić stolicę. W gruncie rzeczy obaj panowie kłócili się o detale niż o pryncypia.
Na szczęcie dla obu pośrednikiem w kontaktach z nimi był doradca Davisa gen. Robert Lee, który rozumiał jednego i drugiego. Lee uważał, że Johnston na razie stosuje dobrą taktykę, jednocześnie pojmował problem przed jakim stoi prezydent. Inne spojrzenie mieli na ten temat politycy tacy jak np. Robert Toombs (służący w armii Johnstona jako generał brygady), który w liście do wiceprezydenta Konfederacji Alexandra Stephensa napisał:
„Ta armia nie będzie się bić z McClellanem, dopóki ten nie zaatakuje. Nauka robi wszystko, tylko nie walczy. Pali, wycofuje się, przeklina, upija się, obnaża żołnierzy – tylko nie walczy.”
Nietrudno zrozumieć, że był to przytyk do wojskowego wykształcenia absolwentów West Point, otrzymujących najwyższe stanowiska w armii.
Przymusowe L-4…
Ostatecznie Johnston zebrał pięćdziesiąt pięć tysięcy żołnierzy podzielonych na trzy zgrupowania: Lewe Skrzydło pod dowództwem zastępcy Johnstona gen. mjr. Gustavusa Woodsona Smitha, Prawe Skrzydło gen. mjr. Jamesa Longstreeta oraz rezerwę gen. Magrudera. Wykorzystując podział wojsk federalnych maszerujących wzdłuż rzeki Chcickahominy, postanowił związać na północ od potoku oddziały federalne, zaś na południowym brzegu miał zamiar silnym zgrupowaniem (pięćdziesiąt jeden tysięcy żołnierzy) zniszczyć dwa federalne korpusy.
Plan wyglądał dobrze na papierze, ale jego wykonanie 31 maja pozostawiało wiele do życzenia. Podkomendni nie do końca zrozumieli plan (omawiano go bardzo burzliwie nocą 30 maja), pisemne rozkazy były nie do końca zrozumiałe, zaś jeden z adiutantów wpadł w ręce żołnierzy federalnych. Dodatkowo Magruder i Smith nie wiedzieli, że to Longstreet dowodził natarciem, zaś ten ostatni przeprowadził je fatalnie. Chaotycznie stoczone walki nie przyniosły rozstrzygnięcia. Jednak w czasie bitwy dał o sobie znać odwieczny pech Johnstona – otrzymał postrzał w lewe ramię oraz ranę w klatkę piersiową odłamkiem szrapnela. Dowódco po nim przejął Smith, który nie wiedział za bardzo, co robić. Z tego powodu nocą 31 maja dowództwo nad Armią Północnej Wirginii objął Robert Edward Lee.
Czytaj też drugą i trzecią część tekstu
Bibliografia
- Źródła:
- Battles and Leaders of the Civil War, Vol. I-IV, New York, 1887-1888.
- Chesnut M.B, A Diary from Dixie, New York 1905.
- Davis, J.F., The Rise and Fall of the Confederate Government, New York 1881.
- Johnston J.E. Narrative of Military Operations Directed During the Late War between the States, New York, 1874.
- The War of the Rebellion: a Compilation of the Official Records of the Union and Confederate Armies, Washington 1881-1901.
- Watkins S. R., Company Aytch Or a Side Show of the Big Show, Chattanooga 1900.
- Opracowania:
- Catton B., Terrible Swift Sword, New York 1967.
- Foote Sh., The Civil War : A Narrative. From Fort Sumter to Perryville, New York 1986.
- McPherson J. M., Battle Cry of Freedom. The American Civil War, Penguin Books 1988.
- Symonds C.L.,_ Joseph E. Johnston: A Civil War Biography_. New York 1992.
- Woodworth S.E., Jefferson Davis and His Generals: The Failure of Confederate Command in the West, University Press of Kansas 1990.
- Sears S.W., To the Gates of Richmond: The Peninsula Campaign. Ticknor and Fields, 1992.
Redakcja: Przemysław Mrówka