Bitwa pod Crécy: o wyższości łuku nad kuszą i szarżującym rycerstwem
Europa czasów późnego średniowiecza była miejscem społecznego chaosu. Od 1315 roku na kontynencie panował Wielki Głód, a później zaraza. W konsekwencji doprowadziły one do wyniszczenia społeczeństwa. Wysoka śmiertelność, wynosząca nawet do 35% ludności, wywołała trudności gospodarcze, problemy z dostępnością siły roboczej oraz wykwalifikowanej kadry. Problem stanowiła również rekrutacja wojskowa i koszty utrzymania armii. Poprzez zmniejszenie się populacji wzrosła wysokość żołdu. Wywołało to zmiany w strukturach wojskowych, zmniejszenie wielkości oddziałów oraz wzrost profesjonalizmu armii. W wyniku przemian społeczno-ekonomicznych państwa Europy Zachodniej zaczęły wynurzać się z epoki feudalizmu. Był on jednak wciąż dominujący na ziemiach Europy Wschodniej.
Za jeden z największych konfliktów zbrojnych przełomu XIV i XV w. uznaje się wojnę stuletnią. Prowadzona była ona w latach 1337–1453 pomiędzy władcami Anglii – dynastią Plantagenetów, a władcami Francji – dynastią Walezjuszy. Przyczyn wybuchu wojny można doszukiwać się w sporze feudalnym o angielskie posiadłości kontynentalne. Traktat paryski z 1259 roku załagodził istniejące okoliczności sporne. Zgodnie z jego treścią, król angielski został lennikiem króla francuskiego. Przyjęte rozwiązanie było niedopuszczalne, ponieważ stawiało prawowitego władcę Anglii jako wasala króla francuskiego na kontynentalnych ziemiach angielskich. Czy prawowity władca może podlegać drugiemu na przynależnych mu terytoriach? Początkowo sytuacja została rozstrzygnięta poprzez małżeństwa między rządzącymi dynastiami oraz kompromis w sprawie przyjmowania hołdu od króla angielskiego przez francuską dynastię Kapetyngów.
Król Anglii Edward III poprzez swoją matkę, Izabelę Francuską, był wnukiem Filipa IV i jednocześnie siostrzeńcem Karola IV – ostatniego Kapetynga. Przez swoją krew Edward III miał więc prawo do tronu francuskiego, jednak zasada wprowadzona w 1316 roku zabraniała kobietom sukcesji. Po wygaśnięciu głównej linii Kapetyngów władzę we Francji przejął w 1328 roku Filip VI Walezjusz. Jego panowanie zostało zaakceptowane przez stronę angielską, sytuacja jednak ponownie zaostrzyła się, gdy Filip VI poparł Szkocję w konflikcie z Anglią. Spowodowało to wznowienie angielskich roszczeń do tronu francuskiego oraz dążenie do przejęcia go siłą przez Edwarda III.
Spór o sukcesję doprowadził do wybuchu wojny, ze względu na długość znanej jako wojna stuletnia. W czasie jej trwania zaczęto zwracać uwagę na nowe rozwiązania taktyczne, wykorzystujące topografię terenu. Na znaczeniu zyskały oddziały łuczników. Zaczęto używać również artylerii. Na rzecz większych oddziałów piechoty zmniejszyło się natomiast znaczenie kawalerii. Doskonałym przykładem wykorzystania tych nowych elementów jest bitwa pod Crécy, która miała miejsce 26 sierpnia 1346 roku. W walkach udział wzięły angielskie wojska Edwarda III i znacznie liczniejsza armia francuska Filipa VI. Bitwa zakończyła się klęską Francuzów oraz wybiciem rycerzy oraz oddziałów kuszników genueńskich. W jaki sposób Edward III odniósł tak spektakularne zwycięstwo? Dlaczego armia Filipa VI poniosła tak dotkliwą porażkę?
Bitwa pod Crécy: angielski atak
Jean Froissart podaje w swoich kronikach, iż król Anglii, z oddziałami liczącymi 4000 zbrojnych i 10000 łuczników oraz sprzymierzonymi Walijczykami i Irlandczykami wylądował, za namowami wygnańca francuskiego Godfreya Harcourta, w Normandii:
Panie, kraj Normandii jest przebogaty, niech stracę głowę inaczej, jeśli tam wylądujesz nikt nie stawi oporu; mieszkańcy Normandii nie przywykli do wojny, a wszyscy rycerze i giermkowie są obecnie przy oblężeniu Aiguillonu z diukiem. I, Panie, znajdziesz tam wspaniałe miasta, nie otoczone murami, gdzie twoi ludzie będą mieli wspaniałe zdobycze (...); I, Panie, możesz wtedy podążać ze swą armią do Caen.
Kierując się wskazówkami banity Harcourta, Edward III wraz ze swoimi wojskami przystąpił do rabowania i pustoszenia Normandii – kraju obfitującego w zboża, zasobnego w wozy, konie, trzodę i zamieszkanego przez bogatą szlachtę i mieszczaństwo. Nie napotykając w swych działaniach na żaden opór, król Anglii przemieszczał swoje wojska na krótkich odcinkach, przystając między południem a godziną trzecią i wykorzystując miejscową aprowizację. Ludzie opuszczali swoje posiadłości, uciekając na samą wieść o zbliżających się najeźdźcach. Splądrowano Barfleur, Cherbourg, Montebourg i inne miasta zamkowe. Ciężki los spadł na Carentan, którego mieszkańcy dobrowolnie poddali posiadane dobra. Niczym nie powstrzymywane oddziały angielskie przez dwa dni grabiły i plądrowały miasto. Następnie Edward III obrał kurs na miasta kupieckie: Saint-Lo oraz Caen. Były one bogate w materiały i tekstylia oraz opactwa Świętej Trójcy oraz Świętego Stefana. Caen, bronione tylko przez zamkowy garnizon oraz swoich mieszkańców, zostało zdobyte. Edward III oszczędził tym razem ludność, a łupy – towary handlowe, klejnoty, materiały, srebro i złoto oraz więźniów trzymanych dla okupu – wysłał drogą wodną do Anglii.
Polecamy e-book Michała Beczka – „Wikingowie na Rusi”
Książka dostępna również jako audiobook!
Na wieść o działaniach Anglików Filip VI przyrzekł, iż pomści krzywdy wyrządzone Francji i nie dopuści, aby wrogowie opuścili kraj bez walki. Posłał po sprzymierzeńców, w tym króla Czech i jego syna, swoich diuków, hrabiów, baronów, rycerzy i ich giermków. Zebrał armię tak wielką, jakiej Francja nie widziała od stu lat. Filip VI zamierzał przeszkodzić Edwardowi III w przekroczeniu rzeki Sommy. Umożliwiłoby to stawienie czoła Anglikom na francuskich warunkach i zamknięcie drogi odwrotu korytem rzeki, gdyż francuskie garnizony strzegące przepraw nie zostały zdobyte.
Według Froissarta, dzięki informacjom zdobytym od więźnia pojmanego podczas podjazdu rozpoznawczego, Edward III znalazł możliwość przekroczenia rzeki. W miejscu zwanym Blanche-taque dwukrotnie w ciągu dnia poziom wody opadał poniżej kolan, a kamieniste dno umożliwiało przekroczenie rzeki nawet wozom, konnym oraz pieszym, bez podejmowania zbędnego ryzyka.
Przeprawa Blanche-taque była strzeżona przez barona Normandii – Godemara du Fay. Miał on w swoich oddziałach 6000 piechoty oraz najemnych kuszników genueńskich. Wraz z jednostkami zebranymi w pobliskich regionach, baron Normandii stawił opór Edwardowi III w liczbie około 12000 żołnierzy. W efekcie walki, jaka wywiązała się podczas przekraczania brodu, zginęło wielu możnych francuskich i angielskich. Kusznicy genueńscy sprawiali duże trudności angielskim oddziałom podczas przeprawy, jednak nie mogli się równać z nawałą łuczniczą. Doprowadziło to do odwrotu i ucieczki oddziałów francuskich oraz samego Godemara du Fay.
Przygotowanie do decydującej bitwy
Edward III, będąc doskonale poinformowanym o ruchach Filipa VI, po przekroczeniu Sommy przybył pod Crécy. W ostatni piątek sierpnia 1346 roku powiedział:
Pozwólmy sobie wykorzystać dostępny teren, jako że nie pójdziemy nigdzie dalej, dopóki nie zobaczymy [tutaj] naszych wrogów. Mam pełne prawo wyczekiwać ich, jako że mam prawo dziedziczenia z królowej, matki mojej, której ziemia ta była dana podczas zaślubin: wyzwę tym przeciwnika mojego, Filipa Walezjusza.
Bitwa odbyła się 26 sierpnia 1346 roku. Kluczowe znaczenie miało przygotowanie oraz strategiczne wykorzystanie wzniesień terenu i maksymalnego pola ostrzału łuczników. Edward III ustawił swoją armię w pozycji defensywnej – z północną (lewą) flanką naprzeciw wioski Wadicourt i południową (prawą) naprzeciw Crécy i rzeki Maye. Następnie, według kronik Frossairta, Edward III podzielił swoje wojska na trzy części: „W pierwszej 800 zbrojnych oraz 2000 łuczników wspieranych przez 1000 Walijczyków, w drugiej 800 zbrojnych oraz 1200 łuczników, trzeciej 700 zbrojnych i 2000 łuczników”. Natomiast Paul Davis w pracy o stu decydujących bitwach podał następujące wyliczenie: „4000 po prawej, 800 zbrojnych pośrodku, 2000 łuczników na każdej z flank, nożownicy z tyłu, po lewej, 500 zbrojnych, 1200 łuczników zebranych po każdej ich stronie, z rezerwą 700 zbrojnych oraz 2000 łuczników”.
Każdy z angielskich lordów występował pieszo, pod swoim sztandarem, w szyku mieszanym z łucznikami. Miało to na celu ochronę oddziałów łuczniczych w przypadku złamania linii przez ciężkozbrojną jazdę. Ustawienie wojska w takim szyku, bez użycia konnicy, było ewenementem, nie tylko ze względów taktycznych, ale również społecznych. Rycerze należeli do stanu szlacheckiego, a łucznicy pochodzili zwykle z niskich warstw społecznych. Teraz mieli walczyć jako jedna grupa. Edward III osobiście wizytował każdą z trzech grup. Przekonywał swoich żołnierzy do walki o honor i jego prawo jako władcy. Przygotowanie oddziałów trwało do godziny dziewiątej, po czym żołnierze mogli się posilić oraz spocząć w wyznaczonych miejscach.
W przypadku walki ze znacznie liczniejszym przeciwnikiem, takie rozwiązanie stawiało żołnierzy na pierwszym miejscu, przed chwałą i prestiżem władcy. Edward III wykazał się krytycznym podejściem do spraw strategicznych. Wykorzystał maksymalnie możliwości swoich oddziałów, bez narażania ich na ryzyko, udzielając im też osobistego wsparcia oraz podnosząc morale. Podobnego rozwiązania nie można było zastosować w wojskach francuskich, gdyż w ich szeregach dominowało klasowe uprzedzenie oraz brak koordynacji. Ich domeną była ciężka kawaleria, która przełamując szereg lekkozbrojnych i pieszych, mogła spowodować dotkliwe straty. W celu zwolnienia szarży, Edward III rozkazał kopanie jam i rowów wypełnionych smołą, oraz tworzenie przeszkód na przedpolu łuczników.
We francuskiej armii dominowało egocentryczne przekonanie o szybkim zwycięstwie, a także powszechna chciwość oraz chęć pojmania dla okupu wysoko urodzonych jeńców. Przybywając w okolice Crécy Filip VI wysłał swoich zaufanych rycerzy w celu rekonesansu. Anglicy dostrzegając wroga powstali z miejsc, w krótkim czasie osiągając gotowość bojową.
Zwiadowcy zalecali Filipowi VI odpoczynek oraz atak następnego dnia, argumentując że przeciwnik był przygotowany i wypoczęty, zaś wojska francuskie, strudzone podróżą i nadal pozostające w nieładzie, wciąż przybywały na miejsce. Filip VI przyjął ich radę i polecił wydać stosowne rozkazy. Napływające pod Crécy francuskie oddziały nie zatrzymywały się wbrew rozkazom króla. Powstały tym samym tłum, przeszkadzający sobie wzajemnie, podążał bez ładu w stronę gotowych do walki Anglików.
Polecamy e-book Marcina Sałańskiego „Wyprawy krzyżowe. Zderzenie dwóch światów”:
Książkę można też kupić jako audiobook, w tej samej cenie. Przejdź do możliwości zakupu audiobooka!
Rycerstwo francuskie traktowało Filipa VI bardziej jako „partnera” aniżeli władcę, będąc gotowym nawet odmówić posłuszeństwa. W takiej sytuacji powstał problem z dowodzeniem oraz utrzymaniem dyscypliny. Zmiany zachodzące w systemie feudalnym Anglii wpłynęły na kontakt międzyklasowy, umożliwiając szlachcie i stanom niskim współdziałanie. Głęboko zakorzenione w świadomości francuskiej zasady rycerskości i chwały w boju przeciwstawiały się dyscyplinie i posłuchowi dla rozkazów króla.
Pogrom
Filip VI, widząc panujący nieład i jawną niesubordynację gotującej się do walki szlachty, jako pierwszych do ataku wysłał 15000 kuszników genueńskich. Początkowo najemnicy odmawiali: „Nie jesteśmy dziś zdolni do walki, jesteśmy zbyt zmęczeni i nie jesteśmy w stanie dokonać żadnych wielkich czynów bojowych, potrzebujemy odpoczynku”. Mimo tego ruszyli do ataku.
Podczas natarcia kuszników, którzy poruszali się w ładzie i szyku bojowym jako jedyny oddział armii francuskiej, miała miejsce ulewa z piorunami, po której słońce świeciło Anglikom w plecy, zaś Genueńczykom prosto w oczy. Kusznicy, unikając ostrzału z angielskich dział, ruszyli do natarcia i zanim znaleźli się w zasięgu łuków angielskich oddali jedną salwę. Nawałnica angielskich strzał doprowadziła ich do paniki. Kusznicy zostawiając swoją broń, rzucili się do ucieczki. Widząc to Filip VI wydał rozkazał „wybić łotrów, gdyż kłopoczą nas bez powodu”.
Panika i chaos wśród walczących, padających pod kolejnymi strzałami, uniemożliwiała zorganizowany odwrót. W konsekwencji poległo również wielu konnych, którzy zgodnie z rozkazem Filipa VI ruszyli do ataku za kusznikami:
(...) i Anglicy strzelali, gdziekolwiek widzieli duże zgrupowanie [wojska francuskiego]; ostre strzały wbijały się w ciała zbrojnych, jak i w ich konie, wielu padło, koni i ludzi wśród Genueńczyków, kiedy upadli, nie mogli powstać ponownie, ścisk był tak wielki że jeden przewracał drugiego.
Dlaczego kusza zawiodła?
Kwestia niskiej efektywności kuszy podczas bitwy pod Crécy poruszana była przez wielu historyków. Powszechnie uznaje się, że cięciwy w kuszach, zamoknięte podczas ulewy, straciły napięcie. Przełożyło się to na pęd i impet oraz dystans, jaki osiągnął bełt – krótka strzała do kuszy. Natomiast Anglicy podczas ulewy szybko usunęli cięciwy ze swoich długich łuków, chowając je pod hełmami. Zdjęcie i założenie cięciwy łuku jest relatywnie proste i zajmuje kilka sekund. Cięciwa kuszy zaś napina znacznie mocniejszy i krótszy łuk, a jej zdjęcie nie jest możliwe (szczególnie w warunkach bojowych) bez odpowiednich przyrządów bądź tak zwanej drugiej cięciwy. Do czynników, które wpłynęły na efektywność kuszy, historycy zaliczają również temperaturę oraz ostre słońce, które pojawiło się zaraz po ulewie. Podmokłe i miękkie podłoże także stanowiło problem – kusznicy nie mieli twardego oparcia dla przygotowania swoich narzędzi do strzału.
Należy również zwrócić uwagę na „szybkość bojową” i ilość strzałów, jakie można wykonać z łuku i kuszy w ciągu tego samego czasu. Obsługa kuszy wymaga znacznie więcej czynności, co wydłuża przygotowanie bojowe. Należy najpierw napiąć cięciwę, używając strzemienia, dźwigni (tak zwanej „koziej nogi”) lub mechanizmu korbowego, zwanego „windą”. Następnie nałożyć bełt, wymierzyć i dopiero strzelić. Łuk jest bronią znacznie szybszą pod tym względem. W czasie jednego strzału z kuszy, łucznik, w zależności od umiejętności, może wykonać ich od dwóch do czterech. Łuk jednakże wymaga długiego treningu, a kusza z przyrządem napinającym może być użyta nawet bez uprzedniej praktyki.
Rozpatrując niską efektywność kuszy w bitwie pod Crécy, należy wziąć pod uwagę materiały, z jakich były wykonane cięciwy. W wieku XIV wykorzystywano w tym celu len i konopie. Trzeba też pamiętać, że kusze tamtego okresu nie miały łuków stalowych, ale kompozytowe – o mniejszym zasięgu i mocy niż łuki stalowe, stosowane na przełomie XIV i XV wieku. Łuki kompozytowe wytwarzane były z drewna cisowego, kości, ścięgien oraz kleju. Charakteryzowały się większą mocą i wytrzymałością w stosunku do wcześniejszych łuków drewnianych, dużą grubością i niewielką wagą. Dla umocowania ich do kolby używano sznurów, przypuszczalnie wykonanych z tych samych materiałów co cięciwa, jak również ścięgien. Dopiero w późniejszych wiekach zaczęto zamiast wiązań stosować klamry już przy łukach stalowych, gdyż krawędzie mogły je przeciąć. Pojawia się zatem pytanie – czy pogoda i materiały, z których wykonane były cięciwy oraz prawdopodobnie mocowania łuków, rzeczywiście wpłynęły na rezultat i osiągnięcia kuszników w bitwie pod Crécy?
Należy też zwrócić uwagę na pozycję kuszników względem taktycznie ulokowanych łuczników, oraz ich położenie względem słońca. Genueńczycy byli nim oślepieni oraz musieli strzelać pod górę, co zdecydowanie wpłynęło na celność. Kusznicy, ze względu na czas wymagany do przeładowania broni, wyposażeni byli w duże tarcze, zwane pawężami, noszone na plecach. Po oddaniu strzału odwracali się i przeładowywali kuszę, będąc chronionymi przez pawęż. Tarcze mogły być również noszone przez osoby towarzyszące kusznikom w bitwie. W przypadku opisu Froissarta nie ma żadnej wzmianki o tarczach ochronnych. Jeśli kusznicy wstępnie odmówili rozkazu Filipa VI, który pośpiesznie wydał komendę ataku, można sądzić, że pawęże nie zostały użyte. Zaowocowało to ogromnymi stratami. Czy tarcze pozostały na taborach, które ciągle były w drodze?
Polecamy e-book Marcina Sałańskiego pt. „Wielcy polskiego średniowiecza”:
Zmierzch rycerstwa
Sytuacja panująca wśród atakujących oddziałów francuskich, jak podaje Frossairt, dostarczyła Anglikom dogodnych sytuacji:
pomiędzy Anglikami były pewne łotry, którzy pieszo z wielkimi nożami ruszyli pomiędzy zbrojnych [w odwrocie] i mordowali wielu jak leżeli na ziemi, erlów, baronów, rycerzy i giermków, przez co król Anglii był niezadowolony, jako, że wolał ich wziąć jako zakładników.
Z powyższego wynika, iż linia francuskiego ataku nie padła daleko od linii obrony angielskiej. W momencie widocznej przewagi niektórzy z Anglików, Irlandczyków lub Walijczyków odrzucili swoje łuki, śpiesząc do walki wręcz lub raczej dobicia rannych. Świadczy to również o całkowitym załamaniu natarcia oraz chaosie panującym na polu bitwy pomiędzy francuskimi oddziałami najemników, usiłującymi wycofać się, rannymi oraz padającą konnicą.
Warta wspomnienia jest również chwalebna śmierć króla Czech – Jana Luksemburskiego. Będąc ślepym, ruszył on do walki przywiązany do swych rycerzy, chcąc zadać choć jedno uderzenie mieczem przed śmiercią. Francuzi, nękani nawałami strzał kilku tysięcy łuczników, ponieśli klęskę, a Filip VI wycofał się z pola walki, również odnosząc rany.
Rezultat bitwy świadczy o braku krytycznego myślenia Filipa VI przy tworzeniu planu bitwy oraz dowodzi całkowitego braku morale i posłuszeństwa szlachty francuskiej, ignorującej rozkazy i ruszającej bezładnie z marszu do boju. Pomimo znacznej przewagi liczebnej, powyższe czynniki zadecydowały o olbrzymich i bezsensownych stratach, poniesionych przez wojsko francuskie. Emocje, chciwość oraz egoizm doprowadziły do porażki tej armii.
Bitwa pod Crécy stanowi wprowadzenie do nowej sztuki wojennej. Była również początkiem schyłku rycerstwa w epoce średniowiecza. Stanowiła odejście od modelu ciężkiej kawalerii na rzecz piechoty. Jest również doskonałym przykładem, jak wykorzystanie terenu, walorów bojowych różnych oddziałów oraz jednostronnego i krytycznego dowodzenia doprowadziło do spektakularnego zwycięstwa Edwarda III. Straty podawane są w różnych wysokościach, w zależności od dostępnych źródeł. Kenneth Kops określa, że po stronie angielskiej zginęło około 100 ludzi, po stronie francuskiej ogółem 11000–12000. Frossairt natomiast podaje znacznie większe liczby Francuzów: 1200 rycerzy, 15000 do 30000 zabitych i rannych poniżej stanu rycerskiego. Biorąc pod uwagę rozbieżność danych, nie można jednoznacznie ustalić poziomu strat, jednak w porównaniu do Francuzów liczba poległych Anglików jest symboliczna.
Analizując działania militarne w tej bitwie, należy wziąć pod uwagę rywalizujące ze sobą armie, ich położenie, przypuszczalną liczebność, stan i typy walczących jednostek, sytuację strategiczną, przyjęte pozycje, położenie, dostępne technologie oraz dowodzenie, ale także morale i posłuszeństwo. Jednym z najistotniejszych czynników wpływających na przebieg i rezultat bitwy, poza samą armią, wydaje się być dowodzenie oraz umiejętność krytycznego myślenia. Składa się na to zrozumienie podejmowanych akcji w odniesieniu do przyszłych wyników oraz łańcucha możliwych rezultatów, wykorzystania alternatywnych rozwiązań, a także przewidywania. Wykorzystanie krytycznego myślenia dla działań strategicznych pozwala na przyjęcie czystego obrazu działań oraz możliwości z nich wynikających. W rezultacie daje to sposobność, po analizie dostępnych czynników, wybrania najlepszego rozwiązania.
Edward III spełnił swoje zadanie doskonale. Nie wystawiał swoich żołnierzy na niepotrzebne ryzyko. Integrował ciężkozbrojnych rycerzy z łucznikami, już w formie pieszej, a nie konnicy, dla dodatkowej ochrony najsłabiej opancerzonych oddziałów. Łuczników natomiast usytuował na wzniesieniach dla zmaksymalizowania pola ostrzału. Wykorzystał ich również jako trzon armii oraz główną siłę, która zapewniła zwycięstwo.
Filip VI nie był w stanie kontrolować swoich sprzymierzeńców i dowódców w należyty sposób. Zaowocowało to niesubordynacją oraz ogromnymi stratami. Nieprzygotowanie i pośpiech doprowadziły do zniszczenia oddziałów kuszniczych, nie tylko z rąk angielskich łuczników, ale i francuskiej kawalerii, która atakując w kolejnej fali, nie tylko nie pozwoliła na wycofanie się ocalałym, ale sama potykała się o ciała rannych i poległych. W rezultacie kawaleria i rycerstwo padło razem z kusznikami, co oznaczało klęskę strony francuskiej pod Crécy.
Bibliografia:
- Davis Paul, 100 Decisive Battles, Oxford University Press, Oxford 2001.
- Froissart Jean, The chronicles of Froissart, Macmillan, Londyn 1904.
- Holmes George, The Oxford History of Medieval Europe, Oxford University Press, Oxford 1988.
- Kops Kenneth, Strategic Insights: The Battle of Crécy, Strategy Research Project, Pennsylvania 2011.
- Payne-Galleway Ralph, The Crossbow, Its Military and Sporting History, Construction and Use, Skyhorse Publishing, Ludlow 2007.
Polecamy e-book Antoniego Olbrychskiego – „Pojedynki, biesiady, modlitwy. Świat średniowiecznych rycerzy”:
Książka dostępna również jako audiobook!