Cezary Prasek – „Złota młodzież PRL i jej obraz w literaturze i filmie” – recenzja i ocena
Próba opisu doświadczeń pokolenia zwykle bywa przedsięwzięciem ryzykownym i narażonym na pokusę przekłamań. Problemem okazuje się już choćby dookreślenie samego pojęcia. Pokolenie wydaje się bowiem terminem o płynnych granicach i zwykle niejednorodnym desygnacie. Kiedy jednak podejmuje się wyzwanie opisania pokolenia, z którym jedynie nieznacznie minęło się w czasie, którego prawie zdążyło się dotknąć, trudność i ryzyko wystawienia rzetelnego świadectwa okazują się tym większe. Cezary Prasek, mimo dostępu do szerokiej gamy socjologicznych oraz dziennikarskich narzędzi (jest wszak naukowcem i żurnalistą z niejakim stażem), wyzwaniu temu, jak się wydaje, niezupełnie sprostał.
Początkowe rozdziały „Złotej młodzieży PRL” pozwalają przyjrzeć się wspomnieniom nastolatka skontrastowanym z chłodną diagnozą rozwoju tożsamości młodych ludzi przeżywających swoje późne dojrzewanie tuż po upadku stalinizmu. Już tutaj niepokoi jednak próba przeplatania naukowego opisu z anegdotycznym opowiadaniem o frywolnych przygodach postaci z ówczesnej elity. Obawy te wynikają już choćby z faktu, że książka jest dość niewielkiej objętości W efekcie czegoś musi w niej zabraknąć – bądź to jasnego rozwikłania socjologicznych hipotez, bądź też wyczerpujących opowieści. Kolejne fragmenty przekonują niestety, że wątpliwości te są uzasadnione.
Oparte na rozmaitych źródłach, w tym fragmentach publikacji biograficznych, na fabularyzowanych wspomnieniach, czy też zasłyszanych plotkach, opowieści autora zdają się wyraźnie mówić o złotej młodzieży tylko jedno – że losy jej przedstawicieli były zawiłe. Liczne erotyczne intrygi, skomplikowane towarzyskie układy, tęsknota za światem zachodniej bohemy i jedynie gdzieś na marginesie twórczość. Twórczość niejednokrotnie wyjątkowa, lecz naznaczona piętnem socrealistycznej dekadencji. Złota młodzież jawi się tu jako pokolenie utracjuszy, barwnych birbantów, beatników urodzonych po niewłaściwej stronie żelaznej kurtyny. W tekście, i owszem, pojawiają się fragmenty mówiące o tym, jak bardzo zapładniali oni przywykłą do szarości wyobraźnię swojego otoczenia, jednak nazbyt często wystawiana jest im surowa, negatywna ocena. Momentami autor wydaje się przeczyć umieszczonym przez wydawcę na okładce książki słowom jakoby: „(…) nie sposób było nie zauważyć, że ci ludzie zabawy, głównie młodzi chłopcy, jak Marek Hłasko, Roman Polański, Krzysztof Komeda, a później Czesław Niemen, Janusz Głowacki czy nawet Marek Karewicz, wywarli znaczny wpływ na kształt naszej kultury, nie tylko jako propagatorzy wzorów obyczajowych lub określonej mody, ale również wysokiego poziomu artystycznego utworów literackich, muzycznych i filmowych”.
Dekonstrukcja mitów jest jednym ze sposobów dążenia do, o ile to możliwe, prawdziwego opisu wydarzeń. Nie wiedzieć czemu jednak ton zabawnej anegdoty i niewinnej plotki tak często schodzi tu na tory nazbyt przekonanego o swojej słuszności wartościowania. Prasek, snując swoją narrację, ni to puszcza do czytelnika oko, ni to mianuje się poważnym świadkiem pokolenia, zwykle jednak kwituje szczątkowe opowieści o znaczących postaciach artystycznej elity epoki, której ramy czasowe zawieszone są pomiędzy latami 50. i 70., niepochlebną puentą: barwne, intensywne i smutne to losy. Na usta ciśnie się kontra, że to jednak chyba niepełny obraz pokolenia.
„Złota młodzież PRL i jej obraz w literaturze i filmie” dostarcza sporej garści anegdot, gdzieniegdzie frapujących polemik autora z pokutującą latami formą mitu o życiu towarzyskim okresu tzw. środkowego PRL (to podobno nieprawda, że Leopold Tyrmand nosił czerwone skarpetki). Kolejne rozdziały przynoszą jednak pewien niedosyt. Za mało tu historii, za wiele wartościowań. Można przyjąć wprawdzie, że założeniem autora była lekka (i z lekka moralizująca) opowieść o złotej młodzieży tamtego czasu, cóż z tego jednak, skoro historia ta nie przekonuje.
Korekta: Bożena Chymkowska