Bolesław Rogatka – zwariowany Piast
Bolesław Rogatka, drugi tego imienia, zwany również Łysym, urodził się pomiędzy 1220 a 1225 rokiem. Gdyby zapamiętano go wyłącznie w związku z tymi dwoma przydomkami, prawdopodobnie stanąłby w jednym szeregu z dziesiątkami innych piastowskich książąt, nie wyróżniając się spośród pozostałych niczym szczególnym. Nadano mu jednak również trzy inne, wiele mówiące już nie tylko o wyglądzie zewnętrznym, ale i o usposobieniu: Okrutny, Srogi i… Cudaczny. W wielkim tłumie Piastów nie ma drugiego takiego. Był niczym kolorowy ptak, zaskakujący szaleństwami dziwak, enfant terrible rodu, człowiek, którego się bano i wstydzono zarazem.
Bolesław Rogatka: gwałtowny i miłujący kobiety
Już Długosz wydał mu nieciekawą opinię: „Mąż umysłu gwałtownego, dla swoich i obcych srogi, w sprośnych miłostkach z nierządnicą uwikłany aż do śmierci, mowę miał tak prędką i wadliwą, że często w słuchających śmiech wzbudzał. We wszystkim krzywymi chodzący drogami i w sądzeniu skory, zwykle bez rozeznania słuszności, zwłaszcza w sprawach gardłowych, wyrokujący, zwany był z tej przyczyny od wielu Srogim albo Rogatką, co w polskiej mowie znaczy człeka zuchwałego i jakby bodzącego rogami”. Wielu historyków poszło wyznaczonym przez niego torem i być może ze względu na ową cudaczność mocno marginalizowało Rogatkę, uznając go za dziwadło niewarte poważnych studiów i opracowań. Niesłusznie. Dranie, krętacze i odmieńcy bywają z natury ciekawi.
Bolesław Rogatka był w prostej linii potomkiem protoplasty książąt śląskich Władysława Wygnańca. Szczególny mir i sławę zdobyli jego dziadkowie, Henryk Brodaty i święta Jadwiga Śląska, ojcem był zaś Henryk Pobożny. Bolesław był najstarszym z jego kilku synów. To były zobowiązujące koligacje, ale wnuk Brodatego uczynił wszystko, aby opinia o nim diametralnie różniła się od oceny sławnych antenatów. Nie sposób odmówić sobie w tym miejscu zacytowania Kazimierza Tymienieckiego: „Różnice charakterów i roli politycznej pomiędzy dziadem i ojcem z jednej, a ich potomkiem z drugiej są tak znaczne, że mogą przedstawiać pewnego rodzaju zagadkę eugeniczną”. Zagadkę całkiem łatwą do rozwiązania, gdyby przyjąć wersję, że Łysy był owocem małżeńskiej zdrady. Ale o tym przekazy historyczne milczą, co może świadczyć o rzadko spotykanej umiejętności zachowania dyskrecji przez zainteresowane osoby.
Podobno pierwsza poznała się na Bolesławie słynąca z dobroci babka, wieszcząc, że Rogatka spowoduje swoim zachowaniem dużo nieszczęść. Szkoda, że nikt nie wziął sobie jej słów do serca. A już lata dziecięce i wczesna młodość Bolesława przyniosły dość zwiastunów wskazujących, że w dorosłym życiu raczej nie będzie podążał ścieżką prawości i honoru.
Rogatka winą za swoje niegodziwości dorosłego życia z powodzeniem mógł się podzielić z najbliższymi, szczególnie wyświęconą babką i przesadnie pobożną matką, które stosowały wobec niego kontrowersyjne metody wychowawcze, wypaczające charakter i wzbudzające nienawiść do ludzi. Podobno zmuszały go do korzystania z wody, w której wcześniej myły nogi zakonnice. Chłopiec, co nie może dziwić, buntował się wobec prób narzucenia mu ascetycznego stylu życia. W Księdze henrykowskiej znalazło się niewinne z pozoru zdanie charakteryzujące naturę kilkulatka: „nic innego nie robił, tylko płatał głupie figle”. To, co wówczas można było potraktować z przymrużeniem oka, jak często zwykło się to czynić w odniesieniu do dziecka, w dorosłym już życiu miało przybrać postać przywar, których straszliwe konsekwencje przyszło znosić nie tylko samym poddanym, ale i całemu państwu.
W Środzie Śląskiej w 1248 roku, podczas wojennej wyprawy księcia na Wrocław, zapłacili za nie spaleni żywcem mieszczanie, chociaż kronikarskie przekazy, które mówią o pięciuset ofiarach miecza i ognia, nie muszą być precyzyjne. Gdyby nawet szacunki te były mocno przesadzone, to i tak skala, ale przede wszystkim sposób dokonania mordu były wstrząsające. Ale Rogatka miał na sumieniu coś jeszcze gorszego, tym razem w kategoriach politycznych: roztrwonił polityczny dorobek swoich przodków, niwecząc „monarchię Henryków śląskich”, a do tego otworzył bramy Polski przed Marchią Brandenburską.
Kariera Bolesława Rogatki, chociaż jeszcze nie w pełni samodzielna, rozpoczęła się 9 kwietnia 1241 roku, kiedy hordy Mongołów wyrżnęły pod Legnicą armię jego ojca Henryka II Pobożnego i zapoczątkowały swoją przerażającą obecność w naszej historii. Dzień ten zapisał się najczarniejszymi zgłoskami zarówno w dziejach śląskich Piastów, jak i rozbitej na dzielnice Polski, wstrzymując jej rychłe, jak się mogło zdawać, zjednoczenie pod berłem syna Henryka Brodatego. Nieszczęsny władca — którego zmasakrowane ciało zrozpaczona matka rozpoznała na pobojowisku jedynie dzięki sześciu palcom u lewej stopy — pozostawił swoim synom: Bolesławowi, Mieszkowi, Henrykowi, Konradowi i Władysławowi cały Dolny Śląsk, większą część Wielkopolski i ziemię krakowską.
Niewiele młodszy od Bolesława Mieszko wkrótce zmarł, a że pozostali bracia byli zbyt młodzi, to właśnie Rogatka przejął władzę nad ojcowizną. Aż do 1244 roku sprawował ją jedynie formalnie, gdyż faktyczne rządy spoczywały w rękach wdowy po Henryku Pobożnym, księżnej Anny, wspartej przez radę największych feudałów świeckich i kościelnych. Był to okres chaosu i strachu przed kolejnym najazdem Mongołów, którzy jednak mieli się pojawić dopiero dwie dekady później. Nie mając wpływu na politykę, młody książę realizował się na innych polach.
Nim jeszcze na dobre wystygły zgliszcza po mongolskim najeździe, zorganizował pierwszy na Śląsku turniej rycerski. Odbył się on we Lwówku 24 lutego 1243 roku. Bolesławowi nie przeszkadzało, że radosne, barwne święto dla rycerzy spoza Śląska stanowić może bolesny dysonans dla miejscowych, którym udało się wrócić spod Legnicy, i dla pogrążonej w żałobie po straszliwej klęsce ludności. Zresztą bardzo możliwe, że urządził turniej właśnie głównie z myślą o przybyszach, mając nadzieję, że wielu z nich odda w przyszłości swój miecz do jego dyspozycji i nakłoni innych rycerzy do przejścia na służbę śląskiego księcia. O przebiegu turnieju nie zachowały się żadne miarodajne relacje. Prawdopodobnie odbył się on jako tzw. bohurt, oznaczający udział dwóch kilkunastoosobowych lub nieznacznie liczniejszych grup rycerzy walczących ze sobą z użyciem stępionej broni. Wiadomo jednak, że Rogatka, by nie narazić się na krytykę kleru z powodu turnieju, nadał wówczas klasztorowi w Henrykowie niewielką włość o nazwie Jaworowice. Organizowanie turniejów rycerskich, które stanowiły wspaniałą rozrywkę dla widzów, miało szybko znaleźć naśladowców wśród śląskich książąt. Przejmowane z Zachodu nowinki, które wzbogacały dworskie życie, nie mogły jednak przesłonić smutnego faktu, że potężny gmach politycznej i terytorialnej potęgi śląskich Henryków rozpadał się w gruzy.
Ten tekst jest fragmentem książki Sławomira Leśniewskiego „Drapieżny ród Piastów”
Pierwszy terytorialny cios dziedzictwu Pobożnego zadał kuzyn, Konrad mazowiecki, wydzierając księciu wrocławskiemu dzielnice krakowską i sandomierską. Nie obyło się to bez walki i pierwszego mało chwalebnego czynu Rogatki. Kiedy jego zwolennicy na czele z przywódcą rodu Gryfitów, wojewodą krakowskim Klemensem z Ruszczy, zamknęli się w twierdzy w Skale, oczekując na przybycie odsieczy, Bolesław podszedł pod Kraków, ale czym prędzej się wycofał przed wojskami Konrada, pozostawiając załogę twierdzy na łasce wroga. Odstępując wypróbowanych sojuszników dziadka i ojca, niezależnie od ważkości przyczyn, którymi się kierował, Łysy w praktyce bez walki rezygnował z Krakowa, funkcjonującego od dziesiątek lat w świadomości kolejnych pokoleń jako symbol władzy zwierzchniej nad Polską. Kto posiadał Kraków, ten mógł się uważać za najważniejszego księcia w całym rodzie Piastów.
Bolesław nie dość, że go nie posiadał, to na dodatek nigdy w żadnym oficjalnym dokumencie nie zamanifestował przez użytą w nim tytulaturę, że jest księciem krakowskim. Gryfici mimo wszystko czas jakiś dzielnie bronili Skały, jednak z konieczności porozumieli się z Konradem. Podobnie uczyniły inne rody, które nie mogły się doczekać zdecydowanych działań ze strony Rogatki. Ostatecznie Kraków miał przypaść Bolesławowi V Wstydliwemu.
Następną utraconą przez Rogatkę ziemią było księstwo opolskie. Również książęta Przemysł I i Bolesław Pobożny, którzy kontynuowali politykę swojego ojca Władysława Odonica (Plwacza) i prawdopodobnie pozostawali w bliskich stosunkach z Konradem mazowieckim, koordynując z nim działania zmierzające do zrzucenia śląskiego zwierzchnictwa, zaczęli odrywać od śląskiego władztwa coraz to nowe grody i ziemie na terenie Wielkopolski. Bolesław próbował temu zapobiec, ale bez powodzenia: w 1247 roku stracił również Międzyrzecze i Santok.
Młodziutki następca Henryka Pobożnego wraz z matką i doradcami musiał stawić czoło coraz szerszej koalicji wrogów bezwzględnie wykorzystujących skutki mongolskiego najazdu. Ujawnili się oni również w jego najbliższym otoczeniu. Przedstawiciele możnego rodu Wierzbnów, walczący o utrzymanie dotychczasowej pozycji, stanęli na czele spisku i doprowadzili nawet do krótkotrwałego uwięzienia Bolesława. Doszło do tego prawdopodobnie w 1244 roku i stanowiło wyraz ostrej walki o wpływy w ogarniętej chaosem dzielnicy.
Część historyków jest zdania, że u podłoża buntu legły porywcze zachowanie księcia i jego nieumiejętność ułożenia stosunków z możnymi. Właśnie ku takiej opinii skłania się Roman Grodecki, autor Dziejów politycznych Śląska do r. 1290, który zamieścił mało pochlebną charakterystykę Rogatki: „A i później, kiedy stał się już dojrzałym mężem, porzucał nieraz sprawy państwowe i poniżał w oczach poddanych swą godność książęcą, wałęsając się z jakimś ulubionym grajkiem flecistą i kobietą, której śpiew lubił namiętnie, nie dbając o obowiązki swego stanowiska”. Wydaje się jednak, że niszczenie przez Łysego autorytetu władcy, tak wysoko wyniesionego szczególnie przez jego dziadka, było zaledwie jedną z przyczyn buntu i niekoniecznie najważniejszą. Księga henrykowska i inne przekazy szczędzą szczegółów dramatycznych wydarzeń związanych z zamachem, ale znając charakter księcia i ówczesne realia, wypada przyjąć, że nie obyło się bez ofiar i rozlewu krwi. Być może jej daninę ponieśli przede wszystkim przedstawiciele drobnego rycerstwa popierającego głównych organizatorów spisku, ale zapewne było ich niewielu, skoro ostatecznie zamach zakończył się niepowodzeniem. Stało się tak również ze względu na postawę Kościoła, który jeszcze wówczas nie był skonfliktowany z Rogatką i nie poparł buntu. W jego konsekwencji Wierzbnowie i współdziałający z nimi możni z innych rodów utracili dotychczasową pozycję na rzecz panów ze Strzelina i poszukali zbliżenia z rywalizującym z Łysym jego młodszym o kilka lat bratem Henrykiem Białym. Spisek raczej nie został zawiązany z jego inspiracji — a to ze względu na jego młody wiek, jako że Henryk mógł mieć wówczas od czternastu do siedemnastu lat — ale przypuszczalnie za jego wiedzą i przyzwoleniem. Z oficjalnych dokumentów zniknęło w tym czasie wiele znanych i często pojawiających się w nich wcześniej nazwisk, co oznacza, że po odzyskaniu wolności Rogatka dokonał diametralnej „wymiany kadr”. Od tego momentu w otoczeniu Łysego zaczęło się pojawiać coraz więcej Niemców. Wielkim zaufaniem książę obdarzył Guntera von Bibersteina, a wraz z nim urzędem komornika głogowskiego, i tak stał się Niemiec jednym z jego najbliższych współpracowników.
Wewnętrzne zamieszanie na Śląsku i kłopoty Rogatki bezwzględnie wykorzystał Przemysł I. Nie oglądał się na rodzinne powiązania ani na świeżo zawarty układ i zbrojnie zajął Santok z przylegającymi doń terenami, pozbawiając Łysego resztek Wielkopolski. Nikt mu w tym zbytnio nie przeszkadzał, a miejscowa ludność, podobnie jak w przypadku poprzednich zdobyczy, witała go jak wyzwoliciela. Przyczyny, dla których tak się działo, obrazowo przedstawił autor Kroniki wielkopolskiej, pisząc, że Bolesław „wyzbywszy się łagodności ojca, nabrawszy zwierzęcej srogości (…), zaczął srożyć się wobec Polaków i okazywać niesłychaną zuchwałość zarówno przez przenoszenie Niemców nad Polaków, jak przez hojne przydzielanie im posiadłości. Dlatego Polacy odmawiali składania mu hołdów wierności, ustępując dobrowolnie z jego państwa. I przylgnęli do swoich naturalnych panów, Przemysła i Bolesława, synów zmarłego Władysława Odonica”.
Po latach w podobnym tonie (nawet aż za bardzo) wtórował mu Długosz, wyrzucając Rogatce, że dopuszczał się „wielu nieznośnych gwałtów wobec rycerzy i poddanych Wielkopolski i stawiał wyżej od panów polskich byle jakich Niemców i przybyszów, nawet obszarpańców i prostaków, wszyscy baronowie, rycerze i szlachta wielkopolska (…), sprzykrzywszy sobie jego władzę i panowanie, surowe zaiste i okrutne, zwłaszcza że zdawali sobie sprawę, iż będą lekceważeni i pomijani przy hojnym rozdzielaniu darów, urzędów i godności, gdyż będzie on rozrzutny i hojny wobec Niemców, (…) zwracają się do swoich panów i naturalnych dziedziców: książąt Przemysła i Bolesława”.
Nie było niczym nowym w historii Śląska obsadzanie dworu książęcego przybyszami z Zachodu. Czynił to Henryk Brodaty, a później jego syn. Proces zniemczania książąt śląskich rozpoczął się już za Władysława Wygnańca. Z drugiej zaś strony niebezpieczne postępy czyniły wpływy czeskie, a i sami Czesi też zresztą byli pod mocnym wpływem niemieckim. Biadał nad tym cytowany dopiero co Długosz, wypowiadając się z goryczą o książętach śląskich: „niepomni na swój ród, godność i powołanie zaprzedali w jarzmo obcego lennictwa i wraz ze swemi panami i szlachtą złożyli królowi czeskiemu przysięgę stałej wierności i posłuszeństwa, nie przestając wreszcie na tak niecnym występku, innej jeszcze dopuścili się niegodziwości: orła białego, który jest godłem powszechnym polskiego królestwa, i który za herb i znamię swoje książęce zawdy nosić byli zwykli, zamienili ohydnie, jedni na czarnego, drudzy na błękitnego, z odmianą pola i barwy, ażeby z Królestwem Polskim nie zdawali się mieć nic wspólnego, a za sprawą nieprzyjaciela rodu ludzkiego, czarta, który na najlepszej niegdyś roli rad dziś posiewa kąkol, książęta i rycerze śląscy taką ku Polakom poczęli tchnąć nienawiścią, że nad ich szczęściem, powodzeniem i chwałą najcięższym smutkiem boleją, a przeciwnie cieszą się ich przygodami i niedolą”.
Trzeba jednak przyznać, że ani autor Kroniki wielkopolskiej, ani Długosz nie odzwierciedlają w pełni prawdziwego stanu rzeczy. Rogatka w połowie lat czterdziestych nie dał się jeszcze poznać jako pozbawiony czci i honoru okrutnik, a wyraźne nasilenie wpływów niemieckich nastąpiło dopiero u schyłku jego rządów. Zatem zdarzenia, które nastąpiły dużo później, obaj kronikarze przedstawili jako przyczynę wcześniejszych wypadków, co w kronikach zdarza się nierzadko. W tym miejscu warto skonstatować, że Kronika wielkopolska — ujmując rzecz delikatnie — przesiąknięta jest niechęcią do Niemców i sprzyjających im książąt śląskich, a Długosz w wielu miejscach bezkrytycznie płynie tym samym nurtem. Wydaje się, że trochę na wyrost nie tylko oni, ale i potężna grupa historyków dokleili wielu piastowskim dziedzicom Śląska mało sympatyczną gębę władców otoczonych tłumem niemieckiego rycerstwa i chętnie ulegających germanizacji. Sam Rogatka, postać pod tym względem niemal sztandarowa, chyba również na nią nie do końca zasługuje. Jak pisze Jasienica, „Rogatka otaczał się Niemcami, ale zgermanizowany nie był. Trzymał na dworze chłopa śląskiego Kwiatka, który zabawiał go opowiastkami. Mówił po niemiecku tak, że otoczenie miało setną uciechę”. Podobnie zresztą niemiecką mowę kaleczył książę, wzbudzając salwy śmiechu i szydercze komentarze w kręgu przybyszów z Zachodu. To oni zresztą nazywali Bolesława der wunderlichte Fürst — książę dziwak.
Ten tekst jest fragmentem książki Sławomira Leśniewskiego „Drapieżny ród Piastów”
Bolesław Rogatka postanowił poszukać możnego protektora i jego wybór padł na cesarza Fryderyka II, który akurat pomimo ciążącej na nim ekskomuniki uzyskał chwilową przewagę w trwającym już od dwóch stuleci konflikcie z papiestwem. Prawdopodobnie jeszcze przed 1245 rokiem nawiązał z nim kontakty dyplomatyczne. Posunięcie to współgrało z zamysłem politycznym Rogatki, aby utrzymać spokój na zachodnich granicach posiadłości. W tym celu ożenił się z Jadwigą, córką hrabiego Anhaltu, Henryka I.
Ostatecznie nieudane próby zbliżenia się Rogatki do zwalczanego przez Rzym cesarza nie mogły być obojętne dla jego relacji z miejscową hierarchią kościelną. Zapewne już wówczas, pod koniec lat czterdziestych, doszło do pierwszych zadrażnień z głową wrocławskiego Kościoła, biskupem Tomaszem, które po 1248 roku miały przybrać dramatyczny charakter. Jak na razie udało się księciu Bolesławowi wyswatać z Przemysłem I siostrę Elżbietę i zawrzeć z nim układ pokojowy, dzięki czemu zachował łączącą się z ziemią lubuską część północno-zachodniej Wielkopolski. Aż do 1253 roku miał w tytulaturze zachować określenie dux Silesiae et Poloniae. Już od pięciu lat było to jednak określenie bez pokrycia, dające Łysemu jedynie wątpliwą satysfakcję. Faktycznie zaś w wyniku działań opozycji wspierającej Henryka Białego pod rządy jego oraz Władysława przeszła dzielnica wrocławska, a Bolesławowi i Konradowi przypadła dzielnica legnicko-głogowska.
Rogatka nie zamierzał się pogodzić z wymuszonym siłą podziałem i rozpoczął braterską wojnę o całość ojcowizny. Jego wojska zostały wzmocnione przez oddział zaciężnych Niemców, a główny cel wyprawy stanowił Wrocław. Na nieszczęście na drodze pomiędzy nim a Legnicą znalazła się Środa Śląska podlegająca władzy Henryka. I to na jej mieszkańcach, traktując rozprawę z nimi jako preludium do rozgrywki z bratem, Rogatka dokonał straszliwej, opisanej wcześniej zbrodni. To, co uczynił Łysy w Środzie Śląskiej, upodabnia go do żyjącego dwa wieki później osławionego Wlada Palownika, literacko-filmowego pierwowzoru władcy siedmiogrodzkiego Drakuli, który z upodobaniem nie tylko wbijał wrogów na pale, ale i mordował za pomocą ognia. Z polskiej historii można wyłuskać sporo haniebnych czynów i wiele z nich zostało już w tej książce opisanych, ale wobec rodaków chyba żaden z Piastów nie posunął się do podobnego okrucieństwa jak Łysy. Przegrana kampania przeciwko bratu przyniosła jeszcze jedną niepożądaną konsekwencję. Pastwą wojsk Rogatki padły zarówno posiadłości Henryka i Władysława, jak i dobra kościelne znajdujące się w okolicy Środy i Świdnicy, gdzie żołdacy panoszyli się w największym stopniu.
Biskup Tomasz nie bawił się w żadne rozmowy z Rogatką i od razu rzucił na niego klątwę, a książęcą dzielnicę obłożył interdyktem. Kościelna anatema w połowie XIII wieku miała już mocno stępione zębiska, nie na tyle jednak, aby Bolesław mógł sobie pozwolić na jej lekceważenie. Ostatecznie Rogatka uznał się za pokonanego w sporze z biskupem i na początku 1249 roku wystawił na jego rzecz przywilej, który gwarantował nienakładanie na dobra kościelne żadnych podatków, a ponadto w wyłącznej gestii biskupa pozostawiał sądzenie osób duchownych. Dodatkowo książę zobowiązał się do pokrycia wszystkich szkód, jakie wyrządziły jego wojska w majątku kościelnym. Unormowanie stosunków z biskupem wrocławskim jedynie nieznacznie poprzedziło w czasie konflikt Rogatki z młodszym bratem Konradem. Opuścił on stan duchowny i zażądał dla siebie dzielnicy. Dla niedawnego samodzielnego władcy Śląska żądanie to było nie do przyjęcia. Latem zawiedziony w swoich rachubach Konrad wyjechał do Wielkopolski na dwór księcia Przemysła I. Mimo wszystko mógł się cieszyć, że udało mu się zachować życie, gdyż starszy brat, jak można wyczytać w Roczniku kapituły poznańskiej, podjął próbę jego uśmiercenia. Po wydarzeniach w Środzie Śląskiej bratobójstwo nie byłoby już niczym szczególnym. W 1250 roku Rogatka dokonał zgubnej dla Polski transakcji. Poszukując funduszy na zaciąg najemników do walki z braćmi i Przemysłem I, sprzedał margrabiom brandenburskim ziemię lubuską, co doprowadziło do odcięcia Pomorza Zachodniego od reszty kraju.
Kilka lat później naprzeciw Santoka wyrósł główny gród powstałej nad dolną Wartą Nowej Marchii — Gorzów. Brandenburczycy nie poprzestali na zakupie. W ciągu dwóch dekad opanowali Santok, ze względu na swoje strategiczne położenie — na przecięciu dróg prowadzących ze Śląska i Wielkopolski na Pomorze Zachodnie — zwany kluczem do królestwa polskiego, oraz Gdańsk.
Syn i następca Świętopełka, Mściwój, nie odziedziczył po ojcu waleczności i uznał się lennikiem Brandenburgii. Wejściu Rogatki w bliższe stosunki z Brandenburczykami towarzyszyło pojawienie się na jego dworze dużej grupy Niemców i cudzoziemców z innych krajów Europy Zachodniej. W 1251 roku wywołało to bunt polskich możnych, odsuwanych stopniowo od wpływu na rządy. Wsparli ich ochoczo Konrad i Henryk Biały. Łysy poniósł zupełną klęskę, ale z niespodziewaną pomocą przyszedł mu Henryk, który ze względów taktycznych nie życzył sobie fizycznego unicestwienia ani nawet wyeliminowania starszego brata z życia politycznego. Pod rządami Rogatki pozostało niewielkie księstwo legnickie, aczkolwiek początkowo było ono jedynie teoretyczne, gdyż książę potrzebował aż dwóch lat, aby przejąć faktyczną władzę nad dzielnicą. Później dość zgodnie współpracował z Henrykiem, z Konradem toczył natomiast walki podjazdowe. Ten ostatni porwał go z zamku legnickiego, samego serca księstwa, a potem przez kilka miesięcy, do chwili otrzymania okupu, przetrzymywał w lochu. Z całą mocą odżył również konflikt księcia z biskupem Tomaszem, w ramach którego rozsierdzony Rogatka niejako zrekompensował sobie upokorzenie doznane z ręki brata. W 1257 roku Rogatka porwał biskupa i uwięził na zamku Wleń. Był to postępek zupełnie bezmyślny, który nie mógł przynieść księciu żadnych korzyści, a jedynie kłopoty. Chodziło zapewne o osobistą satysfakcję i zemstę na biskupie, który przez lata wspierał młodszych braci i śmiał kontestować politykę Łysego. Obłożony klątwą i zagrożony krucjatą jako burzyciel pokoju, Rogatka musiał uwolnić biskupa, zapłacić rujnujące go finansowo zadośćuczynienie i przełknąć gorycz publicznego ukorzenia się pod katedrą wrocławską.
W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych książę Bolesław zaczął tracić zainteresowanie polityką, przekazując rządy w ręce synów. Dużo czasu poświęcał przyjemnościom stołu i życia dworskiego. Na jego zachowaniu wyraźne piętno odcisnęło uzależnienie od alkoholu. Coraz bardziej zatracał się w szaleństwie. Często zażywał przejażdżek konnych po swoim księstwie w towarzystwie ulubionego pieśniarza Suriana, co budziło różnorakie plotki i złośliwe komentarze. Mogło się wszak wydawać, że Łysy porzucił dawną skłonność do politycznego awanturnictwa i pragnie w spokoju doczekać kresu swoich dni. Ale prawdziwa natura cudacznego księcia okazała się zbyt silna.