Bolko II: mały wielki książę. Serialowy Bolko z „Korony królów”, Andrzej Popiel, opowiada o swojej postaci
Magdalena Mikrut-Majeranek: Jak rozpoczęła się pana przygoda z serialem?
Andrzej Popiel: W bardzo prosty sposób. Wziąłem udział w castingu i go wygrałem. Zawsze staram się rzetelnie przygotować do przesłuchania. Tak było i tym razem, ale i tak na końcowy sukces składa się wiele czynników, choćby szczęście. Cieszę się, że reżyser mi zaufał.
M.M.M.: Czy prywatnie lubi pan swojego bohatera?
A.P.: Tak, ponieważ mamy dużo wspólnych cech, choć niekoniecznie są one pozytywne. Również bywam apodyktyczny, niecierpliwy, choleryczny… Podobnie jak on na co dzień w życiu mierzę się z wieloma problemami. Wiele nas łączy, dlatego łatwo jest mi się z nim utożsamić.
M.M.M.: Jaki jest serialowy Bolko?
A.P.: Jaki jest Bolko… Bolko ma mnóstwo problemów na głowie. Bolko nie ma łatwego życia, przez co jest wdzięcznym materiałem do kreacji dla aktora. Nie chciałem by był bohaterem bez skazy - dzięki jego licznym problemom mogłem mu stworzyć kolejny - alkoholowy. Książę stara się czasami zapominać o tych problemach, w niekoniecznie najlepszy sposób. Jest człowiekiem ze słabościami - jak każdy, ale dzielnie stawia czoła wyzwaniom. Jednocześnie to kochający, wierny mąż, doświadczony przez los brakiem potomstwa. Choć życie wymierza mu sporo ciosów, to ten zdaje się ich nie dostrzegać. Śmiało sięga po to, co mu się należy. Bolko nie jest królem, a księciem, dlatego z jednej strony nie bardzo się z nim liczono, ale z drugiej strony posiadał wysoką pozycję, ponieważ np. był arbitrem w sporach monarchów europejskich. Był poważany na arenie międzynarodowej.
M.M.M.: Czy był pan kiedyś w Świdnicy, dawnej stolicy Księstwa Świdnicko-Jaworskiego, gdzie mieściła się siedziba księcia Bolka II?
A.P.: Tak, byłem tam w ubiegłym roku na zaproszenie rady miasta i Muzeum Dawnego Kupiectwa, ponieważ w 2018 roku przypadała 650. rocznica śmierci Bolka Świdnickiego. Były uroczyste obchody i prelekcje, zorganizowano nawet spotkanie ze mną. Zostałem też oprowadzony po Świdnicy i zaoferowano mi wycieczkę po zamkach Bolka. Świdnica bardzo mi się spodobała, ludzie byli tam fantastyczni i gościnni.
M.M.M.: Gra pan postać bardzo ważną w dziejach Śląska. Praca nad rolą wymagała z pewnością długiego przygotowania merytorycznego. Czy wcześniej, przed rozpoczęciem zdjęć, interesował się pan historią?
A.P.: Przed rozpoczęciem zdjęć do serialu tak naprawdę nie słyszałem o Bolku Małym. W podręcznikach szkolnych się o nim nie wspomina. Generalnie mało kto o nim wie, jeśli nie mieszka na Śląsku. Przygotowując się do roli zgromadziłem sporo literatury na jego temat. Kontaktowałem się też z konsultantem historycznym serialu – panią Bożeną Czwojdrak. Sukcesywnie zbierałem informacje. Okazało się, że to naprawdę „niezły koleś” - dzisiaj mógłbym powiedzieć, że zrobił wielką karierę w swoich czasach.
M.M.M.: Jednym słowem, bardzo się pan zaangażował w zbudowanie postaci wiernej historycznemu oryginałowi
A.P.: Zawsze staram się merytorycznie przygotować do tego, co mam robić. Kiedy bierzemy do ręki jakikolwiek scenariusz, zazwyczaj nie wiemy za wiele o postaci poza ogólnikami jak to, ile ma ona lat i czym się zajmuje. Jednakże po sposobie, w jaki zwraca się do innych osób, możemy odgadnąć jaka łączy je relacja. Stopniowo dowiadujemy się, czy kogoś lubi, czy też wręcz przeciwnie. A aktor zawsze stara się zbudować relację. Przykładowo: nie wiemy jaki Bolko miał stosunek do kleru. Udało mi się jednak znaleźć informację, że nie płacił świętopietrza. Czym to było uwarunkowane? Czy nie płacił dlatego, że nie miał pieniędzy? Czy też dlatego, że to go nie obchodziło? Pokłócił się z klerem i brak uiszczania opłaty na rzecz papiestwa był tego konsekwencją? A może jego ojciec nie lubił się z klerem i Bolko odziedziczył tę niechęć? To aktor daje życie postaci. Składając w całość skrawki informacji, tworzy kompletną kreację, na co pozwala nam taka nasza aktorska licentia poetica.
Kup e-booka „Kobiety króla Kazimierza III Wielkiego” :
M.M.M.: Czy może pan wymienić jakąś publikację, która najbardziej zainspirowała pana podczas procesu budowania postaci?
A.P.: Ciężko wskazać jedną pozycję, ponieważ odnalazłem mnóstwo informacji na temat księcia, rozproszonych w różnych źródłach. Mogę m.in. wymienić „Rapsodię Świdnicką” z lat 50-tych ubiegłego wieku. Przygotowując się do roli, dużo czytałem na temat średniowiecza i czasów Kazimierza Wielkiego. Informacji o Bolku nie ma zbyt wiele, ale dzięki temu, że możemy korzystać z materiałów opisujących życie innych postaci historycznych, można było pozapożyczać niektóre rzeczy.
M.M.M.: Prywatnie ogląda pan serial „Korona królów”?
A.P.: Tak. Jeżeli coś robię na planie, nie wiem jak to finalnie będzie wyglądało. Dlatego też zawsze oglądam odcinki serialu, a następnie staram się wyciągać wnioski, słuchać ludzi.
M.M.M.: Pana bohater musi zarówno posługiwać się mieczem, jak i świetnie jeździć konno. Grę w serialu z pewnością poprzedziło wiele przygotowań. Co było najtrudniejsze?
A.P.: Wcześniej niewiele, ale jednak jeździłem trochę konno. Np. anglezowałem w kłusie. Rozpoczynając zdjęcia do serialu, dowiedziałem się, że w średniowieczu nie anglezowano, ponieważ ta technika jeździecka została wynaleziona kilka wieków później. W takim wypadku musiałem rozpocząć naukę jazdy w dosiadzie. Przygotowania trwały miesiąc. W tym czasie trenowałem walkę mieczem, strzelanie z łuku oraz jazdę konną. Nauczyłem się też rzucać nożami oraz jeździć w galopie w szarży z mieczem, z kopią, czy z chorągwią. Ćwiczyliśmy wszystko, ponieważ nie było wiadomo, jakie sceny przyjdzie nam zagrać. To kawał świetnej przygody. Okazało się, że stoczyłem zaledwie jedną walkę, ale ta dopiero przed widzami serialu, dlatego nie będę spoilerować. Jednak najtrudniejsze, bo najbardziej pracochłonne, było przygotowanie merytoryczne. Jazda konna czy walka mieczem to marzenie każdego dzieciaka - te aspekty raczej traktuję jako świetną zabawę, więc ciężko mi to nazwać „pracą”, choć wymaga to pracy i wysiłku.
M.M.M.: Niedawno zakończyły się zdjęcia do serialu. Widzowie „Korony królów” śledzący losy Bolka Małego dowiedzą się o tym dopiero za pewien czas, ale żywot serialowego księcia świdnickiego dobiegł końca. Czy ciężko rozstać się z serialem i graną przez siebie postacią?
A.P.: Bardzo ciężko. Zakończyliśmy zdjęcia do kolejnego sezonu, za nami też bankiet wieńczący pracę nad serialem. Po dwóch latach ekipa zostaje, ale wymienia się niemal cała obsada. To była wspaniała przygoda, wszyscy niesamowicie się ze sobą zżyliśmy. Spędzałem na planie 10-15 dni w miesiącu, po 12 godzin - to szmat czasu. Rozstania są trudne, ale mają i dobrą stronę. Nie można się za długo zasiedzieć w jednym miejscu. Tłumaczę sobie to tak, że robię przestrzeń dla nowych działań. Ale co to będzie? Tego jeszcze nie wie nikt…
M.M.M.: Ma pan już jakieś zawodowe na przyszłość?
A.P.: Nie mam sprecyzowanych planów. W tym zawodzie ciężko jest coś planować. Z dnia na dzień można dostać telefon, pójść na casting, czy zdjęcia próbne. Nie mam też żadnych wymarzonych ról, które chciałbym zagrać. Cieszę się z każdej kreacji. Chociaż nie… Kiedy byłem dzieckiem, zawsze chciałem zagrać Jamesa Bonda. Myślę, że się uda.
M.M.M.: Dziękuję serdecznie za rozmowę.