Bój pod Ossowem 1920. Jak zginął ksiądz Ignacy Skorupka?
W nocy z 13 na 14 sierpnia w rejon Ossowa przybyły uzupełnienia dla 8 Dywizji Piechoty płk. Stanisława Burhardta-Bukackiego: I batalion ochotniczy 236 Pułku Piechoty im. Weteranów 1863 r. dowodzony przez por. Antoniego Matarewicza (faktycznie II/36 Pułk Piechoty LA), i dwie kompanie 221 Pułku Piechoty.
W Ossowie kwaterowało dowództwo 36 Pułku Piechoty, rozlokowane w jednej z chałup na skraju wsi w pobliżu mostu na Czarnej Strudze, oraz 33 Pułk Piechoty. Nowo przybyli żołnierze rozlokowali się na łące nad rzeczką Czarna Struga w bezpośrednim sąsiedztwie swego dowództwa. Tylko oficerowie, a wśród nich i ks. Skorupka, mogli zdrzemnąć się na sianie w chałupie.
Ponieważ realna stała się groźba przerwania w tym miejscu polskich linii obrony przez bolszewickie siły 79 Brygady Strzelców, 3 i 4 kompania 236 Pułku Piechoty (zwanego też według formalnej nomenklatury wojskowej 36 Pułkiem Piechoty Legii Akademickiej) o godzinie 5.30 otrzymały rozkaz uderzenia na odległą o 2 km sąsiednią wioskę Leśniakowiznę; pozostałe kompanie miały stanowić odwód. Żołnierze 3 i 4 kompanii, dowodzeni przez poruczników Franciszka Kamińskiego i Bronisława Szulje, ochoczo i z brawurą ruszyli do przodu, ale ostrzelani przez nieprzyjaciela podali tyły, co było spowodowane brakiem doświadczenia żołnierskiego w polu, a zwłaszcza brakiem ostrzelania. Rozproszeni i zdezorientowani ochotnicy zgromadzili się we wsi Ossów, na której skupił się rosyjski ogień i spowodował spore straty wśród żołnierzy:
W wielkim nieporządku gromady ochotników biegły z powrotem do Ossowa, nie zwracając uwagi na wołania i rozkazy dowódców. Podporucznik Szulje nie zdołał opanować oddziału, zresztą niezadługo został ranny [...] Wkrótce masa uciekająca wpadła do Ossowa. Część żołnierzy, nie mogąc opamiętać się i otrząsnąć z panicznego strachu, pędziła dalej w głąb wsi. Część, zresztą nieliczna, skupiła się grupkami koło swoich oficerów, np. kilkudziesięciu ludzi zdołał zatrzymać ranny podporucznik Szulje. Podobną grupę żołnierzy przyprowadził również porucznik Zdrojewski (33 pp), który zajął stanowiska u zachodniego wylotu Ossowa.
Ostrzał zmusił ochotników do wycofania się z Ossowa. Podpułkownik Jerzy Sawa-Sawicki, dowódca 33 Pułku Piechoty, nadjechał konno w tym czasie, zwymyślał żołnierzy od tchórzy i na własną odpowiedzialność nakazał kontratakować. Ratując sytuację, por. Matarewicz polecił ppor. Słowikowskiemu i ppor. Wiśniewskiemu wykonanie akcji dwiema pozostałymi kompaniami II batalionu 36 Pułku Piechoty (I batalionu 236 pułku); 1 kompania dowodzona przez ppor. Mieczysława Z. Słowikowskiego rozwinęła się na północ od Ossowa, 2 kompania, przy której pozostał dowódca batalionu por. Matarewicz, atakował na południe od wsi.
2 kompania ppor. Wiśniewskiego podążała między zabudowaniami wsi Ossów a Czarną Strugą po łące, na której w nocy odpoczywali. Tam dostała się pod silny ogień nieprzyjacielski i z trudem posuwała się naprzód. Wreszcie zaległa pod ogniem i zaczęła się wycofywać.
1 kompania ppor. Słowikowskiego atakowała w nakazanym kierunku, a dowódca przebiegał ze skrzydła na skrzydło, wspierając się laską, i zachrypłym głosem podtrzymywał ducha walki swoich żołnierzy. Kapelan pozostał przy 1 kompanii i jej dowódcy, którego wcześniej dobrze poznał i zdążył się z nim zaprzyjaźnić. Ksiądz nie musiał być w linii, co najwyżej mógł pozostawać na pozycjach wyjściowych lub w punkcie medycznym. Przed atakiem zwrócił się do dowódcy:
. Prosił [go] gorąco, aby mu pozwolono iść z żołnierzami i wziąć udział w tej pierwszej bitwie [...] Lecz nie łatwo było zorganizować natarcie [...], chaos we wsi nie ustawał, a nawet wzrastał i oddziaływał na młodych żołnierzy [...] Gorączka walki wzrosła. Morderczy ogień, trzask i świst kul zrobiły swoje: tyraliera polska poczęła się chylić ku ziemi, co widząc, dowódca poderwał ją z okrzykiem »hurra«. Po przebiegnięciu 200–300 m padł trafiony kulą w głowę ks. Ignacy Skorupka. W pierwszym ataku ks. Skorupka jakimś zbiegiem okoliczności znalazł się o parę kroków ode mnie. Widziałem jak, gdy dochodziliśmy, jeden z bolszewików strzelił do księdza i ugodził go kulą w czoło, ten sam również strzelił do mnie, lecz nie trafił, repetował karabin, by znów strzelić, lecz ja go uprzedziłem i paru pchnięciami bagnetu powaliłem go.
Podporucznik Słowikowski spostrzegł, że kapelan, który w płaszczu narzuconym na sutannę i z krzyżem oraz pieśnią Serdeczna Matko dawał przykład odwagi, upadł, ale w pierwszej chwili uznał, że to przez potknięcie, gdyż sam na miedzach i ścierniskach potykał się i wywracał kilkakrotnie. Według jego relacji wyglądało to tak:
Spojrzałem na idącego obok mnie księdza Skorupkę. Szedł wyprostowany, a usta jego poruszały się lekko. Prawdopodobnie odmawiał modlitwę, błagając Królową Polski o zwycięstwo [...]. Za nami z okrzykiem »hurra« biegła kompania. Zdawało mi się, że ksiądz Skorupka potknął o bruzdę i upadł na ziemię”.
Kompanii ppor. Słowikowskiego zagroziło wielkie niebezpieczeństwo. W wyniku cofnięcia się kompanii ppor. Wiśniewskiego prawe skrzydło było odsłonięte i z tej strony narażone na bezpośredni ogień bolszewików. Ogień rosyjskich ciężkich karabinów maszynowych z drogi od strony Leśniakowizny mógł spowodować spustoszenie w polskich szeregach. W takiej sytuacji ppor. Słowikowski musiał zarządzić odwrót do wsi Ossów. Dochodziła godzina 8.00.
Doświadczenie legionowe ppor. Słowikowskiego sprawiło, że wokół niego skupili się nie tylko podkomendni, ale także żołnierze z innych rozbitych pododdziałów. Podporucznik uporządkował szeregi i ponowił atak. Bolszewicy w pierwszej chwili cofnęli się, ale podjęli kontratak, spychając znów żołnierzy polskich na pozycje wyjściowe. Jeszcze pięć razy podejmowano atak, a głównym miejscem walki pozostawały zabudowania i pola w obrębie wsi.
Przewaga bolszewików uwidaczniała się najbardziej w sile ognia karabinów maszynowych; Polacy pod Ossowem bardzo odczuwali ich brak. Artyleria polska, ulokowana na poligonie rembertowskim, ratowała sytuację, bo była dobrze wstrzelana w linie tyłowe nieprzyjaciela w okolicach wsi Leśniakowizna.
Koło południa do wsi dotarły kolejne posiłki. Były to rezerwy 33 Pułku Piechoty i upragnione karabiny maszynowe. O godzinie 13.00 podjęty kontratak wyparł wreszcie bolszewików z Leśniakowizny i godzinę później doprowadził do zajęcia ich okopów. Prawie nie było kim obsadzić zajętych pozycji; z 1 kompanii 36 Pułku Piechoty pozostało 16 żołnierzy zdolnych do służby, a oczekiwane posiłki dotarły po południu. 2 batalion 36 Pułk Piechoty zajął odcinek na drodze Ossów–Leśniakowizna–Majdan. Dopiero o godzinie 4.00 następnego dnia zluzowano 36 Pułk Piechoty i skierowano do Rembertowa na odpoczynek i dla uzupełnienia strat.
Straty tego pułku były wyjątkowo duże. Z 800 ochotników z uzupełnienia batalionu por. Matarewicza 300 poległo lub odniosło poważniejsze rany, wielu też uległo panice i rozproszyło się lub nawet zdezerterowało. Ranni zostali oficerowie: por. Kamiński, Szybowski, Szulje. Po długich poszukiwaniach znaleziono ciało por. Matarewicza. Nie odniósł jednak rany, stwierdzono u niego udar serca. Miejscowa ludność stworzyła piękną legendę o jego śmierci.
Wśród poległych byli m.in. 16-letni strzelec Karol Zygmunt Płoszko-Iwanowski, uczeń szkoły Kulwiecia, którego zwłoki znalazła matka, sanitariuszka 236 Pułku Piechoty. Inna sanitariuszka, Helena ze Szczygielskich Szybowska, poległa podczas opatrywania rannych w pierwszej linii; służyła w pułku z mężem oficerem, także rannym pod Ossowem. Polegli: artysta malarz Stanisław Bojakowski, inż. Piotrowicz, Czesław Jankowski, Szczucki i inni.
Po ustaniu walk na próżno rozglądano się za ks. Skorupką. Nie podjął swych obowiązków kapelańskich. Podporucznik Słowikowski, najbardziej wiarygodny świadek śmierci kapelana, przypomniał sobie wówczas jego upadek podczas pierwszego ataku. Obszukano teren i po południu znaleziono leżącego twarzą do ziemi księdza, trzymającego w ręku krzyż. Miał czaszkę rozerwaną pociskiem ekrazytowym, tak że mózg wypłynął na ziemię. Żołnierze złożyli skrwawione zwłoki na płaszczu i ponieśli do Ossowa, tam złożyli je w wiejskiej izbie.
Wedle relacji ppłk. Zygmunta Dobrowolskiego, księdza znaleziono na pobojowisku, „leżąc[ego] na twarzy, z rozpostartymi rękami, spod palców prawej ręki wyzierał filetowy krzyż stuły”50. Kardynał Aleksander Kakowski nadmienił, iż kapelana zabił nieprzyjacielski granat. Z kolei mieszkaniec Ossowa, Stanisław Kacprzak, który miał być świadkiem śmierci ks. Skorupki, opisywał ją następująco: „widziałem śp. ks. Skorupkę, szedł z krzyżem w ręku i wtem został trafiony kulą, […] upadł na ziemię. Żołnierze pozostawiając go, szli dalej, wtedy ja i kilku gospodarzy przenieśliśmy ks.Skorupkę do mieszkania, lecz ten już nie żył”. Wiele innych opisów śmierci kapelana zamieszczano na bieżąco na łamach prasy. Były to relacje autentyczne, zasłyszane lub całkowicie wyimaginowane, może nawet w dobrej wierze. Taki był początek legendy albo mitu narodowego, związanego z postacią księdza poległego pod Ossowem.
Ten tekst jest fragmentem książki Wiesława Jana Wysockiego „Ksiądz major Ignacy Jan Skorupka (1893–1920)”:
Ksiądz Skorupka winien mieć przy sobie zegarek swego ojca. Żegnając się przed wymarszem na front, pożalił się, że zginął mu gdzieś zegarek, i ojciec oddał mu swój oraz wręczył 5 tys. marek. Ani zegarka, ani pieniędzy przy zwłokach kapelana nie znaleziono; prawdopodobnie wcześniej zostały obszukane przez bolszewików, którzy wszystkie walory zabrali. Ściągnęli też buty z nóg poległego.
Bezpośredni dowódca ppor. Mieczysław Z. Słowikowski wspominał zaraz po walce: „Gdy w nocnej ciszy rozmyślałem nad ciężkim bojem i nad całością wydarzeń dnia, doszedłem do przekonania, iż zwycięstwo zawdzięczamy przede wszystkim wielkiej i ofiarnej pracy ks. Skorupki, by zaszczepić w sercach ochotników wiarę w zwycięstwo i w pomoc Boską. Czyż to nie silna wiara trzymała ich i kazała walczyć do upadłego? Słabo wyszkoleni, nieumiejący strzelać ani walczyć bagnetem, szli do szturmów jak starzy żołnierze.
Ojcem duchowym zwycięstwa był kapelan. Niespostrzeżona przez nikogo śmierć na polu bitwy była tak cicha, jak on sam i jego praca kapłańska [podkreślenie – WJW]”.
W meldunku porannym do Dowództwa 1 Armii z godz. 8.00 ppłk Henryk Bagiński, szef sztabu 8 Dywizji Piechoty, donosił m.in.: „Bohaterską śmiercią poległ kapelan I/36 p[ułku] p[iechoty], który w stule i z krzyżem w ręku prowadził tyralierę do ataku. Nazwiska jego na razie [tak w oryginale] nie stwierdzono [podkreślenie – WJW]”.
Pułkownik Burhardt-Bukacki meldował dowództwu 1 Armii 15 sierpnia o godz. 13.00: „W ślad dzisiejszego porannego meldunku sytuacyjnego L. 5841 op melduje się, że kapelan I/236 och[otniczego] p[ułku] p[iechoty], który w czasie wczorajszych walk poniósł bohaterską śmierć pod Ossowem, nazywa się Ignacy Skorupa... [podkreślenie – WJW]”. Tego samego dnia o godz. 16.20 dziekan 1 Armii ks. dr Ludwik Gostyłła polecał Duszpasterstwu 8 Dywizji: „Postarać się o przewiezienie do Warszawy zwłok ks. Ignacego Skorubki [tak w oryginale], kapelana 236 p [ułku] p[iechoty] ochotniczego [podkreślenie – WJW]”.
Wieczorem, koło godziny 22.00, zgodnie z poleceniem zwłoki kapelana, sanitariuszki Heleny Szybowskiej i ochotnika Karola Zygmunta Płoszko-Iwanowskiego złożono na wozie i przewieziono do stolicy. Pozostałych poległych pogrzebano na polu bitwy, gdzie staraniem miejscowego społeczeństwa wybudowano kaplicę, cmentarz otoczono murem i wzniesiono pomnik. Na wozie z trojgiem ofiar spod Ossowa jechał mąż poległej sanitariuszki, ranny por. Szybowski. Ciała złożono w Szpitalu Ujazdowskim.
Informacje o poległym kapelanie pojawiły się w meldunkach sztabowych Dowództwa Frontu i Naczelnego Dowództwa. Oddział III Dowództwa Frontu Północnego w meldunku sytuacyjnymz 15 sierpnia informował Naczelne Dowództwo WP, iż na odcinku 1 Armii „36 p[ułk] p[iechoty] został zluzowany przez 13 p[ułk] p[iechoty] [...] Straty poniesione we wczorajszych walkach pod Ossowem i Leśniakowizną wynoszą 60 zabitych i 300 rannych. 36 p[ułk] p[iechoty]: zabity ppor. Świdwiński. Ciężko ranny i zaginiony ppor. Haber, zabici ppor. Makarewicz [tak w oryginale, powinno być Matarewicz – przyp. WJW] oraz kapelan, ksiądz Ignacy Skorupka, który w stule i z krzyżem w ręku prowadził tyralierę do ataku [podkreślenie – WJW]. Wzięto około 50 jeńców, w tym jednego dow[ódcę] brygady i komisarza. Na przedpolu dość dużo trupów. Na odcinku Radzymina walka nie ustaje”. Taki sam meldunek z 15 sierpnia (o godz. 17.00) o kapelanie przekazany został przez Oddział III Dowództwa 1 Armii: „w 236 p[ułku] p[iechoty] ochotniczym zginął por. Matarewicz, bohaterską śmiercią poległ kapelan tego pułku ks. Ignacy Skorupka, który w stule i z krzyżem w ręku prowadził tyralierę do ataku [podkreślenie – WJW]”.
Epizod z kapelanem został odnotowany także w rozmowie juzowej oficera sztabowego (pułkownika) z Naczelnego Dowództwa z por. Czopem ze sztabu Dowództwa Frontu Północnego, która odbyła się 16 sierpnia o godz. 14.50. Porucznik Czop meldował: „Własne straty duże między oficerami. 8 Dywizja ma 15 oficerów zabitych i rannych, w tym kapelan Skorupka, który w stule i z krzyżem w ręku prowadził tyralierę do ataku* [podkreślenie – WJW]”. W komunikacie Sztabu Generalnego Wojska Polskiego z 16 sierpnia donoszono:
Gwałtowne walki miały miejsce w ciągu całego 15 i 16 b[ieżącego] m[iesiąca] w rejonie Radzymina oraz na odcinku południowym przyczółka, bronionym przez dzielne wojsko poznańskie. Oddziały nasze prowadzone pod Radzyminem osobiście przez jenerałów Rządkowskiego i Żeligowskiego oraz pułkownika Burharda parokrotnie przechodziły do walki, wręcz paraliżując całkowicie nieprzyjaciela. W rezultacie nie tylko że zdołano utrzymać w całości nakazaną linię obrony, lecz w poszczególnych punktach samorzutnie posunięto się nawet naprzód. Zdobyto znaczniejszą liczbę jeńców i ujęto dowódcę brygady oraz komisarza. Ze szczególnym uznaniem należy podkreślić bohaterską śmierć ks. kapelana Ignacego Skorupki z VII dywizji piechoty, który w stule i z krzyżem w ręku przodował atakującym oddziałom [podkreślenie – WJW]”.
Mimowolnym dopełnieniem własnej oceny walk na przedmościu warszawskim jest prywatny list Juliana Marchlewskiego, członka rządu bolszewickiej Polski zorganizowanego w tzw. Tymczasowy Komitet Rewolucyjny, który na plebanii wyszkowskiej przygotowywał się do objęcia władzy w zdobytej Warszawie, a musiał uchodzić w niesławie przed żołnierzami polskimi, do żony z 17 sierpnia 1920 r.: „Do obrony Warszawy skoncentrowano oddziały składające się przeważnie z ochotników, przy czym główną rolę odgrywa młodzież. Te właśnie oddziały biją się znakomicie...”.
Bój pod Ossowem przyniósł pierwszą spektakularną porażkę oddziałom Armii Czerwonej w walkach na przedmościu warszawskim.
Pogrzeb bohaterów
Zwłoki kapelana umieszczono w prostej żołnierskiej trumnie. Głowę obandażowano, widoczny był przebity bagnetem policzek. W przekłutej bagnetem dłoni kapłan trzymał krzyż, pozostał bez butów. Zwłoki wielokrotnie skłute były bagnetami, szczególnie brzuch stanowił jedną wielką ranę, w której zakrzepła materia sutanny i bielizna, tak że nie można było ciała przebrać do pogrzebu. Zwłoki przeniesiono następnie do trumny metalowej, zakupionej przez ojca. Na kapelańską poszarpaną sutannę, tę z pobojowiska, nałożono tylko ornat.
W poniedziałek 16 sierpnia o godzinie 17.00 trumnę przewieziono do kościoła garnizonowego przy ul. Długiej. Tego dnia „Kurier Warszawski” informował: „Jedną z pierwszych ofiar obowiązku [...] ideałów kapłańskich padł w dniu 14 sierpnia śp. ks. Ignacy Skorupka, prefekt szkół warszawskich, archiwista kurii metropolitarnej, podprowadzając z krzyżem w ręku pułk ochotników do zasiek frontowych pod Ossowem. Zginął od kuli bolszewickiej”.
17 sierpnia w kościele garnizonowym przy ul. Długiej na katafalkach okrytych kirem ustawiono trzy trumny poległych pod Ossowem: ks. Ignacego Skorupki, 27-letniego kpt. Ryszarda Downar-Zapolskiego, dowódcy I batalionu 85 Wileńskiego Pułku Strzelców, i 24-letniego podchorążego Józefa Lechowicza (Lachowicza), również z pułku wileńskiego, obu poległych pod Radzyminem. Świątynię wypełnił tłum warszawian, władze cywilne, liczni wojskowi i reprezentanci organizacji społecznych, przedstawiciele wszystkich ugrupowań politycznych w parlamencie, delegacje innych wyznań, łącznie z rabinami i przedstawicielami gminy żydowskiej w stolicy. Obecni byli specjalnie przybyły z frontu gen. Józef Haller, wiceminister spraw wojskowych gen. Eugeniusz Henning de Michaelis, komendantura garnizonu stołecznego.
Stołeczna prasa opisywała nastrój tego pogrzebu: „Cichy szloch kobiecy miesza się ze śpiewem żałobnym i melodią Mazurka Dąbrowskiego, który gra orkiestra wojskowa. Mnóstwo duchowieństwa z biskupem Gallem na czele, władze wojskowe z gen. Hallerem, władze cywilne, komendantura miasta, delegacje obcych wyznań, między innymi delegacjami rabinów i gminy starozakonnych, delegacje żołnierskie weteranów 1863 r., stowarzyszeń, związków”.
Wartę honorową przy trumnach zaciągnęli weterani 1863 r. oraz żołnierze frontowi. Mszę pogrzebową w obecności licznego prezbiterium celebrował biskup polowy gen. Stanisław Gall. Znakomity orator, ks. kanonik Antoni Szlagowski, wygłosił podniosłe kazanie.
Podporucznik Słowikowski zaraz po zluzowaniu i przejściu do Rembertowa otrzymał polecenie przedstawienia wniosków na odznaczenie orderem Virtuti Militari i Krzyżem Walecznych:
Kogóż mogłem przedstawić? – pisał później. – Wedle mego mniemania wszyscy zasłużyli na odznaczenia, tak oficerowie, jak i podoficerowie i ochotnicy. Wszyscy wykazali w bitwie cnoty wojenne i wszyscy spełnili obowiązek w stosunku do ojczyzny. Wniosków nie mogło być dużo. [...] Pierwszego przedstawiłem do orderu Virtuti Militari kapelana batalionu śp. ks. Ignacego Skorupkę, a innych poległych ochotników do Krzyża Walecznych. Został też ks. Skorupka odznaczony pośmiertnie przez dowódcę Armii gen. J[ózefa] Hallera orderem Virtuti Militari.
Po ceremoniach żałobnych trumny wyniesiono o godz. 11.30 przed świątynię, gdzie gen. Józef Haller udekorował je orderami Virtuti Militari klasy 5. Generał „mocnym głosem, acz nacechowanym wzruszeniem, mówi o zasługach tych, których trumny czekają właśnie pogrzebu. Odczytuje rozkaz Naczelnego Wodza, który śp. ks. Skorupkę, śp. kapitana Zapolskiego obdarzył Krzyżem Virtuti Militari 5 klasy. I w dosadnych, silnych słowach wskazuje przykład i wzór bohaterstwa, które znalazło swój wyraz w śmierci za Ojczyznę, wzywając Warszawę, aby porzuciła bezmyślność i sobkostwo i stanęła murem obok żołnierza zasłaniającego piersią własny kraj i stolicę”