Biełka i Striełka – psy, które okrążyły Ziemię
W historii lotów kosmicznych był to przełomowy dzień. 19 sierpnia 1960 roku o godzinie o 15.44 z radzieckiego kosmodromu Bajkonur wystartował statek kosmiczny, Sputnik 5, na którego pokładzie znajdowały się kundelki Biełka i Striełka. Na orbicie okołoziemskiej zwierzęta spędziły dobę, zrobiły 17 okrążeń wokół naszej planety i pokonały 700 tys. km. Wróciły całe i zdrowe, w ich organizmach nie odnotowano żadnych poważniejszych zmian. Oznaczało to, że lot człowieka w kosmos jest bliski… Wiadomość o udanej wyprawie stała się światową sensacją. 20 sierpnia na konferencji prasowej w Moskwie dziennikarze mediów krajowych i zagranicznych poznali urocze kosmonautki. Z dnia na dzień kundelki zostały prawdziwymi gwiazdami: pokazywano je w szkołach i przedszkolach, kręcono o nich kroniki filmowe, ich zdjęcia pojawiły się na pierwszych stronach wszystkich światowych gazet.
Biełkę i Striełkę uważa się za pionierów lotów kosmicznych. W rzeczywistości przed nimi w kosmos wystrzelono kilkadziesiąt kundelków. W trakcie tych wypraw życie straciło 18 (według innych źródeł – 20) z nich. Przyczyną śmierci były między innymi dehermetyzacja kabiny statku, awarie spadochronu czy błędy konstrukcyjne sprzętu. Informacje o nieudanych wyprawach kosmicznych utrzymywano w tajemnicy. Dopiero w ostatnich dekadach okazało się, że prace mające na celu wysłanie zwierząt w kosmos rozpoczęły się już w 1950 roku. Była to odpowiedź na podejmowane przez Amerykanów próby wystrzelenia w przestrzeń okołoziemską małp.
Radzieccy naukowcy pracujący w ramach tajnego Instytutu Medycyny Kosmicznej i Lotniczej zdecydowali się na pracę z psami. Dlaczego? Po pierwsze, dzięki pracom Iwana Pawłowa Rosjanie zapoznali się z fizjologią tych zwierząt. Po drugie, czworonogi uznawały przywództwo człowieka i łatwo poddawały się tresurze. Do projektu zaangażowano więc… bezpańskie kundelki. Były one przyzwyczajone do ciężkich warunków życia, łatwo dostosowywały się do otoczenia i potrafiły walczyć o przetrwanie. Jako że statek kosmiczny był nieduży i posiadał niezbyt potężny silnik, zwierzęta musiały ważyć mniej niż 6 kg i mierzyć nie więcej niż 35 cm w kłębie. Aby podczas lotu pieski były widoczne na monitorze, powinny mieć białą sierść. Wymogiem nieoficjalnym była fotogeniczna mordka, która – w razie sukcesu przedsięwzięcia – ładnie prezentowałaby się na zdjęciach.
Tajny ośrodek treningowy mieścił się prawie w samym sercu Moskwy, w niepozornym ceglanym budynku z tyłu stadionu „Dinamo” (obecnie VTB Arena – Centralny Stadion „Dinamo” im. Lwa Jaszyna). Tam pieski przyzwyczajano do stanu nieważkości, kręcono w centryfudze, czyli wirówce, która pomaga poznać wytrzymałość układu krążenia człowieka na oddziaływanie różnej wielkości przyśpieszeń, przyuczano do noszenia ubrań, w których znajdowały się czujniki kontrolujące wszystkie parametry życiowe. Najtrudniej było zmusić psy do przebywania w ciasnych przestrzeniach. W tym celu umieszczano je w metalowych pudłach znajdujących się w makiecie statku kosmicznego. Niedogodności rekompensowały luksusowe warunki: 2–3 razy dziennie pieski karmiono gotowanym mięsem drobiowym, a najwybitniejsi radzieccy lekarze troszczyli się o ich zdrowie.
Latem 1951 roku naukowcy uznali, że Związek Radziecki jest przygotowany do pierwszej wyprawy kosmicznej. 22 lipca z poligonu Kapustin Jar w obwodzie astrachańskim wystrzelono statek z Cyganem i Dezikiem na pokładzie (profesor Adila Kotowska, pracownik Instytutu Medycyny Kosmicznej i Lotniczej, wspominała, że zwierzęta postanowiono wysyłać parami, ponieważ zachowywały się wtedy spokojniej). Był to lot suborbitalny. Rakieta wzniosła się na wysokość 87,7 tys. m. Wyprawa trwała 15 minut, a stan nieważkości – zaledwie 3. Spadochron z częścią rakiety, w której znajdowały się psy, wylądował po 20 minutach. Cygan i Dezik przeżyły lot i czuły się świetnie.
W tym samym roku odbyły się jeszcze cztery suborbitalne wyprawy, niestety jedna z nich zakończyła się śmiercią dwóch psów z powodu dehermetyzacji kabiny. W 1954 roku zginęło pięć kolejnych, w latach 1955–1957 – jeszcze sześć. Informacja o tych lotach nie została podana do wiadomości publicznej. Pierwszym psem, o którym dowiedział się świat, była dopiero Łajka. Jako pierwsza istota na Ziemi miała ona trafić na orbitę okołoziemską na pokładzie Sputnika 2. Kierownictwo lotów zdawało sobie sprawę z wad konstrukcyjnych rakiety, ale zgodziło się na jej wystrzelenie pod presją partyjnego kierownictwa. Władze chciały w spektakularny sposób uczcić 40. rocznicę rewolucji październikowej, a sukces Łajki byłby zwieńczeniem uroczystych obchodów.
Start rakiety odbył się 3 października 1957 roku. Specjaliści mieli świadomość, że dla suczki będzie to lot w jedną stronę, bo wówczas nie wiedziano, jak sprowadzić statek z orbity okołoziemskiej na Ziemię. Mieliśmy ogromne wyrzuty sumienia – wspomina po latach profesor Kotowska – i w myślach prosiliśmy Łajkę o wybaczenie. Suczka zmarła w męczarniach z powodu upału i paniki po siedmiu godzinach lotu.
W 1960 roku Nikita Chruszczow, ówczesny I sekretarz Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, zaczął domagać się od Siergieja Korolowa, ojca radzieckiej kosmonautyki, by w kosmos jak najszybciej poleciał człowiek. Naukowiec zadeklarował, że stanie się tak po przynajmniej dwóch udanych wyprawach zwierząt na orbitę okołoziemską. 28 lipca 1960 roku wystrzelono sputnik z Lisiczką i Czajką na pokładzie, ale w 19. sekundzie lotu obie zginęły w wyniku eksplozji statku. Po tym niepowodzeniu miały lecieć ich dublerki – Biełka i Striełka. Nieformalnym liderem w tym duecie była ta pierwsza – na treningach szybciej opanowywała nowe umiejętności i reagowała szczekaniem, gdy dostrzegała nieprawidłowości.
Po starcie sputnika czujniki odnotowały u psów wzrost poziomu stresu, ale ich organizmy szybko wróciły do normy. Lot przebiegał zgodnie z planem. Po wylądowaniu kapsuły z Biełką i Striełką powitał je ich osobisty lekarz Oleg Gazenko. Specjalista odnotował, że ich noski były zimne, a języczki – różowe. W tym samym dniu zwierzęta zostały poddane dokładnemu badaniu, po którym stwierdzono, że w ich organizmach nie zaszły żadne zmiany.
Po triumfalnej misji kundelki zamieszkały w Instytucie Medycyny Kosmicznej i Lotniczej. Wiosną 1961 roku Striełka oszczeniła się. O posiadaniu „kosmicznego” pieska zamarzyła Jackie Kennedy. Nikita Chruszczow spełnił życzenie pierwszej damy Stanów Zjednoczonych i podarował jej śnieżnobiałą suczkę – Puszynkę. Córka Striełki zamieszkała w Białym Domu i po pewnym czasie oszczeniła się. John Kennedy żartobliwie nazywał jej dzieci „pupnikami” – jest to połączenie słów puppy (szczeniak) i sputnik. Po tragicznej śmierci amerykańskiego prezydenta w listopadzie 1963 roku wdowa zostawiła Puszynkę w Białym Domu pod opieką ogrodnika.
A Biełka i Striełka? Aż do śmierci prowadziły wygodne życie w Instytucie Medycyny Kosmicznej i Lotniczej. Obecnie ich wypchane ciała znajdują się w moskiewskim Muzeum Kosmonautyki.