Bitwa pod Salaminą: ocalenie Grecji
Bitwa pod Salaminą i zwycięstwo w wojnie grecko-perskiej przyczyniły się do wzrostu potęgi Aten. Dowiedz się więcej o przemianach społeczno-politycznych tego miasta w V wieku p.n.e.
Wydarzenia, jakie zaszły na wodach oblewających przylądek Artemizjon, pozostają zazwyczaj w cieniu tego, co miało się już wkrótce wydarzyć w Zatoce Sarońskiej opodal Salaminy, nie można jednak zapominać, że skuteczne przeciwstawienie się helleńskich załóg siłom morskim Kserksesa w czasie, kiedy rozstrzygał się los bitwy w przesmyku Termopile, uratowało flotę sprzymierzonych od zagłady i umożliwiło dalsze prowadzenie walki z najeźdźcą. Znaczenie tego morskiego starcia i jego wynik, czyli ocalenie związkowej floty i utrzymanie pełnej jej zdolności bojowej, było tym ważniejsze, że strategiczny plan strony perskiej zakładał właśnie równoczesne całkowite zniszczenie sił Symmachii na lądzie i na morzu. Można zatem bez większych zastrzeżeń podnieść strategiczną rolę bitwy pod Artemizjon do rangi współdecydującej o losach całej kampanii Kserksesa i ostatecznym wyniku wojny oraz ocenić ją jako wstęp do tego, co już wkrótce miało się stać w Zatoce Sarońskiej. Obok załóg, bez determinacji których żaden sukces nie byłby możliwy, jako największych bohaterów starcia pod Artemizjon należy oczywiście wymienić Eurybiadesa i Temistoklesa.
Zanim jednak doszło do rozstrzygającego starcia na morzu, niszcząca perska inwazja dotarła do Attyki, gdzie najpewniej 20 sierpnia doszło do połączenia się sił lądowych i morskich Kserksesa. Załogi perskich eskadr, obejrzawszy pobojowisko w Termopilach, dotarły do Faleronu, płynąc opodal wybrzeży kraju Trachińczyków i Hestiai. W attyckich portach trzeba było dokonać niezbędnych napraw uszkodzonych na skutek bitew i sztormów okrętów. Ogromne straty wymagały też przywrócenia liczebności floty do stanu z początku wyprawy. Nie ma wszakże całkowitej pewności, czy Kserksesowi udało się znów zgromadzić pod swoimi rozkazami około tysiąca dwustu trier, choć zażądał uzupełnienia swoich sił morskich od poleis tych okolicznych helleńskich wysp, których mieszkańcy uznali jego zwierzchnictwo.
Równocześnie z regeneracją perskich sił morskich spora grupa ludzi spośród załóg okrętowych Kserksesa wzięła udział w bezlitosnym pustoszeniu Attyki i spaleniu Aten, w których broniła się garść obrońców, większość bowiem mieszkańców ewakuowano zawczasu na Salaminę, do Trojdzeny i na Eginę. Wielki Król tymczasem zwołał naradę swoich wodzów odnośnie do planów dalszych działań. Uczestniczyła w niej również Artemizja, która jako jedyna odradzała starcie na morzu, argumentując, że skoro zdobyte zostały Ateny i cała Attyka, to nie ma sensu ryzykować starcia z wciąż silną flotą Hellenów. W razie klęski na morzu istniała, według władczyni Halikarnasu, realna groźba zguby wojsk lądowych. Kserkses odrzucił jednak jej argumentację i wydał rozkaz do przygotowania się do decydującej walki na morzu. W jego przekonaniu pod Artemizjon nie udało się zniszczyć wrogiej floty tylko dlatego, że on sam, zaangażowany w Termopilach, nie mógł być obecny przy swoich okrętach i to spowodowało, że ich załogi nie biły się wystarczająco zaciekle. Teraz, kiedy osobiście będzie obserwował walczących, załogi znajdą w sobie o wiele więcej determinacji do walki.
Flota Hellenów oczekiwała wroga w wąskiej cieśninie pomiędzy Attyką a Salaminą dokąd przybyła bezpośrednio spod Artemizjon. Na stanowisku głównodowodzącego pozostawał wciąż Spartiata Eurybiades. Nie było jasno ustalone, gdzie należy wydać bitwę wrogowi, a helleńskie okręty znalazły się pod Salaminą na prośbę Ateńczyków, którym chodziło o ewakuację z Attyki kobiet, dzieci i starców. Wywieziono ich, o czym mowa była wyżej, do Trojdzeny i na Eginę. Z portu pierwszego z wymienionych miast dołączyła do helleńskich okrętów ta część sojuszniczej floty, która pozostawała w odwodzie i nie wzięła udziału w bitwie pod Artemizjon. Ogółem zebrało się około trzystu siedemdziesięciu trier i kilka pentekonter. Takie dane przytacza Herodot. Podana przez Ktezjasza z Knidos liczba siedmiuset helleńskich okrętów jest z pewnością przesadzona. Najwięcej, bo prawie połowę z liczby wymienionej przez Herodota, czyli sto osiemdziesiąt trójrzędowców, dostarczyły Ateny, przy czym na ich pokładach nie było już, jak pod Artemizjon, załóg z Platejów. Liczba megaryjskich okrętów nie uległa zmianie, to znaczy, że było ich dwadzieścia. Nie zmienił się też od czasu bitwy pod Artemizjon stan eskadry korynckiej, dwukrotnie liczniejszej niż megaryjska. Poleis peloponeskie dostarczyły szesnastu trier, Sykiończycy o jedną mniej, Epidauros zaś dziesięć, Trojdzena połowę z tego, mieszkańcy zaś Hermione oraz Leukadyjczycy po trzy trójrzędowce. Z Ambrakii nadpłynęło siedem trier, a z potężnej na morzu Eginy jedynie trzydzieści, pozostałe bowiem kotwiczyły w macierzystym porcie jako odwód dla ochrony wyspy. Chalkidejczycy wystawili dwadzieścia okrętów, Eretrejczycy siedem, a mieszkańcy Keos podobnie jak pod Artemizjon po dwie triery i pentekontery. Również nie uległa zmianie liczba okrętów Styrejczyków z wyspy Ajgilii, którzy mieli dwa trójrzędowce. Mieszkańcy Naksos, którzy odstąpili od Kserksesa, oddali do dyspozycji Symmachii cztery triery, Kytnejczycy jedną oraz jedną pentekonterę, wreszcie Serifijczycy, Sifnijczycy i Melijczycy wystawili w sumie cztery pentekontery. Jedna triera przybyła z Wielkiej Grecji, gdzie pomocy swoim pobratymcom z Hellady zdecydowali się udzielić mieszkańcy Krotonu. Ich okrętem dowodził znany atleta Fayllos, trzykrotny triumfator igrzysk pytyjskich.
Tekst jest fragmentem książki Waldemara Pasiuta „Nie tylko pod Salaminą. Wojny morskie Hellady do 355 r. p.n.e.”:
W czasie, kiedy w sztabie Przymierza Hellenów odbywała się pod przewodnictwem Eurybiadesa narada odnośnie do dalszych kroków wojennych, nadeszła wieść o spaleniu przez Persów Aten. Ponoć w oddali, od strony Attyki, dało się dostrzec snujące się kłęby dymu, co wywołało popłoch wśród załóg niektórych sojuszniczych okrętów. Większość dowódców poszczególnych eskadr bądź okrętów była zdania, że bitwę należy przyjąć u wybrzeży Peloponezu, co pozwoli chronić Istm Koryncki. Argumentowali, że w razie klęski w okolicy Salaminy nie będzie możliwości ucieczki. Niektórzy z nauarchów rozkazali nawet swoim załogom zająć stanowiska na pokładach, rozpiąć żagle i uchodzić ku wybrzeżom Peloponezu, aby tam, przy Istmie, stawić opór wrogiej flocie.
Temistokles, jak wynika z przekazu Herodota, nie brał zapewne udziału w tej naradzie, skoro o jej przebiegu dowiedział się od swojego rodaka, niejakiego Mnesifilosa. Realnie oceniając sytuację, nie wątpił, że jeżeli flota odpłynie spod Salaminy, to ciężko jej się będzie znów zebrać w pełnym składzie, a niektóre z eskadr mogą nawet się całkiem odłączyć. Wymógł więc na Eurybiadesie zwołanie kolejnej narady, podczas której argumentował, że wobec zdecydowanej przewagi floty perskiej w liczbie okrętów jedynie wąski przesmyk, jakim jest cieśnina przy Salaminie, daje szanse na stoczenie zwycięskiej bitwy. Okolice Istmu, twierdził, uniemożliwią skuteczną obronę. Spośród obecnych na tej naradzie dowódców najsilniej przeciwko Temistoklesowi oponował znany już Adejmantos z Koryntu. Ponoć posunął się nawet do stwierdzenia, że milczeć powinien ten, kto nie ma ojczyzny, co było aluzją, bez wątpienia bardzo nieetyczną, do spalenia Aten. Ostatecznie jednak Eurybiades uległ perswazjom Temistoklesa i dał mu się przekonać.
Około połowy września siły lądowe Kserksesa ruszyły z Attyki w stronę Megary z zamiarem dotarcia przez Istm na Peloponez. Równocześnie jego flota wypłynęła z Faleronu i zbliżyła się do Salaminy. Jedna z eskadr, mianowicie egipska, otrzymała rozkaz opłynięcia wyspy i zablokowania cieśniny od strony zachodniej, czyli przy wybrzeżu Megary. Według różnych szacunków Wielki Król dysponował od ośmiuset do tysiąca dwustu okrętami. Druga z wymienionych liczb wydaje się chyba nieco zawyżona, zważywszy na ogromne straty, jakie perska flota poniosła na skutek sztormu w okolicy Sepiad i w bitwie pod Artemizjon. Można ją wszakże uznać za rzetelną, jeżeli przyjąć, że obejmuje ona jednostki nie tylko wojenne, ale i pomocnicze statki, łodzie oraz barki. Możliwe, że stan okrętów typowo bitewnych wyraża niższa z podanych liczb. Siły te najprawdopodobniej w dniu 27 września uszykowane w linię bojową stanęły przy wejściu do cieśniny między Attyką a Salaminą w pełnej gotowości do walki. Zapadające ciemności zapobiegły jednak jej stoczeniu. Tymczasem wśród helleńskich wojsk, zarówno tych stacjonujących na Istmie, jak i na okrętach, wzrósł niepokój na wieść o zbliżaniu się nieprzyjaciela lądem i morzem. Nie można było wykluczyć, że wybuchnie panika i popłoch. W tej sytuacji Temistokles ważył się na posunięcie wyjątkowo ryzykowne, mianowicie postanowił nawiązać bezpośredni kontakt z Kserksesem. Na niewielkim statku wysłał do Wielkiego Króla swojego zaufanego niewolnika o imieniu Sikinnos, aby poinformował władcę o narastającym popłochu wśród Hellenów i nakłonił go do rozpoczęcia ataku.
W powszechnej opinii ten czyn ateńskiego polityka i wodza miał na celu sprowokowanie przeciwnika do walki w warunkach dla niego zdecydowanie niekorzystnych, czyli w wąskiej cieśninie, gdzie niepodobna było wykorzystać przewagi liczebnej. Miałaby się zatem powtórzyć sytuacja spod Termopil, z tą oczywiście różnicą, że w realiach bitwy morskiej, a nie lądowej. Można się wszakże spotkać z opiniami, że tak naprawdę sprytny Ateńczyk zadbał tutaj wyłącznie o własny interes, albowiem którakolwiek ze stron odniosłaby zwycięstwa, to właśnie dzięki niemu. Nie odrzucając takiej możliwości, trzeba wszakże uznać, że dla Hellenów jak najszybsze stoczenie bitwy było jedynym ratunkiem.
Wielki Król zaufał wysłannikowi Temistoklesa i postanowił działać. Silne oddziały perskie otrzymały rozkaz zajęcia niewielkiej wysepki Psyttaleja, położonej pomiędzy Salaminą i lądem stałym. Egipska eskadra, opływająca wyspę od zachodu, zablokowała cieśninę przy brzegach Megary. Czy liczyła, tak jak na początku wyprawy, dwieście okrętów, tego nie wiadomo, ale z całą pewnością jej liczebność, zważywszy na wagę powierzonego jej zadania, musiała przekraczać setkę jednostek. Zasadnicza zaś część floty Kserksesa ustawiła się w szyku bojowym, zajmując prawie całą przestrzeń morską od Salaminy po Munichię opodal Pireusu, dla Wielkiego Króla zaś ustawiono na attyckim brzegu tron, z którego miał obserwować bitwę. Zadaniem towarzyszących mu pisarzy było notowanie imion tych spośród wojowników, którzy okażą się najdzielniejsi w boju.
Założenia taktyczne Persów przewidywały rozbicie wroga na morzu i zapędzenie niedobitków na Psyttaleję, gdzie miał się ostatecznie dopełnić los załóg helleńskiej floty. Tymczasem wśród nieświadomych powagi sytuacji helleńskich wodzów wciąż trwały ostre spory odnośnie do wyboru miejsca, w którym należałoby stawić czoło przeciwnikowi. Właśnie wtedy, o świcie 28 września 480 r. p.n.e., z Eginy przybył znany ateński arystokrata, przebywający wówczas na wygnaniu Arystydes, który poinformował najpierw Temistoklesa, a następnie całe helleńskie dowództwo o ruchach perskiej floty i całej sytuacji, jaka się wytworzyła wokół Salaminy. Według niektórych źródeł wszakże miało się to stać o dzień wcześniej i właśnie pod wpływem rozmowy z Arystydesem Temistokles podjął decyzję o zastosowaniu podstępu z powiadomieniem Kserksesa o zamierzonej ucieczce Hellenów. Tak czy inaczej, już wkrótce wieści przyniesione przez Arystydesa zostały potwierdzone przez załogę trójrzędowca z Tenos, dowodzonego przez niejakiego Panajtiosa, która dostrzegła eskadrę egipskich okrętów zamykających cieśninę od strony zachodniej. Niedługo potem przypłynął inny okręt, lemnijski, z którego pokładu również dostrzeżono, że wróg sposobi się do frontalnego ataku. W sztabie Symmachii nikt już nie miał złudzeń, że bitwa musi wkrótce nastąpić. Najbardziej zadowolony z tego był zapewne Temistokles, który orientował się najlepiej w całej sytuacji. Zarówno on, jak i inni wodzowie wygłosili do swoich podwładnych przemowy zagrzewające ich do walki.
Tekst jest fragmentem książki Waldemara Pasiuta „Nie tylko pod Salaminą. Wojny morskie Hellady do 355 r. p.n.e.”:
Perska flota, uszykowana w kilkanaście rzędów, ruszyła pierwsza do walki. Na czele płynęła prawie setka trier, przy czym fenickie uszykowano na prawym skrzydle, na lewym zaś helleńskie z tych poleis, które walczyły po stronie Kserksesa, czyli w przeważającej części z Jonii. Flota sprzymierzonych cofnęła swoje okręty ku lądowi, jedynie nauarcha Amejniasz z Pellene, z pochodzenia wszakże Ateńczyk i dowodzący ateńską trierą, zaatakował i sczepił się z wrogą jednostką. Tak przynajmniej twierdzą Ateńczycy, Eginieci bowiem zapewniają, że walkę rozpoczął ich okręt, który wysłany został na wyspę po posągi Ajakidów, eginieckich herosów, i po drodze natknął się na perskie jednostki. Wtedy inne helleńskie triery ruszyły mu z pomocą i rozpoczęła się walka. W ten sposób można odtworzyć początek starcia w oparciu o przekaz Herodota. Z dramatu Ajschylosa z kolei, który najpewniej był uczestnikiem tej bitwy, wynika, że flota związkowa manewr polegający na cofnięciu się w głąb cieśniny zastosowała dużo wcześniej, niż pojawiły się wrogie eskadry. Kiedy ich załogi, nie widząc przeciwnika, posuwały się naprzód, przerażający dźwięk trąb dał Hellenom znak do ataku. Do starcia doszło w miejscu bardzo niedogodnym, ze względu na ciasnotę, dla długich i wysokich trier fenickich. Triery helleńskie, mniejsze i niższe, były zarazem i zwrotniejsze, i wytrzymalsze na wstrząsy spowodowane na przykład zderzeniem z innym okrętem.
Bitwa miała typowo manewrowy charakter polegający na dążeniu do staranowania wrogich jednostek przez własne okręty. Po stronie helleńskiej z wielką odwagą i determinacją walczyły wszystkie eskadry, ale największa chwała przypadła Ateńczykom i Eginietom. Być może ich tradycyjna wzajemna wrogość skłaniała załogi tak jednych, jak i drugich do jak najdoskonalszego wykazania się w bitwie. Ateńczycy walczyli naprzeciw Fenicjan oraz Cypryjczyków, zatem przeciwników w walkach morskich godnych respektu i szacunku. Eginietom, którzy wraz z Megaryjczykami zajęli prawe skrzydło, zapewne naprzeciw okrętów z Licji, Pamfilii i Cylicji, oprócz solidnej walki w ciągu całego starcia, miała przypaść rola tej eskadry, która dopełni miary klęski wroga pod sam koniec bitwy. Naprzeciw tych helleńskich okrętów, które rozlokowano w centrum, między innymi peloponeskich, walczyli Jonowie, którzy mimo wcześniejszych zachęt ze strony Temistoklesa nie odstąpili od Wielkiego Króla i bili się z przekonaniem po jego stronie, odznaczając się niejednokrotnie wielką odwagą. Samijczycy Teomestor i Fylakos zdobyli nawet dwie helleńskie triery, za co zostali wynagrodzeni przez Kserksesa. Pierwszy uzyska tyranię na swej rodzinnej wyspie, drugi zaś wpis na listę królewskich dobroczyńców, co wiązać się będzie z niemałym nadaniem ziemskim.
Jacyś Fenicjanie oskarżali wprawdzie Jonów przed samym królem, że służą nieszczerze, są skłonni do zdrady i przejścia na stronę Hellenów i że przez to kilka fenickich okrętów zostało utraconych, ale pewien wypadek zadał kłam tym oszczerstwom. Walczący otóż po stronie perskiej okręt Jonów z Samotraki, która była kolonią Samijczyków, staranował skutecznie ateńską trierę, jednak po chwili sam został trafiony taranem jednostki eginieckiej i zaczął tonąć. Marynarze z Samotraki, obyci z morzem i niebezpieczeństwem, postanowili się bronić, a ponieważ potrafili umiejętne posługiwać się długimi włóczniami, zdołali postrącać do wody Eginietów z ich pokładu i zająć ich okręt. Ponoć zwrócił na to uwagę sam Kserkses, bez ustanku obserwujący ze swego tronu przebieg bitwy, co wzbudziło u niego sympatię do samotrackiej załogi i złość na skarżących Fenicjan. Tym ostatnim, uznawszy ich za tchórzy, rozkazał... poucinać głowy.
Pomimo wielkiego zaangażowania się w walkę królewskich załóg, ich odwagi i determinacji, potęgowanej faktem, że są obserwowane przez samego monarchę, zwycięstwo przychyliło się zdecydowanie na stronę Przymierza Hellenów. Ponoć miała się im ukazać postać niewiasty zagrzewającej ich do walki. Jak się można domyślać, musiała to być sama Atena, a wieść o jej pojawieniu się bez wątpienia wymyślona została i rozpowszechniona przez dowództwo Symmachii w celu podniesienia walczących na duchu. Źródła mówią również o innych nadprzyrodzonych zjawiskach podczas tej bitwy, takich jak niezwykły blask płomienia pojawiający się od strony Eleuzis, tajemnicze okrzyki wypełniające schodzącą ku morzu Równinę Triazyjską i postępująca po niej procesja złożona z wielkiej liczby mężczyzn, prowadzących mitycznego Jakchosa, syna Demeter. Wówczas spośród wydającego okrzyki zgromadzenia poczęły się unosić obłoki, które zwolna przesuwały się ku morzu i osiadły ponad trójrzędowcami. Widziano również postacie uzbrojonych mężczyzn zbliżających się od strony Eginy z rękami wyciągniętymi tak, by osłonić helleńskie triery. Uznano, że są to Ajakidzi, do których modlono się o pomoc przed bitwą. O zwycięstwie floty związkowej zadecydowały wszakże okoliczności bardziej ziemskie aniżeli nadprzyrodzone. Hellenowie walczyli w lepiej ustawionym szyku niż szyk nieprzyjacielski i w miejscu, o czym już wspomniano, bardziej sprzyjającym działaniom ich mniejszych i zwrotniejszych okrętów. Było to skutkiem koncepcji taktycznych Temistoklesa, które narzuciły wrogowi walkę w warunkach dla niego w pełni niekorzystnych, a to spowodowało, że nie działał on planowo. W wąskiej cieśninie perscy dowódcy okrętów musieli niektóre z nich cofnąć, by uniknąć kolizji, skutkiem czego był bałagan i załamanie się linii bojowej.
Przełomowym wydarzeniem, które przesądziło o zwycięstwie Hellenów, był gwałtowny powiew wiatru, który wywołał silną morską bryzę. Ta okazała się o wiele groźniejsza dla wysokich okrętów fenickich, stanowiących zasadniczą część floty Kserksesa, aniżeli dla niskopokładowych trier helleńskich. Temistokles dostrzegłszy, że bryza spycha wrogie okręty z ich kursu i powoduje, że ustawiają się one burtami ku jego ateńskiej eskadrze, wydał rozkaz ataku. Sto osiemdziesiąt ateńskich trier runęło na fenickie okręty dowodzone przez Ariamenesa. Pierwszym, który zdobył nieprzyjacielski okręt w tym starciu, był nauarcha Lykomedes, który odciął ze zdobytej triery znajdującą się na jej dziobie figurę i poświęcił ją później Apollonowi Niosącemu Wawrzyn. Większość nieprzyjacielskich jednostek w tej fazie bitwy została jednak zatopiona na skutek taranowania, a spora część unieruchomiona dzięki zastosowaniu taktyki łamania wioseł, polegającej na zbliżeniu się do burty wrogiego okrętu i szybkim podniesieniu przez wioślarzy własnych drzewc ku górze bądź zręcznym wciągnięciu ich do wewnątrz. Pozbawiony wioseł okręt był wobec nieprzyjaciela bezbronny. Można go było wówczas łatwo staranować albo dokonać abordażu. Na pokładach ateńskich trier służbę pełniło po osiemnastu wojowników, hoplitów oraz łuczników i ci wdarli się na pokłady fenickich trier. Najodważniej bronił się sam Ariamenes, który strzelał z łuku i ciskał oszczepami w stronę atakującej jego wysoki okręt ateńskiej triery. Obydwa okręty sczepiły się brązowymi dziobami. Ateński nauarcha Amejniasz oraz hoplita Sokles, posługując się długimi dzidami, zabili perskiego admirała i zepchnęli go do morza. Jego dryfujące ciało rozpoznała ponoć Artemizja i rozkazała je wyłowić swoim ludziom, a następnie zanieść Kserksesowi. Sama królowa Halikarnasu ocalała z pogromu jedynie dzięki szczęśliwemu przypadkowi, kiedy bowiem ścigała ją attycka triera, jej okręt uderzył przypadkowo w sojuszniczą jednostkę z Kalyndos, co nauarcha na ścigającym ateńskim okręcie uznał za omyłkowy atak na okręt z helleńskiej floty i zaniechał dalszego pościgu.
Tekst jest fragmentem książki Waldemara Pasiuta „Nie tylko pod Salaminą. Wojny morskie Hellady do 355 r. p.n.e.”:
Padł natomiast w bitwie syn Dariusza, przyrodni brat Kserksesa, Ariobignes, a na wysepce Psyttalei, dokąd z lekkimi łodziami udał się Arystydes, by uderzyć na zgromadzone tam oddziały perskiej piechoty, pojmano żywcem trzech chłopców z królewskiej rodziny. Większość znajdujących się na Psyttalei Persów wycięto, a spośród żołnierzy dowodzonych bezpośrednio przez Arystydesa podobno nie poległ ani jeden. Spośród nieprzyjaciół z kolei nikt z wysepki nie umknął. W ogóle straty Hellenów były kilka -, a być może nawet kilkunastokrotnie mniejsze niż perskie, a jednym z tego powodów był ten, że Hellenowie potrafili o wiele lepiej aniżeli ich przeciwnicy pływać i dlatego więcej helleńskich rozbitków zdołało się uratować.
W końcowej fazie bitwy do najgwałtowniejszych i najbardziej zaciekłych starć doszło opodal Psyttalei, gdzie zresztą zwycięscy Hellenowie postawili później jeden z dwu pomników zwycięstwa (tzw. tropajonów - drugi na Salaminie). Pokonane perskie okręty zaczęły uchodzić stamtąd w stronę Faleronu, ale z powodzeniem zaatakowali je wówczas Eginieci, którzy przy wysepce przygotowali zasadzkę. Wkrótce nadpłynęły też okręty ateńskie. Staranowane zostały zarówno te okręty Kserksesa, które próbowały jeszcze stawiać opór, jak i te, które uciekały. Załoga jednego z okrętów z Eginy, dowodzonego przez nauarchę Polikrytosa, w uciekającej jednostce sydońskiej rozpoznała tę, która jeszcze pod Artemizjon zagarnęła ów eginiecki okręt, na pokładzie którego niezwykle dzielnie bronił się Pyteasz. Czy Eginieci wiedzieli, że Pyteasz przebywa wciąż na pokładzie fenickiego okrętu jako honorowy jeniec, tego nie można być pewnym, wszakże Polikrytos rozkazał ów okręt zdobyć, nie zaś zatopić. Być może przypuszczano, że Pyteasz wciąż może się tam znajdować. Bohater spod Artemizjon odzyskał wolność dzięki bohaterstwu i determinacji swoich rodaków.
W czasie owej akcji zdobywania sydońskiej triery doszło do znamiennego i nieco sarkastycznego wydarzenia. Blisko jednostki dowodzonej przez Polikrytosa działał okręt flagowy eskadry ateńskiej z samym Temistoklesem na pokładzie. Nauarcha z Eginy, rozpoznawszy ateńskiego wodza, zaczął szydzić z niego, używając, jak się można domyślić, niewybrednych słów i epitetów i jakby tego było mało, zarzucił Temistoklesowi, że ten bezpodstawnie oskarżał Eginietów o sympatie dla Kserksesa. Jeżeli wierzyć Herodotowi, okręt Polikrytosa nawet zaatakował flagową ateńską trierę ale, jak się wydaje, tylko na postrach. Podobnie nie jest w pełni wyjaśniony udział w bitwie pod Salaminą eskadry korynckiej. Jej dowódca, wspominany już kilkakrotnie Adejmantos, na samym początku bitwy miał ulec panice i przerażony ujść na żaglach, pociągając za sobą inne ojczyste okręty, jednak zawrócił na skutek, jak podają Ateńczycy, boskiej interwencji. Spóźnił się wszakże na bitwę, co też nie przyniosło mu chwały. Sami Koryntyjczycy wszelako uważali całą tę historię za pomówienie. Eskadra koryncka, według nich, dzielnie biła się w pierwszej linii. Nie można też wykluczyć, że to, co uznano za ucieczkę, było tak naprawdę wykonywaniem przez koryncką eskadrę taktycznego zadania polegającego na blokowaniu dostępu do Istmu, gdyby któreś z wrogich okrętów przełamały bitewny front i próbowały opanować to niezwykle ważne pod względem strategicznym miejsce.
Ocalałe perskie okręty z trudem dotarły do Faleronu pod osłonę stacjonujących tam wojsk lądowych. Niektóre z nich rozbiły się o skaliste attyckie wybrzeża. Kserkses nie miał już złudzeń, że poniósł dotkliwą klęskę, jednak nie zamierzał się jeszcze poddawać. Rozkazał powiązać łańcuchami i linami fenickie barki i statki kupieckie, co Hellenom miało wpoić przekonanie, że Wielki Król zamierza przerzucić na Salaminę most zwodzony i że walka nadal trwa. Najprawdopodobniej chodziło mu jednak o to, aby przeciwnicy nie chcieli podjąć próby zniszczenia mostów na Hellesponcie w celu uniemożliwienia jego wojskom powrotu z Europy do Azji, brał bowiem pod uwagę, że mogą im to podpowiedzieć Jonowie. Jak widać, Wielki Król nie ufał swoim helleńskim poddanym z Azji i wysp, choć niektórzy z nich pod Salaminą walczyli bohatersko po jego stronie. Łączenie fenickich statków i barek było zatem jedynie fortelem. Hellenowie, przyholowawszy na Salaminę wszystkie szczątki okrętów, jakie się tylko dało, rzeczywiście utworzyli szyk bitewny, przewidując, że Wielki Król raz jeszcze zaatakuje tymi siłami morskimi, które zostały mu do dyspozycji po bitwie. Atak jednak nie nastąpił i jeszcze przed zmierzchem bitwa pod Salaminą dobiegła końca.
Największymi bohaterami stoczonej walki okrzyknięto Eginietów, a zaraz po nich największą sławą okryć się mieli Ateńczycy. Spośród nauarchów jako pierwszego wymieniano wspomnianego Polikrytosa z Eginy. Nie mniejszą sławę przypisywano Ateńczykowi o imieniu Eumenes. Także Amejniasza, o którym była mowa, zaliczono do najdzielniejszych bohaterów dnia. To właśnie on ścigał okręt Artemizji i zaniechał tego działania na skutek pomyłki. Ominęła go wyjątkowa nagroda dziesięciu tysięcy drachm, wyznaczona za pochwycenie okrętu królowej. Jedynym powodem ustanowienia tak wysokiej kwoty było to, że w wyprawie przeciwko Atenom... wzięła udział kobieta.
Hellenowie stracili w tej bitwie około czterdziestu trier, Persowie przynajmniej pięciokrotnie więcej, nie licząc tych, które zostały pochwycone wraz z załogami. Takie dane przytacza Diodor. Według Ktezjasza perskie straty wyniosły około pięciuset jednostek. Z danych Diodora dotyczących strat Hellenów wynika, że owych czterdzieści okrętów zostało zatopionych, natomiast nie można wykluczyć, że niemała ich liczba uległa też mniejszym lub większym uszkodzeniom i wymagały one napraw. To oczywiście osłabiło siłę uderzeniową sojuszniczej floty i nie pozwoliło jej na natychmiastowe kontynuowanie działań, których celem mogłoby być całkowite zniszczenie sił morskich przeciwnika. Nie zostały też, rzecz jasna, zniszczone jego siły lądowe, toteż pomimo zażegnania groźby perskiego podboju Hellady wojna trwała nadal.
Źródła: Ajschylos, Persowie 309-512; Herodot VIII 40-47; 49-64; 66-71; 75-76; 78-97; Lizjasz II 33-41; Ktezjasz F13 (30), s.94; Diodor XI 14,5-19,3; Plutarch, Temistokles X-XV; Arystydes VIII-IX; Kimon V.